40. Kobieta, przystojniak i przeprosiny

Chłopcy wstali o świcie i nałapali ryb w potoku, przy którym rozbił obóz Jiraiya. Starzec chrapał w najlepsze, nawet sobie nie zdając sprawy, że bracia są obecni. Jego szok, kiedy wyszedł z namiotu, tylko rozbawił chłopców, którzy nie mogąc się przestać śmiać, siedzieli na ziemi i trzymali się za brzuchy.

- Co wy tu robicie?! - odezwał się grubo po pięciu minutach.

- Jak to co? - zaczął blondyn i otarł łzy śmiechu - Prosiłeś nas o towarzystwo, więc jesteśmy.

- Ale kiedy żeście się zjawili?! - wykrzyknął i usiadł na kłodzie, która była przy ognisku.

- Wczoraj w nocy. Spałeś jak zabity. - powiedział blondyn.

- Aha. - odpowiedział tylko tyle, sięgając po upieczoną rybę. Chłopcy parsknęli śmiechem, ale również przyłączyli się do śniadania. - W takim razie udajemy się do Dzielnicy Tanzaku, tam najprawdopodobniej będzie Tsunade. - powiedział po posiłku.

- Rozumiemy. To ruszamy? - zapytał Naruto.

- Tak. Mamy do przebycia około cztery dni. - odpowiedział - Kierujemy się na północ Kraju Ognia. - chłopcy kiwnęli głowami i ruszyli w drogę. Cała trasa upłynęła im szybko i bez problemów. - No to jesteśmy w raju hazardu. - powiedział Jiraiya.

- No to zaczynamy poszukiwania. - odezwał się blondyn.

- Najpierw może, by tak załatwić jakiś nocleg Młotku?. - wtrącił się brunet i westchnął.

- W sumie masz trochę racji. - zgodził się z nim starzec. Wszyscy skierowali się do hotelu. Po wynajęciu trzyosobowego pokoju lokatorzy postanowili pójść coś zjeść i przy okazji wypytać o Tsunade. - W sumie to nie wiele mamy tych informacji. - powiedział i westchnął. - Trzymajcie. - podał im trochę Ryō. - Ja idę poszukać w innym miejscu. - chłopcy spojrzeli na budynek, na który patrzył się Jiraiya i głośno westchnęli. Lokal nazywał się "Słodkie Kotki". Od razu spostrzegli, co to za miejsce i odeszli do hotelu.

- Wiesz co Sas? - odezwał się Uzumaki.

- Co tam Naru? - zapytał, kiedy rozdawał karty do hanafudy.

- Poszedłbym ją poszukać. - westchnął.

- Wiesz, że nie mamy odpowiedniej sumy Ryō.

- Wiem. Ero-sennin jest... - zaczął.

- Zboczeńcem? - podniósł brew.

- Starym zboczeńcem. - chłopcy zaśmiali się i grali dalej, kiedy zrobiło się późno, czyli dochodziła północ postanowili położyć się. Jiraiya wrócił nie długo potem i od razu rzucił się na futon i zasnął. Ranek był spokojny, w trójkę udali się na śniadanie. Przy okazji Naruto żartował sobie ze starca i jego zachowania. Te dowcipy drażniły Sannina, że w pewnym momencie wybuchł i wydarł się na chłopców. Bracia mieli kamienne miny, gdy się na nich wydzierał.

- Ero-sennin? - odezwał się.

- Czego?! - warknął.

- Chodźmy w końcu szukać Tsunade-san. - powiedział blondyn.

- Zgoda. - westchnął i tak rozpoczęły się poszukiwania Ślimaczej Księżniczki. Szukanie zajęło im cały dzień. Zmęczeni usiedli na jednej z ławek na dworze.

- Przeszukaliśmy prawie wszystkie kasyna. - westchnął wyczerpany Naruto.

- To prawda. - potwierdził równie zmęczony Sasuke i ciężko westchnął.

- Zostało tylko jedno. Największe. - powiedział Jiraiya i wstał. - Idziemy. - chłopcy z wielkim ociąganiem wstali z ławki i skierowali się do ostatniego kasyna.

- Przepraszam bardzo. - odezwał się starzec.

- W czym mogę służyć? - zapytał recepcjonista.

- Szukamy pewnej kobiety. - zaczął - Nazywa się Tsunade. Może jest tu?

- Jest, ale teraz gra z ważnymi osobami. Przykro mi, ale... - w tej samej chwili zza drzwi wypadła bardzo piękna oraz bardzo wściekła blondynka. Pierwsze co się rzuciło chłopcom w oczy, to jej pokaźnej wielkości biust.

- Co za choleryny! - wykrzyknęła dziewczyna - Mendy! - warknęła i stanęła jak słup soli, kiedy spostrzegła Sannina. - Jiraiya! Co ty tu robisz? - zapytała szczerze zaskoczona.

- Jest sprawa od naszego senseia. - odpowiedział. W tej samej chwili zza drzwi wyszła czarnowłosa kobieta w czarnym kimonie z małą świnką w czerwonej kamizelce i naszyjniku z korali. Trzymała ją na rękach.

- Tsunade-sama! - wykrzyknęła i stanęła obok niej.

- Witaj Shizune. - przywitał się starzec.

- Jiraiya-sama! - ukłoniła się delikatnie.

- O co mu chodzi? - zapytała, raczej warknęła.

- To nie miejsce na takie rozmowy. - powiedział.

- W takim razie idziemy na sake. - stwierdziła i minęła ich.

- Tsunade-sama! - upomniała ją Shizune. Jiraiya uśmiechnął się i wszyscy wyszli z kasyna.

- A tak w ogóle kim są te bachory? - zapytała, kiedy siedzieli w barze. Księżniczka była już po trzecim kieliszku sake.

- Niech ci się sami przedstawią. - uśmiechnął się Sannin.

- Namikaze-Uzumaki Naruto.

- Uchiha Sasuke. - przedstawili się i parsknęli śmiechem z miny Tsunade, która wyrażała zdziwienie, pomieszane z szokiem.

- Że co?! - wykrzyknęła - Że niby ty... - wskazała na blondyna - Jesteś synem Kushiny i Minato?!

- Tak dokładnie. - odpowiedział ze śmiechem. Sanninka wypiła kolejne trzy kieliszki, a jej policzki zaróżowiły się od alkoholu. Przyjrzała się uważniej Naruto i westchnęła głośno, wypijając kolejne kieliszki.

- Podobny do Minato. - powiedziała do siebie. - Wiesz pewnie, kim dla ciebie jest Jiraiya...

- Jesteś moją matką chrzestną. - przerwał z lekkim uśmiechem.

- Czyli już wiesz. - potwierdził kiwnięciem. Kolejny kieliszek uniósł się w górę.

- To, co takiego chciał Sarutobi? - zapytała w końcu Jiraiyę.

- Chcę ciebie na stanowisko Piątego Hokage. - powiedział wprost.

- Nie ma mowy. - odpowiedziała krótko.

- Dlaczego? - zapytał blondyn zaskoczony.

- Bo uważam, że to stanowisko to kpina i niepotrzebne marnowanie czasu. - blondyna zirytowała jej odpowiedź, nagle wpadł na pomysł i się szatańsko uśmiechnął.

- A może się założymy? - powiedział. Tsunade podniosła brew i się uśmiechnęła. Brunet westchnął i syknął pod nosem coś na kształt "młotek". Blondyn udał, że tego nie usłyszał.

- A o co? - zapytała.

- Jeśli wygram, zgodzisz się na objęcie stanowiska Piątej Hokage. - powiedział.

- Jeśli ja wygram? - jej usta rozciągnęły się w kpiącym uśmieszku.

- Nie było mowy o żadnym stanowisku i odejdziemy. - odpowiedział. - I może trochę sake.

- Umowa stoi. - odpowiedziała z uśmiechem. - Walczymy teraz. - powiedziała i wstała. Nawet się nie zachwiała.

- Tsunade! - odezwał się Jiraiya - Nawet nie wiesz co potraf...

- To tylko zwykły dzieciak. - powiedziała - Co on potrafi? Najwyżej słabe techniki. - W tej chwili blondyn buchnął śmiechem, a w jego ślady Sasuke.

- Wybacz mi, ale muszę cię rozczarować. - powiedział całkiem poważnie, a ton głosu świadczył o pewności. - Nie jestem słabym dzieciakiem. - Tsunade roześmiała się.

- No to pokaż, na co cię stać. - wszyscy wyszli z baru. Blondynka ustawiła się wzdłuż ulicy, to samo zrobił blondyn. Kobieta podniosła palec wskazujący. - Tyle wystarczy, żebym cię pokonała.

- Radzę użyć całej siły. - rzucił blondyn i jego ciało pokryło się złotą chakrą. - Zobaczymy, czy będziesz w stanie w ogóle mnie nim trafić. - Jiraiya dał znak do walki. Naruto dosłownie wyparował. Brązowe oczy Medyczki otworzyły się szeroko. W tej samej chwili blondyn uszczypnął w ramię blondynkę.

- Obudziłaś się babciu? - zakpił i pojawił się przed nią. - Ero-sennin dobrze ci powiedział. - zaczął - Zwłaszcza że ze mną przegrał.

- Jak to przegrał?! - wykrzyknęła - Dziecko nie może być tak silne i to w takim wieku!

- Jednak może. - powiedział i ruszył na kobietę. - Zobaczymy, czy uda mi się ciebie pokonać twoją własną bronią?! - wykrzyknął i uderzył ją w brzuch. Siła ciosu była tak wielka, że posłała blondynkę daleko, ale ku zdziwieniu Naruto utrzymała się na nogach. Jedynie co było świadkiem ciosu były dwie długie bruzdy, pozostawione przez Sannikę w ziemi.

- Niezły cios. - powiedziała. - Dorzucam do puli. Mój naszyjnik. - pokazała go.

- Dobrze. - zgodził się, po czym blondynka ruszyła z kontratakiem. Naruto unikał ciosów, ale co rusz któryś go dosięgnął, co skutkowało poważnymi obrażeniami, ale Kurama goił jego rany. Walka była wyrówna. W pewnym momencie ciosy pięści uderzyły o siebie. Powstał huk i lekka fala powietrza, która poruszyła proch na drodze.

- Muszę przyznać Naruto, że zaskoczyłeś mnie. - odezwała się zdyszana blondynka. - Mało kto jest w stanie bronić się przed moimi ciosami.

- Jak widzisz, ja umiem. - odpowiedział równie zdyszany. Walka zaczęła się ponownie.

- Naruto kończ to. - odezwał się lis w myślach.

- Wiem o tym. Długo tak nie pociągnę. - odpowiedział w myślach. Nagle oberwał w twarz. Z rozciętej wagi spłynęła krew, która kapnęła na dłoń Ślimaczej Księżniczki. Kobieta gwałtownie zastygła w przerażeniu. Cała pobladła, zaczęła się pocić i trząść. Naruto sparaliżowało przez chwilę.

- Tsunade-sama! - wykrzyknęła Shizune i podbiegła do niej. Spostrzegła, że na jej dłoni jest krew. Szybko ją starła i zaczęła uspokajać ją.

- Tsunade-bachan? - zapytał zaniepokojony blondyn.

- Boi się krwi. - stwierdził Kurama - Coś poważanego musiało się stać, że mistrzyni Shōsen Jutsu się jej boi.

- Shizune-san? - odezwał się blondyn. - Jaki jest powód strachu?

- Widziała, jak jej ukochany umiera. Na jej rękach. - odpowiedziała cicho.

- Rozumiem. - chłopak podszedł do kobiety. - Tsunade-bachan. - szepnął uspokajająco. - Wszystko w porządku. Nic się nie stało. - po krótkiej chwili blondynka się uspokoiła i doszła do siebie.

- Naruto. - szepnęła - Chyba wygrałeś. - powiedziała ze smutnym uśmiechem.

- Wiem. - odpowiedział - I powiem ci coś. Moim marzeniem było zostać Hokage. - zaczął, a blondynka podniosła szybko głowę i spojrzała uważnie w błękitne oczy chłopca - Nadal nim jest, ale moim... Naszym najważniejszym marzeniem stała się ochrona i moja rodzina, która z dnia na dzień się powiększa. - uśmiechnął się. - Wiem, że to marzenie jest szczeniackie, ale myślę, że kiedyś je osiągnę. Jeśli twój strach ma przeszkodzić w chronieniu mieszkańców Konohy, to powinnaś z tego zrezygnować, ale Sandaime wybrał ciebie, bo wiedział, że tylko ty będziesz w stanie podjąć tę odpowiedzialność. Tou-chan poświęcił swoje życie, by chronić Wioskę i ludzi w niej żyjącej. Uratował mnie. Tak samo jak Oka-chan. Nie stchórzył i ty też nie powinnaś. Mimo fobii, której doświadczyłaś. Każdy się boi. Nie ludzi niepokonanych. Są to po prostu ludzie. - zakończył i pochylił się, by znaleźć się bliżej kobiety i przytulił ją. Kiedy blondyn odsunął się od niej, Tsunade zauważyła resztki krwi na jego brodzie, uniosła dłoń i starła ją, lecząc sinika. Shizune widząc to, otworzyła szeroko swoje czarne oczy. Blondynka uśmiechnęła się do chłopca.

- Masz rację, mały. - powiedziała pewnym głosem. Jej skóra nabrała kolorów, oczy stały się jaśniejsze, pełne życia. Zniknął strach. Wstała i otrzepała swoje granatowe spodnie z kurzu. - Jiraiya zgadzam się. - słowa skierowała do swojego kolegi z byłej drużyny.

- Co? - zapytał, kiedy się ocknął, ponieważ był w szoku.

- Zostanę Piątą Hokage. - powtórzyła. - Naruto. - zwróciła się do chłopca i sięgnęła do swojej szyi. - Przegrałam, więc wisior jest twój. - i zawiesiła go na szyi chłopca, który podziękował uśmiechem. - Czas wyruszyć do Konohy.

- A z tym to się nie śpiesz. - wytracił blondyn.

- Słucham? - zdziwiła się.

- W Liściu będziesz lada moment. - wyjaśnił i machnął ręką, co znaczyło, że to jest dla niego drobnostką.

- Jak to lada moment?!

- Ba-chan spokojn... - blondyn oberwał w tył głowy - To bolało, dattebayo! - wykrzyknął i rozmasował miejsce uderzenia.

- Jeszcze raz nazwiesz mnie babcią, to wylecisz na księżyc! - warknęła. - A teraz tłumacz.

- Potrafimy używać Hiraishinu. - wskazał na brata - I możemy się przenieść do Konohy.

- Przecież to szmat drogi! Jak to niby dasz radę zrobić? Zginiesz! - krzyknęła z niepokojem.

- Nie ja to zrobię, tylko Sasuke. - brunet zakrztusił się powietrzem.

- Co ty... Naru, czy to dobry pomysł? - zaczął spokojnie - Ja nie...

- Gdybym nie był pewny, że nie dałbyś rady, to bym nic nie mówił Sas. - blondyn uśmiechnął się pokrzepiająco. Uchiha westchnął i skinął głową.

- Dzięki braciszku. - Naruto klepnął go w plecy. - Jak sądzisz? Dasz radę na raz przenieść cztery osoby i prosiaczka?

- Cztery? - zdziwił się.

- Ja nie mam na tyle chakry. - wyjaśnił.

- Sasuke pomogę ci. - w chmurze dymu pojawił się w ludzkiej postaci lis.

- Kim ty jesteś?! - wykrzyknęła zaskoczona Tsunade.

- Kyuubi. - odparł krótko.

- Co?! Przecież... - zaczęła i latała wzrokiem po wszystkich.

- Uwolniłem Kuramę w wieku sześciu lat. - wyjaśnił blondyn spokojnie.

- Ale... - zaczęła.

- Lepiej przemilcz ten fakt. - wtrącił się Jiraiya. - Na wyjaśnienia przyjdzie czas później. - blondynka spojrzała w oczy przyjaciela i westchnęła głośno.

- Dobra. - zgodziła się.

- Chodźmy do hotelu. - powiedział Kurama. - Musicie się wymeldować. - wyjaśnił, gdyż zobaczył trzy pary oczu, które patrzyły na niego z pytaniem w oczach.

- Racja. - po paru minutach cała szóstka stała w pokoju już wymeldowana.

- Sasuke użyjesz mojej chakry. - chłopak kiwnął głową i skupił się. Po kilku sekundach jego paznokcie i kły wydłużyły się, a we włosach pojawiło się parę pomarańczowych pasemek.

- Gotowy. Złapcie się mnie. - powiedział i wszyscy to uczynili.

- Dawaj braciszku. - Naruto złapał go za dłoń i mocno uścisnął. Brunet wziął głęboki wdech i wszyscy zniknęli w błękitnym błysku. Sasuke otworzył oczy.

- Udało się. - westchnął z ulgą. Wszyscy stali dokładnie przed bramą Wioski Liścia. Tsunade otworzyła szeroko oczy.

- Cholera! Muszę się napić. - powiedziała.

- Lepiej, jak pójdziesz spać, Tsunade-sama. - odezwała się Shizune, zawtórowała jej świnka, która miała na imię Ton-Ton.

- Kim jesteście!? - wykrzyknął strażnik i wyciągnął broń.

- Wybacz Izumo-san. - odezwał się blondyn z uśmiechem.

- Ach, to znowu wy. - schował broń. - Co was sprowadza, o tak później porze?

- Misja od Sandaime. - wyjaśnił Jiraiya.

- Czyli... - mężczyzna odchylił się trochę i ujrzał za starcem blondynkę - Tsunade-sama!

- Możemy przejść? - zapytał Sasuke, który musiał wesprzeć się na bracie.

- O-oczywiście. - przepuścił ich.

- Myślicie, że Sarutobi śpi? - zapytała blondynka.

- Nie jest tak późno, jak się zdaje. Można spróbować. - powiedział Naruto.

- Wejść! - rozległo się pozwolenie. Kurama zniknął przedwcześnie. Cała piątka weszła do środka.

- Jiraiya! Co... - spojrzał na kobietę - Tsunade!

- Witaj Sarutobi. - przywitała się - Chciałeś mnie na stanowisko Piątej Hokage... Więc jestem. - starzec milczał przez chwilę, zanim się odezwał.

- Dobrze. - powiedział powoli. - A was co tu sprowadza? - pytanie skierował do braci.

- My tylko przejazdem. - odpowiedział chłodno blondyn.

- Rozumiem. - westchnął i spojrzał ze smutkiem na nich.

- Hokage-sama? - odezwał się Uzumaki. - Czy Kakashi-sensei jest w Wiosce?

- Tak. - potwierdził skinięciem głowy.

- Dziękujemy. Ero-sennin, Tsunade-bachan my wychodzimy. - powiedział blondyn.

- Nie nazywaj mnie Ero-sennin/Tsunade-bachan! - wykrzyknęli wspólnie.

- To do zobaczenia. - chłopcy wyszli, uprzednio skłonili głowy Hokage.

- Dlaczego tak chłodno na ciebie patrzyli? - zapytała Tsunade i zmrużyła oczy.

- Długa historia. - odpowiedział, zbywając jej pytanie.

- Strzelam, że dowiedzieli się prawdy. - zgadła, a Sandaime kiwnął głową przegrany.

- Jeśli chcesz wiedzieć, to nie mieszkają w Konosze. - słowa byłego senseia zaskoczyły blondynkę.

- Co? To, gdzie? - po raz kolejny tego dnia spytała zaskoczona.

- Tego nie wiem. - westchnął. Tymczasem chłopcy szukali Hatake, który jak zwykle przesiadywał na cmentarzu, nieopodal grobu swojego przyjaciela.

- Kakashi-sensei! Spanie na drzewie, może się źle skończyć! - wykrzyknął z uśmiechem blondyn. Kaszalot drgnął i jakby nie lata treningów spałby, jak długi na ziemię, a tak to wylądował w kuckach.

- Naruto, Sasuke co wy tu robicie? - zapytał zaskoczony.

- Podrzuciliśmy przyszłą Hokage. - odpowiedział blondyn.

- Tsunade? - odgadł.

- Tak. - potwierdzili wspólnie.

- To, dlaczego nie wracacie do siebie? - zdziwił się.

- Nie mamy na tyle chakry. - odpowiedział Sasuke. - A Naruto zużył ją podczas pojedynku z Tsunade-sama, a ja, kiedy ich tu przeniosłem. - wyjaśnił.

- Rozumiem. - zastanowił się przez chwilę - Co powiecie na Ramen? - oczy blondyna zaświeciły się.

- Tak, dattebayo! - Naruto, aż podskoczył. Pozostała dwójka zaśmiała się i tak ruszyli spacerem do Ichiraku Ramen. Po drodze chłopcy opowiadali, co się działo. Kakashi słuchał i był z chłopców bardzo dumny. - Ohayo staruszku! - przywitał się blondyn z uśmiechem.

- Naruto! Sasuke! - wykrzyknął Teuchi z radością - Ayame! - parę klientów, jak zauważyli kto wszedł do środka, zapłaciło czym prędzej i wyszło.

- Co tam... Naruto! Sasuke! - córka wyszła za lady i przytuliła chłopców, którzy zaczęli się dusić.

- Ayame-san du...dusisz. - wystękał blondyn.

- Och, przepraszam. - dziewczyna puściła ich i z uśmiechem wróciła za ladę. Chłopcy na prośbę Ayame opowiedzieli dokładnie, co u nich się dzieje, pomijając istotne fakty, typu ich miejsce zamieszkania oraz ich główny plan, dotyczący Bijuu i Jinchuriki. Naruto wcinał już piątą miskę ramen i z każdym razem komentował posiłek z wielkim szczęściem i lubością.

- Naru może ci starczy? - powiedział brunet i spojrzał na piętrzący się stos misek.

- To ostatnia. - zdecydował i dokończył szóstą miskę. - Dziękuję za posiłek.

- Ależ nie ma za co mały. - powiedziała Ayame z uśmiechem. I tak w barze spędzili ponad trzy godziny. Było grubo po zamknięciu, kiedy opuścili knajpkę. Dziewczyna wyściskała chłopców i prosiła o pozdrowienie Kuramy, który pojawił się na ramieniu blondyna. Zaskoczona dziewczyna odskoczyła, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko.

- Witaj Kyuubi. - przywitała się.

- Ayame. - skinął głową i obejrzał się dookoła. Lis zmienił się w człowieka - Chyba tak lepiej?

- Nie przeszkadza nam twoja prawdziwa postać. - powiedział Teuchi.

- Miło słyszeć. - odpowiedział i delikatnie się uśmiechnął, dziewczyna zarumieniała się lekko.

- Dziękuje raz jeszcze za opiekę nad tymi huncwotami. - powiedział i pogłaskał chłopców po głowie.

- Niestety ktoś musi. - westchnął.

- Dzięki Aniki/Kurama-san. - powiedzieli z sarkazmem. Wszyscy wybuchli śmiechem.

- Trzymajcie się i uważajcie na siebie. - odezwała się Ayame, kiedy wszyscy przestali się śmiać.

- Odwiedzajcie nas częściej. - powiedział Teuchi i wszyscy rozstali się.

- Chłopcy, gdzie śpicie? - zapytał Kakashi.

- Pewnie w rezydencji Sasuke, a co? - blondyn spojrzał na senseia.

- Rezydencja została dogłębnie przeszukana i nie ma w nie już nawet mebli. - odpowiedział. - Nie znaleźli klapy w kuchni. - powiedział szeptem, na co chłopcy kiwnęli głowami.

- To pewnie pójdziemy do hotelu. - stwierdził brunet.

- Jak chcecie, mogę was przenocować. - zaproponował szaro włosy. Chłopcy spojrzeli po sobie.

- Dziękujemy sensei. - odpowiedział Sasuke. - Z chęcią.

- To świetnie. - uśmiechnął i tak w trójkę udali się do mieszkania Kakashiego, które było urządzone skromnie, choć bardzo funkcjonalnie. Mała kuchnia, połączona z salonem. Łazienka i duża sypialnia oraz pokój gościnny. Wszystko było urządzone w ciepłych barwach, dominował brąz i popiel. Wszystko idealnie ze sobą komponowało się.

- Będziecie spać tu. - wskazał na pokój gościnny.

- Dziękujemy sensei. - odpowiedzieli jednocześnie i przygotowali sobie dwa futony. Kakashi zniknął w swojej sypialni, z której wyszedł w spodniach od piżamy i bez koszulki. Chłopcy otworzyli szeroko oczy.

- Kakashi-sensei jesteś mega przystojny. - powiedział Naruto - Pewnie, gdyby nie ta maska, to byś miał sznur panien. - zaśmiał się blondyn. Kakashi westchnął, ale też się zaśmiał - Wiesz co brat?

- Hym? - pościelił akurat kołdrę.

- Nasz sensei jest przystojniejszy od ciebie. - powiedział - Ciekawe co by powiedziała na to Sakura? - Naruto zaczął się śmiać, a Sasuke uderzył go w ramię i sam się dołączył. Kakashi widząc zachowanie chłopców, też się uśmiechnął.

- Jak będziecie czegoś potrzebowali, to jestem naprzeciwko. - wskazał na ciemnobrązowe drzwi za sobą.

- Jeszcze raz dziękujemy sensei. - powiedział Sasuke i skłonił głową, to samo uczynił Naruto.

- W takim razie miłej nocy. - powiedział i wyszedł, zamykając drzwi. Rano blondyn postanowił zrobić śniadanie, z pomocą Sasuke. Zaskoczony Kakashi, którego przywiódł zapach jajek i kawy, wszedł do kuchni, był już ubrany w swój strój shinobi, ale z opuszczoną maską.

- Ohayo sensei. - przywitał się blondyn znad kuchenki. Sasuke w tej chwili próbował sałatki i skłonił tylko głową - Wybacz, rozgościliśmy się w twojej kuchni.

- Nic nie szkodzi. Co tak pachnie? - zapytał i usiadł przy stole.

- Kawa z miodem oraz jajka w papryce. - odpowiedział Naruto. - Proszę bardzo. Smacznego. - podał mu talerz z dwoma jajkami i kawę, a Sasuke sałatkę i tosty. Wszyscy zasiedli do posiłku.

- To jest pyszne. - powiedział zaskoczony smakiem kawy. - Nie pije słodkiej kawy, ale ta jest pyszna.

- Dziękujemy. - odpowiedział z uśmiechem Naruto.

- Chcieliśmy się jakoś odwdzięczyć, za to, że nas przenocowałeś. - odezwał się Sasuke.

- Nie ma za co chłopcy. - uśmiechnął się - A właśnie, na ile zostajecie w Liściu?

- W sumie dziś będziemy ruszać. - kiwnął głową i dopił kawę. Nagle do rozległo się pukanie do drzwi. Hatake wstał i otworzył drzwi.

- Kakashi-san Hokage cię prosi. - powiedział ANBU w masce małpy.

- Dobrze. Zaraz się zjawię. - odpowiedział i ANBU zniknął w białym dymie. - Muszę iść do Hokage. Klucze są tu. - wskazał na miseczkę obok drzwi. - Dziękuję za pyszne podziękowania. - pożegnał się i wyszedł. Chłopcy posprzątali po śniadaniu i również wyszli. Mieszkańcy krzywo się na nich patrzyli.

- Wiesz brat, brakowało mi tych spojrzeń. - powiedział z sarkazmem.

- Widzę właśnie. - westchnął.

- Tak ludzie! Demon jest w wiosce! - wykrzyknął na całe gardło Naruto. Sasuke buchnął śmiechem. Mieszkańcy z przestrachem usuwali im się z drogi.

- Sasuke-kun? - odezwała się dziewczyna. Chłopcy odwrócili się.

- Witaj Sakura. - przywitał się zirytowany blondyn.

- Cześć Naruto. - dopowiedziała szybko, ale patrzyła tylko na Sasuke, który westchnął.

- Co ty tu robisz Sasuke-kun? - zapytała, tym razem to Kurama westchnął.

- Dla tej dziewczyny nie ma mocnych. - powiedział.

- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie w myślach.

- Żeby się świat walił będzie tylko Sasuke-kun. - powiedział Naruto.

- Ja i mój brat jesteśmy tylko przejazdem. - warknął Sasuke i podkreślił kluczowe słowo. Sakura zaczerwieniła się.

- Kiedy wyruszasz...cie? - poprawiła się szybko.

- Dziś. - odpowiedział jej blondyn. Dziewczyna zmrużyła brwi.

- Kiedy przyjechaliście? - zapytała.

- Wczoraj w nocy. - powiedział Naruto.

- Aha. Jak długo zostajecie?

- Właśnie idziemy się pożegnać z paroma osobami. - tym razem odezwał się Sasuke.

- Rozumiem. A mogę iść z wami? - uśmiechnęła się.

- W sumie możesz. - westchnął Naruto i tak w trójkę ruszyli do gabinetu Kage. Po drodze opowiedzieli co nie co się działo, ale ominęli bardzo wiele szczegółów. Kiedy dotarli chłopcy wyczuli, że w środku znajdują się Sannini i Kakashi. Blondyn wszedł bez pukania.

- Witam. - przywitał się.

- Chłopcy co was sprowadza? - zapytał zaskoczony Sarutobi.

- Pożegnanie. Wracamy do siebie. - odpowiedział Naruto.

- Już wracacie? Dlaczego? - zdziwiła się blondynka.

- Kiedyś ci opowiemy albo Ero-sennin ci opowie. - odpowiedział Uzumaki.

- Dobrze. Tylko uważajcie na siebie. - powiedziała i się uśmiechnęła.

- Trzymaj się mały. - Jiraiya pogłaskał chłopców. - Sasuke pilnuj go. - nakazał, a brunet kiwnął głową. Tsunade przytuliła chłopców do swojego pokaźnego biustu. Bracia czerwoni po uszy cofnęli się z uśmiechami. Sakura, widząc ich zachowanie, zrozumiała, że oni w Wiosce są niemile widziani, zwłaszcza Naruto, na którego tak patrzą. Zrobiło jej się przykro.

- Naruto? - odezwała się cicho. Chłopak skierował wzrok na nią.

- Słucham? - powiedział.

- Możemy porozmawiać? - zapytała i podniosła zielone oczy.

- Sami? - zdziwił się blondyn.

- Tak. - skinęła głową.

- Dobrze. - Naruto spojrzał na Sasuke, który wzruszył ramionami. Oboje wyszli z gabinetu. - O co chodzi? - zapytał spokojnie.

- Chciałabym cię przeprosić. Byłam zaślepiona Sasuke-kunem i nie zauważyłam, że ty bardziej cierpisz. Przepraszam. - zszokowany Naruto wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. - Ja dopiero teraz to zrozumiałam, kiedy zobaczyłam twój uśmiechem na twarzy, skierowany do tych ludzi i Kakashiego-senseia. Naruto ja naprawdę przepraszam. - dziewczyna już całkiem się rozpłakała. - Czy będzie możliwość, żebyśmy zostali przyjaciółmi? - zapytała cicho. Naruto spojrzał na nią raz jeszcze i się uśmiechnął. Dotknął jej ramienia.

- Jest. - odpowiedział. Sakura podniosła głowę i zobaczyła ten sam uśmiech, który był skierowany do Sanninów, Kakashiego i Sasuke.

- Dziękuję Naruto. - uśmiechnęła się i otarła łzy.

- Uspokój się. - powiedział ciepło. Bez chłodu czy sarkazmu, jaki był do niej stasowany. Zielonooka kiwnęła głową i po chwili weszli z powrotem. Sasuke widząc Sakurę, podniósł brew i spojrzała na Naruto.

- Przejrzała całkiem na oczy. - poinformował brata w myślach - Przeprosiła mnie za swoją ślepotę.

- O ja... - zaskoczył tym brata. - Serio? Myślisz, że już nie będzie tylko Sasuke-kun.

- Myślę, że nie aż tak. - powiedział.

- Nareszcie! - chłopcy zaśmiali się w duchu.

- Mam pomysł co zrobić z Sakurą. - powiedział Naruto.

- Jaki? - zdziwił się.

- Niech Ba-chan ją szkoli. - stwierdził.

- Myślę, że to dobry pomysł i... Uważaj! - blondyn momentalnie wrócił od rzeczywistości i uchronił się przed ciosem Tsunade.

- Wybacz Ba-chan, zamyśliłem się. - odpowiedział.

- Dwie minuty! Zresztą Sasuke to samo. - warknęła.

- Przepraszam. - powiedział brunet.

- Ba-chan? - chłopak zwrócił na siebie uwagę.

- Czego?! - spojrzał na niego zła.

- Wzięłabyś na szkolenie Sakurę? - zapytał wprost.

- Tę dziewczynę? - obejrzała ją dokładnie. Sama ona była zaskoczona słowami Naruto.

- Myślę, że ma potencjał do sztuki medycznej. - powiedział. Tsunade spojrzała na Sasuke, a o kiwnął potakująco głową. Kobieta zamyśliła się.

- No dobrze. Przyjmę ją na uczennicę, ale tylko ze względu, że ty mnie o to prosisz. - zgodziła się.

- Dziękuję Ba-chan! - wykrzyknął zadowolony. - To my się zbieramy, ale w tej samej chwili pojawił się Kurama. Wszystkich zaskoczył jego widok.

- Co przegapiłem? - zapytał w swojej ludzkiej postaci. Wszyscy jak jeden zaczęli się śmiać, prócz Sakury i Sarutobiego, którzy patrzyli równie zdziwieni, co Kurama. Chłopcy podtrzymywali się za ramiona.

- Aniki twoja drzemka chyba się przeciągnęła o parę minut za dużo. - powiedział Naruto, kiedy się uspokoił. Lis warknął, a jego oczy zabłysły gniewem. Wszyscy cofnęli się, prócz chłopców, którzy stali niewzruszeni. Ten wzrok widzieli aż za często.

- Sakura mnie przeprosiła i została uczennicą Tsunade-bachan. My wyruszamy w dalszą drogę. - wyjaśnił Naruto.

- Aha. - powiedział tylko i zmienił się w malutkiego lisa. Wskoczył na ramię blondyna. Więcej się nie odezwał. Chłopcy zostali odprowadzeni pod samą bramę i ponownie się pożegnali z Sannami i Kakashim oraz z Sakurą.

- No to ruszamy. - powiedział Naruto.

- Dokładnie. - zgodził się z nim Sasuke. Obaj zniknęli w błękitnym i pomarańczowym błysku.

- No Sakura. - zwróciła się do niej Tsunade - Jakie miałaś stopnie w Akademii?

- Wysokie. - odpowiedział za nią Kakashi - Była prymuską. Szybko się uczy.

- Hym... Dobrze. Jutro o ósmej rano w gabinecie Sandaime.

- Hai! Dziękuję Tsunade-sama. - dziewczynka uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy wrócili do swoich codziennych czynności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top