<1>
— Jiseo Makishima — uśmiechnęła się lekko, podając mu rękę. Chłopak obrzucił ją szybkim spojrzeniem i z westchnieniem poprawił okulary. Szesnastolatka, na oko metr siedemdziesiąt, miała sięgające łopatek proste, czarne włosy z pomalowanymi na bordowy końcówkami, ciemne, niemal czarne oczy i jasną cerę. W prawym uchu miała dwa kolczyki. Ubrana była w czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru obcisłe jeansy.
Dziewczyna strzeliła balonem z gumy do żucia i weszła do mieszkania, ostentacyjnie wymijając nastolatka. Zagwizdała cicho, rozglądając się po salonie, po czym ruszyła w stronę kuchni.
Mieszkanie było bardzo nowoczesne, urządzone w bieli i czerni z akcentami granatu. Kuchnia była mała, jednak na tyle dobrze zaprojektowana, by pomieścić wszystkie potrzebne urządzenia, między innymi zmywarkę, piekarnik, lodówkę z podwójnymi drzwiami, a także ekspres do kawy i mikrofalówkę. Dziewczyna zajrzała do wszystkich szafek, po czym delikatnie dotknęła palcem jednego z listków mięty, rosnącej w doniczce na parapecie w kuchni. Wyszczerzyła zęby i ruszyła w stronę łazienki. Pomieszczenie było urządzone w tych samych kolorach co reszta mieszkania. Wanna, kabina prysznicowa, umywalka i spory blat, a także kilka szafek i pralka z wbudowaną suszarką.
— Czy ja na pewno dobrze trafiłam? — zapytała, marszcząc brwi. — Takie mieszkanie za takie pieniądze?
— Mamy trochę taniej niż normalnie — przyznał chłopak, uważnie śledząc ruchy dziewczyny, jakby zaraz miała coś zwinąć i uciec z budynku. — Mój ojciec jest właścicielem.
— I musisz płacić? — zdziwiła się.
— Nie będę ci tego tłumaczyć — mruknął. Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami i przeszła do pokoju. Weszła do środka i rzuciła torbę na łóżko.
— Ładnie tu — mruknęła do siebie, rozglądając się po sypialni. W kącie stało pojedyncze łóżko z narzutą w kolorze pudrowego różu, biurko z lampką w jasnych kolorach, szafa i komoda w tym samym stylu oraz stojące lustro z wieszakiem z tyłu.
— Mieszkam za drzwiami naprzeciwko — powiedział chłopak. — Pierwsza zasada w tym domu, nie wchodzimy do swoich pokoi.
Dziewczyna zerknęła na stojącego na dywanie chłopak i uśmiechnęła się.
— Właśnie złamałeś tę zasadę — zauważyła. Chłopak spojrzał na swoje białe skarpetki i cofnął się o dwa kroki, aż za próg. Uniósł pytająco brew, na co dziewczyna zareagowała szerokim uśmiechem.
— Łazienka jest twoja od godziny dwudziestej — powiedział. Brunetka machnęła ręką, przeglądając się w lustrze.
— To i tak bez znaczenia — odparła. — Ale spokojnie, nie zajmę ci jej. Coś jeszcze?
— Słucham klasyki na stereo w salonie — mruknął.
— Ja wolę słuchawki — wzruszyła ramionami..
— Nie gotuję — ciągnął chłopak.
— Ja też nie.
— W takim razie nie ruszaj mojego jedzenia.
— I vice versa.
Midorima zmierzył ją zirytowanym spojrzeniem.
— Dwie pierwsze półki od góry w lodówce są moje — mruknął.
— Stoi — powiedziała, rozsuwając zamek torby. — Palisz? — zapytała.
— Co? Nie — mruknął.
— Świetnie — uśmiechnęła się. — W takim razie możemy się dogadać. A teraz muszę cię wyprosić — powiedziała, machając mu dłonią jak na pożegnanie. Chłopak jęknął w duchu i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Miał złe przeczucia co do tej dziewczyny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top