Rozdział 11
Naruto powoli otworzył oczy. Coś na nim leżało. Coś ciężkiego. Musiał użyć dużo siły, aby zrzucić to coś z siebie, ze względu na ciężar tego czegoś oraz ze względu na swój stan.
Dopiero kiedy spojrzał na to coś, okazało się, że to wielki, ciemnoskóry mężczyzna. Martwy. Po jego ciele przeszły ciarki. No cóż, zazwyczaj budził się w lepszych warunkach.
Rozejrzał się. Znajdował się w wąskim, ciemnym korytarzu pełnym trupów. Czyli właściwie znajdował się tam, gdzie zemdlał. A gdzie była reszta? Nie widział ich nigdzie.
Czy mądrze było ich teraz wołać? Hmm... No cóż, na pewno warto było spróbować.
- Sasuke! Hinata!
Cisza.
- Shino! Sakura! Pchlarzu!
Nadal cisza.
Czyli był sam.
Powoli spróbował wstać, ale kiedy tylko położył mocniej rękę na ziemi poczuł, że zaciska w dłoni małą karteczkę. Spojrzał na nią i spróbował przeczytać w mroku napis.
Egzamin, chłopcze. Bądź gotowy.
Gotowy, na co? Jaki egzamin? Nie rozpoznawał tego pisma.
Co,do cholery jasnej, było nie tak z tą misją? Chciał żeby to był koniec! Miał dosyć. Chciał wrócić do domu. Tylko... czy on miał dom? Czy było takie miejsce, do którego mógł wracać? Jasne mieszkał z Sasuke, Itachim i Toshiro, ale to chyba nie był jego dom....
Dobra, koniec tego. Jeżeli chce kiedyś nazwać jakieś miejsce swoim domem, to musi się stąd wydostać, bo ten korytarz na pewno nim nie zostanie.
Chowając karteczkę z napisem do kieszeni, powoli, z niemałym wysiłkiem, przywołał swoje zwierzęta i kazał im zanieść siebie do reszty.
~*~
- Cholera, gdzie on jest? - zapytał Sasuke po raz setny rozglądając się dookoła.
Szukał Naruto. Podczas całego tego zamieszania zgubił go i całą resztę, problem polegał na tym, że wszyscy się znaleźli, a on nie. W pewnym stopniu było to nawet zabawne, jego współlokator znowu musiał odstawać od reszty. Czysty przypadek?
Niecierpliwie skrzyżował ręce na piersi i poczuł jak jego rana znów się odzywa. Chociaż ona mogłaby dać sobie spokój.
- Itachi, nie możemy się wrócić? - zapytał stojącego obok brata.
- Nie. Musimy czekać. Wybacz Sasuke, ale nie wiem jak otworzyć te drzwi od zewnątrz.
No tak, wszystko przez te drzwi. Ale... coś mu nie pasowało.
- Jak w takim razie weszliście do środka?
- Przez to całe zamieszanie jakie powstało w środku więźniowie zdołali je otworzyć.
Racja. Okazało się, że nie byli tutaj jedynymi więźniami. A porę na ucieczkę wybrali sobie taką samą jak skazańcy na bunt. Pewnie gdyby nie Itachi i grupa ratownicza z Konohy już dawno byłoby po nich. Pojawili się w samą porę. Wszyscy zostali odnalezieni i wyciągnięci, oprócz Naruto.
Teraz czekali w lesie zaraz obok jaskini, w której została ukryta banda porywaczy, albo nawet jakaś tam malutka wioska, Uchiha nie był pewien.
- Hej, Sasuke, spokojnie. Przecież to członek Korzenia, da sobie radę - powiedział Itachi, kiedy jego młodszy brat zaczął chodzić w tę i z powrotem.
- Wiem, wiem - powiedział niecierpliwie tupiąc nogą.
Wreszcie Uchiha poddał się i wzdychając ciężko usiadł na kamieniu pod drzewem i zaczął czekać.
Kilka godzin później usłyszeli cichy szelest liści. Sasuke zerwał się z miejsca, myśląc, że znów pojawił się wróg, a stało się tak już trzy razy, jednak okazało się, że Naruto nareszcie pojawił się w zasięgu wzroku. Był w fatalnym stanie. Zresztą, wcześniej nie wyglądał lepiej, ale teraz Uchiha nie wiedział czyja była ta krew, w której był umazany jego towarzysz i to go przerażało najbardziej.
- Naruto - powiedział śmiertelnie poważny.
- Nie, nie. Znów zapomniałeś? Jestem twoją wróżką chrzestną - chłopak odezwał się równie poważnym głosem, a zwierzęta, albo coś przypominającego je (Sasuke nigdy nie widział czegoś takiego) zniknęły.
- Przestań sobie żartować! - wykrzyczał wściekły podchodząc coraz bliżej do czerwonookiego - Nie było cię kilka godzin. Nie wiedzieliśmy nawet czy żyjesz jeszcze, czy czekamy tylko na trupa, rozumiesz? Ranem mieliśmy odejść, a jest środek nocy! A ty sobie żartujesz?! Wiesz jak ja się martwiłem?!
- Ooo... Naprawdę? Wielki Pan Uchiha się o mnie martwił? Zawsze mówiłem, że jesteś słodki.
- Przestań! To naprawdę nie jest zabawne!
- Oczywiście, że nie. To jest urocze - powiedział Naruto po czym chwiejąc się upadł na Sasuke i stracił przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top