Rozdział 14

Naruto siedział na ławce trzymając granatowowłosą w ramionach. Jego uwaga była w pełni skupiona tylko na niej. Wiedział, że nie powinien się tak zachowywać, ale to było silniejsze od niego. Uczucie jej drobnego ciała wtulonego w jego własne było nie do opisania. Miał ochotę już nigdy jej nie wypuszczać... 

- Powiesz mi dlaczego płakałaś?

- Ja... Ja nie chcę o tym rozmawiać. 

- Oh... Dobrze - posłał jej delikatny uśmiech. - Możemy po prostu tutaj posiedzieć aż poczujesz się lepiej. Zgoda?

- Tak - obdarowała go nieśmiałym spojrzeniem swych niesamowitych oczu. 

Nie byli pewni ile czasu spędzili tak siedząc w milczeniu. Jednak w końcu musieli wrócić do realnego świata. Wstali i niechętnie ruszyli w kierunku swojej klasy. idąc korytarzami panowała między nimi niczym nieskrępowana cisza. 

Uzumaki widząc, że są już na miejscu westchnął cicho pod nosem. Później już nie zwlekając złapał klamkę i oboje weszli do sali, aby odbyć kolejny dzień nauki. 


*Kilka godzin później*


Naruto szedł za Kuramą na ich polanę aby wznowić ich trening. Mijali kolejne drzewa a do ich uszu docierał szum liści i odgłosy zwierząt zajmujących się swoimi sprawami. Drogę oświetlał im blask księżyca przedostający się przez korony drzew. Po chwili byli już na miejscu a Naruto musiał znów przywdziać "wietrzną zbroję". 

- Musisz nauczyć się kontrolować swoją szybkość.

- Rozumiem, spróbuję...

Młody Uzumaki zamknął oczy i spróbował się wyciszyć. Skupiał się na tym co go otacza, jednocześnie prosząc wiatr o pomoc. Chwilę potem czuł jak ten sam żywioł otacza go i przylega do jego ciała zabierając cały ciężar. 

Zadowolony otworzył oczy i spojrzał na Kuramę, który z małym uśmieszkiem patrzył na poczynania swojego bratanka. Biorąc głęboki wdech skupił się na powolnym przemieszczaniu się po polanie. Później nie potrafił zliczyć ile razy wylądował po jej drugiej stronie, albo w środku lasu. Jednak im więcej próbował tym lepiej mu to wychodziło i po kilku żmudnych godzinach potrafił przemieszczać się powoli. Niestety dalej nie potrafił kontrolować swojego niesamowicie szybkiego biegu i gdy próbował często kończył wpadając na drzewa...

- Na dziś starczy, niedługo zacznie świtać - czerwonowłosy nie oglądając się za siebie ruszył w drogę powrotną.

Naruto idąc kilka kroków za nim rozmyślał o naszyjniku, który kupił tego dnia tuż po lekcjach. Przypomniał sobie również minę wuja gdy powiedział, że potrzebuje stu tysięcy... Kurama usilnie próbował dowiedzieć się po co nastolatkowi taka suma, ale ten kategorycznie odmawiał  wyjaśnień. Chichocząc pod nosem zastanawiał się jaką minę będzie miał mężczyzna gdy dowie się na co Naruto wydał te pieniądze.

Wchodząc do domu od razu skierował się do łazienki i po gorącym prysznicu padł na łóżko od razu zasypiając. 

***

Naruto znajdował się przed jakimś domem, ogromnym domem. Nie wiedział skąd tam się wziął, ale był pewien, że jest to ważne miejsce. Nagle ze środka dobiegł go krzyk, pełen przerażenia i bólu. Krew Uzumakiego zawrzała na ten dźwięk, jego dusza natychmiast rozpoznała jego właścicielkę i  nagle pędził co sił do środka. 

Wpadł przez ciemne drzwi i instynktownie skierował się do salonu. Zamarł w progu widząc straszny obraz.  

Całe pomieszczenie było przesiąknięte krwią. Była wszędzie na ścianach, podłodze i meblach. Jednak to nie wszystko na podłodze leżały ciała, dokładnie cztery ciała. Pierwszym, było ciało mężczyzny. Miał on długie czarne włosy a jego białe oczy wlepione były w drobną kobietę, do której niewątpliwie próbował się dostać, ale nie zdążył. Jego ręka była tylko kilka centymetrów od dłoni granatowowłosej. Niedaleko leżeli Neji i jakaś dziewczynka bardzo podobna do pary dorosłych.

Naruto w nagłym zrozumieniu pojął, że ma przed oczami rodzinę swojej ukochanej. Rodzinę Hinaty. Przerażony rozejrzał się do okoła i ujrzał ją zwiniętą w kącie. Jej perłowe oczy wlepione były w mężczyznę przed nią. Uzumaki nie widział jego twarzy, ale krew na jego ciele jasno wskazywała, że to on jest odpowiedzialny za tą masakrę. 

Widząc jak tajemniczy osobnik przygotowuje się do zadania ostatecznego ciosu próbował rzucić się na ratunek drogiej jego sercu dziewczynie. Jednak jego nogi nie poruszyły się ani odrobinę, mimo usilnych starań nie drgnął. Stał tam bezradnie patrząc jak morderca przebija klatkę piersiową białookiej a z jej ust wypływa krew. Oczy straciły swój dawny blask i wpatrywały się w przestrzeń... Puste, niewidzące, martwe...

***


- HINATA!!!! 

Blondyn gwałtownie usiadł na swoim łóżku. Jego serce biło z taką siłą i prędkością jakby miało zaraz wyskoczyć z jego klatki. Oddech rwał się a spojrzenie błękitnych tęczówek wypełnione było przerażeniem. 

- To tylko sen... To tylko sen... - Sięgnął lewą dłonią do swojej klatki piersiowej i zamarł widząc blask.

Symbol na jego dłoni jarzył się czerwonym blaskiem.


Hejka!! Oto kolejny rozdział. Przepraszam, że krótki... Mam nadzieję, że mimo wszystko się spodobał i przepraszam za błędy.

Pozdrawiam

AsunaQ1295



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top