3. "Niespodziewane spotkanie"
- Sakura... dużo czasu minęło.
Sasuke strzepał z ramienia liście. Jego włosy urosły, prawie zasłaniając lewe oko. Sakurze wydawało się, że jeszcze bardziej urósł od ostatniego spotkania. Mimo wszystko, na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że zmężniał.
- Racja. Jak się trzymasz? - Dziewczyna próbowała rozpocząć normalną rozmowę, jednak w głębi duszy czuła, że zaraz zemdleje ze zdenerwowania. Po tylu latach spędzonych razem w jednej drużynie, Sasuke wciąż sprawiał na niej ogromne wrażenie.
- Dobrze, jestem zdrowy. Widzę, że ci w czymś przeszkodziłem - Sasuke zerknął na trzymane przez Sakurę zioła. Haruno ze spięcia mocno je ściskała.
- To? Nie... Dopiero przyszłam. Muszę zebrać trochę do szpitala.
- W takim razie myślę, że może ci się przydać.
Sasuke pogrzebał w torbie i wyciągnął siatkę pełną ziół. Sakura otworzyła szeroko oczy.
- Sam je zebrałeś?
- Nie, po drodze napotkałem shinobi z Chmury, zachowywali się podejrzanie. Na mój widok zaczęli uciekać, dlatego ich związałem. Pewnie podejrzewali że jestem z Konohy.
- Musieli to być ci sami, którzy ukradli zioła od naszych - Sakura skwitowała i złapała za rączkę siatki. Ich dłonie się zetknęły, na co dziewczyna zareagowała rumieńcem. Dziewczyna otrząsnęła się i szybko zabrała rękę.
- Gdzie są tamci shinobi? - spytała chowając zioła do torby przewieszonej przez ramię.
- Zostawiłem ich na głównej drodze. Miałem zamiar zgłosić to od razu po przybyciu do wioski.
- Wróćmy po nich - Sakura zadeklarowała. Sasuke spojrzał się na nią zagadkowym spojrzeniem. - Mogą się wyziębić na dworze.
- Naprawdę przejmujesz się losem złodziei? - Sasuke wpatrywał się w kunoichi. Jej włosy połyskiwały w bladym świetle księżyca.
- Jestem jednak lekarzem. To mój obowiązek. - Sakura uśmiechnęła się i poprawiła opaskę na głowie.
- Skoro tak... Pójdę przodem - Uchiha jednym krokiem wyminął Sakurę i ruszył w stronę drogi. Sakura dotrzymywała mu kroku.
Gęstwina lasu uniemożliwiała im swobodne poruszanie się, dlatego dwójka shinobi wskoczyła na drzewo i korzystała z drogi "powietrznej". Panowała błoga cisza, którą czasem zakłócał dźwięk odbijanych podeszw od drewna. Sasuke co jakiś czas oglądał się do tyłu, sprawdzając czy jego towarzyszka jest za nim.
Po paru minutach shinobi dotarli na główną drogę. Ta była usłana w białych kropkach, a w powietrzu wirowały delikatne płatki.
- Śnieg? - Sakura zmarszczyła brwi. Co prawda był grudzień, ale śnieg w Kraju Ognia pojawiał się zwykle dopiero pod koniec roku.
- Pospieszmy się. Zostawiłem ich około kilometr stąd.
Podczas biegu we włosy Sakury wplątały się płatki śniegu, jednak ta nie zwracała na to uwagi. Dziewczyna była skupiona na kumulowaniu czakry w dłoniach, żeby jak najszybciej pomóc zranionym shinobi.
- To tutaj. - Sasuke zatrzymał się około pięć metrów od wielkiego drzewa. Gdy podeszli, im oczom ukazała się trójka wyziębionych, trzęsących się mężczyzn, którzy siedzieli związani i skuleni przytulając się do siebie. Ten widok przypominał Sakurze sytuację w Konosze i natychmiast poczuła ogromne współczucie.
Dziewczyna miała zamiar podejść, jednak Sasuke zatrzymał ją ręką.
- Uważaj. Gdy ich złapałem, próbowali walczyć. Mogą kombinować jakąś zasadzkę. - Chłopak wyciągnął miecz z pochwy i odgarnął ostrzem płaszcz jednego z shinobich, który okrywał całą trójkę. Mężczyzna przeraził się i zaczął się wiercić.
- Zostaw mnie! Chcesz nas zabić?! - Był to młody chłopak, na oko w wieku Sakury i Sasuke. Reszta jego towarzyszy wydawała się być jego rówieśnikami, jednak w tamtym momencie wydawało się że zapadli w sen. Na ich włosach osiadł śnieg, co sprawiało wrażenie błyszczącego żelu.
- Spokojnie, chcę wam pomóc - Sakura spojrzała na Sasuke. Chłopak cofnął katanę i zrobił przejście.
Różowowłosa rozplątała linę krępującą trzech mężczyzn i rozpoczęła badanie. Gdy odsłoniła kołnierz przytomnego chłopaka, zauważyła czerwone plamy, takie same jak u Naruto. Momentalnie cofnęła rękę.
- Cholera...
- Co się stało? - Sasuke skierował spojrzenie ku dziewczynie. Rękę miał opartą na rączce od miecza, który był wbity w ziemię.
- Wysypka. Najpewniej w Chmurze również już jest ta epidemia - Sakura nie odrywała wzroku od rany. Z jej dłoni zaczęła wydobywać się charakterystyczna jasnozielona czakra, która z upływem minut zagoiła piekącą ranę. Mężczyzna otworzył szeroko oczy i ze zdumieniem wpatrywał się w dziewczynę.
- Jesteś medykiem? - Sakura w odpowiedzi pokiwała głową. Jej wzrok powędrował w dół, gdzie na płaszczu chłopaka zauważyła krew. Dotknęła mokrej powierzchni, na co shinobi zareagował sykiem.
- Kiedy zostałeś ranny?
- Podczas walki z tym dupkiem - rzucił złowrogie spojrzenie na Sasuke, lecz jego twarz pozostała kamienna. - Dźgnął mnie w brzuch.
- Muszę to sprawdzić. Mogę? - Chłopak zarumienił się i odwrócił głowę na dotyk delikatnej dłoni Sakury. Dziewczyna rozpięła jego płaszcz, kiedy z kieszeni wypadły trzy malutkie fiolki z jasnofioletowym płynem w środku. Shinobi z Chmury natychmiast rzucił się po nie, jednak Sasuke ubiegł go o sekundę.
- Oddaj to! - Chłopak próbował wstać, jednak ból w podbrzuszu przybił go do ziemi.
- Skąd to masz? - Sasuke obracał niewielki pojemnik w palcach.
- Myślisz że coś wam powiem? - chłopak prychnął. Uchiha westchnął i w ułamku sekundy ostrze katany znalazło się przy gardle złodzieja. Głośno przełknął ślinę.
- Sasuke-kun, poczekaj aż dojdziemy do wioski, tam się nimi zajmie oddział wywiadowczy - Sakura wypaliła obwiązując bandażem brzuch chłopaka.
- Nigdzie z wami nie pójdę, wracam do wioski - chłopak zebrał się na siły i wstał, jednak równie szybko znalazł się na ziemi po mocnym uderzeniu przez Sakurę w boczną część uda. Shinobi natychmiast upadł i zaczął wić się z bólu.
- Ty suk... - chłopak wysyczał z zaciśniętymi zębami. Po chwili poczuł jak powieki stają się coraz cięższe. - Co mi zrobiłaś?...
Shinobi nie doczekał się odpowiedzi i zapadł w głęboki sen. Sasuke z zaskoczeniem spojrzał na Sakurę.
- Trafiłam w mięsień czworogłowy, bardzo wrażliwy i odpowiadający za wyprostowanie nogi - zaczęła tłumaczyć. - Kiedy się wiercił wstrzyknęłam lek uspokajający. To powinno zostawić go w uśpieniu przez trzy godziny.
- Nieźle - Sasuke dodał z uznaniem a jego kąciki ust drgnęły.
- W takim razie zabieramy ich do wioski. - Sakura złapała dwóch nieprzytomnych złodziei za kołnierze od płaszczów i zaczęła iść. Mimo ciężaru obojga dobrze zbudowanych mężczyzn, dziewczyna radziła sobie bez problemu.
Sasuke wlepił wzrok w różowowłosą, która wszędzie znana była ze swojej monstrualnej siły na poziomie piątej Hokage. Jej ręce nawet nie drżały gdy ciągnęła złodziei po zasłanej już śniegiem ścieżce. Uchiha przewiesił sprawiającego problemy delikwenta przez ramię i ruszył w ślady dziewczyny.
Śnieg zaczął padać gęściej i zasłaniał widok. Gumka zsunęła się z włosów Sakury i rozplątane tworzyły różowy, ciągnący się po jej plecach wodospad. Haruno nie ścinała ich od ostatniego spotkania z Uchihą i teraz sięgały jej do połowy pleców. Uważała, że obecnie i tak jej nie przeszkadzały w pracy, chociaż w tym momencie poważnie rozmyślała nad ścięciem ich do ramion.
Marsz obu shinobi był wyrównany i spokojny. Zbliżała się pierwsza w nocy, kiedy śnieg powoli przestawał padać. Do wioski pozostało około dwa i pół kilometra, aż nagle odezwał się Sasuke.
- Jak się trzyma Naruto?
Sakura odwróciła głowę w stronę chłopaka. Miał niewzruszony wzrok i wydawał się pytać z czystej ciekawości.
- Wczoraj zabrałam go do szpitala, jest chory. Na razie jego stan jest stabilny. - Nie chciała ujawniać zbyt wiele Sasuke. Wolała żeby mężczyźni sami ze sobą porozmawiali. - Werwy mu jednak nie brakuje.
- Rozumiem - Sasuke obrócił głowę w stronę ścieżki. - A ty jak się czujesz?
Sakura poczuła zbicie z tropu. Nie sądziła, że Uchiha spyta o nią. Nie patrzył na nią, więc nie mogła wyczytać jego intencji.
- Ja? Eee, chyba dobrze... Na razie pracuję wciąż w dwóch szpitalach.
- W dwóch? - Sasuke uniósł brew i spojrzał się na dziewczynę.
- Tak, około dwa miesiące temu założyłam razem z Ino szpital psychiatryki dziecięcej, jednak obecnie przekształcony jest w jeden wielki oddział chorób zakaźnych - Dziewczyna odwróciła wzrok od chłopaka i spojrzała się w ziemię. Nie chciała myśleć o tym, jak psychika dzieci mogła podupaść po wojnie i teraz, w trakcie epidemii.
- Słyszałem, że brakuje wam kadry medycznej. Zresztą nie tylko wam. Na całym świecie.
- To racja...
Zapadła cisza. Dwójka shinobi maszerowała w milczeniu, słychać było tylko chrupiący pod ich butami śnieg. Po około pół godziny dotarli do bram Konohy. Ochroniarze zatrzymali ich, jednak gdy zauważyli sylwetkę Sasuke, momentalnie się cofnęli. Wioska była spowita ciszą. Uchiha pierwszy raz zobaczył sytuację Konohy "na żywo".
Sakura szła przodem i doprowadziła ich do głównego szpitala. Na samym początku trzeba było zająć się ich stanem, dopiero później przesłuchiwaniem. Po oddaniu ich w ręce pielęgniarek, Sasuke z Sakurą wyszli na zewnątrz. Dziewczyna usiadła na schodach, natomiast Uchiha oparł się o barierkę. Oboje patrzyli w głąb Konohy, która nie była tą samą wioską co kiedyś.
- Co zrobisz z tymi fiolkami? - Sasuke podszedł do dziewczyny i podał trzy jasnofioletowe substancje.
- Muszę je przebadać. Myślę, że za parę dni będzie wiadomo co to jest. - Sakura uniosła fiolkę tak, że przenikało przez nią światło księżyca. W cieczy pływały małe cząstki jakiejś innej substancji. Haruno obróciła się w stronę Sasuke i posłała uśmiech. - Dziękuję za pomoc.
Uchiha zmieszał się i obrócił głowę w stronę barierki.
- Nie masz za co dziękować. Muszę złożyć raport Kakashiemu - chłopak zeskoczył ze schodów. Gdy wylądował na ziemi, spojrzał na Sakurę i lekko się uśmiechnął. - Powodzenia.
Sasuke zniknął z jej pola widzenia. Haruno spojrzała na biały księżyc, który przypominał jej tylko o jednej osobie.
Po chwili wstała i otrzepała swój jasny płaszcz. Czekała ją ciężka praca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top