Moja droga ninja ~ Odcinek 7

Był ranek, czyli jakaś szósta rano, a Naruto właśnie obudził się w łóżku w swojej szlafmycy* na głowie, po czym od razu skierował się do kuchni. Usiadł wygodnie przy stole, postawił pod nos pustą jeszcze miskę i nasypał do niej płatek, a zaraz potem nalał do niej mleka, jednak z powodu niewyspania nie zauważył, że wylewało się już za jej brzegi.
Jego codzienne śniadanie, które właśnie tak wyglądało, zjadł w bardzo powolnym tempie, a potem ubrał się w swój pomarańczowy strój, zawiązał na czoło ochraniacz i zadowolony wyszedł z domu. Podczas gdy przechadzał się po wąskich uliczkach wioski, napotkał trzech swych młodszych od siebie kolegów.

- Braciszek Naruto! - krzyknęła dziewczynka z wysoko spiętymi, dwoma kucykami na głowie i zielonymi googlami na czole.

- Nie powinniście być teraz w Akademii? - spytał zdziwiony, a wtedy cała trójka zaczęła się dziwnie zachowywać i machać kłopotliwie rękoma.

- Iruka sensei... Yyy... On jest przeziębiony i są odwołane lekcje - powiedział Konohamaru łapiąc się niezręcznie za głowę.

- Rozumiem... - odparł lekko zdezorientowany Naruto ich zachowaniem.

- Konohamaru! - krzyknął zbliżający się zza rogu pobliskiego budynku, męski głos.

- Musimy już lecieć! Pa! - powiedział chłopiec do Naruto, po czym wraz ze swymi przyjaciółmi pobiegł jakby przed czymś lub przed kimś uciekał.

Wtedy zza zakrętu wybiegł Mistrz Iruka.

- Konohamaru! Nie uciekniesz mi tym razem z zajęć! - krzyczał.

- Iruka Sensei? - zwrócił się z lekko zdziwioną miną do biegnącego mężczyzny.

- Nie teraz Naruto, muszę złapać tę trójkę!

Chłopak uśmiechnął się widząc całą tę sytuację, po czym ponownie ruszył przed siebie w stronę jego docelowego miejsca. Mowa tu oczywiście o miejscu do treningu, który miał  prowadzić Jiraiya. Kiedy Naruto doszedł już na wyznaczony teren, przy jednym z krzewów ujrzał siedziącego, zadowolonego starego pustelnika.

- Ehh, czyżby znowu podgląda jakieś kąpiące się gołe baby w rzece? - westchnął chłopak przewracając przy tym oczami.

- O tak, tak, biegnij maleńka. Hihihi - mówił do siebie chichocząc z rumieńcami na twarzy Jiraiya.

- Ero-seniin! - krzyknął Naruto, aby poinofmować go o jego obecności.

- E? - odwrócił się w jego stronę, a z policzków zaczął mu znikać czerwony odcień skóry.

- To jak? Co dzisiaj robimy? - mówił już podekscytowany młody ninja - jakaś nowa technika?

- O ile pamiętam jeszcze nie opanowałeś ostatniej techniki, którą ci pokazałem

- A no racja - złapał się za głowę z głupim uśmiechem na twarzy.

- Pokaż więc, czy twój trening przyniósł jakieś efekty - odparł, a Naruto przytaknął tylko, po czym ustawił się w swojej pozycji układając dłonie w pieczęć.

- Hiraishin no Jutsu!

Wtedy wokół niego pojawił się jakby dym, który świadczy o teleportacji, ale czy udanej...

- Naruto! Nie rób sobie ze mnie żartów! Przecież teleportowałeś się o jakieś pół metra! - krzyknął na niego ze złością.

- To dlatego, bo nie dałeś mi żadnych wskazówek! Poza tym robię postępy - usprawiedliwiał się.

- Ty to nazywasz postępem?

-  Daj mi jakąś radę, a nie się na mnie wydzierasz staruchu!

- Ehh... - westchnął głęboko próbując ukoić swe nerwy - pamiętaj, aby rozprowadzić swoją chakrę po całym ciele i utrzymać jej poziom do momentu teleportacji, ale widzę, że dla ciebie to za dużo. Za wiele od ciebie oczekiwałem. Trzymaj - rzucił mu coś do ręki.

- Po co mi do tego pomarańcza? - spytał patrząc na nią.

- Opanowałeś już Rasengan, więc umiesz kumulować swoją chakrę w dłoni. Teraz zrób to samo, ale na tej pomarańczy i teleportuj ją do tego miejsca - powiedział, po czym narysował na piasku krzyżyk.

- Okej

Naruto zamknął mocno powieki, zmarszył czoło i cały, aż spiął się próbując się skupić i skumulować chakrę w swojej prawej dłoni.

- Hirashin no Jutsu!

Po chwili pomarańcza otoczona orzez chwilę lekkim dymem, została przeniesiona na wyznaczone przez Jiraiye miejsce na krzyżyku, lecz... nie do końca w takim stanie jak była na początku, ponieważ wyglądała jakby ktoś ją zdeptał. Mężczyzna znowu zrobił dziwaczną minę widząc efekty "teleportacji" i schował twarz w dłoniach.

- Widzę, że to też ci trochę potrwa... - westchnął - masz tutaj cały wór pomarańczy i ćwicz, a ja w tym czasie pójdę na zbieranie informacji - zaczął pocierać dłońmi z zadowoloną miną.

I tak Naruto ponownie przez całe godziny, bez odpoczynku ćwiczył w kółko to samo, aby w ten sposób dojść do perfekcji. Jak wiadomo, bycie shinobi wcale nie należy do prostych rzeczy i na treningi trzeba przeznaczać większość swojego czasu, a niektórzy nawet poświęcają na to całe swoje życie, aby stać się lepszym i silniejszym i taką właśnie drogą dążył Naruto, czy chociażby Sasuke i wiele innych ninja.

Z czasem, technika z pomarańczą, którą tak wytrwale ćwiczył Naruto, była coraz lepiej dopracowana, a kiedy był bliski sukcesu, stracił przytomność z wyczerpania i nadużycia swej chakry. Przespał jakąś godzinę, a kiedy się obudził od razu wstał i ponownie zaczął ćwiczyć, mimo że czuł wielki skurcz w dłoni. Kiedy słońce zmierzało ku horyzoncie, pomarańcza znalazła się na krzyżyku w idealnym, nienaruszonym stanie. W końcu, pierwszy etap został zaliczony!
Po tak wielu staraniach i przeznaczonym na to czasie, udało się... Był to jednak dopiero początek, więc nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca.

Następnego więc poranka, Naruto pojawił się o tej samej porze i w tym samym miejscu co wczoraj, na umówiony trening.

- Ej! Ej! Ero-seniin! - krzyczał Naruto dobiegając do krzewów, przy których znowu chował się mężczyzna przy "zbieraniu informacji".

- Naruto! Zamknij się, bo je wystraszysz - mówił z gniewem, a zarazem z podnieceniem na widok pół nagich kobiet bawiących się w wodzie.

- Nauczyłem się już tej techniki z pomarańczą! - powiedział niewiele ciszej niż poprzednio.

- To dopiero pierwszy etap, więc się tak nie zapędzaj, jednak dzisiaj poćwiczymy coś innego

- Coś innego? Jak to? A co z techniką teleportacji? - pytał chłopak.

- Będzie jeszcze na to czas, ale teraz muszę cię bardziej podszkolić w walce na krótki dystans, aby wrazie czego twoje szanse się wyrównały - tłumaczył mu Jiraiya.

- Co masz na myśli?

- Taijutsu! - krzyknął robiąc swoje dziwaczne ruchy i mrugając przy tym z przeraźliwym uśmiechem na twarzy.

- Taijutsu? - szepnął pod nosem, wyglądając jakby się nad czymś zastanawiał.

- Ta. Egzamin coraz bliżej, a trzeba jeszcze popracować nad twoją siłą oraz stylem walki

- Rozumiem, to co będę dziś robił?

- Walczył

- Z kim?

- Ze mną!

- Z tobą? - zaśmiał się - nic prostszego!

- Nie lekceważ swojego przeciwnika, nigdy nie ocenisz jego możliwości na oko - pouczył go.

- Ta... - przytaknął krótko, po czym oboje ustawili się w pozycjach do walki.

- Zapomniałem wspomnieć - zaczął pustelnik - żaden z nas nie może używać jakichkolwiek technik.

- Co? Jak to?

- W ten sposób, najszybciej nauczysz się taijutsu, a podczas tego pojedynku ocenię twoje słabe punkty, żeby potem nad nimi pracować - rzekł, a zaraz potem Naruto biegł już w jego stronę zamierzając szybki atak.

*szlafmyca - nakrycie głowy zakładane do snu

~Wybaczcie za błędy, jeśli się jakieś pojawiły :) ~

Nareszcie... Ten rozdział to była jakaś męczarnia i pewnie tym samym dla was będzie to czytać, bo nic tam ciekawego w sumie nie było, no ale egzamin coraz bliżej, a tam już będzie ciekawie :))

legolas_myluv
*mangozjeb*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top