50. Prawda Trójki
Kocham tych Panów tam na górze ❤❤❤❤
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Można? - zapytał Naruto, uchylając niebieski materiał, służący za wejście do namiotu.
- Proszę! - odpowiedział Isobu. - Co was tu sprowadza chłopcy? - Bracia przywitali się z resztą, zanim odpowiedzieli.
- Mamy do ciebie prośbę. - zaczął Naruto - Czy użyczyłbyś nam swojej mocy i pomógł nam się umyć? - Żółw się zaśmiał, a wraz z nim reszta domowników.
- Jasne. Chodźcie tu. - wskazał na róg namiotu, który był odgrodzony szarym parawanem. Bracia weszli za niego i zobaczyli pół zamarzniętej bańki mydlanej, wielkości wanny. - Zrobił to Saiken z moją pomocą.
- Super, dattebayo! - wykrzyknął blondyn i zaczął ściągać z siebie ciuchy, to samo zrobił brat. Isobu przez ten czas napełnił wannę. A Sasuke, używając minimalnej ilości chakry, podgrzał ją. Weszli do niej. Uchiha spostrzegł bliznę na piersi blondyna.
- Co to jest? - wskazał na nią.
- Kurama musiał szybko działać, więc ograniczył się do leczenia skóry i tej blizny. - wyjaśnił.
- Wybacz. - powiedział cicho.
- Sasuke, to nie twoja wina. Ty miałeś równie ciężkie zadanie. Obciążyłem cię odpowiedzialnością za około czterdziestu ludzi. Nie masz prawa mnie przepraszać. Raczej to ja powinie... - zaczął.
- Obaj nie powinniśmy. Byliśmy przygotowani na taką ewentualność. Zrobiłbym to ponownie, braciszku. - przerwał mu, patrząc uważnie w błękit.
- Dziękuję Sasuke. Nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie twoje czyny i słowa. - brunet uśmiechnął się. Naruto wyciągnął pięść przed siebie. Uchiha przybił z nim żółwika. - Wiesz, co? - uśmiechnął się lekko, po chwili przyjemnego milczenia.
- Hym? - mruknął z zamkniętymi oczami.
- Przed chwilą nadzy, gadaliśmy na tak poważny temat... Że nas to nie obrzydziło. - buchnął śmiechem.
- Tak. - Sasuke również się zaśmiał i po kilku minutach wyszyli czyści i odświeżeni z bańkowej wanny. Naruto wysuszył siebie i brata, po czym szybko ubrali się w czyste i nowe ubrania.
- Dzięki Iso... A ich, gdzie wywiało? - zdziwił się blondyn, kiedy wyszedł zza parawanu.
- Nie wiem. - odpowiedział brat, wychodząc z drugiej strony. - Patrz. - wskazał na złożony futon, na której była wiadomość - Wcześniej jej tu nie było. Sasuke podszedł do niego. - "Do Braci". - przeczytał i otworzył kartkę. - "Wyszliśmy, bo usłyszeliśmy część waszej rozmowy. Nie chcieliśmy być nachalni i podsłuchiwać. Jak skończycie, po prostu wyjdźcie. Isobu."
- Cały Isobu-san. - zaśmiał się blondyn. Naruto wziął leżący obok pędzel i atrament. Napisał "dziękuję", po czym wyszli z namiotu.
- Co wam tak długo zeszło? - zapytał Kurama, rozłożony na całej długości futonu. Jego ogony zajmowały jego resztę. Obok niego siedziała Fiel i Kohamaruji.
- Oj tam marudzisz. Mogłeś pospać. - mruknął Uzumaki.
- A co innego robiłem Naruto. - powiedział zirytowany.
- No już się nie wściekaj Aniki. - lis westchnął.
- Fi, co o nich sądzisz? - zapytał lisicę.
- Są godni. Zgadzam się bez żadnych obiekcji. - chłopcy spojrzeli na lisicę.
- Yyy... Aniki? O co chodzi? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Naruto, Sasuke macie nasze pozwolenie, by udać się do Kraju Złotego Lisa. - oznajmiła lisica.
- Co?! - wykrzyknęli obaj.
- Może by tak od początku. - powiedział po chwili Sasuke.
- Oczywiście chłopcy. - powiedziała Fiel. - Zacznijmy od tego, że Rama nie jest władcą lisów. Spokojnie wszystkiego się dowiecie. Nie przerywajcie mi. - uprzedziła ich, gdyż Naruto już chciał coś powiedzieć. Od razu się uspokoił - Jest nim Shikuroma. Rama jako jedyny został stworzony przez Mędrca Sześciu Ścieżek. Podzielił on chakrę Dziesięcioogoniastego na dziewięć części. Jako że Rama jest lisem, należy jednocześnie do naszego świata. Kiedy zjawił się w nim pierwszy raz, pokonał Shikuromę, ale nie mógł objąć władzy nad nami. Shiku jest prawie na równi z Kuramą. Rama przesyłał nam wiadomości przez inne lisy, od momentu, kiedy ujrzał was postaci z legendy. Miał podejrzenia, jak się okazało słuszne, ale o tym zaraz. Potwierdził to po waszym rytuale. My do końca nie wierzyliśmy, aż w końcu udało ci się, Naruto przyzwać Kohamarujiego. Byłam zszokowana tym. Kohe o wiele trudniej przyzwać niż mnie, choć jestem od niego silniejsza. Wtedy zaczęliśmy was dokładnie obserwować i coraz więcej było dowodów na to, iż jesteście postaciami z Legendy Braci, którzy nimi nie są. Kurama wam o niej opowiadał. Dwójka chłopców, których nie złączyła krew, staną się braćmi, którzy ocalą, bądź zniszczą świat. Pamiętacie ją? - zapytała chłopców, którzy zgodnie kiwnęli głową, że pamiętają. - Jestem pewna, że nimi jesteście. Przepraszam, ale nie mogliśmy was zabrać do naszego domu, bo ilość Energii Naturalnej tam znajdującej się mogłaby was doprowadzić, w najlepszym przypadku do śpiączki, a w najgorszym do śmierci z przeciążenia kanałów chakry i tenketsu. Rozsadziłoby was od środka. Rama poinformował mnie o tym, że ma w planach przyzwanie mnie na pole walki, nie sprzeciwiłam się. Chciałam osobiście was ocenić. Podsłuchiwałam was przez ten czas, jak braliście kąpiel. Jestem bardzo mile zaskoczona, to znaczy, wasza więź jest niebywale silna, trwała i potężna. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. W naszym świecie jestem wysoko postawionym lisem. Mam pewne zdolności, które umożliwiają mi ze stu procentową zgodnością poznać prawdę, bądź kłamstwo. Te słowa, które wypowiedzieliście do siebie, były przepełnione szczerością, braterską miłością i zaufaniem. - westchnęła - Macie siedemnaście lat i już osiągnęliście poziom Sanninów, a może i większy... Tak zdecydowanie większy. Dlatego postanowiliśmy, że resztę waszego treningu chakry zakończycie w naszym domu. Sasuke. - zwróciła się do bruneta - Opanujesz Lisi Tryb oraz jego poziomy, to samo tyczy się ciebie, Naruto.
- To Tryby Mędrca mają poziomy? - zdziwił się Uzumaki.
- Owszem. - odezwał się Kurama - Tak samo, jak Sharingan, ukazują się najsłabsze stadium mocy, ale z czasem ona wzrasta do poziomu Rinnegana. Formy ostatecznej. Formą ostateczną Lisiego Trybu jest w waszym przypadku prawdopodobnie przybranie częściowo lisiej formy. - skończył, a bracia patrzyli na trójkę lisów wielkimi oczyma i lekko uchylonymi ustami. - No co? - zapytał, gdyż chłopcy zastygli w miejscu.
- Yyy... Ty i... - zaciął się Naruto - Czyli, my możemy... - wskazywał na siebie i Sasuke, który nawet nie mrugał. Fi roześmiała się, a z nią Koha.
- Zatkało was, co? - obaj kiwnęli głowami. Nagle chłopcy zerwali się.
- Kurama! - wykrzyknęli gniewnie.
- Aha, dotarło do nich, co się wydarzyło. - powiedział cicho Koha, na co Fi parsknęła. - Powodzenia stary. - szepnął i klepnął go ogonem po grzbiecie.
- Stary? - chłopców momentalnie ponownie zatkało. - Przecież...
- Udawaliśmy, że Kurama jest naszym panem. - zaśmiała się. Tak było dla was lepiej. Sama to zaproponowałam. To było proste, bo od początku nasz Kurama był władczy. - zaśmiała się.
- Ja się już pogubiłem. - powiedział w końcu Sasuke - Ty i ty...- wskazał na Fi i Kohę - Kim tak naprawdę jesteście?
- Nie mówiłam... Faktycznie! Mój błąd. Wybaczcie. Jestem lisią kapłanką. Dzięki mnie osiągniecie ostateczną formę Trybu, ale o tym później wam szczegółowo opowiem. A jeszcze taka mała uwaga, jak będziemy w Lisim Kraju, to zwracajcie się do mnie Kapłanko, jeśli będę otoczona moimi służkami. - puściła oczko do braci.
- Jeśli chodzi o mnie. - ton, jak i postura Kohamarujiego się zmieniała - Jestem zastępcą Shikuromy. Tak naprawdę jestem poważny i odpowiedzialny, ale tak szczerze bardziej mi się ta forma podoba niż oziębłość. - westchnął - Możecie się do mnie zwracać jak wcześniej.
- A my się do was... - zaczął Sasuke, po czym obaj schylili głowy, zdając sobie sprawę, kim tak naprawdę są te dwa potężne lisy.
- Hej, hej, hej! - zaczął Koha - Nie macie za co nas przepraszać. Wszystko zaplanowaliśmy. Wasze traktowanie nas, zawsze było przepełnione szacunkiem. Więc spokojnie. - uśmiechnął się.
- Dobra... - Sasuke wziął głęboki wdech. - Kurama-san nie jesteś przywódcą, ale mogłeś być? - rudy lis kiwnął głową. - Fiel-sama...
- Bez tego głupiego "sama"! - wytknęła mu - Macie się do nas zwracać jak wcześniej.
- Wybacz Fiel-san. Jesteś wysoką Kapłanką. Za ty Koha-san zastępcą przywódcy Shikuromy-sama. - oboje kiwnęli głowami.
- Po pierwsze... - zaczął blondyn - Sasuke w końcu się wyrównamy. Po drugie będziemy mieli postać pół lisów. Mnie to pasuje.
- Mi w sumie też. - wzruszył ramieniem.
- Po trzecie. Musimy wam o czymś jeszcze powiedzieć. - zaczął blondyn i na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Wiedzieliśmy o tym. - powiedział tym razem Sasuke.
- Co?! - cała trójka wykrzyknęła - Jak? Kiedy?
- To znaczy... Wasze podejście do siebie, a innych lisów. Od samego początku zauważyliśmy to. Wasze zwracanie się do siebie... Nie było tej prawdziwej władzy. Zachowywaliście się, jak starzy przyjaciele, a nie jak pan i sługa. - powiedział Naruto.
- Zaczęliśmy was obserwować i analizować waszą więź. I doszliśmy do tego, że żadne z was nie ma władzy nad resztą. Dowodem było, Kurama-san twoje zachowanie po żarcie Naruto w Kirigakure, jak i zachowanie po słowach tyczących się Fiel-san. - wyjaśnił brunet.
- Oraz słodkich rumieńcach. - dodał blondyn. Kyuubi zmarszczył groźnie oczy, które zabłysły gniewem.
- Jedynie nas zaskoczyło to, że mieliśmy rację. - zakończył Sasuke. - Naru już na początku chciał o tym powiedzieć, ale uciszono go. - wskazał na brata, który skinął głową.
- Kurama, gdzieś ich ty do cholery wynalazł?! - wykrzyknął Kohamaruji.
- Dopisuję się. Przechytrzyli lisy, które mają już po dwa i więcej tysięcy lat. - powiedziała Fiel. - Kim wy jesteście?
- Namikaze-Uzumaki Naruto, Jinchuriki, demon, brat, przyjaciel, Usuratonkachi. - zaśmiał się z ostatniego.
- Uchiha Sasuke, brat, przyjaciel, wyrzutek, sierota, Drań. - powiedział brunet i również się uśmiechnął.
- Tym jesteśmy. - zakończył Naruto, rozciągnął ramiona na całą swoją szerokość.
- Chyba za bardzo was wyszkoliłem. - westchnął lis i pogłaskał ogonami, szczerzących się braci.
- Fiel-san, Koha-san, Aniki, kiedy zamierzacie nas zabrać? - zapytał Uzumaki.
- Kiedy zechcecie, Naruto. - odpowiedziała lisica.
- W takim razie wyruszamy, kiedy Konoha będzie w stanie samodzielnie funkcjonować. - oznajmił Sasuke.
- Zgadzam się z Draniem. - klepnął go w ramię.
- No skoro, wszystko ustalone. - zaczął Kyuubi - Myślę, że należy wam się długi wypoczynek. Do łóżek, ale to już. - rozkazał, a reszta buchnęła śmiechem, ale bracia wykonali to i po kilku minutach smacznie spali. Trójka lisów wyszła z namiotu i zdjęła specjalną lisią barierę, która dla człowieka jest niewykrywalna. Dzięki niej nikt nie był w stanie usłyszeć cokolwiek ze środka. Po ściągnięciu jej udali się do lasu i ponownie nałożyli ją na siebie.
- Kurama wiesz, na co się piszesz? - zapytała lekko zdenerwowana.
- Wiem Fi, ale... - zaczął.
- Kurama, jeśli oni przeniosą się od naszego świata i okaże się, że oni są nie tylko potomkami Asury i Indry, ale również potomkami synów Wielkiego Złotego Lisa. Ta dwójka stanie się tak silna, może się zdarzyć, że będą równi Hagoromo-sama.
- Wiem, ale wszystko okaże się, jak opanują ostatni poziom Mędrca. - powiedział lis.
- Kurama! Oni już mają zadatki na to. Ich chakry są szlachetne. - warknęła Fiel.
- Kurama wiesz, jak skończyły dzieci Wielkiego. - powiedział Kohamaruji.
- Oni nie są tacy. Już widziałem na własne oczy. Było tyle możliwości, żeby Sasuke był zły, wściekły na niego. Byłem pewny, że kiedy Naruto przebudził Kinshigana. Sasuke go zdradzi. Byłem w szoku, kiedy Naruto nie tylko oddał mu połowę mocy, to jeszcze dopowiedział, że nigdy nie będzie słabszy od niego, że moc oczu będzie rozwijać w równym stopniu co jego.
- Czyli... - zaczęła Kapłanka.
- Sasuke dzięki Kinshiganowi jest w stanie cały czas ulepszać swoje dojutsu. Tak samo, jak Naruto. To prawda, co mówisz Fi, oni są różni, ale te różnice się uzupełniają. Naruto to najbardziej nieprzewidywalny shinobi na świecie. Nigdy nie wiem, co zrobi. Nawet jeśli się okażą potomkami Wielkiego. To zmienią cały świat. Widzieliście oczy Naruto, kiedy dowiedział się o tym. Sam nawet to mówił. "Sasuke w końcu się wyrównamy", za tymi słowami kryje się ulga. - powiedział pewny swych słów.
- Ulga? - lis zaskoczył tym słowem Kohę.
- Tak. - potwierdził - Naruto od samego początku wiedział, że Sasuke minimalnie jest od niego słabszy, ale mimo to żaden nigdy nie pokonał drugiego. Nigdy.
- Chcesz powiedzieć, że oni zdają sobie z tego sprawę? - upewniła się Fi.
- Tak. Oni są niesamowici. - powiedział, a w głosie była nutka dumy - Nigdy nie wyczułem od Sasuke żadnych złych intencji w stosunku do mnie, czy Naruto. Żadnych. Od początku stali się dla siebie braćmi. Jestem pewny, że tej więzi nic nie rozerwie.
- Po twojej gadanie Kurama. - zaczął Kohamaruji - Chcę ich pod moje skrzydła. Nauczę ich lisich technik.
- Nie rozpędzaj się tak bracie. Też, chcę ich uczyć. - powiedziała oburzona, że on chcę ich natychmiast.
- Decyzja do nich należy. - przerwał im.
- Racja. Wybacz. Zapędziliśmy się. - spuściła uszy.
- Przepraszam. - rudy lis kiwnął głową. - Wracamy?
- Tak. - zgodził się.
***
Bracia obudzili się przed południem. Zanim to spostrzegli, minęła chwila. Byli zdziwieni, że przez ten cały czas nikt ich nie wołał. Chłopcy zrobili sobie szybkie śniadanie, składające się z sucharów, suszonego mięsa i herbaty, którą zrobił Sasuke.
- Ciekawi mnie jedna rzecz. - zaczął blondyn. Uchiha spojrzał na brata - Dlaczego Sakura nie rzuciła się na ciebie przy pierwszej lepszej okazji? - uśmiechnął się chytrze.
- Co kombinujesz? - zmrużył oczy.
- A tak mnie to ciekawi. - mruknął.
- Może w końcu przejrzała na oczy i się odkochała. - bracia spojrzeli po sobie i buchnęli śmiechem.
- Nie. - powiedzieli jednocześnie.
- Co sądzisz o wczoraj? - zapytał Sasuke.
- Powiem tyle. Odbudujmy Konohę i ruszamy. Już dłużej nie mogę znieść tego.
- Czego? - zdziwił się.
- Tego, że nie jesteśmy równi. Ta tak drobna różnica, mnie denerwuje. - warknął.
- Hej, Naruto wyluzuj trochę. - uspokoił go, kładąc dłoń przedramieniu.
- Sas posłuchaj, pamiętasz przysięgę. Dopilnuję, żebyś nie był w tyle. Nie chcę tego. - powiedział.
- Ehh... Ale z ciebie Młotek. - westchnął. - Nie przeszkadza mi to, że jesteś silniejszy.
- Ale... - zaczął.
- Naruto. Wiem, że nie uda mi się zmienić twojego zdania, bo jesteś upartym osłem, ale chcę żebyś wiedział, że zawsze będziesz moim zidiociałym młotem, braciszku. - powiedział szczerze.
- Nawet jak zginę, nie wasz pomścić mnie. Zrozumiano? - zaskoczony tymi słowami Sasuke przez kilka sekund zaniemówił, ale zaraz się uśmiechnął i naciął kunaiem wewnętrzną stronę prawej dłoni. Naruto widząc to, uczynił tak samo.
- Przysięgam, ale to samo tyczy się ciebie, braciszku. Nie szukamy zemsty. - powiedział Sasuke.
- Nie popadniemy w wir nienawiści. - dopowiedział.
- Nawet jeśli to będzie zaufana osoba, która dokona tego czynu.
- Nawet jeśli to będę ja.
- Nawet jeśli to będę ja. - powtórzył Sasuke. Chłopcy uścisnęli sobie dłonie.
- Przysięgam bracie. - wypowiedzieli jednocześnie. Na ich ustach pokazał się uśmiech.
- Teraz niech dzieję się, co chce. - powiedział blondyn.
- Ta jest. Idziemy? - chłopcy wstali z miejsc.
- Tak. - bracia wyszli na zewnątrz. W tej samej chwili w ramiona Sasuke wpadła Sakura. Naruto buchnął śmiechem.
- Cześć Sakura. - przywitał się - Możesz mnie puścić? - powiedział stanowczo.
- Wybacz Sasuke-kun. Dobrze was widzieć. - kiwnął głową. - Naruto Tsunade-sama cię prosi, abyś przyszedł do jej namiotu za...
- Sasuke zostawiam cię z Sakurą. Cześć. - zniknął w białym dymie.
- Ty dupku. Zemszczę...
- Tylko spróbuj Draniu, to za Kiri. - przerwał mu w myślach.
- Sasuke-kun ciebie za to prosił Kyuubi, żebyś do niego poszedł. - powiedziała.
- W takim razie idziemy. - zdecydował - Gdzie są?
- W tym niebieskim namiocie. - wskazała palcem.
- Dzięki. Chodź. - pociągnął ją za ramię.
- Ale ja... - zaczęła zaskoczona.
- Wiem, że masz pacjentów, ale mam do ciebie prośbę. Widziałaś Naruto w walce? - spytał.
- Tak. Był wspaniały, ale kiedy zniknęły te lisy. Naruto był wściekły i zrozpaczony. Bałam się go. Jego chakra była taka wzburzona, że nie musiałam się na niej skupiać. - westchnęła. - Była taka krwiożercza. - wzdrygnęła się.
- Rozumiem cię doskonale. Dziękuję. - powiedział.
- Dlaczego się mnie o to pytasz? - zapytała zaciekawiona.
- Ponieważ Naruto starannie nie daje mi dojść do tego uczucia, choć wiem, jakie ono było. Martwi się, że mnie to obciąży. I ten młotek woli sam się z tym męczyć. - westchnął.
- Naruto... - szepnęła i spojrzała na czerwony namiot z brązowym liściem naszytym na dachu namiotu.
- Nie martw się o niego. Tym zajmę się ja. Dzięki. Wracaj do pacjentów. - pożegnał się.
- Dobrze. Do zobaczenia Sasuke-kun. - bez żadnego sprzeciwu pożegnała się i odeszła do szpitalnych namiotów. W tym czasie Sasuke wszedł do środka.
- Dobrze, że już jesteś Sasuke. - powiedział Kurama. - Mamy do ciebie kilka pytań, o których Naruto nie może się na razie dowiedzieć.
- Słucham? - podszedł bliżej.
- Czy jesteś gotowy zabić się, by go uratować? - Sasuke uśmiechnął się i podniósł prawą dłoń, ukazując ranę.
- Co to jest? - zaniepokoił się.
- Znak naszej przysięgi. Zgaduję, że będziecie się pytać, czy popadnę w zemstę, zazdrość, nienawiść i tak dalej. - machnął tą samą dłoni w powietrzu.
- Skąd... - zaczął lis.
- Przysięgliśmy sobie nawzajem, że nie popadniemy w nienawiść i zemstę, jeśli jedno z nas zginie, nawet jeśli to ja zabiję Naruto, albo on mnie, tudzież przyjaciel. Nie będziemy się nienawidzić i szukać zemsty na mordercy. - wyjaśnił i parsknął śmiechem na miny całej trójki zmienionych w ludzi lisów. Każde wyrażało szok.
- Kurama, ja mam dość tej dwójki! - warknęła Fiel i usiadła na krześle.
- O to dwójka gamoni, którzy za nic w świecie nie dadzą się zaskoczyć. - lis buchnął śmiechem. - Jesteś wolny. O to chcieliśmy cię spytać. Naruto też jest zwolniony, bo odpowie tak samo, jak ty.
- Dobrze, idę zaleźć sobie zajęcie. - skinął głową - Kurama-san mogę używać chakry w większym stopniu? - zapytał lisa, który spojrzał uważnie na chłopca.
- Ale nie przesadź. - zgodził się.
- Dziękuję. - powiedział i wyszedł. Zamknął oczy i zaczął szukać grupy, która przygotowuje miejsce do nowych budynków. Po kilku sekundach znalazł ich na południowym krańcu wioski. Ruszył biegiem w ich stronę. - Witam wszystkich! - krzyknął. Son, Yagura i shinobi odwrócili się w jego stronę.
- Yo, młody. - przywitał się z nim Goryl i przybił żółwika. - Weź ludzi i idźcie tam. - wskazał ogonem.
- Sas-chan! - wykrzyknęła z góry Fu i pomachała mu. Chłopak odwzajemnił gest. Dziewczyna była pokryta chakrą Cho, dzięki temu wielki worek gruzu został przeniesiony do jednego z trzech kraterów. Teraz już dwóch, bo jeden został już zasypany. Sasuke zabrał sześciu ludzi i wspólnie zaczęli kruszyć gruz. Brunet zauważył, że są dwie płachty. Jedna czarna do gruzu, a druga do rzeczy osobistych, które zostały znalezione w ruinie.
- Kto na to wpadł? - zapytał Kamy, jednego z klanu Uzumaki.
- Niejaki Kakashi. - odparł.
- Dobry pomysł. - pochwalił.
- Dlatego niszczymy w miarę ostrożnie. - wyjaśnił.
- Dzięki. Kage Bunshin no Jutsu. - wypowiedział nazwę techniki i klony po wydaniu rozkazów zaczęły przeszukiwać i odwalać gruz. - Tak będzie szybciej. - powiedział do Kamy.
- A niby jak mamy rozpoznać oryginał? - uśmiechnął się.
- O tak. - podszedł do sterty rzeczy i wyciągnął kawałek zielonego materiału i obwiązał sobie ramię. - Lepiej? - zaśmiał się.
- O wiele. - odpowiedział i obaj wzięli się do roboty. Po kilku godzinach dołączył do niego Naruto, który skończył, jak się okazało pracę na zachodniej stronie wioski. Blondyn pomagał z przenoszeniem gruzu, dzięki kontroli chakry. Stworzył okrągłą platformę o średnicy siedmiu metrów. Robota szła sprawnie i szybko. Nim się spostrzegli, nastał ich wieczór, kiedy ludzie po przerwie obiadowej kończyli pracę. Naruto wyczuł sporo obcej chakry, złej chakry.
- Sasuke! - przywołał go.
- Wiem, też ich wyczułem. Idziemy. Son-san wrogowie. - Bijuu, kiedy to usłyszał, od razu zmienił się w człowieka i przygotował się na atak.
- Powiadomiłem resztę. - powiedział Goku. Chłopcy kiwnęli głowami i dobyli katan.
- Nic pochopnie. - odezwał się w ich głowach Kurama.
- Dobrze. - odpowiedzieli i ruszyli biegiem w ich stronę.
- Pokażcie się, a może was nie zabijemy! - wykrzyknął blondyn.
- Proszę, proszę. - bracia usłyszeli głos mężczyzny, ale z tą różnicą, że był słyszany z różnej strony. Dawało to przeciwnikowi przewagę, gdyż nie mogli go zlokalizować, lecz nastolatkom to nie przeszkadzało - Wysłali bachory zamiast dorosłych facetów. - w tej samej chwili w stronę chłopców poleciały dwa kunaie, które zostały przez nich złapane tuż przed twarzą.
- Eh... Szkoda. - powiedział Naruto i chłopcy rzucili je w obcych. Z tą różnicą, że celowali w ramiona, na dodatek wzmocnili rzut za pomocą chakrą. Usłyszeli jęki bólu. - Coś mówiłeś?
- Kuso! Zabić ich i przejąć wioskę. - rozkazał i w tej samej chwili grad shurikenów i kunai poleciał na braci.
- Kaiten! - wykrzyknęli. Wir obronił ich przed atakiem.
- Braciszku są twoi. - powiedział Naruto i usiadł na ziemi. Sasuke uśmiechnął się i uruchomił dojutsu. Nie minęło nawet pięć minut, a grupa składająca się z dwudziestu osób została skutecznie pokonana. - A było po dobroci wyjść i się przedstawić. - powiedział w stronę przywódcy, który miał rozcięty policzek. Część grupy była nieprzytomna.
- A teraz grzecznie powiedz, kim jesteś, bo powód jest banalny i widoczny gołym okiem. - powiedział Sasuke.
- Kauro Murasa i cię gnoju zabiję. - wysyczał, trochę plując ślinią.
- Jak większość takich. - westchnął , nie przerywając oglądania katany.
- Naruto, Sasuke co się dzieje? - zapytała Tsunade, która przybiegła prosto ze szpitala. Dowodem tego była krew na jej haori. Część z nich oprzytomniało i pobledło na widok zakrwawionej Hokage.
- Paru bandytów łaszących się na ruinę Konohy. - odpowiedział, a Sasuke kopnął Murase, pod same nogi Hokage. Mężczyzna osłupiał, kiedy usłyszał imiona braci.
- Naruto i Sasuke. Diabelscy bracia. - wyszeptał przerażony.
- Ty Sas. Podoba mi się. - zaśmiał się.
- Mi też. Kauro, czyli o nas słyszałeś? - zwrócił się do niego Uchiha.
- T-tak. Jesteście nie do powstrzymywania. - odpowiedział, a głos zadrżał.
- To prawda. Ba-ch... - chrząknął - Hokage-sama wypuśćmy ich, bo nie mamy gdzie tej bandy zamknąć, a zbijać mi się nie chce. Są tu dzieci, które na nas teraz patrzą. - powiedział i wskazał na mały tłumek w oddali.
- Skoro tak mówicie. - westchnęła - Ale on zostaje. - wskazała na przywódcę - Muszę go przesłuchać.
- Dobrze. Kongo Fusa. - Sasuke przeciął liny - No, na co czekacie? Jesteście wolni, a broń sobie weźmiemy. - ludzie stali przez chwilę i nie wiedzieli co robić. - No dalej, żegnam. - czym prędzej znikali jeden, po drugim.
- Kakashi, Shikaku brać go i zająć się nim, razem z Ibikim i Anko. - wydała rozkaz.
- Hai! - mężczyźni odeszli.
- Chłopcy dziękuję. Ja mam teraz operację. Sakura mnie zastąpiła z Shizune. Naruto miałeś rację co do niej. - blondyn uśmiechnął się i kiwnął głową. Bracia schowali katany do kabur, ale ich nie pieczętowali, bo skoro już wrogowie atakowali, to woleli być przygotowani.
- Yamanaka-san! - wykrzyknął Naruto. - Proszę poczekać.
- Słucham cię chłopcze? - mężczyzna odwrócił się.
- Trzeba rozstawić warty po dwóch na całym odcinku muru. Bijuu, Jinchuriki są do waszej dyspozycji. Wystarczy nas poprosić. - powiedział.
- Zapamiętam. Dziękuję. Naruto? - chłopiec spojrzał ponownie na niego. - Czy te latające dziewczyny... - zaczął.
- Chomei-san i Fu-chan. Już ich wołam. - posłał mu lekki uśmiech.
- Nie trzeba. - obok mężczyzn wylądowała Cho. - O co chodzi?
- Czy ty i twoja Jinchuriki użyczyłabyś nam swoich skrzydeł i sprawdziłybyście tereny poza murem? - zapytał Yamanaka.
- Oczywiście. Teraz? - upewniła się.
- Tak, póki jest jeszcze na tyle jasno. - odpowiedział.
- Dobrze. - dziewczyny odleciały.
- Jakby co Yamanaka-san proszę wołać i prosić. - odezwał się blondyn.
- Dobrze. Dziękuję. - skinął głową i odszedł.
- Naru. Wiadomość od Gaary. - powiadomił brunet.
- Co pisze? - pochylił się nad zwojem.
- Zjawią się jutro około południa. - oznajmił.
- Szybko. Czyli przebrnęli bez żadnych przeszkód przez pustynie. - stwierdził.
- Na to wygląda. Nic już dziś nie popracujemy. Jedynie możemy zająć się rzeczami osobistymi. - powiedział brunet.
- Zgoda. - chłopcy do późnej nocy zajęli się nimi. Po czym po kąpieli położyli się spać, wyczerpani. Kurama po niedługim czasie dołączył do chłopców. Zmienił się w lisa i położył między nich. Biedny rudzielec ustalał plany budowy razem z kilkoma budowniczymi i Isobu, Saikenem, Kokuo oraz Utakatą, który głównie słuchał i mało się odzywał. Tsunade nie miała, kiedy zająć się samą odbudową. Miała ręce pełne roboty z rannymi. Dzięki pomocy Bijuu prace szły szybko i sprawnie. Obyło się bez większej ilości zabitych i rannych jakby się okazało. Ludność zaczynała bardzo pomału przyzwyczajaćdo Bijuu, co skutkowało długimi i przyjemnymi rozmowami w ich towarzystwie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział z jednodniową przerwą, a to dzięki UlubienicaLucyfera 💖💖No mam nadzieje, że zadowolona z luźnego rozdziału? Jakoś tak mnie tchnęła, że siedziałam wczoraj (w sumie to do dziś) do drugiej i pisałam, a dziś wstawiłam kolejny. Dzięki za natchnienie. Wetra-chan też dla ciebie i paru osób za komentarze pod ostatnim rozdziałem. kana_sama KarolciaKicia Dziękuję 😻😻💋💋❤
Całuję, wytulam ❤
HQ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top