Rozdział 3

Naruto stał na polu treningowym od paru godzin. Oczywiście był tu później niż reszta, parę razy zgubił się i musiał pytać innych o drogę, co nawiasem mówiąc, nie było łatwe, ponieważ każdy unikał go jak ognia.

Sakura już po kilkunastu minutach siedziała i czekała na ziemi. Tylko on i Sasuke nadal stali i ku jego zdenerwowaniu Uchiha wpatrywał się w niego przez jakiś czas.

- Długo jeszcze będziesz się tak gapił? - nie wytrzymał Naruto.

- Nie wiem, na co miałbym się "gapić"? - powtórzył dobitnie podkreślając ostatnie słowo.

- Na mnie, oczywiście.

- Na ciebie? Nigdy w życiu. Mam ciekawsze rzeczy do robienia.

- Więc zacznij się nimi zajmować.
Zapadła cisza.

- Skąd jesteś?

- Słucham? - zapytał niedowierzająco Naruto.

- Głuchy jesteś? Pytałem skąd pochodzisz, nie odpowiedziałeś mi na to pytanie ostatnio.

- Więc dlaczego myślisz, że odpowiem ci na nie teraz?

- Ponieważ jestem osobą, której nie możesz odmówić.

- No popatrz, właśnie to robię. Co cię to w ogóle obchodzi?

Sasuke wzruszył ramionami i popatrzył na Naruto swoim najbardziej przeszywającym wzrokiem, tak jakby to miało mu pomóc odkryć coś niesamowitego.

- Coś ukrywasz.

- Jak każdy.

- Tak, a ja, jak każdy, jestem ciekawy odpowiedzi.

- Niby dlaczego?

- Ponieważ nie chcesz powiedzieć nic na swój temat. Inni chętniej o sobie opowiadają.

- Łał. Długo nad tym myślałeś?

- Nie całą minutę. Więc, skąd jesteś?

Naruto westchnął ciężko, niecierpliwie przenosząc ciężar ciała z jednaj nogi na drugą i krzyżując ręce na piersiach.

- Z Piasku.

- Kłamiesz. Gdyby to była prawda, byłbyś bardziej opalony, a ty jesteś blady jak trup.

- Moi rodzice musieli stamtąd uciec, więc przenieśliśmy się do Konohy - Naruto dalej kontynuował swoją wypowiedź - A poza tym to, że jestem blady nie znaczy, że nie pochodzę z Piasku.

- Dlaczego twoi rodzice musieli uciekać? - Sasuke zignorował drugą część wypowiedzi swojego towarzysza.

- Nie zapędziłeś się trochę? Nie będę opowiadał ci takich rzeczy - przyjaciel Kuramy udał zbulwersowanego.

- Wiesz, to tylko sprawia, że twoja tajemnica jest jeszcze bardziej ciekawa.

- Z pewnością.

Na tych słowach zakończyła się rozmowa. Pół godziny później pojawił się Kakashi.

- Znów się pan spóźnił! - wykrzyczała wściekła Haruno.

- Taak. Zobaczyłem czarnego kota i pomyślałem, że obejdę wioskę na około....

- I zajęło to panu kilka godzin? - głos Sakury ociekał czystym sarkazmem.

- No bo widzicie... Hehe... Umm... - zażenowany mężczyzna podrapał tył swojej głowy - To może najpierw wytłumaczę wam zasady naszego treningu, a raczej testu - powiedział pospiesznie Hatake

- Mam pytanie - odezwał się Sasuke.

- Tak? - zapytał Kakashi.

- Ale ono dotyczy Naruto.

Junchuuriki wsetchnął ciężko. Czy ten chłopak nie mógł dać sobie spokoju?

- To nie powinieneś zadać je Naruto?

- On nie chce odpowiedzieć.

- W takim razie nie mogę na nie udzielić odpowiedzi.

Sasuke przewrócił oczami.

- Jak nazywają się rodzice Naruto? - to było dobre pytanie. Gdyby dowiedział się czegoś o jego rodzicach, to mógłby sam wyszukać informacji.

- Rodzice? - zapytał zdezorientowany Kakashi.

- Tak. Pytam o ich nazwisko.

- Ummm.... Sam chciałbym wiedzieć....

- Nie mam rodziców. I nie wiem jakie nosili nazwisko - powiedział Naruto wzdychając ciężko. Pewnie Kakashi powiedziałby coś głupiego, co nie miałoby sensu. Jak każdy dorosły. Wolał powiedzieć prawdę.

- Jak to? - zainteresował się Uchiha - Czy nie mówiłeś czegoś innego?

- Okej, drużyno, posłuchajcie. Osoba, która opiekowała się Naruto zmarła niedawno, więc nie poruszajmy na razie tego tematu, dobra? - Hatake postanowił przejąć inicjatywę.

- Tak jest - powiedzieli razem Sasuke i Sakura.

Czyli nowy też był sierotą? Tego Uchiha się nie spodziewał. Wydawało mu się raczej, że jak każde dziecko Naruto ma kochających rodziców, którzy rozpieszczają go na każdym kroku. Przynajmniej tak się zachowywał.

- Co do tego testu.... Musicie zdobyć te dzwoneczki do południa, inaczej oblejecie, wrócicie do akademii. Na dodatek zjem obiad na waszych oczach. Macie czas do dwunastej, potem będzie już za późno.

Na tę wiadomość Naruto usłyszał jak burczą brzuchy jego towarzyszy. Czerwonooki spojrzał na Kakashiego, miał on tylko dwa dzwoneczki, a to oznaczało, że dalej przejdą tylko dwie osoby. I tu pojawił się problem, nie mógł przegrać, to by było wbrew zasadom, których nauczył go Danzou. Niestety złamałby też zasady, gdyby nie pomógł jakiemuś shinobi z liścia albo co gorsza, gdyby jakiegoś zaatakował. No pięknie. Zdobywając się na odwagę odezwał się, spuszczając jeszcze niżej głowę.

- Odmawiam wykonania zadania. To wbrew moim zasadom - chłopak czuł na sobie niedowierzające spojrzenia Sakury i Sasuke oraz przeszywający wzrok Kakashiego.

Wiedział co teraz nastąpi. Zawsze tak było. Jako bestia nie mógł się odezwać bez pozwolenia, ani sprzeciwiać innym. Skulił się oczekując na cios, albo gwałtowny wybuch gniewu.

- Zasadom? - zapytał Kakashi. Wiedział, że w Korzeniu panują trochę inne zasady niż w ANBU, ale nie sądził, że mogłyby one odbiegać aż tak od normy i nie pozwolić na zwykły trening. Poza tym ta postawa chłopca... - Słuchaj, myślę, że dzisiaj możesz je trochę nagiąć, prawda?

- Nie wolno mi ich złamać, ani naginać, niezależnie od okoliczności. Po to są wyznaczone, abym ich przestrzegał - odpowiedział Naruto. Zdziwił się trochę, że jeszcze nie spotkała go kara. Za takie zuchwalstwo już dawno powinien leżeć na ziemi. Może Hatake zaliczał się do ludzi spokojnych? A to było jeszcze gorsze niż ludzie porywczy, po nich Naruto zawsze wiedział czego się spodziewać. Wystarczyło, że się opanują a ich gniew ulotni. Nie to, co ludzie spokojni, mściwi, oni zawsze najpierw myślą, więc ich kary były gorsze. Naruto zatrząsł się na samo wspomnienie.

- Więc jak do tej pory trenowałeś? Musiałeś mieć przecież jakiegoś przeciwnika - głos Kakashiego przywołał go do rzeczywistości.

- Każda moja misja była treningiem, a nowych jutsu uczyłem się sam, bez testowania go na ludziach, którzy nie byli moimi wrogami - nie była to do końca prawda, ale cóż, nie sądził, aby jego wyjaśnienia cokolwiek wytłumaczyły. Może lepiej będzie, kiedy powie im pół prawdę?

- A te zasady... czego one dotyczą?

- Nie wolno mi nigdy przegrać - Naruto zaczął wyliczać - Nie wolno mi zaatakować shinobi Konohy i muszę pomóc każdemu ninjy liścia. To są te, które złamałbym, gdybym wykonał pański rozkaz.

- Ach tak. Rzeczywiście, mamy teraz problem - Kakashi zamyślił się na chwilę - Ale jeżeli się nie mylę to te zasady dotyczyły ciebie, kiedy twój poprzedni opiekun żył. Ale teraz nie masz nikogo takiego i jak sądzę, zasady, które wyznaczył ci twój mistrz zostały anulowane wraz z jego śmiercią. Twoim bezpośrednim przełożonym jest teraz Hokage i myślę, że nie miałby nic przeciwko takiemu treningowi.

- Sensei, to nie jest miłe mówić o śmierci kogoś bliskiego w taki sposób - odezwał się Sasuke. Czy inni nie rozumieli, że śmierć kogoś bliskiego nie jest łatwa? To nie tak, że obchodził go ten zuchwalec, ale miał przecież serce, po części mógł zrozumieć co czuł Naruto, nawet jeżeli chłopak był dupkiem.

Kakashi westchnął. Musiał zrobić ten test i potrzebował do tego trzech osób, w dodatku Hokage poprosił go o przetestowanie zdolności Naruto. Prawda, chłopak był uczony przez Danzou, ale to nie tak, że był jakoś niesamowicie wyszkolony, prawda? Jeżeli Kakashi dobrze pamiętał to trening czerwonookiego powinien rozpocząć się rok, albo dwa lata temu. To mniej niż normalni genini, ale znając Danzou chłopak uczył się więcej niż dzieci w Akademii Ninja.

- No tak. Przepraszam. Naruto, musisz wziąć udział w teście, tak czy inaczej, musimy znać twoje umiejętności. I nawet jeżeli nie będziesz uczestniczył w treningu, to nie ominie cię taki sprawdzian. Przykro mi, ale takie są procedury. Nie możemy ich ominąć - powiedział, po czym zamilkł na chwilę - To jak, będziesz walczył? Możesz złamać tylko jedną najmniej znaczącą dla ciebie zasadę.

Naruto zamyślił się na chwilę, jeszcze nigdy nie złamał tych zasad, były one rzeczą niemal świętą, więc dlaczego teraz miałby to zrobić? Dlaczego miałby tak ryzykować? Czy dlatego, że tak chciał Hokage, osoba głupia, niekompetentna i nieodpowiedzialna? Przecież sam Danzou powiedział im, że Hiruzen to stary głupiec!

- Umm... Wolałbym jednak nie złamać rzadnej z zasad.

- W porządku, w takim razie.... To rozkaz!

Cholera, ma mnie, pomyślał Naruto. Musiał słuchać rozkazów, nie ważne jak absurdalne były. Ta zasada była najważniejsza, nie tylko dla niego, ale także dla całego Korzenia. Nie pozostało mu więc nic, jak wypełnić rozkaz.

- Tak jest!

- Dobrze, zacznijmy za trzy... dwa... jeden... START!

Przed Kakashim pojawił się biały dym zasłaniając trzech młodych geninów. Pewnie wszyscy w tym czasie zdążyli się schować. To dobrze. Ninja powinien atakować z ukrycia i być sprytniejszy od innych. Hatake wyciągnął swoją ulubioną książkę zaczynając czytać. Niestety, nie mógł zbyt długo nacieszyć się tym boskim narzędziem. Rzucając okiem na pole treningowe zauważył czarną czuprynę na środku boiska.

Czy ten chłopak nie miał być czasem szkolony przez Danzou? Jeżeli tak, to czemu zachowywał się jak idiota?!

- Czemu nie schowałeś się tak jak inni? - zapytał zdegustowany Kakashi.

- Myślę.

- Tak, to widzę. Aaa..... Zresztą nie ważne. Problem polega na tym, że nie wiem, czy to najlepszy pomysł, żebyś myślał w tym miejscu.

Naruto bez słowa podszedł do drzewa i zaczął wyjmować swoją broń oraz zwoje, a miał tego wszystkiego bardzo dużo. Postara się zdobyć dzwoneczniki tylko za pomocą taijutsu, a jeżeli będzie to konieczne użyje ninjutsu. Wolałby nie wysłać swojego nauczyciela do szpitala. Zginąłby na miejscu za takie zachowanie.

Powoli ruszył w stronę ich mistrza obmyślając plan. Wolałby, żeby nikt mu nie przeszkadzał w trakcie walki, został nauczony, że sam musi sobie radzić podczas misji i nie bardzo wiedział jak się walczy w zespole.

Stojąc już przed Kakashim skupił się na dwóch dzwoneczkach. Musiał się sam przed sobą przyznać, że nie bardzo wiedział jak je zdobyć. Jego zadaniem zawsze była eliminacja wroga, nigdy nie mógł nikogo oszczędzić, więc nowe zadanie było w pewien sposób ekscytujące.

Naruto ruszył na nauczyciela najszybciej jak potrafił uderzając go jedną ręką w twarz, a drugą próbując dosięgnąć dzwoneczków. Niestety, Kakashi zdołał zablokować cios i odsunąć się zanim Naruto dotknął dzwoneczka. Hatake nadal trzymając swoją książkę złapał czerwonookiego za rękę i wykorzystując swoją nogę podciął chłopca, tak, że ten upadł na ziemię.

Naruto szybko wstał i odskoczył od siwowłosego. Musi natychmiast znaleźć słaby punkt Kakashiego, inaczej nie będzie miał szans. Przyjrzał się uważnie postawie jounina. Nie widział żadnych luk, tak samo było kiedy zaatakował. I co teraz?

~*~

Kakashi cały czas bronił się przed atakami Naruto, który wykorzystywał tylko taijutsu. O nie. Czyżby znalazł młodszą wersję Guya? Różnica polegała na wyglądzie shinobi oraz trochę innym stylu walki.

Poza tym było coś jeszcze, przy Gayu nigdy nie doznał tego uczucia, ale teraz cały czas czuł na sobie przeszywające spojrzenie czerwonookiego. O ile przedtem chłopiec nie podnosił wzroku, to teraz nie spuszczał z niego spojrzenia, nawet na chwilkę.

Czuł jak ciemnowłosy analizuje każdy jego ruch, jak nie spuszcza z niego wzroku, jak patrzy na niego tak, jakby widział zwierzę, które musi zabić. I to było straszne. Teraz, widział te okropne, przerażające oczy. Mógł zrozumieć Irukę, miał wrażenie, że po jego plecach co chwilę przebiegają małe, jadowite pająki, wywołując przy tym dreszcze, więc nie dziwił się, że nauczyciel nazwał chłopca demonem.

~*~

Naruto cały czas atakował, niestety, nie znalazł luki w obronie swojego mistrza. Mógł spodziewać się, że nie pokona jounina tylko taijutsu. Chyba czas podwyższyć poziom.

~*~

Sasuke obserwował walkę Naruto i Kakashiego. To było coś niesamowitego. Czerwonooki używając tylko taijutsu był w stanie zająć jounina.

Nagle postanowił, on również musi przyłączyć się do walki. Nie po to cały czas trenował, aby siedzieć tutaj i obserwować innych shinobi.

Problem polegał na tym, że nie bardzo wiedział jak może przyłączyć się do walki. Oni byli na zupełnie innym poziomie. A może gdyby... Tak! To był dobry plan. Potrzebował do tego tylko Sakury, wreszcie mu się do czegoś przyda.

~*~

Kiedy Naruto miał już użyć jednej z ognistych technik, z lasu wybiegła różowowłosa kunoichi. Z głośnym okrzykiem wojennym kierowała się prosto na Kakashiego, widząc to siwowłosy stracił swój rytm i oberwał od Naruto prosto w brzuch. Teraz była okazja! Niestety, zanim chłopiec zdążył wyciągnąc rękę jounin szybko odskoczył w tył. Cholera! A było tak blisko!

Niespodziewanie za Kakashim pojawił się Sasuke, który w błyskawicznym tempie zerwał oba dzwoneczki i odskoczył na bezpieczną odległość.

Hatake widząc to spojrzał na trójkę uczniów. Tak właściwie, to nie dowiedział się niczego. Tylko Naruto walczył, a i tak nie wykorzystał w pełni swoich możliwości. Więc skąd miał wiedzieć, do jakiech grup zaliczyć jego drużynę? Zresztą nieważne, miał ważniejsze sprawy na głowie.

- No, nieźle, Sasuke. Masz oba dzwoneczki. Komu oddasz jeden z nich? - zapytał przebiegle Kakashi.

Sasuke popatrzył na swoje zdobycze. Cholera! I co teraz? Przecież to było niesprawiedliwe. Jeśli odda jeden Sakurze, czerwonooki będzie wściekły, w końcu to on odwalił większość roboty. A jeśli odda jeden Naruto, złamie obietnicę, którą złożył dziewczynie. Chyba, że... to nie on o tym zdecyduje. Tak! To było genialne!

- Myślę, że Sakura i Naruto powinni sami to ustalić.

Ha! To się nazywał genialny plan! Gdyby nie był Uchihą zapewne właśnie teraz odtańczyłby taniec zwycięstwa. Ale tylko Uchiha potrafi wybrnąć z każdej sytuacji, co właśnie przed chwilą udowodnił.

- W takim razie dzwoneczek jest Sakury - powiedział szybko Naruto. Już i tak sporo narozrabiał. Widział jak powoli na twarzy Kakashiego pojawiają się siniaki. On nie miał takich problemów, przy pomocy chakry demona, jego skaleczenia leczyły się natychmiastowo.

- Dlaczego? Przecież to ty najwięcej walczyłeś z waszej trójki - zapytał Kakashi, czuł jak boli go każda część ciała. Pomimo tego, że blokował prawie wszystkie ciosy czerwonookiego, to miały one w sobie tyle siły, że czuł się tak, jakby w ogóle się nie bronił.

- Nie zależy mi aż tak, na przejściu dalej. W razie czego mogę po prostu starać się o szybsze ukończenie Akademii - zaoferował Naruto. Nie byłby to jakiś wielki wysiłek. Chyba, że w tej całej Akademii był bardzo wysoki poziom, wtedy musiałby się bardziej przyłożyć. Ale to nadal było wykonalne.

- W takim razie, ja też nie chcę tego dzwoneczka. Nie zrobiłam nic, aby na niego zasłużyć - powiedziała Sakura, może i zależało jej na tym, żeby być w drużynie z Sasuke, ale nie była oszustką.

- Ech, ale z was młotki. Sensei, nie mogę być sam w drużynie, ja również nie chcę dzwoneczka - Sasuke z trudnością wypowiedział te słowa. Jeżeli Sakura nie była warta, aby je dostać, to on wykorzystujący inne osoby tym bardziej na nie zasłużył. Itachi zabiłby go za takie zachowanie.

- Jesteście pewni swojej decyzji? - Kakashi widząc potakujące głowy westchnął - Dobrze. W takim razie wszyscy... zdaliście. Nie wiem, czy do końca zrozumieliście cel tego testu, więc wszystko wam wytłumaczę....

~*~

Czerwonooki szedł właśnie jedną z uliczek Konohy, kiedy zauważył młodszego Uchihę.

- Naruto! - chłopiec usłyszał głos Sasuke.

Cholera, czy nawet po wspólnym treningu nie mógł mieć trochę spokoju?

- Czego chcesz? - zapytał przspieszając na widok Uchihy.

- Trochę grzeczniej, co? - Sasuke podbiegł do nowego i złapał go za rękę, zatrzymując w ten sposób chłopaka - Mógłbyś się zatrzymać, kiedy cię wołam?

- Nie, niekoniecznie - Naruto spróbował wyszarpnąć się z uścisku towarzysza, niestety z marnym skutkiem. Zamiast tego ruszył do przodu, ciągnąc za sobą Sasuke.

- Dlaczego kłamałeś?

- Nie twoja sprawa.

- Właśnie, że moja. Nie wiesz, że odkąd jesteśmy razem w drużynie musimy sobie pomagać, a do tego potrzebne jest zaufanie, a to z kolej prowadzi do lepszego poznania się.

- Więc dlaczego nie pójdziesz do Sakury? Wierzę, że ona bardziej potrzebuje twojego towarzystwa.

- Ale to ty masz problem, nie ona.

- Nie mam żadnego problemu!

- Tak, oczywiście - powiedział sarkastycznie Sasuke - Niedawno zmarł twój ojciec, a ty, ani nie rozpaczasz, ani nie jesteś smutny.

- On nie był moim ojcem.

- Nie?

- Nie. Mówiłem ci: nie mieszaj się do moich spraw. Kłamałem bo tak było mi wygodnie, jasne?

- Więc kim była osoba, która się tobą zajmowała?

Naruto już miał odpowiedzieć coś zgryźliwego, ale wpadł na leprzy pomysł. Zatrzymał się i uśmiechając się lekko powiedział:

- A co z tobą? Nie powiesz mi nic o swojej rodzinie?

- Nie ma o czym mówić - tym razem to Sasuke ruszył do przodu.

- No dalej. Pochwal się. Słynny klan Uchiha....

- Przestań!

- Nie opowiesz mi? O twojej mamie, tacie, Itachim...

- Zamknj się! Nic o tym nie wiesz!

- No właśnie - Naruto zatrzymał się i spojrzał Sasuke prosto w oczy - A teraz mógłbyś mnie puścić? Muszę zrobić zakupy.

Chłopak puścił Naruto, a ten natychmiast ruszył przed siebie.

- Idziesz w złym kierunku - poinformował go Uchiha - Tam nie ma żadnych sklepów.

Przyjaciel Kuramy zatrzymał się i obrócił w stronę swojego towarzysza.

- Niby skąd to wiesz?

- Mieszkam tu całe życie. To byłoby nieco dziwne, gdybym nie znał Konohy.

- Racja - powiedział suchym tonem.
Przez chwilę stali w milczeniu.

- To co, powiesz mi gdzie jest sklep?

- Jasne. Ale ty odpowiesz mi na kilka pytań.

Naruto skrzyżował ręce na piersiach.

- Nie. Nie ma mowy. Zapytam się kogoś po drodze.

Przyjaciel Kuramy ruszył w przeciwnym kierunku, niż ten, w którym szedł na początku, kiedy znów zatrzymała go ręka Uchihy.

- Dobra. Chodź.

Chłopcy ruszyli do przodu. Naruto próbował na początku wyszarpnąć się z uścisku Uchihy, ale jak się okazało, Sasuke był silniejszy niż na to wyglądał.

Naruto nigdy by się do tego nie przyznał, ale w pewien sposób odczuł lekką ulgę z powodu towarzystwa Uchihy. Nie miał pojęcia, co tak właściwie będzie mu potrzebne. Nigdy wcześniej nie był na zakupach i szczerze mówiąc, nie miał pojęcia jak korzystać z pieniędzy.

Gdy dotarli na miejsce Naruto poczuł jak jego brzuch ściska się z nerwów. Cholera! Miał odwagę wlczyć z wieloma bandytami, a bał się zrobić zakupy w sklepie?

Z determinacją nacisnął na klamkę i wszedł do środka, Sasuke podążał za nim niczym cień.

Chodząc pomiędzy półkami wybierał odpowiednie produkty. Dobrze, że znał się trochę na gotowaniu, inaczej stałby tutaj jak słóp soli.

- Gotowe - zwrócił się do Sasuke.

- No to idź do sprzedawcy.

- Ale co ja mam mu powiedzieć? - zapytał przerażony.

- Jak to co? Nic.

Z bijącym sercem Naruto ruszył do kasy. Kiedy sprzedawca podał cenę chłopak spojrzał zdezorientowany na swój portfel, a potem na Sasuke.

- Przepraszam, kolega nie jest stąd. I.... No wie pan.... - Uchiha wyrwał Naruto portfel i zapłacił sprzedawcy odpowiednią cenę.

- Człowieku w jakim świecie ty żyjesz? Nie potrafisz zrobić sam zakupów? - zapytał Sasuke, kiedy byli już na zewnątrz.

- Ta wiedza nie była mi do tej pory potrzebna - odpowiedział oburzony Naruto.

Wzdychając ciężko Uchiha powiedział:

- Chodź. Pewnie nie wiesz nawet jak wygląda Konoha. Oprowadzę cię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top