Lekcja ciszy
Rano wstałem wyjątkowo wyspany. Przez chwilę wpatrywałem się w sufit. Znów śniła mi się czerwono włosa kobieta. Nadal nie wiem kim jest, co z jednej strony mnie denerwowało, a z drugiej ciekawiło. Będę musiał kiedyś zapytać Hokage.
Zjadłem ramen i wykonałem poranna toaletę. Gdy stwierdziłem, że jestem już w pełni gotowy ruszyłem na pole treningowe, aby kontynuować naukę nad kontrolowaniem żywiołu wiatru. Po piętnastu minutach byłem na miejscu. Stworzyłem kolony cienia i każdy wziął po liściu usiłując przeciąć go. Całą swoją uwagę skupiłem na liściu przy czym koncentrując się do granic możliwości. Po chwili usłyszałem dźwięk przecinanego papieru. Otworzyłem dłonie i moim oczom ukazał się przecięty na pół liść.
-Kurama udało mi się -powiedziałem budząc Lisa z głębokiego snu.
-Widzę, że jak na dzieciaka w twoim wieku szybko ci to poszło, dzisiaj poćwicz jeszcze przecinanie liści, a od jutra będziemy trenować w twoim umyśle.
-Hai-powiedziałem i wróciłem do przecinania liści.
Przez cały dzień wykonywałem polecenie Kuramy, a za każdym razem wychodziło mi to lepiej i szybciej. Gdy do mojego spotkania z Danzo została godzina postanowiłem wrócić do mieszkania i się przygotować.
Gdy szedłem uliczkami wioski ludzie bardzo się mi przyglądali. Cóż nie codziennie jedenastoletni chłopak idzie z krwawiącą dłonią. Otóż jak przechodziłem przez las jakieś dzieci, uczyły się rzucać shurekinami do celu. No i jeden zamiast do celu, poleciał we mnie, a ja jak głupi zamiast uniknąć tego, zasłoniłem się ręką. Gdy chłopczyk zobaczył moja krwawiącą dłoń wystraszył się, jednak zapewniłem go, że nic mi nie będzie.
Wszedłem do mieszkania i od razu skierowałem się do łazienki, gdzie wziąłem prysznic, a następnie opatrzyłem ranę na dłoni i ubrałem się w świeże ubrania. Zjadłem ramen i ruszyłem na miejsce spotkania. Przez całą drogę czułem się obserwowany, jednak zignorowałem to, teraz liczyło się tylko spotkanie z Danzo i to czego ode mnie chce.
Stanąłem przed głównym wejściem do bazy ANBU. Złożyłem kilka pieczęci i wszedłem do środka kierując się do odpowiedniego pomieszczenia. Punkt osiemnasta wszedłem do pomieszczenia, w którym był tylko Danzo. Szczerze mówiąc myślałem, że będzie miał jakiś ANBU przy sobie na wszelki wypadek. Przez chwilę staliśmy w ciszy, gdy przywódca Korzenia odezwał się.
-Dziękuję, że się pojawiłeś Naruto.
-O czym chciałeś porozmawiać? Nie mam czasu-oświadczyłem.
-Jak zawsze nie masz czasu, ale nie o tym chciałem rozmawiać, tematem miał być Sai. Czy to prawda, że jest informatorem Sarutobiego?-zapytał patrząc mi prosto w oczy.
-Ja na ten temat nic nie wie, a po drugie ja już nie należę do ANBU, więc dlaczego się mnie o to pytasz?-oczywiście dobrze wiedziałem, że Sai dostarcza informacje dla Hokage, ale nie miałem zamiaru wydawać dobrego znajomego.
-Ponieważ parę osób powiedziało mi, że byliście dobrymi znajomymi.
-Cóż nie zaprzeczę, że nie, ale nie aż tak dobrymi , aby wiedzieć takie rzeczy o sobie.
-No dobrze, jeśli nic nie wiesz, to Saiego czeka lekcja ciszy-powiedział Danzo, a mnie na słowa ,,lekcja ciszy,, przeszła gęsia skórka.
Dobrze wiem co to znaczy i co go czeka. Nie mogę pozwolić na to. Z tego co słyszałem, lekcję ciszy stosowano bardzo dawno temu i dopiero na mnie jej użyto po kilkunastu latach. Lekcja ciszy mimo swojej łagodnej nazwy w praktyce wcale taka nie jest. Są to ciągłe tortury w postaci bicia, zadawania głębokich ran, podawanie trucizn, czy wstrzykiwanie różnych substancji do ciała. Ma to na celu zadanie bólu, ale żebyś został przy życiu i miał nauczkę, że masz siedzieć cicho.
-Danzo, ale czy lekcja ciszy to nie za dużo na początek? Przecież nie wiesz czy był informatorem czy nie.
-Od początku trzeba gówniarza nauczyć, że nic się na temat Korzenia nie mówi. Ty coś wiesz na ten temat, prawda?-powiedział z uśmiechem pełnym pogardy. Postanowiłem zagrać w jego grę.
-Tak masz rację, wiem i to całkiem dużo, więc ze swojego doświadczenia stwierdzam, że on może tego nie przeżyć, a Sai to bardzo dobry ANBU i wiem, że nie chciałbyś go stracić.
-Masz rację, ale ty to przeżyłeś, więc nie mogło być tak źle, czy się mylę?
-Skoro twierdzisz, że ta lekcja nie jest taka zła, to dlaczego nigdy jej nie wykonałeś, lub nie byłeś obserwatorem?
-Bo to nie moja robota, od tego są specjalnie wyszkoleni ANBU. Sam dobrze wiesz, jak dobrzy są w swoim fachu.
-Chyba, aż za dobrze. Ale teraz mam pytanie, czy mogę być obserwatorem?-zapytałem mając już w głowie przygotowany plan.
-Naruto z racji tego, że znam cię i wiem jaki jesteś nie mam nic przeciwko, ale wytłumacz mi po co?
-Chciałbym zobaczyć, czy lekcja będzie taka jak u mnie czy trochę inna. Ciekawość ludzka nie zna granic, a wiesz, że ja lubię takie rzeczy.
-Niech będzie, przyjdź jutro o dwudziestej drugiej, wiesz gdzie.
-Będę na pewno, a teraz do widzenia-powiedziałem i opuściłem pomieszczenie.
Gdy byłem na korytarzu moje oczy stały się krwistoczerwone, a ode mnie biła żądza krwi i nienawiść. Jutro ,,specjalni ANBU" przestana istnieć i uwolnię Saia. Z szaleńczym uśmiechem na twarzy opuściłem budynek.
**************************************************************************
Nowy rozdział!
Gomen, miał być wczoraj, ale miałam małe problemy z internetem.
Mam nadzieję, że się spodobał :)
Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top