Rozdział 29
-Niech rozpocznie się trzecia walka! - krzyknął sędzia i odskoczył szybko do tylu.
-Może zanim zaczniemy przedstawimy się sobie, co? - powiedział przeciwnik chłopaka. Młodzieniec ściągnął kaptur z głowy ukazując białe włosy i czerwone oczy. - Nazywam się Shindei.
-Shindei? Kto mu nadał takie imię...? - pomyślał. - Namida Kuroi - powiedział czarnowłosy. - Po co chciałeś się przedstawiać, skoro moje imię jest na tablicy? - spytał wskazując kciukiem na tablice na lewo od niego.
-Tak o... - powiedział. - Nie można?
-Eh... można.
-No właśnie - powiedział uśmiechając się półgębkiem chłopak. - A teraz może zaczynajmy.
Białowłosy przeciwnik Kuroia błyskawicznie ruszył na niego. Czerwonooki uniknął ataku i przeskoczył na ręce, po czym ponownie na nogi. Chłopak nim jednak zdążył cokolwiek zrobić Shindei już był przy nim. Czerwonooki z Kiri chwycił broń, która była przypięta do paska na nodze i skierował ostrze w stronę wilczego demona.
-Szybki jest...!
Kuroi uniknął ostrza pochylając się do tylu. W momencie gdy jego przeciwnik chciał zaatakować w dół, Kuroi oparł się prawą ręką o ziemie, a lewą nogą kopnął chłopaka z lewej strony pod żebrami. Ninja z Kiri poleciał w stronę ściany i uderzył w nią z impetem.
-Ugh...! - jęknął z bólu chłopak podnosząc się z ziemi. Podniósł on głowę, a z łuku brwiowego zaczęła sączyć się mu krew. - To było mocne...
-Potrafię mocniej.
Namida ruszył na wrogiego shinobi i zaatakował kataną, którą odpieczętował podczas biegu. Ostrze broni przecięło powietrze oraz końcówki białych włosów z głośnym świstem. Chłopak atakował w błyskawicznym tempie, jednak jego rywal unikał każdego ataku. Kuroi kopnął rywala w bok kolana, przez co ten stracił równowagę i padł na ziemię. Momentalnie, nim Namida zdążył cokolwiek zrobić, ten odskoczył w bok. Młodzieniec z złotymi pasemkami prychnął pod nosem i odskoczył do tyłu.
-Co Kuroi-kun wyprawia? - powiedziała zaskoczona Sakura. - Przecież mógł doskoczyć i przyprzeć go do ściany...!
Hatake słysząc oburzenie dziewczyny cicho westchnął. Spojrzał on na Ginroua, który najwyraźniej również nie był zadowolony z tego, iż otworzyła ona swe usta.
-Sakura - zwrócił na siebie uwagę Hatake - Kuroi przecież nie zna umiejętności tego chłopaka. Nie wie czego może się spodziewać po nim i nie wie, co może zrobić.
-Aaah...
W tym czasie Shindei chwycił jedną dłonią za zapięcie płaszcza, po czym go ściągnął, ukazując tym samym swój ubiór. Miał on na sobie perłoworóżową bluzkę z rękawem trzy-czwarte, czarne spodenki do kolan z dwoma białymi paskami u dołu nogawek. Pod spodem na nogach miał jeszcze siateczkowe spodnie, a na kolanach ochraniacze w kolorze czerwonym, tak jak materiał, na którym przymocowane było hitai-ate. Buty chłopaka były do połowy łydek w kolorze czarnym. Do paska na spodniach miał przyczepione dwie kabury, z lewej i prawej strony, które były nieco bardziej podłużne, niż te normalne.
-Może zaczniemy walczyć na poważnie, co, Kuroi-kun? - spytał się Shindei uśmiechając się drapieżnie i powoli wyciągając z jednej kabury jakiś dziwny kunai.
-Hm... nie widzę powodu aby ci odmówić.
-W takim razie - powiedział układając wygodnie broń w dłoni. - Dawaj...!
Białowłosy ruszył biegiem na chłopaka, którego od razu zaczął atakować. Kuroi sparował atak kataną. Dookoła nich posypały się fale iskier. Wymiana ciosów trwała chwile, po czym oboje odskoczyli do tyłu. Namida schował katanę i zaczął składać pieczecie.
-Raiton: Raikyū - technika, której "nauczył" się od brata, poleciała w stronę przeciwnika. Chłopak jednak sprawnie unikał wszystkich wyładowań elektrycznych. - Kuso...! Przestań tak skakać! - warknął w myślach czerwonooki.
Białowłosy zaczął biec po ścianie i w międzyczasie składał pieczęcie. Użył on jakieś dziwnej techniki wodnej, że gdy wypluł płyn, ten zaczął rozpuszczać wszystko co dotknął. Kuroi widząc to zajście natychmiast odskoczył.
-Co to za technika? - spytała Sakura przechylając się bardziej przez barierki do przodu.
-Nie wiem - odpowiedział Gin czym zaskoczył dziewczynę. Spojrzał on na nią i westchnął. - Nie jestem przecież wszechwiedzący...
-Racja. A ta technika to zapewne jakieś Kekkei Genkai. - Hatake przyjrzał się uważnie chłopakowi, jednocześnie ciągnąc Haruno za ramie, aby nie wypadła na arenę. - Możliwe, że ma więcej asów w rękawie.
Sakura kiwnęła głową i wróciła wzrokiem do jednego z dwóch obiektów jej westchnień. Chłopak ponownie uskoczyć technice, lecz tym razem ta zahaczyła o skrawek jego bluzy, wypalając w niej dziurę.
-Kuso... - warknął w myślach. Chłopak odskoczył o kilka kroków i wyskoczył w górę. Młodzieniec o złotych wzorach na teczowkach złożył pieczęć tygrysa i krzyknął nazwę techniki. - Katon: Bakufū Ranbu!
W stronę białowłosego poleciała sporych rozmiarów spirala. Gdy dotknęła ona celu na trybunach rozniosły się krzyki. Kuroi opadł na ziemię i westchnął cicho. Włożył on dłonie do kieszeni i zadarł głowę wysoko do góry.
-Widzę, że dysponujesz potężnymi technikami rangi B - powiedział uśmiechając się półgębkiem, na co Namida prychnął cicho. Chłopak złożył kilka pieczęci i przyłożył dłoń do sufitu, na którym się nadal znajdował. - Robi się ciekawie... Kuchiyose no Jutsu!
Obok Shindeia pojawił się jakiś dziwny zwierz rozmiarów wilka, z pyskiem i dwoma szczurzymi ogonami, łapami i uszami lisa, a tułowiem psa. Stworzenie to otworzyło swą paszczę ukazując tym samym szereg ostrych kłów.
-Summon*? - szepnęła zaskoczona dziewczyna o blondwłosach. W tym momencie spojrzał na nią jej młodszy brat. Ona wyczuwając jego wzrok na sobie zerknęła ostrożnie na niego. Ku jej zdziwieniu nie dostrzegła nienawiści, ani chęci mordu. Był tam tylko spokój i ciekawość. - C-coś się stało, G-Gaara?
Młodzieniec o czerwonych włosach odwrócił wzrok z powrotem na zwierzę i zaczął nad czymś rozmyślać. Po chwili spojrzał ponownie na najstarsze z rodzeństwa.
-Czy Kuchiyose no Jutsu jest potężną techniką? - spytał spokojnie, na co dziewczyna otworzyła szeroko oczy w zdziwieniu.
-Um... Tak - odpowiedziała, ale szybko się zganiła w myślach za zawahanie i tak banalną odpowiedź. - Znaczy... To zależy. Samo nauczenie się tej techniki jest trudne, a jak umie się przyzwać potężne zwierze, z którym będzie się umiało współpracować, to technika ta okazuje się być naprawdę potężna.
-Mhm... - mruknął cicho.
-Na przykład - wtrącił się sensei drużyny z Suny. - Temari sama w sobie jest potężną kunoichi, ale gdy przyzwie Kamatari* i zaczną współpracować stanowią jeszcze większe zagrożenie dla wroga.
-Rozumiem... - szepnął i spojrzał na chłopaka, który stał na suficie, a po chwili na Kuroia. - Ciekawe, czy i Kuroi potrafi Kuchiyose no Jutsu...?
Białowłosy chłopak zeskoczył na ziemię i zaatakował swoimi ostrzami. Kuroi zaczął unikać ataków, a po krótkiej chwili parować. Chłopcy walczyli na równi przez kilka minut, aż w końcu stworzenie przyzwane przez Shindeia zaatakowało. Czerwonooki odskoczył do tyłu dając pole do popisu swojemu pupilowi.
-Teraz, Asherū*! - krzyknął chłopak, a po sekundzie stworzenie wgryzło się w ramię czarnowłosego. Z szczurzego pyska wydobył się jakiś zielono-morski sok, a gdy zetknął się on z przedramieniem Namidy, ten krzyknął z bólu.
-Kuroi-kun...!
Na trybunach rozniosły się krzyki. Gin otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu, że jego braciszek dał się tak łatwo zranić. Sakura, jak i większość z geninów, pobladła widząc krew spływającą po dłoni chłopaka. Hatake głośno wciągnął powietrze, a Gin zacisnął zęby.
Kuroi wyciągnął lewą dłonią kunai i zaatakował nim stworzenie. Przyzwaniec odskoczył, puszczając tym samy wyparzone do połowy przedramię młodzieńca. Namida odetchnął i odskoczył o kilka metrów pod ścianę. Chwycił się on za krwawiącą rękę i oparł się plecami o betonową powierzchnię.
-Co ty odwalasz, nii-chan...? - szepnął Gin, a Kuroi, który to usłyszał podniósł wzrok do góry, gdzie dostrzegł lekko zmartwione i zirytowane oczy rówieśnika. - Weź się wreszcie w garść i zacznij walczyć na poważnie!
-Ej, ej... Nie wkurzaj się tak - szepnął Kuro uśmiechając się pobłażliwie. - Przecież mamy zakład.
-Jest nieważny! Pozwalam ci walczyć normalnie...!
-A co z moją nagrodą? Ja chc...
-Dostaniesz ją jak wygrasz walkę! - krzyknął. Oczy Kuroia delikatnie zaświeciły. Na jego twarzy pojawił się niebezpieczny uśmiech. Odwrócił się on w stronę wroga, tworząc nieprzyjemną aurę wokół siebie. W jednej chwili jego lewa dłoń zaczęła emitować zieloną poświatę i za jej pomocą wyleczył rękę. - Eeh... niech cie, nii-chan...
Kuroi posłał przeciwnikowi nieprzyjemne spojrzenie i z swoim ulubionym uśmieszkiem ruszył na Shindeia. Zaczęła się walka wręcz, a co chwilę w czarnowłosego ciskano kwasem i różnymi technikami wodnymi. Mimo to radził on sobie bardzo dobrze. Kuro odskoczył i złożył pieczęcie zatrzymując się na znaku tygrysa.
-Katon: Karyū Endan! - krzyknął, a z jego ust wydobył się ogień, tworzący trzy wielkie smoki. Następnie chłopak skoczył do góry i, rzucając uprzednio shurikeny i składając pieczęcie, krzyknął - Katon: Hōsenka Tsumabeni!
Shindei nie mając jak uniknąć trzech smoków i shurikenów pośpiesznie zaczął składać pieczęcie.
-Suiton: Suijinheki - wokół białowłosego powstała ściana z wody, która zaabsorbowała wszystkie ataki Namidy. Poza kilkoma shurikenami, które poleciały za plecy młodzieńca i go nieco poparzyły. - Chikusho...!
Chłopcy ponownie stanęli naprzeciw siebie i chwycili broń. Już miel na siebie ruszyć. Już podnieśli stopy by zrobić pierwszy krok. Aż naglę rozbrzmiał czyjś głos.
-Wystarczy! - krzyknął Hokage zwracając na siebie uwagę wszystkich. Chłopcy zaskoczeni i zdezorientowani zerknęli na Kage. - Wraz z egzaminatorami ustaliliśmy, że dalsza walka nie ma sensu - powiedział - w końcu jesteście oboje bardzo silni i na równym poziomie, przez co ta walka mogłaby trwać za długo. - Chłopcy spojrzeli po sobie i westchnęli. No cóż, starzec ma rację. - Dla tego postanowiliśmy przełożyć waszą walkę na sam koniec.
Kuroi kiwnął głową i zapieczętował katanę, a Shindei wzruszył ramionami i bez problemu wrócił na arenę do drużyny. Kuroi zamiast użyć schodów po prostu wskoczył na barierę obok jego brata. Posłał mu on delikatny uśmieszek i stanął na ziemi.
-Świetna walka, Kuroi - pochwalił go Kakashi.
-Racja, to było niesamowite, Kuroi-kun!
Namida posłał dwójce delikatny uśmiech i kiwnął głową w podzięce. Gdy spojrzał on ponownie na brata dostał od niego po głowie.
-Au... - jęknął. - Za co?
-Za to, że od początku nie walczyłeś na poważnie - powiedział. - W ogóle nie walczyłeś na poważnie...
-Heh... nie chciałem od razu zdradzać wszystkiego.
Chłopcy wymienili jeszcze kilka zdań, a na tablicy wyświetliły się kolejne nazwiska. Nara Shikamaru oraz Kim, dziewczyna z dźwięku. Walka nie potoczyła się zbyt długo, Shikamaru pokazał swoje umiejętności i przechytrzył dziewczynę. Później odbył się pojedynek Shino i Zaku, co wygrał chłopak z owadami. Po nich przyszła wreszcie kolej na Sakurę. Gdy spojrzała ona na tablicę i dostrzegła z kim musi się zmierzyć to przełknęła głośno ślinę. Co prawda, zeszłym razem wygrała ona z Ino, ale wtedy żadna z nich nie walczyła całkowicie na poważnie. Więc to naturalne, że zaczęła się ona obawiać o to, czego nie pokazała Yamanaka.
Obie dziewczyny ruszyły do schodów i spotkały się koło sędzi na dole. Sakura odetchnęła głęboko, aby się uspokoić. Gdy egzaminator dał znak do startu i odskoczył zaczęła się walka. Obie zaczęły od wymiany ciosów, a po chwili doszły i kopnięcia. Haruto unikając kopniaka w głowę kucnęła i chciała podciąć dziewczynę, ale ta odskoczyła. Po chwili ponownie natarły na siebie i zaczęły się uderzać. Obie użytkowniczki natury wody zaczęły składać pieczęcie, aby użyć różnych technik.
-Suiton: Mizurappa! - krzyknęła Sakura wypuszczając na Ino wielką i silną kulę wody.
-Suiton: Suidan no Jutsu!
Niestety, po zderzeniu się tych technik na arenie doszło do małej powodzi i obie dziewczyny porwała woda, przez co pod wpływem prądu Haruno uderzyło głową o ścianę i zemdlała, a Ino w pewnym momencie zabrakło tlenu, co skutkowało również omdleniem. Gdy tylko Jounini zareagowali i pomogli dziewczynom, sędzia uznał remis i żadna nie przeszła dalej.
-Hmm... - mruknął Kuroi. - Trochę szkoda.
-Racja. Nie powinna była z nią remisować...
-Ale wiesz... Nie chciała pewnie też bardziej zniszczyć ich przyjaźni.
-Racja - odparł Gin i spojrzał na Hatake, który przytrzymuje Sakurę i zabiera ją na nosze.
Po skończeniu udzielania pomocy dziewczynom, na tablicy pojawiły się kolejne nazwiska.
~~*^*~~
Kamatari* - Jednooka, biała łasica, którą przyzywa Temari. Posiada kosę, którą potrafi poćwiartować nawet cały las.
Asherū* - wymyślone przeze mnie stworzenie, które przyzywa Shindei. Ma ono pysk i dwa ogony jak szczur, lisie uszy i łapy, wilczy tułów, sokole oczy.
~~*^*~~
Słowa:1899
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top