23. Przysięga

- Wstawać! - wrzasnął lis na całe gardło. Chłopcy zerwali się na równe nogi. Zdezorientowani spojrzeli na siebie, potem na lisa.

- Co się dzieje? - zapytał zaspany Naruto.

- Ktoś jest na granicy. - odpowiedział, a jego uszy były zwrócone w kierunku wejścia do ruin.

- Przecież bariera... - blondyn zmarszczył brwi.

- Tak, ale coś tu nie gra. - przerwał. - Zbyt dużo chakry. Przebierzcie się. - polecił.

- Idziemy. - powiedział Naruto już ubrany w krótkie czarne spodnie dresowe oraz tego samego kolory bluzę bez kaptura z długim rękawem i z nadrukiem na plechach w kształcie pyska lisa. Za to Sasuke ubrał czarny zwykły podkoszulek z logiem swojego klanu i granatowe dresy, po czym w trójkę przenieśli się przed granicę.

- Przecież to Gaara. - odezwał się zdziwiony brunet.

- Czekaj. - złapał go za ramię. - Przyjrzyj się. - powiedział blondyn i wskazał głową. Uchiha otworzył szerzej oczy.

- Cholera obstawa. - warknął, ale zaraz jego grymas zmienił się w szeroki uśmiech tak samo, jak u blondyna. W końcu mogli się rozerwać.

- Wiem, co wam chodzi po głowie. - odezwał się Kurama i westchnął.

- Sasuke-kun, Naruto-kun! - przed chłopcami pojawił się Kiri.

- Kiri-san! Co się dzieje? - zapytał Sasuke, widząc zmachanego biegiem lisa.

- Kłopoty. Suna zmierza do Wioski Wiru. - odpowiedział i ukłonił się jednocześnie.

- Kiri wytłumacz. - przed lisem pojawił się Kurama.

- Kurama-sama! - pokłonił się - Udało mi się porozmawiać z Gaarą. Przybędzie za dwie godziny z rodzeństwem. Kazekage nie wie o tym.

- Co ze zwojem, który dał mu Naruto? - zapytał.

- Powiedział mi, że nie używa go, gdyż Kazekage bacznie go obserwuję, po Egzaminie.

- Kuso! - przeklął blondyn i zwinął dłonie w pięści - Co oni tu robią?

- Nie mam pewności, ale Kaka... - zaczął Kiri.

- To nie on. - chłopcy zaprzeczyli jednocześnie.

- Idą. - wskazał pyskiem na shinobi z Suny.

- Przeszukać te ruiny. Zwój musi tu być. Hokage jest zajęty szukaniem tych dwóch bachorów. - powiedział jeden z joninów.

- Zwój? - zdziwił się Naruto.

- Ciekawe... - mruknął - Chłopcy, czy natrafiliście na jakiś ciekawy zwój?

- Było kilka... Sasuke chyba nie...

- Zwój do Przyzywania Pieczęci Żniwiarza*. - dokończył myśl blondyna.

- Macie go? - zapytał spokojnie, odsuwając się od jednego z shinobi Suny, by ten na niego nie wpadł. Kiri przyglądał się temu z lekkim zaskoczeniem.

- Tak. - odpowiedział Naruto i zniknął w pomarańczowym błysku. - Proszę Aniki.

- Szukajcie wszędzie! - wykrzyknął dowódca.

- Kurama-sama, dlaczego oni nas nie widzą? - zdziwił się Kiri.

- Nie słyszą i nie czują. Jedyne co poczują, to dotknięcie, wtedy będą widzieć barierę i odbudowane budynki. - wyjaśnił. - Co zamierzacie zrobić?

- Zabić większość i zostawić przy życiu kilku, by zanieśli wiadomość, że pieczęcie tam znajdujące się są śmiertelne. - powiedział szybko.

- Szybki i prosty plan. Dobrze wymyśliłeś Sasuke. Walczcie. - nakazał i odsunął się, by przepuścić jonina.

- Dowódco! - odezwał się jeden z drużyny - Nie czujesz czegoś dziwnego w tym miejscu?

- Czuję, ale to teren klanu Uzumaki mistrzów w Fuinjutsu* - odpowiedział i spojrzał na Naruto, a dokładnie przez niego. - Ich pieczęcie wciąż działają.

- Dowódco Yamaki-san! - zawołał - Znaleźliśmy główny budynek wioski.

- Prowadź! - obaj odeszli w kierunku zrujnowanej budowli.

- No to skoczę po ekwipunek i jestem z powrotem. - oznajmił blondyn.

- Sasuke-kun? - odezwał się po długim milczeniu Kiri.

- Słucham? - spojrzał na niego.

- Ale jak to zrobicie? - dociekał zaciekawiony. Sasuke zaśmiał się.

- Po prostu ich dotkniemy. Da nam to więcej przewagi, gdyż będą zszokowani widokiem w części odbudowanej wioski. - wyjaśnił z uśmiechem.

- Jestem. Trzymaj. - odezwał się Naruto i podał broń.

- Dzięki. Kurama-san?

- Wiem, już znikam. Kiri ukryj się. Chłopcy nie używajcie ninjutsu. - powiedział do towarzyszy i zniknął.

- Dlaczego nie możemy? - dopytał się Sasuke.

- Nie wiem, jakie będą skutki, gdyż w waszym ciałach są dwie różne chakry. Lepiej nie ryzykować. - wyjaśnił.

- Dobrze. Nie będziemy używać technik. Samo taijutsu. - zgodził się.

- A genjutsu? - zapytał Naruto.

- Myślę, że Omoide no Sōsa jest bezpieczne. - odpowiedział po chwili.

- No to zabawę czas zacząć. - zaśmiał się Naruto.

- Taa. - zmarszczył brwi Sasuke.

- Co jest? - zaniepokoił się blondyn.

- Głowa mnie zaczyna boleć. - powiedział.

- Wczorajsze efekty. - wtrącił się Kyuubi. - Będzie gorzej, więc załatwcie to szybko.

- Hai! - wykrzyknęli. I chłopcy rozdzielił się. W biegu dotykali kilku shinobi, którzy wybałuszyli oczy, widząc wioskę i przeciwników, ale za nim się otrząsnęli z szoku, padali martwi na ziemię w kałuży własnej krwi. Naruto dotknął już wszystkich i każdy mógł zobaczyć dwójkę dzieciaków i Wir. I tak padło czterech shinobi.

- Nieładnie to tak! - wykrzyknął Naruto. Wszyscy spojrzeli na niego - Włamywać się do ruin mojego klanu. - dokończył z szatańskim uśmiechem.

- Jinchuriki Kyuubiego! - wykrzyknął ktoś z tłumu dwudziestu paru shinobi.

- Wolę Namikaze-Uzumaki Naruto. - Sasuke parsknął śmiechem.

- Będziecie tak stać? Czy może dacie się zabić? - zapytał brunet i przyzwał swoją katanę.

- Brać ich! Mają być żywi! - wydał rozkaz dowódca. Chłopcy popatrzyli się na siebie i uśmiechnęli. Pierwsza dwójka padła martwa.

- Jak? - Yamaki otworzył szeroko oczy, gdyż nie dojrzał żadnego ruchu ze strony chłopców.

- Jacy słabi. - ziewnął blondyn - Już dzieci Kazekage są silniejsze. - prowokował ich. Kolejna trójka ruszyła na chłopców. Sasuke przebił kataną pierś jednego. Naruto odciął rękę i podciął gardło kolejnym dwóm. Z ran trysnęła krew, ochlapując wszystko wokół trucheł.

- Nieźle braciszku! - pochwalił go brunet.

- Wiem. - uśmiechnął się.

- Skromniś. - zaśmiał się.

- To też wiem. - mówiąc to, podciął nogi kolejnemu, jednocześnie odciął mu głowę. Sasuke z kolei otoczyła piątka. Brunet tylko się uśmiechnął i wbił katanę w ziemię. Wyjął z kabury drut i przywiązał do swojego miecza. Wyciągnął go z ziemi jednym szarpnięciem. Broń zawisła w powietrzu, by po chwili zacząć nią obracać.

- Na co czekacie? - zapytał złośliwie - Czyżby strach obleciał? - zakpił z shinobi z Suny i zakręcił nad głową swoją kataną. Dwóch ninja rzuciło kunaiami i shurikenami na wciąż uśmiechniętego bruneta, który odbił wszystko wirującym mieczem. Przez odbicie broni przeciwnika, dwóch padło na ziemię w bitymi w czoło shurikenami.

- Brać go! - zagrzmiał jeden z nich, ale zaraz padł na ziemię, raczej jego górna część ciała, gdyż nogi nadal stały.

- Naruto? - przywołał go do siebie.

- Co tam Sasuke? - stanął obok niego z zakrwawioną kataną z podobizną lisa na ostrzu.

- Wiesz, że masz krew na policzku. - wskazał miejsce.

- Fu. - wytarł go rękawem bluzy lewą stronę twarzy.

- Gaara jest tuż, tuż. - odezwał się Kurama.

- Wiem. Kiri będzie mieć możliwość powiedzenia Gaarze o barierze? - zapytał się Sasuke.

- Tak, na razie zajmijcie się nimi.

- Dobrze. - odpowiedzieli w myślach jednocześnie.

- Ile zostało? - zapytał Sasuke na głos.

- Ta dwójka i ich przywódca. - wskazał na nich.

- Jak to możliwe, że dwójka gówniarzy pokonała wyszkolonych joninów? - odezwał się jeden z nich.

- Braciszku, może zostawimy tę dwójkę przy życiu i wypuścimy. - powiedział Naruto, ignorując słowa mężczyzny.

- Myślę, że to dobry pomysł. Niech wiedzą z kim zadzierają. - odpowiedział i oparł katanę o ramię. Ostrze zalśniło w świetle promieni słońca. - Ale co z tym Yamakim?

- Dowódcę przesłuchamy i damy mu wiadomość do Kazekage, żeby nie wtykał nosa w nieswoje sprawy. - odpowiedział i spojrzał na dwójkę już trochę trzęsących się ze strachu joninów. - Zmień wspominania Naru. - blondyn szybko wymówił formułkę i zatrzymał w iluzji trzech shinobi, zmieniając im pamięć.

- No, na co czekacie? - zwrócił się do nich Sasuke i machnął kataną. - Żegnamy.

- Pa, pa. - machnął swoim mieczem blondyn. Dwójka mężczyzn odwróciła się i uciekła. - Została nam jedna rzecz.

- Taa.

- Yamaki. - głos Naruto zmienił się diametralne. Z wesołego w ponury i bezuczuciowy. - Czego szukacie tu?

- Nic nie powiem! - warknął.

- Doprawdy? Dam ci jeszcze jedną szansę. Gadaj! Po co tu jesteście?! - wykrzyknął i przyłożył katanę do jego gardła.

- Zabij mnie! No dalej! - wykrzyknął, plując śliną.

- Upierdliwy. - westchnął Sasuke i zamachnął się kataną, odcinając dłoń. Yamaki wrzasnął z bólu.

- Sasuke, dlaczego tak brutalnie? - zapytał lekko urażony Uzumaki.

- Nudzi mnie on i głowa mi pęka. - westchnął i złapał się za nasadę nosa.

- Mnie też doskwiera. - mruknął.

- Spokojnie, za parę godzin minie, ale do tego czasu będzie się nasilał. Później będzie mały problem. - poinformował ich.

- Jaki? - zapytał tym razem blondyn.

- Taki, że wasz organizm musi się przyzwyczaić do pomieszanej chakry.

- Jakie tego mogą być skutki? - drążył temat.

- Omdlenie i gorączka, Sasuke. - wyjaśnił Kurama.

- Jakoś to przeżyjemy braciszku. - uśmiechnął się w duchu blondyn.

- Taa. - Sasuke spojrzał na zwijającego się z bólu Yamakiego.

- To powiesz w końcu, czy mam ciąć dalej? - zapytał znudzony brunet.

- Powiem! - wystękał. - Kazekage-sama dał nam rozkaz, by znaleźć Zwój Żniwiarza.

- Do czego miałby być potrzebny? - zapytał blondyn i zmarszczył brwi z bólu.

- Nie wiem. Nie mówił. - odpowiedział - Naprawdę. - chłopcy westchnęli. Ku zdziwieniu Yamakiego, który tak naprawdę dalej posiadał dłoń. Spojrzał na chłopców z niezrozumieniem.

- Byłeś pod genjutsu. - wyjaśnił mu Naruto i westchnął.

- Przekaż Szanownemu Kazekage, żeby nie wtykał swojego nochala w spawy mojego klanu, bo inaczej padnie trupem.

- H-ai. - mężczyzna kiwnął głową i w bardzo szybkim tempie, wręcz biegiem oddalił się od chłopców.

- Kiri! - zawołał Sasuke.

- Tu jestem. - odpowiedział lis, pojawiając się zza jednego z budynków.

- Wiesz, gdzie Gaara, Temari i Kankuro? - zapytał blondyn.

- Tak. Za niecałe pięć minut będą. - odpowiedział.

- Zajmę się ciałami, Kiri.

- Dobrze. - lisy szybko i sprawnie zapieczętowali ciała w zwojach. Chłopcy grzecznie stali i czekali, aż skończą.

- Kiri, ja wracam do pięczęc...

- Aaa! Łeb mi pęka. - stęknął z bólu blondyn, łapiąc się za nią.

- Chole... - szepnął Sasuke i upadł nieprzytomny na ziemię. Kurama w tej chwili zniknął do pieczęci.

- Sasuke! - podbiegł do niego Uzumaki. - Hej! Ocknij się! - złapał go za ramiona i potrząsnął.

- Naruto! - wykrzyknął Kurama.

- Co... - blondyn upadł na brzuch i również stracił przytomność. W tej samej chwili za rogu domu wybiegł zaniepokojony Gaara, wraz z rodzeństwem, gdyż usłyszał krzyk blondyna.

- Naruto? - czerwono włosy spojrzał na leżące ciała chłopców - Naruto! - podbiegł do nich. - Sasuke! Naruto! - wrzasnął i potrącił ich za ramiona. - Kuso!

- Stracili przytomność. - odezwał się Kiri.

- Jesteś tym lisem, z którym rozmawiałem niedawno. - powiedział lekko zdenerwowany i zaniepokojony stanem chłopców.

- Co się stało?! - zapytała Temari, kiedy podbiegła. Pochyliła się nad chłopcami. Kankuro spojrzał na nich z góry i przygotowywał swoją marionetkę, w razie jakiegokolwiek ataku.

- Temari-san, stracili przytomność. - odpowiedział jej Kiri - Gaara-san, trzeba zabrać ich do środka.

- Do tej ruiny? - wskazał Kankuro na najbliższy budynek.

- Ach! Dotknijcie mojego ogona, proszę. - cała trójka dotknęła go i ich oczom ukazała się w części odbudowana wioska. Oczy rodzeństwa otworzyły się szerzej.

- Dobrze. - chłopiec nie czekając, stworzył z piasku dwie platformy i zaniósł braci do domu. - Wiesz może, jak do tego doszło? - zapytał, kiedy położył obu na futonach odpieczętowanych ze zwoju Gaary.

- Nie wiem. - odpowiedział i położył uszy z bezradności.

- Gdzie Kyuubi? - zapytał Kankuro.

- Nie wiem, dlaczego Kurama-sama nie pojawił się. - odpowiedział i zmienił szmatki na czołach chłopców. - Monitoruję ich stan. Śpią. Będę czuwał nad nimi do czasu, aż się obudzą.

- Rozumiem. - powiedział Gaara. - Będziemy pilnować, żeby nikt się nie...

- To nie będzie konieczne. - przerwał mu Kiri - Kurama-sama postawił barierę, która ochroni nas.

- Co to ma niby znaczyć? - zapytała blondynka.

- Nikt nie będzie czuł naszej chakry oraz nie będzie widział odbudowanych budynków i słyszał nas. - wyjaśnił.

- Rozumiem. - skinęła głową. - Skoro tak... - zaczęła - To myślę, że możemy odpocząć.

- Ja będę mieć baczenia na nich. - odezwał się Gaara.

- Ale...

- I tak nie śpię Kankuro. - przerwał mu łagodnie.

- Dobrze. - skapitulował i poszedł do łazienki. Temari przez ten czas zrobiła wszystkim kanapki i przyniosła świeżą wodę do bandaży.

- Idźcie spać. - powiedział czerwono włosy. Rodzeństwo kiwnęło głowami i zniknęli za drzwiami pokoi. Gaara pozostał wraz z Kirim przy braciach. Siedzieli w miłej, ale pełnej niepokoju ciszy.

***Dwa dni później***

Minęły dwa dni od wtargnięcia shinobi z Suny do Uzushiogakure. Bracia do tej pory nie zbudzili się. Na ich twarzach, jak i szyjach widać było dużo małych kropelek potu. Spowodowane to było wysoką gorączką. Co pewien czas jeden z nich zaciskał dłonie i marszczył brwi.

- Kiri-san, dlaczego gorączka nie chce spaść? - zaczął lekko panikować Gaara.

- Monitoruję ich stan. - odpowiedział równie zaniepokojony lis, zmieniając szmatki na czołach chłopców. - Na razie ich życiu nic nie zagraża. O ile ta gorączka utrzyma się jeszcze dwa dni, to może być niedobrze z ich mózgami.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał, ledwie utrzymując stoicki spokój.

- To, że mogą się w ogóle nie obudzić i po pewnym czasie nawet...

- Nie kończ. - przerwał mu Gaara. - Rozumiem. - chłopak spojrzał na czerwoną i spoconą twarz blondyna. Czerwono włosy z pomocą piasku podniósł go do pozycji półleżącej i wlał w jego spierzchnięte usta zimną wodę. To samo uczynił z Sasuke. Chłopcy z trudem, ale przełknęli płyn. Jinchuriki Jednoogoniastego westchnął i odłożył miseczkę na bok.

- Jak z nimi? - zapytała Temari, wchodząc do pokoju z kanapkami i herbatą.

- Bez zmian. - odpowiedział na wydechu brat i odebrał talerz z jedzeniem. - Dziękuję Temari.

- Dziękuję Temari-san. - podziękował Kiri i odebrał swoją porcję, którą zjadł z pomocą ogona.

- Gdzie Kankuro? - zapytał chłopak.

- Zwiedza. - odpowiedziała i usiadła na kanapie. Chłopiec w odpowiedzi kiwnął głową. Minęły kolejne trzy niespokojne godziny. Dochodziła szesnasta. Gaara właśnie wstawał, by przejść się na dworze.

- Tem...

- Popilnuję. Idź. - przerwała mu i delikatnie się uśmiechnęła. Dziewczyna usiadła obok Sasuke.

- Dziękuję. - odpowiedział, będąc już przy drzwiach.

- Chłopaki może już byście się obudzili? - mruknęła do siebie i wytarła pot z szyi Sasuke. Kiri zrobił to samo i przy okazji sprawdził obu puls.

- Temari-san! - wykrzyknął i poderwał się na równe łapy. - Ich puls znacznie przyspieszył. Dziewczyna otworzyła oczy i musiała natychmiast odskoczyć od chłopców, gdyż ich ciała spowiły dwie różne chakry. Złota i srebrna. W pewnym momencie zaczęły się mieszać. Gaara wpadł do pokoju, wyczuwając skok chakry, tuż za nim był jego starszy brat.

- Co się dzieje?! - krzyknął czerwono włosy.

- Nie wiem tego. - odpowiedział lis - Nie zbliżaj się! - wykrzyknął i złapał chłopca za tors ogonem, który już chciał dotknąć Naruto. - Nie wiadomo, co może się stać, gdy ich dotkniesz. - nagle zmieszane chakry zaczęły wsiąkać w ciała chłopców. Minęło może trzydzieści sekund, a chakra pozostała tylko w okolicach głowy i klatki piersiowej. Po chwili i ona zniknęła. Chłopcy gwałtownie poderwali się i spojrzeli na siebie przytomnym wzrokiem.

- Czułeś to? - zapytał Naruto i uśmiechnął się szeroko.

- Tak, dokładnie. - zawtórował mu.

- Naruto, Sasuke! - odezwał się Jinchuriki.

- Gaara! - powiedzieli jednocześnie chłopcy.

- Co ty tu rob... A, już wiem. - powiedział Uzumaki - Za nim straciliśmy przytomność. Wyczułem ciebie i twoje rodzeństwo.

- Wszystko w porządku? - zapytał, nie zwracając na przemyślenia blondyna.

- Tak czujemy się świetnie, nawet jest lepiej. - odpowiedział Naruto.

- Ile byliśmy nieprzytomni? - zapytał Sasuke.

- Dwa dni. - odpowiedziała tym razem Temari.

- Aha. - chłopcy zmarszczyli brwi.

- To znaczy, że... Kurama-san! - zawołał lisa.

- Wasze chakry zmieszały się bez żadnych komplikacji. - odpowiedział im rudy lis.

- Hura, dattebayo! - wykrzyknął Naruto. - Aniki, co nam to teraz da?

- Zapewne natury wam się zmieszały i coś jeszcze, ale to niespodzianka.

- Kurama-sama? - odezwał się po dłuższej chwili Kiri.

- Tak?

- Dlaczego się nie pojawiłeś, kiedy stracili przytomność, Kurama-sama? - zapytał i przekręcił lekko łebek na bok.

- Nadzorowałem ich stan i pilnowałem, aby moja chakra nie przedostała się do ciała Sasuke oraz aby ich własna zbyt szybko się nie mieszała. Jeśli zmieszałaby się zbyt szybko, mogliby nawet umrzeć.

- Rozumiem. Dziękuję Kurama-sama. - Kiri odetchnął z ulgą.

- Nie martw się. Wyczuwałem waszą obecność. - odpowiedział spokojnie.

- Dobra, skoro wszystko z nami gra. - wtrącił się Naruto - Idziemy jeść. - Sasuke parsknął śmiechem i walnął blondyna w tył głowy.

- Za co?! - wydarł się na niego i złapał się za bolącą część.

- Dla zasady. - odpowiedział i wstał ostrożnie. Naruto zrobił to samo. Obaj trochę się przeciągnęli.

- Ale zdrętwiałem. - westchnął Uzumaki, rozcierając zdrętwiały kark.

- Witaj Kankuro. - przywitał się Uchiha.

- Obudziliście się. W końcu! - powiedział chłopak z fioletowym makijażem na twarzy.

- Taa. Jestem głodny. - odparł blondyn. Wszyscy zaśmiali się i uszyli do kuchni. - Wiecie co? - odezwał się blondyn po trzech godzinach rozmów.

- Poszedłbyś na zewnątrz sprawdzić nasze nowe umiejętności, skoro nasze chakry się połączyły. - dokończył brunet myśl brata.

- Odpoczęliście na tyle... - zaczął Kurama - Ale nic wam nie powiem, co możecie. Na razie... - odpowiedział i uśmiechnął się chytrze. Chłopców troszkę to zirytowało, ale wyszli na dwór, a razem z nimi całe towarzystwo.

- Naruto. Zastanówmy się, co nam dało to zmieszanie? - powiedział Uchiha, będąc już na świeżym powietrzu i na jednym ze stworzonych pól treningowych.

- Najprościej będzie sprawdzić nasze natury. - odpowiedział blondyn.

- Też nad tym myślałem. Pokaż mi wodną technikę. - powiedział zdecydowanie i uruchomił Sharingana.

- Dobrze. - Naruto zaczął składać pieczęcie do Suiton: Hahonryu*. Na dłoni Naruto woda zaczęła się spiralnie kręcić, tworząc kulę. - Masz pieczęcie?

- Tak. - Sasuke powtórzył proces i ku zdziwieniu samego użytkownika i innych na jego dłoni ukazała się mała, ale wodna kula. - Jasna cholera! - wykrzyknął i technika rozpłynęła się.

- Dawaj, teraz ja, dattebayo! - odezwał się blondyn.

- Jasne. - Uchiha złożył powoli pieczęcie do Gōkakyū no Jutsu. - Masz?

- Tak. - Naruto powtórzył pieczęcie i wziął wdech. Wypuścił powietrze razem z niewielką, ale ognistą kulą. - Super, dattebayo!

- Podsumowując. - zaczął Sasuke - Ja mam wodę i powietrze. Ty zyskałeś ogień.

- Dokładnie. - zgodził się z nim. - Aniki oprócz natur, co jeszcze zyskaliśmy? Powiedz w końcu. - zapytał lisa.

- Sasuke będziesz mógł korzystać z mojej chakry. - powiedział Kurama z uśmiechem, na co brunet otworzył szeroko oczy.

- Proszę? - nie uwierzył. Lis westchnął i posłał swoją chakrę w stronę Sasuke. Uchiha nawet nie drgnął, kiedy warstwa czerwono-pomarańczowej chakry oplotła najpierw jego dłoń, a później całe ciało.

- To jest niesamowite. - odparł brunet i przyjrzał się rękom, na których wydłużyły się pazury. Brunet przejechał językiem po zębach. - Moje kły! - w tej samej chwili czarne włosy zaczęły się zmieniać.

- Genialne! Sasuke twoje włosy! Masz pomarańczowe pasemka! - powiedział zaskoczony Naruto. Chłopiec złożył szybko kilka pieczęci i w jego dłoni ukazała się wodna kula, w której odbił się wizerunek Sasuke. - Ciekawe, co jeszcze się zmieniło?

- Naruto? - odezwał się po dłuższej chwili Gaara, którym był w niemałym szoku tak samo, jak jego starsze rodzeństwo.

- Hym? Co tam? - zapytał blondyn. W tej samej chwili chakra Kuramy wsiąknęła w ciało bruneta i zniknęła tak samo, jak oznaki jej działania.

- Czy mógłbyś mi... Nam wytłumaczyć, to wszystko od początku. - powiedział lekko zdezorientowany i podenerwowany całą tą sytuacją.

- Przepraszam. Już opowiadam, ale za nim zacznę. Wiecie, że wasz kochany ojczulek rozkazał swoim ludziom, aby znaleźli Zwój Pieczęci Żniwiarza. Dokładnie dwa dni temu, w dzień waszego przyjścia. Przy życiu zostawiliśmy trójkę. Wybacz nam to. - blondyn ukłonił się.

- Oni mnie już nie obchodzą, ale czym ona jest? - zapytał Gaara.

- Służy do pieczętowania. Mam ją na sobie. - Naruto podciągnął koszulkę i zielone oczy spojrzały na pieczęć. - Jeśli ją użyjesz, to zazwyczaj się umiera. Mój Tou-chan jej użył, ale ją zmodyfikował.

- To znaczy? - wtrącił się Kankuro.

- To, że Naruto mógł korzystać z mojej chakry oraz się komunikować.

- Rozumiem, ale po co ona mojemu ojcu? - zastanawiał się Gaara.

- Podsłuchałam niedawno. - wtrąciła Temari - Mówił, że chce jej do przypieczętowania, ale nie usłyszałam czego.

- To proste. Chodziło mu o mnie, Temari. - odpowiedział jej młodszy brat, kiedy połączył fakty. Ujawnienie Kyuubiego podczas egzaminu dało mu do myślenia.

- Tak sądzisz? - zmarszczyła czoło zaniepokojona.

- Tak. Jestem tego pewny. Wracając Naruto. - zwrócił się do blondyna - Opowiadaj.

- Dobrze, ale chodźmy do domu. - powiedział i skierował się w stronę budynku, z którego uprzednio wyszli. - Zapewne wiesz od Kuramy, że planowaliśmy ucieczkę.

- Tak. - skinął głową.

- Kiedy dotarliśmy do Wiru. Rozpoczęliśmy odbudowę. Po miesiącu wrócił Kurama, a niecałe trzy dni od jego przybycia zaatakowali nas shinobi z Suny. Dokładniej to przyszli sobie grabić. My, jako że byliśmy przez kilka godzin nieprzytomni, gdyż przebudziliśmy Wiecznego Sharingana Sasuke.

- Czekaj! Stop! - przerwał Kankuro - Jak to Wiecznego?

- A no tak. - powiedział Sasuke i pokazał swoje oczy.

- Cholera. - powiedział lalkarz - Przecież ten zabieg może być tylko przeprowadzony przez rodzinę. W innych przypadkach kończy się najprawdopodobniej śmiercią obu.

- To prawda Kankuro, ale jako że nasza dwójka bardzo, ale to bardzo mocno sobie ufa, to była kaszka z mleczkiem. - zaśmiał się Sasuke.

- Wracając. - odezwał się Naruto i wrócił do opowiadania. - Kiedy zaatakowali nas, był poranek, obaj byliśmy po procesie przemiany i byliśmy nieco osłabieni. Kurama nas obudził, a chwilę później ukazał się Kiri z wiadomością o was i ataku. Tu troszkę się zabawiliśmy i zapewne twój ojczulek dowie się za nie długo, co się wydarzało w wiosce. Ty pewnie jak nas spotkałeś, to leżeliśmy już nieprzytomni?

- Tak. Słyszeliśmy tylko twój krzyk. - odpowiedział.

- W sumie to tyle, resztę znacie. - zakończył Naruto.

- Gaara? - odezwał się Sasuke - Czy jesteś tego pewny?

- Tak. Chcemy tu zostać i pomagać. - powiedział zdecydowanym głosem.

- Temari? Kankuro? - przeniósł wzrok na starsze rodzeństwo.

- Jasna sprawa! - szatyn posłał i szeroki uśmiech.

- Tak. - potwierdziła również z uśmiechem.

- W takim razie. Założymy na was pieczęcie. Spokojnie, nic wam ona nie zrobi, tylko będzie jakby takim kołem ratunkowym.

- Wyjaśnisz dokładniej, Naruto? - zapytała dziewczyna.

- Chodzi o to, że jak będziecie mieli kłopoty, ona spowoduje, że przeniesiecie się tu, wlewając chakrę w nią. Kurama zaraz wam ją nałoży. - wyjaśnił blondyn.

- Ta pieczęć ma też możliwość wymazania pamięci w razie niebezpieczeństwa, czy przymusowego nakazu wyznania miejsca naszego pobytu. - dokończył wyjaśniania Sasuke. Rodzeństwo spojrzało po sobie.

- Nie ma problemu. - odpowiedziała za nich Temari.

- Aniki? - zwrócił się do lisa.

- Już się biorę do pracy. - powiedział z uśmieszkiem na swojej ludzkiej twarzy, gdyż wcześniej się zmienił. Podszedł najpierw do Gaary i złożył kilka pieczęci, po czym dotknął ramienia chłopca. To samo zrobił z pozostałą dwójką. - Bolało kogoś? - zapytał.

- Nie, wszystko w porządku. - odpowiedział Gaara.

- To dobrze. - potaknął głową Kurama i zmienił się w mniejszą wersję siebie, wyskakując na ramię blondyna. - Skoro już wszystko załatwione. Wasza trójka ma wybór. Może zostać albo wrócić.

- Kurama-san zostajemy. - powiedział pewnie Gaara. - Zresztą, po co mam być w wiosce, w której jako Jinchuriki jestem zwykłym mordercą. Uważamy, że lepiej mi będzie z waszą trójką.

- Gaara dobrze mówi. - wytrąciła blondynka - Z Kankuro zdecydowaliśmy, że pomożemy naszemu bratu i wam w odbudowie Wioski Wiru. - zakończyła z delikatnym uśmiechem.

- Również tak uważam. Zresztą ojciec jest głupcem, skoro prócz zrobienia z własnego syna pojemnika na demona, to zrujnował mu dzieciństwo, wmawiając, że jest bronią wioski. - dopowiedział Lalkarz.

- Czyli zostajecie? - upewnił się Naruto.

- Tak i przysięgamy, że nawet jak nas złapią, nie wygadamy się. - powiedział Gaara. Uzumaki wzruszył się przemową trójki rodzeństwa.

- Dziękuję wam. - powiedział i otarł po kryjomu łzę. Sasuke, jakby wyczuł to i złapał go za ramię, dodając otuchy. - Dzięki Sas. - szepnął. Chłopak tylko kiwnął głową i ścisnął go mocniej.

- Nie chcę przerywać tej miłej pogawędki, ale obowiązki czekają. - odezwał się Kyuubi z uśmiechem.

- Wiemy. - westchnęli wspólnie.

- Czyli? - zapytała blondynka.

- Cóż... Zapewne będziemy kończyć piąty dom oraz zajmiemy się wyposażeniem podziemnych sal treningowych.

- Jest tu coś takiego? - zdziwił się Kankuro.

- Tak. - odpowiedział mu Sasuke - Pod tamtym budynkiem. - wskazał na stojący i nienaruszony budynek główny klanu. - Pod nim znajduje się parę sal i biblioteka. Zajęliśmy się nimi, ale jak na razie nie ma tam broni. Większość mamy, ale...

- I dlatego planujemy skok na Konohę, a dokładniej do rezydencji przywódcy klanu Uchiha. - przerwał mu Naruto.

- Co?! - wrzasnęli wspólnie Temari i Kankuro. Gaara stał niewzruszony.

- Jak to skok? - zapytała dziewczyna.

- W domu Sasuke, jest niezły zapas najróżniejszej broni. - powiedział Naruto.

- Kiedy zwialiśmy, nie mieliśmy jak jej całej wziąć. - dopowiedział brunet.

- Dlaczego? - zapytał Kankuro, marszcząc brwi.

- Mówimy im? - zapytał w myślach Naruto.

- W sumie na jedno wyjdzie. - odpowiedział mu Sasuke.

- Cóż, troszkę zmniejszyła się ilość zwojów w bibliotece Hokage. - powiedział blondyn i wzruszył delikatnie ramionami, uśmiechając się psotnie.

- Co?! - tym razem cała trójka wrzasnęła.

- Jak to okradliście bibliotekę Hokage? - zapytał zszokowany Jinchuriki.

- ANBU ma ją pod strażą. - wtrąciła Temari.

- Żeby tam wejść trzeba być...

- Niewidzialnym? - dokończył za Kankuro brunet i uśmiechnął się.

- Po prostu użyliśmy Omoide no Sōsa i wymazaliśmy strażnikom pamięć o naszym wejściu do niej. - powiedział Naruto.

- W takim razie Naruto... - zaczął Kankuro - Gdzie są te zwoje?

- Każdy klan jest w osobnym zwoju. Powiem, że tego jest w cholerę dużo. Klony przepisały wszystkie. Kilka dni temu je zwróciliśmy i ukryliśmy w zwojach misji rangi D. - uśmiechnął się szeroko.

- Dobra Naruto, Sasuke. - odezwał się Kurama - Macie półgodziny na spakowanie broni i wrócenie tu.

- Dobrze Kurama-san. - odpowiedział Sasuke. - Do zobaczenia później. - pożegnał się i odszedł.

- Spokojnie nikt nas nawet nie wyczuje. - uśmiechnąwszy się blondyn, pomachał rodzeństwu, po czym zniknęli w pomarańczowym błysku.

- Skoro macie zamiar pomóc w odbudowie. - zaczął Kurama z chytrym uśmieszkiem na pysku. - To zajmijcie się domem obok Głównej Siedziby przywódcy klanu. - powiedział.

- Dobrze. - odpowiedzieli wspólnie i ruszyli do budynku. Kyuubi wskazał miejsca, gdzie są narzędzia i wyjaśnił pokrótce, co trzeba zrobić. I tak zaczęli w pracę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top