10. Dzwoneczki i Lisy
- Jak ja uwielbiam ramen, dattebayo! - wykrzyknął Naruto, głaskając się po brzuchu. Sasuke westchnął.
- Kupię coś na jutrzejsze śniadanie. - powiedział do blondyna i wstał z krzesła.
- Dobra, ale wiesz, że nie mamy jeść. - zrobił cudzysłów na słowie "nie mamy" i uśmiechnął się w stronę czarnowłosego.
- I z pustym brzuchem walczyć? Podziękuję. - zaśmiał się - Chodź. - chłopcy skierowali się na bazar, uprzednio żegnając się z obsługą. Ludzie jak zwykle gniewnie się na nich patrzyli i szeptali.
- Ohayo gozaimasu. - przywitał się, nie zwracając uwagi na krzywe spojrzenie kobiety za straganem.
- Czego chcesz? - zapytała ostro sprzedawczyni.
- Poproszę cztery pomidory i sałatę. - poprosił, nic nie robiąc z tonu kobiety. Z grymasem na twarzy zapakowała produkty, a czarnowłosy zapłacił wyliczoną sumę Ryō i odszedł w stronę straganu z rybami.
- Zjadłbym coś słodkiego. - powiedział Naruto, kiedy kupili składniki na śniadanie - Może dango*?
- Może być. - chłopcy ruszyli do jednej z ciemniejszych uliczek i za pomocą henge zmienili się w inne osoby. Sasuke zmienił się w chłopca o zielonych oczach i jasnobrązowych włosach. Ubrany był w ciemnozieloną bluzkę i brązowe spodnie. Naruto z kolei przemienił się w czarnowłosego chłopca, z brązowymi oczami. Jego strój składał się z niebieskiej koszulki i spodenek khaki. - Idziemy?
- Jasne. - i ruszyli w stronę jednej z kawiarni. Bez obaw usiedli i zamówili desery. Sasuke ograniczył się do mało słodkich białych dango. Naruto, cóż tym słodsze tym lepsze.
- Pyszne były, co nie? - powiedział blondyn, wychodząc do domu bruneta. Cóż chłopcy spali u siebie w zależności, który dom był bliżej. Tym razem padło na Sasuke.
- Tak. - Sasuke położył zakupy i ruszył od łazienki - Idę pod prysznic. Jest późno, a my i tak wcześnie wstajemy.
- Zapomniałeś? Kakashi i tak się spóźni pewnie parę godzin.
- Faktycznie. - przypomniało mu się - To co robimy?
- Ja się zajmę jutrzejszym śniadaniem. - westchnął.
- Tylko ryby nie zepsuj. - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko. - Wiesz, że nie lubię zbyt mocno doprawionej.
- Zamknij się! Pamiętam. - warknął na niego. Sasuke buchnął śmiechem i poszedł do pokoju po zwój o naturze błyskawicy, który zaczął niedawno czytać. Wrócił od kuchni po jabłko i skierował się do salonu.
- Naruto. - odezwał się lis, pojawiając przed chłopcem - Już się tak nie denerwuj.
- Witaj Kurama-san. - przywitał się Uchiha z salonu, słysząc głos Kyuubiego.
- Witaj. - odpowiedział mu - Jak chcesz, poćwiczę z tobą shogi? - zwrócił się do blondyna.
- Na razie mam jej dość. - oznajmił - Wolę trochę poćwiczyć fizycznie.
- Dobrze. - zgodził się - Dawno ze mną nie walczyłeś.
- Serio?! - zdziwił się i usiadł prosto - Ale super, dattebayo! - Naruto szybko przygotował rybę na jutrzejsze śniadanie i otworzył klapę w podłodze - Sasuke idziesz?
- W sumie poćwiczę trochę błyskawicę. - powiedział i w trójkę zeszli do sal treningowych. Kurama zmienił się w człowieka i przyjął pozę do walki tak samo, jak Naruto. Sasuke starał się wywołać małe wyładowania.
- Dawaj lisku! Pokaż, na co cię stać! - prowokował go z uśmiechem na ustach.
- No to teraz zemszczę się za tego liska. - powiedział i ruszył na chłopca. Z początku Naruto, blokował ciosy Kuramy, ale po chwili oddawał je z tą samą zaciekłością, co jego przeciwnik. Kyuubi nie walczył na poważnie z Uzumakim. Cóż był od niego znacznie potężniejszy, ale też nie dawał mu forów. Chłopcu parę razy udało się celnie uderzyć lisa. - Coraz lepiej ci idzie, młody - pochwalił go. Słowa te zwróciły uwagę Sasuke i przewał ćwiczenie, przyglądając się walczącym. Niebieskooki tylko się uśmiechnął i z pół obrotu kopnął lisa w brzuch. Kurama zgiął się w pół, zaskoczony ciosem. Naruto nie czkając, od razu skierował pięść na twarz lisa.
- Wygrałem! - wykrzyczał i zaczął skakać ze szczęścia. Dziewięcioogoniasty westchnął i szeroko się uśmiechnął.
- Gratuluję Ototo. - powiedział zadowolony z wygranej Naruto. - Udało ci się... W końcu.
- Nieźle. - wtrącił się Sasuke.
- Dzięki. - podziękował - Może...
- Koniec na dziś dzieciaki. - przerwał - Jest późno.
- W sumie racja. - powiedział Naruto, ale był trochę niezadowolony. - Chodźmy. - w trójkę wrócili na górę. Blondyn wziął szybki prysznic i wrócił do pokoju. Kurama zmienił się w lisa wielkości psa i położył się obok swojego ototo. Sasuke wziął rzeczy do spania i poszedł do łazienki.
- Naruto? - odezwał się, wychodząc z łazienki i siadając się w łóżku.
- Co? - mruknął.
- Kakashi pewnie zrobi swój test z dzwoneczkami, prawda? - powiedział i zaczął wycierać mokre włosy ręcznikiem.
- Taa. - potwierdził - Nudy i tak w dwójkę je zdobędziemy, chyba że Kurama-chan nam pomoże. - zachichotał, drażniąc lisa.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a obudzisz się nagi na środku wioski. - zagroził mu.
- W-wybacz. - przestraszył się, a Sasuke zaśmiał się. - To dobranoc. - pożegnał się szybko i odwrócił się plecami do leżącego po drugiej stronie łóżka lisa.
- Dobranoc. - chłopcy i lis szybko zasnęli. Nazajutrz Kurama obudził się pierwszy, zerknął na zegarek, który wskazywał dwadzieścia trzy po siódmej.
- Bachory wstawać! - wrzasnął, bo cicho się nie da ich obudzić. Pierwszy ocknął się Sasuke.
- Dzień dobry Kurama-san. - przywitał się, głośno ziewając.
- Tak, tak witaj. - powiedział szybko - Obudź Naruto. - nakazał i wyszedł z pokoju.
- Dobrze. - wstał z łóżka i pochylił się nad uchem chłopca. - Naru-chan wstawaj. Ramen czeka na ciebie w kuchni. - szepnął czule. Uzumaki zerwał się od razu do siadu.
- Ramen, gdzie?! - wykrzyknął, rozglądając się po pokoju. Kiedy spostrzegł, że to sypialnia Sasuke. - Sasuke-teme pożałujesz tego, a śnił mi się taki pyszny sen.
- Jak ty go tak szybko obudziłeś? - powiedział zszokowany lis, wchodząc do pokoju, kiedy usłyszał wrzask podopiecznego.
- Ramen. - odpowiedział tylko.
- Że wcześniej na to nie wpadłem. - westchnął i spuścił uszy - Skoro wstaliście... Macie pół godziny na przygotowanie śniadania.
- Wiem, już idę. - powiedział Naruto, kierując się o łazienki. Po pięciu minutach wyszedł z niej i ruszył do kuchni, przygotowując rybkę. Sasuke zrobił poranną toaletę i dołączył do blondyna. Kurama przez ten czas siedział w kuchni i nakładał ryż do miseczek. - Gotowe. Proszę bardzo.
- Itadakimasu. - odezwali się obaj i zaczęli jeść. Sasuke już wstawał, by zająć się brudnymi naczyniami.
- Ja się tym zajmę. - powiedział - Kakashi zbliża się do pola.
- Dzięki Aniki. - podziękował i razem z Sasuke teleportowali się na pole. Sakura siedziała na trawie odwrócona do nich tyłem. - Dzień dobry różowa! - krzyknął za jej placami. Dziewczyna zerwała się szybko i wrzasnęła.
- Naruto ty idioto! Spóźniłeś się. - powiedziała z wyrzutem - Sasuke-kun, nic ci się nie stało? - zwróciła się z maślanymi oczyma do bruneta, który celowo zignorował jej pytanie.
- Jak już to spóźniliśmy i Sasuke ma się wyśmienicie. A przyczyną naszego spóźnienia jest to, że nie chciało nam się wstawać tak wcześnie, ponieważ Kakashi-sensei i tak, by się spóźnił. - powiedział chłodno i w tej samej chwili w kłębie białego dymu pojawił się Kaszalot.
- Yo, dzieciaki. - przywitał się uśmiechem. Widzieli, że się uśmiecha, gdyż jego odkryte oko się zamknęło.
- Sensei spóźniłeś się! - powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Czarny kot...
- Taa, kiciuś przebiegł ci drogę. - przerwał Naruto - A może przyjaciel? - spojrzał w jego oko ze zrozumieniem.
- Skąd...
- Wiemy dokładnie, gdzie byłeś. Nie mamy ci tego za złe. - powiedział, wskazując na Sasuke. - Wiem to z tego, że sam tam chodzę i parę razy cię tam widywałem, sensei.
- Co? - zapytała zdezorientowana Sakura - Niby gdzie? - prychnęła.
- To może przejdzie sensei do testu? - zignorował Sasuke pytanie Haruno.
- Dobrze, wytłumaczę wam, na czym będzie polegał mój test. - powiedział, patrząc na Naruto jednym okiem. Uniósł dwa dzwoneczki. - Waszym zadaniem będzie ich odebranie. - wskazał na nie.
- Ale sensei, przecież są tylko dwa dzwoneczki. - wtrąciła się.
- Tak, to prawda Sakura. - zgodził się - Jedna osoba nie zda i wróci do Akademii.
- Co?! Przecież...
- Wysłuchaj mnie do końca. - upomniał ją - Żeby je zdobyć, musicie mnie chcieć zabić, bo inaczej wam się to nie uda. - chłopcy uśmiechnęli się do siebie zadowoleni, że ta opcja wchodzi w grę.
- Chcieć zabić, ale... - powiedziała wystraszona.
- Macie czas do południa. - oznajmił, kładąc zegar na jednym z trzech drewnianych bali do ćwiczeń, a na ziemi położył trzy tobołki. - Tu jest wasze śniadanie, jedno z was go nie dostanie i tyle.
- Trzy? - zdziwiła się.
- Ja też nic nie jadłem. - odpowiedział - Gotowi? Start. - chłopcy w rekordowym tempie ukryli się, ale Sakura nadal stała. - Sakura chcesz wrócić do Akademii?
- Nie, tylko...
- To rusz się. - wyciągając z kabury książkę. Otworzył ją na zaznaczonej stronie i zaczął czytać. Dziewczyna pobiegła i ukryła się w krzakach.
- No to, co Sasuke szybko kończymy? - zapytał się szeptem przyjaciela. - Czy się bawimy?
- Pobawmy się trochę, a potem szybko wykończmy. - odpowiedział.
- Dobra. Jaki masz plan? - uśmiechnął się cwaniacko. Brunet zastanowił się przez parę minut.
- Ruszysz na niego z paroma klonami i Rasenganem. Ja uderzę kulą ognia z przeciwnej strony. On zapewne ucieknie pod ziemie. Wtedy uderzymy w nią Hosenganem, to go wykurzy. - wyjaśnił plan. Naruto kiwnął głową, że się zgadza. - Ja zostanę tu, a ty zmienisz miejsce. Użyjesz Onko-fu, kiedy poczuję lodowate powietrze, wtedy ruszę. Później trochę walki wręcz i papa dzwoneczki.
- Dobra. - Naruto przeniósł się na drugą stronę polany. - Onko-fu no Jutsu. - szepnął i skierował lodowaty wiatr w stronę Sasuke. Uchiha poczuł go i szybko złożył pieczęcie.
- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - zawołał i z ust chłopca wystrzeliła ogromna kula ognia. Kakashi zaskoczony tym atakiem, już miał odskoczyć w tył, gdy nagle usłyszał za placami.
- Rasengan! - z lasu wyskoczył Naruto z pięcioma klonami. Kaszalot ukrył się pod ziemią, tak jak przewidział Uchiha. Blondyn stworzył nowego Rasengana, a Sasuke wystrzelił płomień. Techniki połączyły się. - Katon: Hosengan! - wykrzyknął i uderzył w ziemie. W miejscu, gdzie technika dotknęła ziemi, powstał olbrzymi krater, w którym szalał ogień. Użytkownik Sharingana, dosłownie wyskoczył z niej. Zaskoczony siłą tej dwójki, otworzył szeroko oko.
- Skoro sensei, już się pokazał, to może odda po dobroci dzwoneczki? - zapytał z lekkim kpiącym uśmiechem Sasuke.
- Jestem zaskoczony waszym poziomem. - odezwał się spokojnie i z wyważonym głosem - Ale to nie wystarczy, żeby je zdobyć. - chłopcy tylko westchnęli.
- Dobrze. - i ruszyli na niego. Uchiha rzucił parę shurikenów. Hatake odbił je i wyskoczył w górę, rzucając swoimi. Naruto stanął przed czarnowłosym i wyłapał wszystkie. Szaro włosy zaskoczony szybkością młodego Namikaze, zdekoncentrował się trochę. Sasuke widząc to, odbił się od ramion blondyna i celnym kopniakiem uderzył go, spadając na ziemie. Kakashi zniknął kłębie białego dymu.
- Kage Bunshin. - powiedział Sasuke i się wyprostował, wracając do blondyna - Pora kończyć. Twoja kolej. Nastrasz go trochę. - chłopak kiwnął głową i teleportował się.
- Dobry sensei. - przywitał się, przykładając kunai do jego szyi.
- Ładnie młody. - pochwalił go Kurama. - Zakończ to.
- Dobra. - powiedział i uśmiechnął się. - Krwiożerczo?
- Może być. - zgodził się. - Tylko nie przesadź. - Naruto kiwnął głową na znak zgody.
- Jak mnie znalazłeś? - zapytał zaskoczony.
- Oddaj dzwoneczki albo poderżnę ci gardło. - rozkazał głosem pełnym jadu i lodu.
- D-dobrze. - zląkł się - P-proszę. - podał mu dzwoneczki i razem z nim przeniósł się do Uchihy.
- Masz? - zapytał.
- Yup. - potwierdził, podnosząc je i jednocześnie wypuszczając Kaszalota. - Sensei, wybacz ranę na szyi. - przeprosił ze szczerą skruchą i użył Shōsen Jutsu. Na jego dłoni pojawiła się zielona chakra, która wyleczyła rankę.
- Znasz medyczne Jutsu? - spytał zdziwiony.
- Tak, znamy je. - powiedział - Sakura! Wyłaź już z tych chaszczy. - zawołał ją, patrząc na ścianę drzew, z której po kilku sekundach wyłoniła się dziewczyna. - Trzymaj. - rzucił jej dzwoneczek - Sasuke.
- Czemu mi go dajesz? - zapytała zaskoczona. - Przecież nic kompletnie nie zrobiłam.
- Mnie nie zależy na Akademii. Jeszcze jeden rok mnie nie zbawi. - oznajmił, świetnie kłamiąc.
- Jesteś pewny Naruto? - upewniał się Kakashi.
- Oczywiście. - spojrzał mu w oko poważnie.
- W takim razie... - zamilkł na moment - Zdaliście!
- Co?! - wykrzyknęła różowo włosa - Ale przecież Naruto...
- Ten test można było zdać na kilka sposobów, prawda? - powiedział Sasuke, przerywając jej.
- Dokładnie tak. - potwierdził blondyn - Pierwszy, to właśnie przekazanie dzwoneczków.
- Drugi, to wspólna walka. Nawet jeślibyśmy przegrali z tobą, sensei, to i tak byśmy zadali, bo walczyliśmy w trójkę. - wytłumaczył Sasuke.
- Trzeci sposobem, byłaby walka bez współpracy do końca wyznaczonego czasu i zapewne przywiązanie jednego z atakujących do słupa i zakazanie reszcie dokarmiania go, jeśliby go nakarmili. Też by zdali. - powiedział - Prawda, sensei?
- Oczywiście sensei odstawiłby szopkę, że nie zdaliście i zniknął gdzieś nie daleko, wyciszając chakrę. - dopowiedział Sasuke.
- Czy wy na pewno powinniście być geninami? - powiedział po długim milczeniu i wpatrywaniu się w chłopców, tak samo Sakura patrzyła otępiała i zszokowana ich bystrością.
- Cóż może tak, może nie. - odpowiedział wymijająco Sasuke.
- Dobrze, w takim razie jesteście wolni. Trzymajcie, należy się wam. - oznajmił i uśmiechnął się, podając im jedzenie.
- Dziękujemy, ale przeczuliśmy, że się sensei spóźni. Nie jesteśmy głodni i wolimy trochę potrenować. - podziękował Naruto z uśmiechem. Kakashi odwzajemnił go i kiwnął głową.
- Dobrze. Proszę Sakura. - podał jej bento.
- Dziękuję sensei. - podziękowała i otworzyła pudełko. - Itadakimasu.
- Jutro czeka was pierwsza misja, bądźcie o ósmej rano przed budynkiem Hokage. - powiadomił drużynę - Chłopcy chciałbym z wami porozmawiać na osobności. - zwrócił się do nich.
- Zgoda sensei. - odpowiedział Sasuke.
- Sakura, jak zjesz, jesteś wolna. - powiedział do Haruno. Dziewczyna szybko zjadła. Wdając się w rozmowę z Kakashim.
- Dziękuję sensei. Do widzenia. - pożegnała się, oddając tobołek. - Na razie Sasuke-kun. - pomachała mu, rumieniąc się. Odeszła w stronę wioski. Kakashi przeniósł wzrok na chłopców, który stracił iskierki wesołości. Postura, jak i twarz Kaszalota przybrały poważny wyraz.
- Więc...
- Co sensei chce wiedzieć? - przerwał mu Sasuke.
- Kto was szkolił? - zapytał bez ogródek - Bo technik typu Rasengan nie uczy byle kto.
- Powiem tak sensei. - zaczął Naruto - Uczy nas życie. Wiemy więcej niż ci się wydaję. Uczniu Czwartego.
- Skąd to wszystko wiecie? - dociekał.
- Życie, biblioteka, ludzie. - rzekł Sasuke. - Sensei wie, co przeszliśmy. Mnie ostatniego z rodu Uchiha wyzywano i gardzono. Naruto nazywano potworem i demonem, chociaż wcale nim jest. - powiedział głosem wypartym z emocji. - Mówimy ci to, abyś dał nam spokój, bo i tak od nas nic więcej nie wyciągniesz. Jak chcesz możesz iść do Hokage i zdać raport z tego o nas i naszej mocy. Tak wiemy. - nie dał mu przerwać - Że Trzeci kazał ci nas obserwować i donosić o nowych rzeczach.
- Tak, dostałem taki rozkaz, ale widząc i słysząc was, nie zrobię tego. - zaskoczył chłopców tymi słowami.
- Czyli nie pójdziesz do Staruszka i nie powiesz mu o tym? - zapytał Naruto, rozkładając ręce, pokazując na pole.
- Powiem, że zdaliście i tyle, a szkody zawsze są. - uśmiechnął się. - Ale powiedz mi Naruto. Kto Cię nauczył Hiraishinu i kiedy nałożyłeś na mnie pieczęć.
- Po pierwsze ja nie używam pieczęci, ulepszyłem tę technikę. Wystarczy, że skupię się na miejscu czy osobie, gdzie mam się znaleźć, ale muszę widzieć, jak wygląda i tyle. - wyjaśnił - Sasuke? - zwrócił się do Uchihy - Powiedzieć mu?
- Myślę, że nas nie okłamie. - odparł. Naruto spojrzał na mężczyznę i westchnął.
- Wiesz dobrze, kim są moi rodzice. - zaczął. Kakashi słysząc te słowa, zachłysnął się powietrzem i pobladł.
- Wiesz? - chłopcy kiwnęli głowami - A czy wiesz o...
- Kyuubim? - zgadł - Wiem, dowiedziałem się niedawno o nim. W sumie to Sasuke pomógł mi rozgryźć ten sekret. - kłamał jak z nut. Sasuke przyjął niewzruszoną pozę, ale też powstrzymywał śmiech. Lis z kolei buchnął niepohamowanym śmiechem w głowie blondyna.
- Nie mogę, jak uwierzy w tę ściemę, to ja mu pojawię się przed twarzą. - powiedział rozbawiony.
- Nie rozpędzaj się tak Aniki. - upomniał go chłopiec, ale też się śmiał - Wielki shinobi idiotą. Dopiero by było.
- O tak! Trzymajcie mnie! - wciąż nie mógł przestać się śmiać.
- Nasze obawy potwierdził mieszkaniec wioski, kiedy powiedział, że Jinchuriki Kyuubiego powinien być zamknięty. - powiedział Sasuke. - Ostatni element układanki wypełnił lukę.
- Przykro mi Naruto, że dowiedziałeś się w taki sposób. - Kakashi położył mu rękę na głowie i pogłoskach go.
- No to tego idiotę mamy z głowy. - mruknął.
- Na to wygląda. - potwierdził już uspokojony. - Może da się go wykorzystać w przyszłości. Był uczniem twojego ojca, to może się co nieco, od niego dowiedzieć.
- Dobry plan Aniki. - pomyślał.
- W takim razie Naruto kto naprawdę nauczył cię Hiraishinu? - ponowił pytanie.
- Można powiedzieć, że sam. Trochę Sasuke pomógł i książki. - Kaszalot zmrużył oko.
- Naruto tej techniki nie ma zwykłych bibliotecznych książkach i zwojach. - stwierdził.
- Prawda, ale gdzieś go zdobyłem. - odpowiedział - Spokojnie, dalej sobie leży na półce z nazwiskiem Namikaze. - zapewnił, kłamiąc.
- Co!? - wrzasnął - Włamałeś się do zakazanej biblioteki? - zapytał się już ciszej.
- Spokojnie, nic nie zabrałem. - powtórzył niewzruszony zachowaniem Hatake - Tylko przepisałem... Parę zwojów. Ot cała prawda, skąd się nauczyłem tego wszystkiego. Dziękuję - ukłonił się, a Sasuke parsknął śmiechem.
- Sensei, będziemy wiedzieć, jak to co ci przekazaliśmy wyjdzie na światło dzienne. - powiedział Uchiha - A pamięć, ważna rzecz. - szaro włosy przełknął ślinę i kiwnął głową. Wyczuł, że chłopcy będą wstanie to uczynić.
- Dziękuję, że mi zaufaliście. Obiecuję, że nie powiem Hokage o tym, co tu zaszło. - przysiągł i uśmiechnął się - A teraz wracajcie. Jutro o ósmej przy budynku.
- Czyli południe? - zaśmiał się Sasuke, a z nim reszta.
- A skąd wiecie, że chodzę na cmentarz? - przypomniało mu się.
- Dziesiątego października jest rocznica śmierci moich rodziców i moje urodziny. Widziałem cię tam, użyłem wtedy henge. - odpowiedział Naruto z lekkim, ale smutnym uśmiechem.
- Zielonowłosy chłopiec? - zgadł, a Namikaze kiwnął głową. - Skoro wszystko załatwione, to do zobaczenia jutro w południe. - zaśmiał się i zniknął w dymie.
- Najpierw Sakura. - westchnął Sasuke - Idź po nią. Naruto zniknął i po sekundzie pojawił się z szarpiącą się dziewczyną.
- Puszczaj mnie durniu! - krzyczała.
- Zamknij ryj! - wrzasnął Sasuke, od razu zamilkła.
- Dzięki stary. - Uchiha kiwnął głową - Może powiesz, co słyszałaś? - warknął na nią.
- Nic nie słyszałam. - przestraszała się - Chciałam popatrzeć na Sasuke-kun.
- Kłamie? - spytał blondyn.
- Tak. - potwierdził czarnowłosy.
- Mów prawdę albo matka cię nie pozna! - zagroził Uzumaki.
- J-ja słyszałam, jak mówiłeś coś o Czwartym i o jakiejś bibliotece.
- Super. - warknął Sasuke. - Wiesz, co robić.
- Omoide no Sōsa. - powiedział i usunął pamięć dziewczyny, zastępując ją przyłapaniem na gorącym uczynku, czyli podglądaniu czarnookiego.
- No Sakura, jeszcze raz cię na tym przyłapiemy, że nas podglądasz, to wylądujesz w szpitalu. - zagroził Naruto - Zrozumiano?
- T-tak. - potwierdziła i odeszła.
- Sasuke, sprawdzę czy Kakashi się nie wygadał. - zwrócił się do Sasuke - Przywołam Yanga. - Uchiha kiwnął głową i usiadł na trawie. Namikaze zamknął oczy - Yang chodź tu. - zawołał. Przed chłopcami pojawił się czarny lis z błękitnym kamieniem na głowie*.
- Wzywałeś Naruto. - zwrócił się do blondyna.
- Witaj Yang. - przywitał się Naruto. Lis skłonił głową w stronę chłopców. - Czy Hatake Kakashi powiedział o naszych zdolnościach?
- Nie. Złożył raport, który dotyczył dzisiejszego testu. - odpowiedział, siadając na trawie.
- Czy Hokage pytał go o cokolwiek, dotyczącego nas? - zapytał Sasuke.
- Tak. - potwierdził - Pytał, czy coś odkrył. Szaro włosy zaprzeczył.
- Dziękujemy Yang - lis skłonił się - Wracaj do siebie.
- Dziękuję i do zobaczenia dzieciaki. - podziękował i pożegnał się z chłopcami, znikając w czarnym dymie.
- Na razie można mu ufać. - oznajmił czarnooki. - To, co robimy? Dochodzi druga.
- Idziemy na ramen? - zaproponował - Głodny jestem.
- Ja w sumie też.
- Kurama, poćwiczymy później Tryb Lisiego Mędrca? - zapytał się w myślach.
- Zgoda, ale na polanie. - powiedział - I tak musisz siedzieć nieruchomo.
- Dzięki Aniki. - i wyszedł z umysłu. - Sasuke, co powiesz na trening na polanie, po obiedzie?
- Dobra. - zgodził się - Co będziemy ćwiczyć?
- Ja Lisi Tryb Mędrca, a ty co chcesz.
- To może poćwiczę z Kiri naturę błyskawicy.
- I super. Kurama stworzysz barierę? - zapytał w myślach.
- Tak. - zgodził się. Chłopcy ruszyli w stronę Ichiraku Ramen. Zamówili zupę. Naruto oczywiście zjadł sześć misek. Po posiłku i pożegnaniu z obsługą. Skierowali się na polanę z bramą. Blondyn wsłuchał się w chakry strażników.
- Śpią i nie mamy ogona. - powiadomił, dochodząc do bramy, przez którą przeszli i skręcili w lewo. Po kilku minutach ujrzeli dobrze im znaną trawę, drzewa i jezioro. Kurama pojawił się w lisiej formie. Był wielkości konia.
- Aniki?
- Wiem. - odpowiedział i złożył kilkanaście pieczęci - Chinmoku no Shizukana Shōheki.*- wypowiedział nazwę bariery i nad całą trójką zaczęła pojawiać się błękitna bariera. - Teraz nikt nas nie widzi, nie wyczuwa chakry oraz nie słyszy. - wyjaśnił Kurama.
- Dzięki lisku. - podziękował Naruto - Kage Bunshin no Jutsu! - przed chłopcem pojawiło się sześć kolonów. - No to do roboty. - Namikaze wraz z klonami i lisem, skierował się do jednej ze ścian drzew.
- Pamiętaj, że cię strzelę, jeśli za bardzo będziesz się przemieniał w lisa. - upomniał chłopca.
- Wiem o tym. - wzdrygnął się na słowa Kuramy, siadając wraz z klonami na trawie w cieniu drzew.
- Gotowy? - zapytał, trzymając w siedmiu ogonach kije. Naruto kiwnął głową i próbował pochłaniać Energię Naturalną*, starając się nie przeholować, ale gdzieniegdzie na jego i klonów skórze pojawiało się rudawe futerko. To był znak dla lisa, aby uderzyć, gdyby tego nie zrobił. Naruto stałby się nieodwracalnie lisem. Nawet jeśli byłby to klon.
- Ałł... - jęknął, ale zaraz powrócił do pozycji wyjściowej i zamknął oczy, skupiając się. Sasuke przez ten czas, podszedł nad brzeg jeziora. Przegryzł kciuk, z którego wypłynęła krew oraz złożył kilka pieczęci.
- Kuchiyose no Jutsu! - zawołał, kładąc dłoń. W chmurze niebieskawego dymu wyłonił się błękitno-czarny lis z długim i puszystym ogonem. - Witaj Kiri-san. - przywitał się i uśmiechając na widok do przyjaciela.
- Witaj Sasuke-kun. - powiedział, siadając - Dlaczego mnie przyzwałeś?
- Chciałbym poćwiczyć z tobą naturę błyskawicy. - poprosił. Kiri kiwnął głową.
- Zgoda. - potwierdził - Witaj Kurama-sama. - przywitał się i ukłonił w kierunku Kyuubiego.
- Witaj Kiri. - skłonił łeb.
- Widzę, że Naruto-kun ćwiczy Lisi Tryb. - powiedział.
- Prawda. Mam radochę z tego. - pomachał kijkami. Lisy zaśmiały się. Namikaze i klony siedzieli zupełnie nieruchomo, nie zwracając w ogóle uwagi na rozmowę dwóch lisów.
- Dobrze Sasuke-kun zobaczmy, jak ci wychodzą wyładowywanie z rąk. - Uchiha skinął głową i zamknął oczy, składając pięć pieczęci.
- Raiton: Jibashi*. - wypowiedział nazwę techniki, po sekundzie z dłoni wystrzeliła błyskawica, która zatrzymała się na długości około sześciu metrów od użytkownika i zniknęła.
- Całkiem nieźle. - pochwalił Kiri - Ale tylko jedna wiązka. Trzeba popracować nad jej rozgałęzieniem. - oznajmił. - Dzięki temu trafisz więcej przeciwników. Wystarczy, że chakra znajdzie się w całej dłoni - wytłumaczył chłopcu.
- Rozumiem. - Sasuke po raz któryś złożył pieczęcie - Raiton: Jibashi! - i tym razem kazał chakrze przepłynąć do samych koniuszków palców. Błyskawica wystrzeliła. Poruszył delikatnie małym palcem. Kiri zauważył drobną wiązkę, odstająca od głównego promienia.
- Coraz lepiej Sasuke-kun. - pochwalił - Widziałem małe, pojedyncze rozgałęzienie. Ćwicz dalej. - powiedział, chłopiec kiwnął głową i dalej ćwicząc technikę. I tak Sasuke, jak i Naruto ćwiczyli swoje techniki do późnego wieczora. Brunet dzięki wskazówkom lisa opanował w dużej części technikę. Udało mu się tworzyć pokaźną sieć białych promieni, których zasięg objął prawie trzy czwarte wielkości jeziora. Chłopcy i Kurama pożegnali się z Kirim, który wrócił do domu. Kyuubi skurczył się, tak aby zmieścić się na ramieniu Namikaze i w trójkę skierowali się do domu blondyna, który był bliżej. Uzumaki zrobił kilka kanapek na kolację, którą szybko zjedli. Jeden po drugim wzięli szybki prysznic i położyli się, życząc sobie dobrej nocy. Kurama położył się obok blondyna i oparł pysk na jego brzuchu, samemu zasypiając.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top