Rozdział 30
Po skończeniu udzielania pomocy dziewczynom, na tablicy pojawiły się kolejne nazwiska. Hyuga Hinata i Yūdokuna En*. Po kilku sekundach na środku areny pojawiły się dwie kolejne dziewczyny. Pierwsza miała granatowe włosy, białe oczy bez źrenic i bluzę z znakiem klanu Hyuga. Druga zaś miała ciemnofioletowe włosy i duże oczy w kolorze toksycznej zieleni, ubrana była w fioletową bluzkę z odsłoniętymi ramionami, zieloną spódnicę, srebrny pas, czarne buty shinobi do kolan i czarne rajtuzy.
Ich walka zaczęła się spokojnie i delikatnie, od zwykłego taijutsu. Ku zdziwieniu wszystkim, dziedziczka rodu Hyuga była na równi z dziewczyną z Kiri. Wtedy Hinata odskoczyła i złożyła pieczęć.
-Byakugan! - krzyknęła granatowowłosa. Jej białe oczy zyskały wyraźniejszy zarys źrenic, a wokół nich pojawiły się wyraźniejsze żyłki.
Hyuuga ponownie ruszyła na przeciwniczkę i znowu zaatakowała. Tym razem jej ataki były bardziej agresywne, precyzyjne i mocne. En również nie próżnowała. Dziewczyny zaczęły na siebie bardziej nacierać, a w pewnym momencie wyciągnęły kunaie. Białooka z lekkim zawahaniem rzuciła bronią w rywalkę.
Zielonooka momentalnie odskoczyła, unikając ostrza. Nim jej przeciwniczka zrobiła coś jeszcze, ta złożyła kilka pieczęci i z jej ust wydobył się trujący gaz. Hyuuga zasłoniła usta i nos, po czym wyskoczyła z dużej chmury. Granatowowłosa uciekała do tylu, unikając goniącej jej chmury trucizny, ale w pewnym momencie natrafiła na ścianę, przez którą nie mogła uciec. Gaz dostał się do organizmu dziewczyny, przez co ta zemdlała. Po chwili chmura opadła i sędzia podszedł do Hinaty, sprawdzając czy żyje. Po ogłoszeniu jej przegranej, zielonooka odeszła w stronę balkonu, gdzie dołączyła do reszty.
Kolejno odbyła się walki Konkuro i człowieka z dźwięku, a potem Kiby z Arachim* - młodo wyglądającym chłopakiem z Mgły. Blondwłosy chłopiec z Kiri używając ziemi i wody, oraz unikalnej umiejętności wzmacniania ciała pokonał bezproblemowo wroga, po czym wrócił do swojej drożyny. Potem walkę stoczyć miał Neji z Kabuto, ale ten się na początku wycofał, twierdząc iż Hyuuga jest od niego silniejszy, a on ma braki w chakrze. Po nich nadeszła najbardziej wyczekiwana przez braci walka - Gaary i Lee.
Oboje ustawili się na środku areny przy sędzi i czekali na znak. Jak tylko chuunin dał sygnał i odskoczył, Rock rzucił się na czerwonowłosego. Gaara bezproblemowo uniknął ataku Brewki, czym zaskoczył wszystkich.
-A więc ten czas spędzony na treningach nie pójdzie na marne - pomyślał Kuro, uśmiechając się półgębkiem.
Blondwłosa dziewczyna z piasku otworzyła szeroko oczy, widząc, że jej młodszy brat zrobił unik. Zawsze blokował lub od razu zabijał przeciwników, a tu taka niespodzianka. Od kiedy spotkał on braci Namida, zachowywał się zupełnie inaczej.
Gaara odskoczył kawałek do tyłu, unikając ciosu nogą Lee. Czarnowłosy chłopiec zmarszczył delikatnie krzaczaste brwi i również odskoczył. Krzaczasto-brwi zaczął uważnie analizować postawę przeciwnika, a po znalezieniu kilku ważnych luk zaatakował ponownie. Tym razem miętowooki nie ruszył się z miejsca. Wyciągając dłoń przed siebie szepnął kilka słów, a piach z "dzbana" na plecach wystrzelił w kierunku garnkowłosego. Lee natychmiast zaczął uciekać robiąc salta, lecz piasek w pewnym momencie go dopadł i unieruchomił.
-Walka rozstrzygnięta... - powiedział pod nosem Ginrou i odepchną się delikatnie od barierki, prostując się. - Został tylko...
-...Chouji i gościu z Dźwięku.
Bracia spojrzeli po sobie i jednocześnie odwrócili się w stronę ściany, pod którą zaraz usiedli. Kuroi przymknął powieki kładąc podbródek na kolanach, a Gin rozglądał się ostrożnie po osobach w pomieszczeniu. Jego uwagę przykuło zachowanie Guya - trenera Brewki. Mężczyzna był poddenerwowany i krzyczał ciągle do ucznia - Nie poddawaj się, Lee! Walcz! Młodość zwycięży! - w kółko.
-To nic nie da... - powiedział nagle Kuroi, zwracając na siebie uwagę ludzi.
-O czym ty mówisz, Kuroi-kun?
Czerwone oczy przeszyły dziewczynę na wylot. Spokój jaki w nich panował wstrząsnął dziewczyną do tego stopnie, że zaniemówiła i odwróciła głowę.
-Piasek Gaary jest nie tylko absolutną obroną, ale również i świetną bronią. Potrafi on dosłownie zmiażdżyć wroga - powiedział. - Strasznie ciężko jest go pokonać, ale nie jest to niemożliwe.
Oczy osób słuchających Namidy otworzyły się szerzej w niedowierzaniu. Guy odwrócił się w stronę swojego ukochanego ucznia i zaczął rozważać nad wtrąceniem się do walki. Gdy już chciał przeskoczyć przez barierkę powstrzymały go słowa Kuroia - Nawet o tym nie myśl... - Wszyscy ponownie spojrzeli na braci.
-O czym mówisz, Kuroi-kun?
-Jeśli teraz przerwiesz walkę, Lee może nie być zadowolony - powiedział Gin podnosząc wzrok na mężczyznę.
-W końcu ma jeszcze szansę na wygraną - dodał spokojnie Kuro.
-Ma? Przecież został unieruchomiony przez piasek...
Bracia cicho się zaśmiali, co zdziwiło obecne tu osoby.
-Przecież sam go tego nauczyłeś, Guy-sensei...
-Wystarczy, że mu pan pozwoli walczyć na poważnie...
-Mówicie o...? - powiedział cicho zastanawiając się nad tematem ich rozmowy. - Nie ma mowy! To zbyt niebezpieczne! Lee musi użyć swojej siły młodości by przezwyciężyć barierę jego możliwości!
Kakashi spoglądał raz na swojego rywala, raz na uczniów. Zastanawiając się o czym mówią Kakashi przeleciał wspomnienia o niebezpiecznych umiejętnościach Zielonej Bestii Konohy. Nagle uświadomił sobie co to może być.
-Ale wtedy może zginąć...
Sensei starszego rocznika westchnął. Nie chciał, aby jego najdroższy uczeń zginął. Ale myśl, że może uszkodzić swoje ciało i do końca być kaleką też nie była przyjemna.
-Guy - wtrącił się w myśli kolegi Hatake. - Myślę, że powinieneś mu pozwolić.
-Ty też...? - spytał cicho, na co dostał skinienie głową. - No dobrze... - Czarnowosy odwrócił się w stronę areny i oparł dłońmi o barierki. - Lee! Możesz walczyć na poważnie! Słyszysz?! Pokaż im siłę swojej młodości!
Genin odwrócił głowę w stronę swojego mentora, a widząc uniesiony kciuk w górę i determinację w oczach uśmiechnął się. Nagle wokół Rocka pojawiła się poświata, a żyły na jego ciele stały się widoczniejsze. Zaczęła się prawdziwa walka na śmierć i życie...
~~*^*~~
-Zwycięzca Sabaku no Gaara! - krzyknął sędzia. - Medycy! Szybko!
Gaara odetchnął cicho i się wyprostował. Walka była długa i trudna, ale wygrał bez zabijania przeciwnika. Czyli tak jak chciał Kuroi. Czerwonowłosy skierował się w stronę schodów, po drodze mijając jego byłego przeciwnika i zmartwionego senseia. Nie zwracając na to większej uwagi, Gaara po prostu wszedł po schodach na balkon.
-Dobra walka, Gaara - powiedział głośno Gin, posyłając koledze delikatny uśmieszek, co zostało odwzajemnione. - Chociaż mogłeś go nieco delikatniej potraktować...
-Nie przesadzaj już... Dobrze, że go nie zabił - wtrącił się czarnowłosy Namida. Odwrócił się on do miętowookiego i posłał mu delikatny uśmiech. - Dobra robota, Gaara.
Czerwonowłosy lekko się zarumienił i odwrócił głowę, kiwając nią w podzięce. Na to zajście bracia się jednocześnie zaśmiali.
Po chwili zaczęła się ostatnie walka pomiędzy Choujim i gościem z dźwięku. Nie trwała długo, bo Chouji został po chwili pokonany. Po pojedynkach sędzia zażądał zejścia wszystkich na dół i ustawienie się osób, które przeszły dalej.
-A więc - zaczął. - Odnośnie trzeciej walki pomiędzy Namida Kuroiem a Shindeiem, Hokage doszedł do wniosku, że nie będzie się odbywała powtórka. Z powodu waszego bardzo wysokiego poziomu, oboje zostajecie zakwalifikowani do trzeciego etapu.
Wszyscy doznali szoku. Kuroi i Shindei spojrzeli po sobie, po czym czarnowłosy podniósł rękę. Gdy dostał pozwolenie spytał się o coś ważnego.
-Czy to nie jest niezgodne z regulaminem?
-Nigdzie nie ma zakazu robienia takich wyjątków - wyjaśnił Sarutobi. - Poza tym, byłaby szkoda, nie pokazać tak wspaniałej walki gościom na trzecim etapie.
-Dla wszystkich tu obecnych gratulacje. Dostaliście się do ostatniej części - powiedział sędzia. - Teraz odbędzie się miesięczna przerwa, by nasi goście mogli tu dojść, a wy się wyleczyć. Teraz możecie się rozejść.
Gdy mężczyzna pozwolił wszystkim odejść bracia niezwłocznie podeszli do czerwonowłosego i pociągnęli go za sobą. Kuro posłał przyjacielowi lekki uśmiech i ruszył biegiem do wyjścia, a za nim reszta.
~~*^*~~
-A więc, Gaara - zaczął Ginrou. - Tak jak mówiliśmy, zabierzemy cię teraz do Krainy Demonów.
-Teraz?
-Hai - powiedział kiwając głową Kuro. - A dokładniej to ja ciebie tam zabiorę.
-Ty? - spytali jednocześnie Gin i Gaara.
-Ja. W końcu, gdyby Ginrou się tam wybrał, to jego włosy nagle by zmieniły się na srebrne z czarnymi pasemkami.
Rówieśnicy kiwnęli głowami w geście zrozumienia. Gin wstał od stołu i podszedł do kuchni, by zrobić herbatę, a gdy wrócił, dostrzegł, że jego brat zniknął. Po odstawieniu tacki z kubkami na stół i rozejrzeniu się w poszukiwaniu rówieśnika zmarszczył brwi.
-Gdzie poszedł Kuro?
-Nie mam pojęcia... - powiedział. - Nagle wstał i odszedł.
Namida za pomocą umiejętności sensorycznej wyszukał chakry brata, która znajdowała się na tyłach ogrodu. Po odczekaniu niecałych dziesięciu minut czarnowłosy wrócił do towarzystwa.
-Gdzie byłeś, nii-chan?
-Zdawałem raport - poinformował siadając naprzeciw Gaary. - Przekazałem też Kuramie, że przyprowadzę jutro Gaarę.
-Jutro?
-Hai. Przemiana będzie trwać tydzień, a później wrócimy i potrenujemy.
-Rozumiem, czyli zostaną nam trzy tygodnie na pomoc Gaarze w treningu i symulowanie własnego treningu.
-Dokładnie.
W pomieszczeniu zapadła chwilowa cisza, przerywana świergotem ptaków.
-A ty Gin co będziesz robić przez ten czas? - spytał cicho miętowooki.
-Zapewne będę robił przykrywkę dla was.
-Mhm...
-No ale teraz wypadałoby odpocząć. Jutro z samego rana po ciebie przyjdę, Gaara - rzekł z uśmiechem Kuroi.
-Dobrze, będę czekać - powiedział wstając od stołu. - A więc do jutra.
-Do jutra, Gaara...
~~*^*~~
Yūdokuna En* - dosłownie oznacza trujący krąg. Jest to wymyślona przeze mnie postać, jak z resztą cała drużyna z Kiri.
Arachi* - wymyślona postać.
~~*^*~~
Słowa:1460
Dziękuję bardzo za czytanie i przepraszam za opóźnienia. Szkoła plastyczna wymaga za dużo czasu ;;
Mam nadzieję, że się podoba. Wybaczcie za błędy, poprawie jutro.
Zostawcie ślady po sobie ^^
Bye bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top