46. Poważne kłopoty! Konoha zagrożona.

***Miesiąc później Kumogakure***

Od przybycia Itachiego i Kisame do Wioski Wiru, mieszkańcy oswoili się z nimi. Mimo obowiązków, które Rekinowi nie przypadły do gustu. Nie narzekał aż tak bardzo, jakby się wydawało. Przyczyną zmiany była Kushina, która, tylko raz wpadła w swoją furię i dała dosłownie popalić Rekinowi. Ten więcej nic nie powiedział złego słowa na temat obowiązków, jakie są w wiosce. Za to bardzo zaprzyjaźnił się, ku samo zdziwieniu, z małą Kimisą. Cały czas miał nad nią pieczę, kiedy bawiła się na wodzie. Itachi, kiedy poznał prawdę o Bijuu oraz ich historie. Przysiąg, że będzie bronił ich za cenę życia. Łasica nauczył Sasuke używania Tsukuyomi*. Starszy brat był bardzo zaskoczony, wręcz odrętwiały z szoku, kiedy młodszy Uchiha ot, tak przerwał iluzję. Wyjaśnił mu, że to ze względu na Naruto i Kuramę. Itachi poproszony przez blondyna rzucił, również na niego ówczesną iluzję. Efekt był ten sam. Łasica po długiej rozmowie z nimi. Zrozumiał, że nawet jakby się spotkali wcześniej. Nie miałby szans z nimi. Chłopcy zaprzeczyli jego słowom, mówiąc mu, że jeszcze ich więź nie była tak silna, jak teraz. Itachi był oszołomiony ich siłą, ale nie tak bardzo, jak Kisame, który po walce z Naruto. Przegrał po dziesięciu minutach. Jego żywy miecz nie był w stanie pochłonąć tak wielkiej ilości chakry, jaką dysponował blondyn. Sasuke poprosił Uzumakiego, by ten nie używał dwóch natur oraz Kongo Fusy. Chciał, by ten miał jakiekolwiek szanse na zadanie ciosu. Żaden nie miał nic przeciwko, bo cóż Kisame o tym nie miał pojęcia. Cała walka bardzo spodobała się Kimisie i chciała, by Naruto ją szkolił. Blondyn obiecał jej to, ale mieli poważną misję przed sobą. Mianowicie udali się do Kumogakure, a dokładniej na rozmowę z Hachibim i jego Jinchurikim. Killer Bee i jego oryginalny sposób rozmowy, bardzo przypadł do gustu Naruto, ale nie Sasuke, on uważał go za irytujący.

Obecnie chłopcy znajdują się w jaskini, w której mieszka Killer Bee. Starają się przekonać Ośmiornicę do zamieszkania w Uzushio.

- Bee-ochan! To dla twojego dobra. - powiedział za którymś razem Naruto - Nie musisz mieszkać tam na stałe. Do czasu jak pokonamy Akatsuki i ich lidera.

- Będąc tu, walczę z A, mym bratem, Naru-chi, yo. - odpowiedział, rapując {wiem, jestem beznadziejna w tym, ale nie potrafię odwzorować stylu Bee WYBACZCIE dop.aut}.

- Proszę cię! Nie damy rady ruszyć ci z pomocą, jeśli będziesz miał poważne kłopoty.

- Nic nie stanie się mi, bakayaro konoyaro! - odpowiedział, krzyżując ramiona przed sobą oraz zginając dwa środkowe palce u prawej ręki. - Martwić się o mnie nie trza, ziup. Ja i ziom Byk rade damy.

- Och, zamknij się już! - fuknął zirytowany lis, który pojawił się w całej swojej okazałości. Jaskinia wbrew pozorom była olbrzymia.

- Kurama miałeś się nie pokazywać! - wykrzyknął blondyn.

- Wkurza mnie on. - wskazał pazurem na Killera. - Słuchaj, mnie teraz. Ta dwójka wypruwa sobie żyły, by chronić nas. Już zaatakowali Nii i Matatabi. Naruto doskonale ukrył jej nagłe zniknięcie. Nie dziwi cię to? - warknął.

- Aniki... - zaczął blondyn, bo wyczuł trzy chakry, zbliżające się do nich.

- Zamknij się Naruto. Prosiła nas, abyś zamieszkał w Uzushio, bo tam jest dla Jinchurikich najbezpieczniej. Ta pieprzona organizacja poluje na nas! - wrzasnął.

- Kurama! - upomniał go blondyn.

- Powiedziałem, zamknij się mały! Pain zapewne wie, że ataki na nas się nie zdadzą i zapewne zaatakują w co innego. - warknął - Jak nie po dobroci to siłą. Co ty na to? - zaproponował.

- Ja wam na to, że ani mi się warzcie ruszać mojego partnera! - lis skamieniał.

- To mi chciałeś powiedzieć Ototo? - zapytał bardzo spokojnie i szeptem.

- Taa. Pod wpływem emocji nie wyciszyłeś chakry. - westchnął.

- Cholera. - warknął.

- Kim jesteś? - pytanie skierował do lisa.

- A niby kogo mogę przedstawiać? - Kurama wyprostował się i usiadł. Robiąc to, wyeksponował swoje dziewięć ogonów.

- Jesteś Kyuubim! - wykrzyknął i cofnął się o krok.

- Tak, a ten tu, to mój były Jinchuriki. - wskazał na blondyna, który podszedł do przybysza.

- Namikaze-Uzumaki Naruto. - przedstawił się - Witaj Raikage-sama.

- Bee czego oni chcą od ciebie? - zignorował chłopca.

- Wybacz Raikage-sama, ale wyjaśnieniami zajmę się ja. - powiedział blondyn.

- Co, taki szczeniak jak ty?! - warknął. Naruto westchnął i przewrócił oczami.

- Może niech Kage zejdzie z tonu. - powiedział - Nie widzisz, Raikage-sama kto jest za mną? - kiedy to powiedział, twarz Kage przybrała jeszcze groźniejszy wyraz, blondyna irytacji.

- Nie będziesz mi groził, jesteś tylko... - zaczął groźnie.

- Ach! Zamknij się! - warknął blondyn. - W tej chwili nie czas na kłótnie i łaskawie nas wysłuchaj, skoro już tu jesteś. - zaskoczony odwagą Naruto, że był w stanie podnieść na niego głos. Zaintrygował go.

- Zgoda. - powiedział chłodno - Wysłucham, co masz do powiedzenia.

- Dziękuję. - skinął głową i westchnął, kiedy wzrok padł na dwóch blondynów za Kage. Jedne drobniejszej budowy był blady i lekko trzęsły mu się ręce, a drugi z zakrytym przez grzywkę okiem spoglądał z lekkim przestrachem na lisa. - Kurama zmień się, bo doradcy zaraz ducha wyzioną. - poprosił. Kyu prychnął, ale wykonał prośbę. Przed wszystkimi pojawił się w ludzkiej postaci oraz w swoim kimonie. Włosy pozostawił rozpuszczone.

- Więc potrafisz się do nas upodobnić? - A skierował pytanie do lisa.

- Tak. Żaden z tym problem. Gdyby Hachibi był wolny, również by to potrafi. Wysłuchaj młodego. - powiedział poważnie i z lekką nutką groźby.

- Zanim usłyszę wyjaśnienie, chcę znać powód twojej ucieczki z pieczęci. - lis westchnął i spojrzał prosto w oczy Kage. Mężczyzna nawet się nie wzdrygnął na przeszywające spojrzenie Bijuu.

- To nie ucieczka, tylko zwrócenie wolności. Pozostała ósemka jest wolna. - powiedział i uśmiechnął się lekko, kiedy Kage otworzył z zaskoczenia szerzej oczy, po usłyszeniu odpowiedzi.

- Ósemka?! Nie mów mi, że... - zaczął.

- Wszystkiego dokonał w głównej mierze Naruto. Wie o nas wiele. - odpowiedział.

- Co wie? - zapytał i spojrzał w błękitne oczy.

- Właściwie wszystko. - wtrącił się blondyn i włożył dłonie od kieszeni dresów, po czym stanął obok Anikiego. - Wiem też, że grupa Akatsuki pożąda Bijuu, a ja na to nie pozwolę. Prędzej zginę, niżby miało im się coś stać. - powiedział z determinacją w oczach, jak i posturze. Dłonie schowane w kieszeniach zacisnął w pięści, co zauważył Kage. - I dlatego tu jesteśmy. Nii-san również jest w tym bezpiecznym miejscu.

- Jak to?! - wykrzyknął zaskoczony i zmrużył groźnie oczy.

- Dwóch członów tej grupy zaatakowało ją, jakiś czas temu. - posłał Raikage kpiący uśmieszek, kiedy mężczyzna spojrzał na niego jadowicie - Sasuke obronił i przeniósł ją do naszego domu. - wyjaśnił.

- Przecież dostawałem od niej raporty! - warknął wściekły.

- Fałszywe. Pisane przez moje lisy. - wyjaśnił, po czym wzruszył ramionami, tak jakby oszukanie Kage było dla niego drobnostką.

- Lisy?! - i tym razem Naruto zaskoczył go.

- Tak, przyzywam je. - westchnął, zaczęło go to nudzić.

- W takim razie, gdzie ona jest?! - podszedł i już miał złapać blondyna za bluzę, ale ten zgrabnie zrobił unik, odskakując kilka metrów w bok. Chłopak nawet nie wyciągnął dłoni z kieszeni.

- Nie powiem, bo nie wiem, czy można ci zaufać Raikage-sama. - powiedział - Ona jest w pełni bezpieczna, ale Bee-ochan nie jest. - oznajmił poważnie, bez krzty kpiny, czy żartu - Jeśli dowiedzą się, że tylko on nie zniknął. Ruszy na niego więcej niż dwójka. Akatsuki chce chakry Bijuu, wysysając ją z Jinchurikich... - przerwał na moment, by Kage ochłonęło - A skutkiem tego jest śmierć Sakryfikanta. - dokończył dobitnie - A ja nie pozwolę na to, dattebayo. Chcę, aby wszystkie Bijuu i Jinchuriki zaznały spokoju. Dom, który stworzyliśmy, jest nim. Cała ósemka jest wolna. Nie muszą się przejmować ludźmi, którzy ich krzywdzili. - spojrzał uważnie w oczy Kage - Nii-san opowiedziała nam o tobie i Kumo, ale w dalszym ciągu nie możemy ci zaufać. Bee-ochan i Gyuuki-san są... Traktuję ich jak rodzinę. - powiedział i spojrzał na Bee, a potem na Kuramę. Sasuke stał w cieniu i wszystkiemu się przysłuchiwał. Nikt go nie zauważył, co było mu na rękę. Badał w spokoju reakcję trzech shinobi z Kumo. Gdyby coś się szykowali, mógł się wtrącić i przechylić szalę na swoją stronę. Stronę Naruto i Bijuu.

- Rodzinę? - zapytał spokojnie, ale z większą podejrzliwością.

- Tak. - potwierdził - Jinchuriki, niejednokrotnie próbowano zabić czy posiąść ich moce. W Konosze było nie inaczej. Ta niby tolerancyjna wioska, była skora do zabicia sześcioletniego dziecka. - wskazał na siebie - Teraz jest lepiej, bo Hokage zna mnie i zrozumiała nas.

- Tsunade? Ona wie, gdzie się znajduje wasz, ten niby dom? - zapytał z wyczuwalnym gniewem.

- Nie. Nie chciała znać miejsca. Kontaktujemy się przez specjalne zwoje. - wyjaśnił. - Dlatego chcę, aby Bee-ochan zamieszkał, nawet tymczasowo w naszym domu. Dopóki nie pokonamy Akatsuki. Kurama, jak i kilka osób czuję, że wydarzy się to nie długo. Może nawet dziś. Więc proszę cię Raikage-sama, żeby Bee-ochan zniknął do tego czasu. - błękit był przepełniony szczerością i prośbą.

- Jak mam ci zaufać? - zapytał.

- Jeśli udowodnię ci, poprzez Nii-san, to się zgodzisz? - Raikage zamyślił się.

- Zgoda. Za tydzień chcę... - blondyn zniknął w pomarańczowym błysku. - Znam tę technikę?! To technika Yondaime Hokage!

- Tak. - odezwał się Sasuke, który stał w cieniu Kuramy. Kompletnie niewidoczny dla wszystkich. - Naruto jest jego synem. Zdziwiłem się, że jego nazwisko cię nie zaskoczyło.

- Kim jesteś?! - wykrzyknął.

- Uchiha Sasuke. Brat Naruto. - odpowiedział ze stoickim spokojem.

- Sharingan! - wykrzyknął zaskoczony, ale ukrył to grymasem złości - Ale wasz klan został wybity. - brunet westchnął.

- Cóż, to prawda, ale stoi przed tobą ostatni z dwójki Uchiha. - uśmiechnął się lekko - Wiem, że Naruto w tej sprawie wie lepiej, ale uważam, że powinieneś się zgodzić na to, Raikage-sama. - powiedział brunet i w tej samej chwili pojawił się Naruto z Nii.

- Raikage-sama! - blondynka skłoniła się - Jestem tu za prośbą Naruto. Mam potwierdzić jego słowa.

- Więc? - przeniósł na nią wzrok.

- Wszystko, co powiedział Naruto, jest prawdą. Ja już nie jestem Jinchuriki. Matatabi? - obok Yugito pojawiła się kotka.

- Witaj Kurama. - mrugnęła mu żółtym okiem.

- Witaj Matatabi. - westchnął i przewrócił oczami.

- Ty jesteś demonem zapieczętowanym w Yugito! - wykrzyknął zaskoczony.

- Byłam. Kurama i bracia zapewnili mi i mojemu rodzeństwo - wskazała na lisa - Miejsce bez niebezpieczeństw.

- Więc wasza dwójka nie kłamała? - spojrzał na chłopców i Kuramę.

- Nie Raikage-sama. - potwierdziła Kocica.

- Dom? Czyli ty, jak i on jesteście poza pieczęciom? - upewnił się.

- Tak. - Raikage westchnął głośno.

- Dobrze. Bee przeniesiesz się do nich, ale mam wiedzieć, co tam będziesz robił. - zwrócił się do niego.

- Zgoda A moja też jest, yo. - odpowiedział Bee.

- Dziękujemy Raikage-sama. - pokłonił mu się Naruto w podzięce. Kurama zniknął w białym dymie.

- Gdzie on się podział? - zapytał.

- Znajduje się w tu. - Uzumaki odsłonił brzuch, to samo zrobiła Yugito. - Jeśli zechcą, mogą w niej przebywać. Jest otwarta przez cały czas, więc mogą wychodzić i wchodzić, kiedy chcą.

- Rozumiem. - powiedział i zmarszczył brwi.

- Matatabi? - brunet kiwnął głową i wskazał na Yugito.

- A! Już, już. - zaśmiała się i zniknęła.

- Raikage my znikamy. - powiedział - Proszę, przez ten zwój będziesz mógł się komunikować z Bee-ochan, a w tym będziesz mógł przyzwać lisiego posłańca. - podał mu dwa zwoje. Jeden pomarańczowy, drugi niebiesko-fioletowy.

- Dziękuje. - skinął lekko głową.

- Do widzenia Raikage-sama. - pożegnała się Nii i zniknęła z brunetem w błękitnym błysku.

- Ja też się żegnam. - powiedział blondyn - Dziękuję bardzo.

- Masz się zjawić za tydzień w moim gabinecie. - powiedział.

- Dobrze. - Naruto i Killer Bee zniknęli w pomarańczowym błysku.

- Raikage-sama czy można im zaufać? - zapytał barczysty shinobi z tasakiem w opartym na barku.

- Nie ufam im i dlatego Bee posiada pieczęć namierzającą. - A skupił się na niej. - Co do cholery?!

- Panie? - zaniepokoił się drugi blondyn.

- Nie wyczuwam go! To niemożliwe! - wykrzyknął. - Potrzeba bardzo potężnej mocy, by ją zagłuszyć albo wyciszyć! Cholera! - mówiąc to, uderzył w jedną ze ścian jaskini. Cios był tak silny, że powstało prawie na trzy metry pękniecie i otwór równie duży.

- Co teraz Raikage-sama? - zapytał jeden ochroniarzy.

- Teraz nie mam pojęcia C. - powiedział - Cholera! Jak silne są te szczeniaki?! - warknął - Wracamy do Wioski. - syknął wściekły.

***Uzushiogakure***

- Witaj Bee-ochan w Uzushiogakure! - powiedział z uśmiechem Naruto - Jak widzisz, nie kłamałem.

- Ziomka mego rodzeństwo mieszka tu? - zarapował, blondyn uśmiechnął się.

- Taa jest, ziom. - odpowiedział mu, na co Sasuke westchnął, gdyż blondyn i Bee pojawili się obok niego.

- Ja idę. - powiedział i oddalił się od blondyna i Bee. Po drodze przywitał się z Fu.

- Naru-chan! - wykrzyknęła zielonowłosa. - To jest Bee?

- Ta jest dziewczynko, yo. - potwierdził.

- Super! Jestem Fu. Były pojemnik Chomei. - odpowiedziała z błyszczącymi oczami. - Kumplujesz się z Gyuukim? - zapytała - Jasne, że tak widać po tobie! Pokażesz Ośmiorniczkę?

- Fu-chan spokojnie. Nie wszystko naraz. - zaśmiał się blondyn.

- A! Wybacz. - przeprosiła z wielkim bananem na ustach. - Too, pokażesz? - zatrzepotała rzęsami.

- Ta, yo! - Bee przybrał pełną formę Hachibiego! - Fu wzleciała w powietrze i zatrzymała się przed twarzą Gyuukiego.

- Ale czad! Cho opowiadało mi o tobie, ale gdzie masz drugi róg? - przekrzywiła głowę lekko na bok.

- Walka stoczyła się i Ośmiornica róg straciła. - odpowiedział Bee pyskiem Hachibiego.

- Rozumiem. - odpowiedziała i zachichotała, a Killer powrócił do swojej postaci. - To ja lecę. Roshi-jisan robi dango! - wykrzyknęła z góry i poleciała.

- Bee-ochan jak widzisz, każdy jest w tym miejscu szczęśliwy. - powiedział Naruto. - Bijuu nie są zapieczętowane. Są wolne. Gyuuki też może. Tak samo, jak Kurama może być z tobą. Wystarczy, że Kurama założy na ciebie tę pieczęć. - nakrył dłonią brzuch. - Bez problemu będziesz mógł korzystać z jego chakry. Zgadzasz się?

- Taa bakayaro konoyaro! - Bee wystawił pięść przed siebie. Naruto uśmiechnął się szeroko i przybił z nim żółwika.

- Aniki. - powiedział blondyn i obok nich pojawił się lis w ludzkiej formie.

- Jaką masz pieczęć? - zapytał.

- Pieczęć Żelaznego Pancerza, konoyaro bakayaro! - odpowiedział, a powieka Kuramy drgnęła w zirytowaniu.

- Świetnie. Będzie mi potrzebna pomoc Ośmiornicy. - powiedział i dotknął dłonią czoła Bee.

- Witaj Kurama. - przywitał się z nim.

- Witaj Gyuuki. Będziesz mi... - zaczął.

- Wiem. Nasz więź pozwala mi widzieć i słyszeć zewnętrzny świat.

- Czyli mogę zaczynać? - upewnił się.

- Tak. - lis zniknął.

- Ototo, radzę się cofnąć. - powiedział i Namikaze od razu odskoczył dziesięć metrów w tył. Kurama zaczął składać pieczęcie tak samo, jak Killer Bee z nakazu Hachibiego. Obaj składali różne pieczęcie. Na ostatniej Bee zranił się w policzek w miejscu tatuażu dwóch rogów, a na dłoniach Kuramy pojawiała się pomarańczowa chakra.

- Kai/Kai, yo! - wykrzyknęli obaj jednocześnie. Kurama przyłożył do policzka dłoń, a Bee do prawego ramienia. Efekt był niepowtarzalny. Powstał olbrzymi wybuch pomarańczowo-białego dymu. W powietrze wzniosły się tumany kurzu. Blondyn musiał zamknąć oczy i wykaszleć pył. Kiedy wszystko ucichło i cały dym się rozrzedził w miejscu lisa i Bee stał w pełnej okazałości Gyuuki, który zaczął się kurczyć i przemieniać w wysokiego mężczyznę w czerwono-różowym kimonie w paski oraz z ciemnoróżowym obi. Na stopach miał czerwone sandały. Jego karmelowe włosy spiął w niski kucyk. Dzięki temu odkrył jedno oko, które było białe z okrągłym jarząco zielonym pierścieniem. Nie miał źrenicy. Na lewym nadgarstku posiadał czarną, koralikową bransoletę.

- Wolność! Jak za czasów Staruszka. - powiedział głębokim basem. - Dzięki Lisie. Bee.

- Nie ma za co. Killer nałożę na ciebie tę samą pieczęć, jak na reszcie Jinchurikich. Oraz dodatkową, której zadaniem jest wymazanie pamięci o tym miejscu, wraz z możliwością wezwania pomocy. Wystarczy przelać do niej chakrę. - wyjaśnił.

- Niech będzie tak! - zgodził się. I po kilku sekundach obie pieczęcie były na swoim miejscu.

- Dobrze Bee-ochan witaj w naszej szurniętej rodzice, dattebayo! - uśmiechnął się - Oprowadzimy cię tera...

- Naruto-kun! Naruto-kun! - blondyn odwrócił się i ujrzał Yuzuru. - Naruto-kun Konoha zagrożona! Pain rusza na nią, by cię wywabić z kryjówki! Yin i Yang wyruszyli do Konohy.

- Kiedy? - zapytał blady.

- Pain zjawi się za około trzy godziny. - powiedział.

- Jasna cholera! - przeklął.

- Co się dzieje Naru? - obok pojawił się brat.

- Pain ruszył na Konohę. Muszę ruszać. - oznajmił spokojnie.

- Sam? - zdziwił się.

- Zostań tu, jeśli mi się coś stanie. Musisz ich bronić Sasuke. - złapał go za ramiona, kiedy to mówił.

- Ale... Dobrze. Oddam życie za nich. - powiedział, kiedy zobaczył w błękitnych oczach niemą prośbę blondyna.

- Dziękuję. - uśmiechnął się i uściskał brata. - Kage Bunshin no Jutsu. - obok braci pojawiły się trzy klony. - Idziecie do domu i zbierajcie Energię Naturalną. - repliki pomknęły do domu. - Yuzuru sytuacja?

- Tsunade-sama ewakuuje ludność. - powiedział - Bracia przekazali mi to. Hokage od razu przystąpiła do działania. Mobilizacja shinobi trwa.

- Aniki... Gdzie on zniknął?! Ani...

- Trzymaj. - powiedział i podał kaburę na katanę i ogólną. - Ruszamy. Sasuke powiedz wszystkim. Bijuu już wie.

- Będę czekał z shogi. - uśmiechnął się brunet. - Dokop mu braciszku. - klepnął go w plecy.

- Ta jest, dattebayo! - lis zniknął do pieczęci, po czym w pomarańczowym błysku Naruto.

***Konoha***

Tsunade siedziała w gabinecie i uzupełniała papiery. Przez cały czas mamrotała zirytowana, na temat tych papierów.

- Shizune, ile tego jeszcze? - warknęła - Chcę się napić sake.

- Tsunade-sama! - upomniała ja doradczyni.

- Żadne mi tu Tsu... - zaczęła zirytowana.

- Tsunade-sama! - przez otwarte okno wpadli bracia Yin i Yang.

- Lisy?! Co się dzieje? - zaniepokoiła się i odłożyła pędzel.

- Pain rusza na Konohę. - powiedział Yin.

- Co?! - blondynka poderwała się z miejsca i zwaliła jeden z trzech olbrzymich stosów dokumentów.

- Będzie tu z całą swoją Drogą. - powiedział tym razem Yang - Zjawią się za około trzy godziny.

- Trzeba powiadomić... - zaczęła i chwyciła za zwój.

- Naruto-kun już wie. Yuzuru udał się do niego specjalnymi lisimi norami. Zaraz tu będzie.

- Musimy ewakuować ludzi. - powiedziała już opanowana - Shizune!

- Hai Tsunade-sama! - kobiety wyszły na szczyt budynku. Senju uprzednio używając specjalnych pieczęci, wezwała ANBU, którym rozkazała natychmiastową ewakuację ludności oraz zebrania klanów. Po godzinie wszystko przebiegało tak, jak należy. ANBU dyrygowali mieszkańcami, a klany stały w pełnej gotowości do rozkazów.

- Posłuchacie mnie teraz uważnie. Za około dwie godziny uderzy w nas bardzo potężny wróg. Nazywa się Pain. Jego celem jest Namikaze-Uzumaki Naruto. Jako że nikt nie wie, gdzie on się znajduje. Pain zamierza uderzyć tu, by zmusić Naruto do ujawnienia się, ale Paina czeka rozczarowanie. Nie wie, że my jesteśmy potężną wioską, z równie silnymi shinobi. Nie dopuścimy, by ktoś zniszczył nasz dom.

- Dobre przemówienie Bachan. - obok Tsunade pojawił się Naruto.

- Dobrze, że już jesteś. - powiedziała, a jej oczach zagościł tymczasowy spokój.

- Już nie bądźcie tacy zdziwieni. - powiedział - Nie pozwolę, by poświęcenie mojego ojca poszło na marne. Pain zdechnie, gwarantuję to. To, co powiedziała Hokage, jest najszczerszą prawdą! Nie pozwólcie, by wasz dom został zrównany ziemią. Walczcie w jego obronie!

***

Strategią zajął się ojciec Shikamaru. Wydawał polecenia z zawrotną prędkością. Naruto udał się do gabinetu wraz z Sanniką oraz Shizune.

- Informacje, które zdobyłem z pomocą lisów, są niewystarczające, ale zawsze coś. - zaczął blondyn. - Wiem, że Pain posiada Rinnegan. Podejrzewam, że jego drogi też go mają. Z moim Kinshiganem skopiowanie jego technik będzie proste, ale sam na tak wielu, może być ciężko. Budynki ucierpią...

- Tym się nie przejmuj. Je zawsze można odbudować. - przerwała mu - Ważniejsza jest ludność. Ewakuacja wciąż w toku. Miejmy nadzieję, że uda nam się ją zakończyć, zanim oni przybędą. - westchnęła blondynka. - Dziękuję Naruto. - chłopak kiwnął głową.

- Sprawdzę, gdzie są. - powiedział i usiadł na podłodze, zamknął oczy, skupiając się na chakrze poza wioską. - Dziwne. Nie wyczuwam nikogo. A powinienem. - mruknął i skupił się bardziej. - Kuso! Nic nie wyczuwam... Na razie. - warknął.

- Naruto spokojnie. - powiedział lis, pojawiając się w lisiej formie. - Tsuna, jako że jesteś najlepszą medyczką. Zajmiesz...

- Wiem o tym doskonale lisie. - przerwała mu.

- Świetnie. Ototo mam plan. - spojrzał na niego.

- Jaki? - zapytał i wstał.

- Będę walczył pod swoją postacią, wraz z Kohamarujim i Fiel. - powiedział spokojnie.

- Nigdy nie przyzywałem Fiel. - oznajmił i zmarszczył brwi.

- Wiem i dlatego z Trybem Mędrca dasz radę przyzwać ich oboje. Pomogą w walce. Fiel ma pewne umiejętności z kontrolą i formowaniem chakry. W tej walce może być bardzo przydatna. Niestety nasze wielkości zniszczą sporo budynków. - klepnął go lekko w ramię.

- Jak już mówiłam... - zaczęła Kage.

- Wiem, co mówiłaś. Chodzi mi o to, by w miejscu walki nie było żywej duszy. - powiedział.

- I nie będzie. - w tej samej chwili wszyscy usłyszeli wybuch. - Cholera!

- Nic nie wyczuwam! Ludność, kuso! - blondyn zniknął w pomarańczowym błysku. Pojawił się dosłownie obok wybuchu. Kiedy opadł dym, Naruto ujrzał pierwszego ze Ścieżki Bólu Paina mianowicie Shurado, ubrany w strój Akatsuki. Jego ciało było poprzebijane, czarnymi kolczykami. Nagle jego ramię rozłożyło się i w stronę blondyna poleciały pociski. Uzumaki uruchomił Kinshigana i uniknął ich. Swoje ciało pokrył chakrą lisa i z olbrzymią szybkością oraz siłą zmiażdżył jedną z Dróg Paina. - Amaterasu! - warknął i spalił resztki ciała, zbudowanego z metalu. - Pain! - wydarł się. Niedaleko bramy powstał kolejny wybuch, zaraz po nim kolejne dwa. - Kuso! - blondyn przeniósł się do ludzi. - Tajuu Kage Bunshin no Jutsu. - pojawiło się około tysiąc klonów, każde złapało po kilka osób i znikało do schronu.

- Naruto oszczędzaj chakrę. - powiadomił go w myślach lis.

- Wiem, ale jeśli tu zostaną, zginą. - po kilku minutach została tylko garstka. - To już ostatni. - powiedział i klony zniknęły. W tej samej chwili przed blondynem pojawiła się kolejna Droga. Tym razem postać miała długie pomarańczowe włosy. Była wysoka i szczupła, tak samo ubrana, jak poprzedni przeciwnik. Posiadała mniej kolczyków jak uprzedni. Blondyn dobył katany i ruszył na niego. Postać zablokowała jego ciecie metalowym prętem, który wysunął się z dłoni. Uzumaki odskoczył do tyłu i ponownie natarł. - Na co czekacie?! Spieprzajcie stąd! - warknął na ANBU, które stało i nic nie robiło. Shinobi w końcu się otrząsnęli i zniknęli. - Gdzie jest Pain?! - zapytał, kiedy jego twarz znalazła się blisko jego. On milczał i kopnął blondyna. Chłopak poleciał parę metrów w tył, ale wylądował na nogach. Nagle wyczuł dwie kolejne postacie. Obok długowłosego stanęła dwójka mężczyzn. Jeden z nich składał pieczęcie. Dłoń przyłożył do ziemi. Na prawo od całej trójki pojawiła się głowa z Rinneganem. Ten sam człowiek wrzucił do jego paszczy fragment pierwszego przeciwnika pokonanego przez Naruto. Głowa zaczęła żuć, by po chwili utworzyć usta, wypluwając w pełni sprawnego Shurado.

- On potrafi naprawiać Drogi. Musisz... Kolejni! - warknął.

- Pain we własnej osobie. - warknął w myślach Naruto, kiedy pojawił się przed nim.

- Namikaze-Uzumaki Naruto przegrałeś tę walkę. - powiedział z chłodem i stoickim spokojem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nasi Painowie:

1. Tendo - Yahiko

2. Chikushōdō - przyzywanie bestii

3. Gakidō - pochłania chakre, pochłania Ninjutsu

4. Ningendō - przeznaczony do taijutsu wysysa duszę

5. Shuradō - Pan Metalowa Główka

6. Jigokudō - ponownie wskrzeszenia Dróg. Genjutsu

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cóż Painy wchodzą do walki. Wygrają czy przegrają? Czy Naru będzie poważnie ranny? Czy może wzrośnie na mocy? A może jedno i drugie? Co myślicie?

Zostawiam was z tymi pytaniami do kolejnego rozdziału.

Pozdrawiam ^.^

HQmyLove

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top