53. Kraj Złotego Lisa
- Rama, za ile ich przyzwać? - zapytała Fiel, kiedy obok niej pojawił się lis.
- Co? - odezwał się po chwili, bo wpatrzył się w piękny jaskrawy krajobraz. W tle ujrzał wysokie góry, porośnięte zieloną roślinnością, a czubek był biały od śniegu. Przed nim roztaczał się piękny szmaragdowo-zielony las. Jego olbrzymie pnie i korony swoją wielkością dawały złudzenie, że sięgają samego purpurowo-czerwonego nieba. Cała trójka lisów przeniosła się w czasie zachodzącego słońca. - Teraz. Wiesz, że czas tu idzie trzy razy szybciej. - powiedział. Fiel kiwnęła głową i przystąpiła do pracy. Kyuubi westchnął z błogością - Już zapomniałem jak tu pięknie. - obrócił głowę i ujrzał gdzieniegdzie inne lisy różnego koloru, wielkości. Jedne posiadały skrzydła, inne więcej niż jedną kitę. Kurama uśmiechnął się szeroko.
- Z czego się szczerzysz? - klepnął go w plecy.
- Z min chłopców, Koha. - odparł.
- Nie rozumiem cię. - westchnął.
- Ramie chodzi o to, że nasz świat otoczony jest czystą Energią Naturalną, a ich zwykłą chakrą. - wytłumaczyła - Dobra zaczynam. - oznajmiła, a pozostała dwójka cofnęła się kawałek. - Gyaku Kuchiyose no Jutsu!* - w kłębie białego dymu zjawili się bracia. Ich oczom ukazał się wspaniały widok. Obu zabłyszczały oczy i otworzyły się usta. Nagle ich twarze pozieleniały. Sasuke schylił się i złapał się za kolana, z kolei Naruto przykucnął, chowając głowę między kolana. Obu zemdliło. Kurama ryknął potężnym śmiechem. Bracia popatrzyli na niego, jak ten łapie się za brzuch, po czym na siebie. Blondyn uśmiechał się słabo, to samo zrobił Sasuke.
- Wasze miny, kiedy już macie rzygać. - odezwał się lis, kiedy już w miarę się uspokoił.
- Nie zwracajcie na tego idiotę uwagi, ale nie mogę się z nim nie zgodzić, że to jest zabawne. - Koha podszedł do nich, dotykając placem ich czół. - Lepiej? - o dziwo zielono-blade twarze nabrały rumieńców. Bracia wstali i spojrzeli po sobie, a następnie na Kohamarujiego.
- Co nam zrobiłeś? - zapytał Naruto.
- Wprowadziłem bardzo małą ilość Energii Naturalnej. - odpowiedział - A wyjaśniając, dlaczego was zemdliło... W naszym świecie zamiast zwykłej chakry, która otacza was w waszym świecie jest Energia Naturalna. Oddychacie nią. Jest w wodzie, w roślinach, w nas. Jej działanie jest takie same jak zwykłej chakry. - wyjaśnił.
- Genialne, dattebayo! - wykrzyknął w zachwycie. Cała trójka zaśmiała się.
- Naruto-kun? - blondyn zza swoich pleców usłyszał znajomy głos. Odwrócił się i zaraz runął na ziemie przygwożdżony przez różowo-białą lisicę.
- Mi-Miri-chan? - wystękał blondyn. - Te-ż się ciesz-ę, ale możesz ze mn-nie zejść?
- Och! Przepraszam, tylko bardzo się ucieszyłam, jak usłyszałam twój głos. - natychmiast usiadła, a jej kita zamiatała trawę.
- Mi ciebie też miło widzieć, ale dlaczego jesteś taka duża? - zdziwił się, kiedy wstał.
- To moja oryginalna wielkość. Chyba zbliżona do wielkości konia. - westchnęła - Jest Kurama-sama?
- Jeste... - odezwał się i westchnął.
- Sasuke-kun! - przerwała mu i podeszła do Uchihy i mocno przytuliła. Po prostu przyciągała go łapą do swojego tułowia. - Jak super, że jesteście.
- Miri udusisz mi brata. - powiedział i uśmiechnął się szeroko. Lisica od razu go puściła. Brunet stęknął i westchnął głęboko.
- Fiel-sama mówiła nam, że będziecie się szkolić w naszym świecie, prawda?
- Tak mała. - blondyn pogłaskał ją po grzbiecie.
- O! Pobiegnę po braci. Zaczekajcie...
- Miri później musimy im objaśnić parę spraw oraz pójść do Shikuromy. - przerwał jej i ugasił jej szczęśliwy temperament.
- Dobrze Kurama-sama! - bez pożegnania czmychnęła do lasu.
- No chłopcy idziemy. Do pałacu mamy niedaleko. Dokładnie za tym lasem. Pokrótce opowiemy wam o naszym świecie. - bracia kiwnęli i ruszyli nieśpiesznie do wnętrza ogromnego lasu. Chłopcy rozglądali się we wszystkie strony. Ich oczy spoglądały na piękne czarno-niebieskie kwiaty, które kusiły pięknym zapachem i wyglądem.
- Co to za owoce? - zapytał Sasuke, kiedy mijali pomarańczowolistne drzewo z owocami w kształcie idealnej białej kuli.
- Lisie jabłka. - odpowiedział Koha i urwał trzy. Dwa podał braciom, a trzecie zachował dla siebie. - Spokojnie nic wam po nich nie będzie. - uspokoił, kiedy obaj niepewnie patrzyli na nie.
- Łał! Pychota! - powiedział blondyn, kiedy ugryzł owoc. - Sasuke gryź, serio pychota. - brunet skosztował mały kęs, ale zaraz wgryzł się w nie porządnie. Kurama się uśmiechnął.
- Pyszne. - mruknął i zajadał dalej.
- Naruto, jaki był twój najwstydliwszy przypadek w życiu? - zapytał Kyuubi z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Kiedy przyłapałeś mnie i Sasuke nagich w salonie, po naszej małej sprzeczce. - odpowiedział od razu. Kohamaruji zakrztusił się, że aż Fiel musiała go uderzyć parę razy po plecach. Po chwili do blondyna dotarło, co powiedział i strzelił potężnego buraka - Aniki! - wykrzyknął i uderzył go w ramię.
- A tobie Sasuke? - nie zwrócił uwagi na wściekłego blondyna.
- Kiedy przyłapałeś mnie i Naru nagich w salonie, po naszej małej sprzeczce. - efekt był sam. Sasuke zarumienił się soczyście. - D-dlaczego to powiedziałem? - zająknął się.
- Jedna z ich właściwości jest od powiedzenie szczerze na pytanie. - wyjaśniła Fiel, która miała uśmiech na twarzy tak samo, jak pozostała trójka lisów. - Na lisy nie ma szczególnego działania, ale jeśli przeholuje się, efekt jest taki jak widzicie. - Kurama miał cały czas uśmiech na twarzy.
- Sasuke, czy oddałbyś życie za Naruto? - zadał kolejne pytanie.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedział.
- Naruto, a ty? - zwrócił do niego.
- Tak. - potwierdził - Weź w końcu przestań, dattebayo!
- W ogóle, po co ci to do wiedzy, Kurama-san? - zapytał zirytowany brunet.
- To było ostateczne potwierdzenie, czy będziecie godni wejść do świątyni Fiel, ale o tym później. Jesteśmy. - wskazał na ogromną biało-złotą budowlę. - O to pałac naszego władcy. - Kyuubi dodał do tego zdania nutkę sarkazmu, co wywołało uśmiech na twarzy Kohi.
- Stać! - cała piątka zatrzymała się przed dwoma lisimi strażnikami. Obaj byli ubrani w zielone peleryny, a jeden z nich miał czarne piękne rozłożyste skrzydła. Jego futro było szaro-czarne. Drugi lis miał trzy ogony i bliznę nad prawym różowym okiem. Lis był cały czarny.
- Kim jesteście? - zapytał czarny lis.
- Mitsuhide, Obi, nie poznajecie mnie? - odezwała się lisica i przybrała swoją, ale zmniejszoną postać. Jedyną różnicą był fakt, że posiadła ciemnofioletową pelerynę, a na szyi wisiał czerwony klejnot.
- Czcigodna Kapłanka! - oba lisy wysunęły prawą przednią łapę przed siebie, a lewą zgięły. W ten sposób ukłonili się jej. Kohamaruji również przybrał swoją postać. Tym razem jego ciało pokryte było ciemnozieloną zbroję oraz jego grzbiet oplatała czarna peleryna. - Kohamaruji-sama! - ukłon.
- Kapłanko, dlaczego tu są ludzkie szczenięta? - zapytał czarny lis.
- Obi, to są podopieczni Ramy. - wskazała na niego pyskiem.
- Wielki Kurama-sama! - powiedział Mitsuhide i machnął delikatnie skrzydłami.
- Witajcie. Ci chłopcy, to Naruto i Sasuke. Moi młodsi bracia. - Sasuke zaskoczyły te słowa, ale nie odezwał się.
- Bracia? Przecież... - zaczął.
- Podpisali kontrakt. A znam ich od małego. - pogłaskał ich po głowie. - Ręczę za nich.
- Obi, Mitsuhide chcielibyśmy iść do Romy. - odezwał się Koha.
- Oczywiście. - powiedział Obi. Wartownicy zrobili przejście. - Mit myślisz, że ta dwójka? - zapytał, kiedy przybysze odeszli kawałek od nich.
- To oni, Obi. Nie wyczuwasz ich więzi i chakry? - mruknął.
- O cholera... - przeklął - Ciekawe, co się teraz wydarzy?
- Nie mam pojęcia Mit. - czarny lis spojrzał na chłopców, którzy szli w ramię, w ramię z Kuramą.
- Aniki nie wiedziałem, że taka osobistość z ciebie. - uśmiechnął się.
- Tylko nie zdziwcie się moim zachowaniem do Shikuromy. Dobrze? - powiedział i westchnął.
- Dobrze. - odpowiedział Sasuke - Kurama-san, dlaczego...
- Cię nazwałem bratem? - chłopak kiwnął głową. - Jesteśmy rodziną. Więc ty też jesteś moim małym Ototo. Nie będę was rozgraniczał. - Sasuke zarumienił się lekko. - Wiem, że nie lubisz takiego gadania, więc się powstrzymywałem, ale teraz nie miało to sensu. Jeszcze jedno. Koniec z tym ''san", dobrze? - brunet kiwnął głową. Kurama tego nie widział, ale Naruto tak. Mianowicie Sasuke przetarł oczy dłonią. Blondyn złapał go za przedramię, tym samym dodając mu otuchy.
- Byłem ślepy, Naru. Nigdy bym nie przypuszczał, że powie tak do mnie. Wy to rozumiem, ale ja... - szepnął.
- Sas, od momentu, kiedy zaprzyjaźniliśmy staliśmy się rodziną, która z dnia na dzień staję się większa i silniejsza. I tym razem tak jest, braciszku. A teraz nie becz, chyba jesteśmy przed główną salą. - pocieszył go.
- Nie beczę, Młotku. - powiedział, ale uśmiechnął się czule. - Dzięki braciszku. - blondyn kiwnął głową i obaj wrócili do rzeczywistości.
- Fiel, Kohamaruji kim oni są? - zapytał Shikuroma, który siedział na złoto-czerwono-czarnym tronie. Na szczycie tronu była złota głowa lisa z czerwonymi klejnotami zamiast oczu. Umaszczenie lisa było nad wyraz zwyczajne, bo brązowe, gdzieniegdzie przelatane złotymi i czarnymi pasemkami. Trzy kity były identycznie, jak tułów i łapy, czyli brązowe, ale miały czarne końcówki.
- To już nie poznajesz starych znajomych? - powiedział Kurama.
- Rama! A tyś skąd się tu wziął, przecież... - wstał z tronu.
- Ten blondyn mnie uwolnił. - Roma buchnął śmiechem.
- I ja mam w to niby uwierzyć? - prychnął.
- Skoro mi nie wierzysz to może uwierzysz rodzeństwu? - Shikuroma spojrzał na siostrę, która z uśmiechem stanęła za braćmi i położyła na ich głowach ogony. - W ich krwi płynie krew braci Otsutsuki oraz synów Złotego.
- Co?! - lis poderwał się z tronu i szybkim krokiem podszedł do chłopców. Pochylił pysk i spojrzał głęboko w oczy. Spostrzegł w oczach Sasuke srebrny błysk, a w Naruto złoty. Uśmiechnął się i podniósł głowę. - Kurama przyjmij lisią formę, bo samo patrzenie na ciebie mnie irytuje.
- Vice versa Ro-chan. - Shiku warknął, a Kyuubi z uśmiechem na jeszcze ludzkiej twarzy, zmienił się w lisa. - Lepiej, o wielki władco? - zapytał z wyczuwalnym sarkazmem.
- Milcz idioto. - warknął - Te ludzkie szczenięta są nic niewarte. - Shikuroma zamachnął się ogonem i uderzył braci, którzy polecieli na przeciwległą ścianę.
- Hej! To bolało debilu! - warknął blondyn. I dzięki pomocy Sasuke, który pierwszy wyszedł, Naruto wygramolił się z dziury.
- Debilu?! Jak śmiesz! - już miał zadać kolejny cios, ale Kurama zablokował jego ruchy ogonami.
- Chłopcy? - zapytał, ale gniewne spojrzenie miał skierowane na władcę.
- Nic nam nie jest Aniki. - powiedział Naruto i otrzepał się z kurzu.
- Aniki?! - to słowo zaskoczyło Shikuromę. - Jakim cudem pozwolił się do ciebie tak zwracać.
- Normalnie. - warknął - Zanim nas będziesz ciskał po ścianach o Wielki Shikuromo, to może łaskawie nas wysłuchasz. - powiedział poważnie. Roma parsknął śmiechem.
- Ja ma słuchać ludzkiego szczenięcia? - prychnął.
- A nas? - wtrącił Kohamaruji.
- Ty... Jakim cudem twardy wojownik bez serca. Staje w obronie tej dwójki ludzkich szczeniąt. - powiedział.
- Z bardzo prostego powodu. Polubiłem ich. - oznajmił
- Ja to samo. Są fascynujący. - dopowiedziała Fiel. - To Naruto nas przyzwał.
- Przyzwał, czyli dałeś im Pakt Lisów. - zwrócił się do Kuramy z pretensją w głosie.
- A owszem i ręczę za nich, że są go godni. A teraz wysłuchaj nas. - Shikuroma spojrzał na rodzeństwo, braci i rudego lisa.
- Niech wam będzie. Słucham. - zgodził się i wskazał poduchy, które leżały nieopodal tronu. Cała piątka rozsiadła się i zaczęła po kolei opowiadać swoje historie i wydarzenia. Shikuroma najpierw niechętnie słucham, ale po paru minutach zaczął się wsłuchiwać w wyjaśnienia. Kiedy nadeszła kolej Fiel i jej spostrzeżeń dotyczących Złotego i Srebrnego lisa. Roma był w szoku. Jednak te dwa błyski nie były złudzeniem. Po kilku godzinnej rozmowie, bez której nie obyło się docinków w Kuramy w stronę Shikuromy i na odwrót - Podsumowując jednak możecie być potomkami braci Otsutsuki oraz Lisich braci.
- Tak. - potwierdził Kyuubi.
- Dobrze, moi słudzy zaprowadzą waszą dwójkę do komnat, a ty rudzielcu masz swoją. Będziecie naprzeciwko siebie, może być?
- Tak. Dziękujemy Shikuroma-sama. - odpowiedział Naruto i uśmiechnął się.
- Chłopcy wybaczcie mi ten cios. Chciałem sprawdzić reakcje Ramy, nic więcej. - zwrócił się do nich.
- Nic nie szkodzi. Przebywając z Kuramą-s... Kuramą, to często obrywaliśmy w podobny sposób. Więc ten cios nie zrobił na nas zbytniego wrażenia. - Sasuke uśmiechnął się sarkastycznie. Shikuroma zmrużył oczy, ale nic nie odpowiedział. Bracia i Kurama odeszli, uprzednio żegnając i ustalając jutrzejsze poranne spotkanie.
- No i to rozumiem. - mruknął błogo Naruto, kiedy rzucił się na wielkie łoże z baldachimem. Cała komnata była w czerwono-żółto-czarnych kolorach. Łoże stało w centrum komnaty. Jego czarny baldachim i czekoladowe drewno świetnie w komponowało się z resztą mebli w podobnym stylu.
- Widzę Ototo, że moje łóżko podoba ci się. - zaśmiał się Kurama.
- Jak najbardziej. - blondyn wstał i usiadł po turecku na nim. Obok niego usadowił się Sasuke. Kurama zmienił się w człowieka w zwykłym stroju shinobi, po czym oparł się o drewnianą kolumienkę, podtrzymującą baldachim.
- Jutro rano Fi i Koha oprowadzą was po Krainie i wprowadzą was w trening. Ja będę tu, bo muszę pogadać na osobności z tym bałwanem. - westchnął.
- Czyli będziesz z nim walczył? - zapytał brunet.
- Niewykluczone. - uśmiechnął się. - Chłopcy, co do waszego treningu. - zaczął - Naruto ty przez pewien czas będziesz pomagał Sasuke w szkoleniu. Póki on nie zyska tego samego poziomu co ty, pokażesz mu Tryb Mędrca.
- Dobrze. - kiwnął głową.
- Kiedy będziecie równi. Fiel nauczy was walki w powietrzu. - ciągnął dalej schemat treningów.
- W powietrzu? - zdziwili się obaj.
- Tak w powietrzu. Myśleliście, że walczyć można tylko na ziemi i wodzie. - zaśmiał się - Kiedy opanujecie drugi stopień Trybu będziecie mogli spokojnie chodzić w powietrzu, ale uprzedzam tu będzie wam dużo prościej niż w waszym świecie.
- Dlaczego? - zapytał Uchiha.
- Dlatego Sasuke, że tu jest... Większe stężenie Energii Naturalnej niż w waszym świecie, gdzie dominuje zwykła chakra, tak? - spojrzał szybko w oczy lisa, który delikatnie skinął głową. - Prócz chodzenia w powietrzu. Fi, której trening opiera się też na skupieniu ducha i równowadze wewnętrznej. To znaczy, że nauczycie się paru lisich technik, przykładem może być kontrola roślin.
- Coś jak Mokuton? - wtrącił Uzumaki.
- Znacznie więcej Naruto. Będzie mógł zrobić z małego kwiatu wiśni zabójczą broń. - oczy blondyna, jak i Sasuke zaświeciły się z podekscytowania. - Z kolei Koha pokaże wam parę technik z działu Kenjutsu i opanujecie Tryb do trzeciego etapu. Reszty szczegółów dowiecie się od waszych przyszłych nauczycieli. A teraz do łóżek, bo może jutro już zaczniecie pierwsze lekcje.
- Aniki, ile tu zostajemy? - chłopak zszedł z łóżka.
- Na Lisi czas licząc to będzie miesiąc, a na ludzki trzy miesiące. - odpowiedział, co zaskoczyło braci.
- Czyli czas płynący tu jest przyśpieszony o trzy razy? - upewnił się Sasuke.
- Tak dokładnie. - potwierdził.
- Nieźle. - powiedział brunet i obaj wyszli z komnaty Kuramy.
- Przepraszam cię, ale która z komnat jest nasza? - Naruto zapytał czerwono-żółtą lisice, stojącą obok drzwi do pokoju Kyuubiego.
- Te. - wskazała drzwi naprzeciwko siebie.
- Dziękuję pani. - odpowiedział blondyn.
- Jakbym była potrzebna pomoc, proszę wzywać. Nazywam się Kiki. - ukłoniła się delikatnie.
- Dziękujemy Kiki-san. - powiedział Sasuke i obaj weszli do pokoju.
- Łał. - blondyn jako pierwszy wszedł do niebieskiej sypialni. - Jakbym był nad morzem.
- Tak. Shikuroma-sama lubi przepych, ale nie ma w nim przesady. - Namikaze kiwnął głową i rzucił się po raz drugi na łóżko z żółtym baldachimem i pomarańczową pościelą.
- To moje. - oznajmił. Sasuke westchnął i usiadł na drugim z ciemnoszarym baldachimem oraz ciemnoczerwoną pościelą. - Nie wydaje ci się, że akurat ta komnata pasuje do nas?
- Nie rozumiem cię Naru. - westchnął.
- No patrz żółty i pomarańczowy to moje ulubione kolory. A twoje to szary, czarny i czerwony. Pasuje do nas. - wyjaśnił i pokazał dłonią na łóżka.
- Coś w tym jest. - zgodził się i wstał z bardzo wygodnego materaca.
- Gdzie idziesz? - poderwał głowę.
- Szukać łazienki. Są tu ze trzy drzwi. - mruknął.
- Pomogę. - blondyn zerwał się i w kilku susach doskoczył do pierwszych drzwi na prawo od łóżka Sasuke. - Nie, to chyba garderoba. Sas?
- Mam. - oznajmił i wszedł do środka.
- Co tam? Już gdzieś podobny wystrój widziałem... - zastanowił się.
- Hotel w Kiri. - przypomniał sobie brunet.
- O właśnie! - zgodził się.
- Idę wziąć prysznic. - po umyciu się i zjedzeniu późnej kolacji, którą chwilę po tym, jak Sasuke poszedł się wykąpać przyniosła Kiki, położyli się spać. Nazajutrz o ósmej rano do ich sypialni weszła Kiki z tacą ze śniadaniem, na które składały się tosty na słodko i sałatka owocowa oraz dwie szklanki herbaty.
- Sasuke-kun, Naruto-kun proszę się obudzić? - powiedziała, ale żaden nawet nie drgnął. - Chłopcy proszę wstawać. - podniosła głos. Efektem było przekręcenie się bruneta na drugi bok. Kiki westchnęła i podeszła do łóżek, odstawiając tace na stoliku. Nachyliła się nad Uchihą - Sasuke-kun. - głową potrąciła plecy chłopca.
- Spadaj Młotku. - mruknął.
- Chłopcy wstawać! - krzyknęła, ale i to nie przyniosło oczekiwanego skutku.
- Lepiej się poddaj. - w drzwiach pojawił się Kurama w lisiej formie. - Obaj śpią jak kamień.
- Kurama-sama! - lisica pokłoniła się. - Jak ich obudzić?
- Sasuke wstawaj! - wrzasnął u tuż do ucha, a brunet poderwał się do siadu.
- Co się... - zaczął zdezorientowany.
- Zademonstruj, jak się budzi Naruto. - odchrząknął.
- Łagodnie czy radykalnie? - zapytał niewzruszony i wybudzony.
- Radykalnie. Kiki stań za mną. - Sasuke wstał z łóżka i zaczął składać pieczęcie. W jego dłoni ukazała się wodna kula, która nagle zaczęła rosnąć.
- Kurama co się... - zaczął.
- To przez Energię Naturalną. - uspokoił.
- Kurama-sama, przecież całe łóżko będzie mokre. - zainterweniowała.
- Nie martw się o to. Sasuke rób swoje. - chłopak uśmiechnął się szatańsko.
- Wstawaj ty Młocie! - wykrzyknął i wodna kula o średnicy pół metra uderzyła w słodko śpiącego blondyna.
- Topię się! Pomocy! - wykrzykiwał, ale kiedy spostrzegł, że jednak nie znajduje się nad wodą. - Draniu pożałujesz tego! - warknął i rzucił się na niego z pięściami. W tej samej chwili Kurama złapał go za pomocą ogonów i unieruchomił.
- Spokój bachorze. - powiedział - Kiki was próbowała obudzić, więc zamilcz i wysusz wszystko. - rozkazał.
- Dobra. - mruknął.
- Tylko ostrożnie. - upomniał.
- No dobra. Onko-Fu no Jutsu. - wypowiedział i ostrożnie posłał ciepłe powietrze na siebie, jak i łóżko. Zaintrygowana lisica, aż zaniemówiła.
- Onko-Fu no Jutsu jest lisią techniką! - wykrzyknęła zaskoczona - Kurama-sama!
- To prawda, ale chłopcy spokojnie mogą jej używać. Nie poznali pełni jej mocy. - powiedział spokojnie.
- Ach... Rozumiem. Wysoka Kapłanka im pokaże? - zapytała.
- Tak. - potwierdził - Chłopcy zjedzcie śniadanie i za piętnaście minut w sali tronowej. Traficie?
- Tak Aniki. Pamiętamy drogę. - odpowiedział mu naburmuszony blondyn.
- Będziemy czekać. - Kyuubi wyszedł.
- Smacznego życzę. - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Dziękujemy. - lisica wyszła, zamykając drzwi. - Sasuke patrz! Wygląda pysznie. - blondyn wziął kęs tostu i trochę sałatki. - Pycha. - powiedział z pełną buzią.
- Faktycznie. - potwierdził. W parę chwil bracia zjedli śniadanie, po czym jeden z nich odpieczętował ze zwoju świeże ubrania, a drugi poszedł to łazienki. - Gotowy? - zapytał brunet.
- Jeszcze chwila. - powiedział i dopił herbatę. - Tak. - po czym wyszli z pokoju i udali się do sali tronowej.
- Szybko się uwinęliście. - stwierdził Kurama, kiedy weszli przez olbrzymie złoto-czarne drzwi.
- Dzień dobry wszystkim. - przywitali się.
- Witajcie chłopcy. - odezwała się Fiel - Jak się spało?
- Bardzo wygodnie i miło. Dziękujemy. - powiedział Sasuke i w tym samym czasie razem z Naruto odwrócili się do ściany na prawo od siebie, marszcząc brwi.
- Aniki jest tu ktoś jeszcze. - oznajmił blondyn i przyjął, razem z bratem pozę do walki.
- Jestem zdumiony, że w ogóle byliście w stanie mnie zlokalizować. - odezwał się Shikuroma, który pokazał się w dokładanie w tym miejscu, gdzie spoglądali wcześniej bracia. - Jakim cudem?
- Wiele lat szkolenia ich na shinobi, wyostrzyło ich zmysły, Roma. - oznajmił Kyuubi od niechcenia.
- Nie próżnowałeś, jak widzę. - rudy lis tylko się uśmiechnął. - Idźcie już mam waszym starszym bratem do pogadania. - machnął na nich.
- Chodźcie. - powiedziała Fiel. Chłopcy pożegnali się z Kuramą i Shikuromą, po czym we czwórkę wyszli z sali i pałacu. - No maluchy. - uśmiechnęła się - Brawo! - uniosła dwa ogony przed siebie. Chłopcy zrozumieli przesłanie i przybili z nią piątki. - Myślałam, że tam pęknę ze śmiechu. Mam nadzieję, że jeszcze wiele razy wywiniecie mu takie numery.
- Troszkę cię nie rozumiemy Fiel-sama. - powiedział Naruto.
- Roma ma to do siebie, że lubi być we wszystkim najlepszy, jednocześnie sprawdzał was. Wczoraj jak wymierzył wam potężny cios, byłam pewna, że będę was musiała składać do kupy, a tu kompletne nic. Dziś to samo. No dobra najpierw idziemy do warowni Kohi, bo do mojej świątyni... No cóż, wygadacie wasze najskrytsze sekrety. - uśmiechnęła się złowrogo.
- Znowu będą te dziwne jabłka? - mruknął cicho Sasuke i się zarumienił, to samo zrobił Naruto.
- Jakoś dacie radę. - Kohamaruji potrącił głową najpierw blondyna, a potem bruneta w ramię, dodając im otuchy. Obaj westchnęli, ale kiwnęli głowami. Po kulki minutach znaleźli się pod wielkim gmachem z czarnego kamienia. - Witam was w moim raju. - zakpił i przybrał maskę obojętności, ale w oczach tliły się iskierki rozbawienia.
- No to ja lecę do siebie. - oznajmiła Fiel - Za jakiś parę godzin się widzimy. Koha was odprowadzi. - bracia kiwnęli głowami. Na grzbiecie lisicy ukazały się piękne fioletowo-białe skrzydła, co zaskoczyło chłopców. Fi pomachała im łapą i poleciała w stronę szmaragdowego lasu.
- Kohamaruji-sama... - zaczął Uzumaki.
- Mówcie mi jak wcześniej. - przerwał blondynowi.
- Dobrze. Koha-san, czy ty też masz skrzydła? - zapytał Naruto.
- Nie i Kurama też nie ma. - odpowiedział. - Zapraszam. Ogólnie budynek ma trzy kondygnacje. - zaczął opisywać swoją warownię. - Nas przez pewien czas będzie obchodzić trzecie piętro. Sale treningowe. Sasuke zaczniesz tam od Trybu Mędrca. Rama dał mi wskazówki co do tego.
- Dobrze. - przez ten czas, jak Koha objaśniał wszystko, nim dotarli na górę.
- Pierwsze wrota na prawo, te zielone. - oznajmił zielony lis. Bracia weszli przez nie i ich oczom ukazała się trwa i las.
- Na Mędrca Sześciu Ścieżek! - wykrzyknął Naruto. - Jakim cudem?!
- Energia Naturalna. W tej sali będziecie poznawać pierwsze trzy z czterech poziomów Trybu. Naruto, ty pierwszy poziom masz opanowany. Więc...
- Pokażę go Sasuke i będę się nudził. - westchnął.
- Dokładnie. - uśmiechnął się.
- Jeszcze jedno. - odezwał się brunet.
- Tak Sasuke? - lis lekko się uśmiechnął.
- Dlaczego tu jest tak pusto? - spytał.
- Wiedziałem, że któryś z was o to zapyta. Wszyscy wyjść! - wykrzyknął Koha i jeden po drugim z lasu, spod ziemi i powietrza ukazywały się lisy. Zaskoczeni bracia nie wiedzieli co powiedzieć. - A teraz podstawowe pytanie. Dlaczego ich nie wyczuliście?
- Ponieważ ta sala jest przepełniona Energią Naturalną. Jest jej tak dużo, że zlała się z chakrą płynącą w lisach. - odpowiedział brunet.
- Doskonała odpowiedź Sasuke. - pochwalił - Kolejne pytanie. Dlaczego jest tu jej tak dużo?
- By szybciej przyswoić daną technikę, w naszym przypadku Tryb Mędrca. - oznajmił blondyn.
- Bardzo dobrze Naruto. - pochwalił - Dziękuję wszystkim. Obi, Mitsuhide zostajecie. Reszta może odejść i wrócić do pracy.
- Hai! - wielki tłum lisów odpowiedział w idealnej synchronizacji, po czym wyszli z sali.
- To tak chłopcy. - zaczął - Tę dwójkę już znacie, więc pomogą wam w szkoleniu.
- Dobrze. - zgodzili się.
- Naruto pokaż proszę pierwszy poziom Mędrca, ale z tą różnicą, że nie będziesz siedział i medytował.
- Że co!? Ale jak niby mam to zrobić, przecież... - Sasuke zdzielił go po głowie - Ała!
- Młotku słuchaj jak się do ciebie mówi. W naszym świecie Energii Naturalnej jest małe stężenie, a tu jest na odwrót.
- Mogłeś powiedzieć, a nie od razu bić. - mruknął.
- I tak ci się należało. - powiedział.
- Ty... - zaczął przez zęby.
- Naruto, później będziecie się bić. - przerwał Koha zimno.
- Wybacz Koha-san... Znaczy... - Naruto spojrzał na dwa lisy, stojące w trochę za Kohą.
- Kohamaruji-sama! To zniewaga... - Koha warknął, uciszając Obiego.
- Oni mają moje pozwolenie. - odparł chłodno.
- Hai! Proszę o wybaczenie. - zielony lis kiwnął głową.
- Naruto. - chłopak skinął głową i złożył dłonie w pieczęć do mieszania chakry. Sasuke uruchomił dojutsu i spojrzał uważnie na brata.
- O cholera! - po kilku sekundach Naruto wszedł w Lisi Tryb. - To było super.
- Sasuke? - zapytał.
- Chyba wiem, jak to robi. Spróbuję. - oznajmił - Czy mogę...
- Usiądź. Jest to twój pierwszy raz, więc pamiętaj o tym, że musisz bardzo... - zaczął.
- Ostrożnie z nią obcować, bo przemienię się w lisa. - dokończył.
- Dokładnie. - potwierdził - Obserwowałeś Naruto?
- Tak. - Koha kiwnął głową. - W takim razie... - lis zamknął oczy i obok niego z trawy zaczęły się formować długie dwa kije. - Obi, Mitsuhide. - podał oba je. - Wiecie co z tym robić.
- Tak Kohamaruji-sama. - odpowiedział Obi.
- To będzie bolało. - mruknął cicho Sasuke, tak aby Naruto tego nie usłyszał.
- Miłej zabawy. - powiedział złośliwie blondyn.
- Zamknij się Młotku. - brunet wziął głęboki wdech. - Zaczynam. - Obi ustawił się wcześniej za plecami Uchihy z przygotowanym kijem.
- No to Naruto pokaż mi co potrafisz. Walcz ze mną. - powiedział Mitsuhide.
- Jestem za. - uśmiechnął się i już miał ruszyć do ataku.
- Naruto, daj mu skończyć. - przerwał mu Koha.
- Jako że dzięki Trybowi jesteś odporny na niektóre uderzenia. - zaczął szaro-czarny lis. - Twoją bronią będzie wyłącznie ciało. Walczysz przeciw mojemu mieczowi. - wskazał na zielony kij, uśmiechając się szeroko i złośliwie.
- No dobrze. - powiedział niepewnie, ale przybrał pozę do walki. Mitsuhide przybrał postać człowieka. Ubrany był w ciemnozieloną zbroję, bez peleryny. Znikły również jego skrzydła. Szare włosy z czarnymi pasemkami związał w warkocz, sięgający połowy pleców.
- Tak będzie dla ciebie lepiej. - oznajmił.
- Dziękuję Mitsuhide-san. - blondyn uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Zaczynajcie. - oznajmił Koha i przeciwnicy natarli na siebie. Kohamaruji uważnie obserwował ruchy blondyna, był pod wrażeniem jego zwinności i szybkości. Sprawnie unikał ciosów Mitsuhide, ale sam nie był w stanie zadać żadnego ciosu szaremu lisowi. Po dziesięciu minutach obserwacji Uzumakiego, zajął się Uchihą. Lis zauważył, że Sasuke radzi sobie coraz lepiej, ale za wolno. - Obi, Sasuke. Przerwa. - powiedział. - Sasuke świetnie ci idzie, ale za wolno, czy Kurama jakoś dawał Naruto wskazówki, co do wchłaniania Energii?
- Nie, ale Naru wpadł na pomysł z Kage Bunshin. - odpowiedział.
- Świetny pomysł. Na ten moment zrób trzy. Obi... - Koha stworzył jeszcze trzy kije. Czarny lis chwycił je w swoje ogony. - Wracajcie do pracy.
- Koha-san?! - wykrzyknął Naruto i zablokował pchnięcie. - Dlaczego Tryb jeszcze się nie skończył?
- Podejrzewam, że utrzyma się jeszcze z półgodziny! - odpowiedział mu, czym zaskoczył Sasuke.
- Serio?! - odpowiedzieli jednocześnie. W tej chwili Naruto wylądował na tyłku, trafiony.
- Jest jej tu pod dostatkiem. W czasie walki pobierasz ją samoistne. W małej ilości, ale to robisz Naruto. - Sasuke uważnie się temu przysłuchiwał. - wyjaśnił chłopcom.
- Rozumiem! - zielony lis kiwnął głową i Sasuke zamknął oczy, wracając do medytacji, a Koha do obserwacji blondyna. Kiedy minęło półgodziny zielony lis przerwał ich trening.
- Dobrze chłopcy na dzisiaj wystarczy. - oznajmił - Zapewne nie czujecie zmęczenia psychicznego. Na razie. - uśmiechnął się - Ale uderzy w was, w momencie, kiedy wyjdziecie z tej sali. Zanim z niej wyjdziemy, podsumuję wasz dzisiejszy trening. Sasuke z klonami idzie ci o wiele szybciej. W tym tempie do trzech dni będziesz mógł walczyć w jakiś dziesięciominutowych sparingach z Obim. Naruto, ty od momentu, kiedy Sasuke rozpocznie sparingi, siedzisz koło mnie i obserwujesz brata.
- Dobrze. - odpowiedzieli wspólnie. Mitsuhide, przez czas podszedł do wrót i przyniósł tace z owocami i jakimś niebieskim napojem.
- Zjedzcie i napijcie się. Te owoce regenerują siły, a napój zużytą chakrę. - chłopcy podziękowali i zjedli. Mitsuhide napił się wody. Koha i Obi odmówili grzecznie. - Naruto jesteś dobry w walce. Podoba mi się twój instynkt i reakcje. - pochwalił chłopca.
- Sasuke. - odezwał się Obi. - Za szybko wchłaniasz chakrę. Musisz zwolnić, bo ja nie nadążam z uderzeniami. - zaśmiał się - Ale z tego, co zauważyłem, to dokładniej mieszasz ją od Naruto.
- No nie! I w tym będzie lepszy ode mnie, dattebayo! - warknął.
- Cóż może jestem od ciebie lepszy braciszku. - odparł.
- Milcz albo poślę cię do tego jeziora. - wskazał palcem małe oczko wodne.
- Uspokójcie się. Na waszą walkę przyjdzie czas. - warknął Koha. - Obi, Mitsuhide. - zwrócił się do lisów - Przypominają mi was, kiedy byliście szczeniakami. - westchnął. - To samo zachowanie. - po raz drugi westchnął - Jutro o tej samej porze. - lisy kiwnęły głowami z uśmiechem i delikatnie się ukłonili, po czym wyszli, uprzednio żegnając się z braćmi. - Idziemy do Fiel. Tacę zostawcie. - chłopcy wstali i we trójkę ruszyli do bramy, kiedy wyszli obaj zachwiali się.
- Czyli to jest efekt treningu. - mruknął Sasuke i złapał się za głowę.
- Byłoby gorzej, gdyby nie napój. - powiedział Koha. Chłopcy kiwnęli zgodnie, po czym ruszyli do wyjścia i lasu.
- Koha-san? - odezwał się po kilku minutach.
- Tak Naruto? - spojrzał na niego.
- Ile masz lat? - zapytał.
- Jestem o sto lat młodszy od Kuramy. - odpowiedział.
- Rozumiem, a Obi-san i Mitsuhide-san? - spytał.
- Są młodzi. Mają po siedemset lat. - odpowiedział - Polubili was oraz sami zgłosili się na ochotników do waszego szkolenia.
- Miło z ich strony. - powiedział Sasuke. - Dziękujemy.
- Proszę. - uśmiechnął się delikatnie. Kiedy szli każdy lis spoglądał na braci z dużą ciekawością. Chłopcom to troszkę przeszkadzało. Mimo że niejednokrotnie na nich patrzono, to zawsze była nienawiść. Po jakiś paru minutach się przyzwyczaili. - No jesteśmy. - oznajmił - Zostawiam was. Powiem tylko tyle. Mówcie prawdę.
- Dobrze. Dziękujemy Koha-san. - powiedział Naruto. Zielony lis kiwnął głową i odszedł. - No to zobaczymy co, to będzie.
- Taa. - bracia spoglądali na wielką budowlę z białego i bardzo jasnego różowego kamienia. Cała była porośnięta roślinnością i barwnymi nieznanymi kwiatami - Idziemy? - zapytał Sasuke.
- A mamy wyjście? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie. - powiedzieli jednocześnie, po czym z uśmiechem przekroczyli próg.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top