Pare latek minęło.

Tydzień po pierwszym spotkaniu z Drużyną Gaia zdobyłam więcej pewności siebie. Chodząc do akademii, nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy, poznałam nowe osoby i szybko się z nimi zakolegowałam. Bardzo polubiłam Hinatę, Ino, Kibę i jego pieska Akamaru i Naruto. Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam po raz kolejny Shikamaru i Chojiego. Fajni są. Iruka Sensie jest bardzo dobrym nauczycielem. Trochę się jednak boję Shino i Sasuke. Nigdy nie widziałam ich zadowolonych. Sakura wydawała się miła, ale pewnego razu przezwała mnie od niedorajd i znielubiłam ją. Sama jednak nic nie potrafiła.

4 LATA PÓŹNIEJ

Kiedy pewnego razu wracałam właśnie sama do domu, zauważyłam w lesie pod jednym z drzew małe, różowe, świecące coś. Wyglądała jak jakiś owoc, czy coś w tym stylu. Kiedy je powąchałam, poczułam mocną kwaskowatość.
Schowałam do kieszeni i zawiozłam je do mojej małej kuchni w domku. Za jakiś czas miał się odbyć trening z Gai Sensei, więc postanowiłam trochę bardziej wyćwiczyć swoje ręce. Zaczęłam ciąć swoją maczetą drzewo. Czułam jak moje ręce pracują. Byłam z tego dumna. Po każdej minucie moje umiejętności zwiększały się. Nagle przestraszył mnie męski głos. Nie był to Gai Sensei. Odwróciła się w stronę odgłosu. Był to białowłosy Pan z maską na twarzy i przepaską na oku. W rękach trzymał jakąś książkę.

-Hej.

-Dzień dobry? Przestraszył mnie Pan.

-Wybacz. Czytałem książkę i się wkręciłem. Jesteś tu nowa?

-Tak, jestem.

-Jestem Kakashi Hatake. Sensei.

-Ja nazywam się Yui.

-A nazwisko?

-Tata mi zakazał mówić.

-A gdzie jest twój tata? Chciałbym z nim pogadać.

-W niebie. Może Pan na niego popatrzeć.

Sensei nic nie powiedział, a ja wróciłam do treningu. Kiedy skończyłam, zaczęłam robić pompki. Zaczęłam wtedy pierwszy raz robić je na jednej ręce. Mężczyzna cały czas stał w tym samym miejscu i czytał swoją książkę. Po chwili znów usłyszałam jego głos.

-Niech zgadnę. Uczy Cię Gai.

Zdziwiłam się.

-Skąd Pan wie?

-Tylko on zmusza swoich uczniów do robienia pompek w taki sposób. Wszędzie rozpoznam jego techniki nauczania.

Chciałam wrócić do zajęć, ale nie mogłam przestać patrzeć na jego maskę. Ciekawe jak wygląda jego twarz.

-A czemu nosi Pan maskę?

-Zimno mi bez niej.

-A mógłby Pan pokajać mi swoją buzię?

-Wiesz. Tata mi zakazał ją ściągać.

Niech to. Jestem okropnie ciekawa.

-Wiem co możemy zrobić. Jak Pan pokaże mi twarz, to ja powiem Panu moje nazwisko.

-A kiedy?

-Wtedy, kiedy Pan będzie chciał.

-Dobra. Umowa stoi.

Podaliśmy sobie ręce. Kakashi gdzieś poszedł, zostawiając mnie samą. Kiedy już skończyłam swój trening, szybko poszłam do kuchni coś zjeść. Nic za bardzo nie miałam w domu. Jedynie co znalazłam to jakieś krakersy i ten różowy owoc. Przemyłam go wodą i ugryzłam kawałek. Był on dosyć kwaśny, ale dobry. Okazało się, że w środku owocu znalazłam pestkę. W ziemi zrobiłam małą dziurę i zakopałam w niej nasionka. Podlałam go wodą i poszłam na trening do mojego Sensei, zjadając cały owoc. Było bardzo słonecznie i nasionko lada dzień powinno wyrosnąć obok mojego domku. Głowa mnie trochę bolała po zjedzeniu owocu, ale "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". Jak to mówi Gai Sensei. Kiedy byłam już na placu treningu, nikogo jeszcze nie było. Myślałam, że kogoś tam zastanę. Przez dobre, parę minut siedziałam obok gołego, małego pnia i czekałam na przyjaciół. Po chwili usłyszałam ciche szepty. Dobiegały one z pobliskiego lasu.

-"Come little children, is time to play".

Jakby mówiła to jakaś mała dziewczynka.

-"Podejdź do mnie, moje dziecko".

Usłyszałam nagle.

-"Czekam na zabawę z tobą. Moje przyjaciółki też chcą Cię poznać".

-Jakie przyjaciółki? O co Ci chodzi?

-"Czekam na moją drogą przyjaciółkę".

Miałam dużą chęć na podejście do niej. Do osoby, której przedtem nie widziałam.

-"Chodź do mnie. Chodź"!

Powoli podchodziłam do pierwszych drzew lasu. W nim było dosyć ciemno. Rozbolała mnie nagle głowa. Bardzo mocno. Kiedy rozejrzałam się po lesie, zauważyłam dziewczynkę, która stała nagle obok mnie. W rękach trzymała małą marionetkę. Lalka wyglądała jakby była smutna. Dziewczynka również była czymś zmartwiona.

-Wiesz dlaczego jestem smutna?

Pokręciłam głową. Spoglądała na mnie dziwnym wzrokiem.

-Nie wiem.

-To szkoda, bo to twoja wina. Pan Uchiha na Ciebie czeka. Ma dla Ciebie prezent. Ładny prezent z małą kropką.

Po tych słowach poczułam, jak wszystkie pająki z lasu, zaczynają po mnie chodzić. Nie mogłam się ruszyć. Po następnej chwili, dziewczynka rozsypała się na mnóstwo kawałków. Jej lalka upadła na ziemie i zrobiła się szara i brudna. Nagle jeden z pająków mnie ugryzł prosto w dolną powiekę oka. Zrobiło mi się bardzo niedobrze i szybko upadłam na ziemię, tracąc przytomność.

Po dosyć długim czasie, otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Leżałam w łóżku, a nade mną stała jakaś Pani i Gai Sensei.

-Nareszcie wstała. Jak dobrze.

Powiedziała biała Pani, patrząc raz na Gai Sensei'a i raz na mnie.

-Wiesz może co się stało?

Pokręciłam głową na boki.

-Głowa mnie boli.

Oznajmiłam. Pani sobie poszła i zostałam z moim Sensei.

-Nawet nie wiesz, jak się bałem.

Otworzyłam szeroko oczy i głośno ziewnęłam. Kiedy tylko podniosłam się z łóżka, do pokoju weszli moi przyjaciele z drużyny. Lee trzymał w ręku, bardzo ładne, białe, polne kwiatki. Za nim stał Neji i Tenten. Wydawało mi się, czy trzymali się za ręce?

-Yui. Życzę Ci, żebyś szybko wróciła do zdrowia, ponieważ czekają na nas długie godziny treningów.

Pokazał mi bukiecik kwiatków, które trzymał.

-A to dla Ciebie. Sądzę, że Ci się spodobają.

Wręczył mi je z wielkim uśmiechem.

-Dziękuję Rock Lee. Bardzo ładne kwiatki.

W jego uśmiechu, ponownie coś zabłyszczało. Również się do niego uśmiechnęłam. Poczułam ciepło ma mojej twarzy. Nie wiedziałam dlaczego.

Po jakimś czasie, wyszłam ze szpitala. Okazało się, że muszę brać specjalne lekarstwo, żeby mój brzuch mnie nie bolał. Od razu wróciłam do treningów.

Wieczorkiem, Tenten i Neji musieli już wracać do domu. Gai Sensei też już odpadał. Ja i Rock Lee jeszcze nie skończyliśmy treningu, musiałam nadrobić stracone godziny. Kiedy skończyliśmy i już miałam zamiar wracać, Lee złapał mnie za dłoń.

-Poczekaj chwilkę. Chciałbym Cię coś pokazać.

Pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na jedno malutkie wzgórze, gdzie rosło drzewo kwitnącej wiśni. Słońce akurat, powoli zachodziło za horyzont.

-Jak tu pięknie.

-Wiedziałem, że Ci się spodoba.

Usiedliśmy obok siebie. Nasze nogi zwisały na dół. Różowe płatki spadały powoli na nas.

-Czemu mnie tu zabrałeś?

Spytałam po chwili.

-Chciałem podzielić się najpiękniejszym widokiem na świecie, z moją najlepszą przyjaciółką.

Popatrzył na mnie z uśmiechem. Jego dużo, czarne oczy, świeciły w blasku zachodzącego słońca.

-Miło mi, że tak uważasz.

-Nie znam żadnej, innej dziewczyny, która byłaby tak chętna do treningów, jak Ty.

Czułam, że moje policzki, zrumienią się.

-Również chciałem poznać twoją opinię, o tym miejscu, ponieważ ...

Zatrzymał się na chwilę.

-...podoba mi się dziewczyna. Ma różowe, długie włosy i ma piękne oczy. W dodatku, jest bardzo inteligentna.

Już wiem, kto to. Leci na Sasuke i z tą inteligencją, to bym polemizowała. (Swoją drogą, jak można lubić osobę o imieniu Sasuke?).

-Sakura Haruno. Zgadłam?

Uśmiech zniknął z mojej twarzy.

-Tak. Jest wspaniała.

Nie miałam ochoty, wysłuchiwać od niego o Sakurze. Dziewczynie, która na każdym kroku jest dla mnie nie miła.

-Wiesz co? Nie mam ochoty o niej słuchać. Wyobrażaj ją sobie, ale beze mnie.

Rock Lee popatrzył na mnie lekko zdziwiony, lekko zasmucony.

-Ale...co się stało?

-Po prostu, muszę iść. Pa.

Powiedziałam głośno i pobiegłam do lasu. Nie chciałam na niego patrzeć. W chwili, kiedy uciekałam, natknęłam się na Gai Sensei'a.

-Yui. Co tu robisz? Powinnaś już spać. Jutro masz egzamin.

Popatrzyłam na swoją opaskę ze znakiem Konohy.

-Sensei. Dlaczego życie jest niesprawiedliwe?

Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

-O czym Ty mówisz?

-Jako 11 latka, biorę udział w egzaminie dla starszych ode mnie, chłopak, którego lubię, rozmawia o innej, która mu się podoba i jeszcze...

-Yui. Spokojnie. Nie zależy się tym zamartwiać tak bardzo. Jesteś jedną z lepszych ninja w mojej drużynie. Nawet Lee brakuje 1% do Ciebie.

-Naprawdę Sensei tak uważa?

-Oczywiście. Twoje Taijutsu jest świetne.

-Umiem otwierać bramy czakry. 4 bramy....

-Tyle wystarczy. Za to jesteś bardzo szybka, gibka, masz znakomitego cela i potrafisz przywołać smoka.

-Tak. To potrafię.

-Ale nie zapominaj o młodości. Ona jest najważniejsza. Siła Młodości.

-Pamiętam Gai Sensei i nigdy nie zapomnę.

Sensei wyciągnął w moją stronę kciuk do góry i ruszył w swoją stronę. Zdjęłam z szyi swoją opaskę Konohy i popatrzyłam na nią. Uśmiechnęłam się i założyłam ją znów. Czym ja się przejmuje.

W chwili, kiedy wracałam do domu, usłyszałam ponownie dziwny głos. Gdy dźwięk ucichł, zauważyłam jakąś postać. pstryknęła mi przed oczami i to była ostatnia rzecz, którą pamiętam.

W chwili, kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam wysokiego Pana z pomarańczową maską na twarzy.

-Cześć. Fajnie, że wstała, bo czekałem na ciebie, żebyś się ze mną pobawiła.

Zaczęłam się bać. 

-Gdzie jest Gai Sensei? 

-Kto? Nie wiem o kim mówisz. Jestem tu tylko ja i chciałbym, żebyśmy zagrali  w jakąś grę. Smutno mi było samemu.

Popatrzyłam na niego jeszcze raz. 

-Jak się nazywasz?

Spytałam.

-Jestem Tobi. 

-Bardzo mi jest miło Cię poznać, ale chce już iść do domu.

Mężczyzna mnie zatrzymał.

-Nie, nie, nie. Ty nie możesz nigdzie iść.

Łzy zaczęły mi lecieć same z oczu. 

-Dlaczego? Ja chce do mojego Sensei!

Tobi złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził mnie do małego pokoju. Ja zaczęłam się rwać do wyjścia, ale niestety był silniejszy ode mnie, jak to mężczyzna. Był trochę dziwny, gadał śmiesznym głosem i cały czas miał na twarzy maskę z otworem na jedno oko. Już prawie udało mi się wyrwać z jego uścisku, kiedy to poczułam ukłucie w okolicy ramienia i od razu przestałam pamiętać wszystko. Zemdlałammmmm.

MOKI

Otworzyłam oczy i popatrzyłam przed siebie. Wszystko było kolorowe, radosne i miłe. Przede mną stał wysoki Pan z bardzo fajną, kolorową maską.

-Moki!

Zaciekawiona popatrzyłam na niego. 

-Ładnie wyglądasz. Ja też bym chciał taką maskę. 

Chcąc dotknąć twarzy, poczułam coś metalowego. Okazało się, że ja tez mam maskę na twarzy. W dodatku miałam dwa otwory na oczy.

-Łoooo. Ale fajnie. 

-Ja nazywam się Tobi. Chcesz się ze mną pobawić? 

-Pobawić?

Nie wiedziałam co to znaczy.

-To jest takie coś, że łapiemy jakieś osoby i wtedy oni ze strachu przed nami, rzucają w nas takimi fajnymi piłeczkami, a my je łapiemy i rzucamy w nich. Wtedy te piłeczki robią takie fajne bum, a potem te osoby znikają.

-Ja chce się pobawić!!!

-Ja też, ale najpierw musimy poczekać na naszego przyjaciela. Deidere. Mówię na niego Deidara Sempai.

-A ja mogę na Ciebie mówić ''Tobi Sempai''?

-Tak. Tak. Będzie mi bardzo miło.

-Dobrze Sempai.

W pewnej chwili, przyszedł do nas, Pan w bardzo ładnych, żółtych włosach. Przez chwilę na mnie popatrzył i po chwili, zaczął mówić do Tobi Sempaia.

-Tobi. Kto to jest?

-To Moki. Moja przyjaciółka.

-Ona mi wygląda na małą dziewczynkę.

-No i co?

-W sumie, jak by to porównać twój intelekt do intelektu dziecka, to wyszło by na takie samo, wiec...miłej zabawy z rówieśniczką.

-Dzięki Sempai.

Tobi Sempai odwrócił głowę w moją stronę i od razu zaczął mówić.

-A właśnie. Moki. Mam dla ciebie prezent.

Tobi Sempai poszedł gdzieś. O razu, pobiegłam za nim, żeby go nie zgubić. Kiedy przechodziłam przez długi korytarz, natknęłam się na bardzo wysokiego Pana, miał bardzo dziwne kreski na twarzy, ale był bardzo ładny. Na sobie miał, takie ładne ubranko w chmurki. Obok Pana, stał jeszcze jeden Pan z bardzo dużym kijkiem na plecach, a jego twarz była cała niebieska.

-Itachi. Kto to jest?

-Nie wiem, ale wygląda jak mała wersja Tobiego. 

Patrzyłam cały czas na Pana z kreskami na twarzy i po chwili, wyciągnęłam do niego dłoń. 

-Pan jest ładny.

Itachi złapał mnie za dłoń i potrząsnął ją.

-Dziękuję.

Lekko się do mnie uśmiechnął. 

-Dobra Uchiha. Czas już iść.

-Dobrze. Ruszajmy.

Powiedział ładny Pan i poszedł razem z przyjacielem do jakiś drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top