Kiedy spotykacie się pierwszy raz od dłuższego czasu
Uzumaki Naruto
Czwartkowy wieczór zapowiadał się nadzwyczajnie. Młodsza Yamanaka organizowała imprezę dla wszystkich znajomych. Nic dziwnego, bo początek dłuższego weekendu z okazji święta lata zbliżał się wielkimi krokami.
Ciepłe powietrze wręcz nakazywało spędzanie czasu z przyjaciółmi. Większość nastolatków korzystało z warunków pogodowych, lecz bywały istoty takie jak Hinata, która jako domatorka wolała spędzić czas w przytulnym pokoju z dobrą książką w przeciwieństwie do jej brązowowłosego towarzysza misji, który potrafił wykorzystać każdą sytuację, aby zabalować z kolegami.
Jednak dzisiejszego wieczoru było trochę inaczej. Wszyscy mieszkańcy wioski zajęli się przygotowaniami dekoracji oraz stanowisk z przeróżnymi atrakcjami. Oprócz tego wydawać by się mogło, że w osadzie panuje względny spokój.
Nagle z oddali zaczęły dochodzić wesołe okrzyki. Głosy rozmówców wydawały Ci się dziwnie znajome, więc postanowiłaś sprawdzić, kto generuje taki hałas. Zaciekawiona odgłosami szukałaś ich źródła. Przemierzałaś piaszczyste uliczki Konohy spokojnym krokiem.
Kiedy wyszłaś zza zakrętu, nie mogłaś uwierzyć własnym oczom. Twój dawny przyjaciel właśnie zeskakiwał w wysokiego słupa, a następnie witał się z Waszymi wspólnymi znajomymi.
- Witaj z powrotem w wiosce, Naruto - postanowiłaś odezwać się po kilku minutach obserwowania sytuacji w ciszy. Niebieskooki obrócił się w Twoją stronę. Gdy tylko Cię zobaczył, założył ręce na kark i uśmiechnął się głupkowato.
Następnie podszedł do Ciebie i objął ciasno. Lekko zaskoczona oddałaś uścisk dopiero moment później. Tuliliście się, dopóki nie przerwało Wam marudzenie Sakury, która stała obok.
Uchiha Sasuke
Kolejny długi korytarz. Wolne od wszelkich ozdób ściany ciągnęły się w nieskończoność i zbliżały do siebie, kiedy przyspieszałaś kroku. Piaszczysta, spowita półmrokiem sieć przejść jedynie od czasu do czasu zapełniała się trzepotem motylich skrzydeł.
Tym razem jednak nie tylko ćmy dawały o sobie znać. Od wyjścia ze swojej kwatery nie opuszczało Cię poczucie śledzenia. W dodatku odnosiłaś wrażenie, że co jakiś czas słyszałaś kroki i szepty.
Chciałaś jak najszybciej znaleźć się na otwartej przestrzeni. Mimo Twoich nieprzeciętnych umiejętności walka w ciasnych korytarzach nie wydawała Ci się najlepszym rozwiązaniem. Na Twoje nieszczęście wyjście z tuneli nie znajdowało się blisko. Zamyśliłaś się, wpadając na kogoś. Serce stanęło Ci na moment, gdy zdałaś sobie sprawę, że mógłby być to potencjalny oprawca.
- Znowu na mnie wpadasz? - spytał niewzruszony Uchiha, nie oczekując odpowiedzi. Lecz Ty znałaś go lepiej niż inni i mogłabyś przysiąc, że to spotkanie lekko go rozbawiło. Po miesiącach znajomości potrafiłaś czytać z ruchów jego ciała. Nie potrzebowałaś patrzeć na jego twarz, by rozszyfrować skrywane przez lata emocje.
- Ciebie też dobrze widzieć całego - odparłaś, wiedząc, że skoro znowu go tu widzisz, dniami będziesz musiała słuchać bezcelowych planów o zabiciu Itachiego.
Sasuke jednak zrobił coś niespodziewanego i nieprzewidywalnego nawet dla Ciebie. Złapał Cię za nadgarstek i pociągnął za sobą w stronę wyjścia. Nie zatrzymując się, odwrócił głowę i przyłożył palec do swoich ust. Nie zareagowałaś, będąc zbyt zdezorientowaną, aby jakkolwiek odpowiedzieć.
Hatake Kakashi
Chodziłaś spokojnie ulicami zrujnowanego miasteczka. Roiło się tam od bezdomnych zwierząt, ludzie nie zwracali na nikogo uwagi. Niektórzy tylko odwracali wzrok od ziemi, nie chcąc patrzeć na wszechobecny gruz i szkarłatną ciecz.
Weszłaś w ciemniejszą uliczkę. Było już po pierwszej. Księżyc odbijał się od kawałków stłuczone szkła, a stukot butów z każdym kolejnym krokiem zagłuszał panującą tu ciszę coraz bardziej. Lecz coś Cię zaniepokoiło. Dziecko. O tej godzinie? Spojrzałaś przed siebie. W Twoją stronę szedł chłopiec w podartych, brudnych ubraniach. Wpatrywał się beznamiętnie w chodnik, lecz jasna poświata odbijała ślad mokrych strużek na policzkach.
Kiedy ciemnowłosy chłopiec miał przejść obok Ciebie, niespodziewanie zachwiał się niebezpiecznie. Błyskawicznie odwróciłaś się i zdążyłaś podłożyć mu rękę pod plecy, zanim upadł i uderzył głową o ziemię.
- Wyciągnę cię z tego... - oznajmiłaś, czując, jak łzy napływają Ci do oczu. Oparłaś chłopca o resztę cegieł, które kiedyś były częścią jednego z mieszkalnych budynków. Z plecaka wyjęłaś leczniczą maść i posmarowałaś nią liczne rany na ciele dziecka. Syknęło, kiedy substancja zetknęła się z jego półzaschniętą krwią.
Następnie urwałaś kawałek swojego rękawa i owinęłaś nim lewą nogę ciemnowłosego. Do głębokiego urazu prawdopodobnie wdarło się zakażenie, bo rozcięcie otoczyła żółtozielona ropa.
***
Kilkanaście kilometrów od Konohy odniosłaś wrażenie, że Twoje ręce nie istnieją. Mimo codziennych treningów, nie byłaś przygotowana na noszenie takiego ciężaru z kraju do kraju. Cieszyłaś się jednak, że po drodze nie spotkałaś żadnego nukenina.
- Pomóc? - na dźwięk znajomego głosu, Twoje serce lekko przyspieszyło. Spojrzałaś ze słabym uśmiechem na szarowłosego mężczyznę. Wyciągnął ramiona przed siebie, a Ty z ulgą oddałaś mu śpiące dziecko. Posłałaś mu pełne wdzięczności spojrzenie i ledwo idąc, zmierzałaś w kierunku wioski. W tamtym momencie czarnooki przyjaciel okazał się prawdziwym zbawieniem...
Nara Shikamaru
Z Shikamaru przygotowywaliście się do egzaminu na jōnina. Każde z Was utonęło w morzu treningów z własną drużyną i przyswajania wiedzy teoretycznej. Kilka razy minęliście się na ulicy, lecz pogrążeni w lekturze podręczników z pożółkłymi stronami, nie zauważyliście się ani razu.
Aż po kilku tygodniach, nadszedł dzień, w którym każdy shinobi dostał szansę na pokazanie się z jak najlepszej strony.
Miałaś wrażenie, że Twój żołądek nie istnieje. Starałaś się stać prosto, jednak zdenerwowanie brało górę i co chwilę drżałaś lekko. Ze stresu rozglądałaś się dookoła. W pewnym momencie w tłumie dostrzegłaś znajomą sylwetkę.
Zaczęłaś przeciskać się między nieznajomymi ninja, chcąc choć chwilę porozmawiać z przyjacielem. Byłaś pewna, że pomogłoby Ci to odstresować się chociaż w małym stopniu.
Kiedy stanęłaś obok Nary, stuknęłaś go lekko palcem w ramię. Chłopak odwrócił się w Twoją stronę, a gdy tylko Cię zobaczył, uśmiechnął się szeroko i przywitał. Przez kilkanaście następnych minut opowiadaliście sobie o ostatnich dniach i wymienialiście się wiadomościami potrzebnymi do egzaminu.
Nagle otworzono wielkie drzwi do sali. Shinobi z różnych wiosek przepychając się, wchodzili masowo do środka. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce.
- Powodzenia, jestem pewna, że zdasz - oznajmiłaś z uśmiechem.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca - chłopak mrugnął w Twoją stronę i skierował się w stronę sali. Odetchnęłaś głęboko i również weszłaś do budynku.
Hyūga Neji
Pomieszczenie było doprawdy jasne w porównaniu z gęstym lasem, w którym spędził ostatnie dni. Przez białe ściany przebiegała jedynie równa błękitna linia. Nad każdym łóżkiem wisiały dwie półki przypominające szafkę. Okna do połowy zasłoniono, więc na mały kwadratowy stolik padało tylko kilka promieni letniego słońca.
Obok zajętego miejsca stał metalowy wózek ze szklanką wody i parę kolorowych fiolek. Miał wrażenie, że leżało tam również opakowanie tabletek. Przy łóżku znajdowało się drewniane krzesło, na którym siedziała młoda [kolor]włosa dziewczyna. Na jej kolanach leżał mięciutki koc zwisający na podłogę. Najwyraźniej spała, bo głowę oparła na ramieniu, a jej klatka piersiowa ruszała się łagodnie i miarowo.
Perłowooki niepewnie stawiał kroki wgłąb pomieszczenia. Podniósł lekki materiał i okrył Cię nim szczelnie. Jego serce stanęło na moment, kiedy podniosłaś rękę i przeciągnęłaś się.
- Neji? - spytałaś spod wpółprzymkniętych powiek. Kiedy całkowicie otworzyłaś oczy, Twój wzrok od razu powędrował na nieprzytomną matkę. Lekarze upierali się, że to tylko zasłabnięcie, lecz nie potrafiłaś w to uwierzyć. W końcu gdyby nie stało się nic więcej, kobieta na pewno byłaby w stanie już normalnie funkcjonować.
- Wybacz, nie chciałem Cię obudzić. Nie widziałem Cię przez dłuższy czas, a chciałem się z Tobą zobaczyć. Nie mogłem Cię nigdzie znaleźć. Spotkałem dziś Sakurę. Powiedziała mi, że chyba widziała Cię w szpitalu... - chłopak urwał w tym momencie, wahając się, czy na pewno mówić o swoich wątpliwościach. Opamiętał się jednak i przybierając kamienną twarz, zakończył rozmowę. - W każdym razie przybyłem najszybciej, jak mogłem.
Zmarszczyłaś lekko brwi, nie chcąc wierzyć przyjacielowi. Ostatnio każdy w Twoim otoczeniu coś ukrywał i nie podobało Ci się to. Postanowiłaś, że gdy tylko stan matki się poprawi, rozwiążesz te zagadki za wszelką cenę.
Namikaze Minato
Widok dobrze znanych ulic, zachodzące słońce, które przyjemnie ogrzewało odsłoniętą skórę, bezchmurne niebo i radośni mieszkańcy na każdym kroku. Brakowało Ci tego podczas misji w Amegakure.
Gdy tylko weszłaś przez główną bramę do Konohy, poczułaś, jak wiatr przeplata się między kosmykami Twoich włosów.
Szłaś dalej, a do Twoich uszu docierała głośna muzyka wydobywająca się z wnętrza jednego z kolorowych namiotów. Przypomniałaś sobie, że od jutra będzie odbywał się festiwal lata. Przez myśl przemknęło Ci, że może udałoby Ci się wyciągnąć na niego Minato, jeśli przebywał aktualnie w wiosce.
Skierowałaś się w stronę chowającej się nad głowami Hokage gwiazdy. Zatrzymałaś się na moment przed wejściem do budynku głowy Liścia, chcąc pohamować zbierające się w Tobie szczęście. Z powrotu do osady cieszyłaś się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i nie miałaś pojęcia, dlaczego tak się dzieje.
Zapukałaś energicznie w drewniane, żłobione drzwi.
- Wejść - owy głos wydawał Ci się dziwnie znajomy.
- Minato?! - nie wiedziałaś, jak masz się zachować. Nie wierzyłaś własnym oczom. Przez pierwszych kilka sekund nie mogłaś przyswoić obecnej sytuacji.
- Dobrze Cię widzieć, [Imię] - blondyn zamknął oczy i uśmiechnął się. Nie pokazywał tego w pełni. Jego praca zobowiązywała do zachowywania stoickiej postawy. W środku jednak bardzo cieszył się, że nic Ci się nie stało. W Twoim towarzystwie był sobą i pozwalał sobie na więcej, niż mógł jako Hokage. Brakowało mu Twojego lekkiego roztrzepania i odrobiny szaleństwa.
Sabaku no Gaara
Z Gaarą nie widziałaś się już kilkanaście dni, co zaczęło Cię powoli przytłaczać. Był jedyną osobą, której mogłaś się zwierzyć, a przez natłok obowiązków Kazekage, nie miałaś do kogo się odezwać.
Mogłoby się wydawać, że Twoje życie nie jest monotonne, lecz codzienne wypełnienie dokumentów, plotki z sekretarką, rzadkie chodzenie na misje przeczyły temu stwierdzeniu. Niby się przyzwyczaiłaś, ale raz na jakiś czas dopadała Cię melancholia i poczucie tęsknoty.
Ten dzień nie różnił się wiele od ostatnich. Siedziałaś na krześle z głową zwróconą w stronę okna. Przyglądałaś się pustynnym skowronkom, które niedawno stworzyły gniazdo na dachu jednego z pobliskich budynków. Po skończeniu obowiązków miałaś zamiar wysypać obok konstrukcji garść ziarenek dla nowej, ptasiej rodziny. W końcu byłaś shinobi, więc dostanie się na dach nie stanowiło dla Ciebie żadnego problemu.
- Czasami chciałabym zmienić się w zwierzę - oznajmiłaś zmęczona nicnierobieniem.
- Ja również... Jak myślisz, jakie pasowałoby do mnie najbardziej? - słysząc znajomy głos, wstałaś niemal natychmiast. W Twoich oczach pojawiły się malutkie łezki szczęścia, lecz przegoniłaś je kilkoma szybszymi mrugnięciami.
Staliście uśmiechnięci na przeciw siebie, jednak żadne z Was nie odważyło się ruszyć. Czerwonowłosy miał wielką ochotę przytulić Cię i nie puszczać przez następne kilka godzin, ale bał się, że gdy tylko Cię dotknie, uznasz go za dziwnego i odrzucisz.
Nie wiedział tylko, że druga strona chciała tego samego i dopadły ją podobne obawy...
Uchiha Itachi
W deszczowe, szare dni rozmyślałaś nad tym, co by się stało, gdybyś tak nagle ulotniła się jak zapach świeżo ściętych kwiatów, które niegdyś zbierałaś, natarczywie próbując upleść z nich kolorowy wianek.
Ile ludzi zapłakałoby na wieść o Twojej śmierci? Ile uroniłoby łzy na wieść o zniknięciu, a ile wspomniałoby Cię ze smutnym uśmiechem za kilkadziesiąt lat? Kto z nich znał Cię naprawdę?
Dobrze znałaś odpowiedź, lecz unikałaś myślenia o członku tego klanu. Jego postać rozmyła się dawno. Stała się dziecięcym wspomnieniem. Szczęśliwym wspomnieniem...
Niespodziewanie dostrzegłaś coś czerwonego w krzakach. Stanęłaś gwałtownie. Twoje oczy zatrzymały się na sylwetce z pewną dozą przerażenia.
Skarciłaś siebie w duchu za nieuwagę. Nieznajomy pewnie śledził Cię od przekroczenia granic Liścia. Twoja dłoń powędrowała do kabury z bronią. Chwyciłaś mocno za metalowe gwiazdki.
Przeciwnik postanowił się ujawnić. Bez atakowania, bez broni w ręku, bez żadnego towarzysza. Ninja po prostu wyszedł z zielonej gęstwiny i stanął kilka metrów od Ciebie. Kiedy spojrzałaś na jego twarz, przez chwilę nie mogłaś uwierzyć w to, co zobaczyłaś.
- Sporo lat minęło... - oznajmiłaś spokojnie po chwili, lecz odnosiłaś wrażenie, że Twoje serce galopuje jak stado koni po bezludnych stepach. Ręce drżały Ci mimowolnie, widząc dawnego przyjaciela. Miałaś nadzieję, że pod luźnymi ubraniami, nie był w stanie dostrzec niekontrolowanych ciarków.
- Sporo - Itachi odpowiedział zgodnie. Poluzowałaś lekko uścisk na ostrzu i otworzyłaś usta z zamiarem spytania o coś, lecz nie zdążyłaś dokończyć.
Przed twardym uderzeniem w ziemię uchroniła Cię jedynie umięśniona ręką mężczyzny z aktywowanym kekkei genkai swojego klanu...
Uchiha Obito
Omiotłaś wzrokiem mieszkanie. Na meblach leżała niemała warstwa kurzu, w niektórych kątach wisiały pajęczyny, a okna z pewnością nie dawały tyle światła ile powinny. Westchnęłaś ciężko, wiedząc, że to nie będzie łatwy dzień.
Przez natłok obowiązków związanych z życiem shinobi, nie miałaś czasu na zajmowanie się innymi rzeczami. Godząc się na zostanie ninja, oświadczyłaś, iż misje i dobro innych stanie się dla Ciebie priorytetem, lecz tamtego ranka miałaś ochotę rzucić to wszystko i przez tydzień leżeć na łóżku, nic nie robiąc.
Zrezygnowana zebrałaś wszystkie środki czystości, jakie posiadałaś i rozłożyłaś na podłodze. Mieszkanie było w opłakanym stanie i samo patrzenie na nie, wyobrażając sobie godziny sprzątania, zmęczyłoby każdego. Na początku zajęłaś się meblami. Kaszlnęłaś, kiedy kurz ze stołu trafił do Twoich dróg oddechowych. Następnie zaczęłaś wycierać okna.
Odskoczyłaś od drzwi, gdy za nimi pojawił się mężczyzna w pomarańczowej masce. Wyglądał na przerażonego. Uderzał w szybę, chcąc dostać się do środka. Chwilę wahałaś się, czy go wpuścić, lecz ostatecznie przekręciłaś drobny klucz w zamku. Przedtem na wszelki wypadek wzięłaś do ręki płyn z dużą zawartością trujących substancji, gdyby nieznajomy okazał się niebezpieczny.
- Tobi dziękuje Pani! Pani uratowała Tobiego przed złapaniem! - zamaskowany jegomość rzucił się na Ciebie, ciasno obejmnując ramionami. - Jak Tobi może się odwdzięczyć?
Przyjrzałaś się chłopakowi. Przez ciemny, długi płaszcz nie mogłaś dostrzec jego postury. Doskonale kryła również jego sylwetkę, co uniemożliwiało Ci zidentyfikowanie nieznajomego. We wzorzystej masce widniał tylko jeden otwór. Czyżby nie widział na jedno oko...?
Zmieszana pojawieniem się mężczyzny w Twoim domu, nie wiedziałaś, co zrobić. Poprosiłaś go, aby usiadł na fotelu i nie ruszał się. O dziwo ruchliwy i krzykliwy osobnik posłuchał. Po chwili wróciłaś z kuchni z kubkiem herbaty.
Czarnowłosy posłał Ci błagalne spojrzenie, a Ty odwróciłaś się, wracając do sprzątania mieszkania. Do czasu wyjścia nieznajomego czułaś się dziwnie. Miałaś wrażenie, że znałaś tę aurę, lecz nie mogłaś przypomnieć sobie skąd.
Przez następne godziny męczyły Cię myśli o mężczyźnie i powracające wspomnienia z dzieciństwa...
Uzumaki Nagato
Nie chciałaś wracać do Akatsuki. Nie chodziło o to, że przebywałaś wśród poszukiwanych ninja - większość z nich okazała się naprawdę sympatycznymi ludźmi. Jednak pewien rudowłosy mężczyzna nadal budził w Tobie strach i gdybyś mogła, nie chciałabyś go więcej spotkać.
Konan załatwiła Ci długą, ale prostą misję. Wybłagałaś ją, żebyś mogła na jakiś czas wynieść się z Brzasku, wcześniej nie kontaktując się bezpośrednio z liderem.
Problem leżał w tym, że nic nie trwa wiecznie i po kilkunastu tygodniach musiałaś z powrotem znaleźć się w organizacji. Powrót opóźniłaś o kilka dni, tłumacząc się w uprzednio napisanym liście o kłopotach na trasie.
Teraz jednak stałaś przed zakamuflowanym wejściem do bazy i zastanawiałaś się, czy na pewno chcesz to zrobić. Czy lepiej nie uciec, póki masz okazję, niż później każdego dnia martwić się o własne życie.
Koniec końców związałaś odpowiednie pieczęcie. Drżącymi rękoma przesunęłaś wielki głaz. Wchodząc do kryjówki, przywitałaś się z Kisame i Itachim, którzy akurat siedzieli w salonie. Zanim znalazłaś się przed biurem lidera, rekinopodobny członek Brzasku posłał Ci dodający otuchy uśmiech.
- Przepraszam... - usłyszałaś, otwierając drzwi. Zatrzymałaś się, nie wiedząc, co zrobić. Pierwszy raz to słowo padło z ust samozwańczego boga i na pewno powiedzenie tego nie było dla niego łatwe. Tylko czy zwykłe przeprosiny wystarczą po tym, jak prawie straciłaś życie tylko dlatego, że lider coś sobie ubzdurał? Nie miałaś ochoty przebywać w jednym pomieszczeniu z kimś takim. Szybko wymknęłaś się z biura Paina.
Skierowałaś się do pokoju Konan. Musiałaś zwierzyć się komuś zaufanemu.
Yahiko
Odkąd wyruszyłaś na dwumiesięczną misję, nie mogłaś narzekać na brak spokoju. W Amegakure spotykałaś rudowłosego przyjaciela każdego dnia. Wtedy często znajdowałaś dla Yahiko zastępcze zajęcia, by tylko przestał nalegać na różne rzeczy - spacer, rozmowa, wspólne gotowanie czy nawet wypełnianie papierów. Chłopak nie znosił wypisywać dokumentów i za każdym razem już po kilkunastu sekundach głośno narzekał na bóle ręki. Ledwo znosiłaś jego marudzenie, lecz zawsze znajdowałaś w sobie resztki cierpliwości i uchodziło mu to na sucho.
Dopiero po trzech tygodniach od opuszczenia Wioski Ukrytej w Deszczu, zdałaś sobie sprawę, jak bardzo brakowało Ci tych prostych gestów. Zrobiłaś kolejny krok na jednej z dobrze znanych ulic. Czułaś, że ten dzień będzie... Dobry. Pierwszy raz od dłuższego czasu istniała szansa na szczęśliwe przeżycie tych kilkunastu godzin. Nawet niebo tego dnia przestało płakać i zamiast ciemnych, ponurych chmur dostrzegłaś tylko te idealnie białe.
Nagle poczułaś, jak ktoś na Ciebie naskakuje. Zdezorientowana ledwo utrzymałaś równowagę. Kiedy zobaczyłaś kosmyk rudych włosów, odważyłaś się odezwać.
- Hej, udusisz mnie! - krzyknęłaś, ciesząc się na widok chłopaka. Rzadko okazywałaś emocje - szczególnie te pozytywne, ale tym razem tęskota wzięła górę. Przypomniał Ci Tsuyoshiego. Zawsze gdy brat wracał do domu, podbiegałaś do niego, a on brał Cię na barana. To cudowne wspomnienie po śmierci członka rodziny nie pozwalało Ci na ujawnianie radości. Byli tak bardzo podobni pod wieloma względami...
- Gdy tylko Konan mi powiedziała, że wróciłaś, musiałem Cię zobaczyć! - wyznał Yahiko. Objęłaś przyjaciela mocniej, a on oddał uścisk, wtulając się w Ciebie jeszcze bardziej. Chwilę zastanawiał się, czy jest sens to mówić tak chłodnej osobie jak Ty. Ostatecznie jednak zdecydował się to powiedzieć. - Tęskniłem...
- Niepotrzebnie, przecież już jestem. Wróciłam cała i zdrowa tak, jak ci obiecałam - odsunęłaś delikatnie chłopaka od siebie, na co ten momentalnie posmutniał. Ty jednak lekko uniosłaś kąciki ust, by pokazać mu, że również radowałaś się z ponownego spotkania. Gdy Yahiko zobaczył Twój uśmiech, otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Po chwili przywódca Brzasku wyszczerzył się i jeszcze raz mocno objął Cię ramionami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top