Ju-yon - Pierwsza misja

~~*Ginrou*~~

Zdobyliśmy te dzwonki. Oczywiście wiedziałem, że nam się uda, ale i tak się cieszę. Mam nadzieję, że Kakashi nie powiąże mojego Gōkakyū no Jutsu z klanem Uchiha, bo będzie nieciekawie...

Jak tylko mogliśmy się rozejść i pozostali członkowie drużyny się oddalili, pobiegliśmy na polanę z wodospadem. Tym razem chciałem samodzielnie zjednoczyć się z wiatrem, już bez pomocy Kuroiego.

Mój brat teraz trenował razem ze mną. Ja jednoczyłem się z wiatrem, aby przeciąć wodospad, on tym razem łączył duszę z wodą. Zdziwiłem się, widząc, że jego ciało zamienia się w wodę. Wiedziałem, że muszę skoncentrować się na swoim zadaniu, a na jednoczenie się z wodą przyjdzie kolej później...

Skupiłem się na tym, aby w moim umyśle zapanował idealny ład i wczułem się w wiatr opływający moje ciało. Wiatr także chciał mi pomóc, więc, pamiętając to uczucie, które wywołał w mojej duszy wczoraj Kuroi, uspokoiłem moje emocje i nagle poczułem to samo, co wczoraj, kiedy stanowiłem jedność z wiatrem.

Powoli zacząłem wysyłać czakrę w kierunku wodospadu, którego dotknąłem ręką. Moja czakra zjednoczyła się z wiatrem i zaczęła z nim współpracować. Wiatr przeciął wodospad poziomo, a dolna cześć wody opadła gwałtownie na dół. Z satysfakcją spojrzałem za siebie, gdzie wcześniej stał mój brat, ale ze zdumieniem zauważyłem że go tam nie ma. W ogóle nigdzie go nie ma. Nigdzie nie było go widać, co było co najmniej dziwne, ponieważ cały czas miałem aktywowanego Demonicznego Sharingana.

Kiedy tak stałem i rozglądałem się za złotookim, z tyłu za mną woda zaczęła się nagle wybrzuszać i tworzyć ludzką sylwetkę. Wiedziony instynktem demona wyciągnąłem z kabury kunaia i błyskawicznie odskoczyłem na konkretną odległość, gotowy do ataku. Okazało się, że było to zbędne, ponieważ to właśnie mój brat robił sobie ze mnie żarty. Kiedy już odzyskał postać z krwi i kości, zaczął bić brawo.

-No, Ginrou. Wiedziałem, że członek klanu Uchiha opanuje to szybko, ale żeby aż tak? Jestem pod wrażeniem braciszku. W takim razie spróbujemy czegoś innego... - powiedział, a ja schowałem broń do kabury i z lekkim uśmiechem kiwnąłem głową.

~~*^*~~

-Naszą pierwszą misją będzie malowanie płotu. Ułatwimy sobie to zadanie za pomocą czakry. Wszystkie misje mają nas czegoś nauczyć. Wbrew pozorom, malowanie płotów też. Będzie cała masa pędzli. Domyślasz się, czego to może nas uczyć?

-Hm... Czyżbyśmy mieli bawić się w lalkarzy z Suny i kontrolować pędzle za pomocą maleńkiego i precyzyjnego strumyczka czakry?

-Hai! No proszę... Zastanawiałem się, czy się domyślisz... Jak widać, demoniczność usprawnia myślenie i koncentrację - zaczął żartować czarnowłosy. Spojrzałem na niego i ironicznie odpowiedziałem.

-Ha ha, bardzo śmieszne.

-Oj dobra, Gin. Nie obrażaj się na mnie... Zaczynamy trening!

Jak tylko skończył mówić cisnął we mnie błyskawicznie pięcioma pędzlami, jakby to były prawdziwe kunaie. Korzystając ze swojej zwiększonej szybkości wyłapałem wszystkie pędzle.
Kuroi patrzył na to spod przymrużonych powiek. Kiedy złapałem wszystkie, wyciągnął zza pleców drugi komplet, tym razem dziesięciu pędzli. Pokazał mi gestem, żebym podszedł. Posłuchałem i usiedliśmy obaj na ziemi.

Kuroi rozłożył swoje pędzle na ziemi, jeden przy drugim, i każdego po kolei dotykał innym palcem. Kiedy zabierał palec, pomiędzy nim a pędzlem znajdowała się cieniutka jak włos nitka z czakry. Kiedy już dotknął wszystkich pędzli, podniósł ręce do góry i zaczął machać palcami. Pędzle zaczęły pląsać w powietrzu. W żadnym miejscu nitki się nie dotykały ani nie plątały. Idealna kontrola...

-Cały Kuroi, popisuje się... - pomyślałem. Po chwili Kuroi wzniósł błyskawicznie ręce w górę, zerwał linki i wyłapał wszystkie pędzle w locie. Spojrzał na mnie i zaczął mówić.

-Nie będę pytał, czy zauważyłeś linki, bowiem uznaję to za pewniak, zwłaszcza, że masz aktywowanego Sharingana, więc po prostu wytłumaczę ci, jak to zrobić. Zapewne zauważyłeś, że podczas tego ćwiczenia moja czakra była taka jak ludzka, nieprawdaż?

-Hai. I to mnie właśnie zastanawia... Dlaczego twoja czakra była taka... ludzka, skoro jesteś demonem, a mam pewność, że nie była to także czakra żadnego żywiołu. Jak to jest możliwe?

-Po prostu, przeszliśmy przemianę w demony, co nie oznacza, że cała nasza czakra zmieniła się w demoniczną... W naszym ciele są po dwie czakry... Zupełnie, jakbyśmy byli jinchuuriki, z tym, że jinchuuriki korzystają naturalnie z ludzkiej czakry, a demoniczną zostawiają na "ostatek". W naszym przypadku jest na odwrót.. Jesteśmy demonami i korzystamy głównie z czakry demonicznej, ale z ludzkiej cząstki także możemy korzystać. Nie urodziliśmy się jako demony, zostaliśmy nimi, co oznacza, że jesteśmy czymś na wzór odwrotnego jinchuuriki. Zamiast demonicznej czakry zamkniętej w człowieku, mamy ludzką czakrę zapieczętowaną w demonie - mówił Kuroi, a ja wsłuchiwałem się w każde słowo. - Możemy do niej sięgać, kiedy tylko chcemy i tego właśnie cię teraz nauczę. Wiem, że w naszym przypadku kolor czakry można zwalić na nasze pochodzenie z klanu Namida, ale lepiej nie ryzykować, że ktoś się domyśli, że nie jesteśmy ludźmi.

-Hai. Nie byłoby ciekawie, gdybyśmy musieli teraz przerwać misje.

-No dobra. Teraz się skup... Wejrzyj w siebie, uspokój umysł i wczuj się w swoją duszę. Postaraj się dotrzeć do wnętrza swojego umysłu. Zauważysz tam klatkę ze swoją ludzką postacią wewnątrz. Nie ściągaj pieczęci, która ją więzi, na to jeszcze poczekacie.. Wejdź do klatki i złącz się umysłem ze swoim dawnym "ja". Wtedy wyjdź z powrotem do świata żywych i powiem ci, co dalej...

Kiedy już wysłuchałem całkiem imponującej tyrady Kuroiego, zacząłem stosować się do jego poleceń... Najpierw się uspokoiłem, kiedy burza myśli ucichła próbowałem wczuć się w moją duszę. Jakoś mi to nie wychodziło, ale nagle usłyszałem to... Wołanie... Tak ciche, że aż głośne w swej cichości... Byłem zdezorientowany, gdy nagle usłyszałem głos brata.

-To to wołanie... Pozwól mu się prowadzić... W ten sposób dostaniesz się do swojej duszy. To wołanie to twoja ludzka część, zamknięta pod pieczęcią.

Zdziwiony otworzyłem oczy. Znajdowałem się w tej samej komnacie, którą wraz z bratem poznaliśmy podczas mojej przemiany w Neko. Tuż obok stał Naruto. Nie Kuroi no Ookami... Ale Naruto, jakiego znałem w moim ludzkim życiu... Mojego pierwszego przyjaciela...

-N-naruto? Ale jak? Przecież teraz jesteś demonem i wyglądasz nieco... inaczej. Jakim cudem teraz masz swój dawny wygląd?

-Heh... To proste Gin. Jestem ludzką częścią duszy twojego przyjaciela... Tą, która niegdyś była zamknięta pod pieczęcią, a która została uwolniona.

-Uwolniona?

-Hai. Kiedy Kuroi już ukończył szkolenie, poszedł na wycieczkę. Pamiętasz, jak zniknął na tydzień i nie powiedział ci gdzie był?

-Hai.

-Był wtedy w świecie ludzi... Każdy demon poddawany przemianie musi po zakończeniu pierwszej fazy treningu wybrać się do świata ludzi, do świątyni demonów z gatunku, do którego sam należy... W jego przypadku była to świątynia klanu Ookami. Został zamknięty w sercu świątyni na tydzień i musiał wypuścić spod pieczęci ludzką połowę duszy i z powrotem się z nią złączyć.

-Ale dlaczego akurat na tydzień?

-Inaczej rozniósłby świątynię i jej okolicę w drobny mak... Po zdjęciu pieczęci jego dwie czakry zaczęły ze sobą walczyć o dominację w jego ciele. W całym pomieszczeniu szalała potężna czakra... Po tygodniu zakończyło się to dominacją czakry demonicznej i uśpieniem ludzkiej. Teraz może korzystać z obydwu...

-Rozumiem... Czyli mam posłuchać tego wezwania i pójść w jego kierunku, ale kiedy już znajdę swoją ludzką część, mam jej jeszcze nie wypuszczać, tylko samemu mam wejść do klatki i się z nią połączyć, hai?

-Tak. Jakby co, pomogę ci...

Idąc za radą przyjaciela wsłuchałem się w ten dziwny, wołający głos i pozwoliłem mu się poprowadzić, nie otwierając oczu. Po chwili poczułem, że otoczenie się zmienia. Otworzyłem oczy i zobaczyłem okrągłą komnatę z czarną posadzką z Amaterasu. Jak zauważyłem, także ściany i sufit płonęły ogniem klanu Uchiha. Na ścianie naprzeciw mnie była srebrna krata z symbolem klanu Neko na karteczce zamykającej skrzydła bramy. Kierowany ciągle przez coraz silniejszy zew, zbliżyłem się do krat i wszedłem do pomieszczenia, które odgradzały. Zobaczyłem, że znajduję się w idealnej kopii swojego starego pokoju w rezydencji Uchiha, a na łóżku siedział, na oko, siedmioletni Sasuke Uchiha... Jednakże, w przeciwieństwie do mnie z tamtego okresu życia, ten tutaj się uśmiechał.. Zupełnie, jakby rzeź klanu nigdy nie nastąpiła, a ja miałbym nadal kochającą rodzinę.

~~*Sasuke*~~

Moja demoniczna wersja spokojnym krokiem weszła do mojego "więzienia", jednakże jak tylko mnie zobaczyła, stanęła jak wryta z miną wyrażającą bezbrzeżne zdumienie... No to zobaczmy, kiedy mu przejdzie... Ku mojemu zdziwieniu ogarną się bardzo szybko, bo po niecałej minucie.

-Um...

-Ginrou... Może tak usiądziesz?  W końcu patrzysz po prostu na siebie sprzed kilku lat, a nie na coś zupełnie ci obcego... Nie musisz być taki...

-Zaskoczony? - wtrącił mi się w zdanie i podszedł bliżej, siadając obok mnie. Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową. - Czemu akurat tak wyglądasz?

-Ponieważ, jeszcze mnie nie uwolniłeś, więc moja postać przedstawia ciebie z najważniejszego okresu twojego życia. Okresu, który wywrócił ci życie do góry nogami. W twoim przypadku była to tragiczna śmierć całej twojej rodziny...

-A w przypadku Kuroia?

-W przypadku twojego przyjaciela była to jego wersja z czasu... - powiedziałem, ale mi przerwano.

-Z czasu, kiedy po raz pierwszy rozmawiałem z Kyuubim wewnątrz mnie i dowiedziałem się, że Kage i cała reszta mnie okłamywali...

-Naruto? - spytałem i spojrzałem w stronę gościa.

-Hai, a teraz już może łaskawie się pośpieszycie? Zaczynamy się już niecierpliwić...

-Zaczynacie? - spytał Gin na co się zaśmiałem.

-Widać, że się jeszcze nie ogarnął tego - pomyślał Naruto- Halo... Kuroi i ja jesteśmy tak jakby dwiema oddzielnymi osobami. Kuroi to Kuroi, ja to ja, a, że mieszkamy w jednym ciele i on dominuje, to już inna sprawa...

-Rozumiem... To jak mamy połączyć umysły?

-No proszę... A jako Uchiha byłeś ponoć taki domyślny. Spójrz na swoją szyję...

-Każdemu zdarza się czegoś nie wiedzieć... - odpowiedział zirytowany. Ginrou wypełnił moje polecenie i ze zdziwieniem zauważył, że ma na szyi pieczęć w kształcie Sharingana, pulsującą srebrnawą poświatą. Zaskoczony spojrzał na mnie, na co ja wzruszyłem ramionami i odpowiedziałem na nieme pytanie.

-Ta pieczęć to dokładnie to samo, co u Naruto jego niegdysiejsza pieczęć na brzuchu. Z tym, że tamta utrzymywała demona w człowieku, a z tą jest na odwrót...

-To Kuroi przed wypuszczeniem Naruto też miał taką?

-Nie, ta pieczęć jest indywidualna... Twoja wygląda jak zwykły Sharingan.

-No tak...

-U Hokuro z kolei wygląda jak Mangekyo, a u Kuroiego było jeszcze ciekawiej, ponieważ u niego nie pojawiła się pieczęć na ciele, ale za pieczęć robił jego wisior klanu Namikaze.

-No dobra, kończcie te gadanie, zdążycie sobie porozmawiać później... Ginrou, jak będziesz się kładł spać, po prostu się tu przenieś i pogadacie. No dobra... Sasuke, bierz się do roboty, bo zaraz się tutaj Kuroi wybierze i będziecie mieli do czynienia z wkurzonym wilczym demonem...!

Chociaż widziałem, że mój demoniczny odpowiednik już otwiera usta z zamiarem wypowiedzenia następnego pytania, skupiłem swoją energię w palcu wskazującym i, przekazując mu bezgłośne "później", dotknąłem symbolu na jego szyi. Symbol momentalnie rozbłysł błękitnym światłem, po czym zniknął. Skinąłem głową Ginrouowi i, delikatnie rzecz ujmując, wyrzuciłem go z tej części duszy z powrotem do żywych.

~~*Kuroi*~~

-Proszę, proszę, w końcu raczyłeś skończyć pogadankę, Gin-chan?

-Osz ty...! - krzyknął niebieskooki. - Ja ci zaraz dam Gin-kuna, Kuro-chan!

Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wytarłem palcem łzę z kącika oka i odetchnąłem.  

-Dobra... Bierzmy się za ten trening.

-Hai.

-Najpierw skup czakrę w dłoni. Muszę zobaczyć, czy prawidłowo połączyłeś się z ludzką częścią - powiedziałem, a on zrobił to. Czakra, która zebrała się wokół dłoni Ginroua była ludzka, niebieska, więc mogliśmy przejść dalej. - No dobrze. Teraz rozłóż swoje pędzle na ziemi przed sobą. Dotknij na razie palcem wskazującym prawej ręki drugiego pędzla od lewej strony. Skup czakrę w opuszce palca i spróbuj połączyć nią palec i pędzel.

Po dziesięciu minutach, podczas których, Ginrou nie zrobił większych postępów, stwierdziłem, że trzeba to zrobić w inny sposób i wpadłem na pomysł.

-Gin, przestań na chwilę. Aktywuj Sharingana i skup się na tym, co będę robił, okey?

-Hai.

Wtedy rozłożyłem swoje pędzle przed sobą, i każdego po kolei dotykałem, zostawiając między palcem a pędzlem nitkę czakry. Kiedy już złapałem wszystkie, lekko poderwałem dłonie do góry, a pędzle posłusznie uniosły się nad ziemię. Po chwili przerwałem technikę i odwróciłem się do brata, który najwyraźniej zorientował się, po co kazałem mu się skupić.

-Teraz ty spróbuj to wykonać.

Zrobił, co mu kazałem i udało mu się z pierwszym razem podnieść wszystkie pięć pędzli więc postanowiłem podnieść poprzeczkę.

-Z pięcioma dałeś radę, więc spróbujemy z dziesięcioma. Łap!

I rzuciłem mu kolejne pięć pędzli, które oczywiście wyłapał, zerkając na mnie podejrzliwie. Rozłożył tym razem dziesięć pędzli na ziemi i ponownie spróbował wykonać tę technikę. I znowu udało mu się za pierwszym razem.

-Ekhem... Kuroi?

-Tak?

-Tyle chyba wystarczy na dziś. Chodźmy do domu... - powiedział i obaj ruszyliśmy do domu.

~~*^*~~

Rankiem następnego dnia. Przyszliśmy pierwsi... Znowu. Mam tylko nadzieję, że Sakurze tym razem nie odwali pod sufitem. Usiedliśmy sobie z Ginrouem na drzewie, czekając na resztę. Po chwili dotarła Sakura. O dziwo, tym razem była ubrana dość normalnie. Tylko nie mam pojęcia, po co tyle czerni... Chyba chce do nas pasować... Po jakimś kwadransie dotarł Kakashi, więc poszliśmy do Hokage po misję.

Kiedy weszliśmy do gabinetu Sandaime, ten siedział wygodnie w fotelu, który powinien należeć obecnie do mojego ojca. Wkurzyło mnie to, ale zdołałem się powstrzymać przed zabiciem starca. Milcząc, czekałem, aż wreszcie dostaniemy misję i wyjdziemy stąd.

Tak jak sądziłem, mieliśmy pomalować płot w rezydencji starszyzny... Staruch pewnie sądził, że pomalowanie płotu, o łącznej długości jakichś 5 km oraz wysokości 3 metrów z dwóch stron i 1,5 metra z pozostałych stron, zajmie nam praktycznie cały dzień...

-No to się zdziwi.

Po chwili dotarliśmy na miejsce i zastaliśmy tam, jak przewidywałem, całą masę pędzli i puszek z farbą. Spojrzałem na mojego brata i skinąłem mu głową. Odpowiedział mi tym samym. Stanęliśmy obok siebie, ja po lewej, on po prawej i wzięliśmy po dziesięć pędzli. Złączyliśmy je czakrą z palcami. Potem sterowaliśmy nimi tak, że każdy po kolei zanurzał się w farbie. Kiedy już wszystkie pędzle były w farbie, skierowaliśmy je w stronę ściany i zaczęliśmy malować. W tym tempie kontynuowaliśmy malowanie i skończyliśmy po niecałych dwóch godzinach. Nieco zdziwiony Kakashi pozwolił nam iść do domów, co też bezzwłocznie uczyniliśmy, ponieważ chcieliśmy jeszcze trochę potrenować. 

~~*^*~~

Słowa:2299

~~*^*~~

Polecam: Boku no Hero Akademia

Specjalne pozdrowienia dla: Ambitra

Dzięki za regularne i nadmierne komentowanie xD ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top