82. Przenosiny. Część 1

- Witamy. - odpowiedziała Tsunade, wchodząc do swojego gabinetu. - Jak wam idzie? - zapytała, kiedy stanęła przy stole, który był pokryty wieloma różnymi zapiskami, mapami oraz co wywołało na jej ustach szeroki uśmiech ochraniaczem z napisem "shinobi", jako oznaką połączonych wiosek. - Jak idzie praca nad nimi?

- Prawie skończona. - oznajmił Shikamaru. - Tak samo, jak oddziały medyków i sensorów.

- Dowódcy? - ciągnęła dalej.

- Oddział medyczny Shizune-san. Oddział sensorów Inoichi Yamanaka. - powiedział i podał odpowiedni dokument Hokage, który uważnie przejrzała.

- Świetna robota, moi drodzy. Kakashi co z... - nagle gwałtownie otworzyły się drzwi, które uderzyły klamką o ścianę, robiąc w niej mały otwór.

- Kurwa zabierzcie ode mnie tą gówniarę! - wykrzyknął sfrustrowany Jashinista. Za nim z szerokim uśmiechem podążała Kimisa. Korowód kończył Itachi i Kisame, których zmęczone i bardzo znudzone twarze mówiły same za siebie, że mają dość tej dwójki.

- Jak niańczenie? - zapytał z uśmiechem Naruto. Hidan spostrzegł go.

- Ty smarkaczu! - warknął i podszedł do niego - Zabij mnie kurwa, cokolwiek, bo nie wytrzymam z tą babą. - wskazał na śmiejącą się Misę.

- A co ci ona takiego zrobiła? - zapytał jak nigdy nic.

- Co mi kurwa zrobiła?! - powtórzył - W kółko chce na ręce i żebym jej pokazał, jak się zmieniam. Nawet smarkacz zaproponował swoją krew. - warknął. Naruto ledwie powstrzymywał uśmiech.

- Jakbyś to wykonał, miałbyś spokój. - powiedział z szerokim uśmiechem i mrugnął do stojącej obok dziewczynki, na co ona zachichotała - Misa-chan jest uparciuchem i dąży do tego, czego chce. A tego, czego chce, jest niewiele. - klepnął go po ramieniu. - Daj jej, to co chce, a da ci spokój. - mruknął mu do ucha - No Hidan poznaj naszą Godaime Hokage Senju Tsunade. - Jashinista stanął jak dęba i powoli się obrócił we wskazaną stronę.

- Naruto możesz wytłumaczyć, dlaczego członek Akatsuki znajduję się w Konosze? - zapytała z pozoru spokojnie, ale blondyn wiedział, że jest bardzo zdenerwowana.

- A jakoś go spotkałem po drodze i uznałem, że się przyda. - powiedział i wzruszył ramionami. - Spokojnie. Wie, co go czeka, jak złamie obietnicę.

- Wolę już zginąć, by się pozbyć tej małej wrednej rudej osoby. - mruknął, ale słowa nie wyrażały nienawiści, lecz miłe zrezygnowanie.

- Hidan-san? - odezwała się Uzumaki. - I jak będzie? - zapytała i zatrzepotała rzęsami. Kisame westchnął i pokręcił głową.

- Jak cię wezmę, to zamkniesz ryj? - Misa potaknęła głową i wystawiała rączki. Mężczyzna usadził ją sobie na ramieniu. - Zadowolonaś? - dziewczynka uśmiechnęła się promiennie i potargała włosy Hidanowi. - No kurwa. - warknął i wolną ręką zaczesał je z powrotem do tyłu.

- Mogę coś powiedzieć? - zapytała.

- Jak musisz? - burknął.

- Pokaż czaszkę, proszę. - przeciągnęła sylabę w ostatnim słowie.

- Już ci mówiłem, że muszę złożyć ofiarę w postaci człowieka. - warknął i złapał się wolna ręką na nasadę nosa.

- A nie możesz narysować tego kręgu i nie zrobić mi krzywdy? - brnęła dalej.

- Mogę, ale i tak muszę cię zranić, będąc w tym kręgu. - westchnął.

- Hidan. - upomniał go ostro Naruto. - Nie przesadzaj.

- Spokojnie kurwa, to był żart. - uniósł obie ręce w poddańczym geście, skutkiem tego ruchu, było z sunięcie się Uzumaki z ramienia. - Kurwa! - wykrzyknął i już miał ją złapać, ale nagle głos ugrzązł mu w gardle. Kimisa zrobiła lekki obrót i wylądowała w kuckach na podłodze. - Jakim kurwa cudem to zrobiła?! - powiedział zdumiony. Naruto zaśmiał się, a Tsunade westchnęła. Kisame już miał zareagować i ją łapać.

- Uważaj, proszę następnym razem. - powiedziała spokojnie. - Mogę wrócić? - spytała i Hidan bez słowa umieścił ją z powrotem na ramieniu. Rekin odetchnął z ulgą. Itachi coś szepnął mu na ucho. Słowa Łasicy wywołały u niego lekki grymas gniewu, a u Uchihy śmiech.

- Czym wy ją kurwa faszerujecie? - zapytał.

- Niczym. Trochę podglądam jak Ami i Aki trenują albo obserwuję innych shinobi. Szybko się uczę. - zachichotała. - To jak, zrobisz?

- Kurwa... Poddaję się. Zrobię to. - powiedział w końcu. Bardzo zrezygnowany. - Ale za to masz mnie więcej nie męczyć swoją pieprzoną ciekawością o wszystko.

- Stoi. - i sprawnie zeskoczyła z ramienia na podłogę - Idziemy.

- Kim kurwa ona jest?! - wykrzyknął.

- Kimisa Uzumaki. Spadkobierczyni talentu klanu Wiru. - oznajmiła z dumą w głosie.

- Gdzieś ją kurwa wynalazł?! - spytał blondyna.

- Nie ja, lecz Sasuke. - uśmiechnął się.

- Co za chuj... - powiedział i ruszył za nią. - Te blondyn moja kosa. - Naruto szybkim i sprawnym ruchem rzucił nią w jego stronę. Hidan złapał ją i wyszli w towarzystwie Itachiego i Kisame.

- Zaraz wracam. - oznajmił blondyn - Kakashi-sensei i mój klon wam wszystko wytłumaczą. - uśmiechnął i zniknął, pojawiając się obok Misy, która nawet się nie wzdrygnęła, jak pozostała trójka.

- Naruto-nichan, gdzie Sasuke-nichan? - spytała.

- Obecnie nas zdradził. - powiedział poważnie, a potem buchnął śmiechem z min Rekina i Itachiego.

- Że co?! - wykrzyknął Uchiha - Jak to?

- Spokojnie działa jako przykrywka. - uspokoił ich - Nie wiedzieliście? - zdziwił się.

- Nie. - odpowiedział - Ale dlaczego?

- Długa historia. Po wojnie wam ją opowiem. Obiecuję, dattebayo. - Kiedy Misa spojrzała z lekka złością na blondyna. - Hidan?

- Czego? - mruknął.

- Potrzebujesz jakieś konkretnego miejsce do rytuału? - spytał.

- Nie. - odpowiedział.

- Świetnie. Połączcie nas. - powiedział, co Jashinistę zdziwiło, ale pozostała trójka wiedziała, o co chodzi. Kimisa zachichotała, kiedy srebrny kamień dotknął noska dziewczynki. - To znikamy. - po czym dosłownie zniknęli w pomarańczowym błysku. - Może być tu?

- Ujdzie. - mruknął, kiedy zobaczył dawną polanę, w której bracia i Kurama spędzali czas na swoich pierwszych treningach. - Chodź tu gówniarzu. - Misa w kilku susach do niego podeszła. - Dawaj rękę. - powiedział niemiło, ale ona się tym ani trochę nie przejęła. Hidan o dziwo lekko naciął przedramię dziewczynki, ta nawet nie drgnęła. - Kurwa... - mruknął przekleństwo, kiedy nie zobaczył żadnego grymasu na twarzy dziewczynki, tylko wielką ciekawość. Po czym szybko narysował krąg do składania ofiar. - Patrz, bo zobaczysz to kurwa ostatni raz w życiu. - warknął i polizał ostrze kosy, umazane krwią Misy. Nagle jego ciało stało się czarne, gdzieniegdzie ukazały się białe ślady, wzorujące się na kościach. - Zadowolona?

- Super, dattemasa! - wykrzyknęła i aż pisnęła - Mogę podejść?

- Jak musisz. - westchnął dziewczynka szybko podbiegła i pierwsze co zrobiła, to dotknęła skóry.

- Zimna! - wykrzyknęła i spojrzała na twarz, przypominającą czaszkę.

- Teraz patrz na lewą dłoń. - powiedział z lekkim uśmiechem. Dziewczynka od razu skierowała oczy na nią. Hidan ukuł się w swoją lewą dłoń jednym z ostrzy kosy.

- Co do...?! - wykrzyknęła i zobaczyła małą prostą rankę, po czym pokazała się kolejna, przecinająca ją w poprzek. Kimisa miała bardzo drobny krzyżyk na środku rączki. - I możesz tak zabić? - zapytała.

- Taa... - mruknął i wyszedł z kręgu, zamazując go. - Masz pięć minut, zanim zmienię się z powrotem. - oznajmił i usiadł na trawie. Kimisa podeszła i wzięła jego lewą dłoń w swoje. Spojrzała na ranę.

- Identyczna. - powiedziała zdumiona. - Czyli jak masz krew i ją spróbujesz, raniąc siebie, ranisz ofiarę? - zapytała.

- Tak. Tak składam ofiary Jashinowi. - uśmiechnął się, po czym szybko wrócił grymas.

- Naruto, ja tej dziewczyny nie rozumiem. - westchnął Uchiha cicho.

- Wiesz mi Itachi. Ja też. - odpowiedział - Nie wiem, po co jej ta wiedza. - Obaj patrzyli na nią z lekkim przerażeniem. Kisame chyba zaczął się niecierpliwić i zaczął podchodzić do nich. - Chyba za bardzo ją polubił. - uśmiechnął się.

- Całkowicie inny człowiek. - odwzajemnił uśmiech. - Chciałbym zobaczyć minę Mizukage i Ao, jak go zobaczą z nią.

- Kochany i opiekuńczy tatuś. - skomentował w jednym zdaniu.

- Dokładnie. - potwierdził Itachi.

- Dobra wracamy. Mamy wojnę do wygrania i trzeba się zbierać. - Naruto przywołał ich gestem dłoni. - Misa-chan do Sakury i Shizune-san. Masz się ich pilnować, zrozumiano? - dziewczynka zasalutowała. - A i Gaara jest naszym głównym dowódcą. - uśmiechnął się.

- Juhu! - wykrzyknęła - Itachi-nisan wygrałam zakład, dattemasa.

- Jaki znowu zakład? - zdziwił się blondyn.

- Stawiałam na Gaarę-nisana, Itachi-nisan na Raikage. - uśmiechnęła się. W tej chwili Misa wylądowała na barkach Kisame. - Dzięki Rekin-san! - przytuliła jego głowę. Hoshigaki coś tam mruknął.

- Zazdrosny tatuś. - mruknął szeptem do Itachiego.

- Oj, tak Naruto. Znajdź chwilę i opowiedz mi o Sasuke. - Naruto szybko uruchomił dojutsu i złapał go po kryjomu za nadgarstek. Uchiha pobladł, a jego oczy otworzyły się szeroko. Szybko się zreflektował i przybrał adekwatną maskę do otaczającego go miejsca i ludzi. Ukradkiem spojrzał na pół-lisa.

- Wszystko z nim gra. - szepnął. - Spokojnie mamy plan.

- Mam nadzieję. - westchnął, po czym Naruto przeniósł ich.

- Sakura. - podniósł lekko głos, zwracając uwagę dziewczyny na siebie. Zielonooka coś powiedziała do dwójki medyków i biegiem ruszyła w ich stronę.

- Naruto! - wykrzyknęła i przytuliła go - Gdzie...

- Po stronie wroga, jako wtyczka. - wyszeptał szybko, za nim oderwała się od niego.

- Czyli... - zaczęła spokojnie, ale bacznie przyjrzała się jego twarzy.

- Wszystko gra. - uśmiechnął się do niej. - Przesyłka. - wskazał na czerwono włosą.

- Dzięki. Kimisa dobrze, że jesteś. Leć do Shizune-san i pomóż jej z lekami. - skierowała słowa do dziewczynki.

- Dobrze. - powiedziała bardzo poważnie. - Hidan-san?

- Czego znowu kurwa chcesz? - powiedział wykończony.

- A to! - dziewczynka wybiła z pomocą łańcuchów i wylądowała na szyi mężczyzny. Mocno go przytuliła - Dziękuję za pokaz. - szepnęła mu do ucha i zeskoczyła na dół, ale zaraz nakazała gestem, by Naruto ją wziął na ręce. - Masz na siebie uważać albo cię osobiście zamorduję, dattemasa. - powiedziała z powagą i smutkiem.

- No już. Wrócę. - odwzajemnił uścisk. - Opiekuj się rannymi i pilnuj, by Zetsu nie weszli wam na teren szpitalu.

- Dobrze. Dam z siebie wszystko, dattemasa. - po czym przeszła do Itachiego i jemu również kazała na siebie uważać. - Sasuke-nichan sobie poradzi. Nie martw się. - pocieszyła go. - Kisame-nisan. - powiedziała z powagą, co niezmiernie zdziwiło Rekina. - Pamiętaj, chcę jeszcze pościgać się z tobą w jeziorku. - zachichotała - A tak serio uważaj na siebie i pilnuj go. - wskazała głową na Itachiego.

- Obiecuję mała. - pogłaskał ją po głowie, po czym pobiegła gdzieś do innych shinobi.

- Powodzenia! - wykrzyknęła, zanim zniknęła między nich.

- Trafi do niej? - spytał Itachi Uzumakiego.

- Bez problemu. Myślę, że już ją znalazła. - uśmiechnął się - Za kilka minut się zbieramy. - powiadomił Naruto. - Klon. - wyjaśnił, kiedy Uchiha już chciał się spytać. - Lepiej wracajmy. Sakura wierz słowom Kimisy, mogą być niezastąpione. - dziewczyna kiwnęła głową.

- Naruto...- zaczęła i lekko zagryzła wargę. Blondyn nie czytał w jej myślach. Czekał. - Proszę, nie rób ponad swoje siły. - wyszeptała.

- Dam sobie radę. - uśmiechnął się szeroko - Pamiętaj nawet w obliczu niebezpieczeństwa czy niepewności słuchaj się jej. Zwłaszcza miej baczenie, kiedy gdzieś się patrzy. Ściana namiotu podłoga, czy nawet człowiek. Jej zmysły i intuicja nie zawiodą.

- Dobrze. Dziękuję. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się lekko i pomachała, odchodząc. Blondyn odwzajemnił to, po czym zniknęli.

- Muszę tu być? - jęknął były członek Brzasku.

- Owszem Hidan. - odpowiedziała Tsunade - Mam do ciebie parę pytań o twojego towarzysza. Kakazu.

- Tego nędznego chuja! - wykrzyknął - Ten drań zamiast się...

- Uspokój się. - warknęła - Po pierwsze, co potrafi i z czego słynie.

- Pieprzony ciul może sobie wyrwać serce z innych i mieć na wyłączność. - kobieta westchnęła.

- Wyjaśnij. - ponagliła go gestem dłoni.

- Jak kurwa?! Że przemiana serca w pierdolone potwory, strzelające czym mu się zachce. - warknął.

- Dokładnie. - uśmiechnęła się, co zbiło z tropu mężczyznę. - Co z jego ciałem?

- Może się rozwijać, na ile chce. - mruknął.

- Mów jaśniej. - machnęła ręką z lekka zniecierpliwiona.

- No kurwa ma linki w ciele i je se może rozwinąć, na ile chce. Cycata blondi rozumie? - warknął do niej i stanął z nią twarzą w twarz.

- Bachan! - wykrzyknął Naruto, ale nie zdążył jej powstrzymać i Hidan wylądował wbity w ścianę do pasa. Tylko jego wierzgające nogi były dowodem, że jeszcze żyje.

- No co? Wkurwił mnie. - warknęła, kiedy Namikaze karcącym wzrokiem patrzył na Hokage, przy okazji wyciągnął go ze ściany.

- No nie kolejna, no kurwa. - otrzepał się z tynku. - Co wy macie z tą siłą? - przeleciał wzrokiem z Naruto na Tsunade. Oboje wzruszyli ramionami.

- Hidan. - odezwała się lodowatym tonem w jego stronę - Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a urwę ci ten zasrany łeb. - Hidan otworzył lekko usta.

- No i to rozumiem w końcu normalna osoba. - uśmiechnął się szeroko.

- Co? - powiedziała z lekka zdezorientowana.

- No gadasz normalnym językiem. - Naruto złapał się za czoło.

- Ja idę pomóc Yamanaka-san. Bachan jest twój. - westchnął i po prostu zniknął. - Witaj. - uśmiechnął się do blondyna.

- O, Naruto. Dobrze, że jesteś. - uśmiechnął się - Dasz radę to przenieść? - wskazał na maszynę.

- Jasne. Nie ma problemu. - podszedł do niej. - W ile ją złożycie?

- Godzina. - oznajmił.

- Ile shinobi? - pytał dalej.

- Około stu pięćdziesięciu, nie licząc Suny i innych wiosek. - blondyn kiwnął głową. - Proszę, zbierz ich wszystkich. - Inoichi kiwnął głową i po kilku minutach wszyscy byli zebrani w równe rzędy. - To wszyscy?

- Tak. - potwierdził.

- Dziękuję. - blondyn uruchomił Kinshigana. - Proszę mnie uważnie posłuchać. - podniósł głos. - Ci, co operują przy maszynie, niech wystąpią z szeregu. - około dziesięciu ludzi wyszło. - Ci, co mają być na polu bitwy, niech cofnął się o dwa kroki. - Doskonale. Dziękuje. Ci, co zostali w miejscu mam rozumieć, że są ochroniarzami i pomocnikami? - zwrócił się do Yamanakiego.

- Tak Naruto. - skinął głową.

- Otworzę przed wami portal, do którego przeniesiecie się na dane miejsce. - oznajmił - Mam prośbę, otóż proszę to zrobić szybko i sprawnie. Maszynę sam przeniosę. Shinobi walczący na danych polach bitewnych, proszę zostać na miejscu. Reszta do portalu. - blondyn stworzył owalne wejście na długość trzech metrów i szerokości dwóch. Ludzie sprawnie i szybko przez nie przychodzili. - Doskonale. - mruknął pod nosem, kiedy dana część shinobi przeszła. W tej chwili na miejsce przybiegł Shikamaru.

- Naruto. Mój ojciec przekazuje ci ten zwój oraz mam się zabrać z wami. Później mam dołączyć do walki, a on zastąpi mnie. - blondyn kiwnął głową. Shikamaru wszedł w portal, za nim Inoichi. Namikaze szybko przeleciał po słowach Shikaku i uśmiechnął się pod nosem. Musiał odrobinkę powiększyć plac.

- Połącz mnie z maszyną. - szepnął i kamień zwinnie to zrobił i po kilku sekundach w centrum budynku pojawiła się maszyna, za którą za składanie zabrali się shinobi. - Proszę o uwagę. - podniósł lekko głos, zwracając na siebie uwagę. - Są tu szpiedzy Madary, Zetsu. - szum głosów rozniósł się po budynku. - Spokojnie jesteśmy dla nich niewidzialni. Nic wam tu nie grozi, ale moja rada. Radzę wam nie schodzić z platformy. Tak jesteśmy w powietrzu. - powiedział - Dostałem rozkaz, żeby troszkę ją powiększyć, więc osoby ciekawe, jak to robię. Zapraszam na zewnątrz. - uśmiechnął się. - A to drzewo. - wskazał. - Częstujcie się. Myślę, że przyda wam się coś do otuchy, po czym wyszedł, a za nim kilkunastu shinobi. Naruto stanął przy krawędzi i złożył pieczęć. Wyciągnął dłonie do przodu i wszyscy usłyszeli dźwięk tarcia drewno o drewno. Przed blondynem pale zaczęły się wydłużać. Niektórzy wykrzyknęli z podziwem, inni otworzyli szeroko oczy i usta. - No powinno być dobrze. - mruknął. - Shikamaru zostawię tu klona. Będzie wam wskazywał, w którym miejscu są wrogowie. - Nara kiwnął głową. - Zrobię wam jeszcze dojście do wody i wracam. - oznajmił, po czym szybko stworzył tak jakby otwór w skale. Kilka sekund później wysunął się korzeń jakiegoś drzewa. - Udało się. - mruknął. - Szybkim ruchem kunaia przeciął końcówkę, z którego trysnęła krystalicznie czysta woda. - Ten korzeń jest połączony ze strumykiem nieopodal. Woda będzie wchłaniana przez ziemię i będzie spływać do potoku tam w dole. - wskazał na troszkę spadzistą skarpę - Szpiedzy nic nie zauważą dziwnego. Dobra wracam, do zobaczenia. - powiedział i uprzednio stworzył klona, po czym zniknął w pomarańczowym błysku. Pojawił się obok Sakury. - I jak wam idzie? - zapytał, dziewczyna podskoczyła wystraszona.

- Naruto. - burknęła zła - Wszystko gotowe. Możemy się przenieść. - oznajmiła - Prawda Shizune-sama?

- Tak. - potwierdziła - Możemy ruszać. To są wszyscy medycy z Konohy. Wiem, że będą też z Suny.

- Owszem. Gaara już się tym zajął i podejrzewam, że za chwilę już tam będą. - oznajmił - Ile z was rusza do głównej jednostki medycznej?

- Ta część z opaską Wiru na ramieniu. - wskazała na grupę.

- Dobrze. W szpitalu zostawię wam z sześć klonów. W razie niebezpieczeństwa one będą przenosić bardziej rannych do Uzushio. - powiedział.

- Dobrze. Dziękuję. - skinęła głową - Ruszamy! - wykrzyknęła - I wszyscy medycy, jak jeden rusz ustawili się w rzędach z ekwipunkami. - Naruto widząc gotowość, szybko otworzył portal i przeniósł ludzi do namiotu. Wszyscy byli troszkę zaskoczeni, ale zaczęli rozkładać, co się dało.

- Shizune-san Sakura. Namiot ma trzy segmenty. Pierwszy i drugi to miejsce dla rannych. Trzeci to magazyn.

- Dobrze. - dopowiedziały jednocześnie.

- Za namiotem jest jezioro z czystą wodą. - wskazał kierunek. Brunetka kiwnęła głową. Kilka sekund później zjawili się medycy z Suny. Każdy z nich miał na sobie ochraniacz "shinobi".

- Dowódca Shizune? - zapytał mężczyzna, kiedy podszedł do grupki.

- Tak. - mężczyzna spojrzał na nią.

- Nazywam Akashi. Proszę. - podał zwój - Kazekage-sama przekazuje to oraz to, że jesteśmy do usług. - powiedział trochę z chłodem w głosie, ale szeroki uśmiech Shizune potwierdził u lekarza, że nikt ich tu wrogo nie będzie traktować.

- Dziękuję Akashi-san. - odpowiedziała. Mężczyzna kiwnął głową. - Zapraszam do namiotu.

- Akashi-san proszę się nie martwić. Jesteśmy ukryci pod barierą. Wróg nas nie widzi, nie słyszy ani nie wyczuje. - uspokoił go i resztę medyków, którzy z lekkim niepokojem oglądali teren.

- Kazekage-sama nas o tym powiadomił. - kiwnął głową. Shizune gestem dłoni zaprosiła mężczyznę i resztę do namiotu, w którym krzątali się shinobi, rozkładając rzeczy i medykamenty.

- Naruto-kun zrobisz łóżka? - poprosiła go.

- Jasne. Powiedz, ile i gdzie. - odpowiedział. Shizune kiwnęła głową i zaczęła tłumaczyć blondynowi co i jak. Chłopak raz-dwa wykonał powierzone zadanie w kilka minut. Ludzie będący tam byli bez mała zaskoczeni techniką i z lekką obawą spoglądali na Namikaze.

- Proszę mnie uważnie posłuchać. - odezwał się, kiedy skończył. Nastolatek stanął na krześle - Widzicie ten ogień na ścianach, prawda? - nie czekał na odpowiedź - Kimisa jest waszym żywym dowodem, że ów ogień was nie tknie, a spali wrogów. To, co teraz powiem, może być dla was absurdalne, ale... - westchnął - Zetsu może przybrać postać naszego sojusznika. Tylko moje klony oraz ta dziewczynka będą w stanie rozróżnić fałsz od prawdy. Macie się ich słuchać i zaufać. Ogień spali na popiół Zetsu, a człowieka zostawi nietkniętego. - W tej chwili na shinobi z Suny spadł mały płomyk i podpalił jego ubranie. Ten zaczął wrzeszczeć i trząść się, ale zaraz skamieniał i spojrzał na rękawy, którym nic nie było. Kilku innych shinobi próbowało interweniować, ale jak ujrzeli, że mężczyzna stoi cały i zdrowy, bez śladu ognia na sobie. - Jak zresztą widzicie. Kimisa Uzumaki mimo młodego wieku może was ochronić. Zaufajcie jej. Proszę was o to. Powodzenia. - odpowiedział i zszedł z krzesła - Misa, masz się słuchać innych i pomagać.

- Dobrze Naruto-nichan. Już mi to mówiłeś. - westchnęła i przewróciła oczami.

- Zaraz wrócę z Oka-chan. - oznajmił - Kimisa wiem, że ich czujesz, ale nie wszczynaj alarmu od razu. Tylko obserwują pustą łąkę. Zaalarmuj, kiedy wejdą na wasz teren. Póki bitwa się nie zaczęła, nie warto wprowadzać chaosu. - szepnął do niej, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem. - Obserwuj ich i w razie co, powiedz klonowi. - po czym zniknął w pomarańczowym błysku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top