Rozdział 26

Gaston:

Zdziwiło mnie zachowanie Delfi. Nie wiedziałem o co chodzi. Rozmawialiśmy, a przynajmniej niepewnie, powoli próbowaliśmy rozmawiać, a ona nagle jakoś taka dziwnie zaczęła się zachowywać. Znałem ją na tyle by wiedzieć, że coś jest nie tak ale nie wiedziałem co. Dziewczyna poszła do łazienki i wróciła po chwili. Nie wyglądała najlepiej. Od razu poczułem to co kiedyś. Troskę o nią.

- Wszystko dobrze ? - spytałem podchodząc do niej i patrząc na nią z uwagą.

- Yhym.. - odpowiedziała niepewnie.

Patrzyłem na nią. Wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała a ja byłem pewny, że nie jest dobrze tylko nie chce mi o tym powiedzieć. Kiedyś mówiła mi o wszystkim... Kiedyś wiedziałem o wszystkim co się u niej dzieje, zawsze byłem obok i się o nią troszczyłem... Poczułem się źle na myśl, że to wszystko minęło. A jeśli Delfi źle się czuje albo jest chora,  a ja nic o tym nie wiem...

- Delfi - zacząłem - Znam Cię... Powiedz mi..

- Boję się - odpowiedziała ku mojego zdziwieniu.

- Czego ? - spytałem nic nie rozumiejąc.

Delikatnie złapałem ją za rękę i podprowadziłem do łóżka na którego brzegu usiedliśmy. To był pierwszy raz od dawna gdy jej dotknąłem. Nawet jeśli nie chciałem to musiałem przyznać, że brakowało mi tego... I to bardzo.

- Gaston... - Dziewczyna spojrzała na mnie - Muszę Ci coś wyznać... Może to zły moment bo dopiero zaczęliśmy ze sobą rozmawiać...ale musisz wiedzieć.

- O co chodzi Delfi ? - zapytałem.

Patrzyłem na nią nic z tego nie rozumiejąc. Ledwo co rozumiałem swoje uczucia. A czułem troskę o nią. Martwiłem się i czułem się winny, że ją zostawiłem samą. Czułem, że za nią tęsknię.

- Gaston... - zaczęła niepewnym głosem - Tylko proszę nie krzycz na mnie... Nie bądź zły...

Aż szkoda mi było na nią taką patrzeć. Bała się powiedzieć mi o czymś. Nie lubiłem gdy się martwiła i była smutna. To się nie zmieniło. I chyba bolało mnie, że myślała iż mógłbym na nią krzyczeć... Ale miała ku temu powód. Zasłużyłem na to.

- Obiecuję, nie będę krzyczeć i nie będę zły - powiedziałem - Nie chce by było źle między nami... Chcę byśmy się chociaż przyjaźnili.. Byśmy byli przyjaciółmi...

- Ale nie jesteśmy tylko przyjaciółmi  - stwierdziła Dziewczyna.

- A kim jeszcze ? - spytałem.

 Od razu pomyślałem, że ma na myśli nasze uczucia. Że może ona nadal jest we mnie zakochana i chciałaby czegoś więcej niż przyjaźni. Ja... Nie wiem.. czego chcę.

- Posłuchaj... - spojrzała na mnie - Jestem w ciąży...

- Co takiego ? - spojrzałem na nią zaskoczony - To żart ?

- Mówię poważnie... Jestem w ciąży... - powtórzyła Delfi - A to dziecko jest Twoje.

Patrzyłem na nią w milczeniu. Byłem całkowicie zaszokowany i zaskoczony. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Mogłem przewidzieć wszystko po tej rozmowie - kłótnie, łzy, milczenie, a może nawet pocałunek - ale nie to. Nie miałem pojęcia co zrobić ani co powiedzieć. Nagle wszystko wywróciło się do góry nogami, a ja powoli zaczynałem rozumieć, że to dlatego Delfi dziwnie się zachowywała i dlatego Ambar tak zależało byśmy się pogodzili.

O mój Boże. Delfi jest w ciąży. Będę ojcem. Ale my przecież nie jesteśmy razem. Rozmawialiśmy niemal po raz pierwszy od tygodni... Co to będzie z tego dalej... ?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top