Rozdział 1

Gang Węża dzięki mnie zyskał miano najsilniejszego i najbardziej wpływowego gangu na kontynencie. Zaczęłam rządzić nim chłopaki zdążyli się połapać do czego dążę, a później... cóż, nikomu nie przeszkadzało, że jakaś małolata rządzi najpotężniejszym gangiem w Stanach. Zwłaszcza, że rządziłam mądrze, a chłopaki mnie lubili. Na początku co prawda robiłam za maskotkę gangu, ale szybko się przekonali, że mogę się do czegoś przydać. I że potrafię porządnie przywalić, jeśli ktoś mnie wkurza.
-Hej, Nicole!-usłyszałam z magazynu, kiedy czytałam jakiś wciągający kryminał.
Westchnęłam krótko, odłożyłam książkę i poszłam w stronę głosu.
-Oby to było coś istotnego-powiedziałam, wchodząc do głównej części naszej nory i zamarłam.
Zobaczyłam te obrzydliwe tatuaże.
-Pewnie nie wiesz kto to, ale...
-Doskonale wiem, kim on jest, Mark-przerwałam mu zimno, a gangster, którego nazwiska nie znałam gwałtownie uniósł głowę.
Powoli do niego podeszłam. Nie widział mnie, kiedy ich mordował, więc nie miał pojęcia o co mi chodzi.
-Cześć-uśmiechnęłam się jadowicie.-Biedaku, co oni ci zrobili?-uniosłam brwi.
-K-kim jesteś?-zająknął się.
Przypomniało mi się jak szczerzył się, strzelając do moich rodziców, ale zachowałam spokój.
-Nicole, a ty?
-Jack.
-Nazwisko. Nie jesteśmy znajomymi.
-To samo tyczy się ciebie, nie?-odważył się debil.
Kopnęłam go w brzuch aż się skulił i upadł na podłogę z jękiem. Chłopaki podnieśli go szarpnięciem za ramiona.
-W porządku, twoje nazwisko nie jest mi do niczego potrzebne. Kojarzysz małżeństwo White'ów?-zapytałam beznamiętnie, chociaż krew we mnie wrzała.
Chciałam go zabić. W tamtej chwili i w tamtym miejscu. Ale nie... To byłoby zbyt łagodne.
-Co?
-To było chyba proste pytanie.
Moi kumple spojrzeli na mnie pytająco. Nie ogarniali o co chodzi, pomijając, że pierwszy raz widzieli u mnie taką furię, która niewątpliwie była widoczna w moim spojrzeniu.
-Co jest, Niki?
-Sukinsyn zabił moich rodziców-spojrzałam na niego ostro, kiedy otworzył usta.-Widziałam to, więc nawet nie waż się wypierać, gnoju.
-Zabiłem wielu ludzi, dlaczego miałbym pamiętać ich?
-Hardość się tu nie sprawdza.
-Wal się, gówniaro-prychnął.
Wyciągnęłam pistolet i zanim zdążył jakkolwiek zareagować przywaliłam mu kolbą broni po twarzy. Szarpnął się.
-Zapłacisz mi za to-warknął.
-Nie sądzę.
-Em... Nicole?-zawsze miałam wrażenie, że trochę się mnie boi.
-Co jest, David?
-Jego ludzie są pod naszą kontrolą. Dzisiaj...
-Nie obchodzi mnie, co działo się dzisiaj-przerwałam mu.-Będą posłuszni?
-Na pewno-Mark skinął spokojnie głową.-W życiu nie widziałem takich tchórzy.
Groźny pan gangster prychnął ostentacyjnie. Tym razem dostał w pysk od Marka. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
-Michael, czy ty to nagrywasz?-uniosłam brwi, odwracając się w stronę szatyna.
-Pomyślałem, że będziesz chciała mieć pamiątkę. Zresztą zawsze można wrzucić to na youtube i zakpić z psiarni.
-Michael-mistrz reklamy, co?
Zaśmiał się, ciągle nagrywając.
-Jakie to uczucie być na przegranej pozycji, kiedy wie się, że to już koniec?
-No, dalej, zabij mnie, na co czekasz?
-Naprawdę się łudzisz, że po prostu cię zastrzelę?-uśmiechnęłam się uroczo.
Minka zrzedła.
-Naprawdę myślałeś, że skończy się na jednym strzale... Wiesz, zawsze możesz błagać o litość-zakpiłam.
Był blady jak śmierć. Wiedział o czym mówię. Nawet taki idiota jak on by się domyślił.
-Proszę...
-O co?
Nie wykrztusił z siebie już ani jednego słowa, widząc po mojej minie, że na litość nie ma co liczyć.
-No, o co mnie prosisz? Jesteś takim groźnym gangsterem i wysłowić się nie potrafisz? Pomogę ci-strzeliłam mu w ramię.
Zawył i szarpnął się kilka razy, ale na niewiele się to zdało.
-Bezwzględność, ale nie sadyzm, tak, Niki?-Luke do tej pory obserwował wszystko z boku, ale teraz nie mógł powstrzymać się od złośliwości.
-Och, przymknij się-przewróciłam oczami.-To jest zemsta, to nie to samo.
-Masz satysfakcję ze sprawiania mu bólu.
-To też, ale chodzi o zemstę. Nie czepiaj się.
-To się nazywa ,,hipokryzja a'la Nicole".
-Odwal się-na totalnym luzie przestrzeliłam klęczącemu gangsterowi łeb, a on upadł do przodu.-Sprzątnijcie to, co?-zerknęłam jeszcze na powiększającą się plamę krwi i ruszyłam do swojego ,,pokoju", kiedy biała sowa wleciała do magazynu.
Sowa? Upuściła przed moimi stopami zwinięty kawałek pergaminu i wyleciała.
-Nadal nagrywasz?-mruknęłam, patrząc na list, po czym usłyszałam charakterystyczne piknięcie.
-Już nie.
-Podłóż jakiś śmieszny dubbing i wrzuć na youtube'a-podniosłam list i uniosłam brwi.
Zerknęłam na ciało. To ścierwo zasługiwało na więcej. No dobra, Niki, nie myśl o nim, nie jest wart twojej uwagi. Zwłaszcza jako trup. Rozerwałam kopertę z moim imieniem, nazwiskiem i adresem magazynu. Przeczytałam. Dwa razy.
-Hogwart? Któryś z was słyszał o tym miejscu czy ktoś robi sobie ze mnie jaja?
-To nie ściema. Ale to by oznaczało... Jesteś czarownicą, Niki-Mark był pod wrażeniem, a ja nie ogarniałam o co chodzi.
-O czym ty gadasz?
Nasi kumple patrzyli na niego jak na myślącego inaczej.
-Chłopaki, dwie dekady temu poznałem pewnego czarodzieja... Opowiedział mi o Hogwarcie. W skrócie. Wkręciłem go do gangu, ale Hogwart to szkoła z internatem.
-Dobra?
-Podobno najlepsza. Nie marnuj szansy, Nicole.
-Dacie sobie beze mnie radę?
-Ten gang funkcjonował bez ciebie wiele lat.
-I nie był wiele wart.
-Idź się spakować.
Czy naprawdę mam porzucić mój dom dla jakiegoś miejsca, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam? I to dla szkoły? Chociaż... magia może mi się przydać. Będziemy najpotężniejszym gangiem świata.
-Wiesz coś więcej?
-Niewiele.
Dwie sowy przyleciały z książkami i jakimś patykiem. Różdżka? Czy ja jestem w jakimś badziewnym filmie fantasy?
-Mhm. Nic nie wiem o tym miejscu-podniosłam patyk.-Dostałam to coś i...-machnęłam nim mocno, a jedna ze ścian pękła, a ja podskoczyłam zaskoczona.-O cholera!
-Nie machaj tym czymś-wycedził Mark, bojąc się, że sam oberwie.
Jedynymi ludźmi, którym pozwalałam na takie teksty byli moi kumple z gangu. Próby ogarnięcia mnie przez nauczycieli zawsze kończyły się fiaskiem. Specjalnie grzeczna to ja nigdy nie byłam.
Schowałam różdżkę.
-Okay, tego nie było. Dobra, idę się pakować-poszłam szybko do siebie, słysząc kilka cichych parsknięć śmiechem.
Typowy dzień z życia typowej dziewczyny-mruknęłam ironicznie w myślach.-Najpierw morderstwo, później pakowanie do szkoły. Standard.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top