Rozdział 13
Naruto szedł przez ulice wioski, kiedy wpadł na niego mały dzieciak z długim szalem. Zaraz za szatynem stała dziewczynka i jakiś okularnik.
- Chyba powinieneś przeprosić, co? - zapytał, kiedy chłopiec stał i patrzył się na niego z otwartą buzią.
- J-jestem K-konohamaru, wnuk Hokage! To ty powinieneś przeprosić - wydukał przestraszony.
- Nie, to ty wpadłeś na mnie. Przepraszaj - powiedział złośliwie - No, dalej. chyba, że wolisz przepraszać na kolanach.
Dzieciak z krzykiem rzucił się do ucieczki. No cóż.... Naruto nigdy nie potrafił dogadać się z dziećmi. Cały czas krzyczały, płakały i czegoś chciały, a on nie był typem osoby, która lubi usługiwać.
Kiedy dzieciaki zniknęły za rogiem usłyszał tylko wściekły krzyk Sakury. Z tego co zrozumiał wpadły na nią, kiedy niosła sok i przez nie poplamiła swoją sukienkę, czy jakoś tak.
Uśmiechnął się. Zdaje się, że dzieci nie miały dzisiaj szczęścia. Ciekawy dalszych losów trójki uciekinierów poszedł za Sakurą i krzykami, które, oczywiście, musiała z siebie wydawać.
Skręcił w prawo i zobaczył jak jakiś przebieraniec trzyma chłopca za koszulkę, tak, że Konohamaru wisiał w powietrzu. Cholera, że też on na to nie wpadł!
Haruno stała naprzeciwko nich nie reagując, a obok pomalowanego pajaca stała jakaś blondyna. No, to chyba pora żeby się wtrącić.
- Możecie go postawić? - zapytał, całkiem grzecznie.
Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
- A jeśli nie, to co? - zapytał przebieraniec.
- Właściwie, to nic - wzruszył ramionami - Jakoś nie zależy mi na tym chłopcu, ale nie podoba mi się to, że tak się panoszycie na nie swoim terenie.
- Więc zmuś... - zaczął przebieraniec.
- Zabawne - przerwał mu Sasuke, który nagle pojawił się na gałęzi drzewa - Sam wprowadziłeś się tutaj kilka miesięcy temu, a mówisz tak, jakby to był twój teren.
- Chyba o czymś zapomniałeś. Cały czas byłem w Konosze. Po prostu mieszkałem pod ziemią.
- To się nie liczy - Uchiha zeskoczył z gałęzi i stanął naprzeciwko Naruto.
- Niby dlaczego? Konoha, to Konoha. Nie ważne czy nad, czy pod ziemią.
W stronę Sasuke został rzucony mały kamyczek. Chłopak zwinnie wykonał unik.
- Jeszcze nie skończyliśmy - przypomniał o sobie przebieraniec.
- Poprawka. Ty nie skończyłeś, ja - tak. Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie jesteś u siebie - Naruto obrócił się tyłem do wszystkich z zamiarem opuszczenia tego miejsca, ale zatrzymał go głos Sasuke.
- Więc nie zamierzałeś uratować małego chłopca? - wtrącił się szyderczo Uchiha - A ja myślałem, że jesteś obrońcą mieszkańców Konohy. No wiesz, prawdziwy bohater...
- Sasuke, zadziwiasz mnie. Zawsze ciężko było u ciebie z myśleniem. Skąd taki pomysł? - czerwonooki znów obrócił się w stronę swojego współlokatora i spojrzał mu prosto w oczy, wzywając w ten sposób do cichej wojny.
- Po prostu umiem uważnie obserwować otoczenie. Wiele razy ratowałeś innych - Sasuke postanowił odpowiedzieć na wyzwanie. Mierząc się wzrokiem rozpoczęli bitwę na spojrzenia. Teraz liczyła się tylko wygrana, brat Itachiego nie zamierzał już dłużej przegrywać.
- Uchiha, dzisiaj masz chyba jeden z lepszych dni, co? Jeśli ratowałem kogoś, to tylko dlatego, że było mi to na rękę. I nie zapominaj, że wśród tych ludzi byłeś także ty.
- Przestańcie mnie ignorować! - wykrzyczał przebieraniec, przerywając w ten sposób cichy pojedynek.
- Przecież tego nie robimy. Naruto odezwał się do ciebie, prawda? - Uchiha obrócił się w stronę nieznajomych.
- I jeszcze z nas kpicie? Wy gnoje.... - chłopak zaczął przygotowywać się do ataku.
- Kankuro, przestań. Przynosisz wstyd naszej wiosce - nagle na jednej z gałęzi pojawił się czerwonowłosy chłopiec i, co dziwne, był do góry nogami.
Sasuke spojrzał z uznaniem na nowo przybyłego. Nawet nie wiedział, kiedy czerwony się tam pojawił.
Interesujące.
Dziwne. Naruto miał wrażenie, że skądś kojarzy chakrę chłopaka, a kiedy usłyszał w głowie ciche warczenie lisa, był pewien, że z czerwonym coś jest nie tak. Czuł się, jakby miał do czynienia z inną bestią.
Przebieraniec odłożył zapłakanego wnuka Hokage na ziemię i zaczął przepraszać. Konohameru szybko uciekł razem z resztą małych dzieciaków.
- Chodźmy stąd - powiedział czerwonowłosy i zamieniając się w piasek, pojawił się na ziemi - Mamy lepsze rzeczy do roboty.
Kiedy zaczęli odchodzić, Sasuke krzyknął w stronę obcych:
- Zaczekajcie! Jak się nazywasz?
Obcy obrócili się w stronę drużyny siódmej.
- Ja? - zapytała z nadzieją blondynka.
- Nie. Czerwony.
- Pustynny Gaara.
- Sasuke... - powiedział Naruto z politowaniem - W ogóle nie masz manier, co? Przed tobą stoi śliczna dziewczyna, a ty nawet nie zapytasz o jej imię? Po prostu brak słów - odwrócił się w stronę blondynki - Jak się nazywasz?
- Temari - odpowiedziała zaczerwieniona.
- Naruto - przedstawił siebie - a ten gbur obok to Sasuke, no i Sakura.
- A ja jestem Kankuro.
- Ciebie nikt nie pytał o zdanie - powiedział sucho.
- I ty mówisz, że ja nie mam manier? - zapytał niedowierzająco użytkownik sharingana.
- W końcu jesteś Uchihą.
- A ty....
- Nie jesteście stąd, więc przykro mi, ale nawet jeśli nasze wioski mają sojusz, to obcym nie wolno od tak sobie chodzić po Konosze. Musimy was zabrać - Sakura zebrała się na odwagę i przerwała wypowiedź kolegi.
- To są nasze przepustki - powiedziała Temari pokazując małą karteczkę.
Cała drużyna siódma pochyliła się, aby sprawdzić papierek. Rzeczywiście. Mówili prawdę.
- Dlaczego tu jesteście? - zapytał Sasuke po obejrzeniu dowodu.
- Najciemniej jest pod latarnią, co? O niczym nie macie pojęcia? Za tydzień odbywa się egzamin na chunina - Kankuro uśmiechnął się z wyższością.
- Co to? Myślałem, że zdałem już wszystkie testy - tym razem pytanie zadał Naruto.
- Nie wiesz? Ooo, Pan Wszechwiedzący nie wie wszystkiego? Smutne - natychmiast powiedział złośliwie Sasuke.
- Oczywiście, że nie wiem wszystkiego. Uczono mnie tylko tego, co może mi pomóc w wkonaniu moich misji, a skoro tego nie wiem, to nie było mi to potrzebne.
Uchiha westchnął ciężko, a następnie zabrał się za wyjaśnianie terminu:
- Dzięki niemu awansujesz na chunina, a co za tym idzie dostajesz trudniejsze misje itd.
- Dobra. Piszę się na to - powiedział zadowolony. Co jak co, ale miał już dosyć tych super łatwych misji - Gaara, pamiętaj, że nie jesteś na swoim terenie, on jest mój. Nie szalej.
No co? Przyda mu się małe ostrzeżenie. To był jego teren, czyli lisiego demona, a nie jakiejś innej bestii.
- Wasze nazwiska? - zapytał niby od niechcenia czerwony.
- Uchiha.
- Haruno.
- Nie mam nazwiska. Po prostu Naruto.
Gaara pokiwał głową na znak zgody.
- Zobaczymy, Naruto. Mam was na oku - powiedział po czym odszedł razem ze swoją drużyną.
- To było trochę dziwne, co? Sasuke? - zapytała Sakura.
- Niemniej niż ty.
Ruszyli do przodu. Nagle przed nimi pojawił się Kakashi.
- Yo, dzieciaki.
- Sensei, chcę przystąpić do egzaminu na chunina - odezwał się szybko Naruto.
- Więc już wiecie? No cóż, ja właśnie w tej sprawie. Zgłosiłem was, tu macie podania. Wypełnijcie to, jeśli chcecie wziąć w nim udział i koniecznie wasi rodzice muszą wyrazić zgodę. Naruto możesz to dać...
- Toshiro? - przerwał mu z nadzieją chłopak. Nie miał nikogo innego, do kogo mógłby pójść.
- A ile on ma lat?
- Coś około siedemnastu?
- Więc odpada, musi być dorosły. Daj to komu chcesz, tylko żeby nie była to przypadkowa osoba z ulicy, dobra? Może być Hokage, ja, Iruka, a nie, ty go nie znasz. No cóż, na pewno kogoś znajdziesz. Oddajcie mi to do za kilka dni, jasne? - powiedział, po czym zniknął w swoim ulubionym stylu, w głębinach kurzu.
~*~
Naruto szedł główną ulicą, rozmyślając. Przez ostatni czas zaczął się bardzo dobrze dogadywać z Sasuke. I to go martwiło.
Nigdy nie chciał się z nikim dobrze dogadywać, a już na pewno nie z Uchihą. To go trochę przerastało. Nie rozumiał tych uczuć, które nagle pojawiły się w jego życiu. Jasne, znał je. Miał podobnie z Kuramą, ale Sasuke był człowiekiem, a to była wielka różnica. Zresztą, to że z młodszym bratem Itachiego mógł zerwać kontakt w każdej chwili też było nowe, na Kuramę był praktycznie skazany.
Niespodziewanie poczuł jak ktoś na niego wpada w pośpiechu. Spojrzał w górę i zobaczył starszego mężczyznę z białymi do pasa włosami.
Dziwak, pomyślał i ruszył dalej.
- Hej, poczekaj! - zawołał za nim mężczyzna.
Ciekawy tego, co może się wydażyć, obrócił się w stronę nieznajomego z pytaniem w oczach.
- Pomożesz mi? - nieznajomy uśmiechnął się miło.
- Nie - odparł bez zastanowienia. Nie miał zamiaru już nikomu pomagać, wystarczyło mu to, że musiał użerać się z Uchihą, nawet jeśli lubił go troszeczkę.
- No dalej, mały. Nawet nie wiesz o co chciałem cię poprosić.
- Tak. I chciałbym zachować taki stan wiedzy - obrócił się w drugą stronę z zamiarem opuszczenia tego dziwaka.
- Poczekaj! - nieznajomy podbiegł do niego i złapał go za ramię, obracając go do siebie.
Kiedy tak się stało, dziwak zobaczył oczy Naruto, co jak zawsze skutkowało paraliżem dorosłego, dzięki temu chłopak szybko wykorzystał okazję i uwolnił się od uścisku mężczyzny.
- Powiedziałem, nie - obrócił się w swoją stronę i odszedł.
~*~
Ich kolejne spotkanie miało miejsce dzień przed egzaminem. Naruto szedł zdenerwowany główną ulicą. Nadal nie znalazł nikogo, kto mógłby mu podpisać papiery. Jego ostateczną opcją był Hokage, ale chciał go jak najmniej widzieć.
Nie sądził, żeby mężczyzna był zły, tylko bał się, że z każdym ich spotkaniem Hiruzen wie o nim coś więcej. A to było niebezpieczne.
- Cześć, chłopcze - czyjś głos wyrwał go z zamyśleń.
Spojrzał w prawo. No pięknie, dziwak. Stał na płocie. Po prostu super.
Nie zwracając na niego uwagi szedł dalej. Naruto zauważył, że ma zwyczaj zadawania się z dziwnymi osobami. Najpierw Kurama, wielki demon, który zabija z zimną krwią i jednocześnie jest jego najlepszym przyjacielem. Potem Toshiro, były, nieoficjalny zastępca Danzou, który zachowuje się jak dziecko, ale jest najzdolniejszy ze wszystkich i zawsze ma najlepszy plan na atak, ucieczkę itp. Sasuke, członek przeklętego klanu, żywy, który pragnie zemsty, ale jednocześnie zamiast być ponurym i niemiłym, tak jak każdy mściciel, okazuje się, że jest najmniej dziecinnym i gburowatym chłopakiem, jakiego zna Naruto.
Przyjaciel Kuramy mógłby jeszcze dużo osób wymienić. Nawet Ona nie była normalna. No bo jaki człowiek uśmiecha się przed śmiercią? Jemu na pewno nie było do śmiechu w tamtej chwili.
- Poczekaj - znów z zamyślenia wyrwał go czyjś głos - Masz zamiar zawsze mnie ignorować? - dziwak zeskoczył z płotu i zaczął iść obok Naruto.
- Jeśli będę musiał - chłopak zamyślił się na chwilę - Chociaż nie. Jeżeli mi się znudzi, to cię zabiję.
Mężczyzna zaśmiał się wesoło.
- Dzieci mają dzisiaj niezłą wyobraźnię.
- Taa. Można tak powiedzieć.
Przez chwilę maszerowali w milczeniu, a Naruto zastanawiał się, czego chciał od niego mężczyzna.
- Gdzie idziesz, mały?
- Przed siebie.
- Ciekawa trasa. A nie chciałbyś może pójść gdzieś ze mną?
- Łał. Zawsze to mówisz dzieciom?
- Słucham?
- Zawsze tak zwabiasz swoje ofiary, pedofilu?
Dziwak otwierając szeroko usta, stanął w miejscu.
- H-hej, chwila! To nie tak! - zaprzeczył gorączkowo machając rękoma i podbiegł spowrotem do chłopaka.
- A jak? - Naruto kątem oka spojrzał na mężczyznę.
- Po prostu chciałem, żebyś poszedł ze mną na cmentarz. To wszystko.
- Dlaczego ja?
- No cóż, jesteś mi to winny. Nie chciałeś mi pomóc ostatnim razem, więc kiedy cię zobaczyłem, postanowiłem, że taka będzie twoja nauczka za odmówienie pomocy.
- To naprawdę nie brzmi dobrze - chłopak przyspieszył.
- Być może.
Cisza. Słychać było tylko ich pośpieszne kroki.
- To jak? Idziesz? - mężczyzna nie poddawał się.
Naruto zatrzymał się, westchnął i spojrzał zmęczonym wzrokiem na dziwaka.
- A dasz mi później spokój?
- Tak, tak. Słowo harcerza - nieznajomy podniósł jedną rękę do góry, a drugą przyłożył do serca.
- Nie ma czegoś takiego - powiedział z pretensjami Naruto.
- Tak, tak. Idziesz? - zapytał nieznajomy wesoło i ruszył do przodu.
Chłopak zrezygnowany podążył za mężczyzną. Nie wiedział po co miałby iść na cmentarz z tym staruchem. Jakoś nigdy nie chciał się tam znaleźć, ani dosłownie, ani w przenośni.
Kiedy dotarli na miejsce, nieznajomy skierował się w stronę grobów Hokage. Usiedli.
- Wiesz, Czwarty był moim uczniem. Super chłopak.
- Ekstra. Ściągłeś mnie tutaj tylko po to, żebym wysłuchał twojej ckliwej opowieści o zmarłym bohaterze? - głos Naruto ociekał ironią - Zawsze o tym marzyłem.
- Nie. Nie po to tu przyszedłem - powiedział nieznajomy ze śmiechem - Ale skoro tak bardzo nalegasz...
- NIE!!! - chłopak niemal zerwał się z miejsca - Żartowałem.
- Trochę go przypominasz, wiesz?
- Taak? - zapytał niechętnie, przypominając sobie o dziecku Czwartego. Kiedy pomyślał o tym, że teraz mogło siedzieć tu zamiast niego....
- Tak. I z wyglądu, i z charakteru. Chociaż ten opryskliwy ton, jakim lubisz się posługiwać nie należał do niego.
- Super. Coś jeszcze?
Nieznajomy zaśmiał się wesoło, a później spojrzał z powagą na Naruto.
- Ej, nie jesteś jego dzieckiem?
Chłopak słysząc to zaczął kaszleć. Nie wiedział jak to możliwe, ale zakrztusił się powietrzem. Kiedy trochę mu przeszło spojrzał zszokowany na nieznajomego.
- Jesteś singlem, co? - zapytał i nie czekając na odpowiedź zaczął kontynuować - Inaczej miałbyś mniejszą wyobraźnię. Nie jestem niczyim synem, a poza tym, nie powinieneś najpierw zapytać o coś, co mogłoby mnie łączyć z tamtym dzieckiem?
- Być może, ale was już coś łączy.
- Niby co?
- Obaj bylibyście chłopcami w tym samym wieku, macie takie same imiona i....
- Czekaj, co? Imiona?
- Spójrz tam - nieznajomy wskazał na grób Czwatrego - Widzisz?
Rzeczywiście, na pomniku było napisane: Naruto Namikaze, syn Minato Namikaze i Kushiny Uzumaki.
- Skąd wiedziałeś jak się nazywam? Kolejna sztuczka pedofila? - zapytał podejrzliwie. Przecież on mu nie powiedział.
- Emm.... Hehe... - zażenowany staruszek zaczął się drapać po głowie - No bo widzisz... Jak cię ostatnio zobaczyłem, to poszedłem do Hokage zapytać kim jesteś.
- I Hokage ci powiedział?
- No, jak widać.
- Więc kim ty jesteś? Ten staruch nie może zdradzać danych osobowych nikomu.
- Może więcej szacunku, co? Hokage jest na wyższym stanowisku niż ty - fuknął oburzony mężczyzna - Jestem Jiraiya, jeden z legendarnych saninów.
- Kolejny tani chwyt, na którego nabierasz dzieci?
- Nie jestem żadnym pedofilem!
- A ja nie jestem synem Czwartego.
- Szkoda. Gdybyś nim był, miałbyś rodzinę, co prawda daleką, ale rodzinę.
- Niby kogo?
- Mnie, jako wujka....
- W takim razie dobrze, że nie zależy mi na posiadaniu rodziny.
- Nawet, gdybym ci powiedział, że Czwarty miał brata? - zapytał spoglądając kątem oka na Naruto - Ma na imię Kenta, a mieszka w kraju samurajów, czy jakoś tak. Nie wiem za wiele na jego temat, ale wiem, że teraz nie chce wrócić do Konohy. Wiesz, kiedyś miał miejsce mały wypadek...
- O co ci właściwie chodzi, co? - chłopiec wstał z miejsca zdenerwowany, a Jiraiya powtórzył tę czynność - Nie jestem jego synem i nigdy nie będę.
Mężczyzna posmutniał.
- Wiem, ale.... Miałem nadzieję, że Naruto jednak żyje. Wiesz, nawaliłem w tamtym dniu. Tzn. wtedy, kiedy się urodził i umarł. Miałem pilnować terenu, a ja powierzyłem to przypadkowej osobie i poszedłem na kobiety - legendarny sanin usiadł spowrotem i pociągnął za sobą Naruto. Spoglądając na niebo wyznał załamanym głosem - Gdybym wtedy był na miejscu... Może udałoby mi się ochronić chociaż Naruto. Może teraz oglądałbym, jak się uśmiecha, jak dorasta.
- Nadal nie wiem, co to ma wspólnego ze mną.
- Oj, no wiesz.... Naprawdę jesteś podobny do Czwartego. Podczas mojej podróży widziałem wiele osób, niektórzy chłopcy też go przypominali, ale ty.... Ty jesteś strasznie do niego podobny.
- Dobra, skończyłeś? - Naruto wstał - Nie mam wieczności, muszę iść.
- A tak, cześć - Jiraiya wstał i ruszył w stronę wyjścia.
- Nie tak szybko - chłopiec zatrzymał mężczyznę - Ja przyszedłem tu i wysłuchałem cię, więc ty będziesz musiał mi coś wypełnić.
- Wypełnić? - zapytał zrezygnowany Jiraiya.
- Tak. Zgłoszenie do egzaminu na chunina.
- Nie możesz dać tego komuś innemu?
- Nie, niekoniecznie. Och.... I nauczysz mnie kilku nowych technik. Tylko pamiętaj, mają być przydatne.
Wzydychając ciężko Jiraiya zgodził się, a Naruto ruszył do przodu zadowolony z siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top