Marionetka nr 21 (Sasori x OC) 18+
Opowiadanie 18+
Weszła do swojego tymczasowego lokum. Było nienaturalnie ciemne, jednak dla niej nie miało to znaczenia, sięgnęła po świeczkę, którą zapaliła za pomocą techniki, miała zwyczaj tracić drobne ilości chakry na takie głupoty. Zaczęła przeglądać kartki pozostawione na blacie, gdy usłyszała jakieś poruszenie za sobą, odwróciła się gwałtownie, jednak było za późno. Lina przywiązana do kunaia związała ją, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Jej ciemne oczy skrzyżowały się z oprawcą kryjącym się w cieniu.
- Nie mogłem się ciebie doczekać - wyszeptał w końcu i wyszedł z mroku. Dzięki światłu jakie dawała lampka, dziewczyna odgadła, kim jest osoba, która ją zaatakowała.
- Mistrz Sasori - powiedziała z kpiną, choć wiedziała, że nie powinna go lekceważyć. Mężczyzna przybliżył ją do siebie za pomocą nici chakry, które zapewne doczepione były do kunaia. W jej głowie szybko błysnęło pytanie, skąd te sznury, szybko jednak się skarciła. Miał w swoim arsenale metod tyle sposobów na coś takiego, że nie było potrzeby tego rozważać. Ona musiała wpaść na dużo lepszy pomysł, jak uwolnić się z więzów, które sprawiały, że musiała być uległa i poddawała się każdemu ruchowi jego palca.
Sasori podszedł do niej i kciukiem przejechał po jej dolnej wardze. Powoli zaczął zbliżać się do jej warg, jednak nagle odpuścił i odszedł do łóżka. Do tej pory pościel była idealnie złożona, jednak teraz, gdy usiadł, nie było po tym śladu. Czarnowłosa spojrzała na niego z wściekłością. Lubiła mieć idealnie złożoną pościel. On oczywiście zarejestrował to spojrzenie i wymusił na niej, by zbliżyła się do niego. Gdy była na wyciągnięcie ręki, przyciągnął ją i usadowił sobie na kolanach. Jej twarz odwróciła się w jego kierunku. Nie okazywała strachu, nie miała najmniejszego zamiaru go okazywać. Wiedziała, że tacy jak on karmią się nim.
- Znów to samo? - zapytała i próbowała się do niego zbliżyć. Chciała poczuć ciepło jego warg, które przypominało jej czasy, gdy naprawdę się kochali. Teraz zostało jej tylko zimno i przywiązanie, które spojone było najzwyklejszą cielesnością. Sasori nie kwapił się do odpowiedzi, jednak jego lekki uśmiech świadczył o jednym, z pewnością nie da jej odpocząć po misji, a ona nie chciała z nim walczyć. Mimo, że to on zaniedbał uczucia względem niej, w jej sercu nadal czuła tlącą się nadzieję, że kiedyś powtórnie powie jej dwa piękne słowa: "Kocham cię".
Jego blada dłoń odpięła dolne guziki jej płaszcza, jak zwykle, szybko odnalazł pasek przytrzymujący jej obcisłe, skórzane spodnie. Stąd już tylko chwila i palce odnalazły drogę do tego, do czego zmierzał od początku. Pierwszy raz przejechał delikatnie po wierzchu jej kobiecości, a dziewczyna westchnęła. Bardziej niż z emocji, po prostu poczuła łaskotki, on doskonale wiedział jak pobudzić swoją kochankę. Drugi, trzeci... i każdy kolejny były równie delikatne. Na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech połączony z cichymi westchnieniami. Sasori uśmiechnął się i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Wmawiała sobie, że poczuła w nim tęsknotę i żądzę, tak jak dawniej.
Jego język dość nachalnie i brutalnie penetrował wnętrze jej ust, lubiła to, jednak chciała spróbować czegoś innego. Czuła, jak brakuje jej oddechu, jednak Akasuna nie miał zamiaru przerwać. Jego język zaglądał coraz głębiej, a czarnowłosa nie mogła zrobić nic. Z kącika jej prawego oka popłynęła łza. Przewiązana jego nićmi chakry czuła się jak jedna z jego marionetek. W końcu pocałunek został przerwany. Jego spokojne, nieco przymknięte brązowe oczy patrzyły w nią i w końcu postanowił zacząć działać. Mieli miesiąc przerwy, więc zaczął powoli, chcąc by i ona odczuwała satysfakcję. Jego dwa palce weszły w nią ocierając się o najbardziej czuły punkt. Dziewczynie nieco udało się unieść, westchnęła i przymknęła powieki.
- Nie pozwoliłem ci na oderwanie wzroku - powiedział nagle Akasuna, poruszając palcami wewnątrz niej. Jej oddech stał się nierówny. Ten ruch był bardzo pobudzający, a ona nie potrafiła nad sobą już panować. Czuła, jak robi się mokra. Jej oczy skrzyżowały się z jego spokojnym spojrzeniem. Jego wzrok był niebywale obojętny. Tak jakby nic nie odczuwał, a jednak jego wnętrze także płonęło.
Nagle wycofał się. Jego palce były mokre od jej soków. Przybliżył tę rękę do niej, a ona bez chwili namysłu otworzyła usta próbując jej dosięgnąć. Sasori jednak dbał o zachowanie "bezpiecznej" odległości kilku centymetrów.
- Zaraz mi się odechce - wyparowała z frustracją licząc, że takie coś zadziała. Była już nieźle napalona, a zachowanie Sasoriego zaczęło ją denerwować.
- Twoje ciało mówi co innego - odpowiedział i zbliżył rękę do jej ust. Bez wahania zaczęła oblizywać jego palce dbając by ruchy były jak podczas stosunku oralnego. - Zwariuję przy tobie - powiedział i przymknął oczy, gdy jego palce trafiły wprost do ust czarnowłosej. Po chwili zdecydował wycofać się z wcześniejszych zamierzeń i uwolnił dziewczynę z wiązu, nadal jednak miał nad nią kontrolę poprzez nici chakry, dzięki czemu skierował ją na podłogę.
Uklęknęła tuż przed nim i korzystając z okazji, nieco rozchyliła jego kolana, zdjęła jego spodnie i przybliżyła się nieco, przez co jej policzki stykały się z jego udami. Na początku dał jej pełną swobodę, co oczywiście wykorzystała pastwiąc się nad nim powolnymi ruchami języka i warg. Mężczyzna jęknął, czuł pożądanie i pragnienie, które chciał szybko zaspokoić, a dziewczyna jak na złość przedłużała każdą chwilę w zemście za jego wcześniejszy gest. W końcu jego dłoń wylądowała na czubku jej głowy. Jeśli nie chciała po jego myśli, to musiała zostać nakierowana na ten tor. Zaczął coraz szybciej poruszać jej głową. Jego katusze zostały przerwane, a on poczuł, że zbliża się do kresu, wtedy gwałtownie odciągnął czarnowłosą, na której twarz wyleciała sperma. Dziewczyna oddychała ciężko, chciała się tego pozbyć z okolic oczu i ust, jednak nici, które były przyczepione do jej ciała, uniemożliwiały jej to.
Po krótkiej chwili czarnowłosa trafiła na łóżko, jej ręce leżały nad jej głową, a Sasori rozłożył jej nogi i usiadł przed nią. Zaczął odpinać pozostałe guziki z jej płaszcza i zdjął go z niej, gdy tylko było to możliwe. Na sobie miała jeszcze obcisłą, krótką bluzkę, a pod nią bandaż, z którymi Sasoriemu nie chciało się bawić. Mężczyzna wziął kunai, rozciął ubranie i opatrunki. Chwilę później przejechał dłonią od jej pachy, aż do dolnej linii bioder. Pozbył się także jej dolnej garderoby i w końcu leżała przed nim, naga i bezbronna. Materiał jego płaszcza łaskotał jej brzuch, gdy tylko Sasori zbliżył się do niej by zacząć dawać pieszczoty jej piersiom. Dziewczyna nie wiedziała, co pobudza ją bardziej: jego dotyk czy łaskoczący ją po podbrzuszu płaszcz, pojękiwała i kręciła się pod nim jak tylko mogła.
- Daj mi cię rozebrać do końca - poprosiła błagalnie, a jego brązowe oczy popatrzyły na nią przez chwilę. Fakt był taki, że Sasori był jedynie w płaszczu i to rozpiętym i nie chciał dawać jej choć chwili przewagi, gdy to on rządzi. Tym razem miała być mu uległa przez cały czas, ponieważ taką zachciankę miał jako jej "mistrz".
Przyłożył jej palec do ust, decydując, że jakiekolwiek słowo będzie zbędne. Dziewczyna rozchyliła wargi i polizała go, a następnie zassała. Lubiła pełnić w łóżku rolę jego małej, uległej dziewczynki, ale lubiła także denerwować go w taki sposób, nigdy nie zależało jej na prawdziwej dominacji, a na uczuciu, że czasem to ona rozdaje karty. Lubiła myśleć, że wciąż może rozbudzać w nim emocje.
Gdy w nią wszedł, gdy poruszał się, chciała przypominać sobie te wszystkie chwile jak wtedy, gdy kochali się zaraz po odejściu z wioski ukrytej w piasku. Wtedy, gdy patrzył na nią nie tylko z brutalną rządzą, ale także z czułością i troską.
'Póki co nie zmienię cię w marionetkę, jesteś zbyt piękna' te komplementy to przeszłość, teraz poruszał się w niej coraz głębiej, coraz szybciej... A ona przygryzła wargę by stłumić jęk. Gdy z tego miejsca pociekła stróżka krwi, uchyliła oczy i zobaczyła jego zlizującego jej krew.
- Dobra dziewczynka - wyszeptał do niej i wstał.
- Idziesz? - zapytała z zaskoczeniem, Sasori zaczął się ubierać.
- Akatsuki ma dla mnie partnera, pora porozmawiać z liderem - powiedział, a ona skuliła się na łóżku. Nawet nie wiedziała, kiedy odpuścił kontrolę nad jej ciałem. Poczuła się samotna i zdradzona. Akatsuki to była nowa fascynacja Sasoriego. Co rusz, mówił o ogromnych możliwościach jakie da mu te organizacja, ale ona w to nie wierzyła. Co mogło zrobić kilka osób przeciw ogromnej nacji shinobi?
- Kiedy do mnie wrócisz? - zapytała, ale on zdawał się nie usłyszeć pytania. Nie znosił czekać i nie znosił, by na niego czekano. Od kiedy opuścili własną wioskę, każda z ich misji mogła być ostatnią.
- Niebawem.
~~~~
Sasori wrócił do niej kilka tygodni później. Podczas uprawiania miłości powiedział jej, że chciałby ją mieć zawsze przy sobie. Nie zrozumiała, o co mu chodziło. Gdy napiła się napoju, trucizna szybko zatrzymała jej serce. Umierała, patrząc na niego z zaufaniem i miłością, na jego zafascynowane śmiercią oczy.
Kocham cię.
Te słowa przeszyły jej umysł, ale nie wiedziała, czy powiedział to do niej Sasori, czy może to były tylko majaki jej umierającego mózgu.
I później już zawsze była przy nim. Jako dwudziesta pierwsza marionetka jego ukochanej kolekcji. Nie walczył nią, ale miał ją zapieczętowaną w zwoju.
Gdy umierał, przez chwilę myślał o niej. O jej miłości do niego i bezsensownym poświęceniu.
Bezsensowne.
A potem postanowił zdradzić Sakurze, że ma szpiega wśród popleczników Orochimaru.
Wracam do ciebie. Już na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top