Rozdział 4
Delfi:
Przez kilka dni chodziłam myślą co mam zrobić... Od czasu rozmowy z Ambar nie mogłam zapomnieć o jej słowach. A co jeśli ma racje ? Co jeśli mam mdłości i źle się czuje dlatego, że jestem w ciąży ? Bez znaczenia jak bardzo bym chciała by tak nie było, moja przyjaciółka mogła mieć rację. Nie było to aż tak niemożliwe jakbym chciała. Właściwie to było możliwe... Ale ja nie chciałam... nie teraz.
Jednak te myśli nie dawały mi spokoju, zresztą tak samo jak Ambar która też wciąż namawiała mnie bym zrobiła ten test. I w końcu się zdecydowałam. Przynajmniej będę wiedzieć. Niestety to nie było dla mnie aż takie proste. W jednej głupiej chwili wszystko mogłoby się zmienić. A ja nawet bałam się myśleć co się stanie jeśli naprawdę jestem w ciąży...
Nie powiem, że przyszło mi to z łatwością, musiałam ze sobą walczyć by nie stchórzyć. Zarówno by zrobić test jak i potem by odważyć się na niego spojrzeć. Ale stało się... Zrobiłam test i już wiem... Wiem, że jestem w ciąży...
Byłam jak w szoku. Wróciłam do swojego pokoju i siedziałam na łóżku, patrząc na jeden, nieokreślony punkt prosto przed sobą. Ambar dzwoniła za pewne chcąc zapytać się właśnie o to, ale najpierw sama musiałam przetrawić tą informację.
Jestem w ciąży... Wow... To nadal do mnie nie dociera... Wiem, że to ma sens i tłumaczy to moje złe samopoczucie i mdłości... Ale ja w ciąży ? Przecież to nie może być prawda, ja nie mogę, nie dam sobie rady...
Nie myślałam aż tak poważnie o przyszłości czy własnej rodzinie. Niby gdy jeszcze byłam z Gastonem poruszaliśmy te tematy i po części na serio, a po części w żartach wspominaliśmy o dzieciach, ślubie czy wspólnym mieszkaniu... Ale sytuacja ogromnie się zmieniała. Nie jestem już z Gastonem. A to znaczy, że jestem sama. Nie mogę na niego liczyć, na jego wsparcie które będzie mi potrzebne tak jak jeszcze nigdy... Ale nie mogę go zmusić do troski o mnie skoro wcale już mu na mnie nie zależy... Chyba nawet nie mogę mu powiedzieć o ciąży. Po co mam mu dodawać problemów i sprawiać by jeszcze bardziej był na mnie zły... Ja nadal go kocham... Kocham go całym sercem i nie mogę znieść tego, że nie ma go przy mnie. Gdy wyobrażałam sobie podobną chwilę zawsze to miało wyglądać inaczej. Zawsze miałam mieć obok swojego ukochanego. Z uśmiechem na ustach miałam mu przekazać wiadomość o ciąży, a on miał się ucieszyć, przytulić mnie, pocałować... Teraz to nie możliwe. Żadne z moich marzeń się bez niego nie spełni... Bez niego sobie nie dam rady zwłaszcza teraz.
Potrzebuje go. Potrzebuje Gastona tak jak człowiek potrzebuje tlenu czy ryba wody. A nawet bardziej. Potrzebuje go bo jest... ojcem mojego dziecka. A ja nie chciałbym być z tym wszystkim sama, nie chciałam by dziecko żyło bez ojca... Jednak nic nie mogę zrobić.
Tak będzie lepiej. Tak długo jak będzie się dało moja ciąża pozostanie tajemnicą. Nikt nie może o tym wiedzieć, a zwłaszcza Gaston...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top