No to jak uciekłem z wioski...
Wróciłem do mieszkania bez większych problemów. Zastanawiałem się z kim będę musiał walczyć. Dadzą mi za przeciwnika pewnie kogoś silnego. Mam szczerą nadzieję, że nie będę musiał walczyć z nikim z mojej drużyny.
Położyłem się i zacząłem wspominać czasy kiedy poznałem Orochimaru. Wtedy byłem taki słaby. Gdy teraz o tym pomyślę to Orochimaru dał mi to czego zawsze chciałem...siłę. Siłę dzięki, której zniszczę każdego kto nadepnie mi na odcisk. Pierwszą osobą do zabicia jest Danzo, a następnie będą się pojawiać w międzyczasie.
Moje rozmyślania przerwał mi ANBU, który pojawił się w moim mieszkaniu. Ugh powiedziałbym, że technika, której używają jest wkurzająca, ale przecież sam jej często używam i pojawiam się nagle z nikąd.
-Uzumaki Naruto, twoja walka odbędzie się dzisiaj o szesnastej.
-Dobrze, a z kim będę walczył?- zapytałem ciekawy kogo będę musiał poturbować.
-Tej informacji nie mogę podać.
-No dobrze, a gdzie odbędzie się walka?
-Na polu treningowym numer dziesięć.
-To o szesnastej się wstawię.
ANBU zniknął, a ja uświadomiłem sobie że mam półtorej godziny do walki. W tym czasie postanowiłem się umyć. Po piętnastu minutach wyszedłem z łazienki. Usiadłem na łóżku. Z moich włosów kapały kropelki wody. Przypomniało mi się ANBU... torturowali mnie...kilka razy próbowali mnie podtopić. Byłem mały...bałem się. Co ja im wtedy zrobiłem? Przecież byłem w stanie całkowicie im podlegać bez tortur czy lekcji ciszy. Nadal miałem na oku przepaskę. Mimo, że jestem starszy szrama wcale nie stała się mniej widoczna. Nienawidziłem swojej twarzy. Ta szrama ją szpeci.
Rozmyślanie o przeszłości nie działało na mnie zbyt dobrze. Czułem jak chakra zaczyna wrzeć.
Spojrzałem na zegarek. Wskazywał piętnastą czterdzieści. Coś długo zeszło mi na myśleniu. Zaopatrzyłem się w kilka kunai i shurikenów. Ułożyłem włosy w artystyczny nieład i byłem gotowy. Wyszedłem z mieszkania i skierowałem się na pole treningowe numer dziesięć.
Po parunastu minutach byłem na miejscu. Byłem pierwszy. Usiadłem na jednej z gałęzi rosnącego drzewa. Cierpliwie czekałem na Tsunade i mojego przeciwnika. Po paru minutach zobaczyłem schodzących się ludzi. Hmm chyba moja walka będzie widowiskiem. No nieźle.
Zauważyłem, że idzie Tsunade, a obok niej Sasuke. Czy to z nim mam walczyć? Naprawdę tego nie chciałem, ale cóż los chciał inaczej. Ciekawe czy nadal jest taki słaby. Chociaż mam nadzieję, że się polepszył.
Razem z Tsunade staną idealnie pod drzewem, na którym siedziałem.
-Dobrze, czekamy jeszcze tylko na twojego przeciwnika Sasuke-powiedziała Tsunade, a ja w tym czasie pojawiłem się obok niej.
-Jestem- powiedziałem
-O to dobrze. Więc to twój przeciwnik- powiedziała wskazując na Sasuke.
-Hai, a są jakieś zasady?- zapytałem dla zasady. Bo co jak przez przypadek go zabije?
-Tak jedna zasada. Macie się nie zabić. Jeśli wszystko wiadomo możecie zaczynać!
Na polu zostałem tylko ja i Sasuke. Widziałem jak mnie analizuje. Oj Sasuke, jesteś zgubiony, nic że mnie nie wyczytasz. Za to ja z ciebie czytam jak z otwartej księgi. Jesteś niepewny, nie wiesz co może cię czekać. Aktywowałem Yokogana. Co jak co, ale uwielbiam go używać, szczególnie teraz gdy opanowałem go w całości.
Patrzyłem dla niego w oczy. Złapałem go w iluzję. Na razie daje mu fory, niech atakuje. W jego oczach pojawił się sharingan. Chyba usiłował złapać mnie w iluzję. Sasuke za wolny jesteś.
Zaatakował mnie chidori. Z łatwością odparłem ten atak. Wykonałem Fuuton: Dai Kazeryuudan. Jednym machnięciem ręki całe pole treningowe zostało zmiecione. Wszystkie drzewa złamały się ja zapałki. Widziałem, że Sasuke ledwo uciekł. Po chwili zaatakował mnie jakimiś zmienionymi wersjami chidori. Wszystko blokowałem. Szczerze walka mnie nudziła. Postanowiłem zacząć działać. Czarnowłosy chciał mnie zaatakować. Miałem nadzieję, że to co teraz zrobię wybaczy mi kiedyś. Sprawiłem, że przestał się ruszać. Podszedłem do niego.
-Teraz się pobawimy- powiedziałem i przedstawiłem mu iluzję piekła. Jednak na nim nie zrobiło to większego wrażenia. Hmm jeśli to nie działa, to przjdziemy do drastyczniejszych kroków. Ukazałem mu siebie jako małego chłopca i obok Orochimaru. A po chwili obrazek jak Orochimaru podcina mi gardło, a następnie rzuca we mnie shurikenami. Sasuke zaczął krzyczeć, żeby przestał, jednak z każdym jego krzykiem wszystko działo się co raz wolniej i wolniej.
Chłopak opadł z sił. Psychikę ma słabą. Uwolniłem go z iluzji. Już walka miała się zakończyć, gdy zostałem zaatakowany od tyłu. Bez większego zastanowienia użyłem chakry Kuramy i mój wygląd zmienił się. Pokrył mnie złoty ogień, a ja wycelowałem rasengana w Sasuke. Chłopak odleciał na kilkanaście metrów dalej. Po chwili obok mnie pojawiła się Tsunade ogłaszając, że walka jest zakończona. Medyczni shinobi zabrali Sasuke do szpitala. W towarzystwie Hokage opuściłem teren walki. Tłumy ludzi wpatrywali się we mnie. Co raz słyszałem szepty, że jak to Sasuke przegrał.
-Naruto, rasengan to było za dużo- powiedziała Tsunade gdy byliśmy już w biurze Hokage.
- Tak wiem, ale gdyby mnie nie zaszedł od tyłu nie zaatakował bym go. A tak zareagowałem instynktownie.
-No dobrze, Sasuke wyjdzie z tego. A teraz przejdźmy do sprawy odnośnie twojej rangi. Przyznaję ci rangę S i druga sprawa, teraz powiedz mi, kto nauczył cię technik i tak walczyć?
No to teraz będzie bajka nie z tej ziemi.
-No to jak uciekłem z wioski trafiłem do pewnej rodziny...
***********************************
Nowy rozdział! Przepraszam że tyle musieliście czekać, ale dwa razy przez przypadek usunęłam ten rozdział xd
Przepraszam za błędy!
Mam nadzieję, że się spodobał 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top