TRUSKAWKI | Nohara Rin


Soczyste, nagrzane promieniami słońca truskawki zaczynają gnić. Kakashi przygląda się, jak szary kożuch pleśni powoli rozlewa się na owoce. Pożera je kęs po kęsie. Ten proces nie pozwala mu zapomnieć o własnych grzechach. O jego wewnętrznej zgniliźnie, która zajęła już umysł i całe ciało. Nie pozwala mu spać, wypełniając jego noce koszmarami. Wpatruje się w ciemne plamy wżarte w rozgrzaną latem czerwień i szuka ukojenia. Zastanawia się, czy garść truskawek jest cięższa od ludzkiego serca. Nie ma odwagi tego sprawdzić, chociaż jego dłoń do dziś pamięta, ile ważyło serce Rin.

Nie potrafi obmyć się z pleśni.

Nie potrafi obmyć się z winy.


Lato skrada się w zakamarkach dnia, oblewając skórę perłami potu. Kakashi wyczuwa je w ciepłych podmuchach wiatru i długich, dusznych wieczorach. Wojna nie ustępuje i trwa, nie zważając na porę roku. Trawa błyszczy czerwienią, rzeki płoną łzami.

Powinni leżeć na nagrzanej słońcem trawie. Powinni chłodzić się w lodowatych rzekach. Zamiast tego walczą w imię Woli Ognia.

Jest zmęczony, obolały i niewyspany. Rana na prawym ramieniu nie przestaje krwawić. Oko przyjaciela ciąży, jakby chciało pociągnąć go na dno piekieł.

— To była trudna misja. Obito byłby z nas dumny.

Rin mówi słodkim, lekko speszonym głosem, ale nie patrzy na niego, jakby bała się spojrzeć w puste, czarne jak noc spojrzenie. Stara się nie myśleć o tym, że bardzo tęskni i jak bardzo jest zrozpaczona. Jej dłonie manipulują czakrą, lecząc rany Kakashiego. Jego skóra delikatnie mrowi pod wpływem medycznego jutsu. Lewe oko piecze i swędzi, gdy Rin wypowiada imię przyjaciela. Ma ochotę je wydrapać.

Chłopak nie odpowiada. Nie ma w sobie odpowiednich słów. Wie, że cokolwiek powie, będzie — tak, jak on — pozbawione wnętrzności. Hatake spogląda przed siebie, odwracając wzrok od jej zabrudzonych kurzem walki policzków. Niezależnie od tego, w którą stronę spojrzy, widzi przygnębiające ślady wojny.

— Wiesz, Kakashi... myślę, że ja też byłaby w stanie to zrobić. Oddać życie za przyjaciół, za wioskę — mówi cicho.

Też? Skryta pod maską twarz Kakashiego wykrzywia się w bolesnym zdziwieniu. Ciężar jej słów potęguje ból czerwonego jak krew oka.

— Nie pozwoliłbym ci na to — odpowiada, a słowa są tak ciche, że nie jest pewny, czy stoczyły się z jego języka. Może lepiej, gdyby pozostały tylko niewypowiedzianą myślą. Rin układa popękane usta w uśmiech. Nie odpowiada mu.

— Tęsknię za truskawkami — mówi tylko.


Kakashi lubi patrzeć na truskawki, bo przypominają mu słodką, dobrą Rin. Nigdy ich nie zjada, patrzy za to jak gniją, bo wie, że on sam nie ma już więcej wnętrzności, które mogłyby się rozłożyć z żalu.

Gwałtownym ruchem chwyta koszyk pełen gnijących owoców i wyrzuca je do kosza. Słodko-kwaśny zapach rozkładu koi jego nerwy. W uszach słyszy Pieśń Tysiąca Ptaków. Pod powiekami widzi mgłę.


Hatake Kakashi – zabójca przyjaciół.



*truskawki to ulubione jedzenie Rin

*Pieśń tysiąca ptaków – tak mniej więcej tłumaczy się chidori na język polski


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top