78. Zabuza Momochi?!

- A więc Sasuke mówi, że Madara szykuje atak na nas właśnie w tym miejscu. - wskazał na lekką dolinkę oraz wzgórze, gdzie ma się znajdować on i Zetsu. - W tym miejscu sądzę, żeby pozostawić ileś tam ludzi...

- I dać się wyrżnąć?! - wykrzyknął zbulwersowany Raikage.

- A-sama, proszę mi dać skończyć. - warknął blondyn, skutecznie go uciszając - Gdybyśmy nie wiedzieli, że taki atak planują, byłaby to klęska. - podkreślił - Ale jako że Sas siedzi tam z nimi, to mamy całkowity obraz strategii wroga. Na razie, musimy dobrać odpowiednich ludzi, którym walka w takiej sytuacji będzie korzystniejsza dla nas, niż wroga. Najgorzej będzie z ożywionymi Kage i shinobi. Mój klan... Klan Uzumaki może ich zapieczętować, ale potrzebni też będą inni. Roześlijcie wieści do swoich wiosek, aby po cichu i w miarę w dyskretnie zbierali swoje oddziały. Niech prześlą dokładną liczbę shinobi z kekkei genkai i jego atutami. - Kage słuchali Naruto, a doradcy zapisywali potrzebne informacje na zwojach.

- Dobrze myślisz, nie zaprzeczę, ale... - odezwał się Raikage, który już mówił bez cienia gniewu - Dlaczego jest ci ta wiedza potrzeba?

- A dlatego, że jeśli natrafi ów shinobi na przeciwnika, który będzie odporny na jego technikę... Jednym słowem... Polegnie. - wyjaśnił - Dlatego potrzebuję spisu shinobi z kekkei genkai. Wątpię, że techniki iluzji umysłu się na coś przydadzą Mizukage-sama. - powiedział nagle - Ale za to wasze umiejętności kontroli mgły byłyby zbawienne na ternach leśnych i górzystych. Mgła szczelnie zasłoni widok, to prawda Tsuchikage-sama, ale jeśli w oddziale wroga będą ożywieni z Kiri... Mgła będzie nieprzydatna. Sugeruję użyć grup tropiących, na przykład klan Hyuga i ich Byakugan. Większość wrogów będzie...

- Jak na widelcu. - wymsknęło się Gaarze - Naruto, a to podobnie Sasuke jest lepszym strategiem. - uśmiechnął się do blondyna, który to odwzajemnił.

- Bo tak jest. - wzruszył ramionami - Ja działam spontanicznie. Nie tak jak mój brat. Sas działa spokojnie i przemyślanie, dattebayo. Też w wolnej chwili podaje mi sugestie danej strategii. Ja je tylko rozwijam. - kilku shinobi uśmiechnęło się pod nosem - Ale obaj mamy wiedzę na temat klanów w Konosze. Po prostu skojarzyłem fakty. - zaśmiał się - No dobrze. Ja powiedziałem, co miałem powiedzieć, jak na razie... Teraz wasza kolej. - przeleciał wzrokiem po Kage - Jakie macie pomysły na ataki znad morza i lasów?

- To oczywiste. - odezwała się Mizukage - Moi ludzie w głównej mierze będą walczyć nad wodami. Oczywiście część z nich odejdzie do innych miejsc. - machnęła ręką, jakby to było jasne - Tak jak wyczytałeś, mgła to nasz atut. - blondyn kiwnął głową. - Ao?

- Tak Czcigodna? - odezwał się mężczyzna w średnim wieku. Prawe oko miał zasłonięte przepaską. Miał na sobie talizmany na każdym uchu z napisem "Sho" (Do słuchania) zapisane raz na każdej stronie. Nosił tradycyjny strój Mgły, to jest paskowany sweter, na który narzucił granatowe kimono. Przy udzie miał zawieszone szerokie torby z ekwipunkiem shinobi. Jego włosy przypominały włosy Kisame Hoshigakiego.

- Posiadamy shinobi specjalizujących się Fuinjutsu? - spytała.

- Hai Czcigodna. - odpowiedział pewnie i stanowczo. Mei posłała mu uśmiech i skinęła głową.

- Moi ludzie zajmą się nizinami i górami. - wtrącił Tsuchikage.

- Moi nadają się bardziej do grupy morskiej i nizinnej. Błyskawica i techniki skał lepiej pasują tam niż w lesie. W Kumo mam kilku ludzi dobrych w fuinjutsu. - powiedział Raikage, wpatrzony w swój żółty kapelusz Kage.

- To samo tyczy się moich ludzi. My sprawdzimy się w lesie, wzgórzach i nizinach. Potrafimy kontrolować wiatr i piasek. Marionetkarze dobrze zdadzą się w lesie. - odezwał się Gaara.

- W Konosze mamy przewagę shinobi posiadających unikalne Kekkei. Między innymi Byakugan. Prócz tego nadajmy się do każdego miejsca. - oznajmiła blondynka.

- Nie tylko kekkei genkai, ale i Hatake Kakashiego, który posiada Sharingana. - odezwał się Raikage. Senju przytaknęła mu.

- Mizukage-sama? - odezwał się nagle Shikaku. - Jak Mistrzowie Miecza podlegają rozkazom?

- Chōjūrō jest jednym z nich. - wskazała na nastolatka - Każdy Mistrz może samodzielnie prowadzić, w naszym przypadku oddziały. Prawda słońce? - zapytała chłopca, który soczyście się zarumienił.

- H-Hai Te-Terumi-sama! - stanął na baczność.

- Nie bądź taki spięty. - szepnęła i posłała mu uśmiech - Oczywiście prócz Zabuzy, który nie żyje. - westchnęła i spojrzała na blondyna uważnie.

- Wybacz... - szepnął - Wbrew pozorom miał dobre serce. - powiedział w jej stronę.

- Dziękuję Naruto. - jemu również posłała uśmiech. - Wracając. Moi ludzie mogą być troszkę skryci i nieufni do innych shinobi z wiosek. - westchnęła - Gdyby nie mój poprzednik...

- Yagura ma się doskonale. - zaśmiał się Naruto - Nawet nie wiesz, jak się zmienił Mizukage-sama. - zaintrygowana szatynka spojrzała na uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna.

- Do prawdy? - szepnęła.

- Tak. Zresztą nie długo pewnie się zobaczycie. - oznajmił.

- Jak to? - wykrzyknął Onoki zaskoczony.

- Bijuu i Jinchuriki nie będą siedzieć pod kluczem. W tej chwili Shukaku i Kurama relacjonują im, co się dzieje. Wybacz A-sama, ale nimi zajmiemy się później. Wpierw musimy dobrać i podzielić ludzi na odpowiednie jednostki. - upomniał go, przypominając o obecnej rozmowie.

- Mógłbyś tego nie robić? - syknął cicho.

- Wybacz, ale czasami zwykła błaha myśl może być na wagę złota, dattebayo. - powiedział.

- A skąd takie rozumowanie? - spytał, a blondyn zaczerwienił się lekko.

- Yyy... Od takiej jednej bardzo starej lisicy. - zaśmiał się lekko i nerwowo.

- Jakby to Noki-sama słyszała, zdzieliłaby cię po głowie łapą. A potem zaśmia... Kiri!? - w tej samej chwili do sali w paradował ów lis. Był cały mokry od topniejącego śniegu. Za nim przybiegła reszta rodzeństwa.

- Miri-chan, Kuri-san!? A was tu... - zaczął Uzumaki.

- Naruto-ouji! - wykrzyknęła lisica i wskoczyła w ramiona blondyna. Oboje się zaśmiali. Kiri i Kuri walnęli się łapami po głowie.

- Miri do jasnego Złotego zachowuj się. - warknął na nią Kiri. Lisica spuściła uszy i wyszeptała przeprosiny, po czym zeskoczyła z ramion Naruto na ziemię i stanęła za braćmi. - Proszę wybaczyć mojej młodszej siostrze. - lis ukłonił się - Ale mam wieści z Kraju Złotego Lisa oraz z Konohy.

- Konohy?! - blondynka poderwała się na równe nogi. - Co się dzieje Kiri?

- Kakashi-san skontaktował się z niejakim Tazuną. - powiedział.

- Dlaczego? - Senju była bardzo zaskoczona taką wieścią.

- Chodzi o Zabuzę Momochiego i Haku. - odpowiedział lis - Kakashi-san przeczuł, że Madara będzie chciał ożywić go. Więc, dzięki pomocy kilku osób z Suny, których Kazekage-sama pozostawił jako ewentualną pomoc. Zapieczętował zwłoki, by te nie zostały wykorzystane do spraw Madary. - wyjaśnił. Tsunade i Naruto wymienili spojrzenia.

- Czy wziąłeś ze sobą ich... - odezwał się Uzumaki.

- Tak Naruto-ouji... Znaczy Naruto-kun. - poprawił się szybko. - O to one. - podał mu dwa flakoniki z małymi kostkami. - Kakashi-san zachował szacunek ciałom. Są w Konosze, ukryte w Sali. - tu spojrzał uważnie na blondyna, który przytaknął i odebrał fiolki.

- W tej chwili mogę przyzwać Zabuzę i Haku. - wyjaśnił Naruto i podniósł podpisane fiolki - Kiri gdzie jego miecz?

- W tym zwoju. - lis szybko wyjął go z kabury przy boku, używając ogona.

- Czy Kakashi pozostawił jakichś szpiegów? - zapytała Tsunade.

- Tak. Owady, niejakiego Aburame Shino. - odpowiedział.

- Owady?! - zdziwił się Onoki, który jako pierwszy przemówił z Kage.

- Klan Aburame zaraz po klanie Inuzuka są najlepszymi tropicielami. - wyjaśnił Shikaku. Starzec kiwnął głową i zapatrzył się na ścianę. Naruto zaczerpnął gwałtownie powietrza.

- Onoki-sama, to doskonały pomysł, dattebayo! - wykrzyknął nagle blondyn.

- Też tak sądzę. - uśmiechnął się spod wąsa.

- Onoki? - zapytał Raikage.

- Ten klan, jeśli ma władze nad owadami, to mogą przemierzyć duży obszar, pozostając niezauważone. Nadadzą się do wszystkich miejsc, ale woda będzie ich słabym punktem. - Kage zamilkło i zastanowiło się przez chwilę.

- Racja, ale czy ów użytkownik potrafi mieć pod kontrolą naprawdę porządną chmarę? - Onoki zapytał Tsunade.

- Owszem. Miałam tę przyjemność, widziałam ich umiejętności. - uśmiechnęła się słabo. - Są w stanie to zrobić.

- Doskonale. Przepraszam, że przerwałem. - powiedział Onoki - Widzę, że sprawa jest pilna. - wskazał na trojaczki.

- Dziękuję Tsuchikage-sama. - Kiri kiwnął głową do niego - Kakashi-san przekazuję te zwoje. - wskazał na pięć sztuk zawiniątek. - Dla każdego Kage. Są to zapiski sił Konohy. A ten mam odczytać przy was. - wskazał na czarny zwój.

- Zaczynaj. - poprosiła Senju. Lis rozwinął go za pomocą ogona.

- Drodzy Kage. Zielone zwoje zawierają informacje o danych klanach w Konohagakure. Nasza wioska szykuje już oddziały. Również Sunagakure je rozpoczęła. W każdej chwili jesteśmy gotowi na wymarsz z wioski. Hokage-sama pozwoliłem sobie na poinformowanie mieszkańców o zaistniałej sytuacji. Przyjęli to nad wyraz spokojnie. Jak mniemam, Kiri już wam powiedział o ciałach Zabuzy i Haku. Proszę, jeśli to możliwe o wskrzeszenie ich. Dostałem ostatnio niepokojące wieści z naszego trenu, że Zabuza Momochi wstał z grobu i atakuję małe wioski, zabijając mieszkańców. Niestety to może być prawda. Grupa nowo upieczonych joninów wyruszyła do Takigakure za moją prośbą, by zwerbować kilku przyjaciół. Napotkali Zabuzę i jego towarzysza. Nic im się nie stało. Zawrócili czym prędzej. W skład drużyny wszedł Nara Shikamaru dowódca oraz Akamichi Choji wraz z Yamanaka Ino. Nie znam powodu ataków, ale myślę, że jest zmylenie nas. Proszę uważać. Proszę przekazać Naruto i Sasuke, że Sakura wraz z Kimisą przygotowały podręczne apteczki, pomogli im medycy z klanu Uzumaki. Mieszkańcy Uzushiogakure są przygotowani na podział. W żółtym zwoju są informacje o pieczęciach, jakimi można zapieczętować ożywionych shinobi. - w tej samej chwili Kuri wyjął z kabury brata ów zwój i położył go na stole. - Został spisany przez Uzumaki Kushinę, Rutsu, Kazunari i Yukio. Prócz tego Karatachi Yagura przekazuje tajne pieczęcie, otwierające jego ukryte pomieszczenie. Kazał przekazać, że są to jego prywatne zwoje pieczętujące, pochodzące z klanu Uzumaki. Są potężne i łatwe w użyciu. - Naruto uśmiechnął się pod nosem - Życzę powodzenia. Hatake Kakashi. - Kiri zamknął zwój i podał go Tsunade.

- Mizukage? - zapytał Gaara.

- Nawet o tym nie wiedziałam. - westchnęła i zamyśliła się - Naruto-kun, czy mógłbyś po nie pójść?

- Oczywiście Terumi-sama. - uśmiechnął się szeroko. - Kiri jakie pieczęcie? - zapytał lisa, który raz, dwa podał je. - Dziękuję. Wyruszę, jak dowiem się, co się dzieje w Kraju Złotego. - Kiri ustąpił miejsca Kuriemu i Miri.

- Nazywam się Kuri. - skinął lekko pyskiem.

- A ja Miri. - przedstawili się.

- Nasz władca, Shikuroma-sama jest gotowy na podpisanie tymczasowego paktu i pomoc w wojnie. - powiedział Kuri. Naruto aż otworzył z szoku usta.

- Czekaj... Chwila moment Shikuroma-sama chce walczyć z ludźmi, dattebayo!? - zdziwił się.

- Dokładnie tak Naruto-kun. - lis uśmiechnął się.

- O na Mędrca... - blondyn złapał się za głowę - Przecież Shikuroma-sama gardzi ludźmi, on...

- Chce walczyć, ponieważ Fiel-sama, Kohamaruji-sama, Kurama-sama, wasza dwójka oraz część lisów są tu i pomagają. Traktuje waszą dwójkę jak rodzinę. A rodzinę się wspiera. - Naruto uśmiechnął się delikatnie.

- Dziękuję Kuri-san, Miri-chan. - powiedział z wdzięcznością i schylił się, by pogłaskać lisy. Miri zamerdała ogonem. Kuri bardzo spokojnie siedział, kiedy Uzumaki go pogłaskał za uchem.

- Kiedy Roma ma się zjawić? - zapytał Kyu, który trzymał palce na swojej brodzie, a wzrok był nieobecny, gdyż Kurama był nad czymś bardzo zamyślony.

- Jeszcze nie wie Kurama-sama. - odpowiedziała Miri.

- Z nim to czasami... - westchnął i machnął na niego ręką. - Tym się, Kage nie przejmujcie, ten idiota zjawi się w najmniej oczekiwanym momencie. - zwrócił się do władców. - To wszystko?

- Tak Kurama-sama. - powiedział tym razem Kuri.

- Kiri? - odezwała się Tsunade.

- To wszystko Hokage-sama. - odpowiedział i ukłonił się lekko.

- Dobrze. Myślę, że możecie wracać do swoich obowiązków. - zwróciła się do całej trójki - Dziękuję za przekazanie informacji. - skinęła głową.

- Jeśli można się wtrącić. - zaczął Kiri - Jesteśmy gotowi na rozkazy oraz dostarczenie zwoi, takich jak ten. - wskazał na zielone rulony papieru. Kage natychmiast pojęło, o co chodzi.

- Kiri, prawda? - zaczęła Mizukage. Lis przytaknął. - Podejdziesz tu na momencik? - lis poruszył ogonem, ale podszedł pewnie do Mei. - Moi ludzie są gotowi na moje rozkazy. Proszę, to moja pieczęć i potwierdzenie. Od razu wykonają twoje polecenia, kiedy ujrzą ją. - powiedziała, a lis odebrał zawiniątko i skinął głową, że wszystko rozumie. - Skoro już się zjawiłeś, czy mógłbyś odebrać te zwoje? - zapytała.

- Nie ma problemu. Naruto-kun? - spojrzał na pół-lisa.

- Myślę, że nie, tylko poproś kogoś o ich złożenie. - Kiri kiwnął głową, że rozumie.

- W takim razie, wyruszam. - oznajmił, po czym ukłonił się wpierw Kuramie i Naruto, następnie reszcie. - Miri zachowuj się. - mruknął do siostry i przejechał ogonem po jej grzbiecie. Biało-różowa lisica zachichotała. - Kuri pilnuj jej. - powiedział, zanim puścił się biegiem i zniknął.

- Słyszałaś siostrzyczko, zachowuj się. - Miri westchnęła i kiwnęła głową.

- Wy, lisy jak się nazywacie? - odezwał się lekko opryskliwie A.

- Kuri, a to jest Miri. - przedstawił ponownie siebie i siostrę, nic nie robiąc sobie z tonu Raikage.

- Jeden z was też może ruszyć do Kumogakure. W Kumo jest moja zaufana doradczyni, która przejęła tymczasowo moje obowiązki. Kiedy dowie się, że należy działać. Zajmie się wszystkim. Szukajcie Mabui. - Kuri kiwnął głową.

- Ja wyruszę. - Raikage kiwnął głową, po czym lis opuścił salę.

- Miri ty... - zaczął Kazekage.

- Nie będzie musiała. - przerwała Gaarze Temari. - Zawczasu sporządziłam wykaz naszych sił. Jakoś miałam przeczucie. - wzruszyła ramionami i odpieczętowała zwykły biały zwój, po czym podała bratu.

- W takim razie została Iwagakure. - odezwał się Naruto.

- Owszem, tylko twój kochany braciszek wpadł mi do gabinetu i kazał ruszać. W ostatniej chwili kazałem moim doradcom zająć się wioską. - powiedział zirytowany - Więc muszę do niej się udać. Osobiście.

- Nie widzę problemu. - wzruszył ramionami blondyn - Znajdziemy się tam w kilka sekund. - oznajmił.

- Na to liczę. - mruknął Onoki. - Kurotsuchi, Akatsuchi zostajecie. - zwrócił się do nich. Ci bez zbędnej gadaniny kiwnęli głowami. - Chłopcze ruszamy. - powiedział do blondyna, który podszedł do niego.

- Wracamy za parę godzin. - powiedział Naruto i zniknęli w pomarańczowym błysku.

***Sasuke***

- Sasuke, gdzie oni mogą się jeszcze rozstawić? - zapytał Madara, który spoglądał na zaznaczone punkty na mapie z rozstawionymi siłami obu stron.

- Myślę, że Kage połączą się i będą walczyć z tobą. Ja zajmę się Naruto, ale co do shinobi to niestety, ale jestem bezsilny. Gdybyście zaatakowali parę godzin później, mielibyście więcej informacji. - powiedział i prychnął - Teraz wam się nie opłaca. Kyuubi zapewne postawił specjalną barierę, przez którą nawet Zetsu zostanie wykryty w kilkanaście sekund.

- Kuso... - mruknął Obito - A ja?

- Natychmiast. Jesteś człowiekiem. - wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste stwierdzenie. Sasuke swoją postawą jasno pokazywał, że nie mają z nimi żadnych szans na tę chwilę - Sądzę, że ludzie wiosek podzielą się na pewne jednostki. Z pewnością gdzieś w tym miejscu.- wskazał na polanę w jednym z lasów przy polu bitewnym - Urządzą szpitale polowe. Założę się, że w tym miejscu Kyuubi postawi swoją barierę, tym samym będą nieuchwytni. Kilka kilometrów od pierwszych miejsc walk, postawią bazę komunikacją. Dzięki klanowi Yamanaka będzie to możliwe. - powiedział i wskazał oddaloną płaską powierzchnię ukrytą za górami.

- Wiesz, jak ją przełamać, tę całą barierę? - spytał Orochimaru. Sasuke zmarszczył brwi.

- Chyba i ta wiadomość jest w posiadaniu pieczęci, umieszczonej na mnie. - wzruszył ponownie rękami. Madara uderzył w stół z pięści.

- Niby nam pomagasz, a jesteś bezużyteczny. - warknął - Albo dobrze się ukrywasz, albo faktycznie nie wiesz.

- Madara-san przecież go sprawdziłem. Zresztą ty też. Specyfik działa znakomicie. Zabił bez wahania tyle niewinnych ludzi, podszywając się pod nieżyjącego Zabuzę Momochiego. - powiedział Orochimaru, stając w obronie nastolatka, co jemu osobiście się nie podobało i obrzydzało. Sasuke dziękował Kuramie i jego przymusowym lekcjom, gdyż dzięki nim wiedział, gdzie trafić, aby było dużo i mało bólu. Również wiedza na temat anatomii człowieka pozwoliła mu trafiać w punkty witalne mieszkańców, powodując u nich śmierć kliniczną. Brunet nienawidził siebie za to, że musiał to uczynić, ale miał nadzieję, że wszyscy mają się dobrze. W tamtej chwili dziękował Mędrcowi i Złotemu, że na miejscu zbrodni pojawił się Shikamaru. Kiedy ukazał mu swoją twarz oraz przy użyciu Omoide no Sōsa wytłumaczył w kilku słowach sytuację. Młody Jonin zrozumiał bez żadnego problemu i oddalił się czym prędzej, by nie zostać wykrytym przez wrogów. Po czym drużyna powróciła po kilku minutach na miejsce zbrodni, gdzie sprawnie rannych leczył klon Sasuke, którego kazał zostawić Madara. Dzięki niemu udało się szybko i bez większych problemów przetransportować rannych do Konohy. Nie wiedział, czy Madara jest taki głupi, że postanowił zatuszować niektóre ślady zbrodni i nakazał ów klonowi je wykonać. Wyostrzone zmysły klona wyczuły zawczasu czujki Orochimaru i łatwo oraz skutecznie je ogłupił. Węże do samego końca widziały martwe ciała oraz ANBU Konohy, które rzekomo przybyło kilka godzin później, sprawdzić co się stało. Ciał nie ma, tak samo, jak czujek, które powróciły do właściciela i zdały zakłamany raport.

- Niby tak, ale coś mi w tym człowieku śmierdzi. - westchnął i spojrzał uważnie na niewzruszonego bruneta. - Co jeszcze przed nami ukrywasz? - spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi.

- Oj, wszystko. - zaśmiał się w duchu. - Naru? - zwrócił się do blondyna. Brunet był przez cały czas niebywale czujny na ruchy wrogów. Nie mógł sobie pozwolić na chwilę nie uwagi.

- Co tam? - Naruto od razu się odezwał.

- Jak tam u was? - spytał Uchiha.

- Szykujemy pomału dywizje i oddziały. Dzięki za informacje o ataku. Kakashi-sensei dobrze uczynił, ukrywając twoją postać. Ciała zabezpieczone. Mam ich DNA. - powiadomił.

- Wiem. Na szczęście. - westchnął w myślach - Madara zaczyna być coraz bardziej podejrzliwy, jeśli chodzi o mnie. Przez pewien czas muszę być jeszcze bardziej ostrożny, tym samym nie będę się odzywał. - powiedział - Kiri-san dotarł z rodzeństwem?

- Owszem. Nie mam co przed tobą ukrywać. Dobra, muszę wracać do roboty. Uważaj na siebie i wybacz, że musisz to przechodzić. - powiedział z przykrością.

- Dam radę. Powodzenia. - chłopcy wrócili do swoich spraw.

***Naruto***

Blondyn i Onoki stanęli w tym samym miejscu, co niegdyś Sasuke.

- No jesteś... - zaczął Naruto.

- Tsuchikage-sama?! - wykrzyknął mężczyzna o żółtych oczach i czekoladowych włosach. Miał na sobie identyczny strój jak Akatsuchi, ale różnił się brakiem szalika - Skąd...

- Jego sprawka. - wskazał na Namikaze - Kitsuchi masz godzinę na zapisanie mi ilości shinobi oraz podzielić ich na wyjątkowych użytkowników technik.

- Hai Tsuchikage-sama. - dość młody mężczyzna szybko opuścił gabinet i zajął się zadaniem. Onoki usiadł za biurkiem i wyjął zwój.

- Co to? - zapytał Naruto.

- Zawczasu zacząłem zapisywać niektóre osoby z kekkei genkai. Mamy ich niewielu. Sam się do nich zaliczam. - powiedział. Naruto zajął miejsce na ciemnobrązowej kanapie w rogu gabinetu.

- Ile was jest? - spytał.

- Dwunastka. - oznajmił i zwinął zwój, po czym schował do kabury na prawym boku.

- Onoki-sama, zastanawiam się, dlaczego jesteś taki oporny, jeśli chodzi o tę wojnę? - powiedział.

- Jestem stary i wolałbym mieć święty spokój... Ale, jako że jestem Tsuchikage. Złożyłem pewne przysięgi i obietnice. Tylko ja pozostałem z osób znających i używających Jinton. - Blondyn wyprostował się zaintrygowany.

- Uwolnienie pyłu? - jego głos przepełniał się ciekawością.

- Ciekawyś, hym? - uśmiechnął się, kiedy spojrzał w zwykłe ludzkie, błękitne oczy. Naruto zawczasu przybrał ludzką postać. - Jinton skupia w sobie trzy natury. Ogień, wiatr i ziemię. Dzięki ich połączeniu tworzę bryłę, dzięki której jestem w stanie rozbić człowieka, przedmiot na cząsteczki. Osoba uwięziona w technice wyparowuje i to dosłownie. Trudna technika, ale coś mi się wydaję, że ty byś sobie z nią poradził. Bez większych problemów. - starzec uśmiechnął się spod wąsa, to samo zrobił Namikaze - Czy to prawda, że Jinchuriki są tak bardzo nienawidzeni?

- Tak. - odpowiedział ponuro - Głównym czynnikiem jest to, że posiadają w sobie chakrę Bijuu, z której mogą korzystać. - westchnął smutno - Mnie... Zresztą wiesz, próbowali zabić w wieku sześciu lat. Nie mieli żadnych skrupułów, by zabić dziecko. Cóż wtedy Kurama przejął nad moim ciałem kontrolę i zabił ich. Kilka razy ta sytuacja się powtórzyła, ale później po prostu ich doprowadzałem do nieprzytomności. - wzruszył ramionami, jakby to było nic takiego. Onoki w tej chwili uznał Naruto. W jego oczach ujrzał determinację, brak współczucia dla morderców niewinnych oraz to, że bez skrupułów jest gotowy zabić człowieka. Onoki szanował tego typu ludzi. Obaj zamilkli i czekali na Kitsuchiego z wypełnionym zadaniem. Kiedy chłopak wrócił był bardzo zmęczony. Widać było, że cały czas był w biegu.

- Tsuchikage-sama zdobyłem, co żądałeś. - powiedział i podał zwój. Kage szybko przejął po nim uważnym wzrokiem i kiwnął głową.

- Doskonale. Opiekuj się Iwą Kitsuchi. I szykuj wojsko do wymarszu. - młody doradca kiwnął głową i ukłonił się. - Naruto. - blondyn podszedł do starca, łapiąc go za ramię. Szatyn otworzył szeroko oczy, kiedy usłyszał imię Uzumakiego.

- Czy to... - spojrzał zaskoczony na niego.

- Namikaze-Uzumaki Naruto miło poznać. - przedstawił się - Wybacz, ale nie pora na rozmowę. Musimy wracać. Dziękuję za spis. Do zobaczenia Kitsuchi-san. - po tych słowach blondyn i Onoki zniknęli w pomarańczowym błysku, pozostawiając oniemiałego z szoku zastępcę. Mężczyzna z otwartymi ustami patrzył na miejsce, gdzie jeszcze kilka sekund temu znajdowali się ludzie.

- Demoniczny Brat... - wyszeptał i się otrząsnął, zajmując miejsce za biurkiem swojego władcy. Kitsuchi powrócił do dokumentów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top