Epilog
***Dwadzieścia lat później***
- Gotowy? - spytał lis, ubrany w czarne kimono z czerwonymi płomieniami na rękawach i u spodu stroju. Przepasany był czerwonym obi. Stał obok wysokiego mężczyzny o niebieskich oczach i blond włosach ze srebrnymi pasemkami. Mężczyzna miał krótsze włosy od strony karku, a dłuższe na górze i bokach. Patrzył on na widok rozciągający się z głowy Madary oraz na piękny wschód słońca.
- Już czas Kurama. - powiedział głębokim głosem, u którego już dawno znikł młodzieńczy oddźwięk. Zawiał lekki wiatr, poruszając czarnym płaszczem. Lis skinął głową i złożył pieczęcie.
- Kuchiyose no Jutsu. - w srebrnym dymie ukazała się postać człowieka z czarno-złotymi kitami i takimi sami uszami. Czarne oczy z białymi pionowymi źrenicami, patrzyły na mężczyznę z radością i tęsknotą. Dym został rozwiany przez wiatr, ukazując pełną sylwetkę przyzwańca, ubranego w luźne srebrne kimono, ze złotymi wstawkami na rękawach i czarnym obi.
- Witaj Sasuke. - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Witaj Naruto. - opowiedział równie głębokim głosem, jak jego towarzysz.
- Dziesięć lat. - mruknął blondyn i zrobił krok w jego stronę.
- Dziesięć lat zbierania wiedzy. - oznajmił i uśmiechnął się szerzej. - Dobrze cię widzieć, braciszku. - po czym oboje wpadli sobie w objęcia. Poklepali się po plecach kilka razy.
- Wzajemnie. - uścisnęli sobie potem dłonie.
- Gotowy na powrót? - spytał z szerokim szczęśliwym uśmiechem.
- Oczywiście. - odpowiedział Uchiha, po czym zwrócił się do stojącego nieopodal nich lisa. - Witaj ponownie Kurama.
- Witaj znowu młody. Całe dwa tygodnie się nie widzieliśmy. - uśmiechnął się lekko.
- Prawda. Fiel czeka na ciebie. Potrzebuje twojej pomocy w opiece nad szczeniakami. Są bardzo energiczne i dokuczliwe. - Kurama zaśmiał się głośno.
- W takim razie wracam do mojej kochanej i czwórki szczeniaków. - Sasuke podszedł i złapał go za ramię. Uśmiechnął się do lisa, który odwzajemnił go.
- Do zobaczenia. Pozdrów maluchy i Fi. - powiedział Naruto i Kurama zniknął. Niebieskie oczy skierowały się na czarne - Jak zgłębianie lisiej wiedzy?
- Męczące, ale przyjemniej wyglądamy na tyle samo lat. - obaj zaśmiali się.
- To był szok, kiedy zobaczyliśmy się dziesięć lat temu. - powiedział z szerokim uśmiechem i oparł dłoń na ramieniu bruneta.
- Tak. Ja dzieciak, ty dorosły. - spojrzeli na siebie i zaśmiali się szczerze. - Chodźmy. Itachi jego dzieci tęsknią za wujkiem. - brunet uśmiechnął się i poprawił grzywkę, która zasłaniała lewe oko. Długie czarne włosy splótł w warkocz, który przerzucił na bok.
- Działo cię coś ciekawego przez te lata? - spytał.
- Nie. Parę ataków na Uzushio. Chciwość pozostanie przy ludziach. - westchnął. Rutsu nieźle sobie radzi, jako wódz. Nie musiałem wkraczać. Teraz panuję pokój, od kiedy Kage podpisali traktat pokojowy dwadzieścia lat temu.
- Jak w Wirze? - blondyn uśmiechnął się.
- Nie byłem tam jeszcze. Czekałem na ciebie tutaj. - odparł.
- Coś nowego odkryłeś? - spytał i zeskoczyli z głowy na wodę, wywołując na niej delikatne kręgi.
- Ruszyłem na północ i zachód. Znalazłem kilka powiązań z lisami i Hagoromo. Odnalazłem świątynię, w której składano ofiary z lisów oraz czczono poszczególne Bijuu.
- Nieprzyjemny widok. Natrafiłem na nią. - mruknął brunet.
- Wiem, widziałem twój znak. Wiele mi pomógł. - odparł.
- Znalazłeś coś tam, czy raczej wyszedłeś?
- Jeden zwój, opisujący historię Ninshu. Nawet ciekawy. - uśmiechnął się. Mężczyźni spokojnym chodem ruszyli w stronę domu, opowiadając na przemian, co robili. Naruto w pewnym momencie zrezygnował z ukrywania lisiego „ja" i pozwolił, by sześć kit opadło spokojnie na boki. Razem dotarli do granicy z wioską Wiru. Na twarzach obu mężczyzn widniał uśmiech, a w oczach tęsknota i zmieszana z radością. Obaj spojrzeli na siebie i przekroczyli granice, wchodząc do wioski. Mieszkańcy spojrzeli na przybyszów z ciekawością.
- Tadaima Minna! - wykrzyknął Naruto. Sasuke westchnął i pokręcił głową na boki.
- Wieczny dzieciak. - mruknął, na co ten dał mu kuksańca.
- Naruto-nichan! Sasuke-nichan! - wykrzyknęła dobrze znana im osoba, która wpadła na nich, mocno przytulając podróżników. Impet był duży i cała trójka przewróciła się.
- Nic się nie zmieniłaś Kimisa. - powiedział Sasuke. Dziewczyna zaśmiała się delikatnie.
- Jak dobrze, że już wróciliście, dattemasa! - i jeszcze raz objęła ich mocno, po czym pozwoliła wstać.
- Kiedyś trzeba powrócić do początku. - oznajmił Naruto i dokładnie pooglądał ją. - Wyrosłaś na piękną i młodą kobietę Misa-chan. - Dziewczyna zarumieniła się lekko.
- Dziękuję. - po czym złapała ich za dłonie i pociągnęła na środek placu. Mieszkańców było coraz więcej. Każdy witał ich z szerokimi uśmiechami i poklepywaniami. Z tłumu wyszedł mężczyzna bez ręki z córką na rękach. Sasuke od razu udał się do niego.
- Itachi. - przywitał się i objął starszego brata. - To musi być Toshiko. - dziewczynka o blond włosach i czarnych oczach patrzyła z zainteresowaniem na przybysza z uszami i ogonami.
- Witaj Sasuke. Tak to moja najstarsza córka. Przywitaj się z wujkiem. - zwrócił się do niej.
- Ohayo gozaimasu Sasuke-jisan. - odpowiedziała głośno, ale nieśmiało się uśmiechnęła. - Tou-san mogę...
- Zapytaj się o to wujka. - przerwał jej z uśmiechem.
- Mogę dotknąć? - wskazała na kity. Sasuke uśmiechnął się i połaskotał ją, dotykając nosa. Dziewczynka zachichotała i przejechała dłonią po kicie.
- Ile masz lat? - zapytał ciepło.
- Siedem. - odpowiedziała. Brunet wziął ją na ręce, by miała lepszy dostęp do kit.
- Sasuke! Naruto! - bracia odwrócili głowy w kierunku swoich imion. Ujrzeli piękną młodą kobietę z długimi seledynowymi włosami, sięgającymi pasa oraz z pomarańczowymi oczami. Obaj musieli podnieść głowy, bo dziewczyna wznosiła się w powietrzu. Ubrana była w ciemnozielone krótkie spodenki i czarną koszulkę odkrywającą brzuch. We włosach miała wpiętą pomarańczową spinkę.
- Fuu?! - wykrzyknął zaskoczony Naruto, ale potem od razu na jego twarzy ukazał się szeroki uśmiech. Wylądowała naprzeciwko nich.
- Miło cię widzieć. - powiedział Sasuke uprzejmie.
- Jak zwykle poważny. - podparła się pod boki. Brunet uśmiechnął się.
- Taka moja natura. - wzruszył ramieniem i odstawił Toshiko, która stanęła obok ojca.
- Yhym... Jak wasze podróże? - zapytała, zmieniając temat.
- Niesamowite i niebezpieczne. - powiedział Naruto z energią i gestykulacją - Odkryłem wiele ciekawych miejsc.
- Widoki w Kraju są wspaniałe. Wiele się dowiedziałem, spędzając tam czas. Biblioteka i rozmowy z lisami były bardzo przydatne. - Fuu ledwie powstrzymywała śmiech, widząc tak dwie sprzeczności. Jeden odpowiadał spokojnie i pomału, drugi energicznie i szybko.
- Wspaniale. Resztę opowiecie nam dziś przy imprezie. - powiedziała.
- Imprezie? - zapytali zaskoczeni.
- Tak, przecież wróciliście. - powiedziała to tonem, jakby to była oczywistość - Wszyscy chcą was przesłuchać. - puściła oczko - Sasuke, idź teraz pogadać z bratem i dzieciakami. Muszą przyzwyczaić się do lisiego wujka. - blondyn parsknął śmiechem i klepnął bruneta po ramieniu - Naruto, a ty spadaj do Misy, Ami i Akiego. Chcą ci coś pokazać. - mężczyźni zaśmiali się.
- A u ciebie, co słychać? - zapytał Naruto, przedłużając.
- Pracuję w Konosze z dziećmi. Iruka jest tam dyrektorem Akademii. Uczę je. - dopowiedziała, a w głosie było słyszeć szczęście - Kakashi znalazł sobie dziewczynę. - uśmiechnęła się psotnie.
- Serio, dattebayo?! Gadaj. - Uchiha pokręcił głową, widząc dwie plotkujące dziewczyny, zamiast mężczyzny i kobiety.
- Ty ją doskonale znasz. Jest obecną Tsuchikage. - tym zaskoczyła obu mężczyzn.
- Naprawdę? - wymsknęło się Sasuke.
- O kurwa! Zatkało mnie. - powiedział z szeroko otwartymi oczami.
- Miałam podobną minę, kiedy dowiedziałam się od Iruki. - zaśmiała się - No idźcie już. Roshi, Han i Chiaki zajmą się wszystkim.
- Chiaki? - podłapał blondyn - On tu jest?
- Tak, od prawie szesnastu lat mieszka w Uzushio. Roshi, Han i Chiaki grywają razem w Shogi i inne stare gry u Hana. - machnęła na to ręką - Nuda. Nie wiem, co oni w tym widzą. - mruknęła.
- Sas, coś nas zbyt dużo ominęło. - zwrócił się do brata.
- Nie przeczę. Czeka nas długa spowiedź i wiele opowieści. - powiedział.
- Lepiej się szykujmy. - westchnął z uśmiechem.
- Momencik. Macie koło czterdziestki... Gdzie dzieciaki? - obaj lekko się zarumienili.
- Ja jestem bez partnerki. - odpowiedział brunet, będąc skrępowany.
- Ja również. - bąknął blondyn i odwrócił wzrok, łapiąc się dłonią za tył głowy. Fuu spojrzała w szoku na nich.
- Pieprzycie? - powiedziała po prostu - Wy tak serio?! - obaj lekko się pokręcili w miejscu.
- Bywa. - mruknął - Świat i podróże zbytnio nie pasują długim związkom. - powiedział spokojnie Sasuke.
- Czyli mieliście... - pomarańczowe oczy odtworzyły się szeroko, a na usta wkradał się zadziorny uśmieszek.
- Coś zaczynałem, ale szybko się skończyło. - odparł.
- U mnie też. - Naruto podrapał się zażenowany po karku - Nie zbyt mnie ciągnie do związku. - spojrzał na Fuu.
- Marnotrawstwo. - mruknęła do siebie.
- A ty masz partnera? - zapytał i zmrużył podejrzanie oczy.
- Nie mam Sas. Wolę być sama. - odparła lekko. - Rozumiem was. Spadajcie już do nich, bo zaraz jajo zniosą. - wskazała na bliźniaków i Kimisę, a potem na Itachiego i trójkę dzieci, koło niego. Nii trzymała się za duży brzuszek i głaskała go czule. Mężczyźni pożegnali się i udali do oczekujących ich osób.
- Nii. - ukłonił jej się lekko - Życie w związku z moim bratem ci służy, jak widzę. - powiedział poważnie.
- Oj, służy i to bardzo. - posłała mu uśmiech i podeszła do niego - Miło cię widzieć w domu Sasuke. - uściskała go. Odpowiedział tym samym. Spojrzał na ciężarny brzuszek z lekkim uśmiechem i zainteresowaniem. Kobieta zaśmiała się i złapała go za dłoń, kładąc go na nim. Brunet zachłysnął się powietrzem i zamknął oczy wczuwając się w ruchy dziecka. - Dzieciak kopie zawzięcie, prawda?
- Czuję. - powiedział i spojrzał na starszego brata z wypisanymi w oczach gratulacjami. Itachi odpowiedział uśmiechem i objął swoją żonę w pasie.
- Toshiko, Michio, Shingo przywitajcie się z wujkiem Sasuke. - powiedział Itachi i dzieci wyszły zza rodziców, stając w szeregu. Sasuke przyklęknął i uśmiechnął się do dzieci.
- Witam was. - powiedział ciepło - Miło mi was w końcu poznać. Wybaczcie, że długo mnie nie widzieliście.
- Nic nie szkodzi, Sasuke-jisan. - powiedział chłopiec o czarnych włosach i czarnych oczach. Był bardzo podobny do siostry.
- Dziękuję Michio. - pogłaskał go po głowie - Mam coś dla was. - powiedział i z roślinnej techniki stworzył dla chłopców identyczne czarne wisiorki z jednym tomoe oraz jeden biały dla Toshiko. - Noście je zawsze. W kamieniach znajduje się moja chakra, która w razie niebezpieczeństwa was ochroni. Dzieci przyjęły podarki z wielkim respektem i od razu założyły je na szyję, chowając pod ubraniem.
- Dziękujemy wujku. - powiedziały jednocześnie i skłoniły się nisko.
- Drobiazg. - po czym porwał najmłodszego na ręce. Shingo zaśmiał się i objął wujka mocno. - No to co, które z was mi opowie, co się działo w domu? - zapytał z szerokim uśmiechem. Itachi i Nii uśmiechnęli się szeroko na ten widok. Jak dzieci zaczęły jeden przez drugiego się przekrzykiwać, by powiedzieć wszystko, co się wydarzało podczas nieobecności młodszego bruneta.
- Dobrze, że już wróciłeś Sasuke. - powiedział cicho Itachi. Wiedział, że brat i tak go usłyszy. Na skórze poczuł muśnięcie chakry. Było to podziękowanie.
***Naruto***
- Cześć! - przywitał się z trójką już dorosłych osób.
- Witaj Naruto-nisan. - przywitała się szerokim uśmiechem Ami.
- Dobrze, że już wróciłeś. - powiedział Aki.
- Też się cieszę. - posłał im szeroki uśmiech - Co chcecie mi pokazać, bo Fuu...
- Chodźmy! - przerwała podekscytowana Kimisa - To ja mam ci coś do pokazania. - sprostowała.
- Ty? - zdziwił się - W takim razie pokaż mi. - blondyn dał się pociągnąć dziewczynie w głąb lasu. - O cholera... - wymsknęło mu się, widząc bajkowy krajobraz. - Misa, to ty to stworzyłaś?
- Z naszą pomocą. - dopowiedział Aki - Misa opanowała wypełni Kongo Fusę. Jest konstruktorem.
- Owszem. To ja zrobiłam to oczko wodne i roślinność. - potwierdziła i weszła na środek małego jeziorka. - Sasuke-nisan wie. Nie wiń go za to. - powiedziała, a Naruto spojrzał na nią zaniepokojony. Kilka sekund później wyczuł bardzo znajomą chakrę. Nie ludzką chakrę.
- Kimisa! - wykrzyknął, kiedy ujrzał pionowe źrenice, wąsy i pazury. - Ty...
- Ta-da! - wykrzyknęła i rozłożyła ręce szeroko - Jestem taka, jak Chiaki-san. - powiedziała zadowolona i byłam razem z nim w Kraju Złotego Lisa. - po czym zaśmiała się głośno z miny blondyna, a dogodniej z jego rozwartych lekko ust i szeroko otwartych oczu.
- Ty... Jesteś piękna! - powiedział, nie myśląc - Aki, Ami, a to miejsce cholera... Brak mi słów... Kimisa, ty... Na Mędrca. - przeleciał po uśmiechniętych twarzach - Od kiedy?
- Od dwóch lat. - odpowiedziała i zeszła z jeziorka, stając obok Naruto. Chłopak dokładniej ją pooglądał.
- Jasna cholera. - mruknął - Taka sama chakra jak u Chiakiego. Jak z siłą?
- Dużo lepiej kontroluję wszystkie łańcuchy. Przez kilka lat szkoliłam się pod okiem różnych mistrzów. Byłam w każdej z pięciu wiosek. Tam poznałam każdy łańcuch. Tu zaczęłam je łączyć pod opieką Chiakiego-sana. - opowiedziała szybko. - Aki i Ami-nechan podróżowali ze mną i razem ćwiczyliśmy.
- Tak. - potwierdziła Ami - Odkryłam, że jestem urodzoną medyczką.
- Ja jestem sensorem. Umiejętnościami dorównuję Kimisie. - dziewczyna potaknęła energicznie głową.
- To wspaniale, dattebayo. - przytulił całą trójkę - Nawet nie wiecie, jaki dumny jestem z was! A to miejsce jest po prostu piękne. - wskazał na nie dłonią - Długo je musieliście robić, prawda?
- Trzy lata. - powiedział Aki - Ale się opłaciło. - po czym złapał za rękę Kimisę. To do końca nie był braterski uścisk.
- Czy wy... - zaczął i pokazał palcem na ich złączone dłonie, ale potwierdzające kiwnięcie głową, zamknęło mu usta, które zaraz rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. Oparł dłonie na ich policzkach. - Jestem wzruszony. - powiedział - Mam nadzieję, że otrzymam zaproszenie? - mrugnął do nich, na co się zaśmiali.
- Na pewno o tobie zapomnimy Naruto-nichan. - powiedział Aki i machnął na niego ręką. Wszyscy się zaśmiali i udali się w drogę powrotną. Ami opowiadała, co się działo podczas ich treningu. Naruto pochłaniał każde słowo jak gąbka wodę. Był bardzo ciekawy, co się działo przez ten czas.
***
Powrót lisich braci rozpoczął się oczywiście krótkimi przywitaniami, ale później po południu wszyscy przywitali ich wielkim przejęciem przy olbrzymim ognisku na środku placu. Wszyscy siedzieli na matach czy poduchach. Ludzi było od zatrzęsienia. Do Uzushio przybyło wielu starych znajomych. Między innymi Gaara z bratem i Shukaku, Kakashi, jak się okazało z narzeczoną oraz Tsunade i Jiraiyą, Bee z Gyuukim i wielu innych znajomych z różnych miejsc. Przybysze usiedli na lekkim podwyższeniu, by każdy mógł ich widzieć i słyszeć. Swoją opowieść zaczął Sasuke, na którego kolanach siedział pięcioletni Shingo. Brunet nie pomijał niczego, nawet przelotnego związku z jedną czerwono-żółtą lisicą. Ten fragment rozbawił wielu, ale Uchiha opowiadał dalej z uśmiechem. Opowiedział, jak poznał tradycje panujące w Kraju, jak zgłębiał wiedzę o lisach i ich historię, jak podróżował po Kraju i poznawał jedzenie i inne wielkie szanowane lisy. Nie obyło się też bez kilku pamiątek, które przywiózł. Potem przeszedł do podróży po Świecie Shinobi. Co odkrył i zwiedził. Opowiedział historię o pierwszych shinobi, władających chakrą. Mówił o początkach klanu Uchiha, jak on powstał i prosperował na przestrzeni lat. Wspomniał o pojedynkach z przeciwnikami, którzy strzegli świętych miejsc oraz o sojuszach, jakie podpisał. Opowiedział o wyspach daleko na południe od Uzushio, gdzie spotykał wiele niebezpieczeństw i odkrył wiele tajemnic. Opowiedział o śladach samego Hagoromo, gdzie szerzył drogę Ninshu. Kiedy zakończył opowieść spadła na niego fala wielu pytań. Od tych poważnych, po lekkie i bez znaczące, aż po prywatne. Brunet nie krępował się z odpowiadaniem, nawet wplótł zabawne odpowiedzi, co spotkało się z ogólnym rozbawieniem. Następnym w kolejce, był Naruto, który rozpoczął od podróży po północnej części Świata Shinobi. Podobnie jak Sasuke zwiedzał miejsca i świątynie. Poznał wielu ludzi odkrył kilka sekretów świata shinobi. Odnalazł kilka świątyń poświęconych Bijuu. Opowiedział o protoplaście Klanu Uzumaki i Namikaze oraz o ratunku kapłanki w Kraju Demona i pokonaniu wielkiego monstrum, które zabijało i plądrowało ów kraj. Oraz o jego krótkim związku z nią. Opowiadał i Świątyni Ognia, gdzie dorastał Sora. O jego sztukach walki i kontroli chakry. On również wspomniał o śladach Hagoromo i jego sojuszach z żabami i lisami. Kiedy skończył, pokazał znaleziska oraz pamiątki. Tak jak w przypadku brata został otoczony wszelkimi rodzajami pytań, na które odpowiadał z większym, bądź z mniejszym zawstydzeniem. Po opowieściach nastąpiła uczta i picie. Mężczyźni zeszli z podestu i zasiedli wśród znajomych, którzy opowiadali krótkie historie. Sake lało się litrami. Jedzenie rozchodziło się w tempie błyskawicy. Wszyscy cieszyli się i radowali się z powrotu dwóch już dorosłych wybawicieli Świata Shinobi. Cieszyli się, że powrócili do swoich i domu
***
Obecnie nasi przybysze siedzą w oddaleniu od znajomych i piją pomału sake, rokoszując się gwarem, śmiechem i rozmowami wśród rodziny i przyjaciół. Obaj milczeli, nie musieli się odzywać, by cieszyć się swoją obecnością. Po tak długiej rozłące.
- Dom. - wyszeptali jednocześnie w tej samej chwili. Nie patrząc na siebie, uśmiechnęli się szeroko, a ich ramiona stykały się lekko. Poczuli się, że są w odpowiednim miejscu i już z niego nie odejdą.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top