<4>
Midorima wszedł po schodach na piąte piętro i stanął jak wryty, widząc czarnowłosą szesnastolatkę, siedzącą na wycieraczce.
— Miałeś dorobić mi klucz — powiedziała z wyrzutem. Chłopak poprawił okulary z beznamiętnym wyrazem twarzy i wyciągnął pęk kluczy z kieszeni. Poczekał aż dziewczyna podniesie się z posadzki, po czym wsunął go w zamek i przekręcił dwukrotnie. Otworzył drzwi i wszedł do środka, nie kłopocząc się takimi drobiazgami jak przepuszczenie przodem kobiet. Dziewczyna prychnęła z rozdrażnieniem i ruszyła do siebie. Midorima odłożył torbę na kanapę w salonie i rozpiął lekko koszulę, poluźniając przy okazji krawat. Wszedł do kuchni i zajrzał do lodówki. Wyjął z niej puszkę swojej ukochanej zupy fasolowej i zaczął grzebać w szufladzie w poszukiwaniu otwieracza.
— Nie czekaj na mnie z kolacją — powiedziała dziewczyna. Midorima już miał odpowiedzieć, że na pewno nie będzie na nią czekał, kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych. Nie miał pojęcia dlaczego dziewczyna wychodzi z domu po siedemnastej, ale nie obchodziło go to zbytnio. Wyciągnął otwieracz i przyłożył do puszki. Sprawnie otworzył opakowanie i przelał jego zawartość do miski, by po chwili umieścić naczynie w mikrofali.
***
Midorima zamknął zeszyt od japońskiego i wsunął go do torby. Oparł się na krześle i skrzyżował nogi w kostkach. Zaczął przebiegać w myślach listę rzeczy, które powinien zrobić dzisiejszego wieczoru. Przygotować mundurek na następny dzień, spakować torbę, zaopatrzyć lodówkę, posprzątać w pokoju, przeczytać horoskop, wziąć szczęśliwy przedmiot na jutro...
Zadowolony ze swojego działania podniósł się z miejsca i ruszył do salonu. Zerknął na zegarek i zmarszczył brwi. Niby powiedziała żeby na nią nie czekać, ale co ona robiła poza domem o godzinie dwudziestej drugiej? Midorima ruszył do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica i położenia się spać. Niby dlaczego miałby się nią przejmować?
***
Chłopak wyłączył budzik i podniósł się z łóżka. Przeczesał włosy palcami i skierował kroki w stronę łazienki, modląc się w duszy, by ta rozwydrzona kretynka jeszcze nie wstała. Zatrzymał się w pół kroku, widząc na kanapie w salonie znajomą sylwetkę. Podszedł do wciąż śpiącej dziewczyny i stanął nad nią, zakładając ręce na piersi. Ubrana była w czarną koszulę i obcisłe jeansy tego samego koloru. Na podłodze walały się ciemne, znoszone trampki i torba dziewczyny. Midorima odchrząknął, licząc, że brunetka się obudzi i od razu pożałował, że nie ma pod ręką żadnego patyka.
— Makishima — powiedział głośno. — Spóźnisz się do szkoły.
— Zamknij ryj — jęknęła, przekręcając się ma plecy. — Która godzina?
— Jeśli tak ma wyglądać twoje podziękowanie, to następnym razem będziesz musiała obudzić się sama — powiedział zirytowany.
— Która godzina? — powtórzyła pytanie, podnosząc się do pozycji siedzącej i pocierając skronie.
— Siódma — odpowiedział zdawkowo. — Rusz się. Nie będę na ciebie czekał, a muszę zamknąć dom.
— To dorób mi klucz — mruknęła. Midorima zignorował ją i ruszył do łazienki. Tak to jest jak się włóczy po nocy. Zapewne nie odrobiła lekcji, nie wzięła prysznica. Zasnęła na kanapie jak jakiś dzikus od razu po wejściu do domu.
— Midorima-kun — jęknęła zmęczonym głosem, opierając się o łazienkowe drzwi. Chłopak zerknął na nią pytająco, nie przerywając mycia zębów. Dziewczyna mruknęła przeciągnęła i sięgnęła po swoją szczoteczkę. — Już nic.
***
— Nie wzięłam portfela — mruknęła wściekła brunetka, patrząc na przyjaciółkę. — Dzisiaj głodówka — uśmiechnęła się. — Bosko.
— Maki-kun, nie możesz tak zaniedbywać posiłków! — zbeształa ją niska blondynka, siedząca naprzeciwko. — Już wszystko wydałam, nie mogę ci pożyczyć — powiedziała ze smutkiem.
Midorima siedzący obok przysłuchiwał się rozmowie dwóch nastolatek. Prychnął, nabijając się w duchu z nierozgarnięcia współlokatorki i wziął gryza bułki cynamonowej. Takao siedzący obok spojrzał na jedzenie na stole i zerknął na przyjaciela. Nie był głupi. Wiedział, że Midorima wszystko słyszał.
— Będziesz to jadł? — zapytał przyjaciela. Midorima zerknął na dwie bułki przed sobą i przesunął jedną w stronę kolegi. — Dzięki — odparł Takao, chwytając drożdżówkę i podnosząc się z miejsca. Midorima spojrzał ze zdziwieniem jak czarnowłosy podchodzi do Makishimy i z uśmiechem podaje jej bułkę. Dziewczyna pokręciła głową, lecz po namowach Takao przyjęła przekąskę. Czarnowłosy wskazał palcem na zielonowłosego, a dziewczyna uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Midorima zmarszczył brwi.
— Powiedziałem jej, że to od ciebie — wyjaśnił, wracając do przyjaciela. Midorima zgromił go spojrzeniem. — Wiem, że nie dałbyś mi tej bułki, gdybyś wiedział, że to dla niej, ale spójrz na to z tej strony, Shin-chan, teraz ma u ciebie dług.
Zielonowłosy przewrócił oczami i wrócił do jedzenia. Nie skomentował głupoty przyjaciela. Nawet nie wiedział jak.
— Nie wiem o co ci chodzi — przyznał Takao, zerkając na śmiejącą się dziewczynę. — Ona jest naprawdę w porządku.
— Spróbuj z nią mieszkać dłużej niż dwa dni — mruknął Midorima, odrywając kawałek bułki i wrzucając do sobie do ust. Przełknął kęs i zmierzył bordowowłosą nienawistnym spojrzeniem. Jak tylko ojciec pozwoli mu wrócić do domu, wreszcie będzie się mógł od niej uwolnić.
— Mógłbyś chociaż dać jej szansę — mruknął Takao, opierając brodę na dłoni. — Przynajmniej jest ładna.
Midorima prychnął lekceważąco i podniósł się z miejsca.
— Shin-chan — powiedział Takao. — Ej no zaczekaj!
***
Midorima zamknął książkę i przetarł zmęczone oczy. Zerknął na zegarek i westchnął. Dochodziła dwudziesta trzecia. Makishima nadal nie raczyła wrócić do mieszkania. Właściwie nie była w nim od rana. Chłopak podniósł się z miejsca i chwycił kubek po herbacie, stojący na stoliku kawowym. Od razu umył go w zlewie kuchennym i odstawił na suszarkę obok. Zmarszczył brwi, patrząc na drzwi wejściowe, jakby lada moment miały otworzyć się, ukazując brunetkę. Jednak tak się nie stało i po kilku sekundach Midorima ruszył do pokoju z zamiarem położenia się spać. Nie będzie przecież na nią czekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top