34. Zemsta
Cała paczka kierowana przez Yagurę udała się do czterogwiazdkowej restauracji. Czwórka osób, bez Namikaze usiadła przy stoliku, dopiero po kilku sekundach wszedł Naruto, chłopak usiadł naburmuszony obok Sasuke i zamówił z marszu cztery miski ramenu. Humor poprawił mu się, kiedy dostał swoją wymarzoną potrawę. Blondyn jadł bez opamiętania, co rozbawiło Yagurę i co chwila komentował i dogryzał mu, co innych śmieszyło. Uzumaki nic sobie z tego nie robiąc, kończył jeść czwartą miskę.
- Ale się najadłem. - westchnął zadowolony i pomasował dość duży brzuch. - Kurama westchnął teatralnie i jadł dalej swoje sushi, na spółkę z Isobu. Sanbi zaśmiał się z reakcji lisa.
- Miękkie serce. - szepnął do lisa i się uśmiechnął szeroko, choć zadziornie.
- Zamknij się. - warknął cicho, na co oliwkowo włosy odpowiedział śmiechem.
- Z czego się śmiejesz Isobu? - zapytał Yagura.
- Z niego. - wskazał na Kyuubiego.
- Nie wnikam. - spojrzał na ciskającego gromy z oczu lisa.
- I dobrze. - po raz kolejny zaśmiał się.
- Idę się przejść, chyba trochę przesadziłem z szybkością. - stęknął blondyn i złapał się za brzuch.
- Tylko nie stocz się z tych trzech schodków. - powiedział sarkastycznie Sasuke i wziął do ust kawałek sushi z tuńczykiem, chciał w ten sposób ukryć uśmiech.
- Bardzo zabawne. - odpowiedział Naruto i odszedł od stołu, wychodząc na zewnątrz. W momencie jak wyszedł, przywołał do siebie wcześniej zrobionego klona, który miał wyciszoną chakrę. - Na trzy ja znikam, ty pojawiasz.
- Dobrze. - oryginał i klon spojrzeli sobie w oczy.
- Raz. - zaczął prawdziwy Naruto.
- Dwa. - powiedziała replika.
- Trzy. - w tym samym momencie pierwszy wzmocnił przepływ chakry, a drugi wyciszył. Oryginał wskoczył z małym trudem na dach i skakał w stronę mieszkania. Klon został przy wejściu i czekał na moment, kiedy użytkownik techniki da mu znak, że ma wejść do środka. Kiedy prawdziwy Naruto znalazł się w mieszkaniu, przekazał klonowi potwierdzanie i sam rozpoczął przygotowanie do zemsty. Mianowicie, jego celem było ukartowanie porwania. Przygotowania zaczął od zrobienia bałaganu. W paru miejscach pozostawił krew, napisał też list do Sasuke, w którym znalazły się informacje na temat rzekomego porwania. W tym samym czasie klon usiadł przy stole.
- Jakby co, jestem klonem. - powiedział.
- Dlaczego? - zapytał Sasuke i zmarszczył brwi.
- Mój oryginał poszedł do mieszkania, bo źle poczuł i kazał mi zostać z wami, jakby było coś ciekawego. - odpowiedział, na co Kurama zaśmiał się.
- Pokonał Danzo, a poległ z przejedzenia. Jakiego ja idiotę uczę. - powiedział przez śmiech, dołączył do niego Sasuke. I tak wszyscy siedzieli jeszcze ponad godzinę, kiedy postanowili wyjść. Prawdziwy Naruto przygotował przez ten czas fałszywych porywaczy w postaci swoich klonów. Każdy z nich był przebrany i zmieniony. Naruto zamknął pieczęć na brzuchu, tak aby Kurama nie mógł zniknąć. Zadowolony blondyn spojrzał na słońce, które minęło zenit.
- No to zaczynamy. - powiedział do siebie i stworzył klona, który miał wrócić i obserwować z ukrycia zachowanie przyjaciół. Kiedy replika przybyła na miejsce, odwołał klona, który w tym momencie trzymał dango.
- Zniknął. - powiedział zdziwiony Yagura - Dlaczego?
- Nie wiem. - odpowiedział Sasuke i skupił się na chakrze Naruto. Brunet zbladł. - Nie wyczuwam go!
- Co?! - krzyknął Kurama i próbował zniknąć - Nie mogę zniknąć! - zaniepokoił się.
- Jak to?! - Sasuke pognał w stronę mieszkania. Wszyscy ruszyli za nim, również klon podążył za nimi. - Kurwa! - przeklął, kiedy zobaczył porozrzucane rzeczy i ślady walki. W niektórych miejscach była też krew.
- Sasuke list. - powiedział Yagura i podał mu papier.
- Został porwany przez jakąś bandę Nekori. Kurama-san chcą ciebie, bo inaczej Naru zginie. Masz się zjawić przed zachodem słońca nad przepaścią w lesie. Sam. - przeczytał - Yagura wiesz, gdzie to jest?
- Wiem. To na północ od wioski. W tym samym lesie, gdzie moi ludzie was zabrali. Tylko że znacznie bliżej. Góra półgodziny drogi. - odpowiedział.
- Na Mędrca! Skoro go porwali, muszą być silni. - powiedział Kurama i zaczął chodzić w te i z powrotem. Co chwila zerkał na słońce, które w jego mniemaniu zachodziło bardzo powoli.
***Naruto***
Blondyn przebrał się w strój dowódcy i stworzył jeszcze jednego klona którego, musiał delikatnie uszkodzić. - Jak zniknie, będzie bolało. - westchnął i uderzył go w szczękę. - Wybacz stary. - zrobił mu jeszcze jedną ranę ciętą. - No to zaczynamy. - uśmiechnął się i uderzył klona w kark, by stracił przytomność, ale nie zniknął. Blondyn wyczuł chakrę Kuramy, który zmierzał w ich stronę z olbrzymią prędkością. Po kilku sekundach wyszedł z lasu.
- Kim jesteś!? - zawołał Naruto niskim głosem.
- Kyuubim! - warknął - Oddawaj Naruto! - rozkazał i zaczął iść w jego kierunku, ale przystanął. Zauważył jak pokiereszowany jest jego ototo oraz to, że ostrze było w jego mniemaniu za blisko szyi.
- Jego? - spytał sarkastycznie i podłożył bliżej kunai do szyi nieprzytomnego klona - Jeśli będziesz moim pupilkiem i sługusem. To nic mu się nie stanie. - uśmiechnął się z wyższością i sadyzmem.
- Ty... - zaczął w gardle rozbrzmiał charkot.
- No, no, no. - machnął kunaiem przy jego szyi - Nie tak szybko. - powiedział blondyn i naciął delikatnie szyję klona. Krew spływała po szyi i zgubiła się w ciemnym materiale pobrudzonej ziemią bluzie.
- Przestań! - warknął - Zgoda będę nim. - odpowiedział przez zęby.
- Kim? Powiedz! - rozkazał i uniósł głowę blondyna poprzez uchwyt na brodzie. Ponownie przyłożył kunai do już zranionej szyi.
- Będą twoim pupilkiem i sługusem. - zacisnął pięści i spojrzał z furią na przywódcę Nekori.
- Panie. - dodał z wyższością i kpiącym uśmieszkiem.
- Panie. - powiedział z trudem, a na co Naruto wybuchł gromkim śmiechem.
- Było tak od razu Aniki! - powiedział i odwołał wszystkie klony. Kiedy zniknęła ranna replika zmarszczył brwi i rozmasował szczękę. - Zemsta jest słodka. - po czym roześmiał się w niebo głosy. Lis, a raczej jego zaciśnięte pięści zaczęły drżeć. Poziom chakry u Kyuubiego wzrósł do takiej mocy, że shinobi z Kiri zaniepokoili się, ale nie mogli dokładnie zlokalizować miejsca. Uzumaki w dalszym ciągu się śmiał, mimo że czuł wyraźnie moc Kuramy.
- Ty. Mały. Durny. Gówniarzu! - wykrzykiwał obelgi, ale zaraz uśmiechnął się i zniknął tak, jak i chakra. W tym samym momencie za pleców Naruto wyszedł prawdziwy Kurama i kopnął go z pół obrotu w plecy. Śmiech się urwał.
- Co? - powiedział tylko. Chłopiec poleciał na pobliskie drzewo, w którym powstało spore pęknięcie. Uzumaki poleciał dalej, łamiąc gałęzie i raniąc się lekko. Kurama pokrył ówcześnie chłopaka przed bardziej drastycznymi urazami, ale ból jakim tym kopnięciem sprawił pozostawił.
- Myślałeś, że na biorę się na takie marne sztuczki. Mam dwa tysiące lat, smarkaczu, ale pomysł miałeś dobry. Błąd popełniłeś przy restauracji, kiedy robiłeś podmianę. - wskazał na niego pazurem, kiedy doczłapał się poobijany do lisa. Z łuku brwiowego ciekła krew, ale Kurama zaleczył rany, jak i pękniętą piszczel.
- Cholera! Po co wyciszyłem chakrę, dattebayo!? - wykrzyknął i rozmasował sobie bark, który ucierpiał przy pierwszym uderzeniu.
- Widzisz, ty gamonie. - zaśmiał się, ale ten śmiech był zimny - A teraz... - blondyn pobladł i już miał wiać, ale został złapany przez ogony lisa. - Skoro chciałeś, żebym był twoim pupilkiem...
- Przepraszam Aniki! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, wybacz. - salwa przeprosin ze strony blondyna nic nie wskórała. Sasuke, Yagura i Isobu usłyszeli trzaski łamanego drzewa oraz po chwili przeraźliwy krzyk od strony lasu, gdzie zostali czekać.
- Co to było? - zapytał Yagura.
- Krzyk przegranego. - odpowiedział Sasuke i buchnął śmiechem, bo znał doskonale ten ryk.
- Czyli? - podniósł brew.
- Naruto oberwał od Kuramy. - wyjaśnił z lekkim uśmiechem Sanbi.
- Co? - zdziwił się.
- Od samego początku wiedzieliśmy, że Naruto żartuje. - powiedział i poklepał go po ramieniu.
- Taa... mój braciszek, pewnie chciał się zemścić na Kuramie-san i przegrał, ale dlaczego nas nie poinformowaliście? - zapytał.
- Dlatego. - wskazał na las, z którego wyszedł klon. - Obserwował nasze rekcje. - replika pomachała im z uśmiechem, po czym zniknęła w chmurce dymu.
- Naruto jest sprytny. - powiedział, szczerze zdziwiony Yagura.
- Ale równie tępy. - dopowiedział Sasuke i westchnął.
- Wracają. - powiadomił ich Isobu. Kilka minut potem usłyszeli krzyki kłótni.
- Nie! Nie wyjdę w tym! Pożałujesz tego Kurama! Nie! - krzyczał blondyn i w tej samej chwili został dosłownie wykopany z lasu przez rudego lisa. Naruto wylądował na tyłku przed chłopcami i Isobu. Kiedy zauważyli strój Uzumakiego, buchnęli tak głośnym śmiechem, że zapewne słychać ich było w wiosce. Sasuke ze śmiechu usiadł na ziemi, a Yagura podparł się o kolana, z kolei Isobu wachlował swoją lekko zaczerwienioną twarz. Cóż, a sam Naruto w różowym, lisim stroju siedział zażenowany po same koniuszki uszu. Na jego szczęście, czy nie szczęście miał na sobie różowy kaptur w kształcie głowy lisa, który zasłonił część bordowej twarzy. - Kurama nie wiedziałem, że lubisz takie przebieranki. - zaczął, kiedy uspokoił się. Lis do nich dołączył z pełnym satysfakcji uśmiechem, ale ten uśmiech zmienił się w grymas wściekłości - A może brakuje ci takiej jednej lisicy, skoro stylizujesz mnie na nią? - w tym momencie na ziemię runął Isobu, który zalewał się ze śmiechu, a z kolei Kurama, który był w połowie demonem i człowiekiem, zarumienił się i spuścił delikatnie uszy.
- Ty mały... - zaczął przez zęby.
- Ha! Mój Aniki to zboczeniec! - wskazał na niego palcem i schował się za leżący i zwijający się ze śmiechu tłumek, po czym sam różowy blondynek wybuchł śmiechem z miny Kuramy, która pałała taką wściekłością, że mogłaby zrównać z ziemią trzy główne wioski shinobi, ale lis tylko westchnął, uspokajając się i sam zaczął śmiać się z tej absurdalnej sytuacji
- No, Kurama i tu cię zrobił. - powiedział Isobu i wytarł łzę śmiechu, która spływała po policzku. Swoją rękę zarzucił na ramię lisa, przygarniając go do siebie bliżej. - Jednak ten mały potrafi dopiec ci, mimo że przegrał z kretesem.
- Taa. - westchnął i odsunął się.
- Naru wyglądasz tak słodko, że aż mi oczy wypala. - nabijał się z niego brunet. - Wiedziałem, że różowy to twój kolor. Myślę, że świetnie pasuje do ciebie. - złapał się za swój podbródek, opierając lewy łokieć na prawej ręce, udając pozę stylisty.
- Żebyś czasem nie zdechł z tej słodkości. - warknął, ale zaraz chytrze, jak lis uśmiechnął się - Skoro tak ci przypadł do gustu kolor mojego stroju, to może równie różowe włosy Sakury też ci przypadły, co? - odbił pałeczkę i spojrzał hardo w czarne oczy, w którym zabłysnęła irytacja.
- Nigdy z nią nie będę! - warknął. Yagura widząc to, ponownie wybuchł śmiechem.
- Zachowujecie się jak stare małżeństwo. - powiedział między śmiechem.
- Zamknij się aho(idiota)! - wykrzyknęli jednocześnie w jego stronę, po czym wrócili do mierzenia się wściekłym spojrzeniem.
- A nie mówiłem. Jak dobre stare małżeństwo. - bracia, kiedy spostrzegli, że ma rację, puścili takiego buraka, że zamknęli usta i zamilkli, odsuwając się metr od siebie.
- Naruto, ile masz nosić ten komiczny strój? - zapytał Isobu, lekko się uśmiechając.
- Tydzień. - mruknął i spojrzał na Kuramę. Oczy blondyna ciskały błyskawice, a lis uśmiechnął się z wyższością. Sasuke całą drogę komentował strój Naruto, co bardzo irytowało Uzumakiego, który w pewnym momencie po prostu przeniósł się do mieszkania i zrobił sobie ramen na szybko i kanapki z pomidorem oraz kilkoma dodatkami dla brata. Po posiłku położył się spać. Parę minut później przyszedł Sasuke z lisem, którzy zauważyli śpiącego blondyna na kanapie. Uchiha już próbował zrobić mu psikus, ale został powstrzymany.
- Niech śpi. - powiedział lis.
- Już nie śpię. - odezwał się blondyn z zamkniętymi oczami.
- Skoro nie śpisz, to słuchaj Pinki. - powiedział Sasuke i się uśmiechnął, kiedy zauważył, że zmarszczył brwi.
- Słucham? Yagura coś mówił? - zapytał pozornie spokojnie.
- Tak. Byliśmy w jego gabinecie. - powiedział Kurama - Dostał dziwne zawiadomienie z północy kraju. O młodym mężczyźnie, który walczył interesującą techniką. Walczył za pomocą baniek mydlanych.
- Jinchuriki Sześcioogoniastego. - blondyn usiadł na kanapie w pełni zainteresowany. - Kiedy wyruszamy?
- Kiedy odzyskacie siły. - westchnął.
- Mianowicie? - dopytał Sasuke.
- Za kilka dni. Teraz macie wolne od treningów, ale znając was, to i tak będziecie walczyć i trenować między sobą. - mruknął i przemienił się w lisa, po czym poszedł do sypialni blondyna i uciął sobie drzemkę.
- Jadłeś coś? - zapytał Naruto.
- Nie jeszcze. - pokręcił przecząco głową.
- W lodówce masz kanapki. - wskazał urządzenie podbródkiem.
- A tobie co jest? - zapytał szczerze zdziwiony - Masz gorączkę? - już miał sprawdzić temperaturę, ale lodowate spojrzenie go zatrzymało. Zamiast tego Uchiha uśmiechnął się lekko.
- W sumie, zdałem sobie sprawę, że nie mogę lekceważyć każdej drobnostki, jeśli chodzi o Kuramę. - uśmiechnął się. Sasuke w tym czasie zniknął w lodówce, wyjmując z niej stos kanapek. Na jego ustach pojawił się uśmiech, kiedy zobaczył pomidory.
- Dzięki, ale nic do nich nie dodałeś? - zapytał podejrzliwie, spoglądając w błękitne oczy.
- Nie. Spokojnie. Ty nie zawaliłeś, ale przynajmniej udało mi się ciebie nabrać, choć odrobinę. - odparł i delikatnie się uśmiechnął.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. - powiedział, kiedy przełknął kęs. - Martwiłem się Usuratonkachi.
- Wybacz, ale musiałem się zemścić na tej rudej wiewiórce. - z sypialni rozbrzmiało głośne warknięcie, na co chłopcy parsknęli śmiechem.
- Spoko. - powiedział brunet i ziewnął. - Zmęczony jestem.
- Taa, ja też. Idę pod prysznic. - zaczął wstawać z kanapy.
- W kostiumie? - podniósł brew do góry i wgryzł się w kanapkę.
- Przecież, da się ściągnąć. - powiedział.
- Nie da! - wykrzyknął z sypialni Kurama i się zaśmiał.
- Co?! Jak to się nie da, dattebayo!? - wykrzyknął zaskoczony blondyn i zaczął próbować ściągnąć przebranie różowego lisa. - Kuso! - przeklął i dalej szarpał materiał. - Kurama, jak mam iść pod prysznic w tym cholerstwie?!
- Normalnie. - powiedział - Ten strój jest stworzony w mojej krainie przez Fiel.
- Fiel? - zapytał Sasuke.
- Przyjaciółka. Siostra Kohamarujiego. - wyjaśnił - Wlała w niego swoją chakrę, więc jest odporny na wodę i parę innych rzeczy, jednocześnie spokojnie się umyjesz.
- Czyli niby, jak? - spytał przez zęby.
- Tak, że sam to musisz odkryć. - zaśmiał się swoim basem.
- Kurama, ty walnięta ruda wycieraczko! - warknął blondyn i skierował się w stronę łazienki, jednocześnie mruczał przekleństwa oraz zakończył je głośnym trzaśnięciem drzwiami.
- Nie za ostro? - zapytał Sasuke, który patrzył rozbawionym wzrokiem na drzwi, w których zniknął Naruto.
- Hymm... Nie. - obaj się zaśmiali. I tak po dwóch długich godzinach i paru głośnych przekleństw z łazienki, wyszedł z mokrymi włosami blondyn. Jego naburmuszona i lekko czerwona twarz wyrażała jedno. Furię. Sasuke dojrzał, że jego kreski na policzkach delikatnie się zaokrągliły na końcach, dając słodki i jeszcze bardziej uroczy efekt.
- Kurama?! - wydarł się - Dlaczego moje kreski są takie, dattebayo!? - wskazał palcami na policzki.
- Co się drzesz? - i przyjrzał się wąsom. - Efekt uboczny. - zaśmiał się.
- Niech cię! Ty kupo rudego futra! - Naruto poszedł do sypialni i położył się spać. Sasuke patrząc na zagniewanego Naruto, parsknął śmiechem i sam zniknął w łazience. Z kolei Kurama westchnął i położył się w sypialni Sasuke, co zdziwiło samego bruneta, kiedy pojawił się w pomieszczeniu.
- Zmieniasz strony Kurama-san? - uśmiechnął się i usiadł na łóżku.
- Jestem zmęczony, a tam. - wskazał ogonem drzwi sypialni Naruto - Zostanę zapewne wykopany. - stwierdził i oparł psyk na przednich łapach. Sasuke parsknął i wszedł pod kołdrę, uważając by nie kopnąć dodatkowego lokatora.
- I dobrze myślisz! - wykrzyknął blondyn ze swojego pokoju. - Baka-Kitsune!
- Dobranoc braciszku! - odkrzyknął brunet.
- Dobranoc Sas. - powiedział już łagodniej. I tak po bardzo ciekawym dniu pełnym różowego kostiumu wszyscy zasnęli... No prawie wszyscy. Pewien zirytowany różowy lisek nie mógł spać, więc wymknął się nocą na dach. Noc była gwieździsta, a księżyc w kształcie pełnego sierpa wisiał wysoko na niebie. Naruto rozmyślał nad paroma sprawami. Mianowicie nad przyszłością i jej niewiadomą. Kiedy tak sobie rozmyślał, usłyszał szmer. Na dach wskoczył kot, jego niebieskie ślepia zalśniły w blasku księżyca.
- Cześć mały. - szepnął - Będziesz mi towarzyszył? - zapytał, na co kot miauknął cicho i podszedł do wyciągniętej dłoni Naruto, którą trącił łebkiem. Chłopiec pogłaskał go za uszami. Przybysz mruknął zadowolony i wgramolił mu się na kolana. Ułożył się wygodnie i spojrzał na księżyc. Naruto cały czas głaskał kota, którego mruczenie po paru minutach uśpiło Uzumakiego. Chłopak zasnął, a kot spojrzał na twarz chłopca, po czym wdrapał się na ramie i polizał go po nosie. Namikaze mruknął cicho i zmarszczył brwi. Zwierzę podjęło kolejną próbę, tym razem użył do tego łapki, bez pazurków. Dotknął po raz drugi jego nosa. - Hym? Co jest? - Naruto otworzył oczy i ujrzał błękitne oczy tuż przed swoją twarzą. - Zasnąłem, co? Dzięki, mały. - pogłaskał kota i zdjął go z ramienia. - Chyba jednak wrócę na dół. - kot miauknął potwierdzająco i zeskoczył na parapet. Blondyn przeniósł się do sypialni, a za nim kot, który wskoczył na jego łóżko i ułożył się na jednej z poduszek. Naruto zachichotał i położył się obok. Nie minęła chwila, a już spał smacznie razem z mruczącym czarnym kotem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top