— Pocałowała cię?! — zawołał Takao, a Midorima cudem powstrzymał się, żeby go nie strzelić. Czarnowłosy spojrzał na zażenowaną minę przyjaciela i wybuchnął śmiechem. — Nie no gratuluję, Shin-chan, to był twój pierwszy pocałunek, nie?
— Zamknij się — mruknął zielonowłosy, rzucając z wściekłością do kosza na sali gimnastycznej.
— No nieźle — zachichotał brunet i odgarnął włosy z uśmiechem. — I co? Dałeś kosza tej biednej dziewczynie?
— A powinienem? — zapytał cicho, Midorima, opierając dłonie na biodrach i patrząc na przyjaciela cierpiętniczo.
— W końcu jesteś koszykarzem, nie? — powiedział Takao i zaśmiał się z własnego żartu. — O rany, Shin-chan, dlaczego tak mnie to bawi?
— Mógłbyś się w końcu uspokoić i powiedzieć mi co powinienem zrobić — warknął zielonowłosy. — Nie mam doświadczenia z dziewczynami.
— A ja mam? — westchnął Takao i wzruszył ramionami.
Midorima po raz kolejny rzucił z połowy boiska i z westchnieniem odwrócił się do przyjaciela, poprawiając okulary. Czarnowłosy uśmiechnął się, słysząc odgłos piłki wpadającej do kosza i pokręcił głową.
— No i co ja mam ci powiedzieć, Shin-chan? — jęknął cicho i wziął kolejną piłkę. — Naprawdę ci się nie podoba? Ani trochę?
Midorima zamyślił się. Przyznał, że Jiseo jest całkiem ładna. Nie jest już też aż tak irytująca jak wcześniej. W dodatku ciężko pracuje, pomaga mu w domu, a jej lenistwo już nie rzuca się aż tak w oczy. W sumie... Nie była taka zła.
— Co mam zrobić? — zapytał, łapiąc rzuconą przez Takao piłkę i obracając ją w palcach. Czarnowłosy usiadł na podłodze, krzyżując nogi i spojrzał z dołu na przyjaciela.
— Dać jej szansę — odparł. Midorima spojrzał na niego z niedowierzaniem.
— Że niby co?
— Powiedz jej, że chcesz spróbować — czarnowłosy wzruszył ramionami. — Co ci szkodzi? Najwyżej zerwiecie i z czystym sumieniem będę mógł wziąć ją dla siebie.
— Nie żartuj — mruknął rozdrażniony chłopak i posłał piłkę na drugą stronę boiska.
— Ja na poważnie, Shin-chan — jęknął Takao. — Na twoim miejscu bym spróbował. Nie masz nic do stracenia, a wiele możesz zyskać. Kto wie? Może to ta jedyna?
Midorima już miał odszczeknąć coś na temat "tej jedynej" miłości, ale powstrzymał się. Westchnął ciężko i poprawił okulary. Takao uśmiechnął się lekko.
— Nie oszukasz mnie, Shin-chan — powiedział. — Wiem, że się nie przyznasz, ale czytałem twój horoskop. I wiem, że wiesz, że do Raków pasują Wodniki.
Midorima westchnął ciężko. Wiedział.
***
Dwa dni zajęło mu przemyślenie wszystkiego i pogodzenie się z losem. Przez dwa dni prawie się nie odezwał do Jiseo, ale w końcu musiał przyznać Takao rację. Może była mu przeznaczona? W końcu horoskop się nie myli, a Makishima była jedynym znanym mu Wodnikiem, z wyjątkiem Kuroko, ale to przecież nie mogło chodzić o niego.
Midorima westchnął ciężko i podjął męską decyzję. Dzisiaj poprosi ją, by została jego dziewczyną. Mimo że brzmiało to irracjonalnie i wręcz komicznie, chłopak wiedział, że to najlepsza opcja.
Nie miał zielonego pojęcia jak powinien to rozegrać. Zainspirował się znanymi mu książkami, filmami i serialami, ale i tak do końca nie był pewny swojego pomysłu. Po dwudziestominutowym przygotowaniu usiadł na kanapie, próbując się nie denerwować, jednak ręce drżały mu jak nigdy, a na czoło wstępowały kropelki potu. Nie pamiętał kiedy ostatnio był tak zestresowany. To do niego niepodobne.
— Wróciłam — usłyszał z holu i spiął się. Dziewczyna weszła do salonu z westchnieniem, pocierając skronie i spojrzała zszokowana na chłopaka. W pomieszczeniu było ciemno, nie licząc kilku świeczek na stoliku kawowym i komodzie. Shintarō stał obok kanapy w czarnych spodniach i błękitnej koszuli rozpiętej u góry. Z głośników stereo leciała jedna z jej ulubionych piosenek.
Dziewczyna stanęła jak wryta, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Jednak z każdą kolejną sekunda na jej twarz stopniowo wstępował uśmiech
— Witaj w domu — powiedział Midorima, lekko odwracając wzrok. Dziewczyna podeszła do niego bliżej, przypatrując mu się z rozbawieniem. — Mam coś dla ciebie — powiedział. Makishima spotła dłonie za plecami i uśmiechnęła się szeroko. Chłopak wyciągnął z tylnej kieszeni spodni klucz z doczepionym breloczkiem w kształcie domu. Brunetka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wzięła prezent od zielonowłosego.
— Co cię naszło? — zapytała, szczerząc się jak dziecko. Chłopak odwrócił wzrok, lekko zawstydzony.
— No wiesz... Powinnaś mieć klucz do naszego mieszkania — mruknął. Dziewczyna spojrzała na niego, przechylając głowę.
— Naszego? — zapytała, patrząc na niego wymownie. Midorima przewrócił oczami.
— Tak, naszego — prychnął. — Obejrzymy film?
Dziewczyna spojrzała na włączony telewizor i uśmiechnęła się lekko. Kiwnęła głową i zrzuciła torbę z ramienia, po czym usiadła na kanapie, czekając na koszykarza. Tak jak myślała, chłopak usiadł znacznie bliżej niż zwykle.
Jiseo próbowała skupić się na filmie, jednak wiedziała co się święci i ta właśnie myśl nie dawała jej spokoju, więc gdy zielonowłosy sztywno położył ramię na oparciu kanapy w nieudanej próbie objęcia towarzyszki, dziewczyna nie wytrzymała. Wyprostowała się nagle i spojrzała na niego groźnie, próbując ukryć cisnący jej się na usta uśmiech.
— Gadaj o co chodzi — powiedziała, siląc się na poważny ton, czym kompletnie zbiła chłopaka z tropu.
— Wiesz, przemyślałem sprawę... — zaczął, ignorując lecący w tle film. — I stwierdziłem, że możemy spróbować.
Dziewczyna uniosła pytająco brew.
— Ale że co? — zapytała, udając głupią. Midorima ponownie przewrócił oczami.
— Możemy być razem, Makishima. Co ty na to?
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
"Pocałuj ją wreszcie!" – usłyszeli z głośników. Brunetka parsknęła śmiechem i spojrzała na chłopaka z powagą.
— Słyszałeś? — zapytała. Midorima westchnął cierpiętniczo i położył jej dłoń na talii.
— Nie znoszę cię — powiedział. Dziewczyna zaśmiała się wesoło i poczuła na wargach usta koszykarza. Oddała pocałunek, wplatając palce w zielone włosy chłopaka. To było jak sen. Tak bardzo irracjonalne. Oboje nie mogli uwierzyć w to, co właśnie się działo. Rozkoszowali się sobą z nieopisanym zadowoleniem i niepewnością. Bliskość brunetki upewniała chłopaka w przekonaniu, że może naprawdę warto było spróbować.
Jestem zadowolona, nie wiem jak wy? ^^
Ps. Siedzę na naszym stadionie narodowym i czekam na Sheerana *-*
Czeka ktoś razem ze mną?
Kocham was
~Beth💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top