06.
- A więc dzięki za dzisiaj.
- A no wiesz, nie ma za co. Rownież dzięki za miły dzień.
- Napewno chcesz u siebie spać? Pamiętaj, że zawsze przyjmę cię z miła chęcią.
- Tak, poradzę sobie.
- To do jutra.
- Do jutra.
Chciałem podejść do niej i jeszcze raz pocałować, ale dziewczyna uciekła do domu. Zrezygnowany poszedłem do siebie czyli 15 metrów w drugą stronę. Bez żadnego przebierania się czy mycia opatuliłem się kołdrą i zasnąłem.
***
Obudziłam się o 7:00 rano. Mimo, że ten budzik dzwoni 5 dni w tygodniu to z dnia na dzień nienawidzę go coraz bardziej. Przeciągnęłam się i siedząc na łożku wspomniałam wczorajszy dzień. Było.. hmm.. miło? Tak to dobre określenie. Może oprócz tego, że ten blondyn mnie pocałował. Zaskoczył mnie, ale nie pozytywnie. Nie miałam zamiaru tego powtarzać i mimo, że jesteśmy tą "parą" to było mi niezręczne.
Wyjęłam nogi z pod ciepłej kołdry i wstałam z łóżka kierując się do łazienki. Szybki prysznic, umycie zębów i rozczesanie włosów było w moim przypadku bardzo dobrym pomysłem. Ubrałam mundurek szkolny, założyłam bambosze i zeszłam na dół. Miałam jeszcze dużo czasu, więc zrobiłam tosty z jajkiem. Tak, tego mi brakowało.
Zrobiłam jeszcze parę ważnych rzeczy i wyszłam z domu.
W szkole jak w szkole. Pierwsza lekcja minęła mi szybko. Nigdzie nie widziałam Naruto, więc pewnie się spóźni. Nie żebym się nim przejmowała. Po prostu.. no dobra trochę się nim przejmuje. Ale tylko trochę.
Kończąc drugą lekcje kierowałam się do sali od matematyki.
- Sakura! Sakura! Czek.. czekaj!
Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego blondyna. Kiedy mnie dogonił od razu zaczął mówić cały zdyszany.
- Hej Sakurcia!
Dał mi buziaka w policzek i poszedł w stronę sali od.. zaraz.. dał mi buziaka?! Jezu przecież.. wszyscy to widzieli i o mój Boże, ja chyba go zab.. aa my chodzimy, zapomniałam.
- Naruto czekaj!
Podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
- No, no, no. Co my tu mamy. Od kiedy nasz Uzumaki chodzi z takimi.. hmm nawet nie wiem czym cię określić.
- Suka.
Powiedziałam.
- Zamknij mordę Ino. Nawet jej nie znasz..
- Oj tu się mylisz blondasku. Była moją przyjaciółką przez 10 lat, a potem..
Nie wytrzymam.
- A potem zostawiłam ją, bo podobno zabiła Sasuke. Kogo obchodzi jak było naprawdę. Ona jest nienormalna, prawda? Blondasku?
Powiedziałam to takim głupim głosem jakim zrobiła to dziewczyna. Naruto prychnął, spojrzał się na nią i powiedział.
- No z ust mi to wyjęłaś.
- Jeżeli to chciałaś powiedzieć to żegnaj. Wybacz ale nasze życie nie kręci się tylko wokół bezpańskich suk.
Zmierzył ją, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę sali od matmy. Siedziałam z nim na podłodze i starałam się wytłumaczyć mu matematykę.
- Jezu przecież to bez sensu. Jak x może być równy 12?! I czy to mi się w ogóle przyda w życiu?
- Przestań marudzić i słuchaj uważnie. Nie mam zamiaru patrzeć jak kiblujesz z matmy.
- Dobra tam, dobra. No chyba, że... mogę usiąść z tobą?
- Co?! Pogrzało cię chyba! Nie będziesz ode mnie ściągać!
- A przestań. I tak siedzisz sama. Poza tym to chyba jedyna nauczycielka, która nie daje podziału na grupy, więc sytuacja może się nie powtórzyć.
- Naruto..
- Proszę..
- Naruto!
- Proszę.. proszę, proszę, proszę!
- No dobra! Ale jesteś mi coś dłużny.
- Tobie mogę być nawet dłużny całe życie.
Puścił do mnie oczko, na co ja prychnęłam.
***
Całe szczęście najgorsze już za mną. Ściągnąłem wszystko od Sakury a babka nawet nie zauważyła. Jestem geniuszem! Patrząc na godzinę o mało nie zapiszczałem jak dziecko. Teraz przerwa obiadowa! Uradowany, jak i głodny poszedłem w stronę stołówki. 20 stolików po 4 krzesła i każdy wzrok wlepiony w ciebie. Można się przyzwyczaić. Kiedy stałem w kolejce po mój ulubiony ramen usłyszałem pierwsze plotki.
- .. nienormalny chodząc z Sakurą..
- Masz rację.. ..ja bym się jej bał.. ..ona ..własnego ojca..
- To nienormalne.. ..ona jest..
- Jaka?
- Naruto?
- Przestańcie obrabiać jej dupę za plecami. Nawet ty Hinata, serio? Na tym świecie żyją same kurwy.
- Patrząc na ciebie to się z tobą zgodzę.
- Shino.. i ty?
- No co? Każdy wie, że ta laska jest.. ekhem.. popierd*lona.
- Odszczekaj to, psie.
- Co powiedziałeś?
Dookoła nas zrobił się nie mały tłumek. Powiedziałem do niego przez zęby.
- Psie.
- Brak szacunku do drugiej osoby.. co ta laska z tobą zrobiła.. myślałem, że jesteś spoko gościem, a tu taka niespodzianka.
Co za sukinsyn. Szybkim ruchem złapałem go za nadgarstek i wykręciłem, przez co chłopak leżał już na ziemi. Spojrzałem na niego. Teraz to ja patrzyłem na niego z góry.
- Pożałujesz tego, kolego.
- Nie mów na mnie kolego.
Naplułem na to ścierwo i wyszedłem z grupki gapiów. W wejściu na stołówkę stała Sakura. Patrzyła na mnie i zanim zdarzyłem się jej przyjrzeć trzymała mnie w uścisku.
- Bałam się, że coś ci się stanie.
- A przestań. To była tylko.. walka na słowa.
Spojrzała na mnie zaczerwionymi oczami mówiąc.
- Naruto.. muszę ci coś powiedzieć. Bo ja..
Przerwałem jej namiętnym pocałunkiem. Był jeszcze lepszy niż ten na randce. Może dlatego, że miły klimat dodawały gwizdy i brawa ze strony uczniów. Byłem trochę zmieszany zaistniałą sytuacją, ale teraz liczyła się tylko Sakura. Oderwaliśmy się od siebie i razem skierowaliśmy w stronę okienek z jedzeniem.
Godzinę później słuchałem Kurenai (czytaj: spałem) na lekcji fizyki. Kobieta tak przynudzała, że nic innego nie dało się wykombinować. Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon. Na szczęście siedziałem w ostaniej ławce, więc na luzie wyciągnąłem komórkę.
Kiba Stary co to za akcja na stołówce?
Ja No bo Mrówka mnie wkurzył
Kiba Ej, ale to nie znaczy, że masz na niego pluć jak na jakiegoś śmiecia.
Ja A jakby ktoś obrażał TWOJĄ dziewczynę? Jak byś się zachował?
I już na ten SMS nie dostałem odpowiedzi. Rozejrzałem się po sali i znalazłem mojego nadawcę. Gapił się we mnie jakby zobaczył Pierwszego Hokage. Ale to co zrobił później zbiło mnie totalnie z tropu. Kiba udając, że mdleje upadł na podłogę.
- Jezus Kiba! Wszystko w porządku?
- Chyba.. chyba nie, mogę iść do pielęgniarki?
- Tak, jasne.
Spojrzał na mnie, więc widziałem o co mu chodzi.
- Prze pani ja mu pomogę. Biedaczek jeszcze tam nie dojdzie.
- Masz rację Naruto pomóż mu.
Wziąłem go pod ramię i wyszliśmy. W ostatnim momencie spojrzałem na różowowłosą, która sikała ze śmiechu. Najwyraźniej wie, że było to zaplanowane. A to ważne. Kiedy staliśmy przed salą wybuchliśmy razem cichym śmiechem.
- Stary co to było?
- Musisz mi wszystko powiedzieć.
- Ale o co ci chodzi?
- O Sakurę kretynie. Jak to się do cholery stało, że wy chodzicie?
- A no wiesz.. śmieszna sytuacja, bo.. wymówiłem jej to, jak straciła przytomność.
Co jak co, ale Kibie mogę zaufać, więc powiedziałem mu prawdę. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale później na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Ty kanciarzu.. wiesz, że jak odzyska przytomność to już po tobie?
- Wiem, więc narazie czerpię przyjemność z każdego pocałunku.
- Ej to widzę, że grubo tam między wami! Jestem za zrobieniem imprez, co ty na to?
- Nie, to zły pomysł. Widziałeś co było na stołówce? Wszyscy obrabiają jej dupę.
- Nie wszyscy, przecież ktoś musiał klaskać po waszej romantycznej scenie.
Uderzyłem go w żebro.
- Pogadam z nią o tym okej? A teraz choć do tej pielęgniarki biedaczku.
- Z wielką chęcią. Trzymaj kciuki żeby była ta młodsza.
Spojrzał na mnie zadziornie, a poźniej
zniknął za drzwiami.
________
Witam z powrotem! Przeprszam za małe spóźnienie, ale musiałam nadrobić zaległości i jakoś tak wyszło. Ten rozdział jest bardziej luźniejszy, mało akcji, lecz mimo tego mam nadzieje ze wam sie spodoba.
Pozdawiam!
xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top