76 - Przyszłość
Trochę późno zauważyłem ale usunęło mi opisy postaci więc dorzucam je w tym rozdziale z przedrostkiem ->< po prostu to będzie fragment który mi ucięło z wattpada :(.
->< Lea była to dosyć szczupła dziewczyna o mocno kasztanowych włosach i brązowych oczach. Ubrana w standardowy strój genina o mocnym zielonkawym akcencie, w dodatku końcówki włosów w niektórych miejscach były czerwone co robiło ciekawe wrażenie. Na prawej ręce nosiła bransoletkę z kryształkiem po środku i na prawym uchu malutki kolczyk. Koren był to z tego co zauważył lekko otyły chłopak o czarnych jak noc włosach i mocno zielonych oczach, ubrany również w dziwny strój który za nic nie przypominał strój ninja, co było ciekawe było to nawet lekkie odwzorowanie jego szarego stroju tylko że bardzo ale to bardzo słabo wykonane. Co dalej, twarz miał lekko owalną ale nie ma co się dziwić, prawą rękę miał owiniętą bandażami albo z powodu jakiejś rany albo dla estetyki. Bart już na starcie sprawiał wrażenie wyjątkowego, był strasznie cichy i spokojny. Neutralnie reagował na większość rzeczy[Wedle opisu Iruki]. Kolor włosów był rudawy przypominający bardziej rdzę niż kolor, oczy były szare a strój był jak typowego genina biorąc pod uwagę że miał doszywane kieszonki na zamek od strony pleców. ><-
- Witaj Naruto, dawno się nie widzieliśmy- Wypowiedział popijając herbatkę.
- Zawsze poznam ten głos. Więc co teraz? - Zapytał siadając na przeciwko jego.
- Oj zawsze przechodzisz do najważniejszego punktu kulminacyjnego. Nie lepiej popytać porozmawiać? Np jak mi dzień mija albo coś?
- A więc jak ci mija dzień?
- Przyjemnie spokojnie nie muszę się niczym jak na razie przejmować. Żyć nie umierać... A nie czekaj przecież ja nie żyje.
- To teraz o co chodzi?
- Będę się streszczał gdyż za chwile masz ważne spotkanie. Udało ci się ukończyć przedostatni akt. Teraz czeka.cię najtrudniejsza próba. Musisz zwalczyć zło chodzącą po święcie. Oczywiście nie całe chodzi o ich przewodnika. Wkrótce cię odwiedzi a gdy to zrobi będziesz musiał być gotowy. Uznam że jesteś gotów i wytrenowałeś swoje ciało na tyle dobrze że będziesz w stanie pomieścić cała prawie cała moją moc. Uaktywni się praktycznie od razu ale to od ciebie będzie zależało czy będziesz umiał jej użyć. Jeżeli ci się uda czeka cie dobra i przyjemna przyszłość, ty i ona stojący nad ciałem wroga, ona twoją ukochaną to od ciebie zależeć będzie kto to będzie. Zaś jeżeli ci się nie uda ty, wioska i prawie całe istnienie przestanie istnieć.
- Rozumiem. Ale jak mam to zrobić? Jak mam się za to wziąć?
- Prosto, za każdym razem jak będziesz coraz bliżej będziesz czuł coraz więcej przytłaczającej siły. Warunek jest prosty musisz chcieć to zrobić. Spotkamy się jeszcze ale kiedy? Tego nie wiem, właśnie i wybrałeś już sobie co chcesz?
- Klucz
- Klucz? Do czego?
- Dobrze wiesz do czego.. Do boskiej kuźni!
- Odmawiam! Mogę stworzyć ci broń ale klucza nigdy nie dostaniesz.
- Dobrze, spotkamy się za dwadzieścia cztery godziny wtedy dam ci odpowiedź co do mojego wyboru, może być to coś dowolnego?
- Owszem, pamiętaj tylko że używasz już 2 boskich broni. Trzecia może cię przytłoczyć, albo nawet zacząć wyniszczać od środka!
- Może, ale nie musi. Jeżeli chcesz - Wskazał na rękę - Możesz usunąć kosę, albo przekazać ją komuś innemu. Mam nawet odpowiedni wybór.
- Na pewno? Jesteś tego pewien? Pamiętaj mogę ją usunąć lecz również mogę przenieść ją na jakąś osobę.
- Zrób to, przenieś kosę żniwiarza do mojej białowłosej przyjaciółki.
- Zrobię tak - Złożył paręnaście pieczęci i wbił rękę w moje ciało, nie raniąc go. - Zrobione, powinna już go mieć. Sprawdź przez znak i nakaż jej nadać broni nowe imię.
- Wiesz co, chyba wiem co chciałbym mieć. Jeżeli boska kuźnia to prawdziwa kuźnia chcę byś wykuł dla mnie coś wyjątkowego. Załóżmy żeby to było coś czego nawet ja nie będę się spodziewał.
- Jesteś tego pewien? Pamiętaj pewnych decyzji nie można cofnąć.
- Oczywiście, zaufam ci. Przecież to ty przywróciłeś mnie do tego drugiego życia... Wedle tego co mówisz. - Poprawił lekko swój strój - Czy mógłbym już wrócić, jeżeli godzina lecąca tutaj to prawdziwa godzina to za 5 minut przyjdą a nie chcę by ktoś widział mnie medytującego do góry nogami na gałęzi. Wiesz to do mnie nie podobne.
- Więc wróć - Dodał a świat momentalnie zaczął się zawalać wszystko zniknęło i pojawiła się tylko czerń, na której on stał. Tak stał na niewidocznym odcinku, to tak jakby świat który miał się pojawić dopiero się generował.
Zamknął oczy i ponownie je otworzył, świat wrócił do rzeczywistości wraz z nim.
5 min do spotkania, nie zdążę pogadać z Mią, wiem po prostu stworzę klona który zamieni się w listonosza i poda jej list do ręki.
- Przekazałem ci broń, może jej użyjesz może nie. Przyzwij ją - Nakreślił znaki na kartce. - I musisz ją nazwać pod koniec wtedy się pojawi. Kolor kosy zależy od tego jak dużo emocji przechodzi przez ciebie w momencie przywołania, wiesz u mnie była czarna bo byłem drętwy jak kilo gwoździ a pewnie ty jesteś teraz bombą uczuć, jeżeli oczywiście mi nie wierzysz to możesz sprawdzić swoją prawą rękę w dodatku gdy ją przywołasz również jej rozmiar dopasuje się do ciebie więc na spokojnie będzie mogła ją dzierżyć.
Niegdyś było tak że walka o teren była jednoznaczna z walką o śmierć i życie, skoro osoba ta planuje przejąć Konohe to zarazem planuje również odejść z tego świata lub zgładzić blondyna. Jednakże jeżeli będzie planować to zrobić to co jej to da? Konoha to tylko jedno małe miasteczko nie jest ani piękne ani brzydkie, jest po prostu sobą. Nie można powiedzieć że jest jakiś ukryty powód zapewne robi to w ramach zemsty albo jakiejś innej nieciekawej opcji która i tak zostanie uznana za jakaś tandetę bowiem kto normalny przejmował by się miejscem gdzie każdy "Prawie" żyje w zgodzie i harmonii.
Ale to nie czas na rozterki, zastanawiał się gdzie są jego uczniowie gdy dopiero po chwili przypomniał sobie że dzisiaj zajmą się teorią a dopiero od jutra praktyką... Uderzył się lekko w czoło, zeskoczył z gałęzi po czym udał się w stronę korytarza, gdzie w tym momencie trwały lekcje innych uczniów. Mijał przy okazji różne pola treningowe na których widział różne drużyny najbardziej jednak zaciekawiło go pole treningowe na którym przebiegał test "dzwoneczka" bo tak nazwał go Kakashi.
Nie mógł się spóźnić ale nie chciał też używać czakry, po co mam ją marnować skoro i tak nie jest to nic ważnego. Przecież to tylko spotkanie z geninami. Nie chciał a jednak zachowywał się tak jakby patrzył na nich z wyższością, nie widział w tym nic złego.. Pomimo tego że było to bardzo złe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top