Rozdział 38 - Kryształ Argonowy.
To był jeden z najgorszych dni, albo w sumie nie.. Poprzedni się również nie udał bo spotkanie z Kirą nie odbyło się przez szanownego który postanowił wysłać mnie na misje.
[Perspektywa Naruto]
Dokładnie chodzi o zastępstwo jednodniowe bo mistrz pewnej trójki geninów musiał pomóc przy papierach. Dlaczego więc jest najgorszy dzień? Od samego rana mam ogromnego pecha. Na samym początku dnia wyleciałem przez okno poprzez nieudany ślizg po przygotowanym sztucznym polu. Dalej, wleciałem na róże Pani Nani, ta starucha to wiedźma wcielona. Podczas misji dodatkowo prawie zgubiłem swoją broń, jak to w ogóle możliwe. Ale to nic, prawie sam się zabiłem, gdyby nie Kutama znaczy yyy Kurama to marny byłby mój los.
- Naruto-sensei - Zaczęła blondynka - Po co wysyłać na tak nudną misję, nic się nie dzieje ciekawego - Z żalem dokończyła.
- Cóż, niezbyt mnie to interesuje zostałem wyznaczony to jestem - Dodał, nie był to ton taki jaki chciał ale nie lubił gdy w czymś mu przeszkadzano.
- Naruto-sensei - Chłopak wskazał na prawą stronę, zrobił to wzrokiem tak by nikt tego nie widział.
- Wiem, wiem że nas obserwują, musimy pokazać że o tym nie wiemy. Po prostu chodźmy dalej, do świątyni ognia jest jeszcze kawałek... spory kawałek.
- Naruto-sensei jak zawsze wszystkiego świadomy - Wtrąciła brunetka.
- Cicho, bo się skapną, mam dzisiaj pecha ogromnego a walczyć rów- Nie dokończył, bowiem kunai wbił się centymetr od jego twarzy.
- Dajemy wam 10 sekund, albo się poddacie albo umrzecie. Co wybiorą co wybiorą?!!
- Zamknij się wariatko, czy ciebie wszystko podnieca? - Warknął w jej stronę mężczyzna, był normalnej budowy. Zielonkawe włosy z niebieskimi pasmami i kolczyk w wardze.
- Cóż, może porozmawiamy przy herbatce. Taak mi się nie chcę walczyć z idiotami. Nawet w księdze bingo nie jesteście pfi żenada - Wypowiedziałem z skrywanym uśmiechem.
- NIE JESTEŚMY bo yyy działamy zawsze sami gnojku! - Warknęła dziewuszka. Miała białe jak śnieg włosy, krwisto-czerwone oczy. - Znaczy nie sami, znaczy po kryjomu, znaczy nie zostawiamy śladów debilu.
- Ta skumałem, jednakże działanie we dwójkę? Czyżby coś nowego, niee to najprawdopodobniej jakieś głupie rozwiązania, albo nie mogliście znaleźć trzecieg.. A nie, jednak wycofuje słowa, wasz trzeci parter chowa się z naciągniętym łukiem jakieś cztery drzewa dalej. Celuje wprost w głowę Tenni, pfi cóż za błąd. - Pstryknąłem palcami, oni dalej nie skapnęli się że gdy zaczęli nas śledzić przywołałem parę lisów które obserwują ich od parunastu już minut.
- To wasz kompan - Wskazałem na poturbowanego mężczyznę - Stworzyłem klona cienia, zmieniłem jego wygląd by wyglądał dokładnie tak jak wasz kompan. Ten oto pan został wzięty przez moje klony jakieś pięć minut po tym jak zrobiliśmy sztuczny odpoczynek. Chcesz pewnie zapytać jak to możliwe? Spowodowałem świst, przez co wysłaliście go by zobaczył czy ktoś czasem was nie obserwuje. To był błąd, wtedy go zgarnęliśmy i podmieniliśmy.
- W dodatku widzę - Wskazałem palcem na dziewczynę - Masz coś czego od dawna poszukuję, z góry mówię nie jest to nic wartę a tym bardziej nieużyteczne.
- Więc po co tego szukasz - Czyżby atak zmienił się w rozmowę? - Potrzebuje go bowiem jest to jedyny sposób by uleczyć mojego przyjaciela, pewnie zapytacie dlaczego? Jest to tak zwany Kryształ Argonowy, są tylko dwa takie. - Odpowiedziałem. - Jedno z nich posiadam, lecz bez drugiego nie mogę go uzdrowić - Jęknąłem udawanym głosem. - Widzę jednak że wam zależy na hmm normalnym życiu, bez problemów i niepotrzebnego zabójstwa.
- S-skąd - Proste nic nieznaczące pytanie dobiegło z uszów Tenni - Po ich oczach, dlatego ja mogę wam zaproponować coś. Oddacie mi kryształ, następnie obiecacie że nie będziecie kroczyć złą ścieżką, pozwolę wam dołączyć do pewnej tajnej rzeczy. Pewnie zapytacie co z tego będę mieć? Cóż potrzebuje osób lojalnych, którzy potrafią wykonywać rozkazy i nie marudzić. Dodam że płacimy najwięcej - Chyba te ostatnie słowa najbardziej podziałały.
- A jaką mamy pewność że nas nie oszukasz? - Zaczęła dziewczyna, czyli wszystko co robili z tą wariatką i tak dalej to było na pokaz ciekawe.
- Znany jestem z tego że zawsze dotrzymuje swojego słowa. Pewnie mi nie wierzysz, jednakże gdybym nie zauważył w was potencjału najprawdopodobniej już byście nie żyli. Chcę oszczędzić im widoku trupów jak na razie.
- Co o tym sądzisz? - Zapytała lekko poturbowanego mężczyznę.
- Jeszcze żyje, to znaczy że nie kłamie. Zgódźmy się - Wypowiedział chrapliwym głosem.
- Dobrze więc Naruto-sama - Zaczęła.
- To co herbatka? Pić mi się zachciało od tego gadania, czy twój kolega - Wskazał na mężczyznę z dużym dwuręcznym mieczem na plecach - Mógłby podszkolić tych oto geninów w walce wręcz.
- Nie widzę problemu, tak w ogóle nazywam się Yaris, to jest Elio a ona to Inori.
- Dobrze więc - Rozłożyłem zwój, zwój krwi. Potężny, i posiadający nieograniczoną ilość miejsca, dostaje go każdy sannin.
- Z herbatki nici, woda tylko. Powód, pomyliłem zwoje... znowu ten dzień to pech - Warknąłem niezadowolony. - Mogę dostać kryształ panno Inori, tak po za tym. Skłamałem z przyjacielem, by nie pokazywać że nie można mi zaufać, powiem wprost potrzebnym i jest by odtworzyć kryształ AArgonowy, on składa się z dwóch kryształów Argonowych.. Potrzebny mi jest by przyzwać na zawsze pewną osobe.
- Lepiej bym nie wiedziała - Odpowiedziała i podała mi kryształ który momentalnie znalazł się w kieszeni. Stuk metalu, dobry znak czyli trenują a nie obijają się.
- Więc tak, na początku zrobimy tak - Podał im trzy przepaski - Dzięki nim nie zostaniecie uznani za wrogich ninja, pójdziecie do wioski liścia i udacie się do Hokagę, powiecie mu o planie Awaryjnym C11. On wtedy opowie wam resztę, dodatkowo powiedzcie mu że jeżeli wyśle mnie na misje przerywając mi czynności to mu tak narobię papierkowej roboty że mnie popamięta.
- Ok - Chrypka Elio zmniejszyła się. - Skoro to wszystko, to pozostało nam ruszać. Mam nadzieje że nie okażesz się taki jak poprzedni - Dodał i gwizdem zawołał Yarisa który prawie momentalnie zjawił się na miejscu. - Do zobaczenia, Naruto.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top