Rozdział 27

Pierwszy etap zakończył się sukcesem. Kuroi i Ginrou wraz z Sakurą i resztą, co zdali, udali się na wskazane miejsce, gdzie zastali kobietę w płaszczu. Miejsce to miało pod wejściem do jednego z najniebezpieczniejszych miejsc w całym kraju Ognia. Sakura widząc nazwę placówki wzdrygnęła się delikatnie, ale po chwili wróciła do siebie.

-To jest to miejsce, o którym mówiliście z Kakashi-senseiem, prawda?

-Hai - odpowiedział bez najmniejszego strachu czy też zdenerwowania Gin. - Las Śmierci, nasz drugi etap.

-Dobra dzieciarnia! Chodźcie tu bliżej.

Drużyna siódma podeszła spokojnie do kobiety o ciemnych włosach. Anko, bo tak się nazywała egzaminatorka, przedstawiła wszystkie zasady uczestnikom drugiej części egzaminu, po czym rozdała jakieś papierki.

-Macie dziesięć minut na przeczytanie i podpisanie tego. Inaczej nie przystąpicie do testu.

Wszyscy powoli zaczęli się gdzieś oddalać, aby w spokoju zapoznać się z tekstem. Bracia udali się spokojnym krokiem w stronę wielkiego drzewa, dającego przyjemny cień.

-Myśle, że ten cały egzamin będzie banalny.

-Bo będzie. Trzeba tylko uważać na tego całego... Jak mu było?

-Kaburo? Kabuto?

-Kabuto! - pomyślał Gin i posłał uśmiech do brata. - Śmierdzi wężami.

-Racja. Jeśli ma on jakiś związek z Orochimaru, to będziemy mieli kłopoty.

-Mało powiedziane - powiedział w myślach i przełknął ślinę. - Lepiej na niego nie wpadajmy.

W tym momencie do chłopców podeszła różowowłosa z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Bracia spojrzeli na nią znudzeni, ale wymusili lekki uśmiech.

-Macie już wszystko? Lepiej odnieście dokumenty do Anko-san.

Kuroi wstał i zabrał papierki ze sobą wprost do egzaminatorki. Jak tylko wrócił dostrzegł coś, czego się spodziewał prędzej czy później. A mianowicie Sakure klejącą się do Ginroua, który próbował zachować zimną krew.

-Sakura?

-Ah! Kuroi, już wróciłeś? - spytała odsuwając się na kawałek od niebieskookiego. Wzór w czerwonych oczach zaczął się powoli kręcić i w pewnym momencie przyspieszył, aż nagle się zatrzymał ukazując sześcioramienną, złotą gwiazdę bez źrenicy. - K-Kuroi?

Chłopak nie odpowiedział. Trzymał tylko wzrok na dziewczynie, przynajmniej tak mogłoby się jej zdawać. Gin zmarszczył lekko brwi i wstał powoli, dekoncentrują tym brata.

-Uspokój się, nii-chan - powiedział podchodząc bliżej. Położył on dłoń na jego ramieniu i przybliżył się, by powiedzieć mu coś na ucho. - Później się tym zajmiemy.

Namida odetchnął głęboko. Kiwnął powoli głową i ruszył za bratem do miejsca zbiórki. Sakura lekko przerażona powoli ruszyła za chłopcami, ale w pewnym momencie poczuła coś dziwnego. Jakby była obserwowana. Takim przenikliwym, okropnym spojrzeniem. Różowowłosa zignorowała to i ruszyła przed siebie.

~~*^*~~

-Za dwie minuty zaczynamy. Przygotujcie się do startu.

Na informacje od egzaminatora drużyna siódma kiwnęła głowami. Chłopcy wstali z ziemi i zaczęli się powoli rozciągać, aby później nie odczuli skutków nagłego zrywu. Przynajmniej tak to tłumaczyli zielonookiej. Gdy nadszedł czas ruszać trójka geninów pomknęła przed siebie.

-Najbliższa drużyna jest jakieś dwa kilometry na wschód - poinformował wszystkich Kuroi. - Idziemy?

-Hai.

Po satysfakcjonującej odpowiedzi od dziewczyny cała trójka ruszyła na wschód. Po kilku minutach skakania po gałęziach drzew znaleźli się oni tuż za jakąś drużyną geninów. Kuro dał znak ręką by się rozdzielić i ich obejść, co też uczynili. Nieświadomi niczego amatorzy skakali dalej po gałęziach. Gin zaszedł ich z lewej, Sakura z prawej a Kuroi wskoczył na wyżej położone gałęzie.

-Spokojnie, po cichu - pomyślał Namida i chwycił kunai do ręki. Jego znak w złotych oczach lekko zawirował i zatrzymał się po chwili. Źrenice zniknęły, a kolory zaczęły jakby lśnić. - Łatwa robota.

Kuroi dał znak i się zaczęło. Granatowooki użył techniki piorunów aby zdezorientować przeciwników, a Sakura, w momencie gdy oni się zatrzymali i spojrzeli na lewo, zaatakowała za pomocą, skupionej w ręce, chakry. Trójka zaskoczonych shinobi poleciała kawałek do przodu, gdzie czekał na nich Kuro. Chłopak skupił chakrę w płucach i użył na nich techniki stylu ognia.

-Katon: Karyū Endan! - krzyknął czarnowłosy posyłając w stronę przeciwników trzy smoki. Ogniste stworzenia zaatakowały przedstawicieli innej wioski, a jedyne co pozostało po nich to pył. - Kuso...!

-Co jest, Kuroi-kun? Nie udało się?

-Użyli podmiany dosłownie sekundę przed zderzeniem - wyjaśnił Gin. - Widział ktoś chociaż z której wioski pochodzą?

-Nie... Ich ochraniacze były zasło...

-Kirigakure - wtrącił się Kuroi. Jego towarzysze spojrzeli na niego, a Gin kiwnął głową.

-Idziemy za nimi?

-Nie. Są już daleko - powiedział czerwonooki - oraz mają taki sam zwój jak my. Ruszajmy dalej.

Kuroi wskoczył na gałąź wyżej i ruszył w kierunku wierzy, a tuż za nim Gin i lekko odciągająca się Sakura. Chłopcy wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym Gin uruchomił wyższy stopień swojego Kekkei Genkai i zaczął ich kierować w stronę ich celu. Kuro natomiast delikatnie zwolnił i wyrównał krok z Haruno.

-Coś się stało, Kuroi-kun?

-Chce cie tylko poinformować o czymś - powiedział chłopak nie patrząc nawet na dziewczynę. - Jak gdojdzie do jakiejś walki i nie dostaniesz od nas polecenia, aby się przyłączyć, to masz się gdzieś ukryć i czekać.

-Ale...!

-Żadnych "ale". Potrafisz się obsługiwać medycznym Jutsu, do tego radzisz sobie całkiem przyzwoicie w walce. Jeśli do czegoś dojdzie i nie będziemy umieli sobie poradzić, to ktoś będzie musiał się nami później zająć. To będzie twoja rola.

Różowowłosa przełknęła ślinę i kiwnęła delikatnie głową. Wiedziała, że jest słaba. Wiedziała, że może przeszkadzać w walce. A mimo wszystko dostała za zadanie zająć się nimi w razie takiej konieczności. Nie mogła zawieść. Gdy wyrwała się z zamyślenia i chciała coś powiedzieć koledze z drużyny, jego już nie było. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła tylko Ginroua, skaczącego jakieś dwa metry przed nią.

-Nie mogę zawalić! Nie teraz, gdy dostałam od nich tyle pomocy i zaufania - pomyślała i przyspieszyła delikatnie. Dorównała kroku z czarnowłosym chłopakiem i spojrzała katem oka na niego. - Ginrou-kun, wiesz gdzie podział się Kuroi-kun?

-Powiedział, że musi coś zobaczyć. Spokojnie, cały czas wyczuwam jego chakrę. Jest niedaleko.

Na słowa Namidy Sakura lekko odetchnęła. Nie chciała, aby coś się stało braciom. Zamilkła skupiając się na drodze.

~~*^*~~

Docierał wieczór pierwszego dnia. Kuroi jeszcze nie wrócił do reszty, ale mimo wszystko trzymał się całkiem blisko. Sakura lekko zmartwiona co chwile wypytywała Gina, czy na pewno nie powinni zaczekać, aż on do nich dołączy.

-Nie - powiedział Gin - mówiłem ci przecież, że kazał nam iść dalej.

-Po prostu się martwię.

Niebieskooki westchnął cicho. Również martwił się o swojego brata, lecz miał pewność, że ten niczego głupiego nie zrobi, a nawet jeśli, to da sobie z tym rade. W końcu Kuroi jest najsilniejszą osobą w towarzystwie Ginroua.

-Sakura - powiedział zwracając uwagę dziewczyny. - Kuroi jest cały czas niedaleko. Wyczuwam jego chakrę - powiedział pewnie, na co zielonooka kiwnęła głową. - Tak więc przestań się tym zamartwiać i skup się na obmyśleniu planu w razie nagłego ataku.

-Hai, Ginrou-kun...

Na odpowiedz dziewczyny chłopak kiwnął delikatnie głową i spojrzał na ognisko. Cienie tańczyły na jego twarzy wraz z emocjami, które odczuwał przez poczynania brata.

-Nii-chan... Mam nadzieje, że wiesz co robisz. Jeśli on cię namierzy, to będziemy mieli poważny problem.

Czarnowłosy westchnął cicho i patykiem pogrzebał w ognisku, aby podtrzymać ogień. Spokojnie i powoli. Katem oka dostrzegł, iż Haruno ułożyła się pod drzewem i zaczęła czytać jakąś książkę. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, dostrzegł, że to jest podręcznik o technikach wodnych. Patrząc na ilość przeczytanych kartek, chłopak doszedł do wniosku, że dziewczyna studiuje techniki rangi C, a może już nawet B? Wracając wzrokiem do iskrzących się płomieni chłopiec zaczął się zastanawiać nad swoją misją.

-Kyuubi-sama kazał nam szpiegować Liścia, jednak nie dostaliśmy jeszcze żadnych, konkretnych rozkazów. Kogo dokładniej mamy szpiegować? Czego się dowiedzieć? Jak długo tu będziemy siedzieć? - zadawał sobie pytania młodzieniec. - Eeh... Wolałbym siedzieć w domu i uczyć się tam nowych rzeczy, takich jak umie Kuroi. Albo skończyć całkowicie przemianę...

Nagle lasem wstrząsnął wybuch. Kilka drzew w odległości około trzydziestu metrów na południowy-zachód pozawalało się. Sakura momentalnie schowała książkę i podbiegła do kolegi z drużyny.

-Co się dzieje, Ginrou-kun?

-Nie mam pojęcia, ale to miało miejsce tam, gdzie jest właśnie nii-chan.

-Kuroi-kun?! Nic mu nie będzie?

-Okaże się jak będziemy na miejscu - powiedział wstał. Zalał ognisko wodą z butelki i ruszył biegiem do miejsca wybuchu. - Nie oddalaj się!

-Hai!

Dwoje członków drużyny siódmej ruszyło po gałęziach drzew w stronę wybuchu. Po kilku krótkich chwilach znaleźli się na pograniczu dość sporego krateru. Dziura w ziemi była zalana częściowo wodą, która spłynęła tu z strumyczka obok krateru, a częściowo krwią. Chłopak z srebrnymi pasemkami rozejrzał się dokładnie i po chwili dzięki swojemu Kekkei Genkai dostrzegł przyjaciela. Niezwłocznie zeskoczył z gałęzi i podbiegł do klęczącego pod drzewem czerwonookiego.

-Kuroi!

-Nic mi się jest - zapewniał młodzieniec. - Pytanie czy ten gad żyje?

-Gad? - spytała się różowowłosa. - Z kim walczyłeś, Kuroi-kun?

-Ze mną, moja droga...

Dwunastolatkowie spojrzeli jednocześnie w stronę głosu. Gin zmarszczył brwi i uruchomił wyższy poziom swojego limitu krwi, Kuroi wstał i otrzepał ubrania z kurzu, a Sakura wyposażyła się w kunai. Cała trójka patrzyła uważnie na postać wyłaniającą się z ziemi. Blada, niczym śnieg skóra, żółte, gadzie oczy, długie i intensywnie czarne włosy. Postać wygnana z Konohy lata temu za nielegalne eksperymenty.

-Orochimaru...

-Widzę, że mnie znasz, chłopcze. Bardzo dobrze. Teraz ja chciałbym poznać wasze imiona.

Gin spojrzał na brata, a ten wzruszył ramionami.

-Namida Kuroi.

-Namida Ginrou.

-Haruno... Sakura.

-Wspaniale! - powiedział zachwycony przestępca. - Grzeczne dzieci... A teraz... oddajcie mi swoje ciała!

-Hmpf! - parsknął pod nosem Kuro. - Nie ma szans, wężowy zboczeńcu.

-Zaraz się przekonamy...

Orochimaru wyciągnął rękę przed siebie, a z niej nagle wyrosły węże, strasznie szybko gnające na młodzież. Chłopcy bezproblemowo uniknęli ataku, a Sakura rzuciła się na ziemie w ostatnich chwili, obcierając sobie kolana i ręce.

-Próbuj dalej, przeklęty gadzie - zaczął prowokować go Kuroi. Orochimaru posłał węże za chłopakiem, który po kolei zaczął je przecinać swoją kataną. - Za wolno! - krzyknął i ponownie zamachnął się mieczem. - Gin!

-Przyjąłem - powiedział spokojnie i zaczął składać pieczecie. - Raiton: Bakurai!

Wyładowanie elektryczne poleciało prosto na gadziego Sennina, który o dziwo nie unikał tego ataku. Został on potężnie porażony, a po chwili został z niego proch.

-Tak łatwo?

-Nie... Gdzieś się tu cały czas kręci.

-A więc nie marnujmy czasu na walkę z nim, tylko odbierzmy mu zwój - zaproponował Gin. - Wiesz jaki ma?

-Zwój nie jest problemem - powiedział i z pieczęci na nadgarstku wyciągnął zwój, którego szukali. - Zabrałem mu to na początku.

-Rozumiem. W takim razie pow...

Granatowookiemu przerwał nagły krzyk, roznoszący się po całym lesie. Chłopcy natychmiast spojrzeli na źródło hałasu i oniemieli. Sakura klęczała na ziemi z szeroko otwartymi i zalanymi od łez oczami, a od tylu w szyję gryzł ją Sennin.

-Sakura!

Chłopcy ruszyli biegiem do dziewczyny. Kuroi zapieczętował szybko zwój. Gdy oni podbiegli już do różowowłosej, gad odsuwał się od niej z złośliwym uśmieszkiem.

-Jeśli nie wy, to ona... - powiedział znikając w ciemności.

Bracia zignorowali mężczyznę i zajęli się nieprzytomną dziewczyną. Kuroi przyłożył rękę do jej szyi i zaczął leczyć ranę po ugryzieniu, lecz w tym właśnie momencie dostrzegł coś bardzo niepokojącego. Pieczęć nad obojczykiem.

-Przeklęta pieczęć...

~~*^*~~

Okii!

Jestem. Przepraszam za taką zwłokę. Mam dwa wyjaśnienia. Pierwsze: Mój komputer, na którym pisze rozdziały, a dopiero potem daje je na WP, trafił szlag. Poszedł on do naprawy na 2 tygodnie ;-;. Jak go odzyskałam to się okazało, że straciłam wszystkie dane i nie miałam rozdziałów. Świetnie! Więc zaczęłam pisać od nowa. Drugie: Jak już byłam pod koniec rozdziału to załapałam dola i nie mogłam nic napisać ;-;. Nosz szczęścia to ja nie miałam w zeszłym miesiącu. Ale teraz się wszystko ogarnęło. Rozdziały są już w miarę gotowe do publikacji!

I teraz mam do was prośbę. Poganiajcie mnie ile wlezie. Jedzcie po mnie i krytykujcie jeśli nie będę niczego robić, bo to mnie będzie motywować do pracy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top