Rozdział 50
Delfi:
- A tak w ogóle, to chciałem o czymś z Tobą porozmawiać - powiedział Gaston.
Spojrzałem na niego ciekawa co takiego mój Chłopak ma mi do powiedzenia. To, że mogłam znów uważać go za mojego chłopaka wciąż wprawiał mnie w dobry. Gdy nie byliśmy razem bardzo tęskniłem za nim. Za rozmową za nim, pocałunkami i zwykłym spędzaniem razem czasu, tak jak to robimy teraz.
- O co chodzi ? - spytałam.
- O nas, o naszą przyszłość, o dziecko - powiedział Gaston nie udzielając mi konkretnej odpowiedzi.
- Będzie ciężko - stwierdziłam zgodnie z prawdą - Może być trudno. To wszystko będzie nowe. Sama się boję. Jednak jeśli będziemy razem sądzę, że damy sobie radę... No chyba, że Ty nie chcesz być ze mną i z dzieckiem... wtedy ja to zrozumiem.
- Nie - powiedział szybko Chłopka - To nie tak i nie o to mi chodzi. Wręcz przeciwnie. Ja Cię kocham. I to kocham tak bardzo, że bardziej już się chyba nie da. Nigdy nikogo tak nie pokochałem i żadna inna dziewczyna nie zajmie już tak ważnego miejsca w moim sercu. Nie chcę Cię znowu stracić. Kocham Cię i potrzebuję.
Jego słowa były dla mnie niezwykle ważne. Przecież go kocham i nie chce go znowu stracić. Po wszystkim co przeszliśmy miło słyszeć od niego te dwa ważne słowa, to, że mu na mnie zależy. Potrzebuje tego. Potrzebuje jego.
- Też Cię bardzo kocham - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku - Jesteś dla mnie najważniejszy. Kocham Cię od tak dawna i już zawsze będę Cię kochać, nic tego nie zmieni. Naprawdę. Chcę już do końca życia być z Tobą i potem razem wychowywać nasze dziecko - dodałam z przekonaniem.
- Bardzo mnie to cieszy - stwierdził Gaston - I ja także chce być z Tobą zawsze. A co najważniejsze, chce byś Ty i nasze maleństwo byli szczęśliwi. Sądzę, że powinien Cię wspierać i Ci pomagać. Dlatego mam dla Ciebie propozycję i mam nadzieję, że się na nią zgodzisz.
- Jaką propozycję ? - spytałam od razu.
Ciekawa spojrzałam na Bruneta. Zastanawiałam się co takiego mu chodzi po głowie, jaki to pomysł wymyślił. Po nim można było spodziewać się absolutnie wszystkiego.
- Może chciałabyś zamieszkać razem ze mną ? - spytał Gaston.
- Co takiego ? - spojrzałam na niego zaskoczona.
Sama nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego. Nie sądziłam, że Gaston zaproponuje mi coś takiego. Że tego chce, że jest na to gotów. A teraz sama nie jestem pewna co mam o tym myśleć. Jasne, że bym chciała być zawsze blisko niego, ale... jak coś się nie uda. Co jeśli to za dużo dla nas..
- To co słyszysz - odparł Brunet - Kupilibyśmy własny dom. Urządzilibyśmy go tak jak byś chciała. Bylibyśmy zawsze razem. Mógłbym opiekować się Tobą i potem dzieckiem.
- Jejku - uśmiechnęłam się niepewnie - Nie spodziewałam się tego. Znowu mnie zaskoczyłeś i teraz nie mam pojęcia co Ci powiedzieć.
- Powiedz to co myślisz - stwierdził Chłopak - Szczerze. Przecież musimy być ze sobą szczerzy.
- A więc jeśli mam być szczera... - urwałam i spojrzałam mu w oczy - To bardzo, bardzo bym chciała żebyśmy razem mieszkali.
- Naprawdę ? - na jego twarzy powoli pojawił się uśmiech a potem Chłopak mocno mnie przytulił - To świetnie. Będzie dobrze. Już zawsze będziemy razem.
- Tak, zawsze kochanie - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Miałam obawy, że możemy się pokłócić albo rozstać. Martwiłam się, że to wszystko dzieje się za szybko, że to za duża odpowiedzialność dla nas. Jednak to jest potrzebne. Dziecko będzie potrzebować obojga rodziców i ze względu na nie o wiele lepiej będzie jeśli ja i Gaston będziemy mieszkać razem. Poza tym przecież ja wciąż jestem w nim do szaleństwa zakochana, dlatego będę szczęśliwa mogąc by tak blisko niego przez całe dnie i noce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top