Rozdział 28
-Nie wracamy? Mogą mieć potrzebny nam zwój - powiedział cichy, dziewczęcy głos.
-Nie - odpowiedział stanowczo głos chłopaka. Młodzieniec zrzucił kaptur ukazując swoje białe włosy. - Mają ten sam zwój, a na dodatek walka z nimi byłaby zbyt ciężka.
-Tak uważasz, Shindei-kun?
-Hai. I tak się spotkamy z nimi w finale, a teraz chodźmy dalej. Musimy zdobyć zwój.
~~*^*~~
-Wiesz kiedy się obudzi?
-Szczerze...? Powinno mieć to miejsce już kilka godzin temu - odpowiedział Kuroi patrząc spokojnie na spoconą twarz dziewczyny. Co chwilę zaciskała ona zęby. - Ale dlaczego się nie budzi? Tego nie wiem - powiedział i westchnął cicho.
Chłopcy siedzieli przy ogniu, wyczekując na obudzenie się dziewczyny. W międzyczasie rozmawiali ze sobą w myślach.
-Kuroi - zaczął Gin - ta postać, na którą się patrzyłeś, to był Orochimaru, prawda?
-Hai.
-Rozumiem... - powiedział niebieskooki. - Tylko dlaczego zaatakował teraz Sakure?
-Nie mam pojęcia.
-Może chce jej ciała, aby przechytrzyć nas?
-Przechytrzyć nas? Niby czemu? Przecież nie wie, że jesteśmy... - powiedział czerwonooki i nagle zamilkł. - Nie wie o tym, prawda?
-To nie możliwe, aby wiedział. Ukrywamy demoniczną chakrę bardzo dobrze.
-Ale to Orochimaru. Złapał już kilka demonów i eksperymentował na nich. Może... Może umie rozpoznać ich chakrę... Może nawet sam zmodyfikował swoje DNA!
-To absurd - zaprzeczył niebieskooki. - Istny absurd, Kuroi. To wręcz nierealne!
-Nie krzycz. Znajdą nas...
-Przepraszam - odpowiedział ciszej Ginrou. - Ale... To nie mogło mieć miejsca. Orochimaru może i jest geniuszem, jest szalony, ale na pewno nie dałby rady zrobić czegoś takiego. Nie mógłby zmienić swoich genów.
-Może masz racje...
-Mam racje. Zakończmy ten temat.
-Hai...
Chłopcy zamilkli. Ginrou spojrzał kątem oka na dziewczynę i westchnął cicho. Może i nie przepadali za nią, ale to wciąż członek ich drużyny, a aby zachować pozory musieli o nią dbać. Chłopak o demonicznym sharinganiem wrócił wzrokiem do ogniska. Patykiem pogrzebał chwile w palenisku, aby utrzymać ogień.
Nagle do jego uszu doszedł dziwny dźwięk, szelest. Jakby coś się poruszyło. Spojrzał on ukradkiem na brata, lecz ten nie wydał się usłyszeć tego co on.
-Przesłyszałem się? - pomyślał. - Ale... Nie, nie ważne.
Młody demon w fazie przemiany powrócił do przerwanej czynności. Jednak nim całkowicie do niej wrócił, jego uszy wyłapały znowu ten sam dźwięk. Granatowooki chciał wstać i się rozejrzeć, lecz powstrzymała go ręka Kuroia, który położył ją na jego ramieniu.
-Nie wstawaj - rozkazał. - To tylko zmutowane zwierzęta - powiedziawszy to Kuro złożył kilka pieczęci, a z jego ciała wydobyły się fale chakry. W pewnym momencie się zatrzymały i zaczęły tworzyć kopułę. - Teraz nic nam nie zrobią.
-Jakby w ogóle miały możliwość zrobienia nam czegokolwiek - mruknął pod nosem Gin, na co oboje się zaśmiali.
~~*^*~~
Minęło kilka godzin. Bracia spokojnie czekali na obudzenie się dziewczyny. Nie mieli w planach przesiedzenia w lesie kilu dni. Wręcz przeciwnie. Chcieli mieć to już za sobą, a jako że mieli na egzamin tylko pięć dni, z czego jeden już minął, musieli się sprężać.
Chłopcy czuwali przy dziewczynie do czasu jej pobudki, która nastąpiła po niecałej godzinie. Nakarmili ją, napoili i zmienili opatrunek. Po tych czynnościach dziewczyna się położyła w nieco lepszym stanie, a Kuroi zaczął ją jeszcze dodatkowo leczyć.
-Z rana wyruszamy - oświadczył Kuroi przykładając dłoń do czoła dziewczyny. Jego brat spojrzał na niego i kiwnął delikatnie głową. - Idź spać, ja zajmę się pilnowaniem obozowiska.
-Niech będzie - powiedział Gin i położył się wygodnie przy ognisku. - Ale masz mnie obudzić o trzeciej. Zmienię cię wtedy.
-Nie musi...
-Muszę - przerwał Koci Demon, przewracając się w stronę czerwonookiego. - Nie ukryjesz przede mną prawdy, nii-chan.
Chłopcy patrzyli się na siebie przez pewien moment, walcząc na spojrzenia. Kuroi nie dawał za wygraną bratu.
-Jaką prawdę? Nie wiem o czym mówisz.
-Wiesz i to aż za dobrze - powiedział patrząc się przenikliwie w czerwone tęczówki. - Zanim jeszcze dołączyliśmy do ciebie długo walczyłeś z Orochimaru. Starałeś się później ukryć zmęczenie...
-Ni...
-Nie ukryjesz niczego przede mną, nii-chan. Znam cię najlepiej na tym świecie. Jesteśmy w dodatku połączeni - powiedział obracają się na plecy. - Wiem co myślisz... Wiem co czujesz, nii-chan. Dlatego... proszę, nie ukrywaj niczego przede mną, ani mnie nie okłamuj - powiedział przymykając powieki. Chłopak ze srebrnymi pasemkami obrócił się w stronę ogniska. - Dobranoc.
Kuroi westchnął cicho i odwrócił lekko wzrok. Zrozumiał wszystko co chciał mu przekazać jego przybrany brat.
-Dobranoc - wyszeptał i sam rozsiadł się wygodnie przy zielonookiej, pilnując cały czas jej stanu.
~~*^*~~
Nastała czwarta rano. Zielone oczy rozejrzały się delikatnie po okolicy, a gdy zetknęły się z tymi czerwonymi, twarz dziewczyny się delikatnie zarumieniła. Po chwili jednak uświadomiła się w jakiej jest sytuacji i ochłonęła trochę. Haruno spróbowała się podnieść, lecz na marne.
-Leż - wydał rozkaz chłopak. - Wciąż nie odzyskałaś pełni sił.
-H-hai... - wyszeptała - a gdzie Ginrou-kun?
Namida spojrzał przed siebie w stronę ogniska. Dostrzegł tam swojego brata, który smacznie spał i zbierał siły. Sakura obróciła głowę za wzrokiem kolegi z drużyny i dostrzegła ten sam widok.
-Niech jeszcze chwilę pośpi. Wyruszamy dopiero o szóstej - powiedział i wstał z ziemi. Chłopak skierował się do ich rzeczy, które znacznie wcześniej zostawili przy ognisku. Wziął on wodę i podszedł do dziewczyny. - Masz, pij - powiedział przykładając butelkę z wodą do jej ust.
Gdy Kuroi pomógł dziewczynie zaspokoić pragnienie położył butelkę obok niej i wstał.
-Ja pójdę teraz po coś do jedzenia. Ty jeszcze odpocznij - powiedział i skierował się w stronę lasu. Nim jeszcze zniknął z pola widzenia dziewczyny odwrócił się do niej i uśmiechnął ciepło. - Nie przejmuj się, jest tu bariera w razie czego - powiedział i odszedł.
Gdy tylko zniknął za drzewami z jego twarzy również zniknął uśmiech. Wilczy demon przeszedł kawałek i się zatrzymał. Na jego przystojnej twarzy pojawiły się kropelki potu. Kuroi zmarszczył czoło i zacisnął dłoń w pięść. Dwunastolatek walnął ręką w drzewo znajdujące się obok niego, przez co pojawiło się w nim wgłębienie.
-Muszę się uspokoić - pomyślał biorąc głęboki oddech. - Jeśli Gin się dowie, to źle skończę... O ile już nie wie wszystkiego.
Czerwonooki chłopak wziął kolejny głęboki wdech i ruszył dalej w stronę rzeki, by nałowić ryb. Zajęło mu to chwilę, po czym wrócił do obozowiska. Dostrzegł tam siedzącą Sakurę, która rozmawiała sobie z granatowookim. Kuro podszedł do ogniska i nie zwracając na nich uwagi rozpalił płomień jedną techniką, a po chwili zaczął piec nad nim ryby.
-Miałeś mnie obudzić godzinę temu, nii-chan...
-Wiem, ale stwierdziłem, że powinieneś się wyspać przed ponownym wyruszeniem w drogę. Ja odpocznę na miejscu - powiedział chłopak obracając ryby na drugą stronę. - Poza tym... - powiedział ciszej i odwrócił głowę w stronę reszty. - Wyglądałeś naprawdę uroczo, gdy spałeś, Gin-chan.
-Osz ty...! - krzyknął granatowooki na widok zadziornego uśmiechu brata. Chłopak wstał i rzucił się na rówieśnika. Chłopcy zaczęli się łaskotać i śmiać, leżąc na ziemi, a Sakura z zaskoczeniem patrzyła na jej kolegów z drużyny. - Jak mogłeś, Kuro-chan?
-Czyżby powariowali? Może mają gorączkę? Albo tamten gad ich czymś zatruł? - pomyślała zielonooka.
-Normalnie, Gin-chan. A teraz złaź ze mnie, bo ryby się spalą!
Wilczy demon zrzucił brata z siebie i podniósł się z ziemi. Otrzepał się on z brudu i kurzu, po czym podszedł do ogniska i zajął się jedzeniem. Ginrou natomiast po podniesieniu się z ziemi podszedł do dziewczyny. Posłał jej delikatny uśmiech i usiadł obok.
-G-Ginrou-kun?
-Hai?
-Dobrze się czujecie? - spytała cicho dziewczyna.
-Oczywiście. My z nii-chanem często się tak droczymy - odpowiedział odwracając głowę w stronę ogniska i rówieśnika. - Dla nas to coś normalnego.
-A-aah... - wyszeptała dziewczyna i również podążyła wzrokiem za kolegą. Nie minęło pół godziny, a ich posiłek był gotowy. Kuroi zaniósł reszcie po rybie i butelce wody, po czym zaczęli jeść. Po skończonym posiłku wszyscy się zebrali, a Gin i Kuro wzięli dziewczynę pod ramię i ruszyli przed siebie do wierzy.
~~*^*~~
-Jesteśmy...
-Wreszcie - wyszeptał Kuroi. Chłopcy spojrzeli na siebie i na dziewczynę niesioną przez braci. - Chodźmy. Może będziemy nawet pierwsi.
Rodzeństwo Namida weszło na wyższy stopień i otworzyli masywne drzwi. Wchodząc w głąb pomieszczenia dostrzegli wielką tablice z jakimś tekstem. Po bliższym przyjrzeniu się jej doszli do wniosku, że nic z niego nie wywnioskują. Kuroi wziął zwoje do rąk, a Sakurę całkowicie przekazał Ginowi. Chłopak rozwinął rulony i rzucił je na ziemie, gdy tylko zaczął się z nich wydobywać dym.
-Co się dzieje? - spytała cicho Haruno.
-To zapewne technika teleportująca. Ktoś albo coś się zaraz tu pojawi.
I tak jak powiedział Ginrou, na środku sali w dymie ukazała się postać jakiegoś mężczyzny, obcego Kuroiowi.
-Iruka-sensei! - krzyknęła, chodź brzmiało to bardziej jak głośny szept, różowowłosa. - Co tu robisz, sensei?
-Wygląda na to, że całkiem sprawnie wam poszedł ten egzamin - powiedział mężczyzna z blizną na twarzy. - My chunini mamy obowiązek przywitać tych, którzy zdali drugi etap.
-Czyli...
-Tak, zdaliście!
Gin i Kuroi uśmiechnęli się, natomiast Sakura opadła na ziemię i odetchnęła z ulgą. Umino widząc zachowanie młodzieńców uśmiechnął się pod nosem.
-Kuroi, Ginrou - powiedział. - Mimo że was nie uczyłem i się nie znamy, to i tak jestem z was dumny. Udało się wam bez problemu przejść pierwszy i drugi etap, gratuluję - powiedział do braci. - Sakura... W przeciągu tego krótkiego czasu, odkąd wyszłaś z akademii widzę u ciebie ogromne postępy. Z ciebie też jestem dumny.
-Arigatou, Iruka-sensei.
-A teraz nie będę was zatrzymywać. Jesteście wolni, możecie iść odpocząć, coś zjeść.
-Hai! - odpowiedzieli jednocześnie genini. Gin pomógł wstać Sakurze, a Kuroi otworzył im drzwi, aby mogli przejść swobodnie. - Aaa... właśnie, Iruka-san?
-Hai?
-Wiesz może gdzie znajduje się teraz Kakashi-sensei?
-Nie... Chyba powinien być wraz z komisją, ale nie mam pewności.
-Dobrze, dziękuję.
Czarnowłosy zniknął za drzwiami zostawiając szatyna samego sobie, który również po chwili zniknął w kłębie dymu.
~~*^*~~
Ginrou zaniósł Haruno do szpitala i jej pilnował, a w między czasie Kuroi szukał pewnego szrowłosego Jounina. Szukał, lecz bez skutku. Hatake jak zniknął, przed drugim egzaminem, tak się nie pojawił. Namida postanowił użyć swoich prawdziwych umiejętności i znaleźć Kakashiego, nim ten się gdzieś dalej nie schowa.
Chłopak uruchomił swoje Kekkei Genkai, przez co gwiazda w jego oczach zawirowała. Kuroi za pomocą Kimigana rozejrzał się po wiosce i już po krótkiej chwili znalazł swój cel. Siedział on sobie spokojnie na jednej z gałęzi drzewa, na polu treningowym numer trzy, obok pomnika zmarłych bohaterów. Demoniczny chłopiec używając techniki teleportacji przeniósł się nieopodal swojego celu. Młodzieniec przeszedł kilka kroków i dostrzegł w koronie drzewa szarą czuprynę.
-Ohayo, Kakashi-sensei - powiedział chłopak zadzierając głowę do góry. - Szukałem ciebie.
-Hmm? - Hatake zerknął w dół, a dostrzegając swojego ucznia zeskoczył na ziemie i schował książkę. - Coś się stało, Kuroi-kun?
-Hai, to bardzo ważne.
-Co się stało? - spytał ponownie marszcząc czoło.
-Podczas drugiej części egzaminu był mały wypadek. Zostaliśmy zaatakowani i to na pewno nie przez genina - powiedział kierując się w stronę szpitala. Hatake zaintrygowany i zmartwiony ruszył za chłopcem. - Nie wiemy po co tu przyszedł. Nie wiemy czy jest dalej w wiosce, ale zostawił po sobie pamiątkę i to niebezpieczną.
-O kim mówisz, Kuroi-kun? Jaką pamiątkę?
-Jeden z trójki Seninów - powiedział zatrzymując się i patrząc na twarz senseia. - Przestępca i naukowiec... Szaleniec - powiedział ciszej - Orochimaru.
-O-Orochimaru? Ale jak?
-Nie mam pojęcia, ale zostawił na szyi Sakury przeklętą pieczęć i trzeba się jej jak najszybciej pozbyć.
-Rozumiem, gdzie ona jest?
-W szpitalu.
Hatake zniknął pozostawiając chłopca samego. Ten tylko westchnął i również się przeniósł do pokoju szpitalnego Haruno. Zastał tam już Kakashiego i swojego brata. Szarowłosy przyjrzał się pieczęci i zajął się nią, a chłopcom kazał wracać i odpocząć.
~~*^*~~
Drugi etap dobiegł końca. Wszyscy, co zdali, zostali zebrani w jednym miejscu - na średniej wielkości sali. Przed dwudziestoma-czterema geninami znajdowali się różni shinobi wyższych rang, a wśród nich Hokage. Jak się okazało, drugi etap zdało zbyt dużo osób i muszą zrobić eliminacje.
-Gin - szepnął czerwonooki. - Wyczuwasz to?
-Węża?
-Hai - odpowiedział na co jego brat kiwnął głową. Oboje spojrzeli na Sakurę i jej szyję. Od kiedy Hatake zajął się pieczęcią dziewczyna czuje się znacznie lepiej, a sama pieczęć nie zagraża jej życiu. - Musimy być uważni. Nie wiadomo kiedy wpadniemy na jego ludzi.
Ginrou kiwnął ponownie głową i obrócił się w stronę Hokage, ponieważ ten zaczął swoją przemowę. Po kilku minutach wszyscy zostali poproszeni o przejście na podwyższenie. Bracia poszli spokojnym krokiem obok Sakury, nadzorując, by nic jej się nie stało.
-Nie musicie się tak mną zajmować, Kuroi-kun, Ginrou-kun - powiedziała dziewczyna posyłając im delikatny uśmiech. - Ze mną wszystko dobrze, naprawdę.
-Wiemy...
-Ale chcemy mieć oko na pieczęć - dokończył Kuro.
Haruno z lekkim zawahaniem kiwnęła głową i ruszyła po schodach na górę. Tuż za nią poszli bracia Namida. Na górze drużyny spotkały się z senseiami.
-Yo! - powiedział szarowłosy machając dłonią w stronę dwunastolatków. - Jak się czujecie przed walkami?
-Dobrze - odpowiedzieli bracia jednocześnie, po czym się cicho zaśmiali.
-Trochę się stresuję - powiedziała dziewczyna spuszczając wzrok. - W końcu jestem najsłabsza z drużyny.
Mężczyzna spojrzał na różowowłosą i zaśmiał się cicho.
-Sakura - zwrócił jej uwagę na siebie, poprzez wypowiedzenie jej imienia. - Może i masz racje, może i jesteś najsłabsza w drużynie, ale to nie oznacza, że jesteś najsłabszą osobą na sali. Nie jesteś najsłabszą dziewczyną. Nie jesteś w ogóle najsłabsza.
-Chyba za dużo razy powiedziałeś "najsłabsza", sensei... - pomyślał Kuroi na co Gin się zaśmiał
-Mam na myśli to, że jesteś silna. Znasz wiele nowych technik, umiesz medyczne jutsu, twój poziom się znacznie zwiększył.
-Za bardzo jej umilasz, Kakashi-sensei - stwierdził Ginrou.
-Słucham?
-Nie można dawać samych pochwał, bo to człowieka zniszczy - powiedział Kuroi, oparł się o barierki i pokręcił głową. - Sakura nie jest najsłabsza, to prawda, ale nie jest też silna.
-W sumie to zależy od tego, co rozumiesz poprzez siłę.
-Racja.
-Chłopcy...
-Mają rację, sensei - przerwała Hatake Sakura. - Nie jestem silna - powiedziała - ale słaba też nie. Mimo to dam sobie radę!
Kakashi patrzył się zaskoczony na swoich uczniów. Po chwili westchnął i kiwnął głową. Mężczyzna się wyprostował i uśmiechnął pod maską ciepło.
-Hai, wszyscy dacie sobie radę. Wierzę w was!
-Hai, sensei! - krzyknęli jednocześnie.
Walki się zaczęły. Na sali pojawiła się duża tablica, na której po chwili pojawiły się losowe imiona.
-Namida Ginrou vs. Akadou Yoroi. Proszę o zajście na dół - poinformował wszystkich egzaminator. Gin zeskoczył z balkonu na ziemię, a jego przeciwnik spokojnie zszedł. - Walka trwać będzie do utraty przytomności lub poddania się jednej ze stron. Czy to jasne?
-Hai.
Zaczął się pojedynek. Nie trwał on zbyt długo. Ginrou wykorzystał sekundowe zdezorientowanie wroga i zaszedł go od tyłu, po czym kopnął go w głowę. Yoroi stracił prztomność po zderzeniu się z ścianą.
Następna walka trwała trochę dłużej. Walczyły wtedy Tenten i Temari. Dziewczyna z Piasku od samego początku miała większe szanse by wygrać i je wykorzystała. Używając wachlarza i chakry wiatru Temari wygrała walkę bezproblemowo.
-Od początku wiedziałem, że wygra - powiedział Ginrou i spojrzał kątem oka na tablicę, gdzie wyświetlane są imiona i parsknął cicho śmiechem. Dostrzegł jak jego brat się złośliwie uśmiecha i prostuje plecy. Czerwonooki obrócił się na pięcie i skierował w stronę schodów. Granatowooki zaś wystawił dłoń na bok od strony brata, a gdy się mijali przybili piątkę. - Powodzenia!
-Lepiej martw się o gościa, z którym walczę~! - zaświergotał chłopak w dobrym humorze. Kuroi stanął przed sędzią i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu swojego rywala. - Z którym to przyjdzie mi dziś walczyć?
Wzrok chłopaka zatrzymał się na trójce z Kiri-Gakure. Dokładnie na tej samej trójce, z którą walczyli pierwszego dnia. Namida przyjrzał się ich płaszczom i nie dostrzegł żadnych zabrudzeń czy też zniszczeń.
-Dotarli tu bez szwanku? - pomyślał chłopak. - Nie widziałem ich wcześniej w pokoju.
Nagle młodzieniec ze środka wyskoczył za barierkę i stanął naprzeciwko Kuroia. Zmierzyli się spojrzeniami
-Niech rozpocznie się trzecia walka!
~~*^*~~
Słowa:2619
I jak się wam podobało? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top