95. Śmierć zbiera swoje żniwo
Chłopcy czekali, aż przemiana dobiegnie końca. Wiedzieli, że zaatakowanie teraz potwora tylko pogorszy sytuację. Czekali i się doczekali, wielkie monstrum wydało przeraźliwy okrzyk i w stronę braci ruszyły z zawrotną prędkością ogony, które kończyły się dłońmi. Sasuke sparował kataną jedną z nich, ale druga uderzyła z góry, wbijając bruneta w ziemię. Jedynie co zdążył zrobić, to zakryć głowę przed większymi obrażeniami. Naruto miał nieco lepszą sytuację, udało mu się uniknąć dwóch ogonów, ale trzeci złapał go za nogę, rzucając kilkanaście metrów w bok. Chłopak odbijał się do gruntu jak piłka. Pozostawiał po sobie głębokie wyrwy w ziemi, niektóre sięgały skał, krusząc je. Madara uśmiechnął się pod nosem i przeprowadził kolejny atak na Sasuke, który wstał, otrzepując się z ziemi. Z prawego kącika ust wyciekła złota krew. Starł ją i zaatakował pędzące w jego stronę ogony. Skakał po nich i ciął zarazem, ale te od razu odrastały i regenerowały się, starając się go złapać. Brunet używał techniki chodzenia w powietrze, naprzemiennie atakując z różnych pozycji, by tylko przybliżyć się do Jinchurikich. Nagle spod ziemi wystrzeliły dwa ogony. Chłopak nie zdążyłby, gdyby nie brat, który w ostatniej chwili złapał go za rękę, odciągając go.
- To, co razem? - blondyn uśmiechnął się. Z jego lewego łuku brwiowego ciekła krew.
- Razem. - i tak zrobili. Biegli obok siebie, broniąc siebie, jak i atakując. Pomału zbliżali się do pary wrogów, która stała niewzruszona i kierowała Juubim. Kiedy znaleźli się dosłownie kilka metrów od nich. Znikąd pojawiły się ogony, zmiatając braci. Obaj padli na ziemię.
- Użyjcie technik Romy. - odezwał się Kurama. Chłopcy bez słowa zaczęli składać różne pieczęcie.
- Hyo no Bunshin!* - wykrzyknął Naruto, wokół braci pojawiły się setki klonów z katanami w rękach. Wszystkie zaatakowały.
- Hissatsu Hyōsō!* - wypowiedział brunet i spod jego rąk ruszyły kolejno lodowe kolce, wbijając się w klony, jak i w ogony, unieruchamiając je na kilka sekund. Kolce zaczęły sięgać korpusu bestii. Juubi przemieścił się w ostatniej chwili. Tylko trzy kolce dosięgły celu, wbijając się w jej łapę i olbrzymi brzuch. Lód pękł, ale Sasuke nie przestawał. Skierował chakrę na odłamane kolce, karząc im się rozrastać. Kierował nimi za pomocą swoich rąk. Klony doskonale odwracały uwagę od poczynań bruneta, który mógł w spokoju operować lodem. Oryginał zaczął wspinać się, składając kilkanaście pieczęci.
- Przypiekę drania. - powiedział przez zęby. Skumulował chakrę w nogach, po czym jak ze sprężyny wystrzelił w górę. Znalazł się nad bestią, która łypnęła na niego wielkim okiem. Posłała w górę trzy ogony. Chłopak zrobił salto w powietrzu i wbiegał jeszcze wyżej, unikając ogonów. Skierował dłonie w stronę korpusu. - Amaterasu! - czarny ogień wystrzelił z dłoni. Bestia zawyła, kiedy płomienie dosięgły celu. Uśmieszek satysfakcji pojawił się na ustach blondyna, ale zaraz został zmyty przez jeden z ogonów. Chłopak oberwał. Leciał głową w dół. Prosto na pozostałe lodowe kolce. - Kuso! - warknął i zaczął kumulować powietrze wokół, wyciągając dłonie do przodu. Zwalniał, aż w końcu obrócił się i wylądował obok jedno z potężnych grantowych kolców. Sasuke musiał odskoczyć, bo obszar płomieni Naruto, sięgał niebezpiecznie blisko niego. Bracia stanęli obok siebie. - Chyba to działa?
- Chyba. - mruknął brunet i uważnie patrzył w miejsce, gdzie powinni być Jinchuriki. - Jasna cholera. Ochronili się ogonem. - warknął, kiedy czarne płomienie zaczęły ukazywać ów dwójkę. Bestia zawyła i w gniewie wbiła ogony w ziemię. Efektem tego było zatrzęsienie się jej.
- Gdzie one są!? - wykrzyknął blondyn i zaczął skupiać się na podłożu. - Nie wyczuwam ich! - oznajmił. Sasuke za to dotknął dłońmi ziemi i zamknął oczy. Posłał Energię Naturalną w jej głąb.
- Na lewo! - wykrzyknął i sekundy później wystrzelił jeden z trzech ogonów. Blondyn sparował go, przy okazji przeciął w pół. Ogon przepołowił się. - Pod tobą! - kolejny sygnał. Naruto odskoczył w tył, w ostatniej chwili, unikając pięści.
- Sasuke! - wykrzyknął Uzumaki, kiedy spostrzegł, że za plecami brata znajduję się trzeci ogon. Naruto szybko przeniósł się i przyjął na siebie uderzenie. Cios był silny. Chłopak wypluł trochę krwi na brunatny ogon.
- Naruto! - brunet wstał i przerwał połączenie z naturą. Już miał się przenieść, ale zatrzymał się w pół kroku.
- Tknij go jeszcze raz... - warknął i z ręki wystrzelił Lisi Ogień, spopielając ogon. Biały płomień zmierzał do cielska. Stwór zawył i ku zaskoczeniu braci odgryzł go. Ten padł na ziemie, zmieniając się w biały popiół. Madara zmrużył oczy.
- W porządku? - pomógł wstać z klęczek.
- Tak, tylko połamał mi dwa żebra. - mruknął i przeciągnął się lekko. Obaj usłyszeli trzask składających się kości. Naruto wypluł resztkę krwi, będącej w ustach. - Rób to, co ja. - powiedział. Chłopak zaczął znikać i pojawiać się w kilku miejscach naraz. Sasuke załapał, co robił blondyn i szybko dopasował się do niego. Mimo to, że był odrobinę wolniejszy od brata, był równie skuteczny. Naruto przebijał go w ilości powidok, ale żadnemu to nie przeszkadzało w biegu. Pomału zbliżali się do Jinchurikich. Ogony raz za razem uderzały w powietrze. Chłopcy byli za szybcy nawet dla Wiecznych Sharinganów wrogów. Nagle obaj znaleźli się za nimi. Unieśli katany i jednoczesnym ruchem zamierzali przeciąć łączenia, ale nagle z pleców bestii wystrzeliły ogony, niszcząc plany. Polecieli w dwie różne strony. Sasuke uderzył w zniszczony kolec, a Naruto w resztki Amaterasu. Obaj szybko pozbierali się z ziemi. Uderzali w niego kilkakrotnie z różnych stron przez dobre kilka minut. Bracia w pewnym momencie po prostu się zatrzymali. Dyszeli lekko.
- Jest za wielki. - powiedział Sasuke, kiedy ponownie stali ramię w ramię.
- Owszem. - zgodził się, usuwając Amaterasu ze swojego ramienia, poklepując w nie. W czarny ogień wpadł kilka razy. - Musimy być więksi.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - odezwał się lis.
- Susanoo Kurama. - powiedział w myślach Sasuke - Musimy przetrzymać twoją chakrę, jak długo się da. - dodał głośno.
- Trzymacie mnie na Kaguyę? - prychnął.
- Może. - uśmiechnęli się lekko. - Sas?
- Myślę, że jak ty zaczniesz przybierać swoją formę. Coś czuję, że wiesz, jak to się robi.
- Wybacz, ale ciekawość. - zaśmiał się i podrapał się w tył głowy, jak to zawsze robił, kiedy był lekko zdenerwowany.
- Nie mam tego za złe. Ty mi wszystko pokazujesz. - mruknął - Zaczynaj. Madara czyta nam z ust. Nie podoba mu się nasza pogawędka. - Naruto zaśmiał się krótko i zaczął przybierać swoją postać Susanoo. Eteryczny wojownik był koloru białego, co zaskoczyło samego blondyna. Chwila zdziwienia na twarzy zamieniała się w szeroki uśmiech. Machnął kataną, dla sprawdzenia, czy dobrze jest zgrany ze swoją nową postacią, kiedy uznał, że jest, przybrał pozę do ataku. Czekał. Madara otworzył szerzej oczy, tak samo jak Obito. Nie mogli pojąć, jak osoba nieposiadająca Sharingana mogła uruchomić Susanoo. Obok w pełni uformowanego wojownika stanął fioletowy. Obaj uzbrojeni byli w katany. Sasuke dodatkowo dzierżył łuk. Każdy z użytkowników znajdował się w krysztale na głowie wojownika.
- Pan pierwszy. - zażartował blondyn. Sasuke uniósł kącik ust, chowając katanę oraz dobywając łuku. Napiął cięciwę, na której końcu znajdowała się czarna płonąca strzała.
- Enton: Susanoo no Kagutsuchi*. - szepnął i wystrzelił płonącą strzałę. Zaraz za nią podążał Naruto z dobytą eterową kataną. Bastia uskoczyła przed pociskiem, ale przed ostrzem już nie. Naruto udało się przeciąć ją. Na ziemię spadła część łapy. Ciecie przeszło przez klatkę piersiową i brzuch. Potwór zawał z bólu i wszystkimi ogonami uderzył w wojownika. Ten zrobił salto i wylądował na dwóch nogach, ale wbił w ziemię dłoń, by spowolnić ślizg. Było to trochę niezdarne, gdyż nie miał okazji trenować w tej formie. Sasuke posłał kolejną strzałę tym razem z Białego Ognia.
- Hej, zwolnij trochę! - krzyknął i ruszył w stronę bestii z kolejnym atakiem. Tym razem odciął tylko kilka ogonów, ale uniknął kontrataku, parując go. Nagle nad głową przeszłą kolejna biała strzała. - Prawie w łeb mi strzeliłeś, idioto! - wykrzyknął i przeciął ogon. Sasuke puścił zniewagę mimo uszu i dalej posyłaj strzały. Ta raz za razem wyła z wściekłości.
- Naruto wyczuwam spadek chakry u ciebie. - oznajmił lis - Susanoo pochłania większe ilości chakry niż u Sasuke.
- Kurwa. - przeklął siarczyście.
- Nie klnij. Tylko się skup na walce. - warknął na niego. Chłopak przywołał się do porządku i sparował cios. - Sasuke u ciebie zużycie chakry jest dużo mniejsze. Pilnujcie się. Madara szykuje... - słowa przerwał krwiożerczy ryk Juubiego. Otworzył szeroko paszczę, w której zaczęła się gromadzić energia yin i yang. - Cholera! Zablokujcie to! - Naruto szybko stanął obok Sasuke. Brunet stworzył tarczę. Za jego śladem poszedł Naruto. Obaj zaparli się nogami wojowników w ziemi. Stali tak blisko siebie, że tarcze złączyły się, mieszając swoje barwy. Juubi posłał pomarańczowo-czerwony promień prosto w braci. Siła ataku była potężna, że zaczęła przesuwać wojowników do tyłu. Bracia nie poddawali się i dzielnie trzymali tarcze.
- Do góry! - wrzasnął Sasuke i zaczął pochylać tarczę do tyłu. Promień skierował się w górę, jakby się odbił od lustra. Naruto za instynktem stworzył drugą i nałożył na górę. Promień skierował się teraz na Ogoniastą bestię. Madara i Obito widząc to, od razu zaprzestali ataku. W tumanie kurzu, który pokrył pole bitwy, bracia pozbyli się tarcz i stanęli w gotowości. Nie wiedzieli, czy atak zostanie ponowiony. - Naruto musisz dezaktywować Susanoo. Ten atak pochłania dużo więcej chakry u ciebie niż u mnie.
- Zgadzam się. - odezwał się Kurama - Tylko Sasuke jest w stanie używać jej do dużo dłużej bez większej utraty.
- Dobrze. - Naruto opadł powoli na ziemię, w akompaniamencie znikającego białego wojownika. Sasuke schylił się. Położył otwartą dłoń na ziemi. Chłopak szybko wskoczył na nią. Kiedy znalazł się na odpowiedniej wysokości, przeskoczył do kryształu Sasuke.
- Postaram się go powstrzymać, jak długo się da. Potem liczymy na cud. - powiedział Sasuke i napiął po raz kolejny łuk. Wypuszczał strzały za strzałami. Jedne omijały cel, drugie w niego trafiały, przyprawiając o mrożące krew w żyłach krzyki. Płomienie, jak na złość strzelca nie dosięgały Madary i Obito, którzy doskonale powstrzymywali je, odszczepiając części Juubiego. Przeklęta zdolność do wręcz natychmiastowej regeneracji umożliwiała im co chwilowe pozbywanie się skutków ataków. Po którymś wystrzale Sasuke przeszedł do ataku. Naruto był pod wrażaniem biegłości w używaniu Susanoo. Chłopak idealnie posługiwał się olbrzymią kataną, tnąc wszystko, co spotkało się z ostrzem. Juubi został zmuszony do cofania się, pod gromem ataków. Szybkość i wielkość wojownika umożliwiała na skuteczne ataki i obronę, gdy przeciwnik zamierzał oddać tym samym.
- To działa, dattebayo! - powiedział zadowolony blondyn. Chłopak nie był bierny, używał lodowych, ognistych, roślinnych technik, by ułatwić ataki Sasuke. Kolejne minuty mijały, a Sasuke pomału tracił coraz to większe ilości sił. Juubi użył kilka razy ognistego promienia, które brunet musiał zneutralizować. Z kolejnym atakiem, jego eteryczna postać obrywała delikatnie, co skutkowało, na przykład dziurą w piersi albo urwaną kończyną. Luki szybko się wypełniały, więc nie było dużego niepokoju, ale z każdym atakiem siły i skuteczność osłabiały się. Madara ujrzał to pierwszy i razem z Obito skupili ataki nie na korpusie i głowie, ale na nogach. Młody Uchiha musiał unikać ciosów spod ziemi, które zwiększyły swoją częstotliwość. Raz po raz eteryczny wojownik lądował na ziemi albo bez jakieś części ciała.
- Naruto musisz wejść w...
- To chyba nie będzie konieczne. Mamy pomoc. - oznajmił z uśmiechem. Chłopak siedział po turecku. Dzięki temu mógł jednocześnie posłać w Juubiego ataki, jak i mieć podgląd na otaczające ich tereny. - Zbliżają się oddziały shinobi. Wszyscy ze wszystkich miejsc. - powiedział. W tej samej chwili Bijuu po raz kolejny otworzyło paszczę, zbierając energię, by wystrzelić promień. Sasuke szybko odskoczył na względnie bezpieczną odległość. Postawił tarczę. Naruto uczynił to samo i na dosłownie sekundy przed wystrzałem przyjął białą postać wojownika. Zrobili tak samo, jak na początku walki. Skierowali promień w bestię. Tym razem dosięgnęli celu. W powietrze wzniósł się ryk, kiedy bestia została rzucona dobre kilkadziesiąt metrów w tył. Przetoczył się po ziemi, wzbijając coraz to większe ilości kurzu. Wykorzystali to shinobi, którzy raz po raz pojawiali się w mniejszych bądź większych grupach. Bracia opadli na zniszczoną ziemię. Obaj dyszeli.
- Naruto! Sasuke! - wykrzyknął Kakashi. On był jednym z pierwszych ludzi, którzy pojawili się na miejscu walki. - W porządku? - zapytał, a kolejne oddziały shinobi pojawiły się na polu. W pierwszych liniach stanęli ludzie z klanu Aburame, używając Mushi Jamingu no Jutsu* rozprzestrzenili potężną falę insektów zagłuszających chakrę. Po nim nastąpił oddział złożony tylko z shinobi Kiri. Ci używając Kirigakure no Jutsu zasłonili przybywające oddziały.
- Jest niemożliwe potężny. - powiedział Sasuke zimno - Kończą nam się pomysł Kakashi. Propozycje? - zapytał i wytarł pot spływający z podbródka. Naruto usiadł i zaczął po prostu medytować. Zbierał energię. Zwiększył przepływ Energii Naturalnej, tym samym zaczął odnawiać swoje siły. Złapał za kostkę brata, przekazując jej połowę. - Dzięki. - mruknął. Blondyn wstał.
- Wszystko w porządku z nami, ale... - nie dokończył, bo Juubi machnął ogonem, by pozbyć się mgły. W tej samej chwili shinobi z Sunagakure z olbrzymimi wachlarzami użyli Kazekiri no Jutsu*. Pęd wiatru stworzony przez Juubiego został zniwelowany technikami shinobi z Suny. Dzięki temu ukazała się w pełnej okrasie wszystkie dewizie, które głośno oznajmiali swoje przybycie. Wszyscy mimo luźnego ustawienia byli w zwartym szyku. Gdzieniegdzie można było ujrzeć medyków, leczących pozostałości po wcześniejszych walkach bądź po prostu uzupełniali chakrę. Między wszystkimi ludźmi znajdywały się uzbrojone w ostrza lisy. Prócz tego część czworonożnych sojuszników zajmowała się ochroną niektórych żołnierzy. Na pole walki przybyła również wielka trójka lisów, która stanęła obok braci. Jinchuriki Juubiego patrzyli w szoku na liczną armię, którą mieli nadzieję zdziesiątkować.
- Madara! - wrzasnął Shikuroma - Nakazuję ci się poddać. - jego donośny głos robił wyrażenie na ludziach, jak i poddanych. Był to głos dowódcy, by każdy żołnierz mógł usłyszeć rozkaz. - Powtarzam! Poddaj się. - w tej samej chwili bestia ruszyła się i zaczęła kumulować energię yin i yang. Shinobi z Kumogakure zaczęli ustawiać w linii i składając jednocześnie pieczęcie. Na czele oddziału stał Darui.
- Raiton: Raikouchu!* - wypowiedział tłum. Nagle zrobiło się jasno. Bracia, jak i część shinobi musiała przymknąć oczy. Inna część oddziału składa odmienne pieczęcie.
- Ranton: Reizā Sākasu!* - w stronę Bijuu wystrzeliły liczne wiązki niebieskiego promienia. Madara wyciągnął rękę, by uchronić się przed nimi. Po raz kolejny miejsce zajęli żołnierz z Suny, wyciągając otwarte dłonie przed siebie.
- Futon: Kiryu Ranbu*. - Z dłoni wystrzeliły silne podmuchy wiatru, wznosząc w powietrze olbrzymie pokłady kurzu, zasłaniając widok bestii. W tej samej chwili oddział z Iwy w idealnej synchronizacji złożył kilka pieczęci, po czym położył dłonie płasko na ziemi.
- Doton: Daichidōkaku!* - wykrzyknęli. Wokół bestii powstał olbrzymi kwadrat, dowodem tego były wzniesione tumany kurzu, które objęły Bijuu z każdej strony. W tej samej chwili ów kwadrat zaczął się obniżać jak winda. Monstrum starało się zahamować technikę, rozkładając potężne łapska na boki, wbijając jednocześnie pazury w ściany. Ten wyczyn zdał się na nic. I tak kwadratowa skalna platforma opadała nieubłaganie w dół. Nie czkając, inne oddziały ruszyły biegiem do geometrycznego otworu. Trzy oddziały stanęły przy trzech bokach kwadratu. Każde składało różne pieczęcie.
- Yōton: Sekkaigyō no Jutsu!* - wspólnie została wypowiedziana technika. Z ust kilkunastu ludzi wystrzeliła biała sproszkowana substancja, która uderzyła w Juubiego. Z drugiego końca kwadratu shinobi z Kiri zwiększali pojemność brzucha.
- Suiton: Suidan no Jutsu!* - z ust wystrzeliły liczne strumienia wody, mieszając się z białym proszkiem. Dzięki temu stworzyli zaprawę. Ostatni bok kwadratu kończył składać pieczęcie, nadymając klatkę piersiową.
- Katon: Gōen no Jutsu!* - w stronę Juubiego pomknęła potężna ilość strumieni ognia. Jego wysoka temperatura pozwoliła zaprawie natychmiast zastygnąć, tworząc zbity materiał. Bijuu zawyło. Shinobi rzucili się do dziury, wykrzykując najróżniejsze techniki, posyłając w bestie. Naruto i Sasuke posłali wzmocnione Rasenshurikeny o Lisi Ogień. Bijuu wierzgało, starając się rozkruszyć zaprawę, ale nie pomagało to. Nagle ciało potwora zastygło, po czym zaczęło się odwijać, uwalniając dużo szczuplejszą i pokraczniejszą postać. Jego chude ciało i kończyny, przy tym olbrzymim garbem przypominającym zwinięty pąk, wyglądało makabrycznie. Wielka głowa z przerażającym okiem oraz rozwartą w ryku paszczą dodawała potworności. Nagle się zerwała i skoczyła, pociągając za sobą kilkunastu shinobi, niektórych zabijając na miejscu, a resztę posyłając poturbowanych w różne części. Bestia stanęła na dwóch nogach, ukazując parodię wystających żeber oraz brak lewej ręki. Głowa okazała się, jakby ktoś ją kilka razy skręcił. Oko było na środku, a paszcza delikatnie skręcona w prawo. Obok zabitych i lekko pokiereszowanych ludzi znalazły się lisy, które doznały o wiele mniej obrażeń, gdyż większość złagodziła upadek, przez używanie technik chodzenia w powietrzu. Ci od razu pomagali wstać na nogi reszcie. Szybka lecznicza reakcja, pozwoliła na pozbieranie się po gwałtownym ataku. Lisi bracia tak jak reszta lisiego społeczeństwa zniwelowała skutki. Już szykowali kolejny atak, ale ujrzeli, to czego podświadomie na tę chwilę się obawiali. Juubi tworzył Bijuudamę. Jej kształt przypominał nasiono, zwrócone czubkiem do przeciwników. Potwór zaparł się przednią kończyną na ziemi. Chłopcy rzucili sobie szybkie spojrzenie, po czym obaj zaczęli składać w tym samym momencie te same pieczęcie.
- Doton: Doryū Jōheki!* - wykrzyknęli. Kiedy pocisk miał zostać wystrzelony, w tej samej chwili pod łapą szybko podniósł się wał ziemi, powodując stracenie przez bestię punktu podparcia. Pocisk został wystrzelony, ale trafił w wodę, która była dobre kilkanaście kilometrów stąd. Potwór zawył w gniewie, patrząc w dal. Zaczął ponownie tworzyć bombę. Tym razem celowała wyżej. Przez ten cały czas, baza komunikacyjna wydawała odpowiednie wytyczne, by shinobi mogli wykonywać polecania dowódców, którzy byli w różnych miejscach. Raz po raz shinobi z Kumo atakowali technikami Raiton. Konoszanie przypalali ogniem, dezorientując bestię, na tyle na ile to było możliwe. Ale nawet to nie powstrzymało jej do odpowiedniego wycelowania. Używała ogonów, by odepchnąć nieznośnych maleńkich ludzi, ale nawet to, że wbiła jeden z ogonów w ziemię, nie pomogło. Na drodze ogona stanęła para z klanu Hyuga, używając Kaiten, odbili go. Bracia dokładnie obserwowali bestię. Naruto zmarszczył brwi i odwrócił się do Juubiego plecami. Pobladł.
- Nie! On celuję w bazę! - wykrzyknął. Czerwone oko spojrzało na blondyna. W tej samej chwili rzuciło się na niego z ogonami, tak samo jak na Sasuke, skutecznie hamując zamierzony cel uratowania bazy. Część z ogonów zaatakowała medyków. Brunet zaklął i przeniósł się do nich, używając tak samo, jak wcześniej przez Hyuga wiru obronnego. Naruto nie miał tyle szczęścia i został schwytany. Obaj patrzyli na dopełniającą się Bijudamę. Nagle usłyszeli w głowie dwa głosy.
- Nie czas na opłakiwanie nas. - powiedział spokojnie Shikaku - Shikamaru, przejmij władzę, synu. - zwrócił się do dziedzica klanu. Chłopak ukląkł na jedno kolano i zamknął mocno oczy, hamując łzy.
- Dobrze tato. - powiedział. Bracia wiedzieli i ile w tym głosie jest bólu, ale i zdecydowania.
- Ino nie płacz, córeczko. - odezwał się Inochi - Poradzisz sobie. Nie poddawaj się. - z oczu blondynki pociekły łzy. Choji objął ją lekko za ramiona. Słuchała. Smutek, jaki Naruto ujrzał w oczach tej dwójki, był potworny. Zebrał siły i starał się uwolnić z zaciskającego się ogona. Udało mu się, ale został wbity w ziemię innymi, unieruchamiając go.
- Nasze ostatnie słowa. - przemówił Shikaku - Zwyciężcie. - pocisk został wystrzelony.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top