28. Okrutna Prawda
- Uzumaki Naruto i Uchiha Sasuke. Z rozkazu Danzo-sama... - zaczął ANBU w masce wilka.
- Zamknij się, jeśli twój szefunio nie chce być poćwiartowany. - przerwał mu blondyn i szeroko uśmiechnął się. W jego ślady poszedł Sasuke.
- Kakashi-sensei. Przeniesiemy senseia do naszego domu. - powiedział brunet.
- Zgoda. - Naruto złożył pieczęć do klonowania. Kiedy pojawiła się replika, od razu chwyciła Kaszalota i razem zniknęli, zanim w ogóle ANBU zareagowało.
- Ty gówniarzu! - warknął mężczyzna z maską kota. - Jak śmiałeś!? Ty demonie. - w tym momencie Naruto głośno ziewnął.
- Ludzie nie znowu to samo? - zapytał i przewrócił oczami - Demon, demon i demon... Weźcie wymyślcie coś nowego. To jest potwornie nudne, dattebayo. - powiedział z udawanym oskarżeniem. Sasuke parsknął cicho i pokręcił głową na boki.
- Brać go! - rozkazał i grupa ruszyła na chłopców.
- Cholera. Nie ma, jak walczyć. - pomyślał Sasuke.
- Prawda, ale mam pomysł. - odpowiedział w myślach i przy okazji sparował cios przeciwnika.
- Jaki? - uderzył z pieści w brzuch jednego z joninów.
- Dajmy się złapać. - spojrzał wymownie na brata. Naruto zablokował atak kolana.
- Chyba wiem, co ci po głowie chodzi. - schylił się przed wysokim kopnięciem.
- Ale ja nie wiem, ale żebyście potem tego nie żałowali. - odezwał się Kurama.
- Spokojnie, jedynie, to może trochę boleć. - uspokoił lisa Sasuke.
- Aniki damy radę. Jeśli coś by robili z pieczęcią, masz zwiać. Jasne? - ANBU otoczyło ich przy ścianie.
- Nie mogę was zostawić samych. - warknął.
- Spokojnie mamy swoje dojutsu. Damy radę. - pomyślał Naruto i obaj chłopcy zostali znokautowani uderzeniem w kark.
- Obyś miał rację Ototo. - powiedział Kurama, zanim blondyn stracił przytomność.
- Zabieramy ich do kryjówki. - rozkazał ANBU.
- Tak jest! - dwójka shinobi przerzuciła chłopców na ramię i wszyscy zniknęli w białym dymie. Cała piątka pojawiła się w ciemnym i przestronnym miejscu. W tle było słychać kapiącą wodę. W powietrzu czuło się stęchliznę i wilgoć. Byli pod ziemią.
- Danzo-sama misja zakończona. - powiedział jeden z ludzi i uklęknął na jedno kolano przed Shimurą.
- Dobrze. Związać ich. Demona zanieść do Sali Pieczęci. Uchihę przykuć do ściany. - wydał serię poleceń.
- Hai! - jak powiedział dowódca, tak podwładni uczynili. Sasuke przykuli pięcioma łańcuchami. Cztery na kończyny, piąty został zapięty na szyi. Naruto również zakuli w łańcuchy, ale jego przykuli do kamiennego stołu. Danzo stanął przy ciele blondyna od razu podwijając czarną koszulkę. Jego oczom ukazał się umięśniony brzuch i klatka piersiowa. Danzo otworzył szerzej oczy, gdyż na ciele chłopca nie było pieczęci.
- Ten demon złamał ją. Nie można użyć innej pieczęci, jeśli chłopak nie jest świadomy. - warknął starzec do trzech podwładnych. - Za ile się obudzi?
- Za dwadzieścia minut, może szybciej, Danzo-sama. - odpowiedział ANBU.
- Dobrze, ale za nim przeprowadzimy eksperyment. - powiedział starzec i podniósł lewą rękę, wymawiając parę słów. Na jego opuszkach pokazały się symbole, które zalśniły srebrno-niebieskim blaskiem. Shimura przyłożył je do brzucha chłopca i przekręcił dłoń. - Sprytny z ciebie gówniarz. - w miejscu, gdzie przyłożył rękę, pojawiała się pieczęć. - Teraz zobaczymy, czy sobie poradzisz bez kontroli nad nią. - Danzo przekręcił ją jeszcze bardziej i otworzył ją całkiem. Doznał szoku. Nic się nie wydarzyło.
***Sasuke***
Brunet został przykuty do wilgotnej, zimnej ściany, ale ANBU nie przewidziało jednej rzeczy. Chłopak obudził się znacznie szybciej, niż to przewidzieli. Udał nieprzytomnego i nasłuchiwał, uruchamiając Wiecznego Sharingana pod powiekami, by w razie potrzeby móc się bronić.
- Myślisz, co teraz z nim zrobi? - zapytał, w jego głosie nie było słyszeć żadnych uczuć.
- Danzo-sama zmieni tego demona w jego marionetkę i najsilniejszą broń wioski. - Sasuke tylko się uśmiechnął.
- Wiesz, co dokładnie zrobi? - dopytał.
- Wprowadzi blokadę uczuć i wmówi mu, że to on niego dbał. - odpowiedział - Tylko jak opanuję Kyuubiego. - Sasuke więcej nic nie usłyszał. ANBU oddalili się.
- Naruto? Słyszysz mnie? - odezwał się.
- Słyszę. Ten idiota odkrył moją pieczęć i ją otworzył, ale cóż. Szkoda, że nie mogę jego miny zobaczyć. - zaśmiał się w myślach.
- Rozumiem cię. - westchnął - Jest ciekawie.
- Coś nowego? - zainteresował się i całkiem zignorował Danzo.
- Rozmawiają o tobie i planie Danzo. - zaczął, ale głos w jaki sposób to powiedział go zaniepokoił. Zamilkł. Czekał. - Marionetka wioski i jej najsilniejszą broń. - odpowiedział po chwili- Ale chcą cię pozbawić uczuć.
- Czyli to, co zawsze. - westchnął z ulgą - Czekaj co? Jak to pozbawić uczuć? - do jego głosu wdarł się lekki niepokój.
- Ten staruch zna pieczęć do tego. - powiedział.
- Kuso! - przeklął - I co teraz? - zapytał.
- Na razie graj trupa i słuchaj. - mruknął.
- Dobra. Wygodnie ci? - uśmiechnął się lekko.
- Tak, bardzo. Nie ma to, jak być unieruchomiony pięcioma łańcuchami. - pomyślał z sarkazmem.
- Też mam wygodnie. - zaśmiał się - Aniki?
- Jestem. - odezwał się.
- Jak cię czujesz?
- Otworzył pieczęć, która jest otwarta. Nie wie, że ja nie mam ochoty wyjść. - zaśmiał się.
- Wygodnie ci w klatce? - zażartował.
- Nie pora na żarty. Chyba wiedzą, że jesteś przytomny. - oznajmił.
***Naruto***
- Danzo-sama? Chłopak się budzi. - blondyn poruszył lewą ręką, łańcuch zaskrzypiał.
- Masz tupet, że dziecko łańcuchami wiążesz. - odezwał się blondyn. Jego oczy były zamknięte.
- Demon powinien być pod moją kontrolą, ale ten Sarutobi, wolał cię zostawić, żebyś wiódł takie, a nie inne życie.
- Wiesz co, uczynienie mnie bez uczuciowym człowiekiem i twoją marionetką jest dziecinne. - powiedział znudzony chłopak - Wiem i czuję doskonale, że otworzyłeś już otwartą pieczęć lisa. - zaśmiał się. - Myślałeś, że jestem taki bezbronny Danzo, proszę cię? - gdyby miał otwarte oczy, które pod powiekami się przekręciły, byłby doskonałym przykładem znudzenia i tępoty starca.
- Ty! Skąd to wiesz? Mów! - rozkazał i wbił kunai w ramię blondyna, trysnęła krew. Chłopak zmarszczył brwi, ale szeroki uśmiech pozostał.
- Nie. - zaśmiał się i kolejny kunai przebił tym razem jego dłoń. - Coś tobie nie wychodzi przekonanie mnie. - starzec zdenerwował się i wbił kolejne kunaie w ciało blondyna. Z ran ciekła obficie krew. Obecni przy stole wyjęli broń i nagle z zadanych obrażeń zaczęła, pojawiać się para. Cięcia się goiły. Spojrzeli na rozbawionego blondyna.
- Jak to możliwe!? Danzo-sama rany się goją. - powiedział jeden z ANBU. W pomieszczeniu było słyszeć wywyższający się śmiech blondyna.
- Zaskoczony? Złamać mnie nie będzie łatwo, ale nie mówię, że się nie da. - podpuścił go, gdyż chciał, żeby przyprowadzili do niego Sasuke.
- Tak myślisz? - zaśmiał - Przyprowadzić go. - dwóch mężczyzn wyszło z pomieszczenia. - Zobaczymy, jak długo wytrzymasz, kiedy twój przyjaciel będzie wrzeszczał z bólu.
- Sasuke nie jest taki słaby, jak wam się wydaje, ale proszę bardzo. - zaśmiał się i w tej samej chwili wprowadzili bruneta. Z jego nosa, jak i z ust ciekła krew. Ubranie na ramieniu było naderwane i poplamione krwią. Oczy były zamknięte tak samo, jak u Naruto.
- Jak tam się trzymasz braciszku? - zapytał Sasuke - Bo ja świetnie, troszkę mnie połaskotali.
- Nudy, trochę powbijali we mnie kunaiów. - odpowiedział rozbawiony. - Sas żałuj, żeś nie widział ich rozwartych na całą oścież szczek, kiedy rany się wygoiły. No po prostu... - Naruto poruszył dłonią, jakby chciał podkreślić wyrażane słowa.
- Milczeć! - wrzasnął Danzo, przerywając blondynowi i uderzył w kamienny stół.
- Nie! - wykrzyknęli jednocześnie i zaśmiali się.
- Zaraz zobaczymy, czy będzie wam do śmiechu. Przykuć go do ściany! Macie wolną rękę. Tylko go nie zabić. - rozkazał Danzo. - Ty demonie będziesz na to patrzył. - chłopcy westchnęli.
- Sas, jak stąd wyjdziemy, to zagrajmy w shogi, dobra? - zaproponował.
- Jasne. - zgodził się, ale zaraz oberwał w brzuch. Brunet uśmiechnął się tylko - Ałł. Nie za mocno? - powiedział i dostał cios w twarz. Wypluł krew pomieszana ze śliną. - Ohyda.
- Wszystko gra? - zmarszczył brwi.
- Taa. - cios. Tym razem kastetem w brzuch. Sasuke syknął.
- I jak będziesz mówił? - zapytał z uśmiechem starzec.
- Nie. - odpowiedział. Danzo wbił kunai w kolano blondyna. Tym razem ten syknął cicho - Dobry cios, ale to za mało. - starzec tylko się uśmiechnął i dał gest swoim ludziom, by ci wzięli również bronie do ręki.
- Zobaczymy. - powiedział i dał zgodę. Pierwszy przeciwnik wbił w ramię Sasuke kunai. Brunet syknął głośniej, ale nie przestawał się uśmiechać.
- Dalej, to na mnie nie działa. - tym razem Naruto oberwał w klatkę piersiową, z jego ust wytrysnęła krew. To samo uczynili z Sasuke, tylko że jemu wbili w prawy bok ciała, tuż pod żebrami. Uchiha syknął głośniej i wypluł trochę krwi. - Możesz nas bić, ranić i truć, ale nic z nas nie wyciągniesz. - warknął na niego. Blondyn oberwał w twarz. Z pękniętej wargi pociekła krew.
- Naruto, Sasuke wystarczy tego. - odezwał się Kurama, kiedy po raz kolejny zagoił im rany.
- Nie. Jeszcze trochę. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Danzo? - odezwał się Sasuke - Co cię tak interesuje w moim bracie?
- Nie będę odpowiadał gówniarzowi na pytania. - brunet westchnął.
- Założę się, że to ty zdradziłeś Sarutobiego i starszyznę, bo chciałeś zyskać moc i objąć jego stołek. - zgadł Naruto. - To ty wydałeś kryjówkę porodu Okaa-chan.
- Jak dobrze było wysłać tu klona. - mruknął w myślach. Reszta mu przytaknęła.
- Ty!? Zginiesz. - warknął.
- Naru zgadłe... - nie dokończył, ponieważ oberwał w twarz. - Ty chamie, złamałeś mi nos! - warknął brunet na ANBU.
- Milczeć. Zabić Uchihę i zaczynamy. To rozkaz! - wykrzyknął Danzo.
- Sasuke teraz! - wykrzyknął blondyn. Obaj otworzyli oczy.
- Kinshigan/Sharingan! - wykrzyknęli. Naruto spojrzał na Danzo.
- Ty skurwielu! Jak śmiałeś?! - z oczu blondyna pociekły łzy. - Zginiesz za to, co zrobiłeś. Kongo Fusa! - z ciała Naruto wystrzeliło siedem łańcuchów. Cztery pomknęły w stronę Sasuke i uwolniły go. Reszta zrobiła to samo z Uzumakim.
- Naru? - zapytał zdezorientowany.
- On ma wszczepione na całym przedramieniu Sharingany i w prawym oku. - powiedział z niesamowitą nienawiścią w głosie.
- Co?! - wykrzyknął i pojrzał z niedowierzaniem na Danzo.
- Demonie! Skąd posiadasz te oczy?! - wykrzyknął i stanął w gotowości do ataku.
- Przebudziłem je. - warknął w odpowiedzi, a jego oczy zabłysły. Wściekłość ogarnęła blondyna.
- To niemożliwe. - starzec cofał się - Tylko potomkowie mogą je przebudzić.
- Myślisz, że sam je przebudziłem? - zaśmiał się, ale to nie był wesoły śmiech, tylko przerażający. Chwili, gdy rozmawiali, Naruto wyleczył rany Sasuke.
- Zabiję cię. - warknął Danzo i podniósł prawą rękę, na której była złota, okrywająca całe przedramię klamra pieczętująca, którą właśnie otworzył. Oczom chłopców ukazały się czerwone Sharingany. - Wiesz, jak je zdobyłem Uchiho? Dzięki twojemu braciszkowi.
- Coś ty mu zrobił?! - warknął.
- To, co zrobię z wami. - zaśmiał się.
- Cholera, jest źle. - powiedział wściekły blondyn. - Jego chakra gwałtownie wzrosła. Musimy go zabić. - Sasuke przytaknął mu.
- Nie tak prędko. Coś mi to śmierdzi. Uważajcie. - odezwał się zaniepokojony Kurama.
- Hai! - pomyśleli i momentalnie się uspokoili, co zaskoczyło Shimurę.
- Co wy planujecie? Mówcie! - rozkazał.
- A powiemy. - zaśmiał się blondyn.
- Zabijemy cię, ale jak na razie nie wiemy, jaki jest twój poziom, więc się troszkę pobawimy. - odpowiedział mu Sasuke i sadystycznie się uśmiechnął.
- Nie pokonacie mnie. - i ruszył na nich. Chłopcy ledwo zdążyli zrobić unik w tak małej przestrzeni, ale zaraz blondyn oberwał i poleciał na sufit, który przebił.
- Naruto! - zawołał go brunet i sparował cios ANBU, którem złamał kark.
- Wszystko gra! Na górę! - powiedział w myślach i Sasuke uniknął o włos kolejnego ataku i podążył za bratem. Danzo trzymał się ich blisko i nieprzerwanie atakował. Nagle przystanął i zaczął składać bardzo szybko pieczęcie.
- Futon: Shinku Renpa!* - w stronę chłopców poleciały trzy powietrzne ostrza. Jedno musnęło ramię blondyna.
- Cholera! - powiedział i się uśmiechnął, składając te same pieczęcie - Amaterasu Sasuke! - pomyślał do brata.
- Amaterasu/Futon: Shinku Renpa! - obie techniki połączyły się i uderzyły centralnie zszokowanego Danzo, który po chwili spłonął w pięknych czarnych płomieniach.
- Nie zabijecie mnie. - odezwał się, będąc za nimi.
- Jak!? - wrzasnęli z niedowierzania.
- Jesteście za słabi, żeby mnie zabić. - powiedział i zaatakował, tym razem uniknęli perfekcyjnie ciosu i sami zaatakowali, przywołując swoje katany.
- Katon/Futon. - obie bronie pokryły się ogniem i wiatrem. Zaatakowali. Danzo unikał ciosów i w międzyczasie wyjął kunai.
- Futon: Shinkujin!* - zbliżył kunai do ust i dmuchnął. Chakra wiatru pokrywała broń, ale na tym się nie skończyło. Wiatr przedłużył ostrze i powstał długi miecz. Odparował nim atak katan chłopców.
- Ciekawe techniki posiadasz Danzo. - powiedział blondyn.
- Dziękujemy za nie. - dokończył Sasuke z wywyższającym uśmiechem.
- Kopiujecie?! - warknął.
- Tak. - i w tej samej chwili z ognistego miecza zrobił się elektryczny. Wiązka pioruna przebiła klatkę piersiową starca. Nagle usłyszeli śmiech za sobą, ale nie zdążyli zareagować na atak. Shimura uderzył w nich. Polecieli na odległą ścianę i się w nią wybili. Obaj stęknęli z bólu. Z łuku brwiowego u Sasuke pociekła krew. Naruto oberwał trochę mocniej. Z jego dolnej wargi oraz ramienia powstały rany, z których ciekła obficie krew.
- Niezły cios. - powiedział Naruto i zeskoczył na ziemię.
- Taa. Braciszku pora się przenieść na zewnątrz. - mruknął i pokręcił lewym ramieniem.
- Też tak sądzę. - odpowiedział. - Dodaj do rąk więcej chakry. Uderzymy go za pomocą Hiraishinu. - pomyślał blondyn.
- Dobra. Już. - odpowiedział po chwili. Naruto złapał go i przenieśli się dosłownie przed twarz Danzo, zaskoczony starzec nie miał, jak zareagować i oberwał. Uderzenie było tak silnie, że poderwało go z ziemi i wzniosło wysoko w górę. Dopiero się zaczęło. Chłopcy z pomocą klonów nieprzerwanie uderzali go, aż przebili się na powierzchnię. W powietrze wzniosła się olbrzymia chmura pyłu, kurzu i ziemi.
- Bachory! - warknął i złożył pieczęcie do Kuchiyose no Jutsu. Między wojownikami pojawiła się ogromna bestia. - Baku zabij ich. - rozkazał i wskazał na chłopców. Wybuchy sprowadziły shinobi i gapiów, którzy na widok bestii zaczęli uciekać.
- Cholera! - warknął Sasuke. - zaskoczył nawet samego Naruto. - Susanoo! - wokół bruneta i blondyna powstała ogromna fioletowa postać.
- To jest Susanoo, dattebayo?! Jestem podważeniem. Dowal mu! - Uchiha zamachnął się mieczem i uderzył w Baku, ale ten uniknął ataku i sam ruszył do kontrataku. Zaatakował olbrzymimi ostrzami wiatru, które naruszyły eteryczną postać wielkiego wojownika, ale ten się nie poddawał i również atakował. Naruto tymczasem wymknął się z Susanoo i schował się, zostawiając klona wraz z Sasuke.
- Aniki, co się stanie, jeśli połączę dojutsu z Trybem Mędrca? - powiedział Uzumaki.
- Nie mam pojęcia Ototo. Na razie nie ryzykuj. Wycofaj je. - odpowiedział i pojawił się obok niego w lisiej postaci.
- Dobrze. - wyłączył Kinshigana i zaczął zbierać Energię Naturalną. Po paru minutach jego oczy, powieki, jak i strój się zmieniły.
- Sasuke, jak ci idzie? - zwrócił się do niego.
- Dobrze, oberwał parę razy. - odpowiedział - Naru, ile Sharinagów zauważyłeś?
- Dziesięć w ręce i jeden w oku? A co? - wyliczył.
- Wiem, jak go pokonać. - powiedział spokojnie i uderzył z góry na przyzwańca.
- Co?! - krzyknął.
- Musimy zabić go jeszcze dziewięć razy. - mruknął.
- Co? - tym razem powiedział to Kurama. - Na Mędrca! Izanagi!*
- Czyli? - powiedzieli jednocześnie.
- Później wam wytłumaczę, ale zabijmy go jak najszybciej. - oznajmił.
- Naruto, co się dzieje?! - przed blondynem pokazał się Minato.
- Tou-chan nareszcie. Danzo stoi za wypuszczeniem Kuramy i rzeźni Uchiha.
- Co? - zdziwił się.
- Nie wtrącaj się. Proszę, to jest moja, Sasuke i Kuramy walka. - powiedział stanowczo.
- Dobrze. Zajmę się ludźmi. - Minato wyłączył henge i przybrał swoją postać.
- Dobrze. Powodzenia Tou-chan. Aniki bierzemy się do roboty, dattebayo! - wykrzyknął. Minato zniknął.
- Taa. - Kurama zwiększył swoją posturę, a blondyn wskoczył na jego głowę. Lis ruszył biegiem wprost na Shimurę. Starzec się tego nie spodziewał i został zgnieciony przez łapy i spalony przez biały ogień Kuramy.
- Osiem. - powiedział.
- Kyuubi! - wykrzyczał Danzo, który pojawił się za lisem.
- Zaskoczony, bo ja nie. - przemówił swoim basowym głosem. - Naruto teraz! - blondyn ruszył na starca z niewyobrażalną szybkością i przebił jego pierś kataną wzmocnioną naturą błyskawicy. Nie czekając, zaatakował kolejny raz.
- Sześć! - wykrzyknął Naruto, by Sasuke mógł go usłyszeć.
- Futon: Shinku Renpa! - wykrzyknął Danzo i w stronę Naruto poleciała wzmocniona podmuchem Baku.
- Naruto, uciekaj! - wykrzyknął Kurama i rzucił się w obronę blondyna. Na swój grzbiet przyjął jedno z ostrzy.
- Aniki! - wykrzyknął Naruto.
- Nic mi nie będzie, to tylko draśnięcie. - odpowiedział i z ust Kuramy wypłynęła złota krew. Lis trochę się zachwiał.
- Na pewno wszystko dobrze? - zapytał zaniepokojony.
- Tak, nie przejmuj się i wykończ go. - westchnął i wycofał się.
- Hai! Danzo jesteś trupem. - i warknął głosem przesyconym jadem. Obok blondyna stanął Sasuke, który pokonał celnym pchnięciem Baku. Bestia zniknęła w chmurze dymu.
- Z przyjemnością ci pomogę. - dołączył Sasuke i wyjął swoją katanę. - Amaterasu! - ostrze pokryło się czarnym płomieniem. - Rzuć mną.
- Się robi. - dopowiedział w myślach blondyn i złapał Sasuke za lewą dłoń i zaczął obracać się. Puścił bruneta, a ten wbił, po samą rękojeść katanę w serce Danzo. Ten wypluł krew i parę jej kropel trafiło na policzek i czoło Sasuke, który z obrzydzeniem wytarł ją.
- Pięć. - warknął mu w twarz. Danzo się uśmiechnął i wbił w bok Sasuke zatruty kunai. - Cholera! - brunet odskoczył i zachwiał się, ale w ostatniej chwili złapał go blondyn.
- Trucizna. - powiedział, kiedy wprowadził zieloną, leczniczą chakrę w ciało brata. - Dasz radę walczyć?
- Zajmę się nim. - odezwał się Kurama i przybrał ludzką postać.
- Ale...
- Wszystko ze mną w porządku Ototo. - powiedział pewny swych słów.
- Dobrze, zajmij się nim. - oddał mu pod opiekę bruneta.
- Zabijaj go i przeciągaj walkę. - polecił i zniknęli z pola bitwy.
- Z przyjemnością. - odpowiedział do siebie i zniknął w pomarańczowym błysku. - Zginiesz Danzo.
- Nie pokonasz mn... - głowa starca uderzyła o ziemię.
- Cztery. - Naruto zamknął oczy i się skupił - Trzy. - katana przecięła go w poprzek.
- Ty bachorze. - tym razem sparował cios blondyna.
- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - wykrzyknął blondyn i w stronę Shimury poleciała olbrzymia kula ognia. - Futon: Daitoppa! - powietrzny pocisk dołączył zaraz po niej. Obie techniki połączyły się, ale chybiły. Starzec zranił blondyna w plecy. Krew zabarwiła ubranie. Naruto syknął, ale się tym nie przejął walczył dalej. - Kongo Fusa! - w stronę Danzo poleciało około czterdzieści łańcuchów. Shimura unikał ich, ale parę celnie trafiło, nie na tyle by go zabić.
- Ty demonie! - wykrzyknął.
- Ja demon! To ty chciałeś zrobić ze mnie bezuczuciowego śmiecia! - warknął. - Ty, jesteś mordercą!
- Zabiję cię! - Danzo rzucił się na chłopca. To był jego najgorszy błąd. Naruto tylko na to czekał. Jego Lisi tryb Mędrca wyczerpał się. Zastąpił go Kinshiganem.
- Amaterasu! - wykrzyknął i wokół Danzo i powstała wielka kopuła czarnego ognia.
- Jak to możliwe!? - powiedział wściekły. Nagle kopuła zaczęła się zmniejszać. Shimura próbował użyć technik ziemi, ale płomienie nie znikły, tylko bardziej przyległ do niego.
- Kuso! Podmiana. - szepnął do siebie. Naruto szybko sparował cios zza pleców swoją kataną.
- Ty!? - warknął.
- Kage Bunshin no Jutsu! - uśmiechnął się i obok niego pojawiły się dwa klony. Jeden z nich zaczął tworzyć Rasengana, drugi dokładał naturę ognia. - Katon: Hosengan! - blondyn za pomocą Hiraishinu uderzył centralnie w pierś starca. Niestety uniknął ciosu, używając w ostatniej chwili podmiany.
- Futon: Shinkuha!* - w stronę blondyna skierowały się powietrzne ostrza. Uzumaki został trafiony w prawe ramię i lewe udo. Z ran zaczęła płynąć obficie krew.
- Aniki potrzebuję twojej pomocy? Sasuke w porządku?
- Z nim wszystko w porządku, co się dzieje? - zapytał.
- Dostałem w tętnicę udową. Tracę dużo krwi. - odpowiedział.
- Jestem. - Kurama pojawił się w klatce i wszystkie rany zaczęły się goić.
- Sas, dasz radę walczyć? - zwróciła się do niego.
- Jeszcze nie. - odpowiedział.
- Naruto uważaj! - chłopak w ostatniej chwili uniknął powietrznego ostrza Danzo. W powietrze jedynie wzniosły się blond kosmki włosów.
- Wyjdź. - zdezorientowany Shimura spojrzał na chłopca.
- Z przyjemnością. - odpowiedział. Kurama pojawił się w ludzkiej formie, ale strój miał dogodny do sytuacji. - Zobaczymy, jak poradzisz sobie ze mną. - powiedział w stronę starca.
- Kyuubi! - lis uśmiechnął się i ruszył do ataku. Jego prędkość była większa niż Hiraishin. Z pół obrotu kopnął mężczyznę, który wypluł krew i poleciał kilkanaście metrów, uderzając w drzewo.
- Ototo pożycz katany. - zwrócił się do Naruto, który bez słowa oddał mu miecz. Kurama przyłożył usta do ostrza i szepnął parę słów. Metal zalśnił białym światłem i pokrył się lisim ogniem. Bijuu ruszył z atakiem na Danzo i ugodził go w serce. - Dwa. - powiedział mu w twarz i zaśmiał się. Ciało zniknęło w białym ogniu. Blondyn tylko się uśmiechnął i rzucił kunai na prawo od siebie, w stronę ściany lasu.
- Nie pozwolę ci na atak, Danzo. - powiedział głosem wypartym z emocji.
- Jak to możliwe, że tacy gówniarze doprowadzili mnie do takiego stanu?! - krzyknął wściekły.
- Sasuke jak się czujesz? - zapytał w myślach Naruto, po części ignorując słowa przywódcy Korzenia.
- Kurama-san przywołał Yanga i Yina. Kończą mnie leczyć. - odpowiedział.
- Dobrze. Martwię się trochę o ciebie. Czuję twoje osłabienie. - mruknął.
- A ja twoje rany na plecach. - odparł - Yang mówi, że za dwie minuty koniec. Zagadaj go.
- Skończyłeś nawijać, jaki to jesteś potężny i nikt mnie nie pokona? - przedrzeźniał go.
- Ty! Jak śmiesz?! - wykrzyczał Danzo, przepełniony wściekłością.
- Ja i mój brat uczymy się technik, a nie pozyskujemy ich z ciał innych ludzi. - powiedział ze stoickim spokojem, ale zaleciało odrazą.
- Nie rozśmieszaj mnie bachorze. Taki potwór jak ty, powinienem być pod moją władzą. - Naruto westchnął.
- Powtarzasz się starcze. Czyżby pamięć nie była już taka jak powinna? - przekręcił głowę na bok z udawanym niepokojem. - Och te stare lata...
- Już prawie. - poinformował Sasuke.
- Mój Aniki nie tylko nas uczy, ale i wychowuje. Nie pozwoli nam być tylko maszynami do zabijania, jak ty tego żądasz. - powiedział Naruto i stanął plecami w kierunku tymczasowego pobytu brata.
- Aniki?! - zapytał zdezorientowany Danzo. Chłopak po raz kolejny westchnął i pokręcił głową na boki załammy głupotą.
- Mowa jest o mnie, głupcze. - odezwał się Kurama i stanął obok blondyna. Dwoma ogonami objął w pasie chłopca. - Mój Ototo nie będzie pod twoją władzą. Nie pozwolę na to. To samo tyczy się Sasuke. W trójkę tworzymy rodzinę. - powiedział lis i w momencie, kiedy skończył mówić, Danzo wybuchł śmiechem.
- I ja mam w to uwierzyć!? Hołota. Tak się nazywacie! - wykrzyknął.
- Jestem gotów. - oznajmił Sasuke.
- Nareszcie, ale wszystko w porządku? - upewnił się.
- O to się nie martw braciszku. Podejdę go od tyłu. - powiadomił.
- Powiem ci tyle, że ten cały Uchiha na pewno jest już martwy. - tym razem Kurama i Naruto udali szok oraz zaskoczenie.
- Nie można nas zabić! - powiedział ze zdenerwowania blondyn, który świetnie grał swoją rolę. Kurama milczał.
- Już prawie. Na mój znak z nienawiścią ruszysz na niego. - oznajmił.
- Zgoda. - odpowiedział telepatycznie.
- Teraz! - wykrzyknął.
- Danzo zabiję cię! - blondyn ruszył na starca i dobył swoją katanę. Shimura przygotował się na cios z lekkim uśmiechem, który nadszedł z całkowicie innej strony. Mężczyzna spojrzał na swoją pierś, z której wystawił czubek katany Sasuke. Z ust, jak i z rany pociekła krew.
- Jak to możliwe!? - wycharczał. - Ty powinieneś być martwy!
- Niełatwo nas złamać, tym samym zabić. - odpowiedział chłodno zza pleców. Ciało Danzo zniknęło i pojawiło się tuż za Sasuke. Shimura przyłożył kunai do szyi bruneta.
- Sasuke! - wykrzyknął zszokowany Naruto. - Wypuść go!
- Jeśli się poddasz i oddasz się mnie. - powiedział, pewny swojej wygranej.
- Nie zgadzaj się! - wrzasnął brunet i z jego szyi pociekła krew. Starzec naciął jego skórę. - Nie waż się tego robić!
- Sasuke... Ja... Nie mogę tego zrobić. - powiedział załamany.
- Naruto. - powiedział łagodnie, tym samym zwrócił na siebie uwagę brata. - Zabij mnie razem z nim. Zrób to.
- Sasuke... - powiedział cicho.
- Możesz go uratować. - odezwał się Danzo. - Wystarczy, że się zgodzisz.
- Nie... Bracie wybacz mi. - powiedział z mocą i delikatnie, choć smutno się uśmiechnął. Naruto spojrzał uważnie w onyksowe oczy Sasuke, w których ujrzał zrozumienie i wybaczenie. - Raiton! - katana zabłysła i blondyn nakierował ostrze. Wiązka jasnoniebieskiego promienia przeszła ciało Sasuke i Danzo. W błękitnych oczach pojawiły się łzy. - Przepraszam. - załkał.
- Ty... Jak to możliwe? - powiedział Danzo w szoku i padł na kolana. Blondyn podszedł do nieruchomego i stygnącego ciała brata, całkowicie ignorując klęczącego starca.
- Obaj czekaliśmy na twój ruch, no i się doczekaliśmy. - powiedział bez uczuć i spojrzał na Sasuke. Naruto padł na kolana i zaczął płakać.
- Jak... - powiedział Danzo i spojrzał na braci. Nagle na ustach zrozpaczonego chłopca pokazał się szeroki uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top