Rozdział 41

Hinata leżała na swoim łóżku w ciemnościach. Jej oczy wpatrzone były w biały sufit. Mimo zmęczenia nie potrafiła zasnąć. Jej umysł nie chciał przestać pracować, a sytuacji nie poprawiało uczucie tęsknoty za pewnym blondynem. Dziewczyna po raz kolejny już tej nocy przekręciła się na bok próbując ułożyć się wygodnie i zasnąć... 

~ Jeśli nie możesz spać, równie dobrze możesz poświęcić ten czas na trening. 

~ Trening? Teraz? - Białooka była zaskoczona niespodziewaną propozycją chłopaka. 

~ Tak, na tym etapie możemy trenować w każdym miejscu i czasie. Na razie nie znamy natury twojego daru więc wystarczy nam trochę samotności.

~ Och, rozumiem... Od czego zaczniemy? - Hinacie nie udało się ukryć swojej ciekawości. 

~ Od tego co dawniej posiadał każdy członek twojego klanu. Od byakugana...

~ Czego? 

~ Księżycowych oczu podarowanych wam przez boginię - wyjaśnił cierpliwie blondyn. ~ Posiadają one specjalne właściwości. Widzisz, jeśli uda ci się je odblokować, będziesz potrafiła dostrzec o wiele więcej niż dotychczas. Twoje pole widzenia diametralnie się zwiększy, jak również będziesz potrafiła dostrzec energię przepływającą przez każdą istotę na ziemi.

~ Naprawdę? Co jeszcze będę dzięki nim mogła zrobić?

~ Widząc tą energię, będziesz mogła ją zablokować... Jednak aby móc to zrobić, musiałabyś przejść też trening w sztuce walki, w której twój klan się niegdyś specjalizował. Polegał on na uwalnianiu własnej energii przy zadaniu ciosu w odpowiednie miejsce co blokowało energię przeciwnika i go unieruchamiało. Na razie wystarczy nam to, że będziesz mogła w porę dostrzec zagrożenie i się lepiej przygotować. 

~ Dobrze, więc co mam robić? - Hinata czuła jak przez jej żyły zaczyna przepływać ekscytacja. 

~ Skup się na własnej energii, spróbuj wyczuć ją we własnym ciele i skumulować w oczach. 

Białooka zamknęła powieki i biorąc głęboki wdech spróbowała postępować zgodnie z radami blondyna. Próbowała skupić się na własnym oddechu, poczuć to o czym mówił, ale mimo wszelkich starań nic nie czuła. Powieki zaciskały się coraz bardziej a drobne dłonie zacisnęły się na pościeli w geście frustracji. Hinata czuła jak jej głowa zaczyna pulsować nieznośnym bólem do reszty uniemożliwiając skupienie się. Zrezygnowana uchyliła powieki i westchnęła ciężko.

- To nie będzie takie łatwe. - Obróciła się na bok podkładając ramię pod głowę. Wiedziała, że tej nocy już nic nie zdziała, a zmęczona do niczego jutro nie dojdzie. Starając się zasnąć rozluźniła mięśnie i z powrotem zamknęła oczy. 

"Muszę... muszę jutro dać z siebie wszystko... dla Naruto..."

***

Naruto siedział na dachu wpatrując się w jasne gwiazdy świecące nad jego głową. Dokładnie słyszał kłótnię braci Uchiha i teraz usilnie zastanawiał się czy powinien interweniować. Wiedział, jak czuł się Sasuke... Sam doświadczył podobnego uczucia gdy osiem lat temu dowiedział się kim i czym jest. Pamiętał jak ciężko przyszło mu to zaakceptować i jak samotny się wtedy czuł. Nie chciał aby czarnowłosy czuł to samo co on. 

Sasuke w przeciwieństwie do niego w tamtym momencie miał przyjaciół i dziewczynę, która zrobiłaby dla niego wszystko. 

- Ech... Chyba nie mam wyboru - wyszeptał w ciemność.

Sprawnym ruchem zeskoczył na ziemię i ruszył śladem nastolatka. Mijając drzwi wejściowe zauważył stojącą w nich różowowłosą dziewczynę. Jej policzki były mokre od łez a zielone zazwyczaj radosne oczy wypełnione smutkiem. 

- Nie martw się. - Sakura drgnęła zaskoczona i spojrzała na blondyna. - Będzie dobrze.

- Ja... nie rozumiem co się stało... 

- Sasuke, ma teraz coś do przemyślenia, ale wszystko się ułoży. Zobaczysz.

- Skąd ty to wiesz? 

- Sam byłem kiedyś na jego miejscu... Czasem dowiadujemy się czegoś co ciężko nam zaakceptować i boimy się, że inni nas nie zaakceptują. - Naruto uśmiechnął się lekko w stronę dziewczyny. - Dlatego gdy wróci zapewnij go, o tym jak bardzo go kochasz oraz, że zawsze będziesz przy nim. To pomoże mu bardziej niż cokolwiek innego.

Zielonooka z mieszanymi uczuciami patrzyła na Uzumakiego. Nie bardzo rozumiała o co w tym wszystkim chodzi, ale w duchu obiecała sobie, że posłucha rady chłopaka, którego pokochała jej przyjaciółka. 

- Hinata... naprawdę wybrałaś sobie ciekawą osobę na ukochanego. - Uśmiechnęła się lekko szepcząc do siebie te słowa.

Naruto tym czasem stał w cieniu jednego z drzew w parku patrząc na Sasuke. Jego serce wypełniło współczucie widząc jak cierpi. Nie chcąc już dłużej zwlekać podszedł do ławki i opadł obok nastolatka.

- Wiesz, użalanie się nad sobą nic ci nie da. Wiem, że teraz zapewne nienawidzisz mnie, swojego brata i wszystkich kitsune, ale powinieneś choć spróbować to zaakceptować. 

- Co ty możesz o tym wiedzieć? Nie masz pojęcia jak się czuję! - Gniew i żal słyszalny był w jego głosie. 

- Mylisz się, mam niemałe pojęcie o tym jak to jest gdy twój świat wywróci się do góry nogami. - Sasuke spojrzał na blondyna z niechcianym zaciekawieniem. Naruto westchnął ciężko odchylając głowę i wlepiając spojrzenie w gwiazdy. - To było osiem lat temu... Zaledwie skończyłem dziesięć lat. Z wujem po raz kolejny przeprowadziliśmy się do jakiegoś miasta. W tamtym czasie już się do tego przyzwyczaiłem. Zostałem zapisany do szkoły i wiodłem spokojne życie, niczego nieświadomy. Nie wiedziałem, jeszcze wtedy kim i czym jestem. Sądziłem, że moi rodzice zmarli w wypadku a wuj mnie po prostu zaadoptował. 

- Co ta historyjka ma wspólnego z moją sytuacją? 

- Nie przerywaj tylko słuchaj. Będziesz jedyną osobą poza moim wujem, która dowie się o tamtym zdarzeniu. - Widząc, że Uchiha już nie będzie mu przeszkadzał przełknął ciężko ślinę i zebrał się w sobie. - To było jesienią, w tamtym okresie uwielbiałem chodzić po lesie. Mieszkaliśmy na obrzeżach więc nie miałem daleko... Podczas jednej z moich przechadzek zostałem zaatakowany przez ludzi Akihiro. Jakimś cudem dowiedział się gdzie jestem i wysłał ich aby mnie zabili. Pamiętam, że gdy byli już blisko wykonania swojego zadania a ja ledwo utrzymywałem przytomność coś się we mnie zmieniło. Nagle nie byłem już zwykłym chłopcem... Na mojej głowie pojawiły się uszy i wyrośl mi ogon. Jak przez mgłę pamiętam, że nie kontrolowałem swoich ruchów, ani umiejętności. Do tej pory nie wiem dokładnie jak to zrobiłem, ale zacząłem poruszać się z nadzwyczajną prędkością co powinno być wtedy dla mnie niemożliwe. Nie miałem jeszcze żadnej kontroli nad wiatrem tak jak mam ją teraz... W ciągu kilku krótkich chwil pozbawiłem życia oddział składający się z pięciu świetnie wyszkolonych zabójców. 

- Cholera - Sasuke z szokiem na twarzy wpatrywał się w blondyna. Chłopak nie siedział już z głową odrzuconą do tyłu. Jego ramiona były skulone a głowa pochylona, dłonie zaciskały się z całej siły na kolanach. 

- Właśnie, cholera. Miałem tylko dziesięć lat. Przez całe życie myślałem, że jestem człowiekiem, nikim nadzwyczajnym. W ciągu jednego dnia wszystko się zmieniło. Dowiedziałem się, że jestem kitsune a na dodatek zabiłem pięć osób. Ja nie miałem przy sobie przyjaciół, nie miałem nikogo oprócz wuja, którego w tamtym czasie nienawidziłem i obwiniałem o to co się stało... Więc nie mów mi, że nie wiem jak się czujesz. Nie mów, że jesteś sam, że straciłeś wszystko bo to nieprawda! Jeśli wierzysz, że twoi bliscy odwrócą się od ciebie z powodu, na który nie masz najmniejszego wpływu to strasznie nisko ich cenisz... Zamiast się nad sobą użalać, pomyśl jak wiele będziesz mógł dla nich zrobić.

Sasuke wpatrywał się w odchodzącego chłopaka czując smutek i współczucie dla chłopca jakim był osiem lat temu. Zrozumiał, że Uzumaki miał całkowitą rację. Zamiast się zamartwiać powinien to zaakceptować i myśleć o przyszłości...

- Dziękuję.



Hejka! No więc ten rozdział dobiegł już końca... Nie jestem pewna czy wyszedł mi on tak jak planowałam, ale cóż jest jaki jest. Mam nadzieję, że się spodobał! Kolejny powinien pojawić się w niedzielę! 

Pozdrawiam 

AsunaQ1295

PS: Rozdział bez notki liczy 1200 słów!!!!!!!!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top