Rozdział 2

*Mal*
Obudziłam się w klatce.
Obok mnie leżała Loonie.
-Wszystko dobrze?-spytałam.
-Tak-odpowiedziała Loonie.
Nagle zobaczyłam swoją matkę.
-Mama!?!?!?
-Nie poznajesz własnej matki?-spytała.
-Gdzie jesteśmy?-spytałam.
-Na wyspie kochanie-powiedziała.
Strzeliła z berła w Loonie.
Była cała we krwi.
-Już nie długo, to samo stanie się z tobą i Evie-powiedziała Diabolina.
-Nie masz prawa tego zrobić!!!-krzyknęłam do mamy.
-A właśnie, że mam prawo-powiedziała i wyszła.
*W Auradonie*
*Evie*
Dwie minuty temu wyszłam z pokoju chłopaków.
Chodzę po Auradonie i nagle zostałam porwana.
*Po przebudzeniu się*
*Evie*
Obudziłam się na wyspie w jakimś domu.
Byłam zamknięta w klatce.
Obok mnie leżały Mal i Loonie.
-Cześć Dziewczyny-powiedziałam.
-Cześć Evie-powiedziała Mal.
-Witajcie dziewczynki-powiedziała Diabolina.
Trafiła Mal w brzuch.
Straciła przytomność.
-Ciebie Evie jeszcze zostawię-powiedziała Diabolina.
Oparłam się o ścianę i myślałam o chłopakach.
*W Auradonie*
*Carlos*
Evie bardzo długo nie wraca. Zacząłem się martwić.
Poczekam jeszcze tydzień.
Jak nie wróci za tydzień, to dopiero powiem o tym chłopakom.
Poszłem do pokoju położyć się spać.
*Tydzień później*
*Carlos*
Tak jak mówiłem.
Dzisiaj idę powiedzieć o zaginięciu dziewczyn chłopakom.
Na szczęście uwierzyli mi.
Sprawdziliśmy wszystkie miejsca w Auradonie więc doszliśmy do wniosku, że dziewczyny są na wyspie.
Wspólnie pojechaliśmy na wyspę odnaleźć dziewczyny.
*Podczas drogi na wyspę*
*Carlos*
Myślę o Evie.
Co się z nią może dziać?
Wolę jednak tego nie wiedzieć.
*Evie*
Myślę o Carlosie.
Bardzo bym chciała być przy nim.
Nagle Diabolina przyszła ze znanymi mi osobami.
-Jane, Doug!!!???-krzyknęłam.
-Dokładnie-powiedziała Jane.
Doug próbował mnie trafić nożem w serce ale ktoś mu przeszkodził.
Zobaczyłam znak węża.
-Jay?-spytałam.
-Tak, to ja-powiedział.
Zobaczyłam, że klatka była zniszczona przez Starego.
Wzięłam psiaka na ręce.
-Carlos na ciebie już czeka-powiedział Jay.
Wyszłam z domu i zobaczyłam Carlosa przy samochodzie.
Postawiłam Starego na ziemi i pobiegłam do Carlosa i go przytuliłam.
Odwzajemnił uścisk.
Lecz szczęście nie trwało długo, ponieważ Jane zabrała mnie spowrotem do domu.
-Evie!!!-krzyknął Jay.
-Uciekajcie!!!-krzyknęłam i wsiedli do samochodu i odjechali.
*Carlos*
-Byliśmy tak blisko-powiedziałem do Jay'a.
-No byliśmy-odpowiedział.
Jak wróciliśmy do Auradonu, to był wieczór.
Poszłem do pokoju i położyłem się spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top