Rozdział 3

"Niemożliwe."

"To nie może być prawda."

"Dlaczego właśnie teraz?!"

Naruto spoglądał w białe oczy czując jak serce wali mu w piersi. Jednocześnie przeszywała je włócznia palącego bólu. Znalazł ją. Znalazł swoją bratnią duszę, ale teraz będzie musiał trzymać się od niej z daleka. Prędzej czy później opuści to miasteczko i wyjedzie walczyć o swój kraj. Będzie żył w niepewności i obawie o życie swoje i towarzyszy. Nie było tutaj miejsca na miłość. Nie było miejsca dla niej. I choć sama myśl o tym niszczyła go od środka zamierzał zachować pomiędzy nimi dystans. Może kiedyś...

- Mam coś na twarzy? - Cichy wypełniony nieśmiałością głos przedarł się do jego przysłoniętego mgłą rozpaczy umysłu. Chłopak spojrzał nierozumiejącym wzrokiem na zarumienioną piękność tuż przed sobą.

- Nie, wybacz mi moje zachowanie. - Odezwał się doskonale panując nad własnym głosem. - Po prostu mi kogoś przypominasz... - Chłodny ton, i niewzruszony wyraz twarzy przekonały dziewczynę i speszona odwróciła wzrok na powrót skupiając się na nauczycielu.

Naruto do końca lekcji nie odezwał się już słowem. Zmuszanie się aby nie patrzeć na panią swego serca nie było dla niego łatwe, ale zamierzał trzymać się swojej decyzji. Nie zbliży się do niej, nie narazi na niebezpieczeństwo i zranienie. Tylko to mógł w tamtej chwili zrobić. Opuścił klasę tuż po dzwonku a przez całą przerwę i resztę lekcji trzymał się na uboczu. Unikał nie tylko Hinaty, ale każdego jasno dając do zrozumienia, że nie szuka przyjaźni. W końcu zadzwonił tak oczekiwany przez blondyna dzwonek kończący ostatnią lekcję. Zerwał się z miejsca przy granatowowłosej i popędził do drzwi. W swym pośpiechu nie zauważył, że dziewczyna smutnym wzrokiem patrzy jak znika jej z oczu.

Ze zmartwionym wzrokiem podeszła do niej jej najlepsza przyjaciółka Sakura. Widziała jak koleżanka spogląda na wychodzącego chłopaka, który jej zdaniem cały dzień zachowywał się jak dupek.

- Hej Hinata... Wszystko w porządku?

- Sakura, czy ja go czymś uraziłam? - Niepewność, i zmartwienie w oczach Hyugi sprawiły iż Sakura wpadła we wściekłość. "Niech ja tylko dorwę tego frajera!"

- Oczywiście, że nie! - Patrzyła stanowczo na dziewczynę, która dalej nie była pewna czy Haruno ma rację. - Hinata posłuchaj, to że on zachowuje się tak nie jest twoją winą. On po prostu jest jednym wielkim DUPKIEM. No bo proszę cię, kto już pierwszego dnia mówi, że nie szuka przyjaciół i unika każdego jak ognia?

- M...Może on jest nieśmiały? Albo miał jakieś trudne przeżycia? - Próbowała dalej przekonać Sakurę.

- Ta... Jedynym jego problemem jest jego głupota! No bo weź siedzieć przy takiej lasce jak ty i nawet nie zagadać?!

- Ja... Ja...- Hinata była cała czerwona na myśl o tym, że mogłaby się spodobać jakiemuś chłopakowi. Jeszcze tak przystojnemu jak Naruto-kun? Jej zdaniem chłopcy woleli dziewczyny takie jak Sakura, otwarte, zabawne i pełne życia. Ona była nieśmiała, wstydliwa i nie lubiła chodzić na imprezy...

- Ech. Nieważne, chodźmy już lepiej bo ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzi. Nie wiemy czemu się tak zachowuje i wątpię abyśmy dowiedzieli się po jednym dniu. - Posłała dziewczynie uśmiech i pociągając ją za rękę skierowała się do drzwi. Obie postanowiły odłożyć rozmyślenia nad nowym uczniem na inny dzień. Najpierw przydałoby się go trochę poznać.

Tymczasem Naruto czekał już na przystanku aż przyjedzie autobus. Wcisnął ręce głęboko w kieszenie chcąc powstrzymać się przed przywaleniem w murek tuż za sobą. Czuł palącą wściekłość i żal do siebie. Nie potrafił stłumić w sobie potrzeby aby wrócić do klasy złapać właścicielkę perłowych oczu i przerzucić sobie przez ramię. Nie myślał co zrobiłby gdyby wreszcie uciekł z nią dostatecznie daleko. Nie obchodziło go jak wytłumaczyłby jej swoje postępowanie. Najbardziej pierwotna część jego jestestwa chciała aby po prostu uczynił ją swoją. Miał ochotę wykrzyczeć całemu światu, że Hinata Hyuga należy do niego i nikogo więcej. Siedzenie tuż przy niej przez tyle godzin bez możliwości nawet jej dotknięcia było istną torturą...

Zobaczył duży pojazd powoli podjeżdżający do miejsca w którym stał. Autobus po brzegi wypełniony był ludźmi. "Super czyli mam się gnieść w tej blaszanej puszce wypchanej po brzegi. Mogłem jednak zgodzić się aby Kurama po mnie przyjechał." Zduszając przekleństwo wcisnął się między ludzi i cierpliwie czekał aż dojedzie do celu. Ze względu na dużą odległość podróż dłużyła mu się niemiłosiernie, lecz w końcu dotarł na miejsce. Gdy tylko znalazł się bezpiecznie na chodniku odetchnął pełną piersią napawając się zapachem wiśni kwitnącej nieopodal.

Szedł powoli, nie śpiesząc się. Chciał ochłonąć zanim wejdzie do domu i razem z wujem udadzą się na codzienny trening. Wiedział, że jeśli będzie zdenerwowany nic dobrego z tego nie wyniknie. W końcu znalazł się przed drzwiami wejściowymi. Co prawda udało mu się trochę ochłonąć, ale dalej nie czuł się pewnie. Z westchnieniem nacisnął klamkę i wszedł do salonu będąc pewnym, że właśnie tam zastanie Namikaze. Nie mylił się, mężczyzna siedział na błękitnej dwuosobowej kanapie i oglądał mecz na plazmowym telewizorze. Słysząc chłopaka odwrócił się i spojrzał zaciekawiony jego niecodziennym milczeniem. W końcu Naruto w domu był całkiem hałaśliwym dzieciakiem. Zamarł widząc jego grobową minę i ponure niczym chmura burzowa oczy.

- Znalazłem ją.

No więc kolejny rozdział mamy za sobą. Zdecydowałam, że będę wstawiać je co drugi dzień. Oczywiście może mi się zdarzyć opóźnienie... Jestem tylko człowiekiem. :D Pozdrawiam

AsunaQ1295

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top