104. Pożegnanie Bohaterów
- Jak sytuacja? - zapytał Kurama, wchodząc do namiotu.
- Na razie staramy się uzgodnić przetransportowanie rannych i poległych do swoich wiosek. - westchnęła Tsunade. Lis od razu ujrzał po niej zmęczenie. Jednym z jego śladów były ciemnofioletowe cienie pod oczami i opuszczone lekko ramiona. - Lisy zajmujące się zmarłymi zaczęły sortować ciała i układać je danymi wioskami.
- Myśleliśmy o norach, ale ich ilość jest zbyt duża. - powiedział Roma - Masz jakiś pomysł?
- Może Shukaku i Chomei. Ich talenty do przemieszczania byłyby wskazane. - Roma, Koha i Kage spojrzeli po sobie.
- Myślisz, że pozwolą na... - zaczęła Terumi. W tej samej chwili pojawił się Shukaku. Stanął za Gaarą.
- Nie będzie to problemem dla nich. - oznajmił Kyuubi i spojrzał na szopa - Jedynie czego na początek będą chcieli, to odesłanie zmarłych i rannych do wiosek skąd pochodzą ich Jinchuriki.
- Nie jest to taki zły plan. - odezwał się po chwili zamyślony Kohamaruji. - Biorąc talent Shukaku do tworzenia platform, dzięki niemu można przenieść sporą część ludności. Chomei mogłaby za twoją pomocą przenieść tyle samo, co sam Shukaku.
- Zgoda. Wezwałem ją. Zaraz powinna się tu zjawić. - Minutę później pojawiła się.
- Witaj Chomei-sama. - powiedział Gaara. Bijuu skłoniło głową. Była pod postacią człowieka.
- Chcielibyśmy was prosić o przeniesienie rannych i zmarłych do danych wiosek. - powiedział Shikuroma do ów dwójki, mimo że Tanuki o wszystkim wiedział.
- Nie będzie to duży problem. - zaczęła Cho - Ale wpierw bym chciała pomóc mojej wiosce. Takigakure. Przynajmniej sprawdzić, czy wszystko z nimi w porządku. Fu o to prosi.
- Oczywiście, braliśmy to pod uwagę Chomei. - powiedziała od razu blondynka - To samo tyczy się Suny, Shukaku.
- Gaara sam sobie poradzi w transporcie. - odezwał się Ichibi - Ja mogę zająć się Konohą. Tam jest, podajże najwięcej rannych i zamarłych. - blondynka skinęła ponuro głową.
- Tsunade-sama, czy można jeszcze użyć techniki Kamui, Obito Uchiha? - zapytał Gaara.
- Czy on zezwoli na... - zaczęła spokojnie.
- Na pewno. - przerwał jej Kurama - Pomoże w przenosinach. Chłopcy nie mogą korzystać teraz z Energii Naturalnej, jak i z chakry. Technika podarowana przez Hagoromo zabrała im większość sił. Teraz śpią jak kamień i wątpię, żeby przez co najmniej osiem godzin się zbudzili. - blondynka kiwnęła głową, że rozumie sytuację.
- W takim razie sprowadźcie mi go tu. - powiedziała w końcu.
- Uczynię to. - oznajmił Kohamaruji i zniknął z namiotu.
- Blondi, przeniosę rannych, tylko zgromadźcie i ich w jednym miejscu. Najlepiej tutaj. Jak skończę z nimi, zajmę się zmarłymi i pomogę w Iwie. - wnuczka zmarłego Kage skinęła z wdzięcznością. Była bardzo blada i przygaszona, ale starała się panować nad sobą i zająć się swoimi ludźmi. Minato poinformował ją o ostatnich słowach dziadka. Była mu bardzo wdzięczna o przekazanie jej tego.
- Dziękuję Shukaku-sama. - powiedział cicho. Bijuu skinęło głową.
- Ja pomogę w Kiri. - Terumi skinęła głową w podziękowaniu, w kierunku Nanabi.
- Została Kumogakure. - powiedział A. - Hachibi sobie poradzi z Bee...
- Nie. Tako nie nadaje się do przemieszczania większej ilości ludzi. - powiedział Kurama.
- Tym zajmę się ja. - odezwał się nowy głos. Do środka namiotu weszła Noki. Lisy pokłoniły się lekko.
- Noki-sama. - odezwał się Roma - Aby dasz radę...
- Zamilcz. - przerwała mu - Mam swoje lata i właśnie wróciłam z Kumo. Tam wszystko praktycznie zostało bez mojej i lisów pomocy przywrócone do ładu i składu. Przeniesienie zmarłych i rannych będzie tylko dopełnieniem zadania. Skupcie się na innych wioskach, zwłaszcza na Kiri, tam Fiel powiedziała, że jest najgorzej. - Terumi zacisnęła pięści.
- Jak bardzo? - zapytała przez zaciśnięte zęby. Hamowała się jak może, by nie wybuchnąć ze zdenerwowania.
- Dużo osób się potopiło, kiedy chłopcy odwołali technikę, ale za to wasz lud pozbierał się zaraz po Kumo. Zmarli tylko ci, którzy się utopili.
- Dziękuję. - powiedziała. Lisica skinęła głową.
- Moje lisy już zebrały z pól bitewnych rannych i przeszli do przenosin zmarłych. Bez waszej zgody wysłałam już kilka grup do danych wiosek. Fiel również to uczyniła. Ludność będąca w wioskach została zawczasu poinformowana, więc już zajęli się przygotowaniami na przyjście pozostałych. - Kage patrzyło na to lekkim szokiem i podziwem.
- Dzię-dziękujemy Noki-sama. - powiedziała w końcu Tsunade. Lisica skinęła głową.
- Chomei, Shukaku, Kurama w drogę. - Bijuu kiwnęło głowami w lekkim oszołomieniu - A, właśnie. Chomei zahaczyłam o Takigakure. - Siódemka otrząsnęła się i uważnie słuchała. - Kilku rannych. Żadnych ofiar śmiertelnych. Spotkałam przed wejściem Fu. Ona też już wie. Nie musisz lecieć do niej.
- Dziękuję ci. W takim razie zajmę się ludnością Kiri. - Kapłanka skinęła głową i Bijuu wyszli z namiotu. Zająć się shinobi.
- Dobrze. - zaczął po kilkuminutowej ciszy Gaara - Noki-sama praktycznie zrobiła wszystko za nas. - oznajmił - Więc uważam, że my też powinniśmy ruszać do swoich wiosek, kiedy zjawi się Kohamaruji-sama z Obito Uchihą.
- Dobrze powiedziane. - zgodziła się z nim Senju. A kiwnął głową tak, jak Kurotsuchi i Terumi. Po kolejnych kilku minutach w namiocie zjawił się lis z brunetem. Raikage posłał w jego stronę krzywe spojrzenie.
- Wytłumaczyłem obecną sytuację, ale z tego, co wiedziałem. Noki-sama już zajęła się tym. - Senju potwierdziła.
- Tak, ale twoja pomoc Obito się przyda, do przeniesienia zmarłych. - powiedziała Ślimacza Księżniczka.
- Nie widzę problemu. - oznajmił - Pomogę.
- Dziękuję. W takim razie nie ma co zwlekać. Zajmij się najpierw Konohą. Czy są jakieś przeciwwskazania? - zapytała Hokage, wszyscy zgodnie zaprzeczyli. - Doskonale. Kushina, Minato i Kakashi poinstruują cię, kogo wpierw zabrać. - brunet otworzył lekko usta, słysząc znajome imiona.
- D-dobrze. - odpowiedział z lekkim szokiem. Po czym wszyscy opuścili namiot i ruszyli do oznaczonych miejsc ze swoimi mieszkańcami.
- Zamknij się babo... - Obito zatrzymał się, widząc przed sobą, jak Kushina zdzieliła po głowie Ichibiego. - To bolało!
- Słuchaj mnie, co mówię. Guzik mnie obchodzi twoje lecznicze techniki, im potrzeba tylko przenosin. Nie marnuj chakry na dodatkowe leczenie. - Bijuu westchnęło i w końcu odpuściło. Shukaku zaczął tworzyć platformy, na których mieściło się po dziesięć osób. A platform było dziesięć. W tej samej chwili Minato ujrzał swojego dawnego ucznia.
- Obito! - wykrzyknął i uśmiechnął się, machając do niego. Brunet pomału i jakby nieśmiało podszedł do małżeństwa.
- Ob-Obito!? - wykrzyknęła czerwono włosa i podeszła do niego. Mężczyzna zawahał się i cofnął o krok. - Co ty tu robisz, dattebane?! - stanęła przed jego twarzą.
- Naruto go wyleczył. - powiedział Koha. Uzumaki spojrzała na lisa i prychnęła, po czym zdzieliła bruneta pięścią w głowę. Mężczyzna zaskoczony ciosem osłupiał i uchylił lekko usta.
- Chodź, tu głąbie. - po prostu go przytuliła do siebie - Do końca dzieciak. - mruknęła mu do ucha. Uchiha stanął jak sparaliżowany z rękami spuszczonymi w dół. Kushina odsunęła się od niego.
- Ja... Ja... - jąkał się, ale w tej samej chwili odezwał się Minato.
- Dobrze cię widzieć Obito. - powiedział z uśmiechem i oparł dłoń na jego ramieniu. - Zapewne masz nam pomóc? - brunet skinął tylko głową.
- Tak, w przenoszeniu ludzi. - oznajmił - Czy was też ożywił?
- Owszem. - potwierdził - Na rozmowę przyjdzie czas, teraz zajmijmy się rannymi i zmarłymi. - brunet skinął głową i uruchomił Sharingana.
- Ile najpierw? - zapytał i stanął przed Namikaze i jego żoną.
- Zajmijmy się zmarłymi i przenieśmy ich. Shukaku zawiezie rannych. Bijuu nawet go nie słuchało i koordynowało pełnymi ludźmi platformami w wielkim skupieniu.
- Minato, mam komplet. Spotkamy się w Liściu. - blondyn machnął na niego ręką. Tanuki odleciał.
- Minato-sensei, razem z lisami zająłem się zmarłymi... O-obito?! - wykrzyknął Kaszalot i pobladł za maską. - Jakim cudem... Jak?!
- Naruto mnie wyleczył Obito. - powiedział. Minato wyczuł w jego głosie nutkę gniewu. Hatake też ją spostrzegł i spuścił wzrok. Wiedział, że chodzi o Rin.
- Nie czas na to. - powiedział Yondaime stanowczo. Obito zacisnął pięści, ale uspokoił się. - Na rozmowę przyjdzie czas. Teraz Obito, Kakashi przenieśmy wspólnie zmarłych do Konohy. - byli uczniowie kiwnęli głowami i zabrali się do przenosin.
***Jakiś czas później. Tego samego dnia.***
Uzushio zostało praktycznie pozbawione ludzi. Na miejscu został klan Uzumaki, Książęta, część lisów, w tym potężne rodzeństwo oraz część Bijuu i ich ranni sakryfikanci, Kisame, Itachi i Shisui, Kushina i Minato. Obecnie Yondaime z żoną siedzieli w domu braci przy ich łóżkach razem ze śpiącym pod swoją małą lisią postacią Kuramą. Itachi i Shisui siedzieli w salonie i rozmawiali. Kimisa nie odstępowała na krok Kisame i była z nim w domu Utakaty, zmarłego Yagury, Isobu oraz Saikena.
- Itachi, czy to dobrze, że Naruto mnie wskrzesił? - odezwał się chłopak.
- Sądzę, że tak. Przyczyniłeś się do wygranej i pokonaniu Shinju. - odpowiedział mu i upił łyk zielonej herbaty. - Konoha ma się dobrze - powiedział, kiedy wzrok drugiego bruneta powędrował na ścianę. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Cieszy mnie to, ale jak to się stało, że ty, obecna Hokage, Sasuke zmieniliście to wszystko? - zapytał.
- Ja praktycznie nic nie zrobiłem. - odpowiedział - To Naruto i Sasuke przyczynili się do tego, że w Konosze oczyszczono mnie ze wszelkich zarzutów oraz to oni zabili Danzo. Szczerze, to Naruto swoją upartością i zawziętością brnął do celu. Sasuke jako jego wierny druh i wręcz brat zawsze stał po jego stronie i mu pomagał.
- Uchiha... Mroczny klan morderców, pałających się w najlepszych technikach iluzji zostali zjednoczeni. - oznajmił z lekkim zadowoleniem. - Naprawdę się cieszę, Itachi. Naprawdę.
- Wierz mi, ja też. - uśmiechnął się lekko.
- Zmieniłeś się i to na lepsze, przyjacielu. - powiedział i położył dłoń na jego kolanie.
- Ich zasługa. W końcu mogę się ustatkować. - powiedział i westchnął.
- Ach, tak... Widziałem, jak patrzycie na siebie. - młodszy brunet otworzył lekko oczy z zaskoczenia. - Nie zaprzeczaj, nic ci to nie da.
- Owszem, czuję do niej głębsze uczucia. Nii również. Jest doskonale wyszkoloną wojowniczką, na dodatek myślącą wielopoziomowo. - powiedział spokojnie, używając neutralnego, po części suchego tonu, ale Shisui nawet nie zwrócił na niego zbytniej uwagi. Jego przyjaciel jest po prostu szczęśliwy i stara się ukryć niektóre fakty o tym.
- W takim razie, życzę wam wszystkiego najlepszego. Odbuduj klan. - mrugnął jednym okiem. Po czym oboje cicho się zaśmiali.
- Może się tak zdarzyć w najbliższym czasie. - ożywiony skinął głową i wstał.
- Pora na mnie Itachi. Dziękuję, że mogłem cię jeszcze raz ujrzeć i porozmawiać. - drugi brunet również wstał i wyciągnął prawą rękę, łapiąc za przedramię przyjaciela. - Ciesz się życiem, jak długo się da.
- Taki mam zamiar. - uśmiechnął się leciutko. Po czym obaj uściskali się w typowo męskim uścisku. - Spokojnego powrotu Shisui. - powiedział, kiedy brunet zaczął świecić i pomału znikać.
- Dziękuję ci i do zobaczenia w długiej przyszłości. - puścił mu oczko.
- Do zobaczenia. - wskrzeszony zniknął z szerokim uśmiechem. Itachi również uśmiechnął się, po czym westchnął, siadając na kanapę. Spojrzał na swój kikut - No cóż, jakoś to będzie. - mruknął i chwycił ze stolika kubek z już zimnawą herbatą, dopijając go.
- Jak się trzymasz Itachi? - odezwał się cicho Minato, schodząc bezszelestnie ze schodów. Brunet nawet się nie wzdrygnął.
- Dobrze. Trochę to nieporęczne, ale przyzwyczaję się. Jeśli chodzi o Shisuia, to cieszę się, że mogłem z nim porozmawiać.
- To dobrze. Mogę? - wskazał na miejsce obok bruneta.
- Oczywiście. - powiedział i lekko się przesunął, robiąc mu miejsce.
- Kushina siedzi twardo na górze i pilnuje ich kanałów. Mnie się znudziło. - powiedział i obaj cicho się zaśmiali.
- Minato, jak myślisz, czy Kakashi i Obito pobili się? - zapytał od niechcenia.
- Nie. - odpowiedział z lekkim uśmiechem - Dałem im jasno do przemyślenia, że śmierć ich przyjaciółki była wyłącznie wypadkiem. Cóż, z początku mi obaj nie uwierzyli, ale kiedy napomknąłem, że rozmawiałem z Rin w zaświatach i kazała mi zawczasu przekazać, że to nie wina Kakashiego i żeby Obito się opanował. Zadziałało, teraz pewnie wylewają smutki w sake. - obaj lekko się uśmiechnęli na ostatnie zdanie.
- Zapewne. - mruknął i zakrył dłonią usta, powstrzymując ziewanie.
- Lepiej się połóż. Twój organizm jeszcze nie jest w pełni wyleczony. - powiedział z troską.
- Zasiedziałem się z Shisuiem. - wstał - Dobranoc Minato.
- Dobranoc. - brunet poszedł do swojej sypialni.
***Ranek***
- Chłopcy wstawać. - odezwała się Uzumaki. Nastolatkowie mruknęli coś pod nosem i drgnęli, ale wciąż śpiąc. - Naruto, Sasuke śniadanie! - powiedziała już głośniej. Kiedy nie otrzymała pożądanej reakcji, westchnęła. Kurama otworzył jedno oko.
- Naruto, Ichiraku Ramen splajtował. - powiedział spokojnie i przeciągnął się, ziewając. W tej samej chwili na równe nogi stanął blady jak ściana blondyn.
- Jak to splajtował, dattebayo?! - wykrzyknął całkowicie zszokowany i w pełni obudzony.
- Dziękuję Kurama. - posłała mu wdzięczny uśmiech, kiedy otrząsnęła się z reakcji syna.
- Taa... Nie ma za co. - zwinął się w kłębek, by jeszcze zaznać słodkiej smaku drzemki. Młodszy Namikaze spojrzał kompletnie zbity z tropu na Kushinę, a potem na kulkę rudego futra.
- Co się... - zaczął.
- Próbowałam was obudzić, ale mi się to nie udało. Kurama użył, jak się okazuje bardzo dobrego podstępu. - wyjaśniła - Obudź Sasuke. Śniadanie na dole. Macie dziesięć minut. - po czym wyszła.
- Aniki? - spojrzał na lisa.
- Rób, co mówi. - odpowiedział lekko zduszonym głosem. Chłopak stał jeszcze przez kilka sekund, nim się ruszył i potrącił brata za ramię.
- Sas, wstawaj. - ani drgnął - Sasuke-teme! - zepchnął go z łóżka. Usłyszał dwa obiecujące dźwięki. Jednym był upadek bezwładnego śpiącego ciała, drugim jęknięcie bólu, już przebudzonego ciała.
- Kurwa! Młocie zajebię cię! - warknął - Mój ogon. - jęknął i pogładził ranną kitę. - Spadłem na niego. - syknął zły.
- Fajnie, że się obudziłeś. - nie zwrócił uwagi na wywody - Oka-chan kazała nam się ogarnąć i zejść na śniadanie. Brunet spojrzał na niego wściekły, ale wstał i pomaszerował do swojego pokoju, a dokładniej do łazienki. Naruto ruszył do swojego. Kurama westchnął z ulgą.
- W końcu cisza... - westchnął zadowolony i rozłożył swoje dziewięć kit na pościeli.
- No nareszcie! - oznajmiła lekko zirytowana Kushina, kiedy dwójka już odświeżonych nastolatków zasiadła do stołu kuchennego. Kilka sekund później dwa talerze z jajkami, grzankami pojawiły się przed ich nosami. Nie zabrakło też ciepłej herbaty.
- Cześć/Dzień dobry. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Zjadajcie, a potem macie ruszać pieszo do Konohy. - powiedziała.
- Co czemu... - uciął blondyn i spochmurniał, już wiedział.
- Tak dokładnie. - potwierdziła kobieta, ale jej dobry humor przygasł.
- Pogrzeb. - stwierdził Sasuke i upił łyk gorzkiej herbaty. Kobieta skinęła głową i pogłaskała ich po głowach.
- Wiesz może Oka-chan, kto poległ z Liścia? - zapytał blondyn, kiedy przełknął pierwszy kęs.
- Młody chłopak z klanu Hyuga. Shikaku i Inoichi. Guy. Aburame Shino i pies Akakaru, podajże. - obaj chłopcy przestali jeść i westchnęli.
- Akamaru. - poprawił ją blondyn - Trzeba ich godnie pochować. - powiedział i zjadł jeszcze parę łyżek jajecznicy i przegryzł to tostem. Uchiha zrobił podobnie.
- Jak się czujecie? - spytała po chwili Uzumaki.
- Lepiej, ale dalej czuję się osłabiony. - odpowiedział jej syn.
- Ja też ciociu. - powiedział Sasuke.
- Minato was przeniesie do Liścia. Jednak nie pójdziecie tam. - obaj kiwnęli głowami na znak, że zrozumieli. - Zjedzcie jeszcze trochę. - wskazała na talerze - Pójdę wam przyszykować odpowiednie stroje. Pogrzeb jest za cztery godziny - po czym wyszła. Chłopcy poszli za radą kobiety i zjedli jeszcze parę kęsów.
- Jak się czujesz? - spytał Naruto.
- Fizycznie wiesz, ale psychicznie ze mną w miarę. Martwię się o Itachiego, a z tobą jak? - westchnął i skupił wzrok na talerzu.
- Podobnie. - westchnął - Lepiej się przygotujmy zawczasu. - wstał, a z nim brunet. Obaj w ciszy udali się na górę. Na schodach minęli się z Kushiną, która przelotnie przejechała dłońmi po włosach chłopców, to był jednoznaczny gest, oznaczający, że wszystko się ułożyły i głowa do góry. Bracia weszli do swoich pokoi i ujrzeli całkowicie czarne kimona o podobnym kroju jak lisie. Po szybkim odświeżeniu się wdziali na siebie czarny materiał. Obaj postanowili, że ukryją swoje lisie atuty, po czym wyszli. Czas do rozpoczęcia ceremonii spędzili w salonie na cichej rozmowie z domownikami i piciu ziołowej herbaty przesłanej przez Kiki.
- Gotowy? - spytał Uchiha.
- Lepiej nie mogę być. - odpowiedział i podszedł do ojca, ubranego podobnie.
- Gotowi? - zapytał senior Namikaze, który wszedł do domu.
- Tak. - opowiedzieli i stanęli po obu bokach Yondaime, po czym zniknęli w żółtym błysku. Pojawili się na obrzeżach cmentarza Konohy. Cała trójka ujrzała spory tłum ludzi. Ruszyli do niego. Stanęli z tyłu, ale Tsunade wypchnęła ich na przód. Nie chcieli się kłócić, więc po prostu bez sprzeciwu wykonali jej niemą prośbę. Stanęli obok Kakashiego i Sakury po jednej stronie, a po drugiej mieli Hinatę i część z ich rocznika. Naruto spojrzał na nagrobek i ujrzał nazwisko i imię. Hyuga Neji.
- Aniki. Jak bardzo mogę użyć chakry? - odezwał się.
- A co chcesz zrobić? - zapytał.
- Chciałbym białe hiacynty na grób Nejiego. - odpowiedział.
- Nie powinno być to dużym wysiłkiem, ale lepiej, niech Sasuke będzie w pogotowiu, jakby ci się w głowie zakręciło. - powiedział to już do obu chłopców.
- Dobrze Kurama. - powiedział Sasuke i przybliżył się do brata, który szybko złożył pieczęć i wyciągnął lekko dłoń do przodu, zamykając oczy w pełnym skupieniu. Hinata wciągnęła zaskoczona powietrze, widząc wyrastające białe hiacynty po bokach tablicy. Naruto lewą ręką złapał delikatnie dziewczynę za nadgarstek.
- Dziękuję Naruto-kun. - powiedziała szeptem i otarła łzy po kryjomu. Na szczęście blondynowi nie zakręciło się w głowie, po stworzeniu kwiatów.
- Spotykamy się dziś ku czci poległych wojowników i naszych bohaterów. - odezwała się Tsunade - Dziś żegnamy ich, ale na zawsze pozostaną w pamięci. Jedni z nich poświecili się, by ratować swojego towarzysza, inni polegli, by być wolni. Ich poświecenie w wojnie przyczyniło się do jej wygranej. Chwała niech będzie poległym! - podniosła lekko głos. Tłum wyszeptał te same słowa i zamilkł. - Niech ich duszę spoczną w pokoju i świętości. - zakończyła, po czym zeszła z podestu, stając obok Shizune i Minato. Shinobi pozostawili swoje kwiaty, część odeszła, a jaszcze inna składała ciche modlitwy na po szczególnych nagrobkach. Lisi bracia zostali tam, gdzie stali. Obaj złożyli ręce do modlitwy i schylili głowy przy nagrobku zmarłych przywódców klanów Nara i Yamanaka.
- Naru, pójdę się przejść. Znajdziesz mnie. - wyszeptał do niego.
- Dobrze. Ja jeszcze zostanę. - brunet skinął głową i oddalił się. Blondyn odprowadził go wzrokiem, kiedy ten zniknął z terenu cmentarza, powolnym krokiem udał się do miejsca spoczynku klanu Uchiha. Po krótkim spacerze odnalazł dwa groby. - Wybaczcie mi naruszanie waszego spokoju, ale obiecałem waszemu synowi, że z nim porozmawiacie. - powiedział, uprzednio oddając szacunek zmarłym. - Aniki dam radę wyciągnąć...
- Masz. - przerwał mu, po czym pojawił się obok niego. - Złapię cię, jeślibyś się nadwyrężył.
- Dzięki. - po czym złożył jedną pieczęć i wskazał dłonią na grób Fugaku, z którego wyrósł piękny czerwono-biały pączek, który zaczął się rozkwitać, ukazując na czarnym środeczku kawałek kosteczki. Blondyn zabrał ją i schował. Podobnie zrobił z Mikoto. Po czym kwiaty przeniósł po bokach ich tablic. Kiedy opuścił dłoń, pobladł gwałtownie i zatoczył się. Kurama złapał go za ramiona.
- W porządku? - zapytał zaniepokojony. Uzumaki tym razem się nie zachwiał, ale bladość na policzkach pozostała, jak i pogłębione cienie pod oczami.
- Tak. - lis skinął głową - Poszukajmy Sasuke i Tou-chana. - powiedział i spacerem wyszli z cmentarza. - Niedługo urodziny Sasuke. Myślałem, czy by nie zrobić mu małej niespodzianki. - lis uśmiechnął się lekko.
- Dobry pomysł. - zgodził się z nim - Póki jesteśmy tu, przekażę Goku, by Roshi zajął się jedzeniem. Reszta może po cichu szykować przyjęcie. Będę koordynował to. Obaj odciągamy Sasuke. - blondyn uśmiechnął się szeroko i kiwnął entuzjastycznie głową. Przez ten czas kierowali się do, jak się okazało Ichiraku.
- Oi, Naruto Kurama! - pomachała im zza lady szatynka.
- Witajcie. - przywitał się lis.
- Ohayo gozaimasu. - przysiadł się obok brata.
- Czemu jesteś taki blady? - zapytał zaniepokojony.
- Stworzyłem parę kwiatów na niektórych nagrobkach. - skłamał po części. Brunet westchnął i podał mu swoją pełną szklankę z wodą.
- Wypij Młotku. - blondyn uśmiechnął się i upił połowę.
- Jak się czujecie? - zapytał Teuchi.
- Słabo. - odpowiedzieli zgodnie.
- Po walce opadliśmy strasznie z sił. Dotąd się regenerujemy. - powiedział Sasuke.
- A więc porządne miso z dodatkowym mięskiem postawi was na nogi. - oznajmił z entuzjazmem, ale wszyscy wiedzieli, że ów entuzjazm był podszyty smutkiem. Cały bar był przystrojony, gdzieniegdzie w czarne chorągwie, a Ayame miała na sobie czarne kimono. Bracia uśmiechnęli się z wdzięcznością.
- A wasza dwójka? - spytał zmęczony blondyn.
- W porządku. - odparła ze słabym uśmiechem córka właściciela, po czym wdali się w rozmowę z nią, opowiadając walki i samą wygraną. Omijali temat śmierci i ran. Nawet nie musieli o tym wypominać. Wiedziała, że prócz heroizmu shinobi, był też smutek. Bracia i Kurama zjedli doskonały ramen i po znalezieniu Minato, który jak się okazało, był w gabinecie Tsunade, Kakashim i Obito. Po szybkim pożegnaniu wrócili do Uzushio. Pół lisy po przebraniu się uznali, że pójdą się położyć. W dalszym ciągu brakowało im sił. Nikt się nie sprzeciwił. Nastolatkowie usnęli, a Kushina przyniosła im ręcznie zrobiony sok z leśnych owoców i położyła na ich stolikach nocnych, uprzednio zakrywając górę szklanki, przed niepożądanymi skrzydlatymi gośćmi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top