75. Sojusz
Naruto, Sasuke i Mitsuhide przedstawili wszystko od początku i po kolei. Bracia opowiedzieli dokładnie historię Shinju i Juubiego. Cała piątka Kage słuchała ich ze strachem, gniewem i niedowierzaniem. Za zgodą przywódców, Sasuke pokazał uczucia i myśli Naruto, jakie zdobył podczas ratunku Tsunade. Raikage i Tsuchikage, kiedy ujrzeli ze wspomnień potęgę i siłę braci. Nie ważyli się już podnieść na nich ręki. Rada trwała ponad pięć godzin, zanim władcy zdecydowali się na przerwę. Powstały grupki, w których znajdowali się poszczególni shinobi z danych wiosek. Atmosfera była ciężka, ale znośna. Wszyscy cicho ze sobą rozmawiali.
- Gówniarzu. - odezwał się oschle Raikage, podchodząc do śmiejącego się blondyna. - Co ukrywasz?
- Wiele rzeczy, które, póki co, wam nie zdradzimy. - odpowiedział spokojnie. - Raikage-sama proszę cię... - zaczął, kiedy ujrzał nadchodzący gniew - Każdy ma tajemnice. - ciemnoskóry mężczyzna kliknął językiem i odszedł do swojej grupki.
- Co chciał od ciebie Raikage? - spytał Sasuke.
- A-sama jest spostrzegawczy. - westchnął i ukradkiem spojrzał na władcę Kumo - Chciał wiedzieć, co przed nim ukrywamy. - Naruto nagle ziewnął i przetarł oczy. - Spać mi się chcę. - mruknął. O dziwo w tej samej chwili Sasuke też ziewnął.
- Ja też brat. - powiedział - I co z nim zrobimy? I dlaczego jesteś taki spięty?
- Nic. - odpowiedział - I martwię się.
- To sam zauważyłem. - złapał go za ramię i skierował się w kąt sali. - Co się dzieje? Nie chcę mi się wertować twoich myśli. Powiedz. - poprosił łagodnie.
- Sas... Mam co chwila zwidy albo ktoś nas obserwuję. - brunet zmarszczył brwi z niepokojem.
- Ja nic takiego nie czuję, ale lepiej dmuchać na zimno. Zwłaszcza że... - Naruto zakrył jego usta dłonią.
- Myśli. Mów do mnie w myślach. - powiedział i ukradkiem zerknął na ściany, podłogę i sufit.
- Aż tak źle? - blondyn kiwnął głową - Mów.
- Jestem sensorem. Mam swoją intuicję, ale to uczucie jest naprawdę dziwne. Może jestem przewrażliwiony na punkcie ochrony. - westchnął - Sas, co mam robić? Od kilku dni czuję się źle. Czuję na sobie wzrok, którego nigdzie nie wyczuwam. - Uchiha spojrzał w oczy brata i złapał go za ramiona.
- Pomedytuj, może to coś da. - zaproponował.
- Dzięki Sas. - uśmiechnął się do niego - Hokage-sama i drodzy Kage oraz wasi doradcy. - powiedział głośno i bardzo oficjalnym tonem - Kiedy macie zamiar zakończyć przerwę? - uśmiechnął się szeroko. Niektórzy na sali zaśmiali się z szybkiej zmiany poważnego tonu na wesoły.
- Za półgodziny Naruto. - westchnęła Tsunade.
- Dzięki. - blondyn usiadł w pozycji lotosu i złożył ręce w dwie miseczki, które oparł na brzuchu. Wziął kilka głębszych wdechów i zamknął oczy.
- Co on wyprawia? - warknął Raikage.
- Jest zestresowany. Musi się wyciszyć, a medytacja pomaga. - odezwał się spokojnie Sasuke. - Ja też mam zamiar to zrobić. - wzruszył ramionami. - Spokojnie. Nic nam nie grozi... Oby - mruknął pod nosem. Kurama i Mitsuhide usłyszeli to. Zaniepokojeni spojrzeli na Sasuke.
- Sasuke? - odezwał się w myślach Kurama.
- Nic, spokojnie. To stres. - odpowiedział mu.
- Dobrze. - lis wrócił do rozmowy z braćmi. Sasuke zajął miejsce obok blondyna i przyjął identyczną pozę co on. Chłopcy wyłączyli się na świat zewnętrzny i skupili się na energii płynącej wokół. Naruto zagłębił się w śnieżnej przestrzeni. Dzięki przemianie mógł wyczuć żyjące w śniegu zwierzęta i samurajów. Sasuke czuł podobnie, ale nie z taką dokładnością, jak jego brat. Obaj uśmiechnęli się pod nosem, co nie uszło uwadze Kage i ich doradców.
- Czy oni nas słyszą? - zapytała Mizukage i wpatrzyła się w kamienne, ale zrelaksowane twarze.
- W tej chwili nie. - odpowiedział jej Kurama. - Spokojnie. Wiem, jak ich obudzić, ale niech ich umysły się uspokoją.
- Zachowują się, jakby nic się ważnego nie działo. - westchnęła.
- Myślisz się Mizukage. - zaprzeczył - Chłopcy są bardzo zaniepokojeni i zmartwieni. Medytacja pomaga wrócić emocjom na odpowiedni tor. Te wybuchy Naruto i Sasuke na was. Przelały czarę. Muszą się uspokoić albo będą gorsi od Tsunade, kiedy sobie popije. - w tej chwili lis oberwał celnym ciosem pięści w policzek. Kurama poleciał na ścianę i wbił się w nią. - Babo! To bolało! - warknął na nią i otrzepał się z kurzu.
- Nie było mnie prowokować, bęcwale. - pogroziła mu pięścią. Wszyscy wpatrzeni byli z niemałym szokiem wypisanym na twarzach. Nikt się nie spodziewał, że Hokage uderzy Dzięwięcioogoniastą Bestię, ale to nie było najlepsze. Shukaku zwijał się ze śmiechu na podłodze. Gyuuki również nie próżnował, ale przynajmniej nie tarzał się po podłodze.
- Pierwszy raz blondi, masz u mnie dużego plusa. - Szop podniósł dwa kciuki do góry, wstając.
- Tym razem Shukaku ci odpuszczę. - warknęła, ale się uśmiechnęła do niego.
- Ho-hokage? - odezwała się Mizukage - Czy on nas nie zabije? - wskazała na lisa, który w dalszym ciągu otrzepywał swoje kimono z kurzu. Jego twarz wyrażała tylko wielki gniew i chęć mordu, że niektórzy pochylali się z nadmiaru przytłaczającej aury lisa.
- O to się nie martw. - powiedział zirytowany - Moje ulubione kimono! - warknął - Mogłaś to sobie darować Tsunade.
- Nie wkurzaj mnie lisie. Nie jestem w humorze na słowne potyczki. - syknęła w jego stronę - Nie tylko chłopcy są... Kim są, to jeszcze mają na głowie w cholerę. Na Mędrca mają po siedemnaście lat. To są jeszcze dzieci! - wykrzyknęła - To samo tyczy się ciebie Gaara. Mimo że posturą i zachowaniem przeganiasz ich. - wskazała na nieruchomych braci. - I jakim cudem nawet nie drgnęli?! - w tej chwili wzrok wszystkich skierował się na skamieniałych chłopców.
- Normalnie. To ich nie rusza. Tak samo, jak twoje krzyki i pokazy siły. - w oczach lisa, jak blondynki były iskry gniewu. Kiedy spojrzeli sobie z bliska w oczy, to jakby między nimi przebiegła błyskawica. Kage byli zdumieni, że Hokage kłóci się z potężnym demonem, jakby był zwykłym człowiekiem.
- Hokage może lepiej nie skazuj nas na śmierć z rąk tego demo... - zaczął spokojnie Onoki, ale był bardzo, bardzo zaniepokojony.
- Powiedz to głośno, a zaraz ty wylądujesz na ścianie! - syknęła do niego - Niech tylko ktoś spróbuje ich nazwać demonami, to osobiście urwę łeb. - przebiegała szybko wzrokiem po Kage.
- I dlatego lubię tę blondynkę. - odezwał się z szerokim uśmiechem Shukaku i klepnął ją po ramieniu. O dziwo pozostała dwójka Bijuu zaśmiała się szczerze i ciepło. Po chwili dołączyli do nich Gaara, jego rodzeństwo i reszta Konoszan.
- Jakim cudem możecie, tak swobodnie koegzystować?! - wykrzyknął C, czym zwrócił na siebie wzrok wszystkich - No bo... Ja... Ja sobie nie mogę tego wyobrazić. Jak te krwiożercze bestie mogą przebywać w naszym towarzystwie i to na dodatek całkowicie na wolności. Ja... Ja się boję, że nas zabij...
- C spokojnie nic wam nie zrobimy. - odezwał się Gyuuki - Ludzie mylnie od wieków myślą o nas. Tak naprawdę zawsze byliśmy skorzy pomóc wam. Staruszek traktował nas jak równych sobie. Wasz strach przeistoczył się w nienawiść, a nienawiść we władzę i rządzę posiadania naszej mocy. Dopiero Naruto i Sasuke dali nam wolność, a dokładnie to się zaczęło od sześcioletniego Naruto. On od samego początku nie uważał Kuramy za krwiożerczą bestię, a przyjaciela z czasem nawet za starszego brata. Kiedy całe nasze rodzeństwo się spotkało, każdy widział zmiany w Kuramie. A on był z nas najbardziej znienawidzony przez was... Ludzi. Stał się potworem, ale dzięki Naruto wrócił nasz najmłodszy braciszek. - lis warknął na brata, ale uśmiechnął się delikatnie. - Ale taka moja rada, tego byka z ośmioma mackami. - Killer Bee, Darui i Naruto uśmiechnęli się pod nosem. - Radzę nie krzywdzić jego Ototo, bo was pożre żywcem.
- I tu się nie mylisz. - zaśmiał się basowo - Łapska precz od niego i Sasuke. - powiedział groźnie.
- Widzisz C. Bijuu nie są takie, jak wam się wydaje. - powiedział Gaara - Zawłaszcza, że Gyuuki-san ma dobre, wręcz doskonałe relacje z Bee-sanem.
- Pomału mam go dość, a zwłaszcza jego makabrycznego rapu, ale tak lubię tego silnego idiotę. - potwierdził, patrząc na Bee.
- Taki być on zły? Byku, mój rap z serca głębokości wydobywa się, yo! - Killer przyjął swoją rapowską pozę. Gyuuki złapał się za czoło, po czym westchnął cierpiętniczo i machnął na to ręką.
- Czyli tak naprawdę jesteście łagodnymi stworzeniami? - odezwał się ponownie szczupły blondyn, z lekko podwiniętą grzywką do góry.
- Tak C, ale jak to jest między rodzeństwem, są bójki. - powiedział Gyuuki.
- Kurama jest zwykłym pieszczochem i to się nie zmieni. - odezwał się niespodziewanie Naruto i uśmiechnął się od ucha do ucha. - Przy okazji Fiel-san, poprawiłaby ci humor. - mrugnął jednym okiem i zrobił dzióbek. Zaczerwieniony lis zaczął wpadać w gniew.
- Naruto! - wykrzyknął przepełniony furią i ruszył na blondyna, który z lekkim strachem, ale i śmiechem zaczął uciekać przed rozwścieczoną bestią. Tsunade załamała ręce.
- Te Byk, to czasem nie dziewczyna naszego Pieszczocha? - zapytał i oprał się o jego ramię.
- Na to wygląda Shukaku. - uśmiechnął się pod nosem Hachibi. - Naruto wie, jak go doprowadzić do białej gorączki. - Tanuki kiwnął głową i przyglądał się, jak rudy lis łapie Naruto za kołnierz i zaczyna tarmosić blond włosy, przy okazji go lekko podduszając. Kage patrzyli oniemieli na tę sytuację, przed chwilę widzieli, jak Kyuubi wpada w furię, a następnie z uśmiechem poddusza, śmiejącego się do łez blondyna.
- Dobra! Wygrałeś. Już mnie nie męcz, dattebayo! - wykrzyknął Naruto. - Puść mnie.
- W domu będziesz miał przesrane. - powiedział groźnie, że blondyn skrył się za Tsunade. - Tchórz.
- Jak znowu będziesz mi kazał odstawić ramen... Zwieje do Roshiego-jichana, ttebayo! - pokazał na niego palcem zza pleców złamanej zachowaniem jej chrześniaka Senju.
- Ramen, to ostatnie, co będziesz chciał. Jak tylko to się skończy, nie kiwniesz palcem. Nie będzie taryfy ulgowej, bęcwale. Zwłaszcza że otworzyły się kolejne drogi. - blondyn pobladł i przełknął głośno ślinę.
- Wybacz Aniki. - wyszeptał. Lis podszedł do niego i puknął go w czoło, po czym potarmosił go za czuprynę. W oczach nie było gniewu, lecz troska i... Co spowodowało największy szok u wszystkich prócz Suny i Konohy, tym była miłość. Naruto uśmiechnął się szeroko. C i reszta w tej chwili była w stu procentach przekonana do Bijuu i poczuli lekkie ukłucie wyrzutów sumienia. Nawet tak kamiennosercy Raikage poczuł, że jednak Bijuu to dobre i troskliwie stworzenia.
- No dobrze. - odezwał się władca Kumogakure - Przyznaję rację. Nie jesteście zagrożeniem, lecz sojusznikami. - powiedział do Bijuu. - W Kumo będziecie mile widziani. - tym razem użył mniej oschłości, jak miał to w zwyczaju, po czym podszedł i uścisnął dłonie z trójką Bijuu.
- Dziękujemy Raikage. - powiedział Kurama. A kiwnął głową i odszedł do swoich doradców i wdał się z nimi w cichą rozmowę, raz po raz zerkając na niewzruszonego, pogrążonego w medytacji Sasuke. - Naruto wszystko w porządku? - zapytał w myślach blondyna.
- Tak już tak. To dziwne uczucie zniknęło. Byłem po prostu zestresowany i trochę się na mnie zwaliło. - odpowiedział od razu. - Dzięki za troskę Aniki. - obaj spojrzeli na siebie ukradkiem.
***
- No dobrze. - odezwała się Tsunade, po jakiś piętnastu minutach - Naruto zbudź Sasuke. Wracamy. - blondyn, uśmiechnął się chytrze i złośliwie. Z kabury dobył kunaia.
- Braciszku... - powiedział słodko i z niewiarygodnie szybkim ruchem, rzucił nim w brata.
- Nie mogłeś po ludzku. - westchnął brunet, łapiąc kunaia tuż przed twarzą. Sasuke miał przez cały czas zamknięte oczy. Ten mały pokaz siły i celności wstrząsnął ludźmi, którzy szeptem recenzowali wydarzenie sprzed kilku sekund. - Młotku, dlaczego musisz zawsze w dziecinny sposób się zachowywać?
- Bo mam na to ochotę Draniu. - warknął i wyszedł z sali, udając się do głównej sali narad.
- Kurama ratuj, zanim go zabiję. - powiedział do lisa.
- Sam ci pomogę. - obaj mówili to ze śmiechem na ustach, idąc za śladami blondyna.
- Słyszałem! - wykrzyknął, ale jego głos był przytłumiony przez ściany. Kiedy wszyscy weszli do środka i zajęli swoje miejsce, Tsunade powstała.
- Drodzy Kage. Jakie jest wasze zdanie na temat zjednoczenia się? - zapytała.
- Iwagakure przyłączą się do sojuszu. - odezwał się z powagą Onoki.
- Kumogakure również się przyłączy do walki. - powiedział pewnie i stanowczo A.
- Kirigakure również będzie walczyć. - Terumi uśmiechnęła się delikatnie, ale jej głos był przesiąknięty powagą i nawet lekkim chłodem.
- Sunagakure będzie walczyć. - oznajmił cicho Gaara.
- Konohagakure również. - powiedziała Tsunade. - A więc zaczynajmy. W Liściu pod moją nieobecność Minato, Gaara, Shikaku oraz paru jeszcze zaufanych ludzi. Robili wstępny plan działania oraz strategie. Z tego, co wiem, Minato przekazywał wieści przez zwoje. - niektórzy kiwnęli głowami - Świetnie. Mapa. - powiedział i Minato sięgnął po wielki rulon, stojący w kącie wraz z kilkoma innymi. Blondyn z pomocą C i Kankuro rozłożyli ją. Mapa przedstawiała cały świat shinobi. Shikaku wcześniej zamieścił ołówkiem pewne miejsce. - Jak widzicie na mapie, są rozmieszczone pewne miejsca, gdzie mogą walczyć ze sobą duże ilości shinobi. - Kage uważnie się przyjrzało mapie.
- Kto wyznaczał takie miejsca? - zapytał Raikage.
- Między innymi ja. - odezwał się Gaara - Oraz syn Shikaku-sana, Shikamaru. Uznaliśmy, że te miejsca nie tylko są na tym samym poziomie, co jeszcze ich powierzchnia zapewni nam rozciągniecie sił. W lasach możemy zastawić pułapki. Morze i plaża będą idealnym polem dla shinobi, których żywiołem jest woda i jej pokrewne techniki. Niziny dla shinobi, których techniki sięgają dalekich miejsc, na przykład moja. Kontroluję piasek, to miejsce daje mi dużą przewagę nad wrogiem. - położył dłoń w wyznaczonym miejscu.
- A te czerwone kółka? - zapytał Tsuchikage.
- W tych miejscach myśleliśmy o polowych szpitalach bądź miejscach zaopatrzeniowych. - odpowiedział Shikaku. - Proszę was Kage, abyście zasugerowali, co jeszcze może być na mapie godne walki i zwrócenia uwagi. - Wszyscy władcy dokładnie przyjrzeli się miejscom zaznaczonym na mapie.
- A ta wyspa? - wskazała Mizukage. - Czy to nie jest Uzushiogakure?
- Tak. Myśleliśmy, aby tu założyć główną jednostkę leczniczą. - odezwał się Minato.
- Dlaczego tak daleko? - zapytał Raikage.
- Odległość nie gra roli dla mnie czy Naruto. - odezwał się Sasuke - Dzięki Hiraishinowi możemy się przenieść wielokrotnie. Nasz trening skutkował tym, że na tę technikę zużywamy znikome ilości chakry. Nawet nasze klony byłby do tego zdolne, ale miałyby swoje limity.
- Dobrze, ale dlaczego Uzushio? - spytała Mei.
- Sądzimy, że przez olbrzymie ilości chakry tam płynącej, medycy mieliby o wiele więcej siły, prócz tego Uzushio jest niewykrywalna dla wroga. - powiedział Shikaku.
- Jak to? - zdziwił się Raikage.
- W wiosce jest postawiona potężna bariera, zakłócająca chakrę. Wioska wygląda tak, jakby tam nikt nie mieszkał. - powiedział Gaara. - Możecie sobie do niej wejść i zobaczycie wyłącznie ruinę, chyba że ktoś z wewnątrz ci udzieli zezwolenia. - uśmiechnął się delikatnie.
- Kto ją postawił? - zapytał A.
- Ja. - odezwał się Kurama - Teraz jest wzmocniona technikami klanu Uzumaki i reszty Bijuu.
- Niesamowite. - powiedziała Mizukage - Wracając do miejsc. - zaczęła - Sądzę, że te tu na mapie są idealne. Każdy shinobi musi się tylko dostosować. Trzeba stworzyć dywizje, korpusy i oddziały. Myślę, żeby podzielić naszych shinobi na dane oddziały.
- Jak niby to chcesz zrobić? - zapytał lekko opryskliwie A.
- Uważam, aby nasi shinobi pomieszali się. - powiedziała spokojnie.
- To się nie powiedzie. - odparł od razu.
- A dlaczego Raikage-sama? - zapytał Naruto. - Uważam, że to doskonały pomysł.
- Moi ludzie nie będą walczyć... - zaczął.
- Myślę, że ze śmiercią trzymającą za ramię będą współpracować. - przerwał mu spokojnie blondyn.
- Ten młokos ma racje. - burknął Tsuchikage - Kiedy grozi komuś śmierć. Człowiek jest w stanie walczyć w obronie swojego życia. - westchnął. A przeklął pod nosem. Na tej linii poległ. Warknął pod nosem, machnięciem ręki zezwolił na dalszą, według niego paplaninę.
- Mizukage, co masz jeszcze na myśli? - odezwała się Tsunade.
- Myślę, żeby podzielić shinobi na klasy, uwzględniając ich szczególne techniki i rozmieścić na danym terenie. Shikaku-san? - zwróciła się do niego - Widać, że jesteś strategiem, co o tym sądzisz? - brunet złapał się delikatnie za bródkę.
- Uważam, że to jest dobry pomysł. - zgodził się - Ale trzeba wziąć pod uwagę, że wśród tych Białych Zetsu mogą się trafić byli Kage oraz ożywieni shinobi ze szczególnymi umiejętnościami, których niestety, ale jedynym wyjściem będzie zapieczętowanie. Shinobi taki jak ja bądź wasi doradcy nie poradzą sobie na przykład z ożywionym Kage. Trzeba stworzyć oddziały pieczętujące. - westchnął - Tu by najlepiej sprawdził się klan Uzumaki, ale ich niewielka liczebność utrudnia sprawę...
- Wcale nie Shikaku-san. - przerwał mu Naruto. - Mogę stworzyć klony, które będą z wami walczyć. Tym samym mogą pomóc przy pieczętowaniu. Nie zapomnijmy, że w każdej Ukrytej Wiosce znajdują się osoby odpowiedzialne za pieczętowanie. Trzeba ich, tylko... - Naruto momentalnie zbladł - Sasuke uważaj! - wykrzyknął, ale w tej samej chwili brunet złapał się za szyję i wyciągnął z niej małą zatrutą strzałkę. Ze ściany wyszedł Biały Zetsu. Uchiha padł nieprzytomny na kamienną podłogę.
- Teraz on będzie pod naszą kontrolą. - odezwał się lekko syczącym głosem. Naruto podbiegł do brata.
- Sasuke? Odezwij się?! - wykrzyknął w panice w myślach. - Sasuke?!
- Co za chuj! - warknął - Nic mi nie jest. Gorzej jakbym był człowiekiem. Cholera pieprzona trucizna każe mi się poddać, ale nie ze mną takie żarty. Nie ma szans.
- Póki jest nieprzytomny... Jest waszym Sasuke, ale kiedy się obudzi, to zabije kogo zapragnę. - powiedział z wyższością.
- W twoich snach ciulu. - Naruto zdławił wybuch śmiechu. - Udawaj Naru.
- Sasuke ocknij się. Kurama! - wykrzyknął spanikowany. Biały Zetsu tylko diabelsko się uśmiechnął.
- Odsuń się. - rozkazał. - Zajmij się nim.
- Ale... - zaczął.
- Już! - Naruto rzucił się na Białego Zetsu, kiedy miał już mu wbić kunai w ciało...
- Sasuke powstrzymaj Naruto. - Sasuke w momencie rzucił się na brata i przystawił do jego szyi katanę. Brunet z bezuczuciową twarzą i chłodem w oczach patrzył na Naruto, który ze strachem i niepokojem patrzył na niego.
- Sasuke ocknij się! To ja Naruto. - brunet drgnął, a w jego oczach pojawił się błysk. - Sasuke!
- Zabij go! - Sasuke stał tyłem do Zetsu. Brunet już miał zadać cios, ale Naruto ruszył jego ręką i katana przejechała po jego szyi, robiąc ranę. Uzumaki wyrwał się i odskoczył od Uchihy.
- Sasuke opanuj się! - wykrzyknęła Tsunade i już miała go chwycić.
- Złap Hokage. - powiedział spokojnie Zetsu, unikając ciosu Raikage i Kazekage, chowając się w ścianie, po czym wyszedł po drugiej stronie pomieszczenia. Sasuke zwrócił się z zimnym opanowaniem w stronę blondynki. Za pomocą Hiraishinu przyłożył kunai do jej szyi. Naruto rzucił się, by ratować matkę chrzestną i wtedy Sasuke trzymając w wolnej ręce katanę, przejechał ostrzem po klatce piersiowej blondyna. Ten syknął z bólu. Złota krew zaczęła szybko barwić czarny dres.
- Wybacz. - powiedział w myślach Sasuke.
- Nic prawie nie poczułem. - uśmiechnął się do niego.
- Nie radzę, bo ją zabije. - oznajmił Zetsu. Sasuke mocniej przycisnął broń do szyi blondynki. Z małego nacięcia wypłynęła czerwona krew i spłynęła na dekolt kobiety. Kazekage próbował złapać piaskiem Zetsu, ale ten uniknął go, ponownie skrywając się w ścianie.
- Wystarczy. - w tej samej chwili pojawił się Obito. - Sasuke. - brunet podszedł do starszego Uchihy, ciągnąć z sobą zakładniczkę. - Wypuść ją. - Uchiha kopnął blondynkę w plecy. Senju wytrącona z równowagi, prawie spadła na kamienną podłogę, ale Naruto w porę ją złapał jedną ręką, a drugą rzekomo tamował krwotok z piersi. Rzekomo, bo rany już nie było.
- Sasuke idź z nim. Przekażesz nam informacje. Na rób im trochę kłopotów. Nie daj się złapać. - powiedział Kurama w myślach, który chronił doradców Kazekage i Hokage.
- Dobrze. Wybacz Naru i do zobaczenia. - zgodził się.
- Luzik. Do zobaczenia. - odpowiedział wesoło - Sasuke! - wykrzyknął z rozpaczą - Sasuke, to ja Naruto, nie możesz tam iść! Sasuke! - blondyn, trzymając dłoń na ranie, zaczął podchodzić. Lewą dłoń wyciągnął przed siebie w kierunku pozbawionego uczuć brata.
- Sasuke, jeśli ktoś się do nas zbliży... Masz się zabić. - nakazał Obito. Brunet wyciągnął kunai i przyłożył sobie do karku.
- Nie! - wykrzyknął Namikaze i zrobił krok w jego stronę. Sasuke naciął delikatnie skórę szyi, z której pociekła złota krew. Blondyn natychmiast się zatrzymał. - Sasuke przestań! Proszę... - powiedział błagalnie i cicho - Ocknij się braciszku... - szepnął i ręka Uchihy drgnęła. Kunai delikatnie odsunął się od szyi. Przez chwilę w całkowicie onyksowych oczach zabłysnęło zrozumienie. Sasuke uprzednio nałożył na nie iluzję.
- Na-Naru...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top