43. Krewni

***Sasuke***

- Co wybierasz? - zapytał z kpiną w głosie. Kakazu parsknął śmiechem.

- Zabicie waszej dwójki. - odpowiedział i posłał swoje dłonie w stronę przeciwników.

- Zła odpowiedź. - powiedział i z rekordową szybkością pociął dłonie i linki Kakazu. Sasuke oddalił się od Yugito, by zająć się przeciwnikiem. Obaj walczyli prawie na równi, ale Uchiha miał przewagę, dzięki oczom. Przez ponad dziesięć minut starcia, brunet spostrzegł ruch za plecami Nii. - Cholera z tymi stworami. - warknął i skoczył w stronę Yugito, by ją ocalić przed powietrznym strzałem. Brunet syknął z bólu. Pocisk zranił go w lewe ramię.

- Sasuke! - wykrzyknęła blondynka.

- Nic mi nie jest. - odpowiedział i wziął głęboki wdech. Rana mocno krwawiła, ale Sasuke się tym nie przejął i ją dotknął. Oczy blondynki otworzyły się szeroko, gdyż zauważyła, że głębokie rozcięcie momentalnie się zagoiło. - Chyba pora przenieść zabawę na górę. - brunet uśmiechnął się tajemniczo.

- Na górę?! Przecież jesteśmy w kanałach, a one... - zaczęła.

- Są kręte. - przerwał jej - Ale z tego, co widzę, jest to powiększona kieszeń powietrzna.

- Tak. - odpowiedziała maniakalnie.

- Świetnie. Złap się mnie. - dziewczyna wykonała polecenia. Sasuke zaczął składać pieczęcie. - Doton: Ishi no Yari!* - w miejscu, gdzie stał Kakazu, stwór, który władał wiatrem oraz Uchiha z Nii wzniosły się trzy potężne kolumny ziemi. Nagle nad głowami całej trójki stworzyły się kamienne groty, które ochroniły ludzi oraz przebiły się przez skały, tym samym niszcząc czwarte serce Kakazu. Sasuke patrzył cały czas do góry. - Już prawie jesteśmy na powierzchni. - oznajmił i obniżył, wcześniej uniesione na wysokości ramion dłonie. Nagle technika zatrzymała się i Sasuke całkowicie opuścił ręce, otwierając groty. Zaskoczona Nii uchyliła delikatnie usta.

- Niesamowita technika. - powiedziała, ale szybko musiała zrobić unik, gdyż Kakazu ponownie ją zaatakował.

- Ty gówniarzu! Zostało mi jedno serce! - wykrzyknął wściekły.

- Bardzo mi przykro. - odpowiedział z sarkazmem i machnął kataną. Zaskoczony mężczyzna poleciał na pobliskie drzewa. Ostrze było pokryte naturą wiatru. - Tym chyba władało twoje przedostanie serce. Prawda? - nagle spod ziemi wystrzeliły wiązki szarych lin. Jedna złapała za kostkę bruneta, ale ten tylko się uśmiechnął, ale zaraz przestał, gdyż wyczuł, jak w ich stronę biegnie dwójka ludzi. Przeciął linki, wykonując salto w tył, lądując obok Nii. - Ktoś się zbliża od zachodu. - powiedział cicho.

- To na pewno Daktsu i Maktsu. Moi zaufani pomocnicy. - odpowiedziała i w tej samej chwili z lasu wybiegła dwójka shinobi.

- Yugito-san! - wykrzyknął brunet w ciemnoniebieskiej kamizelce oraz z ochraniaczami na zewnętrznej części dłoni.

- Daktsu! Matsu! Uciekajcie! - wykrzyknęła blondynka, ale w tej samej chwili linki Kakazu porwały mężczyzn. Akatsuki wbił dłonie w ich piersi i wyrwał serca. W tej samej chwili wymówił parę słów i serca zaczęły pokrywać się czarną substancją, która zaczęła się formować w dwa stwory bez masek. Kakazu odpieczętował zwój i w białym dymie pokazały się dwie maski ptaka i byka. Założył je na monstra.

- Cholera! - wykrzyknął Sasuke i musiał uniknąć połączonego powietrznego i ognistego ataku. Za pomocą Hiraishinu ocalił też skamieniałą z szoku Nii. - Yugito-san?

- Co? - szepnęła.

- W porządku? - dziewczyna odchrząknęła

- Tak. - potwierdziła i stanęła prosto.

- Muszę to zakończyć. - powiedział stanowczo - To cię może zaskoczyć, co teraz się wydarzy, ale inaczej to będzie tylko zabawa z mojej strony. - uśmiechnął się z zaskoczonej miny dziewczyny.

- Co to ma znaczyć? - zapytała zaniepokojona.

- Właśnie to. - ciało Sasuke zaczęła pokrywać pomarańczowa chakra Kuramy. Blondynka otworzyła szerzej oczy. - Zaraz wracam. Czas to zakończyć. - oznajmił i zniknął. Zabił potwory bez wysiłku i stanął twarzą w twarz z Kakazu, który zaskoczony, nie był w stanie cokolwiek zrobić. - Wkurzyłeś mnie. - powiedział cicho brunet. - Raiton. - szepnął i jego katana pokryła się błyskawicą, która dodatkowo została wzmocniona chakrą Kyuubiego. Jednym płynnym ruchem wbił ją w ciało Kakazu i przekręcił, wypuszczając ją oraz odskakując. Kakazu próbował ją wyjąć, ale nie zdążył. Błyskawice zaczęły przebijać się przez jego ciało. Sasuke otoczył siebie, jak i Nii Kongo Fusą przed wybuchem, który nastąpił chwilę później. Kiedy odwołał technikę, w miejscu Kakazu była tylko wbita katana, z której co pewien czasy przechodziły drobne wyładowania. Sasuke wyciągnął ją z ziemi, po czym zapieczętował, dotykając dzwoneczka, zwisającego na czerwonej wstążce, przymocowanej do czarnej rękojeści. - To by było na tyle. - westchnął i pomarańczowa chakra zaczęła wsiąkać w ciało bruneta.

- Ty jesteś Jinchuriki! - wykrzyknęła.

- Mój brat nim jest. - odpowiedział spokojnie i spojrzał jej prosto w oczy. - Mogę korzystać z chakry Kyuubiego. - wyjaśnił.

- Przecież... - zaczęła.

- W moim i Naruto przypadku to możliwe. - przerwał jej. - Teraz muszę się zająć Hidanem. Poczekaj tu na mnie, dobrze?

- Dobrze. - Sasuke zniknął w błękitnym błysku.

- Hidan? Gdzie twój łeb?! - wykrzyknął.

- Ty parszywy chuju! - brunet uśmiechnął się i odwrócił w stronę salwy przekleństw.

- Tu jesteś. Doskonale. A teraz... - Sasuke za pomocą linek z chakry zaczął łączyć kawałki ciała Hidana w jedno. Zaskoczony srebrnowłosy. Siedział podczas całego procesu cicho.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał.

- Bo musisz przekazać wiadomość. - odpowiedział.

- A Kakazu? - spytał o towarzysza.

- Nie żyje. - odparł lekko.

- Pokonałeś tego dupka!? - wykrzyknął.

- Bez problemu. - wzruszył ramionami - A teraz grzecznie pójdziesz do waszego przywódcy i powiesz mu, żeby odpieprzył się od reszty Jinchurikich, bo za każdym razem tak to się skończy. - Hidan parsknął śmiechem.

- Niech ci będzie gówniarzu. Nie oddam cię teraz Jashinowi, ale jak ponownie się spotkamy, będziesz idealną ofiarą. - wstał.

- Zobaczymy. - Sasuke podał mu kosę. - Jeszcze jedno.

- Czego? - odwrócił się.

- Niezła broń. - powiedział i się uśmiechnął, po czym zniknął w błękitnym błysku.

- Ukatrupię cię chuju! - wykrzyknął na całe gardło, ale również się uśmiechnął.

- Sprawa z Hidanem zakończona. - powiadomił Yugito. Już miała coś powiedzieć, ale uciszył ją gestem ręki. W tej samej chwili rzucił kunaiem na prawo od Nii. Z krzaków wydobyły się piski. - Wychodźcie z tych krzaków! - rozkazał Sasuke. Po kilku sekundach wyłoniła się trójka dzieci. - Skąd się tu wzięliście? - zapytał i spostrzegł, że cała trójka ma czerwone włosy, a dwójka ma zielone oczy, trzeci brązowe.

- Przepraszamy. - odezwał się chłopak z brązowymi oczami. - Ale ja i moje siostry uciekliśmy z wioski.

- Jak się nazywacie? - zapytał, a w jego głosie nie było złych intencji.

- Nazywam się Aki, to jest moja bliźniaczka Ami. - dziewczyna skinęła głową. - A to...

- Nazywam się Kimisa, dattemasa! - przetrwała Akiemu. Brunet uśmiechnął się ciepło i podszedł do dzieci.

- Pewnie jesteście głodni. - powiedział i uklęknął obok Kimisy.

- Nie jesteśmy. - odpowiedział hardo chłopiec.

- Doprawdy? To, dlaczego słyszę, jak burczy wam w brzuchach. - Sasuke uśmiechnął się szeroko, a bliźniaki zarumieniły się delikatnie. Uchiha odpieczętował ze zwoju suchy prowiant i podał dzieciom. - Nazywam się Uchiha Sasuke. Jeśli mogę zapytać, dlaczego uciekliście z wioski?

- Dwa tygodnie temu zmarła nam mama, a wioska nas nie lubi, więc uciekliśmy. - odpowiedział Aki.

- A z jakiej wioski pochodzicie? - zapytał.

- Z małej osady niedaleko Kumogakure. - odpowiedziała tym razem Ami. Sasuke wiedział, że kłamią, ale uśmiechnął się lekko.

- Rozumiem. Odpowiedzcie mi jeszcze na jedno pytanie. - zaczął - Cała wasza trójka pochodzi z klanu Uzumaki? - dzieci wybałuszyły oczy i przestały jeść.

- Skąd... - zaczął Aki.

- Mój brat pochodzi z tego klanu i znam go już osiem lat, więc wiem, jaki charakter ma ten klan. - uśmiechnął się - Spokojnie nie mam zamiaru was skrzywdzić. Jedzcie. - wskazał na bułeczki - A zaraz się z nim poznacie. - dzieci spojrzały na Sasuke, jak na idiotę, a ten się tylko uśmiechnął się - Brat mam dla ciebie małą niespodziankę. - powiedział na głos i po chwili pojawiał się blondyn.

- Co się dzieje Sasuke? - Uchiha wskazał na rodzeństwo. Błękitne oczy otworzyły się szeroko. - Uzumaki, dattebayo!

- Dattebayo!? - wykrzyknęła cała trójka.

- Ty jesteś z klanu Uzumaki?! - zapytał Aki.

- Tak, a po waszej reakcji jestem pewny, że wy też. - uśmiechnął się. - Nazywam się Namikaze-Uzumaki Naruto syn Kushiny. - przedstawił się.

- Główna linia. - powiedziała Ami zszokowana i zakryła usta dłonią.

- Tak dokładnie, ale to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy. - powiedział blondyn. - Yugito-san. - zwrócił się do dziewczyny. - Miło mi poznać.

- Słucham? - otrząsnęła się.

- Zapewne, już wierzysz Sasuke i naszym słowom. - nie zwrócił uwagi na jej zaskoczenie i brnął dalej.

- Tak. Sasuke dowiódł, że można mu zaufać, ale nie wiem, czy tobie można. - potwierdziła po kilku sekundach.

- Tam, gdzie jest Naruto, tam jestem ja i na odwrót. - wtrącił się brunet. - Ufając mnie, jednocześnie ufasz mojemu bratu. - słowa zaskoczyły Nii, która po chwili zastanowienie kiwnęła głową.

- Skoro tak uważasz. Słucham, o co ci chodzi Naruto? - spojrzała w błękit.

- Tak ja mówiłem, to nie jest miejsce na taką rozmowę. Zwłaszcza że wasza trójka. - blondyn spojrzał na dzieci - Była zapewne świadkami walki z jednym z członków Akatsuki.

- Dlaczego tak podejrzewasz? - zapytał Aki.

- Bo tylko klan Uzumaki jest w stanie wyciszyć chakrę w taki sposób, że jest bardzo słabo wyczuwalna. - wtrącił się Sasuke. - Wiedziałem o was, jak tylko uruchomiłem Kongo Fusę. Kimisa na ułamek sekundy rozproszyła się, wtedy ją wyczułem. - wyjaśnił.

- A właśnie, jakim cudem możesz używać tej techniki? - zapytała Ami.

- Dzięki Naruto, pozwolił mi ją skopiować. - wyjaśnił. - Wszystko dokładnie wam opowiemy, jak przeniesiemy się do domu.

- Jaki jest ten cały dom? - wtrąciła się Nii.

- Wystarczy, że się mnie złapiesz. - powiedział Naruto.

- Zgoda. - Yugito podeszła do blondyna i dotknęła jego przedramienia. Oboje zniknęli w pomarańczowym błysku.

- No szybciej. - ponaglił ich Sasuke. Dzieci podeszły i złapały się bruneta.

- Jest was tu może więcej? - zapytał.

- Nie. - odpowiedziały jednocześnie bliźnięta.

- Rozumiem. - uśmiechnął się lekko.

*** Sunagakure i Naruto z Kuramą***

- Cholera! - warknął blondyn. Od godziny, wraz z Kuramą niszczą tarczę postawioną przez Gaarę. - Szybciej by poszło, jakbym przybrał twoją postać. - westchnął ze zmęczenia i oderwał kolejny kawałek tarczy. Została ledwie co tknięta.

- Tak zrób to, a panika gwarantowana. - powiedział Kurama, który w ludzkiej postaci pomagał blondynowi. Nagle Naruto przerwał.

- A klony? - lis zastanowił się na moment.

- Dobry pomysł. - zgodził się.

- Kage Bunshin no Jutsu! - na tarczy pojawiło się około stu klonów. - Połowa tnie tarcze. Druga na platformach odnosi kawałki od Suny. Klony, Naruto i Kurama rozpoczęli prace. Szybkość niszczenia tarczy wzrosła i już po kolejnej godzinie byli ku finiszu.

- Brat mam dla ciebie niespodziankę. - odezwał się w myślach Naruto Sasuke.

- Co jest? - zapytał.

- Przenieś się do mnie, to się dowiesz. - w głosie bruneta było słychać wesołość.

- Dobrze. - zgodził się. - Aniki, Sasuke mnie woła.

- Wiem. To ci się spodoba. - blondyn zmarszczył brwi, ale zniknął w pomarańczowym błysku.

***Uzushiogakure***

- Witajcie w naszym skromnym domu. - powiedział Naruto, kiedy wszyscy pojawili się przed osłoną.

- Przecież to ruina. - powiedziała Ami.

- Wcale nie, dattemasa! - wtrąciła Kimisa, która z błyszczącymi, zielonymi oczami patrzyła na wioskę. Wszyscy otworzyli szeroko oczy.

- Ty ją widzisz? - wykrztusił z szoku blondyn.

- Widzę. - odpowiedziała wesoło. - Patrzcie. - dziewczynka podbiegła pod samą barierę i ją dotknęła. W tym miejscu błysnęła na niebiesko.

- Jasny gwint! - wykrzyknął blondyn. - Ty ją widzisz!

- Tak. - i bez strachu przez nią przeszła.

- Kimisa! - wykrzyknął Aki.

- Biegnij za nią. - powiedział Naruto i buchnął śmiechem, a z nim Sasuke. - To nas zaskoczyła. - Wszyscy przekroczyli barierę.

- Wy to wszystko... - zaczęła blondynka.

- Tak. Yugito-san, dzieciaki witajcie w Uzushiogakure. - powiedział blondyn.

- Naruto! - nagle przed blondynem wylądowała Fu! - Wróciłeś!

- Cześć Fu-chan. - przywitał się. - Poznaj, proszę Jinchuriki Nibi - Yugito Nii.

- Cześć! Nazywam się Fu i miałam w sobie, znaczy nadal mam... Ech! Mam w sobie Siedmioogoniastą. - zaśmiała się i obok niej pojawiała się w ludzkiej postaci Chomei.

- Witam was. Jestem Chomei. - przywitała się Ważka. - Miło mi was gościć w Domu Bijuu. - mrugnęła do dzieci, po czym nie dając wytłumaczyć odfrunęła.

- Fu? - odezwał się Sasuke.

- Tak? - dziewczyna przekręciła się lekko na pięcie i pochyliła w stronę bruneta.

- Mam prośbę. Znajdź Rutsu-sana. - posłał jej lekki uśmiech i dwoma palcami odepchnął ją za czoło.

- Jasne! Zaraz będę. - dziewczyna poleciała, a chłopak westchnął.

- Wujek Rutsu? - zdziwili się bliźniacy. - On tu jest?

- Aki, Ami, Kimisa?! - nagle zza pleców dzieci pojawił się Rutsu. - Co wy tu...

- Wujek Rutsu! - zawołały dzieci i rzuciły się biegiem w jego stronę. Cała czwórka przewróciła się. Rutsu objął dzieci i mocno przytulił. Bracia uśmiechnęli się z tego widoku i machnęli w podzięce dziewczynie, która poleciała w stronę jeziora.

- Rutsu-san zostawiam ich tobie. - powiedział Naruto z uśmiechem i mrugnął mu.

- Dobrze. - odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.

- Yugito-san są tu uwolnione Bijuu. - powiedział - Wszyscy mieszkają tu. W pokoju i swobodzie. Są wolni.

- Widzę. Jestem w szoku. - powiedziała - Jak to zrobiliście? W ogóle nic nie wyczułam?

- Bariera, którą postawił mój Aniki, Kurama. - odpowiedział.

- Aniki?

- Cóż... - zaśmiał się i podrapał się w kark - Od małego się mną opiekował.

- Kyuubi? Słyszałam, że w szale zniszczył pół Konohy. - stwierdziła.

- Był kontrolowany. - odpowiedział - Ale jest mi rodziną. Tak jak wszyscy tu mieszkający. Stworzyłem razem z Kuramą i Sasuke to miejsce, by każdy Jinchuriki i Bijuu, mogli prowadzić spokojne życie, bez gróźb śmierci, wyzwisk i podobnych rzeczy. - wyjaśnił. Nii obserwowała wioskę i nie mogła zaprzeczyć jego słowom. Widziała, jak Sakryfikanci pracowali, śmiali się. Zaobserwowała, że mimo kim są, nie ma u nich oznak strachu czy niepokoju. Same ich twarze mówią same za siebie, mieszkańcy są szczęśliwi.

- Naruto jak uwolniłeś Bijuu? - zapytała.

- Z pomocą Kuramy i innych Bijuu. Jedynym warunkiem jest to, że obie strony tego faktycznie chcą. - odpowiedział.

- Dałbyś radę ze mną? - wskazała na siebie dłonią.

- Oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem. - Tylko musimy poczekać na Kuramę, kończy pracę w Sunie.

- Czyli? - zmarszczyła czoło.

- Kończy niszczenie tarczy, którą postawił Kazekage, by chronić wioskę przed atakiem jednego z Akatsuki.

- Rozumiem. Kiedy ma się zjawić? - zapytała.

- Niedługo. - blondyn spostrzegł jedną rzecz, mianowicie kłótnie Shukaku i Son Goku. - Czy oni mogliby chociaż przez tydzień się nie kłócić. - westchnął - Przepraszam na chwilę. - po czym zniknął w pomarańczowym błysku.

- Co się dzieje? - spojrzała na Ogony i blondyna wymachującego rękami i wskazującego jeden z budynków.

- Dwójka Bijuu-idiotów. Zaczęła się kłócić. - westchnął Sasuke. - Mój brat poszedł ich uspokoić. I chyba już po wszystkim. - oznajmił.

- Przepraszam. - obok nich pojawił się Naruto. - Yugito-san czy chciałabyś uwolnić Nibi?

- Tak chciałabym, to zrobić. - odpowiedziała.

- Zapraszam do nas. - wskazał na jeden z budynków. - W jakich jesteś relacjach z Matatabi?

- Od początku się dogadujemy. Właściwie... - zaczęła.

- Właściwie, to mogę wychodzić z pieczęci. - obok braci i Nii pojawiła się Nibi, była rozmiarów zwykłego kota. - Ale tylko tyle.

- To doskonale. - powiedział - Miło mi poznać Matatabi-san.

- Mi również Naruto, Sasuke. Słyszałam, co mówiliście do Nii. Nie mam obiekcji przed uwolnieniem. - powiedziała i wskoczyła na ramię blondynki.

- Dziękujemy, ale musimy zaczekać na Kuramę. Już kończą, więc spokoj... Właściwie już skończyli. - zmienił.

- Skąd wiesz? - zdziwiła się.

- Klony, które pozostawiłem w Sunie, zniknęły. - i w tej samej chwili pojawił się Kurama.

- Koniec. - powiedział na dzień dobry. - Witaj Kocie. - mruknął oschle.

- Witaj Lisie. - odpowiedziała z lekkim uśmieszkiem wyższości.

- Z tego co widzę, już się zapozn... - zaczął.

- Tak Aniki. - przerwał mu.

- W takim razie miejmy to za sobą. - powiedział i wszyscy skierowali się za Kuramą. - Gotowa? - zapytał Yugito, kiedy znaleźli wszyscy się w domu.

- Tak. - dziewczyna zaczęła otwierać pieczęć. Jej dłonie pokrywy się niebieską chakrą, a na czoło wystąpiły krople potu. - Już prawie otwarta. - oznajmiła - Koniec. - obok Nii pojawiła się w pomniejszonej wersji Matatabi.

- Wolna! - powiedziała ucieszona. - Dziękuję Nii.

- Nie ma za co Matatabi. - uśmiechnęła się i westchnęła ze zmęczenia.

- Proszę. - Naruto podał Nii szklankę z wodą. Przyjęła ją z uśmiechem. - Yugito-san, Matatabi-san mam prośbę. - w tej samej chwili podwinął czarną bluzę, ukazując pieczęć na brzuchu. - Ta pieczęć pozwala Bijuu przesiadywać w ciele Jinchurikiego. Bijuu w każdej chwili może wejść i wyjść. Ma też możliwość przesyłania chakry Ogonów do Jinchurikiego. - wyjaśnił. Nibi i Nii popatrzyły na siebie.

- Dobrze/Zgoda. - odpowiedziały jednocześnie. Yugito odpięła swój ochraniacz na brzuch i podwinęła szarą bluzkę. Kurama podszedł do niej.

- Fuin. Kocie dotknij pieczęci. - Nibi westchnęła.

- Kiedy z tym przestaniesz? Dalej się boczysz, że cię pokonałam. - lis warknął.

- Nie. - Matatabi zaśmiała się i dotknęła pieczęć, po czym zniknęła.

- Interesujące. - powiedziała, kiedy pojawiła się z powrotem. - Dziękuję chłopcy i lisku.

- Nie ma za co. - uśmiechnął się Naruto. - Yugito-san prosiłbym cię o zgodę na jeszcze jedną pieczęć.

- Jaką? - Sasuke podwinął rękaw.

- Dzięki niej będziesz w stanie wymazać lokalizację tego miejsca, jeśli...

- Jeśli zostanę porwana? - zgadła, a blondyn kiwnął głową, potwierdzając.

- Tak, prócz tego będziesz mogła wezwać pomoc. Wystarczy, że przelejesz do niej chakrę.

- Dobrze. - tak jak uprzednio, Kurama nałożył pieczęć, tym razem na nadgarstku Nii.

- Witajcie w naszej szurniętej rodzince. - powiedział Naruto i się zaśmiał, a z nim pozostali.

- Bardzo dziękujemy. Nii idę się rozejrzeć, idziesz ze mną? - zapytała ją Nibi.

- Z przyjemnością, ale mam jeszcze jedno pytanie. Dlaczego, jak się pojawiliśmy przed barierą, to widziałam ruinę, to przez nią? - spytała.

- Tak, a dokładniej dzięki niej, nawet jak obcy przekroczy ją, to w dalszym ciągu będzie widział ruinę. Musiałby go ktoś dotknąć z nas, mieszkających tu, żeby widział to wszystko.

- Nie słyszą ani nie wyczują chakry? - zdziwiła się.

- Owszem. - skinął głową.

- Niesamowite. To my idziemy. - powiedziała Yugito.

- Proszę bardzo. - kiedy wyszły, blondyn zwrócił się do pozostałych domowników - A teraz Kurama, Sas, dlaczego te dzieciaki znają Rutsu-sana. - powiedział.

- Racja. - w tej samej chwili usłyszeli pukanie do drzwi. - Proszę! - wykrzyknął brunet.

- Naruto, Sasuke... O! Kurama dobrze, że jesteście tu. Widziałem, jak ta dziewczyna z Nibi wyszły stąd. Postanowiłem wam o czymś powiedzieć. Zresztą Kimi-chan i bliźniaki również.

- Wchodźcie i usiądźcie. Zrobię herbaty. - powiedział blondyn i zniknął w kuchni.

- Sasuke-kun? - odezwała się Ami. Chłopak spojrzał na nią - Opowiesz nam, skąd znasz Łańcuchy? - zapytała nieśmiało.

- Oczywiście. Główną przyczyną był Rutsu-san. - zaśmiał się, a wraz z nim starszy Uzumaki. Kurama zmieniał się w lisa i wskoczył na kolana Sasuke.

- Jaki słodki! - wykrzyknęła Kimisa. - Mogę cię pogłaskać? - zapytała i podeszła do Kuramy.

- Jak musisz. - westchnął. Dziewczynka podrapała Kuramę za uchem, na co ten mruknął zadowolony.

- Wskakuj. - Sasuke podniósł dziewczynkę i usadził ją obok siebie, żeby miała lepszy dostęp do lisa. - Kimisa, ile masz lat?

- Pięć. - odpowiedziała, nie przerywając głaskania.

- Wracając, to Rutsu-san wraz ze swoją grupą, chcieli ukraść zwój do opanowania Kongo Fusy z Kirigakure. Ja, Naru i Kurama-san wymyśliliśmy plan, jak przekonać Rutsu-sana, by ten nie użył siły. Kurama-san zaproponował, bym skopiował, dzięki moim oczom. - w tej samej chwili uruchomił je. - Skopiował Kongo Fusę. To było dwa lata temu. Potrafiłem wtedy przywołać tylko dwa Łańcuchy, ale to wystarczyło, by zatrzymać Rutsu-sana.

- Byłem nieźle zaskoczony. - wtrącił się.

- Nieźle? Próbowałeś nas zabić, dattebayo! - wykrzyknął Naruto, ale w jego głosie nie było słyszeć złości, tylko wesołość. Po tym zdaniu położył tacę z parującymi kubkami.

- Stare czasy. - zaśmiał się.

- Ale skutkiem tego było bezproblemowe oddanie przez byłego Mizukage zwoju. - dokończył.

- Dziękuję za wyjaśnianie. - powiedziała Ami.

- Aniki widzę, że pieszczoty Kimi-chan się podobają. - powiedział Naruto i klapnął po drugiej stronie kanapy, za lisa.

- Bardzo zabawne Ototo. - odpowiedział z sarkazmem. Wszyscy się zaśmiali, a Kimisa bardziej skupiła się na głaskaniu Kuramy.

- Chłopcy, nie powiedziałem, wam o czymś. - zaczął czerwono włosy.

- Słuchamy. - powiedział Sasuke i zachęcił gestem dłoni do mówienia.

- Istnieje pewna grupa, którą uratował mój ojciec z masakry klanu Uzumaki. Nii-chan strzegła naszej kryjówki i pomagała. - powiedział.

- Chcesz powiedzieć, że w tych kanałach co walczyłem... - Sasuke usiadł prosto.

- Tak Sasuke, tam się znajdują. - potwierdził - Przepraszam, że wcześniej tego nie powiedziałem, ale przysiągłem, że nikomu nie zdradzę ich kryjówki.

- Nie przepraszaj Rutsu-san. - przerwał mu Naruto - W ten sposób ich chroniłeś. Nie mamy żalu. Spokojnie.

- Naru trzeba tam wrócić. - powiedział brunet.

- Tak. Ale nie dziś. Musimy zregenerować siły. A zapowiada się dużo teleportacji. - odpowiedział.

- Masz rację. - zgodził się z nim Uchiha. - Aki, Ami, ile macie lat? - zwrócił się z pytaniem do dzieci.

- Dwanaście. - odpowiedzieli jednocześnie.

- To, co powiedziałem na polanie, to była po części prawda. - odezwał się nagle Aki - Nasza mama zmarła, to fakt, ale wyczuliśmy, że One-san ma kłopoty. Wyszliśmy sprawdzić, co się dzieje i resztę już wiesz.

- Dziękuję Aki. Będę miał do ciebie prośbę. Czy jutro wyruszysz ze mną i bratem po resztę rodziny? - zapytał Naruto.

- Oczywiście Naruto-nichan. - odpowiedział pewnie.

- Dziękuję. Pewnie jesteście zmęczeni. - wskazał na śpiącą Kimisę, która wtuliła się w ogony Kuramy. - Na górze są dwie sypialnie z łazienkami. Zaraz wam przyniosę pościele.

- Wystarczy jedna. - odezwała się Ami. - Od urodzenia śpimy razem.

- A! Kimisa nie jest naszą prawdziwą siostrą. - wyjaśnił Aki.

- Nic nie szkodzi. Ona chyba już nie puści mojego Aniki. - Naruto pogłaskał lisa po głowie.

- Wezmę ją. - powiedział i zmienił się w człowieka. Kimisa wylądowała od razu w jego ramionach. Ta uczepiała się go jak małpka. Lis poszedł na górę, po drodze dzięki ogonom wyjął z szafki świeżą pościel. - Chodźcie.

- A gdzie śpi wujek Rutsu? - zapytał Aki.

- W tym domu. - odpowiedział Naruto. Wszyscy udali się na górę. Pierwsze drzwi na prawo od schodów były pokojem Rutsu.

- Zaraz do was przyjdę. - powiedział starszy Uzumaki i zniknął w sypialni.

- Lewo czy prawo? - zapytał blondyn. Aki otworzyła tą po lewej, a Ami po prawej.

- Tu dobrze/Tu źle. - powiedzieli jednocześnie. Aki przeskoczył do pokoju Ami.

- Chcemy ten pokój. - powiedziała Ami.

- Proszę bardzo. Aniki! - zawołał lisa.

- Co się drzesz? - z łazienki wyszedł Kurama z Kimisą na rękach. - Umyłem jej twarz.

- Nie wiedziałam cię. - powiedziała zaskoczona Ami.

- Nie szkodzi. To wasz pokój, ale chyba ona mnie nie puści, więc będę spa...

- Puści, puści. - przerwał mu z uśmiechem Aki i podszedł do dziewczynki. - Misa-chan puść liska, bo nie będzie dango. - szepnął jej do ucha. Dziewczyna momentalnie puściła kimono Kuramy, nadal śpiąc. Aki sprawnie odebrał dziewczynkę i położył już na przygotowanym przez Ami łóżku. Kurama widząc to, parsknął cicho śmiechem.

- Gdzie ja to widziałem, Ototo. - udał, że się namyśla.

- A zamknij się. - mruknął cicho. Lis zaśmiał się.

- Naru reaguje tak na ramen. - wyjaśnił bliźniakom, które zaśmiały się. - Poradzicie sobie?

- Tak. Dziękujemy Sasuke-nichan, Naruto-nichan, Kurama-san. - powiedzieli jednocześnie.

- W takim razie dobranoc. - pożegnał się z nimi blondyn.

- Dobranoc. - bracia i lis wyszli, cicho zamykając drzwi.

- Mamy sporo roboty. - powiedział Naruto. - Lepiej nie siedzieć do późna.

- Zgadzam się Naru. Dobranoc Kurama-san, braciszku. - pożegnał się brunet i wszedł do swojej sypialni, kiedy zeszli na dół.

- Dobranoc. Chodź Aniki, czy może wolisz spać z Kimi-chan? - zapytał i zaśmiał się cicho, kiedy zobaczył, jak lis zerka na schody.

- Nie. - odpowiedział chłodno i wszedł do sypialni blondyna, po czym zmienił się w lisa, wskakując od razu na łóżko. - Dobranoc Ototo.

- Dobranoc lisku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka!

Mam ważną niespodziankę dla was. Za parę chwil udostępnię pewne rysunki, które dostałam. Są BOSKIE.

Buziole

HQmyLove

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top