Rozdział dziewiąty

Byłem w szoku. Subaru już tak niezbyt, bo on akurat miał to gdzieś i wcale nie przejął się słowami Sary. Spłynęły po nim jak woda po kaczce. Mniejsza z tym, skąd Sara dowiedziała się o tym? Nic przy niej nie wspominaliśmy i raczej ona w myślach nie czyta. To niedorzeczne. Sama się jakoś domyślila? Na pewno nie. Subaru-kun jej powiedział? Ta opcja odpada. Czyli... ona jest wiedźmą i czyta w myślach...?

- Skąd o tym wiesz? - Subaru-kun podszedł bliżej dziewczyny. Nie wiem dokładnie z jakiego powodu, ale wyglądał na złego. Chyba.

- Czyli uciekliście z domu?! Świetnie, jeśli wujek dowie się, że pomagam uciekinierom wrócę do Ameryki...

- o czym ty mówisz? Nikt nie wie, że tu jesteśmy.

- Tak? Czy aby na pewno?

- Proszę, kto zaglądałby do takiej meliny?

- Wy najwyraźniej - po odpowiedzi Sary, Subaru przewrócił tylko oczami i nic więcej nie powiedział. Nasza znajoma wyciągnęła w tym czasie telefon, pokazując nam po odblokowaniu go wiadomości. My naszemu zdziwieniu były tak ukazane nasze... a w sumie tylko moje zdjęcie. To na pewno wiadomości. - Dopiero teraz się to ukazało. Po zdjęciach widać, że to on.

- Co ukazało? Co to ma być?

- Mam przeczytać czy sami dacie radę?

- Nie. Nie zamierzam tego czytać.

Korzystając z okazji, iż ta dwójka tak jakby się kłóciła, wziąłem telefon szarowłosej, aby przeczytać przynajmniej trochę tekstu pod zdjęciami. "Dzisiejszego ranka rodzice nastolatka z Hamury zgłosili zaginięcie syna. W sobotnie popołudnie miał spędzić noc u swojego kolegi z klasy, ale nie wrócił ani do domu, jak i również nie widziano go w szkole. Chłopak nazywa się Yasuo Watanabe, ma jasnobrązowe włosy i zielone oczy. Gdyby ktoś go zobaczył, upoważniony jest do zaalarmowania odpowiednich władz".

- Yasuo...

- Subaru-kun... Czy my jesteśmy poszukiwani...?

- Bardziej Ty, niż on - wtrąciła się Sara, a Subaru-kun zgromił ją za to wzrokiem. Gdyby wzrok umiał zabijać, dziewczyna zostałaby zamordowana już ponad 70 razy.

- Nie słuchaj jej. Poradzimy sobie z tym.

- Jak...? Ludzie na ulicy mogą mnie rozpoznać... Widzieli moje zdjęcie....

- Masz okulary przeciwsłoneczne, tak? Będziesz mógł je nakładać, gdy wokół będą inni ludzie.

- Czy to coś da...?

- Ale z Ciebie beksa - odpowiedziała szarowłosa kolejny raz. Tym razem Subaru-kun chciał jakoś zareagować, ale ta położyła mu palec na usta, nie dając dojść do głosu. - Potrzebujesz przebrania.

- Przebrania...?

- Ale ja właśnie o tym--

- Ciszej, marudo. Watanabe-kun,na tym zdjęciu jesteś w mundurku szkolnym, co nie?

- Tak...

- Zgaduję, że to nie wziąłeś. Jeden problem masz już z głowy. Włosy możesz ukryć pod kapelusze, założysz okulary od słońca, maskę na usta...

- Ale zdajesz sobie sprawę, że jest lato? Udusi się w tym.

- Jeśli masz lepszy pomysł, chętnie posłucham.

Subaru-kun zamilkł. Sara całkiem go zagięła, jednak nie zmienia to faktu, że brunet ma rację. Mogę się udusić w takim stroju przez ten gorąc. Chyba, że Subaru ciągle będzie chciał ze mną tak chodzić. W sumie już tak robi... Ten pomysł jest jak na razie najlepszy.

- Istnieje też opcja ogolenia Cię na łyso.

- Że co?! - ze strachu o swoje wspaniałe włosy schowałem się za towarzyszem, który mnie bronił. Bez walki się nie poddam!

- Ale...

- Nie ma mowy!

- Dokładnie. Jeśli mu jeden włos z głowy spadnie, osobiście dopilnuję, żebyś ucierpiała 30 razy tyle, co on.

- E-ej, ja tylko żartowałam... T-tak, czy inaczej, rano wymyślimy, co z tym zrobić, więc dobra--

- Czekaj - brunet złapał Sagę za nadgarstek i powstrzymał ją tym od wyjścia z pokoju. Szarowłosa się lekko zaczerwieniła. To pewnie przez zły dopływ tlenu w pomieszczeniu. - Proszę, nie wzywaj policji.

- No co ty, nie jestem kretem. Przyjaciół tak łatwo się nie sprzedaje. A już szczególnie ciebie...

- Dzięki. Możesz iść, dobrej nocy.

- Dobrej nocy, Saro!

- Dobrej nocy...

Kiedy dziewczyna wyszła z pokoju, razem z Subaru postanowiliśmy położyć się spać. Wyższy na początku chciał spać ze mną w jednym łożku, ale po wytłumaczeniu mu, że jest to niemoralne, bo miejsca starczy na tylko jedną osobę, dał sobie spokój z dalszym przekonywaniem mnie. Dał mi za to całus w czoło i takim sposobem zasnąłem cały czerwony.

•••

Sara jest miłą dziewczyną. Mimo, że na początku nie podobała jej się wiadomość o naszej ucieczce z domu, następnego dnia obudziła nas około godziny dziewiątej i pokazała coś... niesamowitego (jeśli zwykłe rzeczy z marketu można nazwać niesamowitymi)? Kupiła nam (tak, dla Subaru również) maski na twarz i kapelusze. Podobno to miało uchronić nas od złapania. Jest to chyba początek pięknej przyjaźni pomiędzy naszą trójką.

- Jesteś niesamowita, Sara-san!

- Sara wystarczy. To przecież nic takiego, to dla dobra sprawy - szarowłosa ciągle drapała się po nosie, jakby w taki właśnie sposób pokazywała, iż lubi komplementy. Każdy lubi komplementy. - Swoją drogą,jaki jest powód waszej ucieczki?

- Powód...? - obaj z Subaru spojrzeliśmy na siebie pytająco. Nie znałem dokładnie celu naszej podróży, więc musiałem zdać się na bruneta. Chyba, że on również nie, wie, co niemal graniczy z zerem. - W sumie, ja poszedłem za nim, bo mnie o to poprosił.

- A Ty, Tanaka-kun?

- Hm... Chciałbym znaleźdź miejsce, gdzie będę czuł się jak w raju. Taką... Nirvanę.

- Nirvanę?

- Co to Nirvana?

- Nie do końca rozumiem, co ono oznacza, ale wiem jedno. Chcę ją znaleźdź i zamieszkać tam razem z Tobą, Yasuo - po wypowiedzi Subaru zarumieniłem się lekko, a Sara się zdziwiła.

- Dlaczego akurat z nim?

- Ponieważ on jest najbliżej mojego serca.

- S-subaru-kun...

- Nie mówcie, że wy...

- Dziękujemy Ci za gościnę - Subaru-kun pochylił głowę ku Sarze, wprawiając ją w zakłopotanie. Chwilę potem zrobiłem to samo, co on. - Oby twój hotel dobrze prosperował.

- Dzięki... Powodzenia w dalszej drodze.

- Również dziękujemy.

- Jesteście pewni, że sami dacie radę?

- Tak. Wiemy, co robimy.

- W takim razie... - szarowłosa podszła bliżej do Subaru. Stanęła na palcach, szepnęła mu coś do ucha i podała małą karteczkę. Chyba z numerem telefonu. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy!

Ubrałem swój kamuflaż i obaj wyszliśmy z hotelu, kierując kroki do granicy miasta. Trzymaliśmy się przez ten czas za ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top