Rozdział 40

Sasuke spoglądał za znikającymi za drzwiami Uzumakim i Tenten. Zastanawiał się o czym będą rozmawiać... Spojrzał na zgromadzonych w salonie nastolatków i cicho westchnął wiedząc, że i oni są zszokowani widokiem blondyna. Zresztą nie tylko widokiem a i słowami, które padły z jego ust. Uważali go za tchórza, który podkulił ogon gdy tylko zrobiło się niebezpiecznie...

- Pójdę zobaczyć o co chodzi mojemu kochanemu braciszkowi - odezwał się przerywając ciszę. - Wy możecie zostać tutaj ile chcecie.

Idąc po schodach usilnie starał się domyślić o czym chciałby porozmawiać jego zazwyczaj niezwykle zajęty brat. Jak dotąd nie zwracał na niego zbytniej uwagi no chyba, że wywinął jakiś numer w szkole... 

Nawet nie kłopocząc się pukać wszedł do przestronnego pomieszczenia. Tak jak się spodziewał zastał swojego brata siedzącego w skórzanym fotelu za biurkiem. Itachi natychmiast skupił wzrok na bracie i gestem nakazał mu usiąść naprzeciwko. Starał się ukryć swoje zdenerwowanie nadchodzącą rozmową, ale nic nie mógł poradzić na strużkę potu spływającą mu po kręgosłupie i szaleńcze bicie serca. Spoglądając w oczy, które tak bardzo przypominały jego własne zastanawiał się jak zacząć ten temat.

- Więc? Co jest tak ważne, że mój wielce zajęty brat znalazł dla mnie czas? - Sasuke nie zdołał ukryć goryczy i złości w swoim głosie. 

- Ja zawsze mam dla ciebie czas Sasuke... Nie ważne jak zajęty byłbym, zawsze będę przy tobie gdy będziesz mnie potrzebował. - Starszy Uchicha westchnął cicho widząc kpiące niedowierzanie na twarzy swojego jedynego krewnego. - Chce z tobą porozmawiać o wielu ważnych sprawach. Na początku o tym co tu robimy, o kitsune, Naruto i wreszcie o naszym pochodzeniu.

- Kitsune? Naruto? Nasze pochodzenie?! Możesz mówić z sensem Itachi?

- Zacznijmy od początku, jak wiesz Naruto należy do oddziału, który ma za zadanie odeprzeć nadchodzący atak - widząc, że chłopak skinął głową uśmiechnął się lekko. - Ja również do niego należę, jestem podobnie jak wuj Uzumakiego jednym z powiedzmy generałów. 

- Ty? 

- Tak, ja... Jednak to nie jest w tym momencie najważniejsze. Widzisz to nie jest zwykły oddział wojskowy. - Uchiha wziął głęboki oddech wiedząc, że zaraz spuści na młodego pierwszą tego wieczoru bombę. - To odział stworzony przez kitsune...

- CO?! O CZYM TY DO CHOLERY MÓWISZ?! - Twarz Sasuke wyrażała wiele emocji, gniew, szok, niedowierzanie i na końcu niepewność. Jasna i tak cera stała się kredowobiała a szczęka napięła się mocno. 

- Uspokój się. Daj mi w spokoju wszystko opowiedzieć, oni są po naszej stronie.

- Naszej stronie? Jak do cholery istoty, które wypowiedziały nam wojnę mogą być po naszej stronie?! 

- Aby to zrozumieć, muszę opowiedzieć ci nie tylko o wydarzeniach przed kilku miesięcy, ale i lat. Wszystko zaczęło się jeszcze za panowania poprzedniego władcy... - Itachi zaczął opowiadać młodszemu bratu o losach ich pobratymców i króla. Opowiadał o czasach, gdy Minato starał się utrzymać pokój i przyjazne stosunki z gatunkiem ludzkim. Powiedział jak ten zakochał się w ludzkiej kobiecie i mimo wyraźnej niechęci ze strony swoich poddanych ożenił się z nią. Opisał czas buntu, i wreszcie to jak król i królowa zniknęli. Nikt nie wiedział co dokładnie stało się w pałacu, a ich ciał nigdy nie znaleziono. 

- Rozumiem więc, że ten Akihiro nie powinien być królem? 

- Owszem.

- Więc kto? Mówiłeś, że tamten jak mu tam, Minato miał brata... To on powinien teraz nosić koronę?

- Nie, to nie on jest następcą tronu.

- Więc KTO?! - Sasuke zaczynał tracić cierpliwość.

- Jest nim jedyny syn, Minato Namikaze oraz Kushiny Uzumaki - Itachi obserwował jak na twarzy jego "małego braciszka" pojawia się błysk zrozumienia. Jego oczy rozszerzyły się a usta rozchyliły mimowolnie. 

Szok.

To jedno malowało się na twarzy nastolatka. 

- Chcesz mi powiedzieć, że ten blond głupek jest KSIĘCIEM?!

- Tak, dokładnie ten "blond głupek" to prawowity król wszystkich kitsune. 

- Cholera... - czarnowłosy siedział na skórzanym fotelu wpatrując się w swojego starszego brata. - Jednak wciąż nie rozumiem, co ty robisz w ich oddziale. Przecież jesteś człowiekiem!

- I tu pojawia się sprawa naszego pochodzenia Sasuke. Nigdy ci o tym nie mówiłem, ukryłem to przed tobą aby cię chronić... - Spoglądał z bólem w oczy chłopaka. Wiedział, że ciężko będzie mu to zaakceptować, ale prawda była jedna. - Oboje jesteśmy ostatnimi członkami klanu Uchiha... Jednego z najsilniejszych klanów kitsune.

Cisza, która zapadła po wypowiedzeniu ostatniego słowa była przytłaczająca. Sasuke nie potrafił pojąć tego co właśnie usłyszał. Oczy tępo wpatrywały się w starszego brata szukając jakichkolwiek oznak, że ten żartuje. Jednak twarz Itachiego wyrażała tylko smutek i powagę. Cierpiał wiedząc, że właśnie zniszczył cały świat Sasuke.

- Nie... Nie... To kłamstwo... - Głos, który wydobył się z jego ust był zaledwie szeptem. - To jakiś żart prawda?

- Ja...

- PRAWDA?! - Chłopak poderwał się na równe nogi wpatrując się w brata. - To nie może być prawda! Nie może! 

- Sasuke...

- NIE! - Zaczął chodzić po pokoju co i róż przeczesując dłonią włosy. W pewnym momencie zatrzymał się i spojrzał na wciąż siedzącego Uchihę. Ten wzdrygnął się na widok uczuć malujących się na jego twarzy. 

Gniew...

Żal...

Ból...

Nienawiść...

- Ty se kurwa ze mnie kpisz! Wiesz co właśnie zrobiłeś?! Spaprałeś mi całe życie! Jak mogłeś ukrywać to przede mną?! Co?!

- Bracie...

- ZAMKNIJ SIĘ! - Jednym susem dopadł do niego i złapał za kołnierz koszuli. W jednej chwili Itachi został przeciągnięty przez blat ogromnego biurka i zawisł kilka centymetrów nad ziemią trzymany przez wściekłego nastolatka. - Ja mam dziewczynę! Przyjaciół! Jak myślisz, jak zareagują gdy dowiedzą, się KIM jestem?! Nie... nie KIM a CZYM! Myślisz, że ona zostanie ze mną?! Z POTWOREM?!

- Sasuke, proszę uspokój się....

- NIE! - Z całej siły przyparł starszego brata do ściany i spojrzał mu w oczy. - Nie... przez ciebie stracę wszystko... Jak mogłeś? Jak mogłeś mi pozwolić przewiązać się do nich? - Z czarnych oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy. - Gdy się, dowiedzą... Znów zostanę sam...

Niespodziewanie puścił Itachiego i wybiegł z gabinetu. Chciał znaleźć się jak najdalej stąd. Mijając salon dostrzegł zdziwionych przyjaciół i różowowłosą, która na jego widok podniosła się ze zmartwieniem na twarzy.

"Nie... Nie patrz tak na mnie... Gdybyś wiedziała... gdybyś widziała znienawidziłabyś mnie..."

Nie zwracając uwagi na nawoływanie dziewczyny wybiegł z domu i nie patrząc nawet gdzie zmierza puścił się biegiem. W jego głowie wciąż odtwarzały się słowa Itachiego. W tamtym momencie nie obchodziła go już historia kitsune ani to, że część z nich stoi po stronie ludzi. Dla niego liczyło się tylko to, że jest jednym z nich... Jest takim samym potworem jak ci, którzy zniszczyli tamte miasteczko.

Nawet nie zorientował się kiedy dotarł do parku niedaleko jego liceum. Ciężko oddychając opadł na ławkę i ukrył twarz w dłoniach... 


Chcieliście więc macie!! Jak wrażenia? Mam nadzieję, że nie skopałam tego fragmentu... Chociaż jeśli mam być szczera nadzwyczaj przyjemnie mi się go pisało. :) 

Wiecie, nie mogę uwierzyć, że to już czterdziesty rozdział tej historii. Na początku miała ona właśnie liczyć GÓRA czterdzieści a tu proszę... :P Trochę się rozpisałam nie ma co. 

Następny pojawi się do piątku więc czekajcie cierpliwie!!!


Pozdrawiam

AsunaQ1295

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top