<11>

Midorima wrócił późno. Po dwóch godzinach treningu i obiedzie z Takao.

Wszedł do mieszkania i rozejrzał się. Wszędzie było czysto, jednak z przedpokoju zniknęły buty brunetki. Midorima nie mógł uwierzyć, że znowu poszła do pracy.

Chłopak był pewien, że w takim tempie dziewczyna nie wytrzyma długo.

Midorima zwyczajowo zabrał się za sprzątanie. Mimo że mieszkanie prezentowało się zaskakująco dobrze zważywszy na to, że Makishima przebywała w nim niemal cały dzień, zawsze znajdzie się coś, co jeszcze można zrobić. By dać wyraz swojemu perfekcjonizmowi chłopak umył kuchenkę, zlew, okno w kuchni, wyczyścił każdy blat i posegregował jedzenie w lodówce, którego, tak na marginesie, nie było wcale aż tak dużo.

— Wróciłam! — zawołała dziewczyna z holu, a Midorima zmarszczyła brwi. Było dużo za wcześnie. Dziewczyna uśmiechnęła się i postawiła na stole w kuchni cztery plastikowe siatki wypełnione jedzeniem. — Zrobiłam zakupy — oznajmiła z dumą.

— Oh... — wykrztusił tylko chłopak i patrzył jak brunetka pojedynczo wyciąga rzeczy z reklamówek i podaje mu.

— Kupiłam ci zupę fasolową — powiedziała. — Wiem, że ją lubisz.

Midorima odwrócił wzrok. Tego się nie spodziewał.

— Tylko nie wiem jak podzielić resztę — westchnęła dziewczyna, nadal rozpakowując zakupy.

— Możemy zlikwidować podział — mruknął chłopak, zgarniając ze stołu napoje i chowając je do szafki. Brunetka spojrzała na niego ze zdziwieniem.

— Na serio? — spytała zdziwiona. Midorima mruknął coś pod nosem i westchnął cicho.

— Skoro i tak mamy gdzieś te zasadę...

— Jesteś cudny — zaśmiała się i wyjęła z siatki makaron. Midorima zarumienił się i otworzył lodówkę. Co chwila wyciągał dłoń po rzeczy, które podawała mu brunetka, starając się ukryć przed nią zawstydzenie, gdy przypadkiem dotknęła jego dłoni. Zielonowłosy kompletnie przestał rozumieć dlaczego tak reaguje.

***

Dziewczyna sięgnęła po popcorn na kolanach chłopaka i wrzuciła sobie garść do ust.

— Jesz jak świnia — mruknął Midorima, patrząc na nią kątem oka. Brunetka wzruszyła ramionami, wycierając usta z masła.

— Jakby mnie to obchodziło — prychnęła, wpatrując się w ekran telewizora. Przełknęła porcję prażonej kukurydzy i uśmiechnęła się, patrząc na obracamy przez chłopaka wisiorek. — Kucyki Pony są mało męskie, wiesz Shintarō?

— Zamknij się — mruknął chłopak. — Jeśli chodzi o szczęśliwe przedmioty, mogę nosić dosłownie wszystko.

— Nie męczy cię to? — westchnęła. — Matko, mnie by się nie chciało codziennie tego szukać.

— Tobie nic się nie chce, Makishima — mruknął. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Też racja. I nie mów do mnie po nazwisku. Mieszkamy już ze sobą dość długo. Może chociaż Shima?

— To brzmi całkiem dobrze — mruknął chłopak, częstując się popcornem. Dziewczyna przykryła się leżącym obok kocem i zabrała z kolan chłopaka miskę z przekąską, po czym odstawiła ją na stolik do kawy i położyła głowę na jego udzie. Midorima spojrzał na nią ze zdziwieniem.

— Makishima...

— Cicho bądź, wygodnie mi — mruknęła, nie odrywając wzroku od ekranu. Zielonowłosy przewrócił oczami i ponownie skupił się na oglądanym filmie. Czuł na skórze ciepły policzek dziewczyny.

Brunetka zamruczala cicho, a Midorima zdał sobie sprawę, że bezwiednie zaczął bawić się jej włosami. Z przerażeniem wyswobodził palce z bordowych końcówek i zakrył usta dłonią.
Dziewczyna westchnęła z rozczarowaniem.

— Wszystko co dobre kiedyś się kończy — mruknęła, a Midorima spłonął rumieńcem.

***

— Wychodzę — powiedziała, zaglądając do jego pokoju. Chłopak podniósł wzrok znad książki.

— O której wrócisz? — zapytał. Dziewczyna przeczesała włosy palcami i westchnęła cicho.

— Najpóźniej o pierwszej — odparła i uśmiechnęła się. — Nie czekaj na mnie. Na razie!

— Pa — mruknął i poczekał aż dziewczyna zamknie drzwi. Chwycił telefon i wybrał numer do najlepszego przyjaciela.

— Shin-chan? — odezwał się w słuchawce zdziwiony głos Takao, gdyż chłopak nie dzwonił do niego zbyt często z własnej woli.

— Takao, pomóż mi, ja chyba zwariowałam — westchnął i oparł się o ścianę.

— O co chodzi? — zapytał z troską brunet.

— O Jiseo.

***

Midorima miał ostatnio problemy z bezsennością. A zwłaszcza kiedy nie było jej w domu. Budził się w środku nocy i nie potrafił zasnąć. Tak było też i tym razem.

Zielonowlosy podniósł się z łóżka i ruszył do kuchni. Po drodze zajrzał do pokoju dziewczyny, jednak nie było jej w łóżku. Zmarszczył brwi. Niemożliwe żeby jeszcze nie wróciła. Midorima spojrzał na zegarek i poczuł jak ściska go w gardle. Była prawie piąta rano.

Chłopak zaczął poważnie zastanawiać się dlaczego jego współlokatorka jeszcze nie wróciła. Czyżby znowu zatrzymała ją dodatkowa zmiana?

Midorima wybrał numer dziewczyny i przyłożył telefon do ucha. Zagryzł wargę, gdy po kilku sygnalach odezwała się poczta.

Chłopak przez chwilę stał w miejscu, wyglądając przez okno i bijąc się z własnymi myślami. Powoli ogarniała go panika. Może coś jej się stało? Samotna dziewczyna, wracając późno ulicami Tokio? Może ktoś ją napadł?

Midorima przeczesał włosy i odetchnął głęboko.

Jeśli coś jej się stało...

Poddał się. Dłużej nie myślał. Ubrał się pospiesznie i wybiegł przed blok.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top