Rozdział 39

Po wielodniowej wędrówce drużyna siódma dotarła do wielkich skał otaczających Kumogakure. Chłopcy byli w środku nieco podekscytowani, gdyż w Kumo mieli okazje spotkać się z kolejnym jinchuurikim. Z drugiej strony Kuroi dalej nie otrzymał odpowiedzi od Kuramy, co go zaczynało stopniowo martwić. Wraz z bratem jednak stwierdzili, że to może przez natłok pracy, odłożył gdzieś zwój i o nim zapomniał czy coś w tym stylu.

-Zostało nam jakieś 5 godzin i będziemy u bram wioski - stwierdził Ginrou, zerkając kątem oka na senseia i koleżankę z drużyny. - Wolicie zrobić teraz postój i ruszyć biegiem, czy teraz spacerem aż do wioski?

Kakashi zamiast odpowiedzieć zerknął na nastolatkę, która zrozumiała, ze ma podjąć decyzję. Po chwili zastanowienia stwierdziła, że kwadrans na szybką przekąskę i ruszenie biegiem będzie dobrą opcją, więc tak też zrobili. Siedząc pod drzewami i spożywając lekki prowiant, Kuroi zastanawiał się nad wysłaniem kolejnego raportu do Kyuubiego.

-Nie podoba mi się ten brak kontaktu z Kuramą - pomyślał patrząc w niebo i rozważając przyzwanie zwierzęcia. Po kilku sekundach chłopak wstał i odwrócił się w stronę lasu. - Za chwile wrócę - rzucił tylko do reszty drużyny i spacerem przeszedł krótki dystans.

Po kilku minutach marszu Kuroi znalazł się na niewielkiej łące otoczonej gęstym lasem. Idealne miejsce do przyzwania wilka. Po wykonaniu kilku ruchów w dymie pojawił się czerwony wilk o srebrnych akcentach na futrze. Dostrzegając chłopca wilk usiadł i przyglądał mu się poważnie.

-Akagin - zaczął Kuroi spoglądając w duże ślepia zwierzęcia. - Chciałbym, byś spotkał się z Kuramą i poprosił o odpowiedź odnośnie ostatniego raportu.

Wielki wilczy demon wpatrywał się uważnie w nastolatka, lecz po chwili jego spojrzenie nieco złagodniało. Czarne ślepia demona utknęły w trawie pod stopami Kuroia. Po kilku dłuższych sekundach chłopiec zorientował się, że coś jest nie tak.

-Akagin - warknął chłopiec zwracając tym samym uwagę na siebie. - Co się dzieje?

-Widzisz, Kuroi... Może być z tym mały problem...

-Jaki problem?

Wilk westchnął i spojrzał w oczy chłopca, mając nadzieje, że nie wywoła on w nim paniki, ani nie doprowadzi do napadu furii młodego demona.

~~*^*~~

-Zaraz będziemy na miejscu - powiedział do reszty Ginrou. Skacząc między półkami skalnymi wpatrywał się on w plecy swojego przybranego brata oraz najlepszego przyjaciela. Od momentu gdy wrócił on z lasu, nie odezwał się nawet słowem. Jego oczy krążyły bez celu po horyzoncie, w poszukiwaniu punktu zaczepienia. - Kuroi - starał się zwrócić na siebie uwagę. Granatowooki podbiegł bliżej brata. - Halo, Kuroi..! - krzyknął machając dłonią przed jego twarzą, czym minimalnie zwrócił na siebie uwagę.

-Coś nie tak..?

-To ja powinienem się o to pytać - warknął nieco rozeźlony nastolatek. - Co jest?

-Co masz na myśli..? - spytał unikając wzroku.

Gin westchnął i postanowił nie ciągnąć chwilowo tematu. Wiedział on, że przy reszcie Kuroi się nie otworzy, więc poczeka on na lepszy moment. Po kilkunastu minutach drużyna siódma znalazła się pod bramą do Kumogakure, gdzie napotkali strażników wioski. Po przekazaniu im zwoju zostali zaprowadzeni do Raikage, który już na nich czekał.

-Oto wasze dalsze instrukcje - powiedział ciemnoskóry mężczyzna podając Hatake zwój. - Mabui zaprowadzi was do pokojów, gdzie możecie odpocząć. Resztę zostawiam w waszych rękach.

Drużyna siódma skłoniła się nieco i wyszła za asystentką Raikage do ich tymczasowych pokoi. Gdy tylko chłopcy zamknęli drzwi od swojej sypialni Gin rzucił wyczekujące spojrzenie w stronę brata.

-Kuroi - warknął niebieskooki i usiadł na łóżku, na które nakazał usiąść również bliźniakowi. Po wykonaniu niechętnie polecenia Ginrou spojrzał na złotookiego. - A więc słucham.

-Skontaktowałem się z Akaginem - wyszeptał patrząc na ścianę. Jego wyblakłe oczy z góry mówiły, że informacje jakie dostał, nie były zbyt wesołe. Minęło kilka minut nim chłopiec zdążył kontynuować. - Nasz dom... Kraina demonów... - zaczął cicho, a jego oczy jeszcze bardziej wyblakły. - Została zaatakowana...

Ginrou wpatrywał się w ciszy na przyjaciela, który z całych sił próbował się powstrzymać od ruszenia do domu i pomocy bliskim. W głowie miał ciągle te słowa, które w kółko odbijały się od ścian jego umysłu, powodując, że dwunastolatek nie potrafił nic powiedzieć.

-Jesteś... pewien..? - wyrwało się z jego ust po dłuższej chwili. - Jakim cudem zaatakowali nasz dom..? Kto..? I dlaczego?! - pytania chłopca stawały się coraz głośniejsze, zaś Kuroi dalej siedział w milczeniu. - Dlaczego dalej tu siedzimy..? Powinieneś powiedzieć o tym od razu, wrócilibyśmy i im pomogli jakoś..!

-Nie możemy - warknął chłopiec zaciskając dłonie na spodenkach. Kuroi wziął głęboki oddech i spojrzał na brata z bólem w oczach. - Nawet jakbyśmy się tam udali teraz to nic nie zdziałamy. Z tego co wiem, to nie było wielu rannych i Kurama ma po prostu ręce pełne roboty teraz.

Ginrou słysząc te słowa nieco się uspokoił. Jednak w jego głowie wciąż krążyły myśli co się tam stało i kto za tym stoi. Po chwili namysłu chłopak zerknął na brata i zaniemówił.

-To nie jest jego robota, prawda..?

Złotooki wstał z łóżka i podszedł do okna, przez które wyjrzał na całkiem żywą ulicę. Nastolatek nie zamierzał odpowiadać na pytanie przyjaciela. Głównie dlatego, że nie potwierdzili tego, kto ich zaatakował, ale nawet jakby to wiedział, wolał zatrzymać to dla siebie.

-Powinniśmy rozejrzeć się za Jinchuurikim póki tu jesteśmy. Nibi-san jest w domu, więc został tu Hachibi-san.

Ginrou westchnął ze zrezygnowaniem, po czym kiwnął głową. Następie bracia wyszli z pokoju i skierowali się do pomieszczenia, gdzie przebywał Kakashi. Postanowili pierw zapoznać się z misją, a po tym udać się na przechadzkę po wiosce.

-Misja polega na odnalezieniu przestępcy, który ostatnio osiadł się w okolicach tej wioski. Zabił on kilku cywili i z tego co wiadomo był wcześniej shinobi Iwagakure o randze genina - powiedział Hatake patrząc na kartki, które dostał od Raikage. - Mamy go wytropić i oddać w ręce wioski, nie zabijać. Rozumiecie?

-Oczywiście - odpowiedzieli jednocześnie, lecz po chwili Gin szepnął w stronę brata - I gdzie w tym zabawa?

-Ginrou - zwrócił uwagę mężczyzna. Kakashi podał braciom dokumentację, by się z nią zapoznali na szybko. - Nie ma co się śpieszyć, więc zaczniemy jutro. Dzisiaj odpocznijcie jeszcze.

-Hai, jednak chcielibyśmy zapoznać się z okolicą jeszcze.

-Poznanie otoczenia może być przydatne - dodał Kuroi oddając plik w ręce jounina.

-Rozumiem - odpowiedział zamaskowany i się uśmiechnął pod maską. - W takim razie uważajcie na siebie i nie wróćcie za późno.

Bracia Namida wyszli z pokoju i skierowali się w stronę schodów, lecz tuż przed nimi pojawiła się Haruno, wychodząca ze swojego pokoju.

-Wychodzicie już? - spytała lekko zaskoczona. Dziewczyna przez pieczęć, która dalej tkwiła na jej karku, była osłabiona i nie mogła w pełni używać chakry.

-Owszem - odpowiedział spokojnie Kuroi. - Nie chcesz iść z nami?

-Co? - spytał w myślach Gin. - Po co nam ona jak idziemy szukać ośmioogoniastego?

-Pewnie też byś chciała nieco pozwiedzać, a samej może być niebezpiecznie.

Sakura zaniemówiła, zupełnie jak niebieskooki, który patrzył na swojego brata jak na obcą osobę. Zaproszenie przez niego kogoś nie byłoby tak dziwne, jednak okazanie zmartwienia o cudze bezpieczeństwo wykracza daleko poza zainteresowania Kuroia. Młody chłopak jednak nie przejął się ich zdziwieniem i cierpliwie czekał na odpowiedz.

-Pewnie..! - powiedziała pełna entuzjazmu dziewczyna. - Dajcie mi tylko chwilkę - dodała na szybko i ruszyła biegiem po rzeczy.

-Dobrze się czujesz..?

-Jest niczego nieświadoma, wzięcie jej z nami może być dobrą przykrywką - odpowiedział z niemałą irytacją na uwagi brata. - Poza tym sprawiłaby nam same problemy, gdyby sama wyszła i coś się stało...

-Już jestem! - krzyknęła wybiegając z pokoju wraz z niewielką torebką, w której prawdopodobnie trzymała oszczędności. Bracia spojrzeli na nią nieco zaskoczeni tym, w jakim tempie dziewczyna się ogarnęła, po czym podeszli bliżej. - Chodźmy..!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top