1. Przeszłość i Przyszłość

- mówię mówię i takie tam --> Głos Bijuu

- bla bla bla bla --> myśli

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

***Konoha 6 lat później***

Pewnego wieczoru młody sześcioletni chłopiec o włosach koloru kwitnącego słonecznika oraz oczach przypominających najczystszy błękit oceanu, uciekał przed dwoma groźnymi mężczyznami.

- Nie uciekniesz demonie! - krzyknął jeden z nich, głosem pełnym wściekłości i nienawiści. Chłopiec biegł, ile sił w nogach, kiedy się odwrócił, by sprawdzić, jak blisko są oprawcy, potknął się o kamień i przewrócił. Próbował wstać, ale stalowy chwyt jednego z mężczyzn mu to uniemożliwił. Dziecko jęknęło.

- Mamy cię potworze! - zaśmiał się drugi z mężczyzn. Blondynek próbował się wyrwać, ale na próżno. - Mały demon nie chce umierać. Och, jaka szkoda, że zaraz zdechniesz! - powiedział, wciąż się śmiejąc. Wyjął z kabury kunai.

- Zostawicie mnie! - krzyknął Naruto, patrząc na broń z ogromnym przerażeniem - Proszę! Błagam. - powiedział pełnym rozpaczy głosem.

- Kimura zaczekaj. A może by się tak zabawić? - Oprawcy uśmiechnęli się przebiegle. On również wyciągnął broń, zbliżając się do chłopca.

- Nie... Proszę, nie. - łzy zaczęły lać się wąskim strumyczkiem, tworząc słoną ścieżkę po policzkach. - Proszę, niech mi ktoś pomoże. Błagam. Pomocy! - pomyślał rozpaczliwie blondyn. Kunai był coraz bliżej jego drobnego ramienia. Mały zaczął krzyczeć, kiedy broń nacięła skórę. Krew zaczęła się sączyć z rany małym strumykiem, a oprawcy śmiali się wniebogłosy z cierpienia dziecka. Mieli z tego dobrą zabawę, mimo że ich obiektem śmiechu i drwin był mały sześciolatek.

- Dobra, koniec tej zabawy. - oznajmił Kimura z sadystycznym uśmiechem - Itaru, trzeba wykończyć tego potwora, zanim on zabije nas.

- Racja. - przyznał mu - Ty go zabij. - mężczyzna zaczął zbliżać się do chłopca z wyciągniętą bronią i okrutnym uśmiechem.

- Proszę... Nie. - błagał z przerażeniem w swych błękitnych oczach - Błagam...

- Ja ci pomogę. - odezwał się tajemniczy głos.

- Proszę. - tylko tyle był w stanie powiedzieć, bo wtedy stracił przytomność. Kiedy odzyskał świadomość, przed nim leżały dwa martwe ciała, a jego biała koszulka i ciemnozielone spodenki były umazane posoką. Również jego dłonie były nią pokryte. Chłopiec przyglądał się ofiarom, kiedy nagle usłyszał ten głos.

- To ja ich zabiłem, Naruto. - Chłopiec przestraszony zaczął się rozglądać dookoła, szukając osoby, do której należy ten głos - Nie bój się. Mówię do ciebie w myślach. Nikt prócz ciebie nie może mnie usłyszeć. - powiedział głosem spokojnie.

- A-ale, jak t-ty to ro-robisz? - zapytał na głos. Jego dłonie drżały. Chłopczyk był roztrzęsiony.

- Wyjaśnię ci później. - odpowiedział - A teraz idź do domu, umyj się, przebierz i zjedz coś. - oznajmił głosem nieznoszącym sprzeciwu, ale dało się wyczuć odrobinę troski w tym basie.

- D-dobrze. - zgodził się niepewnie i udał się w stronę domu. Głos więcej się nie odezwał. Naruto szedł krętymi, bocznymi ścieżkami, gdyż nie chciał spotkać żadnego z mieszkańców. Po upływie dwudziestu minut chłopiec stanął, przed bladozielonymi drzwiami swojego mieszkania. Sięgnął po kluczyk i przekręcił go w zamku. Drzwi cicho zaskrzypiały, ukazując mieszkanie blondyna. Było ono skromnie, można rzec, że ubogo urządzone. Sypialnia połączona z małą kuchnią. Chłopiec podszedł do szafy i wyjął z niej piżamę, na którą składał się czarny, lekko podarty na boku podkoszulek i jasnoszare spodenki. Kiedy zebrał wszystko do snu, skierował swoje kroki do łazienki. Po kwadransie wyszedł czysty i przebrany. Brudne, zakrwawione ubrania wrzucił do kosza na brudne pranie. Podszedł do lodówki i wyjął z niej chleb, pomidora i mleko, a z szafki nad nią talerz i szklankę. Z tymi produktami udał się na stolik i zaczął przygotowywać sobie kanapki. Po posiłku pozmywał naczynia i udał się do łóżka. Wydrapał się na nie i zamknął oczy, by lepiej się skupić na wydarzeniach z dziś.

- Dlaczego wszyscy chcą mnie zranić... zabić? Dlaczego mnie nazywają potworem? Co ja im takiego zrobiłem!? Kim jest ten "Głos"? Nic z tego nie wiem... - kiedy tak rozmyślał, próbując zrozumieć już nie po raz pierwszy, dlaczego go tak traktują, usłyszał znowu ten głos.

- Naruto, odpowiem na wszystkie te pytania, ale... - niedane było mu dokończyć, bo rozmowę przerwał Naruto.

- Kim jesteś? - zapytał spokojnie, lecz zlękniony.

- Ja jestem przyczyną, dlaczego tak cię traktują, Naruto. - odpowiedział swoim smutnym basem - Wszystko ci wyjaśnię, tylko musisz się skupić, więc mnie uważnie posłuchaj.

- Dobrze. Powiedz mi, co mam robić. - powiedział z nutką ciekawości, zmieszanego ze strachem.

- Naruto, zamknij oczy i postaraj się wyciszyć, robiąc powolne wdechy i wydechy. - zaczął - Kiedy ci się uda, to skup się na moim głosie.

- Dobrze. - Naruto zamknął oczy i uspokoił oddech. Po jakiś pięciu minutach niebieskooki trafił do dziwnego tunelu. Ów tunel był szary z czerwonymi rurami na ścianach i trzema rozwidleniami. Za to podłoga była zalaną wodą sięgającą do kostek dziecka. - Gdzie ja jestem?! - wykrzyknął wystraszony - Halo! Jesteś tu? - zapytał już spokojniej.

- Naruto, kieruj się za moim głosem. - odpowiedział mu.

- Dobrze, idę. - po tych słowach, Naruto skierował się w prawy korytarz. Po chwili ukazało mu się olbrzymie pomieszczenie z wielką czerwoną klatką. Podszedł do niej i po chwili zobaczył w środku parę jaskrawoczerwonych oczu z pionowymi źrenicami. Naruto ujrzał w nich wyższość i moc. - Kim jesteś? Pokaż się! - rozkazał. Po kilku sekundach chłopiec spostrzegł już nie tylko oczy, ale i całą posturę, wielkiego rudo-czerwonego lisa. Naruto patrzył z zachwytem w oczach. Cały jego strach wyparował.

- Nie boisz się mnie, mały? - zapytał z dozą kpiny - Czy taka wielka bestia cię nie przeraża?

- Ej! Wcale nie jestem mały! - obruszył się i splótł ręce na piersi - Odezwał się rudzielec. - prychnął - I wcale się ciebie nie boję, dattebayo. - odpyskował lisowi.

- Ja ci dam rudzielec! - krzyknął w jego stronę. Naruto nic sobie z tego nie robiąc, podszedł bliżej krat i po chwili namysłu przeszedł przez nie.

- Jak się nazywasz, lisku? - zapytał i uśmiechnął się szeroko.

- Kyuubi. Jestem Dzięwięcioogoniastą Bestią. - powiedział, obniżając lekko łeb w stronę blondyna.

- Nie. Ja chcę wiedzieć, jak masz na imię, bo ty moje znasz. - wyjaśnił mu, wskazując palcem na siebie, po czym na niego. W dalszym ciągu szeroko się uśmiechając w jego stronę.

- Moje i-imię? - zapytał zszokowany - Nikt dawno nie pytał o nie, a ty... Ech, nazywam się Kurama, dzieciaku. - odpowiedział.

- Nie jestem dzieciakiem! - Naruto wściekł się. Obrażony podszedł do jednego z dziewięciu puszystych, rudych ogonów lisa i usiadł na nim. - Kurama, opowiesz mi, dlaczego mieszkańcy wioski tak mnie traktują? - mówiąc to, spuścił głowę i wpatrywał się w mięciutkie futerko demona, po którym po chwili przejechał dłonią.

- Tak, opowiem ci. - rzekł, patrząc na blond czuprynę Naruto - Ale to będzie długa historia, więc mi nie przerywaj. - chłopiec podniósł szybko głowę, kierując swoje błękitne oczy, pełne smutku, jak i ciekawości w oczy Kuramy.

- Dobrze, będę siedział cichutko. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na ustach, który zaraz zniknął, zastępując go przygnębieniem - Lisku, zanim zaczniesz mi opowiadać. Chciałbym się zapytać, dlaczego wcześniej się nie odezwałeś... A dopiero wtedy, kiedy próbowali mnie... zabić? - zapytał się drżącym głosem.

- Cóż nie mogłem. Nie pozwoliła mi na to pieczęć, której użył twój ojciec, Namikaze Minato. - odpowiedział mu.

- Moim ojcem był czwarty Hokage, dattebayo!? - niedowierzał - Dlaczego on mi to zrobił? Przez niego cała wioska mnie nienawidzi! - krzyknął i uderzył piąstkami w ogon. Lis nawet tego nie poczuł. Kyuubi westchnął i przewrócił oczami.

- Uspokój się Naruto. - powiedział  - Minato zrobił to, bo... A zresztą zamknij się i słuchaj, to może się dowiesz, dlaczego tak postąpił. - odpowiedział już lekko poddenerwowany lis. Naruto fuknął pod nosem, ale już się uspokoił, czekając na opowieść Kuramy. - Charakterek Kushiny, ale wygląd Minato. Ech... Minato masz fart, że już nie żyjesz. - mruknął pod nosem - Dobra gaki (mały) teraz słuchaj uważnie. Zaczęło się to dziewiątego października sześć lat temu, w przed dzień twoich urodzin. Byłem zapieczętowany jeszcze w twojej matce, Uzumaki Kushinie. Pochodziła ona z Uzushiogakure (Wioski Wiru). Była jedyną Jinchuriki*, która mnie nie nienawidziła, ale udawała, że mnie nie ma. Za tą ją znosiłem. Minato, Sarutobi i starszyzna wioski, musieli ukryć ją z dala od Konohy i jej mieszkańców, ponieważ poród spowodowałby osłabienie pieczęci, co mogło skutkować moim uwolnieniem i zniszczeniem Konohy. Liczyłem na to i byłem gotowy w każdej chwili, by opuścić tę przeklętą klatkę. Tylko oni wiedzieli, gdzie znajduję się kryjówka. Nie wiem kto, ale ktoś dowiedział się, gdzie ona jest i w chwili twojego porodu, intruz zjawił się, by cię zabić. Wtedy Minato nie mógł wzmocnić pieczęci, gdyż ratował ciebie. Skutkiem tego była moja ucieczka. Pieczęć złamała się, uwalniając mnie. Długo nie nacieszyłem się wolnością, ponieważ przeklęty Uchiha Madara przejął nade mną kontrolę. Rozkazał mi, abym zniszczył Liść. Dalej nie pamiętam, co robiłem, aż do momentu przywrócenia świadomości przez twojego ojca. Udało mu się powstrzymać Madarę. Wtedy wciekłość przejęła nade mną kontrolę, widząc ciebie na stolę do pieczętowania. Ruszyłem w waszą stronę, ale Minato okazał się szybszy, nim się spostrzegłem, użył zakazanej techniki, Shiki Fūjin*. Połowa mojej chakry została zapieczętowana w ciele Minato, a druga w twoim. Przekazał władzę trzeciemu, mówiąc mu, aby traktować ciebie jak bohatera wioski, który ją ocalił. Zanim zmarł, wypowiedział te słowa, "Kocham cię, synku. Żyj". - mówiąc to, patrzył w oczy chłopca - Ty tego nie pamiętasz, bo byłeś noworodkiem, ale Sarutobi zadecydował wraz ze starszyzną na specjalnym zebraniu o to, by ukryć twoje pochodzenie. Trzeci powiedział mieszkańcom Konohy, co się stało ze mną i Yondaime, wyjaśniając jego śmierć oraz śmierć jego żony. Tłumacząc, że zmarła nie długo po tym, jak się uwolniłem oraz jak Minato mnie zapieczętował w jakiejś sierocie, nie wspominając, że jesteś ich synem. Jeśli chodzi o śmierć Kushiny, to zmarła krótko po twoim urodzeniu. Minato był tego świadkiem. - skończył, kierując ostatnie słowa do dziecka. Po policzkach chłopca płynęły obfite łzy. Kurama widząc to, położył blondyna delikatnie na podłodze i zmienił się w mężczyznę w wieku około dwudziestu pięciu lat. Miał ciemnoczerwone włosy sięgające pasa. Oczy pozostały karmazynowe z pionowymi źrenicami. Na jego strój składało się czarne kimono* z czerwonym znakiem kanji oznaczającym "dziewięć" i płomieniami w kolorze żółtym i pomarańczowym na dole stroju. Obi* było ciemnopomarańczowe w czarne płomienie. Na stopach miał drewniane czarne sandały. Lis wziął zapłakanego blondyna na ręce i przytulił. Chłopiec mocno wtulił się w szyję Kuramy, cichutko łkając. Nic nie mówiąc, demon czekał, aż sam się uspokoi. Po dziesięciu minutach Naruto przestał płakać, ale od czasu, do czasu podciągał noskiem.

- Kurama? - odezwał się cichutko.

- Tak? - spojrzał na niego z pytaniem w oczach.

- Opowiesz mi więcej o rodzicach? - zapytał głosem pełnym nadziei.

- Dobrze. - uśmiechnął się w jego stronę - Co chcesz wiedzieć?

- Chciałbym wiedzieć, dlaczego mam nazwisko mamy, przecież była żoną taty. - stwierdził - Więc mieszkańcy powinni znać to nazwisko i wiedzieć, że mogę być ich synem.

- Nieźle mały. Spostrzegawczy to ty jesteś. Cóż... Jest tak, jak mówisz. Powinni znać to nazwisko, ale wioska Wiru została zrównana z ziemią i cała ludność zginęła z tego, co wiem ze wspomnień Kushiny. - odpowiedział - Trzeci postanowił, że będziesz mieć nazwisko matki, bo jest bardzo słabo znane wśród mieszkańców Konohy. Rada się zgodziła.

- Aha, opowiesz mi więcej o mamie? - zapytał, patrząc w oczy lisowi.

- Kushina Uzumaki, miała dość... wybuchowy charakter. - skrzywił się, a potem szeroko się uśmiechnął - Miała przezwisko "Krwawa Habanero", krwawa ze względu na jej czerwone włosy. Była przeciwieństwem opanowanego i spokojnego męża. Kochała ciebie od chwili, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży.

- Jak to wybuchowy charakter? - dopytywał się chłopiec z zaciekawieniem.

- Wybuchowy, ponieważ kiedy się wściekła. Wybuchała. Jej włosy zaczęły się unosić, tworząc wokół niej krwistą, falującą obręcz. A sama tak jakby płonęła. Raz widziałem, jak Jiraiya podglądał Kushinę i jej przyjaciółki w gorących źródłach. - Kurama wzdrygnął się, przypominając sobie to wydarzenie - Facet więcej tego nie zrobił. Sam się jej wtedy bałem i wolałem się nie odzywać, żeby jej gniew na mnie nie spłynął. Charakterek masz po niej i to głupie słówko "dattebane". Ty inaczej to mówisz, ale jest to tak samo irytujące. - spojrzał w już w rozweseloną twarz blondaska. Sam się delikatnie uśmiechnął.

- Ale super, dattebayo! - zawołał, wybuchając śmiechem. - Lisku?

- Tak?

- A jak tata poznał mamę? - zapytał z błyskiem w oku. Kurama słysząc to, zaśmiał się.

- Minato poznał Kushinę w wieku jedenastu lat, kiedy została przydzielona do jego klasy, po masakrze jej klanu. - odpowiedział, wciąż się uśmiechając - Nie od razu przypadli sobie do gustu. Na początku traktowała wszystkich ozięble, ponieważ każdy naśmiewał się z jej czerwonych włosów. Zmieniło się, to kiedy została porwana przez wrogich shinobi i uratowana przez samego dwunastoletniego Minato. Twój młody ojciec zauroczył się w Kushinie, ale tego nie okazywał. Kiedy ją uratował, spostrzegła, że trzymał w dłoniach jej włosy, które pozostawiała jako wskazówki do odnalezienie siebie. I tak Kushina zakochała się w Minato. Kiedy dorośli wzięli ślub. Minato został Yondaime Hokage. Kiedy Kushina zaszła w ciąże, Minato rozpłakał się ze szczęścia z usłyszanej nowiny. - Kurama spojrzał w oczy Naruto - Do końca swojego życia kochali siebie i ciebie.

- Dziękuję Kurama. - powiedział i po chwili ziewnął głośno - Lisku, mogę zostać tu z tobą? - poprosił.

- Dobrze. - zgodził się - I przestań do mnie mówić lisku. To irytujące. - powiedział, pełnym zirytowania głosem. Po tych słowach postawił chłopca na kamiennej podłodze, przemieniając się z powrotem w lisa. Naruto uśmiechnął się i wdrapał się na jedną z przednich łap. Zwinął się w kłębek i zasnął. Kurama widząc to, nie mógł się nie uśmiechnąć. Otulił Naruto jednym z ogonów i sam poszedł drzemać.

***Następny dzień***

- ...uto! Naruto! Do jasnej cholery! Obudź się w końcu, bachorze! - warknął na śpiącego jak kamień chłopca. - Jeśli za dziesięć sekund nie obudzisz się, to przejmę kontrolę i wrzucę cię do jeziora! - pogroził.

- Co się dzieje? - pomyślał i ziewnął szeroko - Jeszcze pięć minutek... - mruknął.

- Wstawaj kurduplu! - wrzasnął. Naruto zerwał się gwałtownie, spadając na podłogę z krzykiem

- Co się dzieje? - rozglądał się w panice po pokoju.

- W końcu obudziłeś się, dzieciaku. - powiedział zirytowany - Budzę cię od piętnastu minut. Jak człowiek może mieć tak okropnie twardy sen?! - warknął z pretensją.

- Czyli to nie był sen? - niedowierzał - Czyli ty jesteś prawdziwy, tak Kurama? - zapytał na głos.

- Ech, ty... - mruknął - Tak, tak. Jestem prawdziwy. Dobra koniec...

- Czyli to, co się wczoraj wydarzyło, było prawdziwe? - bardziej stwierdził, niż zapytał i posmutniał - Tak?

- Tak, Naruto. - odpowiedział - Ale to już przeszłość. Teraz jest nowy dzień, ja tu jestem i od dziś będę ci pomagał, gaki. - Kurama pocieszył chłopca - Dobra, koniec pogaduszek. Wstawaj, zjedz śniadanie i za godzinę idź w miejsce, w którym nikt cię nie zobaczy, dobrze?

- Dobrze. - zgodził się - Ale po co Kurama?

- Zaczniemy mały trening. - powiedział, chytrze się uśmiechając.

- Będziesz mnie trenował?! - ucieszył się - Ale super, dattebayo! Co będziemy robić? - dopytywał się z iskierkami w oczach.

- Dowiesz się na miejscu. - odpowiedział - A teraz wstawaj z tej podłogi. No już. - pogonił malca.

- Hai, hai. - Naruto podniósł się na nogi i troszkę się porozciągał, po czym skierował swoje kroki do szafy. Wyciągnął z niej pomarańczową koszulkę z czerwoną spiralą na plecach oraz czarne spodenki do kolan. Z naręczem ubrań udał się do łazienki. Postanowił wziąć szybki prysznic. Po dziesięciu minutach wyszedł z niej już umyty i ubrany. Woda kapała z mokrych włosów prosto na koszulkę. Naruto nie przejmując się tym zbytnio, podszedł do szafki i wciągnął ramen na szybko, a następnie do lodówki po mleko. Po skończonym posiłku ubrał swoje granatowe sandały i wyszedł na dwór. Chłopiec szedł główną ulicą, wszyscy mieszkańcy patrzyli na niego z nienawiścią w oczach i szeptali po sobie.

- Co tu robi ten potwór? - powiedział jeden. Głos był przepełniony obrzydzeniem i nienawiścią.

- Powinien być zamknięty. - powiedziała jedna z kobiet przy straganie, które mijał niebieskooki.

- Dlaczego Czcigodny go nie uwięził? - zapytała druga. Naruto, nic z tego nie robiąc, szedł z wysoko podniesioną głową do opuszczonej polany w lesie, którą znalazł przypadkiem, uciekając od mieszkańców. Również jego ostoją była Góra Hokage. Pozwalała mu się uspokoić i zapomnieć, choć na chwilę o problemach. Kiedy doszedł do bramy, strażnicy spali, więc bez problemu przeszedł przez nią. Skręcił w lewo i po paru chwilach ukazała się piękna, okrągła polana, otoczona drzewami. Nieopodal łączki znajdowało się małe jezioro. Naruto podszedł do jednego z drzew i usiadł pod nim, zamakając oczy. Wyobraził sobie klatkę lisa, kiedy na powrót je otworzył, stał przed nią. W środku niej leżał i smacznie spał Kurama. Naruto wszedł do klatki i stanął przy uchu lisa. Wciągnął powietrze.

- Wstawaj Rudzielcu! - wydarł mu się prosto do jego ucha. Lis gwałtownie się podniósł.

- Atakują! - krzyknął i warknął jednocześnie na całą paszczę. Naruto padł na kamienną podłogę i zwijał się ze śmiechu. - Na... Ru... To! Zatłukę cię smarkaczu! - wściekł się. Naruto próbował uciec zza kraty, ale Kurama złapał go w łapę. I nim podrzucał - I co teraz dzieciaku? - warknął. Naruto krzyczał i śmiał się jednocześnie.

- Dobra... Już wystarczy, proszę. - Naruto poprosił, płacząc ze śmiechu. - Dość, proszę!

- Przeproś. - zażądał.

- Dobra... Przepraszam. - poddał się, wciąż chichocząc. Kurama postawił chłopca na podłodze.

- Naruto, koniec tego śmiechu. - zakończył - Nauczę cię kontroli chakry, technik i walki. - powiedział - Ale najpierw mnie uważnie posłuchaj. Zaczniemy od podstaw.

- Dobrze. - zgodził się i wdrapał się na łapę, po czym przybrał skupiony wyraz twarzy. - Słucham?

- Najpierw pójdziesz do biblioteki i wypożyczysz parę zwojów i książek o historii klanów Konohy i wiosek oraz o chakrze. Trochę opowiem ci ja. Pytania kieruj do mnie. Rozumiemy się?

- Dobrze. - zgodził się - Kurama, ale czy ja dam radę? Mam dopiero sześć lat.

- Dasz, dasz. Wierz mi. - odpowiedział - Twój ojciec był geniuszem, z tego, co wiem ze wspomnień Kushiny, Akademie Shinobi skończył w wieku dziesięciu lat, ale z rozkazu Sandaime chodził jeszcze rok, by nie wzbudzać zbyt dużych podejrzeń. Więc wiem, że dasz radę. - zapewnił go - A teraz marsz do biblioteki. Pamiętaj, kiedy jesteś wśród ludzi mów do mnie w myślach.

- Hai! Ale dlaczego kazałeś mi iść na polanę? Mogłeś mi powiedzieć o tym w domu. - Naruto wyszedł ze swojego umysłu i od razu skierował się do biblioteki.

- Żebyś się rozruszał i pooddychał świeżym powietrzem. Lepiej się przy tym myśli. - chłopiec przytaknął. Po drodze, jak zwykle patrzono na niego z pogardą, obrzydzeniem i nienawiścią. Wszedł do budynku, bez żadnych ceregieli zaczął szukać lektur. Po piętnastu minutach znalazł wszystko, czego potrzebował. Skierował się do najbardziej oddalonego stolika w bibliotece i usiadł przy nim.

- Dobra Lisku. Mam wszystko, o czym mówiłeś. - potwierdził w myślach - Od czego mam zacząć?

- Nie nazywaj mnie lisku! To po pierwsze. - oburzył się - Po drugie, zacznij od historii wiosek, a potem o klanach. Przez ten czas nie zawracaj mi kity.

- Zrozumiano. - zasalutował w myślach i zaczął czytać. - Kurama, mam cię obudzić, jak skończę? - uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie dzisiejszą sytuację.

- Tak. - odpowiedział - Teraz mi nie przeszkadzaj, mały.

***

Po mniej więcej czterech godzinach intensywnego zapoznawania się z historią wszystkich wiosek Naruto postanowił zrobić sobie przerwę i pójść do Ichiraku Ramen. To było jedyne miejsce, w którym obsługa nie próbowała go otruć czy skrzywdzić. Blondyn bardzo lubił staruszka i jego córkę, ponieważ od kiedy pamiętał zawsze byli dla niego mili i troskliwi. Kiedy wszedł i usiadł. Szef baru uśmiechnął się szeroko na jego widok.

- Naruto! - zawołał radośnie i rozłożył ręce szeroko - Dawno cię u nas nie było. To co zawsze?

- Tak i przepraszam. - powiedział ze skruchą w głosie - Ohayo Ayame-san. - przywitał się z dziewczyną, która właśnie wychodziła zza lady.

- O! Naruto. Cześć brzdącu. Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zapytała z troską i pogłaskała go po czuprynie.

- Tak. Jest dobrze, mogę nawet powiedzieć, że bardzo dobrze. - na te słowa wszyscy się uśmiechnęli.

- Proszę bardzo. - powiedział Teuchi, podając gotowy ramen - Chcesz wody?

- Nie dziękuję. - odpowiedział grzecznie - Itadakimasu! - zawołał i zaczął pałaszować danie, które po chwili znikło z miski - Jeszcze jedną porcję proszę! - poprosił z makaronem na policzku.

- Już się robi. - odpowiedziała Ayame, uśmiechając się szeroko. Po trzech porcjach zupy Naruto podziękował za posiłek i odmierzył odpowiednią sumę Ryō*

- Do zobaczenia. - pożegnał się i pomachał na do widzenia obsłudze.

- Trzymaj się Naruto. - powiedział staruszek i odmachał chłopcu.

- I uważaj na siebie, mały. - dopowiedziała córka.

- Dobrze. - uśmiechnął się i udał się w drogę powrotną do biblioteki. Kiedy doszedł do stolika, powrócił do czytania o klanie Nara. Po upływie pół godziny skończył.

- Kurama? - zawołał lisa - Obudź się. Skończyłem czytać. - Kyuubi nic sobie z tego nie robiąc, spał w najlepsze. - Ty ruda wycieraczko do fajek... Wstawaj! - wrzasnął.

- Kogo nazywasz wycieraczką do fajek, smarkaczu?! - zdenerwował się.

- W końcu się obudziłeś. - powiedział - Skończyłem czytać o wioskach i klanach. - oznajmił ze stoickim spokojem.

- Aha, dobrze. - powiedział - To teraz zajmij się zwojem o chakrze.

- Dobrze. - powiedział - Kyu, jutro co będziemy dokładnie robić?

- Sprawdzę, co zapamiętałeś i poćwiczysz trochę fizycznie. - skończył, uśmiechając się przebiegle.

- Rozumiem. - tylko tyle powiedział, zagłębiając się w lekturze. Po kolejnych czterech godzinach skończył czytać. Odwrócił się w stronę okna, wyglądając przez nie. Spostrzegł, że robi się ciemno.

- Aż tyle siedziałem w bibliotece. - mruknął cicho zdziwiony - Kyu skończyłem.

- Odnieś wszystko na miejsce i idź do domu spać. - powiedział - Dobra robota, mały. - pochwalił go.

- Hai! - Naruto zaczął sprzątać po sobie książki i zwoje. Kiedy skończył, udał się do domu. Swoje kroki skierował do kuchni, a dokładnie do szafki, w której były paczki ramenu na szybko. Wyciągnął jedną i przygotował sobie posiłek. Po zjedzeniu wziął piżamę i udał się do łazienki. Po paru minutach wyszedł i położył się do łóżka.

- Nee, Kurama? - odezwał się.

- Słucham?

- Jesteśmy przyjaciółmi? Prawda? - zapytał cicho i nieśmiało.

- Cóż, można tak powiedzieć, Naruto. - odpowiedział po chwili - Jesteśmy nimi.

- Dziękuję i dobranoc lisku. - powiedział i delikatnie uniósł kąciki ust w uśmiechu. W końcu znalazł prawdziwego przyjaciela, ale zanim zasnął, usłyszał słowa Kuramy.

- Dobranoc Naru. - też się uśmiechnął. Po tych słowach Naruto zasnął na dobre. Pierwszy raz nie śniły mi się koszmary.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka mamy za sobą pierwszy poprawiony rozdział

Jest parę nowości, ale sens, akcja zachowana tak samo. Tylko lekko ubarwiłam niektóre miejsca. Bystre oko czytelników tylko je wypatrzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top